Na dobranoc i dzień dobry - J 18, 1-19, 42

(fot. Send me adrift. / Foter / Creative Commons Attribution-NonCommercial-NoDerivs 2.0 Generic / CC BY-NC-ND 2.0)
Mariusz Han SJ

Śmierć i pogrzeb to nie koniec…

Pojmanie. Przed Annaszem. Przed Piłatem. Przesłuchanie. Zaparcie się Piotra. "Oto człowiek". Wyrok. Droga krzyżowa i ukrzyżowanie. Testament z krzyża. Śmierć. Pogrzeb Jezusa.

Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu.

Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania. A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo.

Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.

Opowiadanie pt. "Na dobre i na złe"

Wanda straciła męża w wypadku. Prawie 30 lat jej małżeństwa było jednym pasmem udręk. Mąż pił z każdym rokiem więcej, aż do ostatniej chwili życia. Wanda nie skarżyła się nikomu na swój los mimo, że w domu dochodziło tak często do awantur.

Podczas pogrzebu jedna z koleżanek podeszła do niej, wzięła pod rękę i cicho powiedziała: -Miałaś tak niewiele dobrych chwil w życiu...  - Mylisz się - odparła Wanda - miałam ich bardzo dużo. To był dobry człowiek. Kochał mnie, kochał nasze dzieci, kochał ludzi. A alkohol? To była choroba. Nie opuszcza się człowieka w chorobie, nie przestaje się go w chorobie kochać.

Refleksja

Po śmierci ukochanej osoby często nasze wewnętrzne świato gaśnie. Wiedzieliśmy zapewne wielu takich ludzi, którzy po śmierci współmałmałżonka, przyjaciela, osoby blieskiej, załamali się i odeszli w cień ludzkiej egzystencji. Mrok zalał ich serca i nie pozwolił dotrzeć do prawdy, że śmierć to początek nowego życia. I nie jest tak, że śmierć bliskich nie powinna zaboleć, bo jest faktyczna i realna strata, ale nie powinna zabijać w nas życia…

Jezus wiedział, że śmierć jest początkiem życia. Śmierć jest integralną częścia naszego życia. Na to trzeba się zgodzić, bo nie ma z tym dyskusji. Wobec śmierci bowiem wszyscy jesteśmy równi. Wszystko jednak od nas zależy, jak do niej podejdziemy i jak ją przyjmiemy. Akceptacja własnej śmierci, ale i śmierci naszych bliskich powinna zaowocowac chrześcijańską radością życia wiecznego, bo tylko w ten sposób będziemy potrafili z nią się nie tylko oswoić, ale przede wszystkim zaakceptować. Śmierć nie jest końcem, ale początkiem czegoś wielkiego, co przerasta nasze ludzkie rozumowanie…  

3 pytania na dobranoc i dzień dobry

1. Dlaczego nie ma w nas chrześcijańskiej radośc po śmierci nam bliskich?
2. Dlaczego trudno nam zaakceptowac własną śmierć?
3. Dlaczego jesteśmy bezradni wobec niemocy śmierci?

I tak na koniec...

Kochać jest łatwo. To, można powiedzieć, jak z samochodem: wystarczy włączyć silnik, dodać gazu i wyznaczyć sobie cel podróży. Ale być kochaną to tak jak przejażdżka z kimś innym, jego samochodem. Nawet, jeśli uważasz tego kogoś za dobrego kierowcę, zawsze pozostaje ten podskórny strach, że może się pomylić, a wtedy w ułamku sekundy wystrzelicie oboje przez przednią szybę na spotkanie śmierci (Jonathan Carroll, Kości księżyca)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na dobranoc i dzień dobry - J 18, 1-19, 42
Komentarze (8)
G
GL
18 kwietnia 2014, 22:50
wiem co to znaczy alkohol w domu zdecydowanie dobrze. Mimo wszystko uważam że, przez prawie każdy komentarz przewija się brak zrozumienia, pokory a przede wszystkim chrześcijańskiej miłości. Miłość Jezusowa owszem bywa twarda ale jest też czuła i dobra. pozdrawiam
M
Megy
18 kwietnia 2014, 17:26
A ja jestem DDA, ojciec pomimo tego, że jestem jedynaczką niczego mnie w życiu nie nauczył nic nie zostawił ani niczego nie ułatwił czy też pokazał, z dzieciństwa pamiętam tylko : alkohol lejący się strumieniami, wycieczki sorry ucieczki z mamą z domu ( Warszawa nocą w latach 80' niezapomniane wrażenia) strach i raczej biednie niż zamożnie pomimo tego, że obydwoje rodzice pracowali i wiem, że całkiem dobrze zarabiali, niestety dużo by tu można było napisać kto tego nie przeżył ten nigdy nie zrozumie. A ta przypowiastka absolutnie do mnie nie przemawia.
Ż
żona
18 kwietnia 2014, 10:40
Popieram zdanie przedmówców. To nie jest miłośc pozwolic ukochanej osobie na tyle lat trwania w nałogu, niszczenia siebie i wszystkich wokół. Trzeba wreszcie zrozumiec, że każdą chorobę leczy się inaczej. Jak ktoś ma raka to nie wolno go zostawic, ale alkoholizm leczy się inaczej... do pozostawienia alkoholika samemu sobie włącznie.
O
ona
18 kwietnia 2014, 09:18
moje wewnetrzne swiattło zgasło-jak po 30 latach musiałam zostawic alkoholika-odejsc...wykonczona psychicznie i nerwowo..a teraz wypłakuje stracone lata.......miłosc???jaka miłosc.....w takim małzenstwie niema miłosci....jest bol i cierpienie....u alkoholika pierwszy objaw to wyparcie miłosci....nie obchodzi go nic-a i tak jakby mógł zgnoił by wiecej człowieka,amen.
M
Margaret
18 kwietnia 2014, 07:21
nie wiem jak się ma ta przypowiastka o rzeczywiście współuzależnionej kobiecie do dnia dzisiejszego. Oczywiście miała prawo do końca z nim być i tak pojmować miłość do niego ale to nie jest właściwy przykład do naśladowania nawet dla chrześcijanina.
N
Nemka
18 kwietnia 2014, 03:10
Pokory i wiary brakuje niektórym z nas. Stąd wiele niedomówień i grotesk. Nad wielkością tego świata w Imieniu Boga nie masz wpływu, jesli nie nauczyłeś się kochać. 
J
Jusujus
17 kwietnia 2014, 22:14
Ależ bezdennie głupia przypowiastka o kobiecie współuzależnionej.... Pewnie autor jest DDA a co najmniej osobą, którą absolutnie los takiej kobiety nie obchodzi. Polska rajem alkoholików, kiedy mamy takich księży sypiących pocieszające opowieści o dręczonej żonie jako coś wspaniałego.... i jakie niezrozumienie zmartwychwstania jednocześnie. Jezus na pewno nie po to umierał za Nas na krzyżu i czyni cuda Zmartwychwstały po dziś dzień by takie rzeczy miały miejsce. 30 lat w takiej udręce ???? A gdzie była rodzina, sąsiedzi, przyjaciele - pewnie do tego chrześcijanie, czemu nikt tej kobiecie nie pomógł, nie pocieszył, nie zaprowadził męża na odwyk. To jest jakiś chory kraj i chory ksiądz co takie bzdety pisze jako punkt wyjścia do Miłości do Jezusa.
M
mk
17 kwietnia 2014, 21:50
Czas i modlitwa leczą rany