Kościół stoi wobec jednego z większych wyzwań w swych dziejach

(fot. facebook.com/taize)
Brat Roger z Taizé

Ta niekonsekwencja chrześcijan pozbawia ich wiarygodności i oddala od Kościoła nowe pokolenia - pisze brat Roger z Taizé. Dziś trzynasta rocznica jego tragicznej śmierci.

Gdy z braćmi spotykamy młodych w różnych krajach, wiemy, iż wielu szuka Chrystusa, ale w oderwaniu od komunii Jego Ciała. Chrystus w komunii swego Ciała jest porzucony. Sens tajemnicy Kościoła zaciera się.

Gdyby nie owo porzucenie Chrystusa w komunii Jego Ciała, w Jego Kościele, nie wkładalibyśmy z braćmi tyle wysiłku w to, by gromadzić młodych, by stawiać sobie wraz z nimi pytania nie tylko w Taizé, ale i gdzie indziej, w Europie Zachodniej i Wschodniej, a także na innych kontynentach.

Przyjmując z tygodnia na tydzień w ramach spotkań międzykontynentalnych młodych przyjeżdżających na modlitwę i poszukiwania u źródeł wiary, coraz bardziej pragnęliśmy, by każdy z nich odkrywał Chrystusa nie w oderwaniu, ale "Chrystusa komunii", obecnego w pełni w tajemnicy komunii, którą jest Kościół.

W sercu tej tajemnicy tylu młodych może podjąć ryzyko, by z narażeniem życia do końca się zaangażować i stać się twórcami zaufania i pojednania nie tylko między sobą, ale ze wszystkimi pokoleniami, od najstarszych aż po dzieci.

Gdyby Kościół był jedynie jakimś stowarzyszeniem, choćby duchowym, wszystko dałoby się w nim zaplanować. Ale czy byłby on wtedy jeszcze cudem Chrystusowego Ciała, uobecnionym i widzialnym na ziemi, dziś i na zawsze?

Dlaczego tak bardzo troszczymy się o tę tajemnicę komunii, którą jest Kościół? Dlatego że nie będzie trwania Chrystusa w historii ludzkości bez chrześcijan zgromadzonych w jeden lud.

A dlaczego tak nas pasjonuje katolicki wymiar Kościoła, powszechność rozszerzająca się we wszystkich kierunkach: w głąb - czyli w poszukiwaniu twarzą w twarz w kontemplacji, wszerz - czyli w solidarności z całą rodziną ludzką, i wzwyż - czyli w prostym pięknie tworzenia, we wspólnej modlitwie?

Kościół pasjonuje nas nie dla niego samego, lecz dlatego że pobudza do szukania Boga u źródeł adoracji, że nas przynagla do życia Chrystusem dla innych, że jest miejscem komunii dla całej ludzkości.

Kościół pasjonuje nas nie jako miejsce zarezerwowane dla wybranych lub dla elit wiary, ale jako miejsce otwarte dla wszystkich ubogich tej ziemi.

Kościół stoi dziś wobec jednego z większych wyzwań w swych dziejach. Czy jest świadomy tego, że stanowi jedyne miejsce, które może być zaczynem powszechnej komunii i przyjaźni pośród całej rodziny ludzkiej?

Aby zaczyn ten mógł ogarnąć ludzkość, konieczne jest wpierw niecierpiące zwłoki pojednanie między chrześcijanami. Jakżeż niepojednani chrześcijanie mogą powoływać się na Boga miłości i przykładem własnego życia prowadzić innych do Boga? Jak można mówić o ekumenizmie i nie urzeczywistniać pojednania - konkretnie i bez zwłoki? Miłować jedynie tych, którzy nas miłują i są do nas podobni… Czyż i niewierzący nie są w stanie tego uczynić? Niekonsekwencja podziałów między chrześcijanami pozbawia ich wiarygodności i oddala od Kościoła nowe pokolenia.

Fragment pochodzi z książki brata Rogera z Taizé "Jego miłość jest ogniem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół stoi wobec jednego z większych wyzwań w swych dziejach
Komentarze (3)
Martino
17 sierpnia 2018, 02:54
Geje są spoko - nie dość, że zostawiają heterykom więcej wolnych dziewczyn, to jeszcze koszą im konkurencję:)
16 sierpnia 2018, 16:23
Kochać, to znaczy pragnąć zbawienia drugiego. Jeśli ktoś nie chce powrotu drugiego do Kościoła Rzymskiego, czyli do przyjęcia całego depozytu wiary, twierdzi że nie jest to potrzebne, należy wtedy mówić nie o miłości, ale o faktycznym przeciwieństwie miłości u takiej osoby zarówno wobec Boga, Kościoła, jak i bliźniego oraz o jego rewolucyjnym działaniu przeciwnym wierze na rzecz przekształcania Kościoła w jakiś rozmyty panchrystianizm.
16 sierpnia 2018, 16:10
"Gdyby Chrystusowi przyporządkować inną podobną głowę, innego Chrystusa, byłoby to przyjmowaniem innego Kościoła oprócz tego, który jest jego ciałem. 'Baczcie czego się strzec, czego przestrzegać, czego się obawiać. Zdarza się, że w jednym ludzkim ciele, a nawet z tego ciała zostaje odcięty jakiś członek, jak ręka, palec czy noga, lecz czy dusza przechodzi do tego, co odcięte? Gdy tkwił w ciele, miał w sobie życie, po odcięciu stracił je. Tak jest i z chrześcijańskim katolikiem; gdy trwa w ciele – żyje, odcięty zaś staje się heretykiem; duch bowiem nie idzie za odciętą częścią ciała'. Kościół Chrystusa jest więc jedyny i wieczny; ci, którzy chodzą osobno, odstępują od woli i przykazania Chrystusa Pana, porzuciwszy zaś drogę zbawienia, idą na zgubę. 'Kto bowiem oddzielony od Kościoła łączy się z cudzołożnicą, jest odsunięty od obietnic Kościoła i nie dojdzie do nagrody Chrystusa ten, kto porzucił Kościół Chrystusa… Kto nie utrzymuje tej jedności, nie zachowuje prawa Bożego, nie zachowuje wiary Ojca i Syna, nie dąży do życia i zbawienia'". (Leon XIII, Satis cognitum, 1896) "Już zaś dla określenia i opisania tego prawdziwego Kościoła Chrystusowego, którym jest święty, katolicki, apostolski Kościół Rzymski, nie znajdujemy nic godniejszego, nic wspanialszego, nic wreszcie bardziej Boskiego nad owo miano, które Go zowie: 'Mistycznym Ciałem Jezusa Chrystusa'. Zdanie to wypływa i jakby wykwita z tych orzeczeń, które i w Piśmie św. i w dziełach Ojców św. często spotykamy". (Pius XII, Mystici corporis, 1943) "Do członków Kościoła w rzeczywistości zaliczać trzeba tych tylko ludzi, którzy sakrament odrodzenia na Chrzcie św. przyjęli i wyznają prawdziwą wiarę, a nie pozbawili się sami w niegodny sposób łączności z Kościołem, ani też władza prawowita nie wyłączyła ich z grona wiernych za bardzo ciężkie przewinienia". (Pius XII, Mystici corporis, 1943)