Kto powinien rządzić w małżeństwie?

(fot. shutterstock.com)

Czy w świetle aktualnego nauczania Kościoła małżeństwo można porównać do firmy lub systemu politycznego, gdzie mąż decyduje o wszystkim, a żona wykonuje zadania?

"Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej. Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu" (Ef 5, 21-22).

Jeśli trzymać się literalnej wykładni tekstu z Listu św. Pawła do Efezjan (5, 21-33) i opowieści o stworzeniu człowieka z Księgi Rodzaju, to sprawa wydaje się bezdyskusyjna. Żona ma być posłuszna mężowi, ponieważ to on został najpierw stworzony.
Do takiego uzasadnienia odwoływali się papieże do początku Soboru Watykańskiego II, gdy pisali o relacji między mężem i żoną. Zgodnym chórem wspierali "tradycyjne" rozumienie kontrowersyjnego tekstu św. Pawła, ostrzegając przed wrogimi przemianami społecznymi, które wszystko miały wywrócić do górny nogami. Równocześnie wyjaśniali, że nie chodzi o niewolnicze i ślepe poddanie żony mężowi. Zwalczali też wszelkie ruchy emancypacyjne kobiet, widząc w nich zagrożenie dla odwiecznego porządku.
Leon XIII w encyklice "Arcanum divinae sapientiae" (1880) orzekł, że "mąż jest panem rodziny i głową niewiasty, która, ponieważ jest ciałem z ciała jego i kością z kości jego, ma być posłuszną mężowi, nie na sposób jednak służebnicy, lecz towarzyszki".
Pięćdziesiąt lat później Pius XI w encyklice "Casti conubii", idąc za św. Augustynem, bronił porządku miłości, który "obejmuje tak pierwszeństwo męża przed żoną i dziećmi, jak i podporządkowanie się skore, chętne i posłuszne żony". Wyjaśnia też, że w małżeństwie równość powinna istnieć na poziomie "wartości osoby i jej godności", poza tym panuje tam "nierówność". Żona musi podlegać mężowi, choć w miłości. Papież dodaje, że "mąż jest głową, żona jest sercem i jak mąż posiada pierwszeństwo rządów, tak żona może i powinna kierować się we wszystkim przywilejem miłości".
Istotna we wspomnianym tekście św. Pawła jest metafora głowy i ciała oraz słowo "poddanie", wokół których narosło najwięcej nieporozumień. Apostoł niewątpliwie nawiązuje do opisu stworzenia człowieka. Czytamy tam, że mężczyzna opuszcza ojca i matkę i "skleja" się z żoną swoją, tworząc jedno ciało. Nigdy nie można rozpatrywać mężczyzny i kobiety w małżeństwie osobno. Oni zawsze są razem.
Mężczyzna jest głową, ale żona resztą ciała, a nie jakąś inną jego częścią. Czym jest głowa bez korpusu albo korpus bez głowy? Nie będzie to cały człowiek. Św. Paweł nie twierdzi też, że mąż ma być głową domu czy małżeństwa, lecz żony. W każdym razie dzięki tej metaforze apostoł podkreśla nierozerwalną więź męża i żony na podobieństwo wiernej relacji Chrystusa z Kościołem. Z tym że Chrystus jest głową Kościoła i może istnieć bez niego, ale mąż bez żony przestaje być tym, kim jest. Należy więc uważać, by nie robić prostego przełożenia, że mąż dla żony jest jak Chrystus dla Kościoła. Jezus jest wzorem miłości, któremu żaden mąż czy żona nigdy nie dorówna.
Tymczasem Pius XI napisał, że żona jest sercem w małżeństwie, co, jego zdaniem, odpowiada kobiecej wrażliwości i miłości, a mąż głową, czyli tym, który kieruje. Odwołuje się jednak bardziej do ustroju monarchicznego niż do biblijnego obrazu. Mąż król, a żona poddana. Według tego modelu mąż mógłby sobie istnieć sam i nic by się nie stało. Św. Paweł mówi natomiast, że małżonków nie da się rozdzielić, bo są jednym ciałem.
Poddać się, czyli przyjąć miłość
W tekście św. Pawła kluczowe jest też wyrażenie "być poddanym", pochodzące od greckiego słowa "hypotasso". W użyciu świeckim termin ten odnosił się, np. do przeglądu wojsk, podczas którego oficerowie mieli ustawić się według rangi, podporządkować się jeden drugiemu. Ale w Nowym Testamencie temu słowu nadaje się głębsze znaczenie.
Franciszek słusznie zauważa w "Amoris laetitia", że "św. Paweł pisał w czasach zdominowanych przez kulturę patriarchalną, w której kobieta była podporządkowana mężczyźnie. (...) Wyraża się tutaj w kategoriach kulturowych właściwych tamtej epoce, nie powinniśmy przejmować szaty kulturowej, lecz orędzie objawione, które wypływa z całego tego fragmentu" (AL, 154, 156) A więc musimy odsiać to, co czasowe, od tego, co ponadczasowe.
W Pierwszym Liście do Koryntian czytamy, że na końcu historii wszystko, nawet Syn, zostanie poddany Ojcu: "Wszystko rzucił pod stopy Syna. Kiedy się mówi, że wszystko jest poddane, znaczy to, że z wyjątkiem Tego, który mu wszystko poddał. A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich" (1 Kor 15, 27-28). Tutaj też pojawia się słowo "hypotasso". A równocześnie Syn jest równy Bogu (Por. Flp 2, 6).
W tak rozumianym poddaniu nie chodzi o podległość żołnierską czy feudalną. Syn poddaje się Ojcu dobrowolnie i z miłości. To logika z zupełnie innego porządku. Takie poddanie ma też na myśli św. Paweł, gdy pisze o relacjach między małżonkami. Mistycy piszą o pasywności podczas modlitwy, to znaczy o poddaniu się działaniu Boga i nieprzeszkadzaniu swoim własnym działaniem.
Biorąc pod uwagę, w jakich czasach żył św. Paweł, jego nauczanie na temat małżeństwa to krok milowy w historii ludzkości. Apostoł, znając ówczesne systemy społeczne (grecki, rzymski i żydowski), wskazuje drogę do wewnętrznego posłuszeństwa, które nie wypływa z przymusu, lecz z wyboru i miłości. Skoro już chrześcijańska żona ma być poddana mężowi, to jej posłuszeństwo musi przybrać inną postać niż w świecie. Zewnętrznie wszystko wyglądało podobnie, ale liczyła się wewnętrzna motywacja oraz siła miłości, której wzorem i źródłem jest sam Chrystus. W uszach wielu pogan, a nawet Żydów, musiało to brzmieć szokująco, a nawet wywrotowo.
Trzy odcienie relacji
Kolejny istotny przełom w tej sprawie nastąpił znacznie później, podczas Soboru Watykańskiego II i w teologii małżeństwa św. Jana Pawła II. Wiąże się on zarówno z pogłębieniem wizji małżeństwa jak i z przemianami, które zaszły w świecie, zwłaszcza odnośnie do społecznego statusu kobiet.
W konstytucji "Gaudium et spes" w rozdziale poświęconym małżeństwu, pojawia się język wzajemności i oddania. Tekst soborowy stwierdza, że "małżonkowie wzajemnie się sobie oddają i przyjmują" . A samo małżeństwo to "głębokie zjednoczenie będące wzajemnym oddaniem się sobie dwóch osób" (GS, 48). A kiedy Sobór komentuje omawiany przez nas fragment, zachęca, aby na wzór Chrystusa "małżonkowie przez obopólne oddanie się sobie miłowali się wzajemnie w trwałej wierności". Za każdym razem słyszymy o obustronnym zaangażowaniu i zobowiązaniu obojga małżonków.
W polskim tłumaczeniu tekstu soborowego wszędzie pojawia się to samo słowo "oddanie", (a nie "poddanie"), ale w tekście łacińskim znajdują się trzy różne terminy: donatio, deditio i traditio. Każdy z nich ukazuje jakiś specyficzny odcień oddania, który pozwala lepiej zrozumieć, jak dzisiaj Kościół definiuje relację wewnątrzmałżeńską.
"Donatio" pochodzi od czasownika "donare" - "dać jako dar". Chodzi o niełatwą bezinteresowną ofiarę, kiedy człowiek nie oczekuje, że jego poświęcenie, praca i służba będą wynagrodzone. Także wtedy, gdy zamiast wdzięczności ze strony współmałżonka pojawia się jedynie rutynowe przeświadczenie, że "tak musi być" albo że "zawsze tak było".
Z kolei "deditio" wywodzi się z prawa rzymskiego. Starożytni Rzymianie podbitym królestwom proponowali możliwość "poddania się władzy", czyli "deditio in potestatem". Polegało ono na dobrowolnym podporządkowaniu się cesarstwu w zamian za pokojowe zakończenie wojny. Jeśli królestwo poszło na ugodę, Rzym traktował je łagodniej, oferując mu protekcję i pewne przywileje.
Czy w małżeństwie nie jest często konieczna wzajemna albo jednostronna kapitulacja? Ktoś czasem musi zrezygnować z tego, co dla niego ważne; przestaje walczyć o swoje, poddaje się dobrowolnie dla dobra drugiego. Inaczej trudno podjąć wiele decyzji i znosić słabości drugiego, a bez tej cnoty wytrwała miłość jest niemożliwa. Wzajemna kapitulacja nie zawsze oznacza, że oboje małżonkowie czynią to równocześnie, ale że raz jeden ustępuje, a innym razem drugi.
"Traditio" pochodzi od czasownika "tradere" - "przekazywać", "wydać się" lub "wydać kogoś", czyli "zdradzić". Jezus używa tego czasownika, ustanawiając Eucharystię: "Ciało moje za was będzie wydane (tradidit)". Ponadto mówi, że dobrowolnie wydaje siebie i będzie wydany w ręce ludzi, czyli zdradzony.
Wydanie się zakłada jakąś bezwarunkowość, brak zastrzeżeń, ale także niepewność, konieczność zaufania, brak kontroli. Mąż w chwili ślubu wydaje się w ręce swojej żony. I na odwrót. A czy rodzic nie wydaje się, tracąc swoje życie, gdy swoją miłość, energię i czas poświęca na wychowanie dzieci?
Chociaż te trzy określenia funkcjonują w obiegu świeckim, nawiązują jednak do tajemnicy Trójcy Świętej. Syn wydaje się Ojcu, a Ojciec przyjmuje Syna. To przez jej pryzmat współczesny Kościół patrzy na małżeństwo. Istnieje poddanie z miłości i poddanie narzucone siłą. Franciszek pisze, że w małżeństwie chodzi o "swobodne wybranie wzajemnej przynależności" (AL, 156).
Koniec z monarchią
Prawdziwą rewolucję w tradycyjnym podejściu do małżeństwa zapoczątkował św. Jan Paweł II. Już w katechezie z sierpnia 1982 roku napisał, że "miłość wyklucza każdy rodzaj poddaństwa, przez które żona stawałaby się sługą czy niewolnicą męża (…) Wspólnota i jedność, jaką z racji małżeństwa mają stanowić, urzeczywistnia się poprzez wzajemne oddanie, które jest także wzajemnym poddaniem".
Najwyraźniej Papież nie pisał o wydumanych faktach, lecz miał na względzie nadużycia, które w relacjach małżeńskich tu i ówdzie się zdarzały Do dzisiaj niektóre żony spowiadają się z tego, że nie były posłuszne swoim mężom (podobnie zresztą dorośli wyznają, że nie byli posłuszni rodzicom). A mężowie czasem mają za złe żonom, że uchylają się od wypełnienia ich chrześcijańskiego "obowiązku" współżycia małżeńskiego.
W liście apostolskim "Mulieris dignitatem" (1988) odwołując się do fragmentu z Listu do Efezjan, który omawiamy, Jan Paweł II zdobywa się na interpretację, która wprost przeczy temu, co pisali Jego poprzednicy:
"Autor Listu do Efezjan (…) wie bowiem, że ten układ, który głęboko był zakorzeniony w ówczesnym obyczaju i religijnej tradycji, musi być rozumiany i urzeczywistniany w nowy sposób: jako "wzajemne poddanie w bojaźni Chrystusowej" (por. Ef 5,21) (…) O ile jednak w odniesieniu Chrystus-Kościół poddanie dotyczy tylko Kościoła, to natomiast w odniesieniu mąż-żona "poddanie" nie jest jednostronne, ale wzajemne!" (…). Równocześnie świadomość, że w małżeństwie istnieje wzajemne "poddanie małżonków w bojaźni Chrystusowej", a nie samo "poddanie" żony mężowi, musi stopniowo przecierać sobie szlaki w sercach, w sumieniach, w postępowaniu, w obyczajach" (MD, 24).
Można by św. Jana Pawła II posądzić o lewicowe zapędy lub uznać za wroga tradycji, ponieważ ten Papież rozpoznał w ruchach emancypacyjnych i pewnych nurtach feminizmu głos Boga, skoro przerywa wielowiekowy model jednostronnego poddania żony mężowi. Nie da się bowiem z fragmentu św. Pawła, który analizujemy, wyprowadzić wniosku, że poddanie małżonków ma być wzajemne. Św. Jan Paweł II na mocy urzędu Piotra interpretuje ten tekst autorytatywnie. Poniekąd pokazuje, że odnalezienie właściwego sensu niektórych trudnych tekstów w Piśmie świętym musi iść w parze z ciągłym rozeznawaniem działania Boga w historii, który nadal do nas mówi. Na to potrzeba czasu. Nie można wszystkich tekstów interpretować dosłownie, ponieważ to my, cały Kościół i świat, musimy dojrzeć do właściwego rozumienia słów Pisma. Dlatego Papież znacznie wyprzedził mentalność, która do dzisiaj króluje jeszcze w wielu kręgach Kościoła w Polsce. Potrzebujemy jeszcze sporo czasu i wysiłku, by to nowe rozumienie stało się obowiązujące.
W każdym razie nomenklatura władzy nie przyczynia się do rozwoju sakramentalnego małżeństwa, ponieważ tutaj dwie osoby mają stanowić jedno ciało. Nie można też postrzegać męża jako kierownika, jedynego decydującego w ważnych sprawach, chyba że tak zostanie to ustalone i dobrowolnie potwierdzone przez obie strony. Żona jak najbardziej może się w tej sferze zdać na męża i poddać jego decyzjom, ale ten akt nie może być niczym wymuszony, lecz wybrany w wolności i miłości.
DEON.PL POLECA

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kto powinien rządzić w małżeństwie?
Komentarze (38)
EZ
Ewa Ziobrowska
18 czerwca 2023, 14:26
Hmmm,przecież to takie proste Mężczyzna jest głową,a kobieta szyją,która tą głową kręci.. A poza tym czy Maryja pobiegła pytać Józefa,czy może się zgodzić na propozycję Boga!? Bóg zainterweniował dopiero wtedy gdy Józef swoją głową wymyślił że oddali Maryję. Bo chłopu trzeba łopata do głowy. Kobiety mają w życiu codziennym i rodzinnym większą wrażliwość - otwarcie na relacje,czyli Ducha Świętego. Poza tym gdyby Bóg najpierw zapytał Józefa,to pewnie tenże zostawiłby decyzję Maryi.. Bo kochał..A kto kocha obdarza wolnością..
DS
~Darek Sawicki
29 maja 2023, 17:34
"Kościół" w wersji słitaśnej niestety sprzedał mężczyzn za możliwość słuchania wzdychań kobietek nad subtelnością psychologicznych wywodów duchownych. A co tam zagrożenie relatywizacją. Feminizm jest początkiem wynaturzeń płciowych, a nie dopiero genderyzm. Więc proszę nie narzekać potem, że zakaz homoseksualny też jest dziś traktowany jako jedynie wyraz ducha czasu i z satysfakcją patrzeć na dziewczynki chodzące za rączki. W swej bojaźliwej (przed duchem czasu) pysze staliście się mądrzejsi od dwudziestu wieków tradycji i w sumie słusznie rozwydrzone panienki odpłaciły wam za to 1,5 roku temu.
ŁO
Łukasz Olszewski
8 maja 2017, 11:35
Słaba argumentacja. "cały Kościół i świat, musimy dojrzeć do właściwego rozumienia słów Pisma". Z takiego konceptu wynika, że nikt właściwe jeszcze Pisma nie rozumie, a najbardziej ci, którzy żyli przed nami. Nie kupuję tego. Po prostu nie chcemy słuchać św. Pawła, bo nie wierzymy, że owa nierówność płci, o którym mowa w Ef 5 to głos Boga. Do obecnych egalitarnych porządków to nie pasuje więc odrzucamy to i kropka, niepotrzebne są te wszystkie bałamutne egzegezy, że niby Pawłowi chodziło o coś innego niż to, co napisał czarno na białym.
Oriana Bianka
1 maja 2017, 12:39
Bardzo interesujący artykuł, niestety nie miałam wcześniej czasu, aby napisać dłuższy komentarz. Wszytkich tekstów biblijnych nie można interpretować dosłownie, a tym bardziej wyrywać pewnych zdań z kontekstu, ważne jest przesłanie Ewangelii jako całości, a tym przesłaniem jest przykazanie miłości, jako najważniejsze, bo to Jezus właśnie chciał nam powiedzieć. Jeśli spojrzymy na kwestię małżeństwa od tej strony, to znajdziemy odpowiedź, czym małżeństwo powinno być. Sam św. Paweł doświadczywszy miłości Jezusa, stwierdził, że prawa stały się dla niego odchodami, śmieciami, że ważna jest tylko miłość. Jeśli więc chcemy sztywno trzymać się zalecenia pawłowego o poddaniu żon mężom, to właściwie postępujemy wbrew św. Pawłowi, traktując to jako prawo. Trzeba brać właśnie pod uwagę kontekst historyczny, to co było dobre dla żony w czasach pawłowych, niekoniecznie jest już dobre w czasach współczesnych. Miłość, oddanie, szacunek pomiędzy małżonkami wyklucza poddanie w sensie podporządkowania się jednej osoby drugiej. Znam wiele małżeństw, w których panują relacje równości praw małżonków, ważne decyzje są podejmowane wspólnie, a ambicje zawodowe żony są równie ważne, jak ambicje męża i te małżeństwa funkconują dobrze, bo jeśli dla obojga rodzina jest ważna, to można to pogodzić. Wielu współczesnym mężczyznom taki model odpowiada, wspierają żony w tym, żeby mogły się realizować. Jeśli ludzie się kochają, to nie mogą się zachowywać egoistycznie i ograniczać, podporządkowywać małżonka, ale powinni się właśnie wspierać. Zadowolona, kochana żona jest lepszą żoną i matką. Dla wielu wykształconych, współczesnych kobiet ich praca, czy realizowanie się w inny sposób są bardzo ważne i czułyby się nieszczęśliwe i sfrustowane, gdyby je tego pozbawić. Wielu współczesnych mężczyzn to rozumie, sama znam wielu takich mężczyzn. Małżeństwa stworzone przez takich ludzi są trwałe, bo się kochają, respektują swoje potrzeby, wspólnie wychowują dzieci, rodzina jest dla nich ważna i jest źródłem szczęścia i satysfakcji.
1 maja 2017, 13:20
Oriano - co jest celem życia (takze małżeńskiego)?
Oriana Bianka
2 maja 2017, 00:14
Rozumiem, że możesz się czuć zagubiony i poszukujesz celu życia, Tomaszu, dlatego zadajesz to pytanie. Nie mogę Ci jednak wskazać celu Twojego życia, musisz go znaleźć sam.
2 maja 2017, 07:08
Idealnie pokazałaś różnicę patrzenia kobiet i mężczyzn - proste pytanie i szukanie jakiegoś ukrytego kontekstu, drugiego dna tego pytania - tak myślą kobiety. I bardzo dobrze, że na świat patrzymy różnie, bo w małżeństwo wzrasta, gdy zaakceptujemy te róznice. Dramatem jest usilna próba wychowania meżczyzn na kobiety, lub kobiet na mężczyzn. Ale dramtem jest też, gdy tzw. partnerzy realizują siebie, ona siebie i on siebie. To nie jest małżeństwo, lecz tylko umowa partnerska. ps. dla mnie celem życia (w tym celem małżeńśtwa) jest oczywiscie życie wieczne w Niebie.
Oriana Bianka
2 maja 2017, 11:34
"Dramatem jest usilna próba wychowania meżczyzn na kobiety, lub kobiet na mężczyzn." Gdyby tak było, to rzeczywiscie byłby to dramat. Ale czy znasz rodziców, którzy tak postępują? Bo ja znam dużo rodzin wychowujących dzieci i nie spotkałam rodziców, którzy chcieliby wychować mężczyzn na kobiety, a kobiety na mężczyzn. 
Oriana Bianka
2 maja 2017, 11:51
"Ale dramtem jest też, gdy tzw. partnerzy realizują siebie, ona siebie i on siebie. To nie jest małżeństwo, lecz tylko umowa partnerska.' To czy małżeństwo jest tylko umową nie zależy od tego, czy oboje się realizują, tylko od ich wzajemnych relacji, od tego czy jest między nimi bliskość i miłość. Praca zawodowa i  pasje obojga mogą wzbogacać związek, byc tematem do rozmowy, warunkiem jest aby rodzina była dla nich ważna i żeby dbali o relacje. To w dawniejszych czasach wiele małżeństw było zawieranych z powodów ekonomicznych, majatkowych, dynastycznych, politycznych, to o tamtych małżeństwach można powiedzieć, że była to umowa, a między małżonkami mogło nie być żadnej więzi. 
no_name (PiotreN)
29 kwietnia 2017, 23:56
Dziękuję o.Dariuszowi za ten tekst, sam odniosę się tylko do nieścisłości (a jest ich tutaj sporo!). Pisze Ojciec np.: "Żona ma być posłuszna mężowi, ponieważ to on został najpierw stworzony." opierając się na Ef (5;21-33) To oczywiście nie jest prawda. Wspomniany fragmen PŚ nic nie mówi na temat pierszeństwa stworzenia (mężczyzna - kobieta), więc tym bardziej nie może odnosić się do jakiegokolwiek posłuszeństwa związanego tym aspektem. Co do dalszej treści artykułu mam równie dużo uwag, trudno jednak mi rozeznać, czy są to nauki poszczególnych papieży, czy tylko interpretacja ich treści wg Autora felietonu. Bo jak chociażby rozumieć sens takich słów: "Mężczyzna jest głową, ale żona resztą ciała, a nie jakąś inną jego częścią."? Pierwsze słyszę, iż żona jest "resztą ciała", skąd w ogóle taki pomysł? Zauważyłem też, iż najwyraźniej uwiera Ojcu słowo "poddanie" i zgodnie z tym, co dziś zwie się poprawnością polityczną miesza O. porządki genderyzując małżeńskie role w stronę partnerstwa. W małżeństwie nie ma partnerów, bo być nie może. Małżeństwo to zawsze mąż i żona. Żona choćby chciała nie jest w stanie wbić się w rolę męża i odwrotnie. Cały zamysł i Boży plan na temat małżeństwa jest niezmienny, bo źródło swe ma w różnicach tyczących istoty bycia mężczyzną i bycia kobietą, a nie jak sugeruje Autor płynny, bo wynikających z ruchów emancypacyjnych, czy nurtów feminizmu. c.d. poniżej
no_name (PiotreN)
29 kwietnia 2017, 23:57
To podstawowy błąd jeśli chodzi o rozpoznanie biblijnych zapisów w tym temacie. Poddanie także nie jest niczym złym (wg Ojca logiki to przejaw feudalnej zależności)! To mąż, a nie żona, bierze odpowiedzialność za małżeństwo i to odpowiedzialność całkowitą wobec Boga za siebie i za żonę! Bo to on jest mężczyzną i do takiej roli w małżeństwie Pan Bóg go przeznaczył. Nie kobiety zadaniem jest martwić się o te sprawy, czy podejmować ważne decyzje w małżeństwie, bo Kobieta z kolei została stworzona do czegoś innego (szeroko ujmując do relacji i do wychowywania potomstwa). c.d. tomorrow :-)
Zbigniew Ściubak
30 kwietnia 2017, 20:59
Poddanie to zło. Taka teza jest teraz. Jak jest ktoś poddany komuś, to nie jest w pełni człowiekiem. Z tego wniosek, że tylko niezależność uczłowiecza. Z tego wniosek już dalej smutny deko :)
no_name (PiotreN)
30 kwietnia 2017, 23:33
Raczej nie potrzeba zjadać beczki soli, by zrozumieć, co wyżej napisałem. Poddanie się woli Bożej (żona poddana mężowi to tylko jeden z takich przykładów) jest najlepszym sposobem na uniknięcie kontaktu z osobowym złem. Rezygnacja z własnego zdania (a często to tylko zwykłe ego) niejednokrotnie skutecznie przeciwdziała ingerować Złemu w nasze życie. To sprawdzona metoda. Może i Ty, Zbyszku, popróbuj. Naprawdę polecam. :-)
no_name (PiotreN)
30 kwietnia 2017, 23:39
Aby nie przedłużać tego wątku dodam tylko, iż błogosławiona s. Łucia dos Santos (ta z Fatimy) już na początku trzeciego tysiąclecia wyraźnie dała nam do zrozumienia, cytuję: „Ostateczna bitwa między Panem a królestwem szatana będzie o małżeństwo i rodzinę. Nie obawiaj się, ponieważ każdy, kto pracuje dla świętości małżeństwa i rodziny zawsze będzie zwalczany i zawsze będzie napotykał wiele przeciwności, gdyż jest to kwestia kluczowa."  Trochę szkoda i żałuję, bo dość szybko wygasła dyskusja, a temat przeciez bardzo na czasie. :-)
29 kwietnia 2017, 10:40
Wielkie dzięki Ojcu za ten artykuł, już go zapisuję z   zamysłem udostępniania  zacietrzewionym w  kwestii "poddania żony mężowi" i "wypełniania powinności"  - panom na forach katolickich. No pewnie,  że  byłoby  nadal z pożytkiem  takiej wiedzy nie  wypuszczać w net :)    
29 kwietnia 2017, 09:01
Warto zaczac od końca, czyli zadać sobie pytanie, czy gdyby mężowie faktycznie kochali swe żony, tak jak Chrystus umiłował Kościoł, to czy znalazłaby sie kobieta, któa nie chciałabyć poddana takim mężom? 
29 kwietnia 2017, 09:33
Co to znaczy tak jak Chrystus? Chrystus nie miał żony nie wiadomo czy wszystkie jej pomysły by akceptował. Czy Chrystus znał się na kolorach?
Zbigniew Ściubak
29 kwietnia 2017, 10:08
Świetne pytanie: "Warto zaczac od końca, czyli zadać sobie pytanie, czy gdyby mężowie faktycznie kochali swe żony, tak jak Chrystus umiłował Kościoł, to czy znalazłaby sie kobieta, któa nie chciałabyć poddana takim mężom?" Ja obstawiam, że na pewno by się nie znalazła. Jeśli jakaś kobieta nie chce być poddana swojemu mężowi, to napewno dlatego, że on nie kocha jej tak jak Chrystus umiłował Kościół. Dziękuję za tę cenną, wynikającą z mądrości i życiowego doświadczenia, myśl.
WW
Wojciech Wilczewski
30 kwietnia 2017, 18:27
Chrystus umiłował Kościół w sposób idealny, i mimo tego nie wszyscy chcą być Mu poddani, więc skąd przekonanie, że w przypadku kobiet byłoby inaczej?
no_name (PiotreN)
29 kwietnia 2017, 00:34
Przepraszam, wydaje mi się, że nikt z dotychczas piszących nie podszedł poważnie do tematu. Realne małżeństwa nie są wcale idealne (jak zyczyli by sobie co poniektórzy) i nie zawsze funkcjonują w idealnej życiowej przestrzeni. W rzeczywistości dochodzi obecnie do coraz większej liczby rozwodów, a w konsekwencji powstają nowe nieformalne związki. Te z kolei - niestety - nasz Kościół stara się dziś na siłę legalizować. Teraz jest już bardzo późno i jestem zmęczony, ale jutro obiecuję odnieść się bardziej konkretnie do problemu. :-)
Andrzej Ak
28 kwietnia 2017, 23:36
W małżeństwie powinien rządzić Bóg, a zaraz po Nim Miłość. Gdy w małżeństwie zabraknie któregokolwiek, takie małżeństwo ma się ku upadkowi i nie jedno się z tego powodu rozpadło.
Zbigniew Ściubak
29 kwietnia 2017, 08:11
Popieram. Mam już dość odwoływania się do rozsądku, zasad, rozumu. Przyczyną niedopuszczalnego rozpadu małżeństw jest po prostu brak w nich odpowiedniej ilości Boga i miłości.
Oriana Bianka
28 kwietnia 2017, 22:46
Co dwie głowy, to nie jedna. Nie jest mądrym rozwiązaniem, aby w małżeństwie była jedna głowa, skoro w dwóch jest więcej rozumu niż w jednej.
Zbigniew Ściubak
29 kwietnia 2017, 08:34
Dokładnie! I trzeba nam kobiet, żeby nam to przypominały! Dlatego właśnie muszą dopianać swego, jak pisze theamikification.
29 kwietnia 2017, 09:07
Problem nie jest w rozumie, ale w kwestii odpowiedzialności i ponoszenia konswekwencji. Natomiast oczywistym jest, iż kobiece i męskie spojrzenie na rózne sprawy powinno sie uzupełniać, bo wtedy dwie głowy dają więcej niż wynikałoby z prostego matematycznego wzoru.
Oriana Bianka
29 kwietnia 2017, 12:24
Czy odpowiedzialność i zdolność do ponoszenia konsekwencji jest zależna od płci? 
28 kwietnia 2017, 20:48
Niech papież Franciszek odpowie mi na pytanie czy mam być posłuszna mężowi w kwestii urządzania mieszkania a konkretnie doboru kolorów farb, dopasowania tkanin, tworzenia klimatu itp. Mój szanowny małżonek uważa, że skoro z kranu leci woda, żarówka świeci, jest łóżko żeby na noc złożyć głowę to wszystko jest ok. A czy to ma taki kolor czy siaki to co za różnica to są mało istotne drobiazgi. Czy mam być posłuszna mężowi skoro dla mnie detale mają znaczenie, a może się czepiam? Tak czy owak w końcu dopinam swego a w oczach męża zachwyt - ooo, jak ładnie:)
Zbigniew Ściubak
28 kwietnia 2017, 21:17
Brawo! Tak trzymaj dalej. Dzieki tobie wasze mieszkanie będzie piękniejsze. A najważniejsze, że tak czy owak w końcu dopinasz swego! A w oczach męża zachwyt. Z nimi tak właśnie trzeba!
28 kwietnia 2017, 21:58
No właśnie nie jestem przekonana czy z nimi tak właśnie trzeba. A co jeśli to mąż ma rację a te wszystkie moje zabiegi to jedynie jakiś zbytek?
Andrzej Ak
28 kwietnia 2017, 23:43
Świat mężczyzny i świat kobiety zawsze będą stanowić odrębne światy. Dopiero w Bogu te światy zawiązują jakiś wspólny cząstkowy obszar. A więc ideału nigdy nie będzie, chyba że będzie to ideał iluzoryczny i krótkotrwały. Dlatego chyba najlepszym systemem w ałżeństwie jest partnerstwo, czyli wydzielona przestrzeń dla męża i inna dla żony. Każde na swoim miejscu. Dlatego  jeden pokój może mieć zupełnie inny wystrój niż drugi. Co na to ludzie powiedzą? who cares
Zbigniew Ściubak
29 kwietnia 2017, 08:08
"Dlatego  jeden pokój może mieć zupełnie inny wystrój niż drugi." To ja się pytam - A gdzie wspólnota?!!! Niech się Pan nie boi. Panie, tak jak theamikification wiedzą, że muszą dopiąć swego. Taki trend. To dobrze zrobi ich mężom i na pewno zwiększy miłość pomiędzy małżonkami.
29 kwietnia 2017, 08:41
Wydzielona przestrzeń dla męża i inna dla żony czyli trochę podobnie jak w zoo;) A tak poważnie to przestrzeń którą zamieszkuje rodzina tworzy jakąś całość i fajnie jest, tak sądzę jak tej przestrzeni towarzyszy jakaś myśl przewodnia. Problem polega na tym, że może nie wszyscy ale duża część mężczyzn ma problem z wyobraźnią. Trudno im wyobrazić sobie jak pomieszczenie gdzie jest na ziemi beton i gołe ściany bez tynku będą wyglądały jak pojawią się podłogi, meble, tkaniny, kolor itd. Na przykład mówię mężowi to i to fajnie będzie wyglądało a mąż uważa że wprost przeciwnie, to jest beznadziejny pomysł. Mija trochę czasu, ponieważ zdania są odmienne wracamy do punktu wyjścia, w końcu przejmuję stery i wcielam pomysł w życie, mąż przychodź na gotowe, najpierw kręci nosem a potem jest zachwycony że ok, podoba się. I on nie jest odosobnionym przypadkiem, o co to chodzi? Chodzi o to, że mężczyźni w każdej sferze chcą mieć decydujące zdanie, nawet w tej na której się nie znają albo znają się słabo.
Zbigniew Ściubak
29 kwietnia 2017, 10:11
"Chodzi o to, że mężczyźni w każdej sferze chcą mieć decydujące zdanie, nawet w tej na której się nie znają albo znają się słabo." Na szczęście kościół i kobiety dadzą sobie z tym radę! Tu trzeba wspólnoty, miłości i tego by kobieta postawiła na swoim!
MR
Maciej Roszkowski
28 kwietnia 2017, 18:09
Rządzenie, posłuszeństwo, dominacja, to język z innej bajki, np korporacyjnej. Jeśli między małżonkami jest miłość to nie ma takich problemów. Jeśli jest ona słaba lub jej nie ma to nie pomogą żadne paragrafy, cytaty, ani zaklęcia.
Zbigniew Ściubak
28 kwietnia 2017, 21:20
"Rządzenie, posłuszeństwo, dominacja, to język z innej bajki, np korporacyjnej." - pełna zgoda. Z tym trzeba skończyć. Wtedy dopiero swoją siłę i wartość pokaże miłość. Można by się zastanowić także, nad zakonem, z którego pochodzi Autor, bo tam przecież składa się śluby posłuszeństwa, a to inna bajska np. korporacyjna. Trzeba je znieść, bo jak nie ma miłości nie pomogą, żadne paragrafy, ani zaklęcia.
29 kwietnia 2017, 09:09
Wzajemne posłuszeństwo jest jedną z podstaw miłości małżeńskiej.
Zbigniew Ściubak
28 kwietnia 2017, 16:23
Aha, byłbym wdzięczny Autorowi za przytoczenie ZMIAN jakich kościół dokonał w treści aktu tworzącego małżeństwo, tj. w treści przysięgi małżonków katolickich.
Zbigniew Ściubak
28 kwietnia 2017, 16:19
Bardzo dobry tekst. Oto uwagi: #1. Nauka kościoła jest ZMIENNA. Dobrze ilustruje to autor tekstu pisząc: "Kolejny istotny przełom w tej sprawie nastąpił..." "Prawdziwą rewolucję w tradycyjnym podejściu do małżeństwa zapoczątkował św. Jan Paweł II." #2. Słów zawartych w Piśmie Świętym NIE NALEŻY traktować dosłownie. To ważne i cenne przesłanie kościoła dla wszystkich. Kwestie kto i jak ma je traktować, są już kwestiami dalszymi. #3. Aktualne nauczanie kościoła o małżeństwie katolickim jest SPRZECZNE z dosłownym brzmieniem wielu fragmentów Pisma Świętego. #4. Hierarchia czyli starszeństwo, to mechanizm, który likwiduje pole powstawania konfliktów na płaszczyźnie walki o dominację. Pogląd, że takiej walki w małżeństwie nie będzie może sformułować chyba wyłącznie celibatariusz. Jednym słowem o tym czyje zdanie przeważy decyduje albo przyjęta hierarchia albo siła wykazana w trakcie konfliktu stron. Najlepiej byłoby aby ludzie w miłości razem odnajdowali porozumienie. Jest to jednak postulat żadko znajdujący zastosowanie. Z reguły mamy do czynienia albo z bezustannym konfliktem tj. walką o władzę brukowanym ciągłymi drobnymi spięciami, albo z ustaleniem się hierarchii pod wpływem siły, ten na górze kto silniejszy i bardziej bezwzględny. #5. Nie są znane żadne TRWAŁE ludzkie instytucje, które nie posiadałyby wpisanej w siebie hierarchii. Po likwidacji hierarchii np. w małżeństwie należałoby się spodziewać spadku jego statystycznej trwałości. Równoległe (do usunięcia hierarchii w małżeństwie) podtrzymywanie postulatu jego nierozewalności (owszem z szeregiem ustępstw typu separacja i unieważnienia), formułowane na bazie DOSŁOWNEGO rozumienia słów z Pisma Świętego, wydaje się niepraktyczne i zmierzające do zmiany.