Ks. Sebastian Picur: Batalia o duszę młodego człowieka jeszcze bardziej się zaostrza
- Myślę, że dziś takim nowym kontynentem jest internet, gdzie są naprawdę obecni ludzie ze wszystkich miejsc na świecie i wydaje mi się, że kapłani, biskupi, katolicy, chrześcijanie są posłani także do tego miejsca, aby je ewangelizować, przemieniać. Są tam obecni ci, którzy potrzebują Pana Jezusa - mówi ks. Sebastian Picur, wikariusz, katecheta, który jest znany ze swojej działalności na TikToku.
Tomasz Kopański: Przylgnęło do księdza miano "Księdza z TikToka". Czy pasuje księdzu to określenie? Nie jest zbyt lekceważące?
Ks. Sebastian Picur: - Przyznam, że na początku, kiedy ludzie zaczęli się tak do mnie zwracać, było to dla mnie czymś nowym. Miałem mieszane uczucia, ponieważ jestem księdzem wikariuszem, katechetą, księdzem katolickim, prostym, zwykłym kapłanem, a nie "księdzem z TikToka". Nie mamy takich określeń w naszych kapłańskich strukturach.
Z czasem coraz więcej ludzi zaczęło mówić np. na ulicy, w kościele, na jakimś wydarzeniu: "Popatrz, ksiądz z TikToka". Więc skoro ludzie kojarzą mnie z tego TikToka, jakoś do tego określenia się przyzwyczaiłem. Za bardzo go nie używam, ale jestem do tego określenia nastawiony neutralnie.
Skąd wziął ksiądz pomysł na ewangelizację za pomocą TikToka?
- Wierzę, że inicjatorem każdej formy ewangelizacji jest Duch Święty i On posyła swoich uczniów do współczesnego świata tymi drogami, jakie są dostępne. Kiedyś to były łodzie, zaprzęgi konne potem pojawiły się pociągi, samoloty i misjonarze dzięki temu wędrowali z dobrą nowiną do ludzi na różne kontynenty.
Myślę, że dziś takim nowym kontynentem jest internet, gdzie są naprawdę obecni ludzie ze wszystkich miejsc na świecie i wydaje mi się, że kapłani, biskupi, katolicy, chrześcijanie są posłani także do tego miejsca, aby je ewangelizować, przemieniać. Są tam obecni ci, którzy potrzebują Pana Jezusa.
Gdy zacząłem uczyć w II LO w Krośnie, uczniowie zaczęli mnie namawiać, żebym założył TikToka i myślę, że te ich namowy doprowadziły do tego, że w końcu założyłem tam profil. Oczywiście zapytałem moich przełożonych, czy wyrażają zgodę na tę formę ewangelizacji. Otrzymałem zielone światło i tak to się zaczęło.
Czy taki sposób głoszenia Boga, głównie wśród młodzieży, „działa”? Czy są przypadki, że ktoś dzięki księdza filmikom rzeczywiście zbliżył się do Boga?
- Tak, mam wiele takich świadectw. Ludzie piszą w komentarzach albo w prywatnych wiadomościach, że „dzięki filmikom, dzięki księdza działalności przybliżyłem się do Pana Boga. Na nowo odkrywam wiarę, oblicze Kościoła i moje miejsce w Kościele Chrystusowym”.
Ludzie często przyjeżdżają na rekolekcje, o których dowiadują się z TikToka. Przyjeżdżają również na Mszę świętą, do spowiedzi. To jest główny cel, aby ludzi przyprowadzić do Jezusa obecnego w sakramentach, we wspólnocie Kościoła. Po sytuacji związanej z COVID-19 myślę, że ludzie tego na nowo potrzebują.
Internet, TikTok nie jest dla mnie celem samym w sobie. To jest droga, aby dotrzeć do ludzi, szczególnie do tych, których na co dzień nie widzimy w kościele podczas Mszy świętej, oraz żeby ich z tego internetu zaprosić do świata realnego.
Pewnie odczuwa ksiądz dużą radość, gdy ktoś napisze, że dzięki księdza działalności zbliżył się do Boga.
- Jestem przekonany, że Pan Bóg daje te owoce, satysfakcję. Pokazuje, że to ma sens poprzez konkretne świadectwa danych ludzi, poprzez ich przemianę, nawrócenie. To jest dla mnie motywujące, mobilizujące, ponieważ czasami pojawia się zmęczenie, znużenie, są hejterzy.
Od strony ludzkiej i duchowej toczy się walka. Ale jak te owoce dokonują się w ludzkich sercach, jest to największa radość i motywacja, aby dalej w taki sposób ewangelizować.
Jak ksiądz radzi sobie z hejtem i hejterami?
- Na początku nie było to proste. Bardzo bałem się hejtu, negatywnej opinii innych ludzi. Ale mam takie trzy sposoby, które mi w tym pomagają i myślę, że mogą pomóc także innym. Po pierwsze – modlitwa. O dar męstwa, wewnętrznej wolności, dystansu wobec hejtu. To jest łaska Boża. Wielu księży ma piękne pomysły, ale myślę, że są one paraliżowane przez lęk, z którym ja również się zmagałem i jest to coś naturalnego, ludzkiego. Ważna jest prośba do Pana Boga o dary.
Po drugie, trzeba dać temu wszystkiemu czas. Ja też dojrzewałem do tego, aby publikacja różnych treści była coraz szersza. Może czasami trzeba dojrzeć do pewnych postaw, które są oparte na Bożej łasce.
Trzeci krok jest taki, żeby nie bać się tego, aby usuwać komentarze bardzo negatywne, hejterskie, aby takich użytkowników, którzy mogą stać się niebezpieczni, blokować. Ważne jest zawsze prawo do ochrony naszego dobrego imienia, wartości, godności i poczucia bezpieczeństwa. Jeżeli ten hejt osiąga skrajny punkt, to mamy odpowiednie służby, którym należy zgłaszać takie konta. Nasze bezpieczeństwo w internecie jest bardzo ważne.
Modli się ksiądz za swoich hejterów?
- Tak, modlę się za nich, także podczas transmisji. Czasami ofiaruję za nich dziesiątek różańca. Pamiętam o nich i podchodzę [do hejterów] z uśmiechem, zdrowym dystansem. Otaczam ich modlitwą, czasami ich pozdrawiam, czasami zagram z dedykacją dla nich jakąś piosenkę na ukulele.
Stał się ksiądz już rozpoznawalną postacią?
- Zdarzają się sytuacje, poza Krosnem, że ktoś mnie rozpoznaje w jakimś miejscu. Czasami w sklepie bądź na stacji benzynowej. Z jednej strony jest to miłe, a czasami jest to niezręczne, ponieważ ja nie jestem jakąś gwiazdą, celebrytą. Jestem po prostu kapłanem. Ale są to miłe sytuacje.
Niedawno ukazała się książka "Holy Game", którą napisał ksiądz wraz z czwórką nastolatków. Skąd pomysł na tę lekturę?
- Tak samo jak w przypadku TikToka uważam, że to Duch Święty jest inicjatorem różnych form ewangelizacji, prowadzi nas przez różne drogi. Powstał pomysł, aby napisać książkę dla młodzieży. Zastanawiałem się, w jaki sposób tę książkę można stworzyć. Mówiłem swoim uczniom, jakie mam na nią pomysły, oni wyrażali swoje opinie.
W końcu przyszło natchnienie, żeby to ich zaprosić do współpracy, ponieważ to oni-młodzi najlepiej znają swój świat, swoją mentalność, lęki, marzenia i to, jacy są, czego potrzebują, pragną, czego się obawiają. Ja jestem od nich o kilkanaście lat starszy, patrzę na pewne sprawy trochę inaczej niż oni. Zaproponowałem chętnym uczniom, żeby się zaangażowali i powstała kameralna grupka, która systematycznie współpracowała.
Bohaterką książki jest zbuntowana nastolatka Inez, która wpada w poważne kłopoty. Z jakimi największymi problemami spotyka się dzisiejsza młodzież?
- Te problemy widzimy szczególnie po czasie pandemii. Kiedy ludzie zostali odizolowani, jeszcze bardziej zamknęli się w świecie wirtualnym, pojawiły się różne stany depresyjne, trudności w nawiązaniu kontaktów, pogorszyły się relacje, zaczęły się kłopoty w wyrażaniu swoich emocji, uczuć.
Oczywiście ktoś może wstawić post na Instagramie czy w jakimś innym miejscu i oczekuje atencji, lajków, pozytywnych komentarzy. Ale myślę, że niekiedy coraz trudniej jest młodym nawiązać relacje. Młodzi zmagają się z różnymi problemami, gdzie złe rozwiązania lub ich brak może doprowadzić do tragedii.
Ta książka niesie w sobie następujące przesłanie: nie jesteś sam ze swoimi problemami, jest Pan Bóg, są bliscy. Pan Bóg posyła ci różnych ludzi i świętych, którzy pragną pokazać ci, że nie jesteś sam. Są po to, żeby pomóc ci z twoimi problemami. Zawsze jest nadzieja i ta książka jest o tym, o nadziei.
Jak pomóc młodym ludziom w ich problemach?
- Szukamy różnych nadzwyczajnych porad, specjalistów, którzy pomogą komuś w różnych problemach. Oczywiście to jest ważne. Ale ważna jest także uwaga, obecność, rozmowa. Ta książkę jest także o tym, że ludzie nie mają dla siebie czasu, ponieważ jest praca, gonitwa, różne zajęcia. Ludzie nie mają czasu, żeby poświęcić sobie uwagę w świecie realnym. Myślę, że rozmowa na żywo, wspólny posiłek, wspólny wyjazd to ubogacenie, które pomaga poznawać drugiego człowieka, jego trudności i radości.
Młodzi na pewno potrzebują, aby im poświęcać uwagę. Nie tego, żeby wychowywał ich internet, lecz tego, żeby wychowywali ich rodzice w oparciu o miłość, której źródłem powinien być ostatecznie Pan Bóg.
Mimo że social media są dla księdza narzędziem ewangelizacji, zachęca ksiądz młodych, żeby czasami odpuścili, odłożyli telefon i wyszli do świata realnego?
- Oczywiście. Na przykład teraz w czasie wakacji proponuję różne formy rekolekcji. Także inni księża proszą mnie, abym na Instagramie udostępnił jakieś wydarzenie, spotkanie, rekolekcje, żebyśmy się spotkali tutaj w realu, wyszli z tego świata wirtualnego.
Świat wirtualny ma w sobie mnóstwo zła, brudu. Ale wydaje mi się, że musimy w patrzeniu na dzisiejszy świat patrzeć realistycznie. Niekiedy starsi wspominają swoje dzieciństwo z lat 70., 80., 90., i wielu mówi, że wtedy świat był piękniejszy. Chociaż mieliśmy mniej od strony materialnej, to mieliśmy więcej pod względem relacji, więcej radości. Dzisiejszy świat jest taki jaki jest, w ogromnym stopniu oparty na internecie. Ciężko całkowicie odciąć się od rzeczywistości wirtualnej. Naszym celem jest to, żeby w tym internecie dawać młodym alternatywę, wartości, dobro, Słowo Boże, Ewangelię, Jezusa Chrystusa.
Ktoś może zapytać: "Po co jest ksiądz w internecie?". Właśnie po to, żeby dawać alternatywę, żeby naiwnie się z tego świata cyfrowego nie wycofać, ponieważ wtedy ten nasz obszar jeszcze bardziej zajmie zło.
Czy Kościół robi wystarczająco dużo, żeby przyciągnąć do siebie młodych ludzi?
- Myślę, że Kościół robił i robi dużo w tym względzie, aby otwierać się na młodych i przyciągać ich do Jezusa. Przykładem są Światowe Dni Młodzieży, które powstały z inicjatywy św. Jana Pawła II. Teraz będziemy mieć ŚDM w Lizbonie. To jest jedna z tych inicjatyw. Ja również w swojej parafii w sierpniu mam zamiar prowadzić rekolekcje.
Kościół jest cały czas aktywny, jednak patrząc na współczesny świat i porównując go z tym, co było dawniej, ta batalia o duszę młodego człowieka jeszcze bardziej się zaostrza. Ta batalia idzie przez rodzinę, ponieważ dawniej to wychowanie w wierze było bardziej zakorzenione w rodzinach. Dzisiaj pod względem wiary rodziny są słabsze. Jest też wiele innych czynników dotyczących tego, co młodzi widzą na temat Kościoła, wiary w mediach społecznościowych. Czasami pewne skandaliczne sytuacje są ukazywane nie po to, żeby coś naprawić, ale aby zniechęcić. To jest zaplanowany proces manipulacyjny.
Dzisiaj mamy o wiele więcej czynników takich jak pandemia, po której wielu nie wróciło do Kościoła. Kościół zawsze może robić coś więcej. Przede wszystkim ma słuchać Ducha Świętego, otwierać się na Niego i słuchać tego, co ma On do zaproponowania dla młodych ludzi.
Skomentuj artykuł