Na dobranoc i dzień dobry - Mk 8, 14-21

(fot. Horia Varlan / Foter / CC BY)
Mariusz Han SJ

Wczuć się w drugiego…

Kwas faryzeuszów

A uczniowie zapomnieli wziąć chlebów i tylko jeden mieli z sobą w łodzi. Wtedy im przykazał: Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda. Oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chleba.

Jezus zauważył to i rzekł im: Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiały macie umysł? Macie oczy, a nie widzicie; macie uszy, a nie słyszycie?

Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?

Odpowiedzieli Mu: Dwanaście. A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków? Odpowiedzieli: Siedem. I rzekł im: Jeszcze nie rozumiecie?

Opowiadanie pt. "O pewnej pantomimie"

Przed wielu, wielu laty, w średniowieczu, papież został zmuszony (przez doradców i tzw. opinię publiczną) wydać edykt wypędzający Żydów z Wiecznego Miasta. Żydzi byli przerażeni, bo wiedzieli, że gdzie indziej będą traktowani jeszcze gorzej niż w Rzymie. Tak więc udała się zaraz delegacja żydowska do papieża z prośbą, aby przemyślał jeszcze raz wspomniany edykt. Papież, człowiek sprawiedliwy, zaproponował im, aby wybrali swego przedstawiciela, który by z nim w pantomimie debatował. Gdy wygra, Żydzi mogą pozostać.

Cała wspólnota żydowska zebrała się, aby przedyskutować propozycję papieską, ale nikt z wielkich rabinów i uczonych nie chciał wziąć na siebie ryzyka klęski, gdyż oznaczałoby to deportację wszystkich współziomków. Gdy woźny synagogi dowiedział się o co chodzi, zgłosił się dobrowolnie być przedstawicielem swego narodu w debacie z papieżem.

Gdy nastał ów wielki dzień, papież usiadł na tronie na placu św. Piotra, otoczony kardynałami, biskupami, kapłanami i wielką rzeszą wiernych. Naprzeciwko usiadła mała delegacja żydowska, wszyscy ubrani na czarno, w środku woźny. Zatrąbiły fanfary na rozpoczęcie debaty. Papież zwrócił się w stronę woźnego. Po chwili podniósł z namaszczeniem palec w kierunku nieba. Woźny energicznie wskazał na ziemię. Ojciec święty wyglądał na zaskoczonego. Teraz uroczyście podniósł znów palec i przytrzymał go przed oczyma woźnego. Woźny na to podniósł trzy palce i tak samo pewnie trzymał je przed twarzą papieża. Papież był bezradny. Trochę pomyślał i po jakimś czasie sięgnął do kieszeni sutanny i wyciągnął jabłko.

W odpowiedzi woźny wyjął ze swojej papierowej torebki płaski kawałek macy. Wówczas papież obwieścił pewnym głosem: Żydowski przedstawiciel wygrał debatę: cofamy tym samym edykt deportacyjny. Żydowscy zwierzchnicy otoczyli woźnego i szybko odeszli.

Zdziwieni kardynałowie cisnęli się do Ojca Świętego i pytali: Co się stało, Wasza Świątobliwość, nie potrafiliśmy śledzić szybkiej wymiany zdań.

Papież otarł pot z czoła i rzekł: "Ten człowiek to mistrz dysputy i świetny teolog. Gdy pokazałem mu na niebo, przypominając, że całe universum należy do Boga, wówczas pokazał mi palcem, że istnieje miejsce, zwane piekłem, gdzie panuje diabeł. Gdy podniosłem palec, aby powiedzieć, że Bóg jest jeden, to on - ku mojemu zaskoczeniu - zasygnalizował mi, że ten jeden Bóg objawia się w trzech osobach. Wiedząc, że niemożliwe jest zaćmić tego teologicznego geniusza, wyciągnąłem jabłko, aby zaznaczyć, że niektóre modne teorie głoszą, iż ziemia jest okrągła. On natychmiast wyciągnął kawałek niekwaszonego chleba, aby mi przypomnieć, że według Biblii ziemia jest płaska. Nie pozostało mi więc nic innego, jak przyznać mu zwycięstwo".

Tymczasem zebrali się też Żydzi w swej synagodze. Wszyscy byli ciekawi, jak to się stało, że ich przedstawiciel wygrał debatę. Woźny był ogromnie zdenerwowany: "To była głupia pyszałkowatość - zaczął w końcu mówić - Najpierw papież podniósł rękę, jakby chciał powiedzieć, że wszyscy Żydzi mają się wynosić z Rzymu. Na to ja wskazałem na ziemię, aby mu wyjaśnić, że się stąd nie ruszymy. Potem zaczął mi grozić palcem przed nosem, jakby chciał powiedzieć, nie bądź bezwstydny. Wtedy ja podniosłem trzy palce, aby zrozumiał, że on wobec nas powinien się trzy razy więcej wstydzić, jeżeli wypędzi nas z Rzymu. Jak zareagował na to? Ano wyciągnął swoje śniadanie; to ja wtedy wyciągnąłem też swoją macę".

Refleksja

Trudno nam zrozumieć, ale przede wszystkim zaakceptować rzeczywistość drugiej osoby, jeśli nie wczujemy się - czy mówiąc obrazowo - nie "wejdziemy w jej buty". Tylko wchodząc całym sobą w czyjś świat radości, ale i zranienia, jesteśmy w stanie pomóc w sposób konkretny i autentyczny. Jeśli zatrzymamy się tylko w rozważaniach teoretycznych, bez konkretnej pomocy, nasze życie będzie przypominało egzystencję "biedaka", który nic nie rozumie…

Jezus przychodząc do innych ludzi wczuwał się całym sobą w ich dole i niedolę. Każde słowo, a nie musiało być ich wiele, dawało mu dawkę informacji i naprowadzało do tego, aby mógł udzielić konkretnej pomocy tym, którzy jej potrzebowali. Bez wsłuchania się w potrzeby innych, nasza pomoc będzie tylko działaniem które nie przynosi żadnych efektów. Marnowanie czasu, który dał nam Bóg jest dziś w modzie. Pójście z duchem czasu jest dziś na czasie. Tylko, czy to prowadzi do konkretnej pomocy...

3 pytania na dobranoc i dzień dobry

1. Jak zrozumieć drugą osobą w jej doli i niedoli?
2. Dlaczego nasza rozmowa z innymi jest tak ważna?
3. Dlaczego marnujemy tyle cennego czasu?

I tak na koniec...

Ważne jest by nigdy nie przestać pytać. Ciekawość nie istnieje bez przyczyny. Wystarczy więc, jeśli spróbujemy zrozumieć choć trochę tej tajemnicy każdego dnia. Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać nie potrafi żyć (Fiodor Dostojewski)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na dobranoc i dzień dobry - Mk 8, 14-21
Komentarze (4)
Alicja Snaczke
17 lutego 2015, 17:27
Myślę, że Pan Jezus, jest poirytowany reakcją swoich uczniów na przestrogę, której im udzielał odnośnie poczynań faryzeuszy i Heroda. Zamiast skupić swą uwagę na naukę Jezusa, uczniowie zajmują się rzeczami materialnymi. A przecież każda nauka Jezusa Chrystusa świadczy o Jego posłannictwie, ktore były potwierdzone i cudami, jak rozmnożenie chleba. Dzisiaj też więcej przywiązuje się wagi do różnych tradycji, żywotów świętych, spraw materialnych, niż do Ewangelii. A czynią to też, niestety księża, którzy to prezentują w kazaniach.
M
mariusz
17 lutego 2015, 14:12
Albo ja jakiś głupi jestem, albo ten komentarz jest z kosmosu wziety. Albo się komuś kartki posklejały....
B
Beszad
18 lutego 2014, 09:30
Myślę, że trzeba tu wejść nieco głębiej, aby zrozumieć sens tej anegdoty. Jej przesłanie i zamieszczony pod spodem komentarz dezaprobaty odczytuję dokładnie w duchu tejże nauki! :) Można myśleć o znaczeniu "macy", a można widzieć w niej tylko zwykłą "macę". No cóż, ale równiez tych, co tylko "widzą" powinniśmy objąć troską cierpliwości. ;)
X
xna
18 lutego 2014, 07:04
Komentarz z kosmosu. Jakby Jezus wczuł się w sytuację apostołów, to rozpaczałby wraz z nimi nad brakiem chleba. Jezus nie tylko nie wczuł się w ich sytuację, ale wręcz wyzwał apostołów od tępaków. "Nie wszedł w ich buty", "nie zaakceptował ich rzeczywistości", jak chciałby komentator,  a wręcz brutalnie wyprowadził ich z iluzji. Nie nakeży lukrować Ewangelii.