Wyście mu nie uwierzyli - Mt 21, 28 - 32

(fot. AV4TAr/flickr.com)
Stanisław Biel SJ

"Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć".

Przypowieść o dwóch synach dotyka problemu posłuszeństwa. Ojciec, który ma dwóch synów, zwraca się do nich prośbą o podjęcie pracy w winnicy. Reakcje synów są krańcowo różne. Pierwszy jest cyniczny, uprzejmie i natychmiast odpowiada na prośbę ojca. Jednak w rzeczywistości nie idzie. Jest zbyt leniwy. Wszystko kończy się na słowach. Drugi syn jest typowym kapryśnym, buntowniczym, albo może źle wychowanym dzieckiem. Po odruchowej reakcji nieposłuszeństwa, przychodzi jednak żal i (mimo początkowej odmowy) idzie do winnicy.

Przypowieść zachęca do refleksji nad posłuszeństwem i wiernością Bogu. Pierwszy syn mówi "tak", czyni "nie".Nie oznacza to jednak, że jego słowa są nieszczere. Pierwszy impuls był zapewne dobry, ale powierzchowny. Pierwsze impulsy należy świadomie przyjmować, ale potem wciąż na nowo potwierdzać, zamieniać w praktykę.

DEON.PL POLECA

Jako przykład może posłużyć rozeznawanie powołania. Mówimy Bogu tak. W sposób świadomy idziemy do klasztoru, albo wybieramy życie małżeńskie, rzadziej samotne. Z początku można żyć radykalnie - regułami zakonnymi, albo wiernością i miłością małżeńską albo ideałami służby w życiu samotnym. Z czasem jednak ideały schodzą na drugi plan. Szukamy siebie, kompensacji wyrzeczeń, przyjemności, zaspokojenia własnego egoizmu. Pierwotne "tak" blednie i zostaje zastąpione świadomie lub nieświadomie słowem "nie".

Nie wystarczy na początku powiedzieć "tak" i na tym poprzestać. Gdyby dwoje młodych ludzi powiedziało sobie: "kocham cię!" i później nigdy więcej o tym nie mówiło, to siła ich miłości wcześniej czy później wyczerpie się. Człowiek potrzebuje ciągle na nowo w różny sposób wypowiadać swoją miłość. Również Bogu nie można raz na zawsze powiedzieć "tak". Wciąż na nowo jesteśmy stawiani w sytuacjach wyboru, które weryfikują nasze pierwsze "tak".

Drugi z synów mówi "nie", a czyni "tak". Arcykapłani osądzili, że właśnie on wypełnił wolę ojca. Oczywiście, że spełnieniem woli ojca nie jest odmowa, ale późniejsza postawa. Po dłuższym zmaganiu z sobą kapituluje.Wiemy z doświadczenia, że "tak", wywalczone w trudzie i cierpieniu jest zwykle cenniejsze. Przypomnijmy sobie Jezusa w Ogrodzie Oliwnym (Mt 26, 36-46). Jego "tak" powiedziane Ojcu było odkupione zmaganiem, walką, krwią i łzami. Ale miało ogromną moc. Przyniosło światu zbawienie.

W życiu zwykle pierwszy układny syn zyskuje podziw i szacunek, a także awans. Stawia się go za wzór. Drugiemu buntowniczemu okazuje się pogardę, albo wyklucza. Jednak droga buntu nie jest drogą bez powrotu. Okazuje się, że w trudnych sytuacjach na niego można bardziej liczyć. Ostentacyjne posłuszeństwo kończy się zwykle na słowach.

Przypowieść dotyka problemu wolności. Nie jesteśmy piłeczką w grze losowej. Nic jest z góry przesądzone, zdeterminowane. Nasze pierwsze "tak" może z czasem stać się świadomym "nie" i odwrotnie. Nawet jeżeli przez lata mówiliśmy Bogu "nie", to nigdy nie jest za późno, by powiedzieć "tak". Nikt nie jest więźniem swojej przeszłości. Ważne jest co teraz czynimy. To właśnie ostatni wybór nadaje znaczenie wszystkim wcześniejszym. To, co wybieramy teraz czyni naszą przeszłość sensowną lub bezsensowną.

Przypowieść o dwóch synach rzuca nowe światło na problemy wychowawcze, z którymi borykają się rodzice, nauczyciele, pedagodzy. Bardzo modne jest dzisiaj obwinianie rodziców wszelkiego rodzaju zranieniami dzieci. Oczywiście, jest w tym wiele prawdy. Natomiast nie można generalizować. Postawy i zachowania dzieci nie są tylko wynikiem błędów wychowawczych. Wiele błędów i grzechów jest świadomym wyborem dzieci, nawet w rodzinach, w których stosuje się najlepsze i najnowsze metody pedagogiczne i psychologiczne. Każdy może powiedzieć "tak" lub "nie".

Jaka jest moja spontaniczna odpowiedź na prośby innych? Czy jestem konformistą czy raczej niepokornym buntownikiem? Czy w trudnych sytuacjach inni mogą na mnie liczyć? Jakie jest moje słowo dawane Bogu dziś - "tak" czy "nie"?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wyście mu nie uwierzyli - Mt 21, 28 - 32
Komentarze (2)
G
Gemini
25 września 2011, 11:02
Sądzę że raczej mówimy "tak" na drodze kapłńskiej lub zakonnej. W "cywilu" wybór stanu nie jest tak oczywisty. Wszystko zależy od okoliczności. Pozostawanie singlem nie zawsze jest akceptacją tego stanu. Ciągle czeka się na tą/tego jedyną/jedynego. A jak nie układa się w małżeństwie  - zdrada, bicie, picie itd to nieraz człowiek myśli "lepiejmi być samym" i wkracza na ścieżkę separacji. Czyli małżeństwo też nie bywa do końca życia. Nie mówiąc juz o wdowcach i wdowach , którzy chcą pozostać wierni małżonkom.
24 września 2011, 21:54
Zapraszam na moją stronę gdzie znajduje się rozważanie tej przypowieści: http://refleksja-slowa.blogspot.com/