Nie prowokujmy Boga! - Łk 9, 51-56

(fot. AleGranholm / Foter / CC BY)
Mieczysław Łusiak SJ

Gdy dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców.

Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy.

Widząc to uczniowie Jakub i Jan rzekli: "Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?" Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka.

Komentarz do Ewangelii:

DEON.PL POLECA

Uczniowie prowokowali Jezusa do gniewu, wyrażonego ukaraniem złych ludzi. Dziś też Bóg jest tak prowokowany. Na przykład wtedy, gdy mówimy: "Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy".

Chętnie tak prowokujemy Boga, gdy chodzi o kogoś innego. Kiedy sami coś przeskrobiemy, wówczas szybko wzmagamy naszą pobożność, w nadziei, że Bóg przestanie się gniewać. Tymczasem On z gniewem nie ma nic wspólnego.

Karanie człowieka za czynione zło jest ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby Bogu do głowy.

Nie prowokujmy Boga do gniewu, bo On się - na szczęście - nie da sprowokować.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie prowokujmy Boga! - Łk 9, 51-56
Komentarze (99)
T
tom
3 października 2014, 11:40
w Dzienniczku siostry Fustyny Jezus na pytanie Fustyny dlaczego nic nie robi ze złem na świecie odpowiedział, że na ukaranie kogoś ma całą wieczność a na zbawienie tylko krótką chwilę jego życia.
M
Magdalena
1 października 2014, 10:52
…Jeśli się kogoś kocha, to nie chce się przysparzać mu powodów do gniewu ani smutku… jeśli się kogoś kocha,  to się go nie krzywdzi,… jeśli się kogoś kocha, to chce się, aby był szczęśliwy,… jeśli się kogoś kocha, to chce się aby odwzajemniał naszą miłość... Ale kochać Boga i drugiego człowieka jest zdolny jedynie człowiek wolny, wolny od zniewoleń grzechami, czyli ten,  kto się nie boi kary, bo ma serce czyste …
F
faustynka
30 września 2014, 12:20
>Tymczasem On z gniewem nie ma nic wspólnego.< To dlaczego Jezus podając św.Faustynie formę koronki do  Miłosierdzia Bożego powiedział: "Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu mojego".
KP
ku przestrodze
30 września 2014, 12:47
"Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta".  (Rz.1)
P
poinformowany
30 września 2014, 10:47
Nie prowokujmy Boga do gniewu, bo On się - na szczęście - nie da sprowokować. Wiadomo - kryzys paliwowy, piekło na skraju upadłości, trzeba przymknąć oko.
:
:)(:
30 września 2014, 10:30
Karanie człowieka za czynione zło jest ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby Bogu do głowy - to zdanie masakra
S
semantyk
30 września 2014, 10:55
I jak tu nie wierzyć "hejterskim" wpisom o dysydenckich jezuitach? Przecież to zdanie PRZECZY GŁÓWNYM PRAWDOM WIARY. 2. Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza a za złe karze.
J
jack
30 września 2014, 11:55
[url]http://www.katolik.pl/23689,416.druk?s=1[/url] "Sprawiedliwości Bożej doświadczymy na Sądzie Ostatecznym, natomiast miłosierdzia Bożego doświadczamy już teraz. Jednym z jego przejawów jest to, że Bóg daje człowiekowi czas na nawrócenie. Nie jesteśmy karani za grzech od razu, ale Bóg czeka, aż zmienimy swój sposób życia, abyśmy mogli znaleźć Boże przebaczenie i osiągnąć zbawienie. Jest to czas dla nas, abyśmy usunęli grzech z naszego życia. Bóg jest miłosierny, więc przebacza tym, którzy żałują i chcą się poprawić. Inaczej niż ludzie, którzy najchętniej ukaraliby jak najszybciej każde wykroczenie, Pan Bóg daje czas na poprawę, bo nie zależy Mu na śmierci człowieka, ale na przemianie jego życia." [url]http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/pk200930-kara.html#[/url] "Chciałoby się rzec, że zsyłanie na ludzkość klęsk doczesnych w celu ukarania grzeszników nie jest w stylu naszego Boga. On bowiem jest miłością (por. 1 J 4, 8). W moim przekonaniu doszukiwanie się kary Bożej w wydarzeniach życia doczesnego jest zwyczajnym nadużyciem, wyrazem pychy, pozostającej z dala od ewangelicznej drogi miłości i wyniosłości w duchu faryzeusza modlącego się „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie” (Łk 18,11). Sąd nad światem dokonał się przecież z wysokości krzyża Pana (por. J 12, 32)." (Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie) Stąd rzeczywiście, można wysnuć wniosek, że obecnie "karanie człowieka za czynione zło jest ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby Bogu do głowy". Poczekajmy może na naszą karę na sąd ostateczny i miejmy nadzieję, że Bóg będzie miał dla nas również miłosierdzie, a nie wyłącznie sprawiedliwość, jakby chcieli niektórzy Starotestamentalni.
S
semantyk
30 września 2014, 12:10
>Nie jesteśmy karani za grzech od razu, ale Bóg czeka, aż zmienimy swój sposób życia, abyśmy mogli znaleźć Boże przebaczenie i osiągnąć zbawienie.< To wspaniale, że Bóg czeka z wymierzeniem kary, ale twój wpis potwierdza tylko, że jednak jesteśmy karani.
A
anonim
30 września 2014, 13:13
Nieprawda. Przecież nawet w cytacie który przytaczasz jest to jasno i wyraźnie napisane. Tyle że to olałeś jako niepasujące Tobie, a wyrwałeś z całego zdanie jedynie jego początek. Bóg czeka aż zmienimy swój sposób życia, abyśmy mogli znaleźć Boże przebaczenie i osiągnąć zbawienie, a nie po to aby nam przylać z nienacka jak kijem baseballowym na sam koniec, nawet gdy się nawrócimy i zmienimy sposób życia.
S
semantyk
30 września 2014, 14:53
Poczekajmy może na naszą karę na sąd ostateczny i miejmy nadzieję, że Bóg będzie miał dla nas również miłosierdzie, a nie wyłącznie sprawiedliwość, jakby chcieli niektórzy Starotestamentalni. Muszę cię zmartwić, że Nowotestamentalni też całkiem sporo piszą o Bożym gniewie. Nawet apostołka miłosierdzia Bożego, sw.Faustyna zapisała takie słowa:  Postanowiony jest dzień sprawiedliwości, dzień gniewu Bożego, drżą przed nim aniołowie. Matka Boża skierowała do niej taki apel: " ja dałam Zba­wiciela światu, a ty masz mówić światu o Jego wielkim miłosierdziu i przygotować świat na powtórne przyjście Jego, który przyj­dzie nie jako miłosierny Zbawiciel, ale jako Sędzia sprawiedliwy. O, on dzień jest straszny. 
J
jack
30 września 2014, 15:16
Przyzywanie gniewu Boga, albo strach przed gniewem Boga, którego On tu na razie wcale nie okazuje, zamiast szukania jego miłosierdzia, to raczej kiepski pomysł na zbawienie. Czy dlatego mam być dobry dla innych, że Bóg kiedyś mnie ukarze, jeśli nie będę? Mam się go bać? Czuję wobec Niego lęk i szacunek, ale nie strach. Bardziej obawiam się swoich głupich wyborów, niż Boga, no bo kto mi pomoże w walce z samym sobą, jak nie On? A jeśli miałbym czuć przed nim strach, to jak Go prosić o pomoc? W tym, co napisałeś wyżej, źle postawiłeś akcenty, ważne jest "masz mówić światu o Jego wielkim miłosierdziu", bo to jest tu i teraz, a nie to, że kiedyś nadejdzie taki dzień, który będzie straszny. Poza tym nic to nie zmienia w odniesieniu do tego, co już zostało powiedziane: Bóg może okazać w ten dzień gniew wobec tych, którzy zniszczyli Jego dzieło w samych sobie. Pytanie, czy będą oni na tyle "osobami" (w sensie słów JP2), by byli zdolni to zrozumieć. Mam jednak nadzieję, że nawróci się jak najwięcej ludzi. Oby wszyscy.
J
jack
30 września 2014, 15:24
To jest taka śmieszna sprawa z tym zdaniem: "Bóg Cię ukarze". Bo jeśli ukarze mnie, to czy tak samo nie ukarze i Ciebie? Czy naprawdę czujesz się lepszy od celnika? Złodzieja? Prostytutki? Jeśli czujesz się lepszy, to dlaczego miałby nie ukarać Ciebie tak samo, jak mnie? A jeśli nie czujesz się lepszy, to czemu przyzywasz kary z rąk Boga wobec kogoś innego? Czy takie przyzywanie gniewu Boga to nie wyraz faryzeizmu? Czy zamiast przeklinać kogoś tymi słowami ("Bóg Cię ukarze"), nie lepiej się za niego modlić?
:
:):(
30 września 2014, 15:51
"Karanie człowieka za czynione zło jest ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby Bogu do głowy" A gdzie w tym zdaniu jest napisane, że Bóg karze człowieka za jego życia??
J
jack
30 września 2014, 17:22
Bo ja wiem? Czynione to tryb niedokonany? ;)
A
anonim
30 września 2014, 17:24
Ależ ja się wcale nie martwię, wręcz przeciwnie, ja się cieszę, to Ty musisz być zmartwiony i ciężko przerażony skoro masz takie wyobrażenia o Bogu. I muszę Cię pocieszyć, że wszędzie tam gdzie jest mowa o sprawiedliwym Sędzim i dniu sądu, jest również mowa i o tym, że najpierw Bóg przyjdzie jako Sędzia miłosierny, i sądowi sprawiedliwemu podlegać będą jedynie ci, którzy odrzucą Boże miłosierdzie. Nawet przy tym cytacie który podajesz: "Postanowiony jest dzień sprawiedliwości, dzień gniewu Bożego, drżą przed nim aniołowie" już! w! następnym! zdaniu jest: "Mów duszom o tym wielkim miłosierdziu, póki czas zmiłowania; jeżeli ty teraz milczysz, będziesz odpowiadać w on dzień straszny za wielką liczbę dusz." Nie masz żadnych oporów ukrywać to zdanie? Nie obawiasz się odpowiedzialności w on dzień straszny za wielką liczbę dusz? Jak sama podajesz w w/w cytacie, najpierw Jezus przyjdzie jako miłosierny Zbawiciel, a dopiero potem jako Sędzia sprawiedliwy.
J
jack
30 września 2014, 17:25
I czy nie chciałeś raczej napisać: "A gdzie w tym zdaniu jest napisane, że Bóg nie karze człowieka za jego życia??"? Bo jeśli nie chciałeś i napisałeś poprawnie, to nasze poglądy są być może nieodległe :)
:
:):(
30 września 2014, 19:19
:)
30 września 2014, 10:08
Współczesny kryzys ojcostwa i ewidentne redefiniowanie tego pojęcia przekłada sie wprost na postrzeganie Boga Ojca. Bo zdecydowana wiekszosc katolików wierzy w wyobrażonego przez siebie Boga Ojca a wyobrażenie wynika doświadczeń z własnym ojcem, ew. wlasnego ojcostwa lub postrzegania ojcostwa swoich dzieci. Stąd też powszechny sprzeciw wobec pojecia "gniew Boga", wziety ewidentnie z obecnego spojrzenie na "bezstresowe" wychowania dzieci.  Na całe szczęście Boga Ojca nie da sie zamknąć w tych naszych ułomnych wyobrażeniach.
J
jack
30 września 2014, 10:16
Możliwe. Ale czy Ojciec karze dziecko, które się poparzyło?
Jadwiga Krywult
30 września 2014, 10:19
Sęk w tym, że wg licznych katolików gniew Boga to żądza zemsty. Na tym polega Twój gniew ojca ?
A
anonim
30 września 2014, 10:21
Zgodnie z tym co napisałeś, musiałeś mieć ojca który Cię ciągle prał. I ani Ty go nie kochałeś ani on Ciebie nie kochał, a Wasze relacje oparte były na terrorze i strachu. Byłeś mu posłuszny jedynie wtedy gdy patrzył i jedynie dlatego aby Cię nie sprał za nieposłuszeństwo. Stąd Twoje niewzruszony sprzeciw wobec mówienia o Bogu jako nie znęcającym się nad rodziną kochającym Ojcu, wzięty ewidentnie z doświadczeń patologicznych rodzin. Na całe szczęście nie ma to nic wspólnego z Bogiem jako Ojcem.
30 września 2014, 10:22
"Ale czy Ojciec karze dziecko, które się poparzyło?" Współczesny ojciec przytuli, podmucha na oparzenie. 40-lat temu dziecko dostało by pewnie lanie za to że sie poparzyło, 60-70 lat temu też było by pewnie lanie, choc wtedy mało który ojciec w ogóle przejmował sie tak drobnymi problemami swoich dzieci jak poparzenia.
30 września 2014, 10:23
Stąd bzdurą jest większość poniższych wypowiedzi, których autorzy ni stąd, ni zowąd od przysłowia "Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy" z marszu przeszli do wnioskowania o gniewie Boga. Widocznie sprawiedliwość kojarzy się wielu z gniewem i to tylko po ludzku pojętym. To samo dotyczy komentowanego tekstu.  ""Karanie człowieka za czynione zło jest ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby Bogu do głowy."" Z pełnym przekonaniem, że najczęściej to człowiek karze samego siebie, wystrzegałabym się umniejszania boskiego przymiotu sprawiedliwoście Jemu samemu właściwego, a już zwłaszcza stwierdzania, co Panu Bogu do głowy przychodzi, a co nie. Tego JAKBY nie wiemy. Ale częśto myślimy tak, jakby było to tylko "jakby".
J
jack
30 września 2014, 10:25
Dokładnie. Niektórzy chrześcijanie uparcie wierzą, że Bóg może zesłać na czlowieka zło, dlatego, że człowiek jest zły. Nie mam pojęcia, jak Bóg, który kocha każdego człowieka i chce jego nawrócenia, miałby na niego zsyłać zło i jaki miałoby to mieć efekt - że ten człowiek będzie jeszcze gorszy? Mówię oczywiście o tym, co złe moralnie, co prowadzi do upadku, upodlenia człowieka, a nie o zgubieniu 100 złotych.
30 września 2014, 10:31
Powaznie, moj ojciec mnie ciagle prał i terroryzowal? Skad to możesz wiedzieć? Bo, to ze błednie wnioskujesz z pisanego tekstu, to już przeciez dawno ustaliliśmy.
30 września 2014, 10:32
Pojęcie gniewu jako zemsty to kolejne budowanie sobie wizerunku Boga na swoje podobieństwo.
J
jack
30 września 2014, 10:33
No, nie wiem co Ci odpowiedzieć. Twoje opinie nie znajdują potwierdzenia choćby w literaturze. Pamietasz Urszulę Kochanowską? Dlaczego sądzisz, że 70 lat temu ojciec nie dbał o cierpienie swoich dzieci? Poza tym obawiam się, że Twoja wizja rodzicielstwa jest dość smutna. Kochający rodzice stosują i stosowali "karę" wobec dziecka wtedy i tylko wtedy, gdy może ona uchronić dziecko przed krzywdą w przyszłości. Ale co to za "kara"? Kara ma na celu wyrównanie krzywd, to pojęcie ze sprawiedliwości. Czy którykolwiek rodzic chce, by jego dziecko cierpiało w imię sprawiedliwości, w imię wyrównania rachunku krzywd?
J
jack
30 września 2014, 10:40
Mi również wydaje się podobnie, jak anonimowi. Serio, 40 lat temu kochający rodzic nie bił dziecka za to, że włożyło palec między drzwi, chociaż dorośli ostrzegali. Zamiast tego dziecko dostawało cukierka, buzi i plasterek. Wcześniejsze opowiadania rodziców o dziadkach również nie brzmią tak strasznie, jak Ty to malujesz. Nie to, ze klaps się nie zdarzał, ale ten klaps miał cel i znaczenie, które dziecko znało. Klaps za poparzenie jest bez sensu. Wracając, czym miałby być klaps od Boga, gdy człowiek zgrzeszy? Czy my nie cierpimy, gdy zgrzeszymy? Poza tym, czy ewentualne trudności, które spotykają nas w życiu (nie zło, nie pomsta, lecz trudności), jeśli ufamy Bogu - to czy możemy je interpretować jako "karę"? Czy kochający rodzic odrabia zadania za swoje dzieci?
A
anonim
30 września 2014, 10:45
Nie mam pojęcia o tym jaki był Twój ojcieć. I nie zamierzałem twierdzić, że napewno musiał Cię bić. Pozwoliłem sobie jedynie na dokładnie to samo co Ty zrobiłeś, tzn. na podstawie tego co kto pisze postawić diagnozę co do tego jakiego miał ojca. ps Nie przypominam sobie jednak abyśmy kiedykolwiek ustalili że ja błędnie wnioskuję z pisanego tekstu. Więc twierdzę, że z pełną świadomością napisałeś nieprawdę, a więc po prostu skłamałeś. I to jedynie po to aby mi dokopać. A więc zrobiłeś dokładnie to o czym mowi przykazanie: dałeś fałszywe świadectwo przeciw bliźniemu swemu.
J
jack
30 września 2014, 10:47
Czym jest w takim razie dla Ciebie "gniew"? Jaki ma związek z "karą"? Czym jest "kara"? Może spieramy się o znaczenie słów?
30 września 2014, 10:49
70-lat temu - porównaj drobnostka, jaką było np oparzenie dziecka w stosunku do sytuacji zabitych czy zaginionych dzieci. Ale pomijajac kontekst historyczny, poczytaj sobie podręczniki wychowania z lat 40 czy 50. Zobaczysz róznicę. Naprawdę ojciec nie piescił sie nad swoim dzieckiem. Czy to była smutna rzeczywistośc. Oczywiscie ze nie. Raczej obecnie jest smutno, bo juz widac owoce wspólczenych modeli ojcostwa, a to sa tak naprawde pierwsze, jeszcze niedojrzłe owoce.  "Kochający rodzice stosują i stosowali "karę" wobec dziecka wtedy i tylko wtedy, gdy może ona uchronić dziecko przed krzywdą w przyszłości. " Oczywisce ze nie. To jest współczesna nowomowa. "Ale co to za "kara"? Kara ma na celu wyrównanie krzywd, to pojęcie ze sprawiedliwości." Dokładnie - brak kar, chocby tylko symbolicznych, daje w efekcie zatracenie pojęcia sprawiedliwości.  I rodzi jakże obecne dziś pojęcie bezkarności.
30 września 2014, 10:56
"Zamiast tego dziecko dostawało cukierka, buzi i plasterek." 40-lat temu? Od swego ojca? Śmiem wątpić. "Nie to, ze klaps się nie zdarzał, ale ten klaps miał cel i znaczenie, które dziecko znało." 40-lat tamu nie było pojęcia klaps. Było pojęcie pasa i pochodnych narzędzi "tortut". I całkiem spore lanie tylko za np. dwojkę, czy nieodrobione lekcje.  Zresztą w szkole też stosowano cały katalog prostych kar cielesnych. Co do lat wczesniejszych, wiem, ze było jeszcze surowiej. Ale nie ze wzgledu na kary, ale na inny sposób relacji rodzice - dzieci.
J
jack
30 września 2014, 10:57
Podręczniki - podręcznikami, nawet obecnie w nich pełno głupot. Zresztą, zgaduję,po sposobie w jaki to napisałeś, że nie czytałeś żadnego starego podręcznika wychowania. To, czy "ojciec pieścił się nad swoim dzieckiem", czy nie, zależało od ojca. Pamiętam wiele postaci ojców z literatury, zupełnie przypominali tych współczesnych. Podsumuję: Ty jako najwyższą wartość postrzegasz posłuszeństwo i sprawiedliwość. Brak posłuszeństwa w Twoim ujęciu musi powodować konsekwencje w imię sprawiedliwości. Wydaje mi się, że się mylisz. Najwyższą wartością jest miłość. Bóg umarł na krzyżu, nie wyrównał rachunku krzywd popełnionych przez jego dzieci, tylko je spłacił - jako Ojciec.
30 września 2014, 11:06
Miłośc to jest posłuszeństwo i sprawiedliwosć.
J
jack
30 września 2014, 11:19
Czy naprawdę uważasz, że kara cielesna jest najlepszą i jedyną formą ukierunkowania sposobu wychowania, sposobu kształtowania charakteru? Twaina nie czytałeś? Dawniej chłopcy (dziewczynek nie karało się zwykle "laniem", poza wyjątkowymi przypadkami) mieli równe poważanie dla kary cielesnej, co obecnie dla krzyku rodziców. Prawdziwe fizyczne krzywdzenie dziecka, zdarzało się równie rzadko, co obecnie i podobnie, jak obecnie, było wyrazem bestialstwa któregoś z rodziców, jakiejś patologii.
M
Magdalena
30 września 2014, 11:20
Pan Bóg nie jest autorem zła, ale dopuszcza zło jako skutek naszego postepowania …Człowiek ma wolna wolę, a skoro podejmuje takie wybory…
J
jack
30 września 2014, 11:21
Zatem, jeśli Twoje dziecko zabije kogoś, powinieneś wydać je na karę śmierci. Więzienie nie wyrównuje krzywdy morderstwa. Czy naprawdę nie rozumiesz, że kochający rodzic będzie wolał sam umrzeć, niż dopuścić do śmierci swojego dziecka? To wbrew sprawiedliwości. Miłość to nie tylko sprawiedliwość i posłuszeństwo. To także poświęcenie.
J
jack
30 września 2014, 11:30
Dokładnie, tak samo wierzę.
S
semantyk
30 września 2014, 11:35
Widzę, że Kinga ma problemy z konotacją słów "kara" i "zemsta". Albo świadomie i pokrętnie zastępuje jeden wyraz drugim.
J
jack
30 września 2014, 11:37
I miłosierdzie - wybaczenie. A także zaufanie. Również szacunek - stąd wolna wola, albo szacunek z wolnej woli? Bóg sam nadaje nam wartość, której później sam strzeże. Zdaje się, że więcej rozumiem, ta dyskusja mimo wszystko nie jest na próżno. I jeszcze wiele innych rzeczy, które zbyt powoli przychodzą mi do głowy.
J
jack
30 września 2014, 11:45
Acha - żeby było jasne, wcale nie jestem zwolennikiem totalnego zakazu "klapsów". Nie o to chodzi. Wychowanie dziecka powinno mieć na celu jego dobro, powinno ukształtować jego charakter tak, by wyrobić w nim odpowiedzialność za swoje czyny. "Kara" cielesna nie jest najlepszym środkiem, a nadużywana powoduje zobojętnienie. Ale niekiedy może być absolutnie konieczna i tego nie neguję. Nie o tym jednak rozmawiamy. Rozmawiamy zdaje się o tym, czym jest "kara" i jaki jest jej sens w odniesieniu do relacji Bóg - człowiek. Wciąż Tomaszu nie udowodniłeś, że człowiek nie karze się sam, swoim złym wyborem, a gniew Boga jest nie tyle spowodowany nieposłuszeństwem, co niszczeniem jego ukochanego dziecka. Nieposłuszeństwo to sprzeciw wobec prawa, wobec zasad. Zniszczenie to utrata. To pierwsze można znieść, tego drugiego znieść bez wielkiego bólu się nie da, stąd gniew. Stąd też reakcja ojca na powrót syna marnotrawnego, której nie można wytłumaczyć "sprawiedliwością" ani "posłuszeństwem".
M
Magdalena
30 września 2014, 12:28
…”wyrównaniem rachunku” za śmierć jest życie, za nienawiść – miłość… Jeśli przykładowo czyjś syn okaże się zbrodniarzem, Bóg nie przestanie go kochać, ale dopuści cierpienie i będzie cierpieć razem z nim, lecz nie usunie cierpienia…cierpienie ma nawracać, uczyć, ćwiczyć w miłości,… ma odkupić grzech…My postępujmy podobnie…kochajmy i nie usuwajmy cierpienia za wszelką cenę…bo stawką jest bogate życie, a nie „zaliczenie” życia… bez cierpienia…
30 września 2014, 13:00
"Zatem, jeśli Twoje dziecko zabije kogoś, powinieneś wydać je na karę śmierci." I tak i nie. Zależy od faktu, czy wierzę w Zmartwychwstanie. Bo od tego zalezy, czy wierzę, iz sprawiedliwa kara śmierci za morderstwo dokonane przez moje dziecko została już spełniona. Zawsze karą za smierć jest śmierć. Pozostaje jedynie pytanie, kto karę poniesie.
A
anonim
30 września 2014, 13:04
To co piszesz nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Nawet w protestanckim wydaniu. Bóg nie dopuszcza cierpienia "dlatego że czyjś syn okazał się zbroniarzem" lecz wtedy gdy niedopuszczenie do cierpienia skutkowałoby jakimś złem, a dopuszczenie cierpienia umożliwi zaistnienie jakiegoś dobra. To nie jest tak że "cierpienie ma nawracać" po to aby uczyć, ćwiczyć w miłości czy aby odkupić grzech - cierpienie potrafi również ćwiczyć w nienawiści, a grzech już dawno został odkupiony przez Jezusa. Masz rację o tyle, że nie należy dążyć do usuwania cierpienia za wszelką cenę. Ale dosłownie do niczego nie należy dążyć za wszelką cenę. Natomiast jak najbardziej mamy prawo do tego aby dążyć do uniknięcia czy usunięcia cierpienia jeśli jest to mozliwe godziwymi metodami.
J
jack
30 września 2014, 14:20
Ok. Czy wg Ciebie sprawiedliwość polega na tym, by "karę" za kogoś ponosił Sędzia? Czy to raczej nie jest inne oblicze miłości, niż sprawiedliwość i nie o "karę" tu chodzi, lecz o coś znacznie więcej?
M
Magdalena
30 września 2014, 15:03
…cierpienie prowadzi do nienawiści wtedy, gdy Jezusa nie ma … …ofiara zbawcza Jezusa Chrystusa jest obecna w każdej Eucharystii … …jeśli tymi godziwymi metodami, jak piszesz, jest życie zgodne z wolą Bożą, to oczywiście pełna zgoda.
M
Magdalena
30 września 2014, 15:06
Tak, ...tam, gdzie jest Pan Bóg karą za grzech jest cierpienie fizyczne i duchowe będące skutkiem grzechu… cierpienie duchowe jest takie, jakie dopuści Pan Bóg, a cierpienie fizyczne jest takie, jak stanowi ziemskie prawo…Tam, gdzie nie ma Boga, rachunkiem za śmierć jest śmierć duchowa oraz to, co stanowi ziemskie prawo …Pan Jezus odkupując nasze grzechy na krzyżu dał nam obietnicę zbawienia, abyśmy, jeśli w Niego uwierzymy i pójdziemy za Nim, mieli życie wieczne. Jednak wiara w Jezusa Zbawiciela nie zwalnia nas z konsekwencji popełnionych grzechów…
J
jack
30 września 2014, 17:50
Zatem, semantyku, podaj swoje definicje i wskaż precyzyjną różnicę między karą i zemstą. SJP: kara - "środek wychowawczy stosowany wobec osoby, która zrobiła coś złego". SJP: zemsta - "odwet za doznaną krzywdę". SJP: odwet - "odwzajemnienie złem za zło". Zatem, albo kara wyklucza to, że czynisz karanemu zło (zatem pogłaszcz karanego), albo kara to forma zemsty. Czyli to nie Kinga ma problemy, tylko Ty :)
J
jack
30 września 2014, 18:01
Zresztą Pismo wypowiada się w ten sam sposób, stawiając znak równości między słowem "kara" i "pomsta" ("zemsta"): "Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie!" "Nie będziesz szukał pomsty, nie będziesz żywił urazy do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego. Ja jestem Pan!", a gdzie indziej: "Moja jest odpłata i kara" (- czy, chociaż sens tego wersu wydaje się inny, to czy Bóg rzeczywiście nie wziął na Siebie kary?) "Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście [Bożej]! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta. Ja wymierzę zapłatę - mówi Pan - ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód - nakarm go. Jeżeli pragnie - napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!" Ten drugi cytat jest zresztą przeciekawy i wart głębszej analizy.
A
anonim
30 września 2014, 18:22
Fakt, ten drugi cytat niesie głęboką treść. Ale niestety niezbyt jasną i często mętnie tłumaczoną.
30 września 2014, 22:44
Gdybym miała dziecko, a moje dziecko dorosłoby i popełniłoby bardzo ciężkie przestępstwo, (proszę, nie mieszajmy kombinacjami typu "a gdyby dziecko miało rok"), na pewno chciałabym je chronić tak, jak każdy rodzic chce chronić swoje dziecko. Mowa oczywiście o rodzicach, którzy dzieci swoje kochają, a nie tępią, katują itd. , czyli o normalnych rodzicach. I stwierdzam, że na pewno nikt z rodziców nie jest sam z siebie w stanie skazać swojego dziecka na jakąkolwiek karę. Stąd moje pytanie - do czego zmierzasz?
30 września 2014, 22:47
Mam na myśli kary na poziomie od chłosty, poprzez głodzenie, skalpowanie, zamykanie w dybach po ciężkie biczowanie, przez tortury zadane na Wołyniu, aż po podtapianie, topienie, wieszanie lub po prostu zabijanie łopatą lub aborcję; lub eutanazję...
J
jack
1 października 2014, 05:35
Przeczytaj dyskusję. Do tego samego, co Ty. Bóg nie chce nas "karać" (w sensie: nie chce dla nas zła), podobnie jak rodzice nie chcą karać swoich dzieci. Karę wymierzamy sobie sami, złym postępowaniem i jego konsekwencjami. Jaka w tym wina Boga, że jest dobry?
1 października 2014, 07:00
"Czy wg Ciebie sprawiedliwość polega na tym, by "karę" za kogoś ponosił Sędzia?" Tyle tylko iż i poniósł i ponosi. Czy to jest sprawiedliwe? Po ludzku na pewno nie.
1 października 2014, 07:04
"Czy naprawdę uważasz, że kara cielesna jest najlepszą i jedyną formą ukierunkowania sposobu wychowania, sposobu kształtowania charakteru?" Nie najlepszą, ale oczywiscie dopuszczalną. I czasami konieczną. "Prawdziwe fizyczne krzywdzenie dziecka, zdarzało się równie rzadko, co obecnie i podobnie, jak obecnie, było wyrazem bestialstwa któregoś z rodziców, jakiejś patologii." To co kiedyś było normą, obecnie przez zniewiesciałych "tatusiów" zwane jest patologią. I nie chodzi o jakieś znęcanie sie, ale np. lanie pasem na tyłek.  Tak samo, jak uderzenei linijką po ręce przez nauczyciela jest obecnieo uwazane za odbieranie godnosci nietykalnemu uczniowi. Kiedyś było normą wychowawczą. A efekty widać....
1 października 2014, 07:08
"Nie mam pojęcia o tym jaki był Twój ojcieć." Przynajniej jeszcze wczoraj zył. Więc jest, a nie był. Ma na tyle wysoki autorytet wśród swoich dzieci, iż nigdy nie musiał używać w stosunku do nas siowych metod wychowawczych. Ale nie zawachalby sie ich użyć, gdyby była taka potrzeba. I ja dokładnie tak samo. Nigdy nie musiałem użyc argumentów siły fizycznej w stosunku do moich dzieci. Ale też nigdy nie miałem wątpliwosci, iż mógłbym to zrobić. A jak jest u Ciebie - anonimie?
J
jack
1 października 2014, 07:27
>>To co kiedyś było normą, obecnie przez zniewiesciałych "tatusiów" zwane jest patologią.<< Nie znam takich opinii, ani wyników badań, być może obracamy się w innych środowiskach. Dawniej dziecko w skrajnych sytuacjach dostawało pasem czy lejcami, obecnie dostaje klapsa. Nie sądzę, by wizje straszliwego lania w przeszłości, które malujesz, były prawdziwe. Tak, jak pisałem, nie znajduje to potwierdzenia na przykład w literaturze. Poza tym sens ciężkiego karania dzieci za błahe przewinienia jest wątpliwy, należy oczekiwać zobojętnienia, a następnie deprawacji dziecka na skutek zbyt częstej przemocy fizycznej.
J
jack
1 października 2014, 07:29
Zatem, miłość to nie tylko sprawiedliwość i posłuszeństwo, a to "karanie" z rąk naszego Pana nawet w Twojej powyższej wypowiedzi jest mocno wątpliwe. Coś mi za dużo tych "zatem" się wpisuje.
AC
Anna Cepeniuk
30 września 2014, 09:27
Po przeczytaniu tego komentarza i wpisów poniżej, przyszła mi na myśl świetna książka - "Psychiatra Boga"...... I nasuwa mi się jedno pytanie: Skąd wiecie co Bóg miał/ma na myśli?
V
veritas
30 września 2014, 09:32
Jedyną osobą która ogłasza, że wie co Bogu może przyjść do głowy jest o.Łusiak. Pozostali piszą tylko o tym co Bóg sam powiedział lub uczynił.
J
jack
30 września 2014, 09:36
A bo czytamy Jego Słowo? ;) A bo dał nam rozum i dzięki temu rozumowi wiemy, że nie może być zły, skoro dał nam zdolność do miłości i ukazał, że poświęcenie jest najwyższą wartością? Bo wewnętrznie czujemy, sumienie, także dane przez Niego, nam mówi, że czystość, wierność, zaufanie, uczciwość, pokora, radość to - mimo ogłupiającego wrzasku dookoła - wciąż są najważniejsze wartości dla każdego z nas, zwłaszcza wtedy, gdy widzimy je w innych ludziach?
30 września 2014, 08:40
"Karanie człowieka za czynione zło jest ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby Bogu do głowy." Pierwszy z brzegu przykład kar "tylko" za odrzucenie posłuszeństwa Ewangelii - 2 List do Tesaloniczan. Nie rozumiem tego współczesnego trendu do odrzucania kar za popełnione zło. Bo to wprost prowadzi do odrzucenia pojecia grzechu, nawrócenia i miłosierdzia.
K
klara
30 września 2014, 08:53
>Nie rozumiem tego współczesnego trendu do odrzucania kar za popełnione zło.< Bo ludziki uznały, że Pan Bóg też musi się zastosować do ich pomysłu o obowiązkowym bezstresowym wychowaniu. Wydaje im się, że paragrafy o "przemocy w rodzinie" obowiązują jako na ziemi tak i w niebie :)))
Jadwiga Krywult
30 września 2014, 08:56
Mężuś jest dobry dla żoneczki, bo: a) kocha ją i chce, żeby była zadowolona b) boi się, że w przeciwnym wypadku żonusia pójdzie w siną dal i nie będzie kto miał gotować obiadków i prać skarpetek c) boi się, że żonusia poderżnie mu gardło. W stosunkach międzyludzkich zgodne z rzeczywistością są wszystkie trzy odpowiedzi. Jeżeli testowany wybierze "a", to otoczenie wpadnie w zachwyt, jaki on mądry. Jeżeli wybierze "b", to otoczenie uzna, że jest realistą, a jeżeli "c", to stwierdzi, że coś z nim nie tak. Jeżeli w miejsce żony do testu wstawimy Boga, to z nieznanych przyczyn za najmądrzejszą/jedynie mądrą uchodzi odpowiedź "c". Dlaczego, Tomaszu ?
Jadwiga Krywult
30 września 2014, 08:57
W 2 Liście do Tesaloniczan chodzi o odpowiedź "b". To oczywista oczywistość, nieprawdaż, Tomaszu ? A większość myśli, że o "c".
V
veritas
30 września 2014, 09:19
Niestety Kingo -  Bóg sam wielokrotnie mówi o swoim gniewie i jego skutkach w postaci kar. I nie tylko mówi. Dlatego twoje małżeńskie analogie nie wytrzymują konfrontacji z Biblią.
J
jack
30 września 2014, 09:29
Się częściowo powtórzę, bo w tym temacie nic mądrego nie wymyślę: Czy człowiek nie potępia się niejako sam, "własnoręcznie"? Bóg daje to, co istnieje. Poza Nim, nie ma nic. Odrzucenie praw Boga to autopotępienie, skazanie się na piekło, dążenie do nicości, unicestwienia swojej osoby (w tym tonie wypowiadał się też o grzechu JP2). Może to autopotępienie budzi to, co nazywamy "gniewem" Boga, ale nie gniew jest przyczyną potępienia, lecz samopotępienie przyczyną gniewu. Każdego człowieka złości, gdy jego dzieło jest bezrozumnie niszczone, albo gdy jego dziecko działa przeciwko sobie, a przecież jesteśmy ukształtowani na wzór i podobieństwo.
J
jack
30 września 2014, 09:39
Może źle myślę, w takim przypadku chętnie się nawrócę. Ale proszę mi wytłumaczyć, na czym polega mój błąd, a nie tylko anonimowo oceniać moją wypowiedź na "nie", bo z tego żadnej nauki ani dla mnie, ani dla innych nie ma. Jeśli będzie rozsądne, dobrze uargumentowane wytłumaczenie, przyjmę każdą złą ocenę i się poprawię :)
A
anonim
30 września 2014, 09:47
Na szczęście, Bóg sam wielokrotnie mówi nie tylko o swoim gniewie i karach ale i o tym, że jest gotów człowiekowi wszystko wybaczyć i darować. I nie tylko mówi, że jest gotów ale nawet Syna Swojego jednorodzonego wydał na okrutną śmierć krzyżową aby ten grzeszny i niewierny człowiek mógł uniknąć kar a osiągnąć zbawienie. Dlatego Twoje szkalujące Boga wyobrażenia nie wytrzymują konfrontacji z Biblią.
J
jack
30 września 2014, 09:55
1. Czy ja przeczę temu, co nazywasz gniewem Boga? 2. Czy ja przeczę temu, że Bóg jest miłosierny? 3. Czym według Ciebie szkaluję Boga - jak w ogóle możesz tak pisać? "Kto by mu rzekł: >>Bezbożniku<<, podlega karze piekła ognistego" - w mojej interpretacji skazujesz się na tę karę sam, w Twojej - skazuje Cię na nią Bóg. W obu naszych interpretacjach ma miejsce gniew Boga, tylko że u Ciebie jest on spowodowany Twoim nieposłuszeństwem, a w mojej interpretacji - miłością Boga do Ciebie. W obu interpretacjach jest miejsce na miłosierdzie, przy czym Twoja wizja Boga przypomina strażnika więziennego, a moja - ojca.
J
jack
30 września 2014, 09:58
Czy ojciec gniewa się na dziecko, gdy wkłada rękę do ognia, dlatego, że go nie słucha? Oczywiście, posłuszeństwo wobec ojca jest istotne, ale czy daleko ważniejsze nie jest to, że dziecko się poparzy? Czy ta bezsensowna krzywda i ból dziecka nie budzi daleko większego gniewu, niż jego nieposłuszeństwo? To powiązane rzeczy, ale istotą nie jest posłuszeństwo, posłuszeństwo jest jedynie środkiem do celu.
A
anonim
30 września 2014, 10:06
"Karanie człowieka za czynione zło jest ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby Bogu do głowy." Pierwszy z brzegu przykład kar "tylko" za odrzucenie posłuszeństwa Ewangelii - 2 List do Tesaloniczan. --- Twoja odpowiedź ma się nijak do tego na co odpowiadasz, bo ten pierwszy z brzegu przykład kar w niczym nie zaprzecza temu, że jest to ostatnia rzecz jaka przyszłaby Bogu do głowy. W dodatku, nawet cytując Ewangelię pozwalasz sobie wyrwać z kontekstu to co Tobie pasuje do dowodzenia tego czego bezskutecznie usiłujesz udowadniać. W Liście powiedziano: "wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa". A więc mowa jest o wymierzaniu kary tym którzy Boga nie uznają, a to że nie są pusłuszni Ewangelii jest jedynie wtórne wobec nie uznawania Boga. Bowiem nie chodzi o niewolnicze posłuszeństwo nie uznających Boga lecz zastraszonych piekłem lecz o uznawanie Boga owocujące posłuszeństwem Ewangelii. Ten sam św. Paweł na którego się powołujesz nie raz o tym mówi, ale zobacz choćby list do Galatów 2,16: "A jednak przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia." Nie rozumiem tego współczesnego trendu do odrzucania kar za popełnione zło. Bo to wprost prowadzi do odrzucenia pojecia grzechu, nawrócenia i miłosierdzia. --- Nikt tu nie odrzuca kary za popełnione zło! Masz za złe Panu Bogu to że jest miłosierny i Jego sprawiedliwość jest miłosierna, a nie taka jak Ci się marzy, bezwzględna i niemiłosierna? Wg Ciebie miłosierdzie Boże prowadzi do odrzucenia pojęcia grzechu?
30 września 2014, 10:10
To wiem. Natomiast takie bezrefleksyjne przeniesienie modelu ojcostwa i wychowania dzieci na płaszczyznę wiary i religii pokazuje w sumie jak płytka jest taka wiara. 
A
anonim
30 września 2014, 10:11
Jeżeli nie jesteś TomaszL - a jestem przekonany, że nie jesteś - to coś Ci się pomyliło, bo nie komentowałem żadnej Twojej wypowiedzi więc nie bardzo wiem o co Ci chodzi. Przypisujesz mi poglądy TomaszaL, a przynajmniej w tym przypadku podzielam Twoje poglądy anie jego.
J
jack
30 września 2014, 10:15
Napisałeś wypowiedź ~anonim ~veritas 09:47:08 | 2014-09-30 którą odebrałem jako skierowaną do siebie, bo była pod moją. Przepraszam, mój błąd. Niemniej, ktoś uparcie nie zgadza się z wizją Boga jako kochającego Ojca.
Jadwiga Krywult
30 września 2014, 10:18
"Może to autopotępienie budzi to, co nazywamy "gniewem" Boga, ale nie gniew jest przyczyną potępienia, lecz samopotępienie przyczyną gniewu. Każdego człowieka złości, gdy jego dzieło jest bezrozumnie niszczone, albo gdy jego dziecko działa przeciwko sobie, a przecież jesteśmy ukształtowani na wzór i podobieństwo." Większość nie jest w stanie tego pojąć. A JPII jest dobry jedynie na pomniki.
30 września 2014, 10:23
"Niemniej, ktoś uparcie nie zgadza się z wizją Boga jako kochającego Ojca." Ja uparcie nie zgadzam się z jakąkolwiek wizją Boga. Szczególnie tę tworzoną na podobieństwo człowieka.
A
anonim
30 września 2014, 10:27
Z jakąkolwiek prócz Twojej własnej wizji, którą uparcie lansujesz...
J
jack
30 września 2014, 10:44
Każdy ma jakąś wizję kogoś. Ty widzisz swoją matkę inaczej, niż obcy ludzie. Twoja matka nie ma/ nie miała jednego oblicza. Boga także każdy z nas postrzega inaczej. Pewnie, gdy nasze organizmy przestaną nam narzucać swoje ograniczenia, będziemy w stanie zobaczyć wszystko znacznie lepiej. Jezus Chrystus sam mówił o Bogu, że jest Ojcem i to znacznie lepszym, niż ojcowie na ziemi. A kochający ojciec na ziemi dba o swoje dzieci - i będzie cierpiał za nie, jeśli inaczej się nie da. Podobnie jak, na wzór i podobieństwo - czy naprawdę trzeba kończyć?
30 września 2014, 11:05
Probleme jest antropomorfizacja Boga.
J
jack
30 września 2014, 11:27
"Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam." Ileż razy Jezus Chrystus używa słowa "Ojciec" - czy i On "antropomorfizuje Boga"?
30 września 2014, 12:56
Bóg uczynił człowieka na Swoje podobieństwo.  Natomiast człowiek usilnie stara uczynić Boga na swoje podobieństwo nadajac Mu swoje zmienne w czasie znaczenie pojecia gniew, kara, miłosierdzie itp. Zauważ, jak na przestrzeni wieków opisywano Boga. Czy te opisy były fałszywe? Dalej, przeciez gdzieś wyzej dyskutujemy nad ojcem, ale jest dokłądnie tak, iż kazdy majac wizję czy doswiadczenie ojca, jednoczesnie przeklada to na cechy Boga. Czy ktoś z nas sie myli, a moze wszyscy mamy jednak racje, bo Bóg wymyka sie ludzkiemu opisowi?
A
anonim
30 września 2014, 17:02
TomaszL, odpowiadasz na pytanie w charakterystyczny dlsa Ciebie sposób, tzn nie udzielając odpowiedzi, a pisząc to co Ci pasuje. To w końcu Jezus używając słowo Ojciec również antropomorfizował Boga? Ciekawe, że choć dotychczas z uporem trzymałeś się swojego rozumienia pojęcia gniew, kara, miłosierdzie, to teraz, przypierany do muru, nagle oznajmiasz, że pojęcia te mają znaczenie zmienne w czasie... Jeszcze dziś twierdziłeś, że to nie każdy łącznie z Tobą, ale tylko jedynie niektórzy mają własny obraz - ci którzy rzekomo swój obraz Boga biorą ze spojrzenia na "bezstresowe" wychowania dzieci. A teraz okazuje się że może wszyscy mamy rację?
J
jack
30 września 2014, 17:29
A może pośrednio chce stwierdzić, że poniekąd wszyscy mamy trochę racji i na tym poprzestańmy. Myślę, że szkoda, że nie możemy wspólnie pójść na piwo, bo dyskusja była tego warta. Dzięki i do następnego razu :)
A
anonim
30 września 2014, 18:19
Fajnie by było gdyby rzeczywiście tak chciał stwierdzić. Ale moje doświadczenie dyskusji z nim niestety nie nasuwa mi takich wniosków. A co do piwa, to przydałby się do niego jeszcze jakiś grill :-)
1 października 2014, 06:59
"A może pośrednio chce stwierdzić, że poniekąd wszyscy mamy trochę racji i na tym poprzestańmy." Nie. Chce pokazać, iz wizję Boga Ojca mamy przez pryzmat swojej wizji ojca. Skoro ojciec (nieważne zresztą czy faktycznie, czy tylko życzeniowo) nie karze, stąd formułowany wniosek, iż Bóg Ojciec nie karze. Skoro ojciec ma przytulac swoje dziecko, to Bóg Ojciec robi to samo. W przeszłosci było, iz skoro ojciec jest srogi, to i Bóg Ojciec jest srogi. Tyle tylko iż Bóg Ojciec na pewno nie spełni takiej zmiennej w czasie ludzkiej wizji.
J
jack
1 października 2014, 07:33
Tak, jak pisałem, srogi ojciec w przeszłości, to również tylko Twoja wizja. Rodzice i dawniej i obecnie byli różni. Zgaduję, że dziecko z rodziny rozbitej wg Ciebie będzie miało wizję Boga Ojca nieobecnego? Poza obrazem naszych własnych rodziców, lepszym, bardzo dobrym, lub gorszym, mamy obraz Boga Ojca, idealnego, takiego, o jakim mówił Jezus Chrystus. Nie sądzę, by w zależności od indywidualnych przeżyć każdego z nas, ten obraz podlegał większym zmianom. Wpływ na obraz Boga Ojca mógł mieć co najwyżej Kościół, a ten wpływ w przeszłości potęgowało zapewne użycie niezrozumiałej dla części wierzących łaciny.
30 września 2014, 08:39
Z jednej strony przyjmując pewne wezwanie do pokory zawarte w tym komentarzu , z drugiej strony proponuję udanie się z tym apelem przed figurę Matki Bożej Fatimskiej. Matka Boża to dopiero "wichrzycielka".
V
veritas
30 września 2014, 07:51
Karanie człowieka za czynione zło jest ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby Bogu do głowy. Jasne. Potop i zniszczenie Sodomy przydarzyły Mu się jak był jeszcze młody i porywczy.
Jadwiga Krywult
30 września 2014, 07:59
Jasne. Potop i zniszczenie Sodomy przydarzyły Mu się jak był jeszcze młody i porywczy. Dokładnie. Potem wziął kłopoty na siebie.
V
veritas
30 września 2014, 08:21
Szkoda, że Matka Boża nie zna się na teologii. Bo wciąż apeluje o nawrócenie i pokutę dla uśmierzenia gniewu Bożego i odwrócenia straszliwych kar wiszących nad światem. Trzeba Jej powiedzieć, że deonowi teologowie wiedzą lepiej niż Ona co Bogu może, a co nie może przyjść do głowy.
A
anonim
30 września 2014, 09:11
Potop i zniszczenie Sodomy były ostatnimi rzeczami jakie przyszłu Bogu do głowy.
A
anonim
30 września 2014, 09:17
Szkoda że nie tylko sam nie znasz się na teologii ale nawet nie jesteś w stanie czytać ze zrozumieniem. Nawet tego co sam piszesz nie rozumiesz. Straszliwe kary wiszące nad światem są ostatnimi rzeczami które przychodzą Bogu do głowy. Wiedząc o tym Matka Boża apeluje o nawrócenie i pokutę, bo wówczas te straszliwe kary wiszące nad światem nie dojdą do skutku.
J
jack
30 września 2014, 09:24
Takie przesłanie można usłyszeć w Medjugorje, tamtejsze objawienia nie zostały póki co uznane przez Kościół. Tymczasem inne, uznane przesłania mówią o miłosierdziu Boga. Zresztą, czy człowiek nie potępia się niejako sam, "własnoręcznie"? Bóg daje to, co istnieje. Poza Nim, nie ma nic. Odrzucenie praw Boga to autopotępienie. Może to autopotępienie budzi to, co nazywamy "gniewem" Boga, ale nie gniew jest przyczyną potępienia, lecz samopotępienie przyczyną gniewu. Każdego człowieka złości, gdy jego dzieło jest bezrozumnie niszczone, albo gdy jego dziecko działa przeciwko sobie, a przecież jesteśmy ukształtowani na wzór i podobieństwo.
V
veritas
30 września 2014, 10:11
>Takie przesłanie można usłyszeć w Medjugorje, tamtejsze objawienia nie zostały póki co uznane przez Kościół. Tymczasem inne, uznane przesłania mówią o miłosierdziu Boga.< Czyżby? O ile mi wiadomo Fatima została uznana przez Kościół. I co tam słyszymy? Wojna zmierza ku końcowi. Lecz jeżeli ludzie nie przestaną obrażać Boga, wybuchnie druga, jeszcze gorsza, w czasie panowania Piusa XI. Gdy zobaczycie noc rozświetloną nieznanym światłem, wiedzcie, że jest to wielki znak, który da wam Bóg, iż nadchodzi kara dla świata za jego zbrodnie w postaci wojny, głodu i prześladowania Kościoła oraz Ojca Świętego Mam nadzieję, że przynajmniej nie będziesz zaprzeczać, że historia zweryfikowała ostrzeżenia Matki Bożej.
Jadwiga Krywult
30 września 2014, 10:16
Wojna była skutkiem postępowania ludzi. Wg Ciebie Bóg zesłał wojnę, żeby zemścić się na ludziach.
V
veritas
30 września 2014, 10:36
Nie według mnie, tylko według objawień fatimskich. I nie zemstą tyko karą.
J
jack
30 września 2014, 17:40
No cóż, Rosjanie i Niemcy sami się ukarali, w gruncie rzeczy mieli za co. Szkoda tylko, że przy okazji ukarali inne narody, które wcale nie były takie chętne do tworzenia ustawodawstwa łamiącego dekalog. Veritas, zdaje się, że podchodzisz do tego tak, jak wiele żon wielu panów nadużywających trunków, że jeśli się upijesz, upadniesz i obijesz sobie buzię, to jest to kara z rąk Boga. Poniekąd racja. Przecież to On jest Autorem grawitacji ;) Lewis ujął to tak: jeśli nie jesteś posłuszny prawom wyższego rzędu (ducha: moralności, rozsądkowi), to będziesz posłuszny prawom niższego rzędu (materii: grawitacji, fizyki czy po prostu biologii). Bóg stwarza i jedne i drugie, a my decydujemy, czy jesteśmy wystarczająco mądrzy, by skorzystać z tych pierwszych. Z takiego punktu widzenia "kara" to rzecz bardzo dwuznaczna.