Kościół nie jest organizacją - Łk 8, 1-3

(fot. Tilemahos Efthimiadis / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)
Mieczysław Łusiak SJ

Jezus wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym.

A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia.

Komentarz do Ewangelii:

DEON.PL POLECA

Od początku Jezus tworzył wspólnotę mężczyzn i kobiet. Nie rodzinę i nie organizację czy stowarzyszenie, ale wspólnotę. Tych ludzi nie łączyła krew, ani przynależność. Ich łączył On - Jezus. To jest pierwowzór Kościoła. Byłby w błędzie ktoś, kto sądziłby, że życie Kościoła opiera się głównie na przepisach i innych prawnych uregulowaniach. Albo tylko na długiej tradycji.

Kościół opiera się przede wszystkim na osobistej więzi z Jezusem poszczególnych jego członków. Wszystko inne jest dodatkiem i dopełnieniem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Kościół nie jest organizacją - Łk 8, 1-3
Komentarze (4)
19 września 2014, 18:43
KOśćiół jest organizacją, tylko my mamy błędne przeświadczeine, zęorganizacja to coś martwego, złego, itd. Organizacja to żywa relacja między ludźmi. Trzeba tak konstruowaćorganizacje. Jedno i drugie .PO co tworzyćbłędne alternatywy
M
maria.sopot
19 września 2014, 09:56
Czy Jezus dopuszcza do siebie tylko te kobiety, z których wypędził złego ducha i uwolnił od słabości? Czy tego warunku/ i dlaczego?/  nie stosuje do Dwunastu wybranych mężczyzn?
M
Marcin
19 września 2014, 12:40
To nie do końca tak. Te kobiety spotkały Jezusa, zostały przez Niego dotknięte. Takie spotkanie z Bogiem Miłosiernym pośród naszej słabości i mierności zawsze odmienia całe życie człowieka, sprawia, że ten chce iść za Bogiem. I dlatego - jak sądzę - one szły.  Inne też szły, ale trochę później, kiedy o Jezusie zrobiło się głośniej, gdy więcej osób Go spotkało.  Apostołów oraz wspomniane tutaj niewiasty (co więcej: wszystkich wierzących w Jezusa Chrystusa, obojga płci!) da się, mówiąc brzydko, sprowadzić do wspólnego mianownika, którym jest spotkanie i osobista relacja z Nim. Z tego bierze się cała reszta. Krótko mówiąc: Jezus dopuszcza do siebie wszystkich zainteresowanych! O ile oczywiście chcą się oni z Nim autentycznie spotkać. Sam przecież powiedział: „przyjdźcie do Mnie wszyscy, który utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię".  Warunkiem jest zatem nie uwolnienie nas przez Jezusa z naszych słabości, lecz nasza odpowiedź na Jego zaproszenie do spotkania z Nim. To pierwsze (uwolnienie, uzdrowienie, etc.) jest owocem, następstwem drugiego wspomnianego zdarzenia (spotkania).  Tak przynajmniej ja to rozumiem. Jeśli się mylę, to niech mnie ktoś poprawi.
M
maria.sopot
19 września 2014, 16:22
Dziękuję. W gruncie rzeczy myślę podobnie, ale uderzyła mnie konkretność i dosłowność tego Tekstu