Na dobranoc i dzień dobry - J 5, 1-3a.5-16

(fot. M I T C H Ǝ L L / flickr.com / CC BY 2.0)
Mariusz Han SJ

Oto wyzdrowiałeś…

Uzdrowienie chromego nad sadzawką

Było święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy. W Jerozolimie zaś znajduje się sadzawka Owcza, nazwana po hebrajsku Betesda, zaopatrzona w pięć krużganków. Wśród nich leżało mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych. Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę.

Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: Czy chcesz stać się zdrowym? Odpowiedział Mu chory: Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny wchodzi przede mną. Rzekł do niego Jezus: Wstań, weź swoje łoże i chodź! Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził. Jednakże dnia tego był szabat.

Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: Dziś jest szabat, nie wolno ci nieść twojego łoża. On im odpowiedział: Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje łoże i chodź. Pytali go więc: Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź? Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest; albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu.

Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzekł do niego: Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło. Człowiek ów odszedł i doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat.

Opowiadanie pt. "O wychowaniu cierpienia (Mała legenda)"

Żyło sobie kiedyś cierpienie, ale nikt go nie chciał. Jak brzydkie kaczątko, jak niechciane i niekochane dziecko wędrowało od jednych do drugich. W końcu trafiło do tego, do którego właściwie było przeznaczone. Człowiek ten zrozumiał, że nie pomoże lekceważenie czy wymigiwanie się od cierpienia.

Zaczął więc je uważnie obserwować i pytać, co ono właściwie od niego chce. Z dnia na dzień dostrzegał coraz więcej śladów, które wskazywały, że być może jest ono dzieckiem Bożym. Może tylko w zaczarowanej postaci? - myślał człowiek. Również cierpienie zadomowiło się tutaj na dobre i czuło się dobrze w jego towarzystwie. - Skoro już mieszkasz ze mną - pomyślał towarzysz cierpienia - to muszę cię wychować, abyśmy sobie dobrze radzili we dwoje.

Wiele lat trwał ten proces wychowawczy, gdzie człowiek z wielką cierpliwością i wyrozumieniem podchodził do problemów cierpienia. Chętnie powtarzał, że sam zdobywa przy tym nowe siły; nadzieję i odczucie iż to, co robi, ma jakiś sens. Z satysfakcją obserwował postępy i zmianę u cierpienia. Po latach stało się spokojniejsze, bardziej oswojone niż na początku.

Kiedy pewnego dnia spojrzał w lustro, spostrzegł, że i on stał się inny: W gruncie rzeczy wychowywał przecież samego siebie. Teraz zobaczył inaczej i lepiej zrozumiał nie tylko cierpienie lecz także samego siebie, innych cierpiących i cały świat.

Refleksja

Każdy z nas zrobi wszystko, aby uwolnić się od bólu i choroby, które nas fizycznie i duchowo "trawią".  Dążymy do uzdrowienia, bo chcemy być zdrowi fizycznie. Zapominamy jednak o tym, że nie tylko ciało potrzebuje uzdrowienia, ale także nasz duch…

Jezus przychodzi i uzdrawia ludzi z ich choroby duszy i ciała. Po uzdrowieniu Jezusa powstaje w ludziach "nowy człowiek", który po doświadczeniach życia wie, że tylko z Nim jest w stanie dojść do nieba. Uzdrowienie z grzechów daje wolność. Wtedy nasze ciała napełnia "Duch Boży", który daje uzdrowienie równiez fizyczne…

3 pytania na dobranoc i dzień dobry

1. Dlaczego dążymy do uzdrowienia?
2. Co znaczy: "uzdrowienie duszy i ciała"?
3. Co znaczy: "nowy człowiek"?

I tak na koniec...

"Jeżeli oczekujesz pomocy lekarza, musisz ukazać ranę" (Boecjusz, O pocieszeniu, jakie daje filozofia)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na dobranoc i dzień dobry - J 5, 1-3a.5-16
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.