Życie wrzucone na tacę

(fot. shutterstock.com)

Jeśli na te pytania udałoby się w świetle Ewangelii odpowiedzieć twierdząco, to nie dziwię się, że po naszej ziemi chodzą antyklerykałowie i ateiści. Bo takiego Boga trudno pokochać.

"Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony" (Mk 12, 43).

"Kocham ludzkość, ale dziwię się sobie: im bardziej kocham ludzkość, tym mniej kocham ludzi, to znaczy każdego człowieka z osobna" (F. Dostojewski, Bracia Karamazow).

DEON.PL POLECA

Jezus siedzi sobie na dziedzińcu świątyni, prawdopodobnie w części przeznaczonej dla kobiet. Obserwuje, co się dzieje. Widzi ludzi, którzy składają datki do skarbony. Patrzy ludzkimi oczami, ale też boskimi. Dlatego zagląda głębiej. Dostrzega to, do czego my nie mamy dostępu. Potrafi zauważyć intencję ofiarodawcy. To dlatego, że Jego spojrzenie osądza, choć nie potępia. Docenia, że "wielu bogatych wrzucało wiele". Ale Jego uwagę bardziej przykuwa uboga wdowa, która nie mając nic, wrzuciła najwięcej spośród wszystkich.

Praktycznie niczego nie wiemy o tej kobiecie, poza tym, że już nie miała męża. Słowa Jezusa wskazują raczej, że wdowa żyła w skrajnej nędzy. Może utrzymywała się z żebractwa. Można więc zakładać, że raczej była samotna, bez krewnych. Na rzecz świątyni ofiarowała zaledwie 1/4 asa czyli jeden kwadrans rzymski. Płaca, która pozwalała dziennie utrzymać robotnika i jego rodzinę, opiewała wtedy zwykle na jeden denar, czyli 64 kwadranse. To było wszystko, co miała wdowa. Ile można było kupić za 1/64 denara? Tyle co nic. Garść mąki. I właśnie to "nic" kobieta zostawiła w świątyni. I wyszła z niczym. Być może dlatego zdobyła się na ten gest, bo żyła z dnia na dzień tym, co dał jej Bóg przez innych ludzi. I doświadczyła, że dotąd z głodu nie umarła. |Ona tylko oddała to, co wpierw otrzymała w darze. "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj..."

Dlaczego jednak Jezus przywołuje uczniów i robi im lekcję poglądową? Co chce podkreślić w zachowaniu wdowy? Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się prosta. Większość interpretacji idzie w tym kierunku: ta kobieta jest obrazem radykalnego zaufania Bogu, oddania Mu wszystkiego, nawet jeśli ceną za to jest stanięcie na krawędzi życia i śmierci. Św. Marek pisze, że wdowa wrzuciła do skarbony "swoje życie".

O. Franz Jalics SJ zaznacza, że ta kobieta "ofiarowuje Bogu coś, czego sama potrzebuje. Może nie wie, czy jutro będzie miała co jeść, ale zdobywa się na ten wspaniały gest, aby wyrazić pełne oddanie Bogu". Zapowiada swoim czynem ofiarę, której Chrystus niebawem dokona w Jerozolimie. Wyda się cały i ofiaruje życie za nas. To ona, w przeciwieństwie do uczonych w Prawie, jest prawdziwą nauczycielką wskazującą drogę do Boga. Nie słowami i teologiczną paplaniną, lecz czynem.

Całkowicie się zgadzam z tą tradycyjną intepretacją. Ale dłuższy namysł nad tą sceną podsunął mi jeszcze inny możliwy trop, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę szerszy kontekst, w jakim pojawia się to ewangeliczne zdarzenie.

Przede wszystkim, wcale nie jest takie pewne, czy Jezus stawia wdowę jedynie za wzór. Nie mówi przecież wprost: "Patrzcie, jak ona ufa. Tak powinien robić każdy chrześcijanin". Mało dała, ale wiele ją to kosztowało.

Jeśli spojrzeć na sprawę wyłącznie z tego punktu widzenia, to zagorzały antyklerykał mógłby utwierdzić się w swoim przekonaniu, że ta scena zachęca duchownych do zdzierania z biednych nawet ostatnich oszczędności. A wojujący ateista wzmocniłby swój obraz bezdusznego Boga, który żąda nawet od najuboższych, aby głodowali dla Niego. Wprawdzie człowiek nie ma co jeść, ale co tam. Ważne, żeby złożył sumkę na poczet kultu. Co za okrutny Bóg, który wysysa z biednych wdów nawet to, co konieczne do życia!

Nie wylewałbym tego dziecka z kąpielą. Te obiekcje, które słyszałem kilka razy, wcale nie są głupie. Dodałbym do nich jeszcze parę pytań: Ilu chrześcijan dawnych i współczesnych poważyłoby się na taki krok, nawet jeśli wymaga tego Chrystus? Czy wszyscy mają iść drogą św. Franciszka z Asyżu i św. Antoniego Pustelnika? Czy robienie oszczędności i zapasów, aby utrzymać rodzinę to przejaw niewiary w Boga? Czy Chrystus chce nam powiedzieć, że miarą prawdziwej ofiary jest jej uciążliwość, a nawet doznanie bólu? Czy także bogaci, wzorem wdowy, mają wrzucić do skarbony wszystko, co posiadają? Czy biedni mają porzucić resztki ich materialnego oparcia, bo przecież trzeba zaufać Bogu?

Jeśli na te pytania udałoby się w świetle Ewangelii odpowiedzieć twierdząco, to nie dziwię się, że po naszej ziemi chodzą antyklerykałowie i ateiści. Akurat tutaj ich sprzeciw może być zasadny. Bo takiego Boga, który najpierw zabiera, by potem ewentualnie dać, trudno pokochać. Kościół pierwotny wspierał ubogich, zwłaszcza wdowy. Kościół współczesny też to robi, choć może nie na masową skalę. Nie twierdzi też, że ubodzy mają klepać biedę, cierpieć za swoje i w ten sposób się uświęcać. Ubóstwo materialne i przymieranie głodem to skandal na tym świecie.

Należałoby się więc zapytać, cóż takiego, oprócz ufności Bogu, kazało wdowie oddać do świątyni ostatni grosz, podczas gdy bogaci najpierw liczyli, czy im starczy, a ochłap rzucili na ofiarę? Tuż przed tą sceną Chrystus ostrzega przed uczonymi w Piśmie, którzy wszystko robią na pokaz i "objadają (dosłownie: pożerają) domy wdów" (Mk 12, 40). I zapowiada, że surowo będą ukarani. Czego więc uczyli wdowę uczeni w Piśmie, że zdobyła się na taki gest? Czy nie nałożyli na nią ciężarów, których sami palcem nie chcieli tknąć?

Ciekawy jest też incydent, który następuje po tej scenie. Oto do Jezusa podchodzi w świątyni jeden z uczniów i mówi: "Nauczycielu, patrz, co za kamienie i co za budowle". Na co Jezus mu odpala: "Nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony" (Por. Mk 13, 1-2). Czy właśnie nie na utrzymanie świątyni przeznaczano datki ze skarbony? Jezus zapowiada, że nie zostanie po niej śladu, bo nie będzie już potrzebna. Świątynią Boga stanie się najpierw On, a potem każdy wierzący, który przyjmie chrzest.

Pomiędzy teologicznymi sporami uczonych w Piśmie z Jezusem, nie widzącymi swej obłudy i wykorzystującymi wdowy, a zachwytem nad pięknem świątyni z kamieni, pojawia się wstrząsający obraz biednej kobiety. Fałszywa religia dba o kult, ale nie przejmuje się za bardzo tym, że ktoś żyje w nędzy. Tę hipokryzję piętnowali już prorocy. Także dzisiaj można przesadnie troszczyć się o kościół z kamienia, bo rzekomo pragnie tego Bóg, i nie dostrzegać potrzeb "żywych kamieni Kościoła", którymi są ludzie. To może być poważna przestroga dla nas wszystkich, zwłaszcza tych, którzy "obsługują" kult. Albo inaczej: nie wystarczy chodzić do kościoła. Kto wie, może również tę naukę Jezus chciał przekazać uczniom. Dlatego w pierwszych gminach chrześcijańskich sprawnie zaopiekowano się wdowami.

Dariusz Piórkowski SJ - rekolekcjonista i duszpasterz. Pracuje obecnie w Domu Rekolekcyjnym O. Jezuitów w Zakopanem. Jest autorem m.in. Książeczki o miłosierdziu.

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Życie wrzucone na tacę
Komentarze (7)
ZK
Zygmunt Kostka
11 listopada 2018, 09:00
Jest mi smutno że kapłan tak płytko odczytuje ten fragment ewangelii. Gdyby się wczytać to, to więcej tam wątpliwości i niestety ubóstwa ducha. Wczoraj roważałem ten fragment z rodzinami i ich bogactwo interpretacji to prawdziwa moc. A tu ? ...wątpliwośc goni wątliwość i zaduma co ateiści by pomyśleli. ks. Dariuszu proszę o refleksję. Zal.  
Dariusz Piórkowski SJ
11 listopada 2018, 09:10
Bardzo się cieszę, że Pan nie ma w tym względzie żadnych wątpliwości i pytań. Ja mam. Ateiści też czasem mają rację, chociażby taką, że często ich obraz Boga jest odbiciem naszego nauczania. Mówi o tym Katechizm Kościoła nr 2125.  Ewangelia jest też od tego, by budzić pytania i wytrącać z oczywistości, żeby dojść do głębi. Doszedłem do wniosku, że jeszcze nigdy nie zdobyłem sie na taki akt ufności jak ta kobieta i nie byłem jeszcze w takiej sytuacji, żebym nie miał co jeść. Przypuszczam, że większość słuchaczy niedzielnej Ewangelii też nie przymiera głodem, chociaż sporo ludzi w naszym kraju żyje z dnia na dzień. Faryzeuszom też pięknie się mówiło o składaniu ofiar dla Boga, przy całej ich sytości i "objadaniu" wdów. Znam jedną kobietę z trójką dzieci, bardzo biedni. Poszła kiedyś do proboszcza poprosić o trochę pieniędzy na opał na zimę. Nie dostała. Ale przez cały rok zbierano pieniądze w parafii na nowy dach z miedzi w kościele i nowe ogrodzenie. OK jak trzeba to trzeba. Ale proszę mi nie mówić, że to w porządku i Bóg chce właśnie takiej ofiary, a człowieka w potrzebie się nie widzi. 
Z
zkostka
11 listopada 2018, 13:29
Ks. Dariuszu, chiałem zadać pytanie czym się się Ksiądz kierował jako kapłań ! umieszczaj taką interpretację czy rozważenie dzisiejszej ewangelii, co Księdza kierowało ... i czy one naprawdę wypłynęły z modlitwy i osobistego kontaktu ze Słowem Bożym? Przecież to kontakt z żywym Słowem Bożym ...żywym, które umacnia wiarę, nadzieję i miłość. Niech Ksiadz przeczyta swoje rozważanie jeszcze raz i zada pytanie co Ksiądz chciał przekaząć tym którzy dzisiaj otworzą "Deona" i sięgną po rozważanie tej perykopy?  Przecież rozeznawanie duchowe to domena Ojców Jezuitów, to wasz skarb! Gdzie się to podziało.  Niech Ksiądz wierzy że piszę to z troski o "Deona" którego wiele lat czytam jako kapłan ... w czynnym duszpasterstwie. Zależy mi żeby podstawowy Dar Kościoła jakim jest Słowo Boże a jaki dajemy wiernym był naprawdę głeboki i duchowy ... a nie zlepek wątpliwości i luźnych dywagacji.  A co do  KKK 2125 to ma ksiądz rację z jednym wyjątkiem, iż ateizm pojawił się tam w kontekście zagrożenia I przykazania,  na równi z bałwochwalstwem, wróżbiarstwem magią i bezbożnością ... a słowo "często" się tam nie znajduje. A to różnica.  
Dariusz Piórkowski SJ
11 listopada 2018, 15:31
Chcę Księdza zapewnić, że to rozważanie jest owocem modlitwy i to dość burzliwej. Także rozeznawania. Może Ksiądz to uważać za "zlepek wątpliwości i luźnych dywagacji". Ma Ksiądz prawo. Nie piszę po to, żeby się wszystkim podobało. Na tym polega bogactwo Słowa Bożego, że nie wszyscy mają jedną słuszną interpretację, bo mówi do każdego z osobna. Co chciałem przekazać? Dotarło do mnie, żeby uważać, aby troska o kościół z kamienia nie przesłoniła mi troski o potrzebujących w parafii, w domu rekolekcyjnym, czy gdziekolwiek indziej.   Jeśli chodzi o ateistów, to pośród tych, których spotkałem wielu przestało wierzyć z powodu marnej katechezy i złego przykładu wierzących.
Z
zkostka
11 listopada 2018, 16:43
Księże Dariuszu, dokładnie to co ksiądz dzisiaj napisał i umieścił w internecie na katolickim portalu Deon dokładnie jest podyktowane temu jak to Ksiądz określił "by się wszystkim przypodobać" ...dokładnie tak. Gdyby te całe rozważanie ścisnąc by wydobyć esencję to pozostała by pochwała wątpliwości i duchowa płycizna. No bo jak mam zinterpretować Księdz słowa: Bo takiego Boga, który najpierw zabiera, by potem ewentualnie dać, trudno pokochać. Czy Ksiądz zdaje sobie sprawy że Bóg naprawdę może i zabierac i dawać? Czy nie doświadczył Ksiądz w swojej duchwej wędrówce takich sytuacji?  Niech ksiądz przeczyta sobie jeszcze raz pytania które w artykule zadał. ... W świecie który nas otacza wierni mają prawo oczekiwać od kapłanów by byli solą ziemi i światłem ... by podawali duchową i głęboką strawę swoim wiernym. A to co Ksiądz zarepreznował dla mnie (także kapłana) świadczy - niech mi ksiądz wybaczy - o duchowym pogubieniu. Naprawdę, taki miałem odczucia kiedy tekst księdza przeczytałem.  Fajnie że Ksiądz doszedł do wniosku o troskę o Kościół jako wspólnotę (jakies światełko jest) i mam nadzieję że nie uraziłem Księdza. Ale jak już chcecie prowadzić portal katolicki to bierzcie na siebie odpowiedzialność. Rozumiem i popieram wasze różne opinie i dyskusje na temat sytauacji społecznych, kuturowych .. ale jeśli chodzi o Boże Słowo to bądzcie badzciej rzetelni i wiarygodni. Zgadzam się że jest wielu ateistów jako owoc naszej nieudoności i złego przykładu ale niech się Ksiądz do tego nie przykłada. 
Dariusz Piórkowski SJ
11 listopada 2018, 17:50
Pięknie, że Ksiądz ma taki wgląd w moje intencje. Z taką dokładnością i pewnością... Nareszcie ktoś mi to powiedział. Widzi Ksiądz, Ksiądz wie, jakie ja mam intencje, co mną kierowało. A ja nie wiem, co Księdzem kieruje. I to nas różni. Tak, jestem pogubiony. Nie wszystko rozumiem. Nie wszystko wiem. Nie mam odpowiedzi na wszystkie pytania, a raczej mam dużo pytań. I cieszę się, że jestem pogubiony. Pytania, które postawiłem, stawia wiele wiernych. Może Ksiądz ma takich, którzy już nie stawiają. Ale są różni ludzie w Kościele. Tak czy owak, skoro tyle Ksiądz pisze o tym, to widać, że też poczuł się poruszony. Jakaś ważna struna została dotknięta. Niech Księdza Bóg błogosławi.
Ewa Zawadzka
10 listopada 2018, 21:49
Co autor tego felietonu zrozumiał ze słów Jezusa? Jego zdaniem: "takiego Boga trudno pokochać". Tymczasem łatwo pokochać Boga, który nie stawia wiernym wymagań finansowych lecz sam pobudza serca.