Ks. Piotr Pawlukiewicz: To decydujący moment w naszym życiu. Wiele od niego zależy
"W życiu każdego przychodzi taki czas, kiedy nie może już oddychać starym, bo to, co stare, już go nie cieszy, ale jeszcze nie nauczył się czerpać z nowego. (...) To jest decydujący moment. Od tego, jak się zachowamy w ciągu tych trzech dni, będzie zależało nasze późniejsze życie". Przeczytaj fragment książki ks. Piotra Pawlukiewicza "Przestań się bać".
- W życiu każdego przychodzi moment kryzysu, kiedy stare źródła radości i pocieszenia przestają wystarczać. To czas, by zacząć oddychać Bogiem, co symbolizuje zmianę perspektywy i odnalezienie nowego sensu.
- Kryzysy są szansą na głęboką przemianę. Tak jak Szaweł pod Damaszkiem, każdy może przeżyć chwile, które zmuszają do refleksji nad tym, czym oddychamy w życiu - nienawiścią, pychą czy potrzebą akceptacji. Modlitwa w takich chwilach staje się kluczem do przejścia przez trudności i zbudowania nowego, głębszego życia duchowego.
- Proces zmiany jest trudny, ale prowadzi do duchowego wyzwolenia. Tak jak dziecko podczas porodu doświadcza bólu i szoku, tak człowiek podczas duchowego "narodzenia" przechodzi przez kryzysy i cierpienie. Te momenty, choć bolesne, są konieczne, by odnaleźć prawdziwe życie w relacji z Bogiem.
Wchodzicie w niedzielę na mszę do kościoła, automat mówi: "Gdzie tu stanąć? Za blisko nie mogę, bo wyjdę na za pobożnego. Koło głośnika może nie, bo będzie mi dudnić w uszach. Na środku też nie, bo mogę temu panu zasłaniać. Tę dziewczynę to chyba powinienem do przodu puścić". A to wszystko w ogóle nie jest ważne. W ogóle. Istotne jest to, że przyszedłeś do Pana. Nasz organizm jednak ciągle chce oddychać przez pępowinę i skupia się na zupełnie nieważnych sprawach. Nowe narodzenie to przestawienie się na nowe oddychanie.
Nosimy na plecach różne butle do oddychania - butlę pocieszenia, butlę pychy i wiele innych - i bezrefleksyjnie z nich korzystamy. Nowe narodzenie to odcięcie tej butli, zrzucenie jej z pleców. Pan Bóg chce nam zakręcić znajdujące się przy niej zawory, ale nie zrobi tego, jeśli Mu na to nie pozwolimy. On czeka na naszą zgodę, na naszą gotowość.
Bóg chce, byś Nim oddychał
Każdy z nas przeżył ten moment, kiedy zaczął samodzielnie oddychać, choć nikt z nas go nie pamięta. Rodzice być może widzieli to na własne oczy: na samym początku, przez krótką chwilę, dziecko się dusi, bo choć płuca już pracują, znajduje się w nich jeszcze woda. To są właśnie nasze kryzysy w życiu. Duszenie się, bo Bóg robi wszystko, żebyś zaczął Nim oddychać. On mówi: "Przestań się porównywać, przestań się lękać, przestań kręcić, przestań kłamać. Ja jestem twoim Panem". A co my na to? "Podłączcie pępowinę, szybko!"
Wielu ludzi chodzi po świecie, ciągnąc za sobą pępowinę. Choć mają już trzydzieści, czterdzieści albo i więcej lat, nie nauczyli się jeszcze prawdziwie oddychać.(…)
Narodzić się na nowo to nauczyć się oddychać Panem Bogiem. Masz budzić się rano i od razu mówić: " Jest Bóg, a ja jestem Jego dzieckiem". Jednak wielu ludzi, wstając, mówi: "Co ja dzisiaj muszę zrobić? W czym muszę zabłysnąć? O rany, dziś przecież mam to trudne spotkanie. Jak wypadnę? Jak to rozegrać?". Ciągle chcemy się najeść starym pokarmem.
Szaweł "dyszał żądzą zabijania"
Na pewno znają państwo historię nawrócenia Szawła pod Damaszkiem (Dz 9, 1-19). Mnie to niedawno uderzyło. Szaweł "dyszał żądzą zabijania". Co to znaczy "dyszeć"? "Dyszeć" to głęboko i głośno oddychać, brać oddech z trudem. Czym on dyszał? Żądzą zabijania. Wielu ludzi dyszy żądzą kupowania, żądzą zarabiania. Oni tym żyją. Gdyby ktoś im zakręcił ten kurek z pieniędzmi, zaczęliby się dusić. Jeśli zakręcilibyśmy jakiejś kobiecie kurek uwielbienia płynącego od jej faceta, zaczęłaby się dusić. Szaweł "dyszał żądzą" i "siał grozę". Wiele osób ma poczucie, że żyją dopiero wtedy, kiedy widzą, jak inni się ich boją albo jak im zazdroszczą. Ktoś wchodzi na przyjęcie i mówi: "Kupiłem nowy samochód. No co, szczęki już wam opadły?". Są ludzie, którzy oddychają nieszczęściem innych. "Koleżanka oblała egzamin - wspaniale, od razu chce mi się żyć". Tacy potrzebują perspektywy bycia lepszymi od znajomych. Inni oddychają nienawiścią do świata. Raz na godzinę, raz na kwadrans muszą powiedzieć: "Ludzie to barachło, prymityw. Cała ta Warszawa to wiocha". To jest ich powietrze.
Co zrobił Pan Jezus pod Damaszkiem? Przyszedł do Szawła i powiedział: "Szawle, Szawle". To nie jest przypadek. Wypowiedzenie czyjegoś imienia jest znakiem, że się tego kogoś zna. Gdy zna się czyjeś imię, często zna się też jego wnętrze. Jeśli Jezus dwa razy mówi: "Szawle, Szawle", jeśli mówi: "Małgorzato, Małgorzato", "Krzysztofie, Krzysztofie", jak bardzo musi Mu zależeć na wejściu w bliskość z nami! Mimo tych wszystkich bezeceństw, jakich Szaweł dopuszczał się wcześniej, pod Damaszkiem nie spadła na niego pięść, tylko Jezus przemówił i powiedział, że go zna. "Dlaczego Mnie prześladujesz?" - zapytał. Dlaczego ciągle krytykujesz? Dlaczego ciągle wnerwiasz się na swoich rodziców? Dlaczego ciągle krzyczysz na dziecko? Widzicie, my tym oddychamy.
"Kto jesteś, Panie?" - pyta Szaweł, słysząc głos, bo już wie, że ma do czynienia z kimś wielkim. "Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz". W tych krótkich słowach Pan Bóg zakręcił Szawłowi jego butlę z powietrzem do oddychania. Szaweł ślepnie, przez trzy dni nic nie je i nie pije - on po prostu umiera. Zawalił mu się jego stary świat. Miał kryzys.
Decydujący moment
Wielu z was mogło przeżywać podobną sytuację. Mógł się wam zawalić świat. Może ktoś z was został wyrzucony z pracy. Może od kogoś odcięli się koledzy albo małżeństwo się komuś posypało. Może właśnie teraz siedzicie i nie chce się wam ani jeść, ani pić. Nie macie czym oddychać, a z Boga jeszcze nie nauczyliście się czerpać. Przed wami trzy decydujące dni. Zwróćcie uwagę, tak samo było z Jonaszem, który przez trzy dni był uwięziony w brzuchu wielkiej ryby (Jon 1-2). W życiu każdego przychodzi taki czas, kiedy nie może już oddychać starym, bo to, co stare, już go nie cieszy, ale jeszcze nie nauczył się czerpać z nowego. Niektórzy mówią: "Kurczę, kiedyś chociaż piwo mnie cieszyło, kumple, a teraz nic mnie nie cieszy. Nie mam czym oddychać". To jest decydujący moment. Od tego, jak się zachowamy w ciągu tych trzech dni, będzie zależało nasze późniejsze życie. (…)
Judasz oddychał trzydziestoma srebrnikami. Liczył je, oglądał w myślach, pewnie planował, na co je wyda. Nagle jednak, gdy zdradził Jezusa, okazało się, że są one gorzkie, złe, niedobre. Odrzucił je i został pusty, bez oddechu. Ale to nie tylko przypadek Judasza. Piotr miał podobne doświadczenie. On oddychał swoją pychą. I co się stało, kiedy Pan Jezus zakręcił mu kurek? Piotr zdradził, zaparł się Jezusa.
Ten okres trzech dni to taki czas, kiedy Bóg czeka na to, co my zrobimy. Jonasz w brzuchu ryby zaczął się modlić. Na to, co zrobi Szaweł, pewnie czekało całe niebo. On przecież też mógł pójść się powiesić. W końcu prześladował i zabijał chrześcijan. W Dziejach Apostolskich czytamy jednak, że Jezus powiedział do Ananiasza: "Pójdziesz do Szawła, bo zaczął się modlić". Błagam was wszystkich, bo wszyscy prędzej czy później będą przechodzić to powtórne narodzenie: kiedy Pan Bóg odetnie was od pępowiny i zaczniecie się dusić - módlcie się wtedy.
Modlę się, więc żyję
W pewnej książce wyczytałem, dlaczego ryba nie strawiła Jonasza. Jej autor dowodził, że tego proroka ocaliła modlitwa. Śmierć nigdy nie strawi modlitwy. Jeśli będziesz się modlił, nie umrzesz. Jeśli jednak przestaniesz się modlić, uważaj, może być źle. Może wtedy przyjść do ciebie szatan i zaproponować swoje rozwiązanie. "Widzisz, wszyscy cię opuścili - powie. - Bóg cię opuścił, rodzina cię opuściła. Nie ma co, trzeba ze sobą skończyć". Nie! Modlę się, więc żyję. W chrześcijaństwie nie chodzi o to, że masz postępować porządnie. W chrześcijaństwie - jeszcze raz powtórzę - chodzi o to, żebyś się zorientował, czym oddychasz. Żebyś zrozumiał, że Pan Bóg musi odciąć pępowinę starego życia, co wiąże się z potwornie trudnym momentem duszenia się.
Żadne dziecko - jestem o tym głęboko przekonany - nie ma ochoty się urodzić. U mamy w brzuchu jest przecież tak dobrze. Nikt z nas tego nie pamięta, ale to naprawdę musi być super miejsce. Takiego pięciogwiazdkowego hotelu już nigdy nie będziemy mieć: serduszko nad głową bije, jedzonko, cieplutko, słychać świat, ale tak nie za głośno, dźwięki są przytłumione. Jakim szokiem muszą być po tej idylli skurcze porodowe! Następuje wielka rewolucja. Dziecko pewnie broni się tam, jak może, ale co ono może…
Wiecie, czym jest kryzys? Płaczecie, już od pół roku nie możecie sobie znaleźć miejsca. To są właśnie skurcze porodowe. Pan Bóg próbuje was wypchnąć do nowego życia, a wy bronicie się rękami i nogami. On to robi dla was, żebyście zaczęli się rodzić, żebyście zaczęli oddychać, żebyście otworzyli oczy i powiedzieli: "O rany, mamusia! Dziewięć miesięcy byłem w jej wnętrzu, a jej nie widziałem. O rany! Świat jest taki piękny!". Bo choć w pierwszym momencie nowy świat jest zimny i nieprzyjemny, to już po chwili, gdy dziecko zostanie ubrane, utulone i gdy dostanie pierś do ssania, przestaje mu być źle, a nawet zaczyna być lepiej, bo ma miejsce, żeby się porozciągać.
Fragment pochodzi z książki ks. Piotra Pawlukiewicza "Przestań się bać".
Skomentuj artykuł