Kościół stoi wobec jednego z większych wyzwań w swych dziejach
Ta niekonsekwencja chrześcijan pozbawia ich wiarygodności i oddala od Kościoła nowe pokolenia - pisze brat Roger z Taizé. Dziś trzynasta rocznica jego tragicznej śmierci.
Gdy z braćmi spotykamy młodych w różnych krajach, wiemy, iż wielu szuka Chrystusa, ale w oderwaniu od komunii Jego Ciała. Chrystus w komunii swego Ciała jest porzucony. Sens tajemnicy Kościoła zaciera się.
Gdyby nie owo porzucenie Chrystusa w komunii Jego Ciała, w Jego Kościele, nie wkładalibyśmy z braćmi tyle wysiłku w to, by gromadzić młodych, by stawiać sobie wraz z nimi pytania nie tylko w Taizé, ale i gdzie indziej, w Europie Zachodniej i Wschodniej, a także na innych kontynentach.
Przyjmując z tygodnia na tydzień w ramach spotkań międzykontynentalnych młodych przyjeżdżających na modlitwę i poszukiwania u źródeł wiary, coraz bardziej pragnęliśmy, by każdy z nich odkrywał Chrystusa nie w oderwaniu, ale "Chrystusa komunii", obecnego w pełni w tajemnicy komunii, którą jest Kościół.
W sercu tej tajemnicy tylu młodych może podjąć ryzyko, by z narażeniem życia do końca się zaangażować i stać się twórcami zaufania i pojednania nie tylko między sobą, ale ze wszystkimi pokoleniami, od najstarszych aż po dzieci.
Gdyby Kościół był jedynie jakimś stowarzyszeniem, choćby duchowym, wszystko dałoby się w nim zaplanować. Ale czy byłby on wtedy jeszcze cudem Chrystusowego Ciała, uobecnionym i widzialnym na ziemi, dziś i na zawsze?
Dlaczego tak bardzo troszczymy się o tę tajemnicę komunii, którą jest Kościół? Dlatego że nie będzie trwania Chrystusa w historii ludzkości bez chrześcijan zgromadzonych w jeden lud.
A dlaczego tak nas pasjonuje katolicki wymiar Kościoła, powszechność rozszerzająca się we wszystkich kierunkach: w głąb - czyli w poszukiwaniu twarzą w twarz w kontemplacji, wszerz - czyli w solidarności z całą rodziną ludzką, i wzwyż - czyli w prostym pięknie tworzenia, we wspólnej modlitwie?
Kościół pasjonuje nas nie dla niego samego, lecz dlatego że pobudza do szukania Boga u źródeł adoracji, że nas przynagla do życia Chrystusem dla innych, że jest miejscem komunii dla całej ludzkości.
Kościół pasjonuje nas nie jako miejsce zarezerwowane dla wybranych lub dla elit wiary, ale jako miejsce otwarte dla wszystkich ubogich tej ziemi.
Kościół stoi dziś wobec jednego z większych wyzwań w swych dziejach. Czy jest świadomy tego, że stanowi jedyne miejsce, które może być zaczynem powszechnej komunii i przyjaźni pośród całej rodziny ludzkiej?
Aby zaczyn ten mógł ogarnąć ludzkość, konieczne jest wpierw niecierpiące zwłoki pojednanie między chrześcijanami. Jakżeż niepojednani chrześcijanie mogą powoływać się na Boga miłości i przykładem własnego życia prowadzić innych do Boga? Jak można mówić o ekumenizmie i nie urzeczywistniać pojednania - konkretnie i bez zwłoki? Miłować jedynie tych, którzy nas miłują i są do nas podobni… Czyż i niewierzący nie są w stanie tego uczynić? Niekonsekwencja podziałów między chrześcijanami pozbawia ich wiarygodności i oddala od Kościoła nowe pokolenia.
Fragment pochodzi z książki brata Rogera z Taizé "Jego miłość jest ogniem"
Skomentuj artykuł