Jak chodzić po wodzie?
Kiedy nasza życiowa sytuacja przypomina tę, w której znaleźli się uczniowie w dzisiejszej Ewangelii, to bardzo trudno jest nam uwierzyć, że idący po wzburzonym jeziorze Jezus jest naprawdę Jezusem, a nie kolejnym zagrożeniem.
Nie wichura, nie trzęsienie ziemi i nie ogień, ale „szmer łagodnego powiewu” (1 Krl 19,12). Nasz Bóg jest Bogiem łagodnym. Nie jest niszczycielem, lecz Cierpliwym Budowniczym. Nie jest tym, który wstrząsa, lecz Tym, który uspokaja. Nie jest ogniem, który obraca w pył, lecz Ogniem, który rozgrzewa wychłodzone serce. Często myślę o tym, jak wiele Bóg ma w sobie cierpliwości, by nie powiedzieć o nas: „Co z nich za ślepcy, że tego nie widzą! Co za głupki, że nie rozumieją!”. Ile cierpliwości ma Ten, który dał nam wolność.
Wolność to możliwość wyboru. Wobec Boga też musimy wybrać – życie z Nim lub bez Niego. Czasem myślimy o Nim jako o Tym, który już wszystko „ustawił”, a my jesteśmy Jego marionetkami. I zamiast być Tym, który dał nam wolność, staje się Tym, który ją odbiera. Bo nakazy. Bo zakazy. Bo przykazanie takie i owakie. Dam sobie radę bez tego. Sam. Dzięki swojej silnej woli. Doświadczenie upadków może jednak później pomóc człowiekowi wierzącemu zrozumieć, że rozwój osobisty, ćwiczenie charakteru, walka ze słabościami i grzechami, jeśli ma być efektywne, polega raczej na poddawaniu się Silniejszemu. Szukanie siły jedynie w sobie musi skończyć się porażką. Bo moja wola jest silna niesamowicie: robi ze mną, co chce.
Kiedy nasza życiowa sytuacja przypomina tę, w której znaleźli się uczniowie w dzisiejszej Ewangelii, to bardzo trudno jest nam uwierzyć, że idący po wzburzonym jeziorze Jezus jest naprawdę Jezusem, a nie kolejnym zagrożeniem. Uczniowie myśleli, że to jakaś zjawa. Jest przecież noc, a po jeziorze sunie jakaś postać. Krzyczą ze strachu. Szymon Piotr zdaje się zachowywać mimo wszystko trzeźwe myślenie i żąda od Mistrza dowodu potwierdzającego Jego tożsamość: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!” (Mt 14,28). Ze strony Jezusa nie ma żadnego problemu: „Przyjdź!” (Mt 14,29). I Piotr doświadcza cudu – teraz on sam idzie po jeziorze. Nie umacnia to jednak jego wiary i zaufania wobec Nauczyciela. Wydaje się, że Piotr czuje się pewnie, chyba aż zbyt pewnie. Chyba zapomniał, dzięki komu jest zdolny do chodzenia po wodzie. Wystarczy wiatr i tonie, zapominając, że przecież obok jest Ten, który Go strzeże.
Jezus to Bóg, który uniżył się przed nami, stając się człowiekiem, by nas wynieść pod niebiosa. On chce dla nas zbawienia, jednak potrzebna jest również pozytywna odpowiedź z naszej strony. Dopiero wówczas możliwa jest pełna zaufania współpraca naszej wolnej woli z wolą Boga. Jeśli będziemy Mu z miłością ufać, to nie będzie już więcej dla nas kimś, kto tylko czeka na nasze potknięcie. Mądry Przyjaciel to nie ten, kto stara się zrozumieć twoje błędy, znajdując dla nich usprawiedliwienie, lecz ten, kto nazwie je po prostu błędami, ale nigdy nie powie, że błędem jest twoje życie. Taki jest właśnie Bóg. Ten sam, który pyta Piotra: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?” (Mt 14,31). Po czym wsiada do łodzi, by uspokoić sytuację – wicher powodujący fale zamienić w łagodny wiatr. Dopiero uspokojenie fal, a nie wcześniejsze „atrakcje” z chodzeniem po wodzie, staje się prawdziwym dowodem Jego boskości: „Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: Prawdziwie jesteś Synem Bożym” (Mt 14,33).
Dzisiejsza opowieść jest dla nas zapewnieniem o tym, że choćby nasze życie przypominało miotaną falami łódź, jest zawsze Ktoś, komu możemy bezgranicznie zaufać. Nie żądajmy od Niego dowodów na to, że jest. On ich nam nie poskąpi, ale my szybko o nich zapomnimy – wystarczy kolejny problem, kolejny wiatr. Nie bójmy się Go. Nie uważajmy Go za zagrożenie dla naszej wolności, lecz zaprośmy Go do łodzi naszego życia, by uwierzyć – i w wierze tej wytrwać – że On jest naprawdę Synem Bożym.
Próbowałem zrozumieć ten fragment Ewangelii, spływając kajakiem rzeką Łebą. Spokój, cisza, piękna przyroda, dużo ptaków i owadów, a wśród nich nartniki, które umieją chodzić po wodzie. Zacząłem szukać informacji na ich temat. Niewiele waży taki nartnik, więc jego tajemnicą jest mała masa oraz mikroskopijne włoski na odnóżach pozwalające gromadzić pęcherzyki powietrza, które pomagają mu utrzymać się na wodzie dzięki powierzchniowemu jej napięciu. Tym razem Pan przyszedł do mnie przez nartnika. A w jaki sposób przychodzi do ciebie?
Prawdopodobnie Pan już wiele razy pojawił się w naszym życiu, ale nie poznaliśmy Go, bo przyszedł w zbyt zwyczajny sposób. Ubzduraliśmy sobie, że Bóg musi pojawiać się z fajerwerkami, wielkim hałasem wokół siebie, z fanfarami zwiastującymi Jego nadejście... Tymczasem Pan tak wiele razy przyszedł niezauważony w ciszy, w szmerze codzienności. Tylko wiara daje narzędzia do tego, by rozpoznać Pana przychodzącego w lekkim powiewie wiatru, czyli w sytuacjach na pozór zwyczajnych, które nie zwiastują cudownej Obecności. Pan lubi szarość dnia, cichość, spokój, utajenie... i nartniki. On już przyszedł wiele razy do twojego życia, więc proś Go o to, by objawił ci, kiedy to się stało, kiedy przegapiłeś Jego Obecność.
Skomentuj artykuł