„Nie mogę się modlić”. Jak pokonywać przeszkody w życiu duchowym?

Zdjęcie ilustracyjne (Fot. depositphotos.com/pl)

Jak się modlić, kiedy ogarnia nas zniechęcenie i brakuje nam zapału? Co robić, kiedy modlitwa pełna jest rozproszeń i nie przynosi pokoju? Dlaczego nie czujemy bliskości Boga, choć tak bardzo pragniemy jej doświadczyć?

Beth zaparkowała samochód przed domem i wjechała windą do swojego mieszkania. To był męczący dzień w pracy, a napięcie w relacji z Susan ciążyło jej cały czas. Beth zrobiła sobie kolację, zjadła, posprzątała i przygotowała się do modlitwy. Mrok zimowego wieczoru otulił budynek. Zazwyczaj o tej porze Beth modliła się Modlitwą Wieczorną z Liturgii Godzin. Był to mile widziany moment modlitwy, pomost między presją dnia a bardziej relaksującym wieczorem. Z pomocą ojca Reeda uczyła się modlitwy rachunku sumienia, przeglądu dnia z Panem, i modliła się nią po Modlitwie Wieczornej. Tego wieczoru jednak Beth nie miała ochoty się modlić. Była zmęczona i zniechęcona. Czuła się samotna. Bóg wydawał się odległy, Jego miłość także. Coś w niej opierało się modlitwie. Modlitwa mogła poczekać.

Beth sięgnęła po telefon i zadzwoniła do Maureen, swojej koleżanki z pracy. Beth wiedziała, jak potoczy się ta rozmowa: ich dialog szybko przerodził się w plotki i krytykę innych osób z kliniki. Beth miała nadzieję, że usłyszy krytyczne słowa na temat Susan i Maureen jej nie zawiodła. Rozmowa zakończyła się czterdzieści pięć minut później.

Brewiarz Beth z Modlitwą Wieczorną był wciąż pod ręką. Ale teraz miała jeszcze mniejszą ochotę go odmawiać. Włączyła telewizor. Przez następną godzinę oglądała program o emocjonalnych zmaganiach, osobistych konfliktach i zerwanych relacjach. Program wywołał w niej depresyjny nastrój. Poszła do lodówki i sięgnęła po jedzenie, choć wiedziała, że nie jest to dla niej dobre. Czując się tak, jak się czuła, Beth przypuszczała, że to nie będzie jej ostatnia wyprawa do lodówki. I nie była. Jedząc, weszła na media społecznościowe i spędziła tam godzinę, odczuwając coraz większą pustkę.

DEON.PL POLECA

Teraz zrobiło się już późno, a ona wciąż się jeszcze nie modliła. Niechętnie otworzyła brewiarz i pospiesznie odmówiła Modlitwę Wieczorną, tylko żeby mieć to już za sobą. Jej modlitwa rachunku sumienia była również pospieszna i powierzchowna. Mimo to tych kilka minut modlitwy trochę pomogło. Beth poszła jednak spać nieszczęśliwa i zawstydzona tym, jak spędziła wieczór.

Z dziennika Beth, przed pójściem spać:

Dlaczego ja sobie to robię? Co jest ze mną nie tak? Wiedziałam, jeszcze zanim zadzwoniłam do Maureen, że rozmowa z nią nie pomoże. Wiedziałam, że modlitwa by pomogła, ale po prostu czułam się zbyt zmęczona i zbyt zniechęcona, aby się modlić. Wiedziałam także, że na rozmowie z Maureen się nie skończy. Zwykle gdy ulegam zniechęceniu na jeden sposób, trudniej jest mi się już w ogóle powstrzymać. A zatem bezwartościowa telewizja, „śmieciowe” jedzenie, media społecznościowe… a ja po prostu czuję się coraz gorzej. Kiedy w końcu się modlę - przynajmniej to zrobiłam - modlę się źle i tylko po to, by mieć to już za sobą. Dzień kończy się źle i często następny poranek również zaczyna się źle. Jak do tego wszystkiego podejść? Co się dzieje pod względem duchowym? Myślę o sobie jako o osobie uduchowionej, kobiecie modlitwy. Dlaczego więc zdarzają się takie wieczory? Jak to możliwe, że daję się w to wciągnąć?

Czy kiedykolwiek czuliście się tak jak Beth? Czy przeżywaliście takie momenty? Tak, oczywiście; wszyscy je przeżywaliśmy. Jak rozumieć takie chwile w kategoriach duchowych i jak na nie reagować?

Beth po trudnym dniu doświadcza strapienia, które nie ma charakteru duchowego: jest fizycznie zmęczona i emocjonalnie zniechęcona. W tej wrażliwej przestrzeni wróg wprowadza dodatkowe obciążenie duchowym strapieniem, a konkretnie tym, co św. Ignacy nazywa „poruszeniem do rzeczy niskich i ziemskich” (ĆD 317). Oczywiście telefony, lodówki, Internet i podobne rzeczy służą dobrym celom, dlatego je posiadamy. Jednak tak jak Beth w czasie duchowego strapienia możemy czuć się do nich przyciągani w „niski” i „ziemski” sposób - to znaczy w sposób, który jest dla nas szkodliwy duchowo.

To, że Beth - i my - czujemy się w ten sposób poruszani w czasie duchowego strapienia, nie powinno nas zaskakiwać, nie ma w tym też żadnego powodu do wstydu. To po prostu taktyka wroga, forma duchowego strapienia. Powtórzmy: takie jest duchowe życie w upadłym, ale odkupionym i obdarzanym miłością świecie.

Znaczenie, i to duże, ma to, byśmy umieli rozeznawać: zauważać ów pociąg do niskich i ziemskich rzeczy, rozpoznawać go jako taktykę wroga, którą jest, i z łaską Bożą odważnie go odrzucać.

Co by było, gdyby Beth między Modlitwą Wieczorną a rozmową telefoniczną z Maureen zastosowała narzędzia proponowane przez św. Ignacego, by oprzeć się duchowemu strapieniu? Co by było, gdyby postanowiła nie dokonywać zmian w czasie trwania tej pustki i z odwagą odmówiła Modlitwę Wieczorną o zwykłej porze? Co by było, gdyby po tym zrobiła rachunek sumienia? Czy w ogóle zadzwoniłaby do Maureen tego wieczoru? Czy nastąpiłby ciąg dalszy tego zjazdu po równi pochyłej? A co by było, gdyby szukając pomocy, bardziej oddała się modlitwie, rozmyślaniu, sięgnęła po rachunek sumienia i pomnożyła praktyki pokutne, jak pisałem w poprzednim rozdziale? Co poczułoby jej serce na koniec dnia?

A co następnego ranka? Święty Ignacy mówi, że poruszenia do rzeczy niskich i ziemskich najłatwiej odpierać nas samym początku (ĆD 325, Reguła 12). Znamy prawdę tego stwierdzenia: im dłużej ulegamy temu poruszeniu, tym trudniej jest mu się oprzeć. Łaska Boża jest jednak zawsze z nami, a opór jest zawsze możliwy (por. Flp 4,13).

W innym miejscu (ĆD 320, Reguła 7) św. Ignacy zachęca osobę doświadczającą strapienia duchowego do refleksji, że jest to próba; to znaczy, że to doświadczenie dopuszcza Boża Opatrzność z powodu miłości. Kiedy opieramy się duchowemu strapieniu, stajemy się duchowo silniejsi.

Jeśli Beth w swoim mieszkaniu zastanowi się tego wieczoru nad tym, będzie umocniona, by stawić temu opór. A kiedy wróg, który jest kłamcą, podpowiada: „Jesteś za słaba. Ulegniesz tym niskim i ziemskim rzeczom. Zawsze tak robisz. Weźmiesz telefon. Zaniechasz modlitwy. Nie możesz się powstrzymać”, św. Ignacy zachęca nas, aby pamiętać, że możemy się oprzeć, „z pomocą Bożą, na której nam nigdy nie zbywa” (ĆD 320) i która jest zawsze z nami w czasie strapienia duchowego. Głęboko zakotwiczona w prawdzie, że może się oprzeć, Beth jest rzeczywiście znacznie bardziej skłonna do oporu.

To samo dotyczy nas. Strapienie, czyli kłamstwo wroga, nigdy nie jest najgłębszą rzeczywistością w naszym życiu duchowym. Jest nią łaska Boża, odczuwana w mniejszym stopniu w czasie strapienia, ale zawsze wtedy potężnie w nas działająca.

Zawsze kochałem reguły św. Ignacego z powodu nadziei, którą dają. Na koniec możemy zauważyć insynuacje wroga w czasie duchowego strapienia, że coś jest z nami nie tak. Strapienie – to znaczy wróg - powie nam: „Spójrz na siebie. Zobacz, jak się męczysz. Jesteś tak ubogi duchowo w swoim życiu. Coś jest z tobą nie tak”. Czy mogę, z całym szacunkiem, zapytać was, czy kiedykolwiek słyszeliście takie głosy? W przypadku większości z nas, być może wszystkich, odpowiedź brzmi: tak. Oczywiście, jeśli uwierzymy w to kłamstwo, mocno nas ono obciąży.

Kiedy doświadczasz duchowego strapienia, wspaniałą prawdą jest to, że nic złego się z tobą nie dzieje. Duchowe strapienie w różnych formach jest po prostu taktyką wroga, której każdy uczeń Jezusa doświadcza od dwóch tysięcy lat. Być świadomym tej taktyki, rozpoznać ją jako kłamstwo, którym jest, i stanowczo ją odrzucić - to wszystko zdecydowanie prowadzi nas ku wolności.

* * *

Fragment pochodzi z książki „Kiedy modlitwa nam nie wychodzi”, wyd. nakładem wyd. WAM.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

„Nie mogę się modlić”. Jak pokonywać przeszkody w życiu duchowym?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.