Grzech czyni człowieka słabym - Mt 14, 1-12

(fot. Chris Blakeley / flickr.com)
Mieczysław Łusiak SJ

W owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie. I rzekł do swych dworzan: "To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim".

Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wrzucić do więzienia. Powodem była Herodiada, żona brata jego Filipa. Jan bowiem upominał go: "Nie wolno ci jej trzymać". Chętnie też byłby go zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka.

Otóż kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła córka Herodiady wobec gości i spodobała się Herodowi. Zatem pod przysięgą obiecał jej dać wszystko, o cokolwiek poprosi. A ona, przedtem już podmówiona przez swą matkę, powiedziała: "Daj mi tu na misie głowę Jana Chrzciciela". Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej dać. Posłał więc kata i kazał ściąć Jana w więzieniu. Przyniesiono głowę jego na misie i dano dziewczęciu, a ono zaniosło ją swojej matce.

DEON.PL POLECA

Uczniowie zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało i pogrzebali je; potem poszli i donieśli o tym Jezusowi.

Komentarz do Ewangelii:

Niestety, grzech pociąga za sobą grzech. Jeśli w porę nie zerwiemy z grzechem, on się jakby namnaża. Dobro rodzi dobro, a grzech (zło) rodzi grzech (zło). Póki nie zerwiemy z grzechem, jesteśmy jego zakładnikami. W tej historii opisującej okoliczności śmierci Jana Chrzciciela ofiarą i przegranym jest nie Jan Chrzciciel, ale Herod. To Herod poniósł porażkę - zrobił to, czego nie chciał, postąpił wbrew sobie. Okazał się słabym. Okazał się królem, który nie może decydować nawet sam o sobie. Do takich rzeczy prowadzi każdy grzech.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Grzech czyni człowieka słabym - Mt 14, 1-12
Komentarze (17)
2 sierpnia 2014, 09:46
Śmierć Jana Chrciciela nabiera dziś szczególnego znaczenia.  Św Jan Chrzciciel nie bał sie głosić prawdy o cudzołóstwie i zapłacił za tą swoją niezłomność wysokę cenę - poniósł śmierć w imie zasad. Pytanie jak wielu jest dziś głoszących tą prawdę w Kościele? A jak wielu stara sie przymilić tłumowi i głosić jakieś nowe nauki o "drugich malżeństwach" czy prawie do życia latami w stanie grzechu śmiertelnego jako drogi miłosci.
A
anonim
2 sierpnia 2014, 12:41
@TomaszL, a jak wielu jest dziś gotowych obrzucać grzeszników niecenzuralnymi słowami aby im dokopać i wyrzucić ich z Kościoła nie przejmując się ich losem? I każdego protestującego przeciw temu wyrzucić razem z grzesznikami, przyczepiając im etykietkę relatywisty i zwolennika grzechu? A wszystko to oczywiście pod szyldem wierności chrześcijaństwu, byleby tylko w swoich oczach uchodzić za niezłomnego obrońcę wiary i moralności.
S
Soron
2 sierpnia 2014, 16:23
Ludzie mają prawo do tego żeby się rozwodzić i brać kolejny ślub. Żyjemy w olnym kraju, nie w teokracji. Biadolenie o grzechu to może w kółku różańcowym.
2 sierpnia 2014, 19:59
Anonimie - grzech de facto wyklucza z Kościoła. Bajdurzenia, iz jacyś bliźej nieokresleni katolicy stoją u wrót Koscioła i pilnują prawości jego członków są tylko usprawiedliwianiem siebie. Sakrament pojednania jest dostepny dla kazdego, problem jest iż wielu latami woli gnić w grzechu i jest wielu, którzy grzesznikom w tym pomaga. Ze strachu, z potrzeby przypodobania sie grzesznikom albo tylko ze źle pojętego współczucia.  Św. Jan nie bał sie przeciwstawic krolowi, a wielu katolików boi sie dziś powiedziec tę prawdę swym siostrom i braciom w wierze.
2 sierpnia 2014, 19:59
Co w takim razie robisz w tym "kółku różancowym"?
T
trads
2 sierpnia 2014, 20:12
Dziś chyba tylko kard. Muller jest naśladowcą Jana Chrzciciela. Oby nie skończył podobnie jak on.
A
anonim
2 sierpnia 2014, 20:43
Bajdurzenie, iz jacyś bliźej nieokresleni katolicy stoją u wrót Koscioła i pilnują prawości są tylko usprawiedliwianiem siebie. --- @TomaszL, bajdurzenie to Ty uprawiasz. Wymyślasz sobie coś czego nie twierdziłem i wkładasz mi to w usta, aby potem ustosunkowywać się do tego, i swoim zwyczajem udawać że dyskutujesz ze mną. Sakramtent poednania jest dostepny dla akzdego, problem jest iż wielu latami woli gnić w grzechu i jest wielu, którzy grzesznikom w tym pomagają. Ze strachu, z potrzeby przypodobanai sie grzesznikom albo tylko ze źle pojętego współczucia. --- @TomaszL, problemem to jest ta Twoja ślepa żądza osądzania i potępiania bliźnich. Byłbyś chory gdybyś autorytatywnie nie orzekł, że skoro ktoś zgrzeszył to znaczy, że latami woli gnić w grzechu. A jak ktoś śmie zaprotestować przeciw takim osądom jak Twoje to wg Ciebie oznacza to, że pomaga grzesznikom żyć w grzechu, i robi to ze strachu lub potrzeby przypodobania się albo źle pojętego współczucia. Św. Jan nie bał sie przeciwstawic krolowi, a wielu katolików boi sie dziś powiedziec tę prawdę swym siostrom i braciom w wierze. --- Jakiej prawdy? Prawdy o tym że ktoś popełnił jakieś zło? Czy tej Twojej "prawdy", że jak ktoś popełnił jakieś zło, to dowodzi to że pragnie czynić zło i woli latami gnić w grzechu? Kiedyś sądziłem że zwyczajnie przekracza to Twoje możliwości i nie jesteś w stanie odróżnić ocenianie czynów od osądzania bliźniego, ale coraz bardziej podejrzewam że świadomie to mieszasz. Ciągle się jednak przed tym bronię, bo stosując Twoje kategorie musiałbym uznać, że skoro z taką zatwardziałością zapierasz się przy pisaniu fałszywych świadectw przeciw swoim bliźnim, to dowodzi to że po prostu uwielbiasz czynić zło i wolisz latami gnić w grzechu.
2 sierpnia 2014, 22:46
"@TomaszL, problemem to jest ta Twoja ślepa żądza osądzania i potępiania bliźnich. Byłbyś chory gdybyś autorytatywnie nie orzekł, że skoro ktoś zgrzeszył to znaczy, że latami woli gnić w grzechu." Skoro ktos nie tylko zgrzeszył. ale grzeszy chocby trwajac w cudzołożnym zwiazku (tzw. drugim cywilnym pseudomałżeńśtwie) to znaczy iż chce świadomie i dobrowolnie gnić w grzechu.  Uczynkiem miłosierdzia jest wiec powiedznie o tym grzesznikowi i pokaznie, iż wbrew wileu nie musi wcale żyć tak dalej, ze jest wielka nadzieja i ze zawsze czekana na niego miłosierdzie Sakramnetu Pojednania. Oczywiscie mozna tez chowac głowe w piasek i tłumaczyć grzesznika na wiele sposobów utwoerdzajac go w trwaniu w grzechu. Wybór należy do kazdego z nas. Co wiec wybierzesz?
A
anonim
3 sierpnia 2014, 00:36
Skoro ktos nie tylko zgrzeszył. ale grzeszy chocby trwajac w cudzołożnym zwiazku (tzw. drugim cywilnym pseudomałżeńśtwie) to znaczy iż chce świadomie i dobrowolnie gnić w grzechu. --- Gdyby nie Twoja ślepa żądza osądzania i potępiania bliźnich to nie orzekałbyś autorytatywnie, że napewno zgrzeszył i napewno chce gnić w grzechu. Ale Ty byłbyś chory gdybyś autorytatywnie nie orzekł, że napewno wszystko robi w pełni świadomie i dobrowolnie gdyż po prostu pragnie czynić zło, pragnie grzeszyć i latami gnić w grzechu. Uczynkiem miłosierdzia jest wiec powiedznie o tym grzesznikowi i pokaznie, iż wbrew wileu nie musi wcale żyć tak dalej, ze jest wielka nadzieja i ze zawsze czekana na niego miłosierdzie Sakramnetu Pojednania. Oczywiscie mozna tez chowac głowe w piasek i tłumaczyć grzesznika na wiele sposobów utwoerdzajac go w trwaniu w grzechu. Wybór należy do kazdego z nas. Co wiec wybierzesz? --- Uczynkiem miłosierdzia będzie uświadomić bliźniemu że czyni zło i pokazać mu możliwości wyjścia z tego zła. Ale oczywiście można też tak jak, Ty przybrać pozę Katona i powiedzieć mu, że skoro robi coś złego, to napewno jest złym człowiekiem i pragnie czynić zło. Można też tak jak Ty, w imię rzekomego naprawienia tego już uczynionego zła, zażądać od niego uczynienia kolejnego zła i oznajmić mu że jak tego nie zrobi to pójdzie do piekła. I gdzie by się go nie spotkało powtarzać mu że jest grzesznikiem i jak się nie poprawi to pójdzie do piekła. Oczywiście wiadomo co Ty dotychczas wybierałeś.
A
anonim
3 sierpnia 2014, 00:56
Konkretna sytuacja. Kiedyś już była o tym mowa ale przypomnę. Letni religijnie mężczyzna zostawił rodzinę i odszedł do kochanki z którą spłodził dziecko. Zawarł z nią związek niesakramentalny i spłodził kolejne dzieci. Po jakimś czasie dotarło do niego jak wielkie zło wyrządził swojej sakramentalnej żonie i dzieciom i zapragnął to naprawić. Ale jego sakramentalna żona znienawidziła go i nie jest w stanie mu przebaczyć więc nie chce go znać, jego sakramentalne dzieci również. Więc nawet gdyby zostawił swoją niesakramentalną rodzinę to ta jego sakramentalna rodzina i tak go już nie przyjmie. Mógłby jednak żyć w samotności. Ale decydując się na to uczyniłby kolejne zło porzucając swoje nieślubne dzieci... Kościół w takiej sytuacji uznaje że małżonek po grzechu wiarołomstwa ma prawo nie przyjąć skruszonego wiarołomcy i żyć z nim w separacji. Kościół stwierdza również, że dla naprawiania zła nie wolno czynić kolejnego zła, więc skruszony wiarołomca nie powinien porzucać rodziny z nieślubnymi dziećmi dopóki nie zostaną one odchowane. A Ty co mówisz? Nadal twierdzisz, że wiarołomca powinien popełniać kolejne zło? A jeśli tego nie zrobi to będzie to oznaczało, że woli latami gnić w grzechu? Co odpowiesz?
3 sierpnia 2014, 01:24
"Kościół stwierdza również, że dla naprawiania zła nie wolno czynić kolejnego zła, więc skruszony wiarołomca nie powinien porzucać rodziny z nieślubnymi dziećmi dopóki nie zostaną one odchowane." Skoro piszesz, iż Kosciół mówi, to poprosże o konkretny dokument kościelny, który tak mówi jak tu napisaleś. I chodzi mi o ten podkreślony fragmnet. "Mógłby jednak żyć w samotności. Ale decydując się na to uczyniłby kolejne zło porzucając swoje nieślubne dzieci..." Niedecydując sie na porzucenie cudzołożnego życia czyni cały czas zło.  Ale ma oczywiste wyjście z tego zła - tą droge wskazał JPII, a wystarczy jedynie zaprzestać fizycznego cudzołozenia, czyli życ z matką dzieci jak brat z siostra. Proste wyjście aby zakończyć tę farsę życia ala małżeństwo.
A
anonim
3 sierpnia 2014, 03:04
@TomaszL, po raz kolejny kłania się Twoja nieumiejętność czytania ze zrozumieniem, albo zwyczajne przeinaczanie cudzych wypowiedzi i dyskutowanie z tym co usiłujesz wkładać komuś w usta udając, że dyskutujesz z tą osobą. Nigdzie bowiem nie napisałem, że Kościół mówi - a więc jest jakiś konkretny dokument - tak jak fragment który podkreśliłeś. Napisałem przecież jasno i wyraźnie co mówi Kościół: "Kościół stwierdza również, że dla naprawiania zła nie wolno czynić kolejnego zła" A o tym mówi np. KKK: "1713 Człowiek jest zobowiązany do kierowania się prawem moralnym, które przynagla go do "czynienia dobra, a unikania zła"15Sobór Watykański II, konst. Gaudium et spes, 16.. Prawo to rozbrzmiewa w jego sumieniu." "1759 "Nie można usprawiedliwić złego działania podjętego w dobrej intencji"41Św. Tomasz z Akwinu, Collationes in decem praeceptis, 6.. Cel nie uświęca środków." I nie zamierzasz chyba twierdzić, że porzucenie dzieci jest dobrem a nie złem? cdn
A
anonim
3 sierpnia 2014, 03:05
cd Niedecydując sie na porzucenie cudzołożnego życia czyni cały czas zło. --- Znowuż podmieniasz treść tego o czym mówiłem. Mówiłem o porzuceniu dzieci. Wg Ciebie porzucając dzieci nie będzie czynił cały czas zła? Ale ma oczywiste wyjście z tego zła - tą droge wskazał JPII, a wystarczy jedynie zaprzestać fizycznego cudzołozenia, czyli życ z matką dzieci jak brat z siostra. --- Najpierw bądź łaskaw podać w jakim dokumencie JPII to zrobił - ode mnie domagasz się podawania dokumentów a sam to enigmatycznie oznajmiasz że rzekomo coś miało miejsce... A tak poza tym, to robisz błąd utożsamiając małżeństwo z kopulacją. Brak współżycia seksualnego nie oznacza że żyją jak brat z siostrą. Życie jak mąż z żoną to dużo więcej niż kopulacja. Ale zgadzam się z tym że powinni zaprzestać współżycia seksualnego. Proste wyjście aby zakończyć tę farsę życia ala małżeństwo. --- Ciekawe po czym będziesz rozpoznawał to czy ze sobą współżyją czy nie? Będą musieli przy każdym spotkaniu z Tobą przysięgać na krzyż, że od ostatniego spotkania z Tobą nadal nie współżyli? Ciekawe po czym rozróżniasz tych z farsą życia ala małżeństwo? Cały czas pozostaje ten sam problem: uzurpujesz sobie prawa do osądzania i orzekania czy życie bliźnich jest farsą ala małżeństwo, uzurpujesz sobie prawo by osądzać i orzekać że bliźni napewno wszystko robi w pełni świadomie i dobrowolnie gdyż po prostu pragnie czynić zło, pragnie grzeszyć i latami gnić w grzechu.
3 sierpnia 2014, 08:04
Błędna jest więc ocena moralności czynów ludzkich, biorąca pod uwagę tylko intencję, która je inspiruje, lub okoliczności (środowisko, presja społeczna, przymus lub konieczność działania itd.) stanowiące ich tło. Istnieją czyny, które z siebie i w sobie, niezależnie od okoliczności i intencji, są zawsze bezwzględnie niedozwolone ze względu na ich przedmiot, jak bluźnierstwo i krzywoprzysięstwo, zabójstwo i cudzołóstwo. Niedopuszczalne jest czynienie zła, by wynikło z niego dobro. Nic nie upsrawiedliwia cudzołóstwa, nawet wychowanie dzieci - taka jest faktyczna nauka Kościoła.  Nie można też z definicji popełnić grzechu śmiertelnego cudzołóstwa inaczej niż całkiem dobrowolnie i całkiem świadomie.
A
anonim
3 sierpnia 2014, 12:29
Domagałeś się poprzednio abym podał dokumenty Kościoła potwierdzające to co napisałem - więc Ci podałem, łącznie z zacytowaniem ich. Ale jak ja poprosiłem o podanie źródeł tego co Ty twierdziłeś to mnie olałeś i nie podałeś źródeł. Natomiast zaserwowałeś kolejny tekst bez podawania źródła. To już wygląda na złośliwość, czyli złą wolę. Proszę więc po raz kolejny: PODAWAJ ŹRÓDŁA! Nie jesteś ŻADNYM autorytetem więc Twoje słowa nie są bezdyskusyjnym objawieniem. A Twoja maniera podszywania się pod innych autorów poprzez cytowanie bez podawania źródła źle o Tobie świadczy. cdn
A
anonim
3 sierpnia 2014, 12:49
cd To co wypisujesz trudno jest wytłumaczyć brakiem umięjętności czytania bez zrozumienia. To już wygląda na zatwardziałość w złej woli, gdyż ciągle zbywasz milczeniem to co ja piszę, a swoimi wpisami usiłujesz podmieniać temat oraz insynuujesz mi poglądy których nie wyrażałem. Czy ja gdziekolwiek twierdziłem np. że cokolwiek, w szczególności wychowywanie dzieci, może usprawiedliwiać cudzołóstwo? Przecież poprzednio napisałem wprost, że powinni zaprzestać współżycia seksualnego. No to jaki jest cel Twojego wpisu: "Nic nie upsrawiedliwia cudzołóstwa, nawet wychowanie dzieci - taka jest faktyczna nauka Kościoła." Skąd więc ta Twoja niegodziwa insynuacja, że ja usprawiedliwiam cudzołóstwo i że podawałem jakąś inną naukę Kościoła? Napisałem również jasno i wyraźnie, że nie można usprawiedliwić złego działania dobrymi intencjami i że cel nie uświęca środków. A Ty mi odpowiadasz że: "Niedopuszczalne jest czynienie zła, by wynikło z niego dobro." Nie jest to wg Ciebie niegodziwa insynuacja, że ja twierdziłem coś przeciwnego? I ja tu z Tobą prowadzić jakiekolwiek dyskusje, skoro Twoje wypowiedzi tak wyglądają, że nie mając argumentów merytorycznych uciekasz od tematu i posuwasz się do niegodziwych metod? cdn
A
anonim
3 sierpnia 2014, 12:51
cd Masz oczywiście rację, że grzechu śmiertelnego cudzołóstwa z definicji nie można popełnić inaczej niż całkiem dobrowolnie i całkiem świadomie. Problem jednak w tym, że to przecież Ty zapierasz się przy osądach, że cudzołóstwo jest zawsze całkiem świadome i całkiem dobrowolne. I jest wynikiem tego, że dana osoba w pełni świadomie i w pełni dobrowolnie po prostu pragnie czynić zło, pragnie grzeszyć i latami gnić w grzechu. Napisałeś poprzednio o farsie życia w grzechu [cudzołóstwa]. Zapytałem więc po czym będziesz rozpoznawał to czy ze sobą współżyją czy nie? Tych z farsą życia ala małżeństwo? Będą musieli przy każdym spotkaniu z Tobą przysięgać na krzyż, że od ostatniego spotkania z Tobą nadal nie współżyli? Ale oczywiście nie raczyłeś nic odpowiedzieć. Bo zapewne masz wiedzę wlaną pozwalającą Ci błyskotliwie rozeznać że wszyscy w związkach niesakramentalnych cudzołożą żyjąc w farsie życia ala małżeństwo... Cały czas istnieje ten sam problem: uzurpujesz sobie prawa do osądzania i orzekania czy życie bliźnich jest farsą ala małżeństwo, uzurpujesz sobie prawo by osądzać i orzekać że bliźni napewno wszystko robi w pełni świadomie i dobrowolnie gdyż po prostu pragnie czynić zło, pragnie grzeszyć i latami gnić w grzechu.