Dzień dla tych wszystkich, którzy się boją

(fot. starlights_/flickr.com/CC)

Ten dzień jest dla tych wszystkich, którzy się boją, myślą że są przegrani, mają mega kompleksy, wisi nad nimi zdrada i nie wierzą we własne siły. To dzień dla tych, którym ktoś powiedział, że się nie nadają.

W Piątek, słyszeliśmy opowieść o Piotrze, który kilka chwil po tym, kiedy zapewniał, że będzie wierny - zdradził. Trzy razy pod rząd. Wszystko runęło. Cały plan bycia wielkim rycerzem, obrońcą Jezusa, rozpadł się w kilku lakonicznych słowach: nie znam tego Człowieka.

Pięćdziesiąt dni później, ten zalękniony zdrajca, staje w Jerozolimie przed tłumem i mówi im Prawdę. Ten, który powiedział: nie znam tego Człowieka, mówi: ten Człowiek jest Twoim Bogiem i daje ci Życie.

W każdy Poniedziałek Wielkanocy mówię to samo: to czy spotkaliśmy Zmartwychwstałego Pana i to czy w Niego wierzymy, można sprawdzić tylko w jeden sposób. Tym sposobem są dwa owoce: przemiana i głoszenie.

DEON.PL POLECA


Ta przemiana to nie jest jakiś magiczny zabieg. To jest proces, polegający na współpracy. Ja i On.

Piotr nie poszedł do psychologa na super terapię. On spotkał Zmartwychwstałego i pozwolił na to, by Jezus zaczął zmieniać jego myślenie o sobie samym, o świecie i misji.

Piotr wyszedł ze swojego lęku, słabości i skutków zdrady nie dlatego, że stał się herosem, ale dlatego, że pozwolił Zmartwychwstałemu przemienić swoje życie. Zrobił to bezwarunkowo. My też chcemy, a jednak jest tak, jakbyśmy nigdy z dziedzińca pałacu Kajfasza nie wyszli. My ciągle chcemy z Bogiem tak na raty żyć.

Spoko, możesz tak dalej. Możesz długo w swoim życiu się zżymać i zatrzymywać na swoich lękach, kompleksach, brakach i niedoskonałościach.

Dochodzą do mnie bardzo często opinie o tym, że robię dobrą robotę, która innym pomaga. Tu możecie mnie posądzić o pychę, ale właśnie to jest podobna sytuacja do tej z pierwszego czytania. Czas na Was. Czas byście udowodnili sobie i Kościołowi, że dokonała się w Was przemiana, że to, co Wam tu głoszę jest głoszeniem Zmartwychwstałego Chrystusa. Czas by pokazać, że nie jest to tylko miłe gadanie. Jeśli tak jest - to biada mi, bo nie głoszę Wam Chrystusa Żywego, a jedynie miłe popierdułki.

Pozwalam sobie na to jedynie dlatego, że ja mogę powiedzieć, że mnie Zmartwychwstały przemienił. Dość to ryzykowne, tak pisać o sobie, bo przecież nie wiem, czy jutro znów Go nie zdradzę, ale wiem, że On mnie przemienił, że pomimo swoich braków, kompleksów mam odwagę mówić Wam, że pomimo braków mam odwagę na to, by robić dobro.

Z chłopca, który nigdy nic głośno nie powiedział, który był zawsze ostatni, najmniejszy (to akurat mi zostało), dziś jestem Jego głosem. I wiem, że to nie dokonało się w sposób prosty, magiczny czy przez jakąś super terapię. Dałem się Mu przemienić, pozwoliłem, by na materiale, który ja oceniałem, jako słaby i kiepski - On mógł zrobić coś dobrego i jak uważają niektórzy - wielkiego.

Wróćmy do Ewangelii. One pobiegły od grobu z bojaźnią i wielką radością. Entuzjazm, dobre pragnienia, poczucie misji i radość, wcale nie wykluczają naszego ludzkiego lęku. Przyszły, doświadczyły Zmartwychwstania, wcale nie spotkania z Nim, ale tak, jak my - pustego grobu i pełne lęku pobiegły.

Założę się, że kiedy Piotr mówił do tłumów pięćdziesiąt dni później - czuł swój lęk. Kidy staję przed ludźmi, to za każdym razem drżą mi kolana i trzęsą się ręce. Przed Mszą ogarnia mnie taki lęk, że mam ochotę wtopić się w ścianę. Tylko, że to już nie ma znaczenia. Liczy się Nowina. Dobra Nowina.

Bracie i Siostro, daj się Mu dziś przemienić. Właśnie dziś, kiedy cały ten nasz katolicki kraj szykuje się do pójścia jutro do roboty, Ty daj się Mu przemienić. Niech jutro do szkoły, do roboty, do zajęć domowych nie ruszy już zalękniony człowiek, ale ruszy przemieniony Nowy Człowiek, który będzie wiedział, co wybrać, kiedy pojawi się okazja do grzechu. Człowiek, który będzie wiedział, jak przeżyć swój kolejny dołek.

Daj się Mu przemienić, ale nie zapominaj, że to też Twoje myślenie, decyzje i czyny są tym, na czym On może budować.

Jest perspektywa do tego, co powiedziałem. Można się upierać przy starej śpiewce, jak arcykapłani, można nawet innych przekupywać by przeszli na naszą stronę. Ale to jest śmierdząca sprawa.

Do roboty.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dzień dla tych wszystkich, którzy się boją
Komentarze (8)
J
Janek
23 kwietnia 2014, 23:25
Sam też przeszedłem dwa miesiące temu pewną przemianę i zacząłem głosić Jezusa na swoim nowym blogu: www.operator-paramedyk.pl. Zapraszam tam wszystkich szukających męskiej duchowości. Chętnie usłyszę, co myślicie o moim podejściu.
M
Magda
21 kwietnia 2014, 23:37
Ja też tak miałam że się ciągle bałam nawet bałam się pójść do spowiedzi już od czasu podstawówki byłam w rękach złego, miałam straszne problemy z nieczystością a z wiekiem to wszystko się pogłebiało seks,narkotyki ,alkohol nie było już dla mnie sensu życia a nic mi nie brakuje mam rodzinę już 10 lat jestem w związku małzeńskim i tak jak mówił własnie ojciec Adam Szustak że trzeba stanąć w prawdzie i mnie w takiej prawdzie postawił Pan Bóg gdzie zobaczyłam to całe zło które we mnie było.Wtedy się rozpłakałam, spojrzałam w niebo i powiedziałam"Panie Boże proszę Cię pomóż mi bo jeśli Ty mi nie pomożesz to mi nikt nie pomoże" i od tego czasu zaczęły się dziać rzeczy nieprawdopodobne zaciągnął mnie do spowiedzi wyspowiadałam się z całego życia i w święto Miłosierdzia mnie uzdrowił zabral wszysto co było złe we mnie.Pan Jezus jest dżentelmenem i nie ładuje się w nasze życie bez zaproszenia.Zawierzyłam moje życie,ciało,serce,duszę i rozum Jezusowi i jestem najszczęśliwszą osobą na świecie:) Czasem jestem zdumiona Jego działaniem,już teraz wiem na czym polega życie i pragnę tylko jednego zbawienia dla siebie i dla najbliższych nie ma nic ważniejszego na tym świecie niż życie wieczne z Bogiem,świat nam tego nie zagwarantuje,w świecie jest bardzo dużo zła i trzeba naprawdę nie dać się zbałamucić.Wiem jedno Pan Jezus żyje i kocha każdego z nas nie ważne jak nagrzeszyliśmy i czeka na każdego z nas.Więc do roboty zatroszczmy się o własne zbawienie kochani:)Pozdrawiam w Panu:)
A
Aldi
21 kwietnia 2014, 17:50
Mówi się, że strach ma wielkie oczy: 1) Boimy się, gdy zgrzeszymy i upadniemy (czyli tym samym boimi się kary) i 2) Boimy się, by nie zgrzeszyć (czyli troszczymy się o nagrodę). A tymczasem w 1 J 4, 18 czytamy: "doskonała miłość usuwa strach" Zatem jak przestać się bać i lękać tego co przyniesie jutro? Tylko i wyłącznie kochając (w tym swój krzyż). Aureliusz mówił, że miłość porusza się na dwóch nogach: jedną z nich jest miłość do Boga, drugą do ludzi. Musimy czynić wszystko, żeby nie kuśtykać, lecz biec do celu na obu nogach. życzę siły w maratonie!
21 kwietnia 2014, 14:28
Dzięki :)
A
Alleluja
21 kwietnia 2014, 13:58
W takim razie ja tez sie podziele krotko tym co spotkalo mnie ostatnio. Mnie Jezus ostatnio strasznie przemienil. Poprosilam o cos, czego jeszcze nie dostalalam(ale mysle ze dostane, otrzymalam tyle znakow od Boga ze jest przy mnie i spelnia dane obietnice, ze na pewno bedzie dobrze), za to otrzymalam cos milion razy lepszego. To byla trudna szkola zufania. Czy byla... ona nadal trwa. Naprawde trudna, byly straszne chwile, bylo bardzo ciezko, nadal jest ciezko. Ale dzieki temu cierpieniu dojrzalam jak jeszcze nigdy w zyciu. Jezus bardzo mnie zmienil, moje myslenie, postawe.. Robil to glownie przez slowa gloszone przez o. Adama Szustaka, to one utrzymaly mnie przy zyciu. Musze kiedys Szustakowi za to podziekowac.  Wszystkim ktorzy przechodza teraz trudne chwile - wykorzystajcie cierpienie jak najlepiej. Wiem, ze to trudne, ze krzyz ciezki.. ale Jezus wie jakim szczesciem chce cie potem obdarowac. Wiec teraz chce cie przygotowac do tego, inaczej przy jakims kulminacyjnym, waznym momencie polegniesz. Dajcie sie wiec zmieniac naszemu Panu, jesli zaprosisz Go do swojego zycia, zaufasz mu mimo wszystko - nie pozalujesz i poradzisz sobie ze wszystkim. 
K
konkluzja
21 kwietnia 2014, 11:14
Dziękuję :)
MR
Maciej Roszkowski
21 kwietnia 2014, 10:19
Trudne to wezwanie do wyjścia "na zewnatrz". Przekazywać znak pokoju nie tylko w czasie mszy i w kościele, ale wszędzie. Stanąć na własnych nogach, żyć na własny rachunek  bedąc wspartym nauką Chrystusa
A
Aśka
21 kwietnia 2014, 10:11
Świetna nauka Wielkanocna. Więcej takich tekstów.