Na czym polega prawdziwa wolność człowieka? Niepublikowany tekst ks. Tischnera
- Człowiek, który nie jest wolny, zawsze będzie pytał: „A co ja z tego będę miał?” - pisał ks. Józef Tischner we fragmencie opublikowanej po raz pierwszy homilii.
Co to znaczy bezinteresowność? Bezinteresowność oznacza przeżycie pewnej wspaniałomyślności. Mamy doświadczenie wspaniałomyślności. To bardzo ważne doświadczenie i w religii, i w etyce. Wspaniałomyślność oznacza, że ja respektuję jakąś wartość tylko dlatego, że ta wartość jest wartością.
Na przykład: mówię prawdę tylko dlatego, że prawda jest prawdą; szanuję prawo, bo prawo jest prawem. Nie ma innego powodu. Można powiedzieć, że to by było w sprzeczności z moją godnością, gdybym ja z innego powodu respektował prawo. Wspaniałomyślność jest jakby drugą stroną wolności, bowiem tylko człowiek wolny jest zdolny do wspaniałomyślności.
Człowiek, który nie jest wolny, zawsze będzie pytał: „A co ja z tego będę miał?”. Natomiast człowiek wspaniałomyślny, stając przed tymi wartościami, mówi: „Nawet gdybym nic z tego nie miał, nawet gdybym miał zginąć, to nie mogę inaczej. Respektuję prawo, bo prawo jest prawem”. W tym dialogu formalnym odpowiedź na „pójdź za Mną” to właśnie jest ta wspaniałomyślność.
Można by to jeszcze inaczej powiedzieć: że na przykład taki apostoł, który idzie z Jezusem, nagle odkrywa (no przypuśćmy), że Jezus nie ma racji. To on woli nie mieć racji z Jezusem, niż mieć rację z Piłatem.
Bo to zależy także, w jakim towarzystwie na tym bożym świecie człowiek się znajduje. [...] W zasadzie miłość nie daje się wytłumaczyć przez żadne „dlaczego”. Jest się wspaniałomyślnie z kimś. To się nazywa często wiernością. Jest mnóstwo argumentów przeciw, prawda?
Mama rozradza, tata rozradza, a ta lezie jak w lep na muchy. Wspaniałomyślnie. Tu jest klucz do sprawy, ponieważ nagle okazuje się, że człowiek wyskakuje na inny poziom istnienia.
Człowiek jest jedyną istotą na bożym świecie, która może zachowywać się wspaniałomyślnie. To bardzo ciekawa sprawa i wiele by o tym mówić... Dużo o tym dyskutowaliśmy na seminarium u Ingardena, bo to się wiązało z doświadczeniem wartości etycznych.
Ćwiczyliśmy wspaniałomyślność. Ja za dużo nie ćwiczyłem, ale u jednego z kolegów (lekarza psychiatry, który także studiował u Ingardena) nagle odkryłem, że w Morskim Oku miał w plecaku Spór o istnienie świata Ingardena. Po co mu to było?
Absolutnie po nic. Ale genialność polega na tym, żeby przynajmniej raz w tygodniu, a już najrzadziej raz w miesiącu, przeczytać coś takiego, co człowiekowi po nic. Wspaniałomyślnie.
Bez absolutnie żadnej myśli o korzyści: że albo jeszcze bardziej zgłupieję po tej lekturze (co też nie jest bez wartości), albo bardziej zmądrzeję (co jest niebezpieczne). Wspaniałomyślnie. Zwłaszcza jeśli chodzi o życie intelektualne, to polecam tę wartość. Niesłychanie cenna.
Skomentuj artykuł