Przypowieść o "porządnym" synu - Łk 15...

(fot. sxc.hu)
Mieczysław Łusiak SJ

Razu pewnego Bóg przechadzał się po niebie i ze zdumieniem zauważył, że byli tam wszyscy ludzie. Ani jedna dusza nie została wysłana do piekła. Zaniepokoiło Go to, no bo czyż nie miał zobowiązań wobec samego siebie, by być sprawiedliwym? A ponadto, po cóż zostało stworzone piekło, jeśli miałoby nie być używane?

W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: "Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi". Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:

"Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada». Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.

Wtedy zastanowił się i rzekł: «Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z najemników». Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.

DEON.PL POLECA

A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem». Lecz ojciec rzekł do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się bawić.

Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego». Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę».

Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się»".

Komentarz do Ewangelii:

Razu pewnego Bóg przechadzał się po niebie i ze zdumieniem zauważył, że byli tam wszyscy ludzie. Ani jedna dusza nie została wysłana do piekła. Zaniepokoiło Go to, no bo czyż nie miał zobowiązań wobec samego siebie, by być sprawiedliwym? A ponadto, po cóż zostało stworzone piekło, jeśli miałoby nie być używane?

Powiedział więc do anioła Gabriela:

- Zbierz wszystkich przed mym tronem i przeczytaj im Dziesięć Przykazań.

Przeczytano pierwsze przykazanie. Bóg rzekł:

- Każdy, kto zgrzeszył przeciwko temu przykazaniu, ma natychmiast przenieść się do piekła.

- Niektóre osoby oddzieliły się od tłumu i poszły smutne do piekła. Tak samo zrobiono z drugim przykazaniem, z trzecim, z czwartym, z piątym... Już wtedy zaludnienie nieba obniżyło się znacznie. Kiedy przeczytano szóste przykazanie, wszyscy poszli do piekła z wyjątkiem pustelnika, grubego, starego i łysego.

Popatrzył Bóg na niego i powiedział do Gabriela:

- Czy to jest jedyny człowiek, który został w niebie?

- Tak - odpowiedział Gabriel.

- Masz ci los - powiedział Bóg - Został coś za bardzo sam, nie sądzisz? Idź i powiedz wszystkim, by wrócili.

Kiedy gruby, stary i łysy pustelnik usłyszał, że wszyscy otrzymali przebaczenie, skrzywił się i krzyknął do Boga:

- To niesprawiedliwe! Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej?

Aha! Następny faryzeusz! Następny starszy brat! Człowiek, który wierzy w nagrody i kary i który jest fanatykiem najbardziej ścisłej sprawiedliwości!

Antony de Mello "Śpiew ptaka"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Przypowieść o "porządnym" synu - Łk 15...
Komentarze (17)
11 marca 2013, 08:06
To musi być wkurzająco i wielce niesprawiedliwe, ze zarówno ten pokrzywdzony „nawrócony” grzesznik, jak i ten ciągle upominający faryzeusz są kochani przez Ojca taką sama miłością. Wbrew wielu współczesnym teoriom, ten młodszy syn wyznał swoje winy z czystej kalkulacji, a nie z żalu za swoje winy. A czy ten starszy coś zrozumiał?. Tego sie nie dowiemy. Bo nie o to chodzi w przypowieści. Ważna jest jedynie bezwarunkowa miłość Ojca. Do kazdego swojego dziecka.
V
veritas
10 marca 2013, 23:35
Aha! Następny faryzeusz! Następny starszy brat! Człowiek, który wierzy w nagrody i kary  "Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości,i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego" To słowa Kogoś, kto najwyraźniej też wierzył w nagrody i kary. Następny faryzeusz?
PT
posoborowy teolog
10 marca 2013, 23:16
Ależ Agnes prawdziwym synem marnotrawnym jest tak naprawdę  ojciec marnotrawny. To przecież oczywiste ! 
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
10 marca 2013, 22:17
Synem marnotrawnym jest w tej przypowieści nie młodszy, a starszy syn. Młodszy syn roztrwonił majątek, ale w wyniku przykrych doświadczeń zaczął doceniać prawdziwe wartości: zranioną miłość Ojca i więzy rodzinne. Miłość Ojca pozwoliła mu odbudować swoją utraconą godność. W sumie zyskał – stał się lepszym człowiekiem. Starszy syn zachował wprawdzie swój majątek, nie docenił jednak tego, że jest synem wspaniałego Ojca. Mimo, że wyrósł w atmosferze miłości, nie nauczył się kochać. Służył  Ojcu, ale tylko z poczucia obowiązku i strachu. W stosunku do brata było już zupełnie źle: brak troski, potępienie, zawiść. Nie kochał więc ani Ojca, ani brata. Roztrwonił prawdziwe skarby: miłość synowską i braterską. Przez zawiść zdegradował też siebie: z fałszywym poczuciem własnej wartości wszedł w rolę  sędziego, który osądził i brata, i Ojca. Uznał się za skrzywdzonego, chociaż nikt mu niczego nie odebrał. W życiu liczy się coś więcej niż praca i majątek. Ta przypowieść to przestroga dla tych, którzy nie uczą się osobowej miłości. Sądzą, że wystarczy przestrzegać przykazań, by zaspokoić  miłość Ojca niebieskiego..
T
tak
10 marca 2013, 20:20
Effa, nie rozumiem Twojego wpisu. Co ma to co napisałem do "pochylania się nad  sobą"? Nie rozumiem też dlaczego czujesz sie upoważniona, żeby mi na to zwracać uwagę . Napisałem, że nad każdym trzeba się z miłością pochylić. Czy zalecasz mi abym się sam nad sobą z miłością pochylił? Ale co Ty o mnie wiesz i dlaczego uważasz, że możesz mnie w ten sposób pouczać?
N
not
10 marca 2013, 19:54
Ależ oczywiście.......... tyle, że dobrze jest zacząć od pochylenia się nad samym sobą... i to właśnie po to, by się tak nie oburzać...... ...Tak Effa przewrotnie mówią przeważnie ci, co sami nad sobą pochylać się butnie nie chcą, przypominając faryzejsko jeszcze o belkach i źdźbłach w oku swoim i bliźniego
AC
Anna Cepeniuk
10 marca 2013, 17:55
~Tak - "......Przecież nad każdym trzeba się z miłością pochylić. Nieprawdaż?" Ależ oczywiście.......... tyle, że dobrze jest zacząć od pochylenia się nad samym sobą... i to właśnie po to, by się tak nie oburzać......
T
tak
10 marca 2013, 17:25
cd Przypomnijcie i policzcie sobie ile razy mieliście pretensje o niesprawiedliwe traktowania? Oj nazbierało by się tego nazbierało zaczynając od szkoły. Skąd w Was tyle potępienia gdy domagacie się dla siebie wyrozumiałości. Ojciec  wytłumaczył starszemu swoją radość, a także uspokoił go, że docenia to co on robi, docenia jego oddanie. Iluż z nas czasami potrzebuje takiego zapewnienia , że dalej jesteśmy kochani, że docenia się nasze oddanie. Co w tym złego? Wy, którzy tak łatwo potępiacie nie potrzebowalibyście takiego docenienia? Czy to, że nie potrzebowalibyście nie świadczy, że w gruncie rzeczy byłoby Wam obojętne  co ojciec  o Was myśli i jak Was traktuje i że  świadczy o tym , że Wam na nim nie zależy?  A może gdy ojciec mu wytłumaczył swoją radość on sam też się ucieszył z powrotu brata? Tego nie wiemy i nigdy się nie dowiemy , bo cała ta historia to przypowieść- piękna i  optymistyczna- przypowieść o dobroci ojca , którą niepotrzebnie niektórzy zamieniają na sąd nad starszym bratem. Mam nadzieję,  że jasno wyjaśniłem dlaczego ten cytat de Mello :” Następny faryzeusz! Następny starszy brat!” uważam za zbyt powierzchowny i efekciarski oraz uważam go za zbyt łatwe rzucanie oskarżeń. Przecież nad każdym trzeba się z miłością pochylić. Nieprawdaż?
T
tak
10 marca 2013, 17:24
Komentarz de Mello mnie nie przekonuje. Podobnie maniera aby brać sobie za przykład syna marnotrawnego, wychwalać go pod niebiosa a potępiać starszego. Zresztą ta maniera jest wpisana w coraz powszechniejszą manierę wielu księży aby chwalić i łatwo rozgrzeszać zatwardziałych grzeszników, lekkomyślnie im natychmiast obiecywać niebo , a surowo potępiać  oddanych  Bogu i Kościołowi, wiernych. Ja ma inną interpretację przypowieści: Mamy dwóch braci. Jeden żąda od ojca tej części majątku, ”która mu się należy”. Na jakiej zasadzie mu się należy? Zarobił na nią? Ciężko pracował? Przecież jeszcze ojciec nie umarł aby żądał spadku. Potem zachował się poniżej wszelkich zasad - opuścił ojca nie martwiąc się czy ojciec da sobie radę, czy nie będzie go potrzebował, czy nie. Zwalił pomoc dla ojca na brata. Wątpię aby ci, którym on się tak podoba chcieli mieć takie dziecko. Ale by narzekali!  Opuścił dom , prowadził hulaszcze i grzeszne życie i postanowił wrócić do ojca nie dlatego, że zrozumiał swój błąd i niegodne zachowanie, nawet nie z miłości do ojca, lecz dlatego, że był głodny. Z najniższych pobudek biologicznych. Ewangelia przecież nie chwali tego syna bo nie ma za co! Chwali dobroć ojca,  dlatego możemy mieć nadzieję w miłosierdzie a właściwie czystą, bezwarunkową miłość  do nas OJCA a nie syna marnotrawnego. Co ze starszym bratem. Rozumiem go doskonale. Ma prawo być rozgoryczony bo przecież cały się poświęcił dla ojca. Zauważmy-wracał z pola, czyli pracował. I zmęczony pracą co słyszy? Tańce , zabawy itd. Nie miał prawa się wkurzyć? Ilu z Was , którzy tak go potępiacie zachowujecie się tak szlachetnie i nie macie pretensji o niesprawiedliwe traktowanie, w waszym codziennym życiu?
MR
Maciej Roszkowski
10 marca 2013, 16:24
panie Jacku, Oczywiście, że jest!
Ł
Łukasz90
10 marca 2013, 13:52
No cóż, ale po co w takim razie Pan Jezus przestrzegał nieraz w swych naukach przed grzechem mówiąc o wiecznej karze? Czyżby Antony de Mello wiedział lepiej o życiu po śmierci od Jezusa?
Maria
10 marca 2013, 12:54
Wzięła wszystko i odeszła, wciąż bezbronna, zagubiona... Idąc sama, wiele przeszła, puste były jej ramiona. Pusta była miłość, której tak usilnie wciąż szukała, smutna była, bo ukryta. Ciebie Boże nie widziała! Dzień był jasny, czemu zatem oczy światła nie widziały? Promień słońca grzał ją latem, jej ramiona wciąż się bały. Gdy zagrzmiało, noc zapadła, kiedy piorun zniszczył drogę - wtedy ciemność jej opadła, wtedy przyszło Słowo Boże...
AC
Anna Cepeniuk
10 marca 2013, 12:17
Świetnie zobrazowana przypowieść, którą dotychczas straszono wyłącznie grzeszników... Oprócz De Mello, który nie tylko do tej przypowieści się odniósł w swoich rozważaniach, świetnie opisał zachowania "pobożnych" ludzi, którzy gorszą się zachowaniami innych Neal Lozano w ksiażce pt. Powrót starszego brata..... Ale najbardziej przemówił do mnie wczoraj tekst o. Dariusza Piórkowskiego "Czy chcesz być ojcem? Pozdrawiam wszystkich i tych pogubionych i tych, którzy są "blisko" Ojca i gorszą sie zachowaniami innych...... oraz tych, którzy odkryli w sobie Ojca i zarówno na  siebie patrzą z miłościa i do innych mają miłosierdzie....
J
jacek
10 marca 2013, 11:36
@MR Odpowiedź jest prosta, "A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie..." Wyznanie grzechu - czyż Ewangelia nie jest genialna i wyjątkowa? @TomaszL Postawa faryzejska to nie bycie prawym, to wytykanie grzesznikowi jego postawy w oparciu o własną prawość. Tymczasem nie mamy do tego prawa, bo wszyscy zgrzeszyliśmy, a tylko jeden jest dobry - sam Bóg. Prawy człowiek nikomu nie daje siebie za przykład, bo jest świadom swoich grzechów.
MR
Maciej Roszkowski
10 marca 2013, 10:20
"Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy..." Zatem w Ojcu była nie tylko miłość, ale i sprawiedliwość. Ale charakterystyczne stają się coraz częstsze żądania różnych synów marnotrawnych, zrozumienia, współczucia, tolerancji, równouprawnienia...
J
Jarek
10 marca 2013, 09:58
:)))) uderz w stół, TomaszoweL nożyce się odezwą.
10 marca 2013, 09:02
Ten prawy oburza się, czemu Ojciec tak cieszy się z powrotu „umarłego” syna. Tak jest w Piśmie. Ciekawa jest postawa współczesnych, uznających się za młodszych braci. Oburzają się na tego swojego starszego, prawego brata, wyzywają go od faryzeusza. Zapomnieli widać doczytać, iż także tego prawego Ojciec kocha. Taką samą Ojcowską miłością. Przecież to niesprawiedliwe jest. Bo jak tak może być, ze Ojciec kocha każdego i grzesznika i prawego. Bez względu na czyn. Sprawiedliwość i miłosierdzie muszą być po ludzku odmierzane. Tylko dla wybranych, tylko dla grzeszników. Prawych "faryzeuszy' potępić należy i już.