Na dobranoc i dzień dobry - Mk 2, 1-12

(fot. Mr. T in DC / Foter.com / CC BY-NC-ND)
Mariusz Han SJ

Paraliżować może wszystko…

Uzdrowienie paralityka

Gdy Jezus po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk.

Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy. A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?

DEON.PL POLECA


Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: Czemu nurtują te myśli w waszych sercach? Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów - rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!

On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego.

Opowiadanie pt. "Wciąż wyżej i wyżej"

Flaga na szczycie. Dnia 29 maja 1953 roku dwaj śmiali ludzie: Anglik, Edmund Hillary, nowozelandzki pszczelarz, i Tensing Buthia z himalajskiego szczepu Szerpów, zdobywali najwyższy szczyt świata, Mount Everest (8886 m). To pokonanie dziewiczego szczytu było wyczynem godnym nieśmiertelnego pomnika - jak uznali zapaleńcy wypraw. Rząd Nepalu obdarzył Tensinga działką ziemi, przyznał mu dożywotnią pensję i postanowił, że dzień 29 maja - dzień Tensinga - będzie odtąd świętem narodowym.

Tensing w młodości spoglądał często na niebotyczny szczyt i marzył, nawet ślubował sobie, że jego stopa musi dotknąć tego szczytu. Ślubu dotrzymał. A ile musiał pokonać trudności, aby osiągnąć ten szczyt! Musiał zdobyć strome urwisko, musiał pokonać zdradliwy śnieżny puch, lawiny omiatające wysokogórskie granie, szalejący po całych dniach huragan, dmący z szybkością 100 km na godzinę, paraliżujący mróz i zawrotną wysokość, prawie 9 km, grożącą nieustannie utratą przytomności. Człowiek bez aparatu tlenowego na tej wysokości umiera.

Dwaj wspinacze założyli na plecy butle tlenowe, okryli ciało grubym, wiatroodpornym ubraniem, na nogi nałożyli ciężkie buty z hakami, a ponadto, spięci ze sobą ubezpieczającym sznurem, odbyli najniebezpieczniejszy ostatni etap drogi. Nieprawdopodobne wydawało się, aby człowiek w tak krępującym rynsztunku mógł się łatwo poruszać na tak trudnej drodze. Jednak życie dwóch alpinistów właśnie od tego rynsztunku zależało.

Ostatni etap, 400 m, groził największym niebezpieczeństwem i, po ludzku licząc się z siłami, należałoby zawrócić, zrezygnować - bo za trudny wysiłek. Ale przecież to Mount Everest! Szło o wielką sprawę! Doszli! Zatknęli na szczycie flagi: Wielkiej Brytanii, Nepalu, Indii i Narodów Zjednoczonych.

W chwili gdy dotarli do szczytu, spostrzegli, że wysoko nad nimi unosi się jakiś nie rozpoznany, tajemniczy ptak. On na swych skrzydłach wzniósł się wyżej niż oni na mocnych stopach.

Refleksja

Często paraliżuje nas lęk przed tym, co jest przed nami. Sama myśl o tym, że możemy coś zrobić nieraz jest trudniejsza niż samo pokonanie przeszkody. Stąd nie warto wyolbrzymiać problemów, które nasz rozum nakłada lub najczęściej interpretuje niezgodnie z zaistniałą rzeczywistością. Człowiek może bowiem bardzo wiele jak tylko chce, ale i wtedy, ale zwłaszcza wtedy, gdy nie pozwoli no to, aby lęk zawitał w jego serce…

Jezus nie bał się żyć. Wiedział przecież jaką śmiercią umrze, aby ""wypełniły się pisma". Nie przestraszyła Go wizja śmierci męczeńskiej, bo chciał żyć w pełni. Nie była sparaliżowany codziennym życiem, mimo, że widział ogrom nieszczęść w około Niego. Dlatego mógł pomagać tym, których choroba, lęk, czy bezradność paraliżowały ich codzienność. Jezus przez to, że był wolny, zrzucał kajdany niewoli grzechu oraz niemocy i nadawał ludzkiej egystencji nową jakość po to, aby lepiej było żyć. Widzał, że jesteśmy "skazani do latania"...

3 pytania na dobranoc i dzień dobry

1. Dlaczego boimy się tego, co przed nami?
2. Dlaczego wyzwania paraliżują nasze życie?
3. Dlaczego musimy przezwyciężać nasze lęki?

I tak na koniec...

Ludzie szkodzą z bojaźni lub przez nienawiść (Niccolo Machaivelli)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na dobranoc i dzień dobry - Mk 2, 1-12
Komentarze (6)
AF
Antonina Fey
17 stycznia 2014, 19:04
To ciekawe z tym lekiem... Niedawno przeczytalam w pewnej, moim zdaniem bardzo madrej, ksiazce, ze wybawienie dotyczy istot, ktore sa obdarzone dusza niesmiertelna i stad ich lek metafizyczny... Mysle, ze slowa: prawdziwa milosc usuwa lek, sa jak najbardziej prawdziwie, lecz niestety niewiele ludzi osiaga te szczyty poznania milosci i dlatego tyle jeszcze w nas leku i innych... takze naleze do tych ludzi, ale marza mi sie bardzo te szczyty i to te najwyzsze
AC
Anna Cepeniuk
17 stycznia 2014, 13:54
A mnie dzisiaj ten komentarz wogóle nie poruszył....... Uważam, że  "oswajanie" swojego lęku to coś więcej niż "chcenie".... Jezus też się bał..... Wciskanie, że mamy zaprzeczać temu co odczuwamy jest dla mnie oszukiwaniem siebie... i nie prowadzi do niczego dobrego.....
17 stycznia 2014, 10:20
Lubię ojca komentarze, ale często są bardzo nieprecyzyjne. Wiem, że się czepiam :) Mount Everest (8886 m).8848. Człowiek bez aparatu tlenowego na tej wysokości umiera.I tak, i nie, to złożony problem. Mt Everest był zdobywany bez tlenu. Z drugiej strony pobyt powyżej określonej wysokości, zależnej od możliwości organizmu, na skutek niedoboru tlenu jest spowolnioną agonią. Zwykle za granicę przyjmuje się 7900 lub 8000m. ciężkie buty z hakamiRakami. ubezpieczającym sznuremLiną. Ostatni etap, 400 m, groził największym niebezpieczeństwem i, po ludzku licząc się z siłami, należałoby zawrócić, zrezygnować - bo za trudny wysiłek.Hillary step, 40 stóp, nie 400m, między 8750 a 8800. W chwili gdy dotarli do szczytu, spostrzegli, że wysoko nad nimi unosi się jakiś nie rozpoznany, tajemniczy ptak.Gęś tybetańska. Życie nie dało tam wyjść.
M
m
17 stycznia 2014, 00:57
Doceniam wydźwięk tego tekstu, ale nie uwalnia mnie on od lęku wysokości, strachu przed lataniem samolotami, przed jazdą windami, których nie "oswoiłam" (czyli których nie znam) i przed burzą :) ...The ONA a czy ten tekst uwalnia Cię od leku przed wypełnieniem woli Bożej w swojm życiu?
16 stycznia 2014, 23:56
Doceniam wydźwięk tego tekstu, ale nie uwalnia mnie on od lęku wysokości, strachu przed lataniem samolotami, przed jazdą windami, których nie "oswoiłam" (czyli których nie znam) i przed burzą :)
mm
16 stycznia 2014, 21:48
to Słowo teraz, tak bardzo było mi konieczne...Panie pomocy!