Ks. Jan Kaczkowski do wszystkich, którzy decydują się na współżycie
"O to mi chodzi. By pokazać to wszystkim, którzy decydują się na współżycie, że najważniejsza jest ta trzecia osoba, która może się pojawić" - mówił ks. Jan Kaczkowski (1977-2016) przestrzegając przed nieodpowiedzialnym seksem. W książce "Życie na pełnej petardzie" - której fragmenty publikujemy - wypowiedział się także m.in. na temat zapłodnienia in vitro oraz o tym, dlaczego w małżeństwo nie wolno rezygnować z seksu.
Wyobraźmy sobie rozpalonego hormonami osiemnastolatka... Ona gotowa na wszystko
Wyobraźmy sobie rozpalonego hormonami osiemnasto-, dziewiętnastolatka, który jedzie swoim stuningowanym golfem na wiejską dyskotekę (z tym charakterystycznym umc, umc, umc). Tam spotyka Oliwię, Klaudię, Dżesikę lub Roksanę, która zmarzła na przystanku PKS w swojej miniówie i białych kozakach. Chce ją rozgrzać.
I tu odbywa się pełen personalizmu dialog. "Cze". "Cze". "Fajna jesteś". "Ty też jesteś fajny". "Chcesz piwo?". "Jo". "No to cho". I udają się. On w białej obcisłej koszulce, która podkreśla mięśnie i sutki. Ona gotowa na wszystko. Do ubikacji. Tam w odpowiednim entourage’u - dymu papierosowego, woni uryny - w intymnej bliskości odbywają nerwowy stosunek na pisuarze.
Ów młodzian opowiada swojemu duszpasterzowi na lekcji religii o zaistniałej sytuacji i pyta, czy z prezerwatywą to będzie grzech. Rozsądny duszpasterz odpowie: "Moje dziecko, nie mogę ci powiedzieć, że w tym przypadku włożenie prezerwatywy będzie dobre, ale z pewnością będzie bardziej odpowiedzialne, bo nie narazisz kogoś na poczęcie, byle gdzie, byle jak i z byle kim".
W moim odczuciu właśnie o to chodzi. By pokazać wszystkim, którzy decydują się na współżycie, że najważniejsza jest ta trzecia osoba, której wprawdzie jeszcze nie ma, ale może się pojawić i ma prawo do tego, by była poczęta chciana, akceptowana i kochana. Najlepiej w małżeństwie.
Małżeństwo ma dwa cele: prokreacyjny i jednoczący
Związek małżeński ma dwa cele: prokreacyjny i jednoczący. Mogą więc się kochać z intencją budowania jedności, a nie płodzenia potomstwa.
(...) Jednego nie da się oddzielić od drugiego. Gdyby istniał tylko cel prokreacyjny, to można by uprawiać seks wyłącznie po to, aby w danym momencie zajść w ciążę. Jeśli istniałby tylko cel jednoczący, doszłoby – powiem jak katolicki fundamentalista – do zamknięcia się małżonków na poczęcie dziecka.
W dziedzinie bliskości nie wszystko da się wyliczyć i odmierzyć linijką. Pojawia się pokusa, żeby każdy aspekt opisać i zmierzyć. Sądzę, że najważniejsza w tym balansowaniu celów jest po prostu otwartość na przyjęcie dziecka nawet wówczas, gdy wcale go w danym momencie nie chcieliśmy począć. „Jeśli będziesz, będziesz mój”. Na początku takie stopniowanie wymagań moralnych wydaje mi się dobrą postawą.
Z seksu w małżeństwie nigdy nie wolno zrezygnować. Im małżonkowie są bliżej siebie, im większą radość czerpią z intymnych kontaktów, i to w sposób piękny, który przynosi im satysfakcję, tym są bliżej siebie, a tym samym są bardziej przygotowani na przyjęcie konkretnej małej osoby.
Kiedy mowa o małżeństwie, które już ma dzieci i unika z jakichś względów, a już zwłaszcza zdrowotnych, poczęcia kolejnych, to przez seks dalej służy swojej rodzinie, bo buduje małżeńską jedność.
In vitro, trudność z poczęciem dziecka, antykoncepcja i pornografia
Małżonkowie, którzy korzystają z metody in vitro, mają za sobą zwykle już bardzo długą drogę starań o potomstwo. To powinno też stawiać do pionu naszą dyskusję. W gruncie rzeczy większym problemem niż nauczanie Kościoła o antykoncepcji w małżeństwie jest trudność z poczęciem dziecka, która dotyczy w tym momencie jednej trzeciej par w Polsce. Rozmawiając o tym, natrafiamy też na mur uprzedzeń. Nie trzeba być katolickim fundamentalistą, by zrozumieć, że część przyczyn tego stanu rzeczy leży po stronie samego tylko używania bądź niewłaściwego stosowania antykoncepcji.
Jeżeli nastolatka ma tak liberalną atmosferę w domu, że zaczyna łykać tabletki hormonalne już w liceum, potem zmienia partnerów, późno się stabilizuje, a o dziecku zaczyna myśleć, mając dwadzieścia osiem lat, to jej organizm może się zbuntować. Każdy uczciwy ginekolog powinien przypominać pacjentkom, że antykoncepcję hormonalną trzeba co jakiś czas odstawiać, żeby kobiecie powrócił cykl w naturalnym rytmie. Inaczej zaczynają się schody. Kobiety rodzą coraz później, tracąc najlepszy do tego z biologicznego punktu widzenia czas. Wobec tego późne ciąże wymagają coraz liczniejszych badań prenatalnych.
Do tego dochodzą również błędy mężczyzn: laptopy na kolanach, komórki w kieszeniach spodni i wszystko to, co może szkodzić naszym jądrom, plus palenie papierosów i życie w nieustannym stresie. Plemniki stają się przez to coraz mniej wartościowe, mniej liczne i słabsze. Ejakulat, by można go było ocenić pod kątem badawczym, musi regenerować się przynajmniej 72 godziny. Tymczasem coraz większa liczba mężczyzn jest uzależniona od pornografii i regularnej masturbacji. Ich nasienie w czasie współżycia jest w efekcie niepełnowartościowe.
Fragment pochodzi z książki "Życie na pełnej petardzie".
Skomentuj artykuł