Uczmy się życia w Niebie - Mt 25, 31-46

(fot. jenny downing / flickr.com / CC BY 2.0)
Mieczysław Łusiak SJ

Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.

Jezus powiedział do swoich uczniów: "Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie.

Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: «Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo przygotowane wam od założenia świata. Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie».

Wówczas zapytają sprawiedliwi: «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?» Król im odpowie: «Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili».

Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: «Idźcie precz ode Mnie, przeklęci w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom. Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie».

Wówczas zapytają i ci: «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?» Wtedy odpowie im: «Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili». I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego".

Komentarz do Ewangelii

Z sądem ostatecznym jest więc tak: ci, którzy Miłość uczynili swoim sposobem istnienia, będą "owcami", które Chrystus weźmie ze sobą do Nieba; ci zaś, którzy przyjęli odwrotny styl życia i dbali tylko o siebie, będą "kozłami", dla których nie ma miejsca w Niebie, bo w Niebie nie ma miejsca na egoizm. Czy to oznacza, że nie ma miłosierdzia? Bóg jest miłosierny i wybacza nam nawet najgorsze rzeczy, ale samo oczyszczenie nas z win nie czyni nas zdolnymi do życia w Niebie. Do tego uzdalnia nas tylko Miłość, która musi stać się naszym sposobem istnienia. Kto odrzuca Miłość jako sposób na życie, ten odrzuca Niebo.

Jak nauczyć się Miłości? Czy nie jest to zbyt trudne? Jeśli ktoś chce łatwo i szybko zdobyć dobre wykształcenie, zapisuje się do dobrej szkoły. Najlepszym nauczycielem Miłości jest Jezus. Wszyscy inni wypadają przy Nim bardzo blado. Warto od Jezusa uczyć się Miłości, bo On najlepiej ją zastosował w swoim życiu i uczy jej przykładem swojego postępowania. A jednocześnie jest bardzo wymagający, jak przystało na dobrego nauczyciela.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uczmy się życia w Niebie - Mt 25, 31-46
Komentarze (18)
T
tom
23 listopada 2014, 20:37
Jak się tego słucha, to mozna uznać że nasza wiara jest "beznadziejnie nijaka". Nie wymaga żadnych pielgrzymenk w jakieś miejsca, nie wymaga udziału w żadnych wojnach, walkach i krucjatach, nie wymaga osiągnięcia sukcesu. W zasadzie to wymaga tylko wiary że Bóg to Bóg i faktycznej potwierdzonej czynami zwykłego szarego dnia miłości do Boga i ludzi. I tak przez całe długie życie. Czy nie lepiej byłoby udać się na jakąś pielgrzymkę i kurcjatę i całe życie mamy z głowy załatwione jako udane? Jednak jak się przyjrzeć wcieleniu naszej wiary w życie  to w swej prostocie i oczywistości staje się coraz bardziej niesamowita i wciągająca i wymagająca. Bo ja można określic życie, gdzie by żyć nieustanie musimy przebaczać by sami uzyskiwać przebaczenie, nieustanie pomagać by samemu uzyskać pomoc, nieustanie wierzyć że damy radę TYLKO dzieki Jego pomocy, bo bez Jego pomocy nawet rzecz najprostsza wychodzi odwrotnie albo nie rozumiemy jej znaczenia.
28 listopada 2014, 20:21
Nasza wiara jest ogromnie wysoka, Tom. Nie trzeba odbywać żadnych pielgrzymek, nie trzeba brać udziału w wojnach, nie wymaga "sukcesu" w ludzkim pojęciu. I tak, w zasadzie wymaga tylko wiary, że Bóg to Bóg, że w zwykłym dniu Go spotykamy dostrzegając Go w drugim człowieku. Tak, to niesamowicie wciągające wyzwanie. Przebaczając innym, przebaczamy sobie. Pomagając innym, pomagamy sobie, wierząc w innych wierzymy sobie. Dzięki Jego pomocy, przypominamy sobie, że jesteśmy Tym, Kim w istocie jesteśmy.
M
Maria
23 listopada 2014, 19:02
Czy to oznacza, że nie ma miłosierdzia? Bóg jest miłosierny i wybacza nam nawet najgorsze rzeczy, ale samo oczyszczenie nas z win nie czyni nas zdolnymi do życia w Niebie. Do tego uzdalnia nas tylko Miłość, która musi stać się naszym sposobem istnienia. Kto odrzuca Miłość jako sposób na życie, ten odrzuca Niebo. Oto odpowiedź na pytanie, które zadawałam sobie cały dzisiejszy czas.  Sama nie znalazłabym odpowiedzi. Bóg posłużył się Ojcem. Jak bardzo Bóg jest z człowiekiem. Dziękuję Bogu, dziękuję Ojcu
A
anonim
23 listopada 2014, 20:01
Czy to oznacza, że nie ma miłosierdzia? Bóg jest miłosierny i wybacza nam nawet najgorsze rzeczy, ale samo oczyszczenie nas z win nie czyni nas zdolnymi do życia w Niebie. Do tego uzdalnia nas tylko Miłość, która musi stać się naszym sposobem istnienia. Kto odrzuca Miłość jako sposób na życie, ten odrzuca Niebo. --- I dlatego nie wszyscy "zdają do następnej klasy" i idą od razu do nieba. Niektórzy muszą "powtarzać klasę" i najpierw idą do czyśca aby nauczyć się tego czego się nie nauczyli za życia ziemskiego. I istnienie czyśca jest kolejnym potwierdzeniem tego że Bóg jest miłosierny i nikogo nie przekreśla lecz każdemu daje kolejną szansę.
T
tom
23 listopada 2014, 20:21
Trochę się z tym nie zgadzam. A co z robotnikami "ostatniej godziny" w winnicy? Dostali taką samą zapłatę jak ci co pracowali 12 godzin. Chyba jeśli ktoś uzyskuje w wyniku miłosierdzia odpuszcenie win i  przebaczenie, to musi żałować że nie żył miłoscia i chcieć teraz żyć miłością, nawet "przez ostatnią godzinę". Odpuszcenie win równa się się skrucha i chęć poprawy, czyli chcęć życia miłością. Zatem odpuszcenie win powoduje że jesteśmy zdolni do życia w niebie, a jeśli w tym postanowieniu wytrwamy (nawet przez "ostatnią godzinę") to niebo to - jak wierzę - osiągniemy.
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
23 listopada 2014, 20:54
"Komu wiele się odpuszcza, ten wiele miłuje." Robotnicy ostatniej godziny, to ci, którzy nie zdążą odpokutować win i przez cierpienie nauczyć się miłować po powtórnym przyjściu Pana Jezusa, po którym nie będzie już czyśćca. Im wraz z przebaczeniem wypływającym z Miłosierdzia będzie dana zdolność miłowania jako dodatkowa łaska. Stąd wielokrotna zachęta Pana Jezusa do czuwania w każdym czasie. Każdy dzień ma być taki, jakby miał być dniem ostatnim. Mamy miłować każdego dnia.
A
anonim
23 listopada 2014, 21:08
Najwyraźniej źle rozumiesz tę przypowieść z robotnikami osttniej godziny. Miłosierdzie i odpuszczenie win wszyscy otrzymują na koniec pracy w winnicy, nawet po jednej godzinie pracy, a nie w chwili zatrudnienia. Więc nie ma sensu mówić że ktoś chce żyć miłością choć przez ostatnią godzinę. I nie widzę żadnego problemu z robotnikami ostatniej godziny. Kryterium nie dotyczyło czasu pracy w winnicy lecz tego co prezentowali sobą robotnicy na sam koniec. Więc są oni traktowani dokładnie tak samo jak i ci z pierwszej godziny. Jak się nauczyli żyć miłością, to jak najbardziej mogą być od razu zbawieni, a jak nie nauczyli to wpierw muszą się tego nauczyć. Mylisz również przyczyny i skutki! Bo odpuszczenie win nie równa się skrucha i chęć poprawy. Skrucha i chęć poprawy dają podstawy do odpuszczenia win. A to nie to samo! I nieprawda, że odpuszczenie win powoduje, że jesteśmy zdolni do życia w niebie. Odpuszczenie win - tak samo jak państwowa amnestia - nie powoduje w nas żadnej zmiany, a jedynie - tak samo jak amnestia - daje nam wolność, wypuszcza nas z więzienia grzechu, obmywa z naszych brudów i pozwala wejść do nieba.
A
anonim
23 listopada 2014, 21:34
Mieszasz i wprowadzasz w błąd! Robotnicy ostatniej godziny to ci którzy nawracają się w ostatniej godzinie! I tyle! Wcale nie jest powiedziane, że oni nie zdążą odpokutować czy nauczyć się miłości.
T
tom
23 listopada 2014, 23:52
Oczywiście że niczego nie mylę, ale forma komentarzy wymysza skróconą formę. Co do odpuszcenia win to mamy warunki dobrej spowiedzi. Jak to się ma to o czym mówiesz do "dobrego łotra", on po odpuszczeniu mu win od razu trafił do nieba, bo ostatjej swej godziny chciał żyć według miłości.
A
anonim
24 listopada 2014, 01:58
Ewangelia nic nie mówi, że tzw dobry łotr ostatniej swej godziny chciał żyć wg miłości. Zresztą, niby jak miałaby wyglądać ta ostatnia godzina życia wg miłości, skoro polegała ona wyłącznie na konaniu na krzyżu? Miał przez ostatnią godzinę konać wg miłości? A czym miałoby się różnić to konanie wg miłości od zwykłego konania? I co miałoby być potem? Po tej ostatniej swej godzinie już nie chciał żyć wg miłości? Jak się ma to co mówię do dobrego łotra? Przecież mówię! Odpuszczenie mu win przez Jezusa wcale nie powodowało w nim żadnej przemiany! Ale odwrotnie, to właśnie ta przemiana która się w nim dokonała zaowocowała tym, że zwrócił się do Jezusa ze swoją prośbą. I choć swoim dotychczasowym życiem zapracował na miano złoczyńcy sprawiedliwie ponoszącego karę śmierci krzyżowej, to jego przemiana, choć dokonała się w ostatniej godzinie, to zaowocowała osiągnięciem zbawienia. Ale też nie tak jak piszesz, że po odpuszczeniu win od razu trafił do nieba. Bo pomimo odpuszczenia mu win, jeszcze musiał sobie pocierpieć przez kilka godzin konając na krzyżu.
T
tom
24 listopada 2014, 17:25
Chyba troche popadłeś w sprzeczności. Bo occzywiści że "dobry łotr" nie żył według miłości po odpuszceniu mu win, ale jak sądze chiałby teraz tak żyć gdyby mógł. Natomiast po samym odpuszceniu win otrzymał obietnicę że znajdzie się w raju, bez powtarzania klasy i bez jakiś amnestii itp. We wszytkich tych wypowiedziach chodzi mi tylko o to że zabwienia doznajemy dzięki wierze a nie dzięki uczynkom (w tej sprawie chyba już były spory....). Komentarz zabrzmiał jakby odwornie, więc tylko na to zwróciłem uwagę
A
anonim
24 listopada 2014, 20:39
Skoro przypisujesz mi popadnięcie w sprzeczności to wypadałoby pokazać na czym miałyby one polegać, a nie rzucać gołosłowne stwierdzenia bez jakiegokolwiek uzasadnienia, w dodatku, przypisując mi swoje błędy. Dlaczego nie odnosisz się do tego co napisano w Ewangeliach, a co rusz wymyślasz i dopowiadasz sobie coś kompletnie irracjonalnego, ale traktując to jak bezdyskusyjny fakt budujesz na tym swoje teorie? Teraz znowuż, wymyśliłeś sobie, że po samym odpuszczeniu win otrzymał obietnicę, że znajdzie się w raju, i to "bez powtarzania klasy i bez jakiś amnestii itp". Czy Ty naprawdę nie rozumiesz tego co czytasz i piszesz? Naprawdę nie widzisz wypisywania sprzeczności? Najpierw piszesz o odpuszczaniu win, a potem oznajmiasz że bez odpuszczania win - bo przecież gdy użyłem określenia "amnestia" to wyraźnie i jednoznacznie użyłem go jako synonim odpuszczenia win. Cytuję: "Odpuszczenie win - tak samo jak państwowa amnestia - nie powoduje w nas żadnej zmiany, a jedynie - tak samo jak amnestia - daje nam wolność, wypuszcza nas z więzienia grzechu, obmywa z naszych brudów i pozwala wejść do nieba." A powtarzanie klasy? Przecież wyraźnie i jednoznacznie stwierdziłem, że tylko niektórzy muszą "powtarzać klasę". Powtarzać muszą tylko ci, którzy muszą się jeszcza nauczyć się tego czego się nie nauczyli za życia ziemskiego! I kompletnie nie rozumiem na jakiej podstawie twierdzisz, że te kilka godzin cierpień w trakcie konania na krzyżu to nie było na pewno żadne oczyszczenie umożliwiające pójście prosto do nieba. Oczywiście masz rację, że zbawienie jest to dar darmo dany bez naszej jakiejkolwiek zasługi. Ale w niczym nie kłóci się to z tym o czym mówiłem. I już o tym pisałem, ale najwyraźniej czytasz albo nieuważnie albo zupełnie bez zrozumienia. To że do życia w niebie trzeba odpowiednio dojrzeć wcale nie oznacza bynajmniej, że na niebo trzeba sobie zapracować.
M
Maria
25 listopada 2014, 11:07
To z czym się podzieliłeś także ważne dla mnie. Dzięki
A
Agnieszka
28 listopada 2014, 19:29
Myślę, że nie ma sensu się kłócić o dosłowny sens. Trzeba po prostu uczyć się miłości każdego dnia; czasem jest to trudne. Ale tylko miłość nas przemienia i daje sens życia. Sami nie jesteśmy do niej zdolni, tylko Jezus może nas nauczyć kochać. Pomaganie innym też nas przemienia, ubogaca nas bardziej nawet niż tego komu pomogliśmy. A co do ostatniej godziny to Bóg każdemu chce dać szansę nawet w ostatniej minucie, to Bóg zna ludzkie serce i wie najlepiej ile jest w człowieku miłości. Jak to mi powiedział ostatnio Kapucyn, u którego byłam u spowiedzi "trzeba mieć żywą relację z Bogiem a wszystko się ułoży tak jak trzeba". Jeśli ktoś jest zagubiony to polecam Kapucynów, wiele razy mi już pomogli.
A
anonim
28 listopada 2014, 19:54
Autor skomentował konkretny fragment Ewangelii. Kolejne komentarze również mniej lub bardziej odwoływały się do konkretnych fragmentów Ewangelii i listów z NT. Więc sensu to akurat nie ma wypowiadanie się o tych konkretnych fragmentach NT bez odnoszenia się do ich treści. Ale skoro stwierdzasz, że nie ma to sensu bo trzeba po prostu uczyć się miłości, to dlaczego nie stosujesz tej rady sama do siebie? Dlaczego zamiast "po prostu uczyć się miłości każdego dnia" bierzesz się za głoszenie swoich teorii?
A
Agnieszka
29 listopada 2014, 15:25
Nie głoszę żadnych teorii, podzieliłam się po prostu swoim doświadczeniem. A Ty dlaczego od razu atakujesz...Każdy ma prawo do własnego zdania. Naucz się być milszym dla ludzi...Pozdrawiam.
A
anonim
29 listopada 2014, 17:27
Zamierzasz dowodzić, że Twoje poglądy o tym czego to Bóg CHCE to są Twoje osobiste doświadczenia? A Twoim szczególnym osobistym doświadczeniem to jest zapewne te Twoje osobiste doświadczenie tego co Bóg chce w ostatniej godzinie? I gdzie tu był atak na Ciebie? Bo śmiałem krytycznie ustosunkować się do Twojej wypowiedzi? Owszem, każdy ma prawo do własnego zdania. Ale skoro uważasz to za argument przeciwko krytycznym wypowiedziom to skąd Twoje krytyczne wypowiedzi do innych? Każdy ma prawo mieć własne zdanie jeśli podziela Twoje zdanie? Mam być milszy? Uważasz że zarzucając mi atak i zalecając bycie milszym dałaś mi przykład jak być milsza ode mnie?
S
sonia
23 listopada 2014, 10:22
Trudna ta Twoja mowa Panie