Nienawidzę NPR

(fot. shutterstock.com)
Sam Guzman / kw

Zauważyliście kiedyś, jak NPR (Naturalne Planowanie Rodziny) jest reklamowane? Sprzedaje się je za pomocą zdjęć par trzymających się za ręce, tańczących na obsypanych kwiatami łąkach, z przyklejonymi do twarzy błogimi uśmiechami.

"To sprawi, że wasz związek będzie bardziej intymny! Zmieni wasze życie! Nigdy nie będziecie się kochać bardziej, niż sprawdzając razem wykres jej cyklu". Tak mówią. Prawdą natomiast jest to, że NPR cuchnie.

I być może "nienawidzę" jest zbyt ostrym słowem, ale NPR jest wszystkim, tylko nie czymś "błogim". Oznacza abstynencję. W małżeństwie! Aby być całkowicie realistycznym i uczciwym, NPR nie prowadzi do błogiego tańca na łączce, ale raczej do zranionych uczuć, dąsów, zrzędliwości i złości (nie martwcie się, byłem u spowiedzi).

DEON.PL POLECA

Ale powiedziawszy to, muszę stwierdzić, że prawdopodobnie jest to dla mnie najlepsza rzecz. I powiem wam, dlaczego jej potrzebuję.

Ukryty romans

Potrzebuję NPR, ponieważ odsłania ukryty romans, miłość, która konkuruje z miłością do mojej żony. Ten romans to miłość samego siebie.

Innymi słowy, nienawidzę NPR, ponieważ cały czas jest we mnie sporo samolubstwa i niedojrzałości. A przez małżeńską abstynencję te ciemne sprawy wychodzą na powierzchnię.

Kiedy przygotowywałem się do małżeństwa, czytałem niezliczone książki i artykuły w temacie "jak być supermężem". "Będę najlepszym mężem w historii" - myślałem sobie dumny. I wtedy się ożeniłem.

Właściwie od razu te rady małżeńskie, które wydawały się tak jasne i oczywiste - znikły. Szybko zrozumiałem, że jestem po prostu samolubnym dupkiem. Niecierpliwym, niegrzecznym, wymagającym i niewrażliwym. Byłem chłopcem, którego musiałem szybko w sobie przezwyciężyć. Prawdą jest jednak to, że miłość do żony była coraz łatwiejsza z czasem. To, co było niegdyś walką, stało się czymś naturalnym. Czasami myślę, że naprawdę poprzez to, co robię, wzrastam. I być może - dzięki łasce Boga - istotnie tak jest. Ale wtedy NPR pokazuje mi moją prawdziwą twarz, odsłania to, jak wiele pychy czai się jeszcze w ciemnych zakątkach mojej duszy. A tę pychę i samolubstwo trzeba w sobie zabić.

Małżeństwo to krzyż

Wiecie co? Społeczeństwo nas okłamuje. Mówi nam, że małżeństwo to samorealizacja. Że małżeństwo oznacza życie długo i szczęśliwie. Że chodzi w nim o używanie innych osób dla własnego szczęścia: posiadania "półtora dziecka" w willi o powierzchni 2000 metrów kwadratowych z garażami pełnymi luksusowych aut. No, a najważniejsze w małżeństwie to seks - nieograniczony, antykoncepcyjny, bezpieczny (czyli bez płodzenia dzieci) seks. Jeśli partner nie spełnia twoich "potrzeb", to oczywiście masz możliwość pójścia dalej i szukania kogoś, kto je spełni.

Nic nie może być dalej od prawdy niż to. W małżeństwie nie chodzi o ciebie. Chodzi o utratę ciebie, zabicie w sobie "starego człowieka". A małżeństwo oznacza poświęcenie siebie. Chodzi w nim o miłość do żony - taką samą jak Chrystus ukochał swoją oblubienicę, Kościół. Aż do śmierci na krzyżu.

Zauważyliście kiedyś, że każdy sakrament zawiera w sobie obraz śmierci? Zanurzamy się w śmierci Chrystusa podczas chrztu. Kapłani leżą krzyżem twarzą do dołu podczas święceń. Eucharystia jest uobecnieniem męki Chrystusa tu i teraz. Podczas spowiedzi wchodzimy niczym do pudełka, które mogłoby być trumną… W każdym sakramencie umiera w nas jakaś część "ja" po to, by zrobić miejsce dla łaski i życia, którego tak bardzo potrzebujemy.

W razie gdybyście zapomnieli - małżeństwo to też sakrament. A szczęśliwe owocne i wierne małżeństwo zawsze oznacza śmierć naszego "ja".

Dotyczy tego pewne prawo duchowe: im bardziej dążymy do własnego szczęścia i realizacji, tym mniej je odnajdujemy. Ale im bardziej umieramy dla siebie, żyjąc dla innych, tym więcej jest w naszym życiu radości.

W bardzo prawdziwym znaczeniu małżeństwo jest męczeństwem, jest pewnego rodzaju śmiercią - ale śmiercią, która daje życie.

Więc co z NPR?

Więc o co mi chodzi? NPR jest trudne i łatwo je znienawidzić, ponieważ tak często wchodzimy w małżeństwo, myśląc tylko o sobie. O swoich prawach, potrzebach, zachciankach.

Innymi słowy, tak bardzo często chcemy brać zamiast dawać, bo dawanie zawsze boli. Prawdą jednak jest to, że bardzo potrzebujemy NPR i tego zaparcia się siebie, które się z nim łączy. Bez NPR cała nasza niedojrzałość, pycha i chciwość byłaby ciągle w nas, pochowana pod pokładami kłamstewek, którymi łudzimy samych siebie. To wszystko wpływałoby na nasze małżeństwo mniej lub bardziej subtelnie, niszcząc intymną więź męża i żony.

Małżeństwo jest sakramentem, ponieważ Bóg chce przemiany naszych serc. Małżeństwo to nie podwójna pensja, większe mieszkanie i droższe auta. Nie wygląda ono niczym American dream, ale tak często przypomina koszmar.

Małżeństwo zgodnie z planem Boga jest trudne i nierzadko bolesne, bo ma być ono szkołą prawdziwej miłości. A ona zawsze wygląda jak krzyż.

Nie zrozumcie mnie źle. Katolickie małżeństwo, które jest dobrze przeżywane, zawsze jest pełne radości. To miałem na myśli. Ale ta obfita radość jest tylko produktem ubocznym, a nie celem małżeństwa. Wypływa ona z poświęcającej "ja" miłości, a nie z pychy i spełniania swoich pragnień.

Sądzę, że musimy zrezygnować z siebie po to, by odnaleźć siebie.

* * *

Więc… czy lubię NPR? Nie. Czasem po prostu go nienawidzę. Ale może NPR pomoże mi wzrastać.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nienawidzę NPR
Komentarze (43)
NS
~Natalia Szymańska
30 sierpnia 2022, 10:45
Tak, npr to jest krzyż, bardzo bardzo ciężki. Szczególnie kiedy ma się zagrożenie życia i baaardzo długie cykle, wtedy można współżyć tylko w dni bezwzględnie niepłodne. U mnie to wygląda tak, że mam cykle 45, 36, 62 dniowe. Czyli wg metody pozostają tylko dni nieplodne bezwzglednie. W cyklu 36 dniowym czekam na możliwość wspolzycia 27 dni, przy cyklu 45 dniowym czekam 34 dni, przy cyklu 53 dniowym czekam 43 dni itd. Czyli musze czekać od miesiaca do półtora na możliwość seksu przez 10 dni, a potem znowu miesiac lub półtora miesiaca czekania.
KN
~Karina Nowsk
3 grudnia 2023, 15:05
Jak mąż to znosi?
BO
Basia Olesińska
28 marca 2020, 11:05
Hmm... Byłam tam :D I to jako kobieta więc nie tylko z boku, niejako dostosowując się, ale po prostu szukając, poznając swoje ciało, ogólnie no masakra. Ale ja jestem typem człowieka, który po szuka rozwiązania dopóty dopóki nie znajdzie. NPR miało dla mnie od początku też mnóstwo plusów (zwłaszcza zdrowotnych) dlatego szukałam nadal na tym polu. No i znalazłam. A moje cykle to nie bajka, zdecydowanie. Co zabawne, dowiedziałam się o tym dopiero gdy zaczęłam uczyć innych i patrzeć na wykresy innych kobiet :D Teraz jestem dyplomowanym instruktorem i pomagam kobietom (a w tym też mężczyznom ;) ) przestać się bać NPRu, znaleźć własną drogę w nim, własne sposoby. Bo takie są! Tylko dobrych nauczycieli, z otwartymi umysłami tak mało... Tak więc wszystkich sfrustrowanych i poszukujących zapraszam do siebie na Jak zrozumieć kobietę, chętnie pomogę :) https://jakzrozumieckobiete.pl/
BM
Bonawentura Myszkowski
11 lipca 2017, 14:15
Dopuszczenie przez Kościół metody NRP do przeciwdziałania poczęciu należy rozumieć jako działanie "przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych", a nie jako ideał katolickiego małżeństwa. Oddzielanie aktu małżeńskiego od jego prokreacyjnego charakteru jest nietylko przeciwne etyce katolickiej ale również przeciwne naturze. O tym pisał nawet Freud, który katolikiem nie był. Brak otwartości na dzieci w małżeństwie, brak hojności na Boże dary owocują skupianiem się na sobie, egoizmem, wreszcie frustracją, wynikającą z braku możliwości spełnienie się w zaspokajaniu swoich zachcianek. Planned parenthood - planowanie rodzicielstwa to antykoncepcja i aborcja. Żadne z nich do szczęścia nie prowadzi. Szczególnie współcześnie, gdy ludzie tak nastawieni są na samych siebie, gdy w Polsce dzietność należy do najmniejszych na świecie, gdy stajemy w obliczu zagrożenia dominacji przez świat muzułmański, zachęcanie do NPR-u zamiast zachęcania do przyjmowania licznego potomstwa jest szkodzeniem nie tylko Kościołowi ale i naszej Ojczyźnie.
KN
~Karina Nowak
3 grudnia 2023, 15:08
A co jeśli w małżeństwie są już dzieci?
PD
~Piotr D.
7 kwietnia 2024, 12:08
Najbardziej zachęcają do posiadania "licznego" potomstwa Ci, którzy go nie mają. Najłatwiej się doradza innym, co ten powinien zrobić a co tamten, tylko pouczanie innych do okoła a samemu?
24 maja 2016, 18:08
I tak jeszcze swoją drogą jak czyta to ktoś słabo albo niewierzący, to faktycznie bardzo go to zachięciło do podjęcia z partnerem decyzji o katolickim ślubie. Potem taka osoba naczyta się takich głupot jak powyższe i przekonaj ją do chodzenia do kościoła, nie mówiąc o czymś takim jak spowiedź a potem ślubie w kościele....Niestety miałem doświadczenie z przekonywania ale internet, o kościele nie mówiąc (bo czasami takie farmazony na kazaniu), że przekonanie moich słabo wierzących kobiet było walką z wiatrakami - ten tekst się też w to wpisuje - tak więc wielkie dzięki....
24 maja 2016, 16:32
Tak czytam od czasu do czasu tego Deona (z linków na fb) i powiem szczerze, że ktoś tutaj generuje sztuczne problemy. Tak, więc po: 1) niedawno w sieci były prezentowane ankiety, z których 90% narzeczonych współżyje przed ślubem - generalnie ja nie znam znajomych, którzy by przed ślubem tego nie robili (włącznie z oaowiczami i "najświętszymi" po moim katolickim LO). Tak, więc czekanie do ślubu to było może 30 lat temu, a dziś to taki mit, bo ludzie jak mają po 30 lat no to lądują w łóżku nie czekając do ślubu; Po 2) Nie znam małżeństwa (20-30 latków) nie stosującego antykoncepcji (najczęściej kobieta pigułkę - bo to prawie 100%, rzadziej prezerwatywę, bo jest ryzyko). Co więcej ludzie ci uważają to za normę i normalnie przystępują do Komunii. Po 3) Widać, że pisał to ksiądz :) Naturalne metody są dobre jak babka dzieci w domu i się nie stresuje, a nie jak ma zauwanie w pracy czy różne stresujące tematy (bo nie ma co do gara włożyć). Ponadto dziś nie ma stałości pracy, nie ma gdzie mieszkać, drożyzna straszna do zarobków i ludzie Ci mają stosować metody naturalne? Bez jaj :) Skończą z 10 dzieci i w noclegowni, bo często nie stać ludzi na 1....metody naturalne to absurd niestety, bo one na ogół pomimo najlepszych starań kończą się ciążą - a tutaj ktoś nie ma pieniędzy, stałej umowy - to co ma być abstynentem. Nie po prostu kupi antykoncepcję, ale to tak jak ksiądz pisze artykuły - oderwanie normalnie do potęgi eNtej :)
L
Lolek
25 maja 2016, 10:33
Ad. 1 Ankiety ankietami i trudno je jednoznacznie ocenić, na pewno coraz mniej osób decyduje się poczekać do ślubu. Ale z tym że to gatunek wymarły, to Twoje subiektywne odczucie na które może rzutuje środowisko w którym żyjesz, ja tam mam trochę znajomych którzy nie współżyli przed ślubem, tak w okolicy 80 % moich najbliższych przyjaciół :) Mi i mojej żonie też się "udało", tak że to nie jest zupełnie temat oderwany od rzeczywistości. Ad. 2 Również z tego co pisałeś o antykoncepcji sam jestem w małżeństwie w którym nigdy nie korzystaliśmy z antykoncepcji i również znam trochę małżeństw które korzystają tylko z npr-u (i nie mają 10 dzieci) Ad. 3 Naturalne metody są dobre jeśli się je przeprowadza systematycznie w dłuższej perspektywie czasu. To nie jest coś co daje efekty po tygodniu czy miesiącu obserwacji. Moja żona ma na prawdę mega nietypowe cykle, łapaliśmy się za głowę jak je oglądaliśmy (razem z instruktorką od npr-u), ale zaczeliśmy je obserwować około rok przed ślubem i nauczyliśmy się je odpowiednio interpretować. No i da się, tylko jest to wymagające :) Mamy znajomych którzy i po urodzeniu dzieci korzystają z NPR-u i też nie jest to proste, ale nie jest też niewykonalne. Co do NPR-u ważna jest jeszcze jedna rzecz, jak dla mnie istotą jest nie jak uniknąć ciąży, ale jak zwiększyć szanse na dziecko. Pozwala on wybrać te dni które dają największe szanse na ciąże. I masz rację coraz więcej osób współżyje przed ślubem i korzysta z antykoncepcji, ale też coraz więcej ma później problemy z zajściem w ciąże. NPR ma ten plus że jest w 100% ekologiczny i faktycznie może się przydać gdy zacznie się myśleć o dziecku :)
I
intermario
25 maja 2016, 21:17
Ad 1) Ankieta pokrywa sie z moimi osobistymi rozmowami z ludzmi ze wszystkich etapów edukacji: podstawówka, LO, studia oraz kilku miejsc pracy plus uczestnictwo w naukach, gdzie 20 par i wszyscy spali przed ślubem :D Ad 2) Brawo Ty, mnie nie chodzi nawet o seks, bo powstrzymać się każdy u mnie. Chodzi o to, że jak ja bym miał to liczyć, sprawdzać, mierzyć to chyba dostałbym kota :D Z resztą druga strona podobnie. Przy antykoncepcji masz np. tydzień przerwy, ale każdy wie kiedy wypada i jest jasne, nie trzeba prowadzić "badań" :) Ad 3) Pigułki to hormony, a one najlepiej regulują ten temat. Większość lekarzy powie Ci, że po kuracji z pigułkami taka kobieta zwykle zachodzi w ciążę po odstawieniu, bo ma najlepiej wyregulowane hormony. Brak dzieci to nie piguły, ale raczej zanieczyszczenie środowiska + stresy wszelkiej maści (organizm najlepiej wie kiedy nie może mieć dziecka). Mówi się, że 30% społeczeństwa jest bezpłodne przez zanieczyszenie powietrza i niedługo in-vitro będzie jedyną z opcji rozmażania....a kościól jak to kościól za 30 lat zmieni zdanie :)
J
jagoda
26 maja 2016, 01:16
Hahaha, ja nie mieszkam i nie sypiam ze swoim narzeczonym (3 miesiące do ślubu). Moi rodzice mają nas sześcioro. Jestem bardzo szczęsliwa. Poproszę miejsce w muzeum.
28 maja 2016, 07:24
Ach, to generalizowanie :) Nikt, nigdy, wszyscy, zawsze. Ja też nie śpię z narzeczonym i nigdy tego nie robiłam (jesteśmy ze sobą 5lat). Żadna znana mi bliżej wierząca para tego nie robi. Widzę, że mylisz NPR z rezygnacją z odpowiedzialności. Cóż, tak się składa, że stosując naturalne metody masz takie same szanse na zajście w ciążę, jak łykając tabletki. A nie faszerujesz się sztuczną chemią. Świadomie decydujecie o tym, w jakiej fazie cyklu współżyć, a Twój partner wie dokładnie czy jest możliwość zajścia w ciążę. Nie bierze Cię jak, przepraszam, dmuchaną lalę kiedy mu się spodoba. Przy czym pozostajecie otwarci na życie, nie bronicie się przed nim.
28 maja 2016, 21:42
(1/2) Po pierwsze to ja jestem facetem ;) "Ach, to generalizowanie :) Nikt, nigdy, wszyscy, zawsze. Ja też nie śpię z narzeczonym i nigdy tego nie robiłam (jesteśmy ze sobą 5lat). Żadna znana mi bliżej wierząca para tego nie robi." - no to niestety nie wiecie czy jesteście dopasowani czy nie. Jednak seks to drugorzędna sprawa - wiesz co jest gorsze? Jak z kimś nie mieszkasz i nie wiesz kim on jest, ja niestety coś na ten temat wiem, bo omało co nie ożeniłem się ze złą osobą, ale dopiero pewne elementy powychodziły jak ze sobą pomieszkiwaliśmy.... "Widzę, że mylisz NPR z rezygnacją z odpowiedzialności." Odpowiedzialnością jest stosowanie NPR w sytuacji jak nie ma stałego zatrudnienia, mieszkania i generalnie krucho z kasą ? Co dasz dziecku jeść? Gdzie będziecie mieszkać? Kościół jest antyaborcyjny i anty stosowaniu antykoncepcji, ale jak już dziecko jest na świecie to ich mało obchodzi i skasują Cię za każdą uroczystość...i generalnie oni Cię nie nakarmią... "Cóż, tak się składa, że stosując naturalne metody masz takie same szanse na zajście w ciążę, jak łykając tabletki." Ten tekst nie wymaga komentarza, ale się pokuszę. Metody naturalne porównujesz do hormonów? Wiesz jak działa pigułka? Regularnie zażywane pigułki to 99,99999% pewności a jak do tego jest gumka to już w zasadzie 100%....a naturalne heh :) jak rosyjska ruletka - mierzenie w zaczasach zagonienia, stresu, nieregularności żywciowej. To jest dobre dla kobiety, która siedzi w domu i nic nie robi to wtedy ma czas się tym zajmować, a ich tak raczej wpadnie... "A nie faszerujesz się sztuczną chemią." Owszem przesadzanie z hormonami nie jest do końca dobre, ale żeby je wyregulować to najlepsza metoda - zapytaj ginekologa
28 maja 2016, 21:43
(2/2) "Świadomie decydujecie o tym, w jakiej fazie cyklu współżyć, a Twój partner wie dokładnie czy jest możliwość zajścia w ciążę." - w metodzie naturalnej przecież rzekomo też! Więc czym się to różni? W naturalnej masz rosyjską ruletkę, ale tak samo trafiasz w dni niepłodne, z tabsami nie ma problemu tam masz 21 dni i 7 w, które teoretycznie nie powinnaś (bo można, ale nie chce wchodzić w szczegóły). Więc tak w sumie te metody niewiele się różnią poza skutecznością :) "Nie bierze Cię jak, przepraszam, dmuchaną lalę kiedy mu się spodoba. Przy czym pozostajecie otwarci na życie, nie bronicie się przed nim." ​Heh jak już pisałem jestem facetem, ale nie robię tego. Świadoma decyzja, kiedy chcemy a kiedy nie mieć dzieci i tyle. I to nie egoizm, jak to ładnie tłumaczy kościół tylko względy czysto ekonomiczne, bo ktoś nie ma stalej umowy, więc ciąża = koniec pracy (potem kościół nie dołoży) czy też nie ma gdzie mieszkać.
P
puella
28 maja 2016, 22:55
Co to znaczy być dopasowanym? Fizycznie każdy facet "pasuje" do każdej babki. Psychicznie i emocjonalnie nie dopasują się nigdy, bo konstrukcje psychiczne są skrajnie różne. Nie wiem jak Ty, ale ja nie chciałabym wyjść za kogoś, kto próbował "dopasowania" z 5 dziewczynami pomieszkując po 2 lata z każdą.  Co do NPR - proszę, najpierw naucz się stosować metody, dowiedz się z medycznego i technicznego punktu widzenia jak to działa, a dopiero później oceniaj i próbuj dyskusji. Określenie "rosyjska ruletka" jest słabe. Znam co najmniej 10 małżeństw stosujących NPR. Żadne z nich nie ma więcej niż 3 dzieci (przy czym trójkę mają zaledwie dwie pary o stażu około 15-20 lat), więc argument o niekontrolowanych poczęciach też jest nietrafiony.  Rozumiem, że metoda może Ci się nie podobać. Nikt Ci nie zabrania łykania hormonów i udawania, że jest się niepłodnym. Zauważ tylko, że nawet biorąc tabletki istnieje szansa na poczęcie. I co, jeśli dziecko pojawi się wbrew Waszemu "chceniu" i "planowaniu"? Od razu strach i panika, bo zły czas, bo nie ma pracy, bo coś tam. I co wtedy? Rozumiem, że producenci w takich wypadkach płacą za utrzymanie dzieci i mieszkanie...? Zresztą, czy którykolwiek z nich informuje jasno i wyraźnie jakie są długofalowe skutki pakowania w siebie hormonów? Za 30 lat Twoja córka może mieć problem z zajściem w ciążę, bo zebrała tyle hormonów od matki, że jej własna gospodarka jest całkiem rozwalona.  Nie mam zamiaru Cię nawracać, Twoje życie - Twoje wybory. Człowiek JEST istotą płodną, a akty seksualne miały, mają i będą mieć konsekwencje (nie chodzi mi tylko o poczęcie dziecka). Twoja sprawa, czy w końcu to pojmiesz czy dalej będziesz udawał pana i władcę swojego życia. 
I
intermario
29 maja 2016, 17:10
(1/2) Dopasowany to partner, z którym masz dzielić życie. Nie poznasz kogoś jeśli z kimś nie pomieszkasz. Psychiczne, emocjonalnie fajnie, ale np. Twój partner lubi rozrzucać brudne ubrania, zostawia ogryzki na stole tudzież uwielbia długi kąpiele, lubi sobie pograć na kompie a Ty tego nie znosz, tylko nie dowiesz się tego przed ślubem. To tylko 3 elementy, a takich są 100 - potem się rozpada połowa małżeństw, bo dziś ludzie, a szczególnie kobiety nie są tak jak kiedyś (nie zarobkując) zdane na mężą, więc ilość rozwodów rośnie, a niedopasowanie ma w tym sporą rolę. NPR nie można się nauczyć, bo kobieta dziś nie siedzi w domu i nie miesiączkuje co 28 dni, co więcej nie ma czasu trgo mierzyć i obserwować. Przychodzi po korpo po 12h po pracy weźmie prysznic, chce z mężem ten teges, ale nie, bo najpierw godzinę mierzymy! Skuteczność NPR do pigułek porównujesz ? :D Haha dobre, dobre ;) Ja znam pełno par stosujących piguły, ale rygorystycznie - codziennie 16 i jest to bardzo dobra metoda. Ludzi stosujących NPR nie znam, ale znajoma ginekolog ma o niej jasną opinię :)
29 maja 2016, 17:11
(2/2) Co jeśli dziecko pojawi się wobec "chcenia" ? A no nic, to dokładnie taka sama sytuacja, jak się pojawi przy Twoim NPR - to i to jest metoda zapobiegania. Nie wiem dlaczego różnicujesz ludzi, tak samo z NPR nie chcesz dziecka jak ktoś z antykoncepcją? Sama twierdzisz, że to metody o tej same skuteczności? Nie wyzczuwasz swojej hipokryzji ? Problemy z ciążą to zanieczyszczenie środowiska i chemia w jedzeniu, więc wkrótce racja będzie problem z płodnością i zostanie nam "kochane" in-vitro :) Co do samych tabsów są wygodne zażywasz reguarnie i masz spokój, nie to co NPR, ale jedno i drugie to antykoncepcja, więc różnicowanie jest dziwne. No chyba, że potwiedzasz, że to jednak rosyjska ruletka ;) Mnie nie trzeba nawracać, bo ja jestem jeszcze jeden z tych ostatnich 30latków, który chodzi regularnie do kościoła. Natomiast jakie są konsekwencje współżycia poza dziećmi ? Zwichrowana psychika tak? Niepohamowanie popędów tak? Naprawdę wyjdź poza teorię z książek i zobacz trochę realnego świata. I ja wcale nie uważam, się za Pana mojego życia....tylko pokazuje, że NPR czy hormony to to samo, a twierdzenie, że nie to hipokryzja :)
31 maja 2016, 08:18
Bardzo Cię proszę, przestań mi wmawiać, że jestem gorsza od Ciebie, bo nie podzielam Twojego zdania. Odnosisz się do mnie w sposób lekceważący i prześmiewczy. "NPR nie można się nauczyć, bo kobieta dziś nie siedzi w domu i nie miesiączkuje co 28 dni, co więcej nie ma czasu trgo mierzyć i obserwować. Przychodzi po korpo po 12h po pracy weźmie prysznic, chce z mężem ten teges, ale nie, bo najpierw godzinę mierzymy!"  - NPR nie ma nic wspólnego z regularnym czy 28 dniowym cyklem. NIC. I przed stosunkiem też nie trzeba niczego mierzyć. Tu wychodzi Twój brak znajomości, dlatego mówilam, żebyś najpierw się douczył a potem zaczynał dyskusje. NPR to nie metoda zapobiegania tylko PLANOWANIA. Planujesz dziecko lub planujesz go nie mieć i w zależności od Twoich planów współżyjesz w dni płodne lub nie, przy czym w okresie płodnym masz zaledwie 20% szans na ciążę.  Nie nazywaj mnie hipokrytą nie rozumiejąc mojego stanowiska i tematu, który szkalujesz. Napisałam, że antykoncepcja hormonalna jest szkodliwa dla zdrowia (nie tylko kobiety, ale także jej dzieci, jeśli się kiedykolwiek narodzą) a NPR nie ingeruje w nie zupełnie. Stosując NPR nie zakładasz psychologicznej blokady na pojawienie się dziecka. Dlatego jesteś otwarty, bo zdajesz sobie sprawę z tego, że jest szansa na jego pojawienie się (ponieważ współżycie może zakończyć się ciążą). Gdy kobieta zażywa tabletki jej płodność zostaje prawie całkiem wyłączona (i to nie tylko na czas ich brania). Jednak jeśli się zdarzy że zajdzie w ciążę, dziecko zbiera od niej chemikalia, którymi się napchała (tak samo jak zbiera z jej krwi inne tabletki czy leki). I po 1) jest wielkie zdziwienie "jaktoprzecieżsięzabezpieczaliśmy" a po 2) nie wiesz jakie skutki wywoła to w organizmie dziecka. Powtarzam: znam wiele małżeństw stosujących NPR. Żadne nie ma więcej niż 3 dzieci.
T
Teresa
31 maja 2016, 18:43
Bardzo proszę Cię "puella", nie wypowiadaj tak autokratywnie formułek z reklamy NPR: "NPR to nie metoda zapobiegania tylko PLANOWANIA. Planujesz dziecko lub planujesz go nie mieć i w zależności od Twoich planów współżyjesz w dni płodne lub nie, przy czym w okresie płodnym masz zaledwie 20% szans na ciążę." To mnie zależało na NPR bo KK zabrania stosowania antykoncpcji. Zapłaciłam wyską cenę za to, że 30 lat temu uwierzyłam w tą kłamliwą opinię jaką tu wypisujesz. Skuteczność NPR to jest rosyjska ruletka, ale taka ma być. Stosowanie NPR jako "skutecznej, ekologicznej antykoncepcji" nie jest żadnym otwarciem na życie tylko hipokryzją. Dopiero jak znalazłam "Miłość i Odpowiedzialność" Karola Wojtyły to zrozumiałam sens zakazu antykoncpcji i ten artykuł jest pierwszym sensownym na ten temat. Aha ... proszę mnie nie obrażać zarzucając niewiedzę. Pomiar temperatury zaburza stres (nieodłączny element pracy i opieki nad dzieckiem), infekcja (jakże częste dla małżeństw z dzieckiem w przedszkolu), a śluz infekcje polekowe. Mierzenie temperatury porannej, o tej samej porze i wyłączając ranki po nieprzespanej nocy, itp. ...mając małe dzieci i pracując zawodowo nie przypominam sobie takich tygodni oprócz .... wakacji.
P
puella
1 czerwca 2016, 16:33
Przyznam, że nie bardzo rozumiem co masz do mnie pretensje. Każesz mi nie zarzucać niewiedzy Tobie, a sama robisz to względem mnie. I czym jest moja "kłamliwa opinia"..? Przepraszam, ale Twój wpis brzmi jak bełkot. Powołujesz się na JPII, a pewnie nie wiesz, że to on zlecił opracowanie metod naturalnego planowania rodziny dla współczesnych kobiet. Nie wypowiadam żadnych formułek z reklam, tylko zaznaczam różnicę między sztucznym zapobieganiem ciąży a współpracą obojga małżonków z rytmem pracy ich organizmów. Nie rozumiem, piszesz, że zrozumiałaś sens zakazu antykoncepcji, a podważasz fakty o NPR. A co do zaburzeń pomiaru i obserwacji - temperatura i śluz to tylko dwa z wielu obserwowalnych objawów. Doczytaj sobie o NPR, bo w jego skład wchodzi więcej metod niż kalendarzyk i m. objawowo-termiczna.
T
Teresa
2 czerwca 2016, 17:15
Na moje "proszę mnie nie obrażać zarzucając niewiedzę" dostałam "Doczytaj sobie o NPR, bo w jego skład wchodzi więcej metod niż kalendarzyk i m. objawowo-termiczna" - dziękuję za zrozumienie! Problem polega na tym, że 30 lat temu nie słyszałam o innej metodzie niż objawowo-termiczna i ta właśnie (którą tak zbywasz: "doczytaj sobie") była przekazywana w kościele jako "równie skuteczna" dokładnie tak jak to robisz w swoich wpisach powyżej  ... ale pouczasz mnie: "doczytaj sobie" najnowsze nowinki o NPR bo te stare (kiedyś "bardzo skuteczne") się już nie liczą. Nowinki NPR nie są mi już osobiście potrzebne, ale pogooglałam trochę - niezły biznes się z tego zrobił: aplikacje na kompa, testy medyczne,.. Przyznam szczerze, że NPR rozbudowało się w taki sposób, że bardziej mi przypomina ekologiczną antykoncepcję niż otwarcie na życie. Jeśli mąż i żona ma do tego stopnia "zafiksowac się" na unikanie potomstwa (program na kompie, testy, pomiary, obserwacja, regularność, dyscyplina,...) to z punktu widzenia relacji seksualnej nie widzę różnicy między ekologiczną, a sztuczną antykoncepcją. W obu przypadkach chodzi o seks bez możliwości poczęcia dziecka. Tłumaczenie, że przy sztucznej antykoncepcji to "mąż żonę codziennie" to chyba tylko w telenowelach ...
2 czerwca 2016, 17:41
No brawo! Tłumaczę jej to samo, ale to nie ma chyba sensu :) Dla mnie NPR nie różni się niczym od pigułek, poza tym, że jest chemia. Jednak nie ma żadnego otwierania się na życie tu i tu, ale stosując NPR to można naprawdę sfiksować a jej skuteczność jest na poziomie zerowym - wręcz naturalnym, po prostu człowiek niezawsze jest płodny i tyle. Jak już ktoś chce zabezpieczenia to radzę pigułki. Natomiast co do podejścia kościoła to wdrożył chyba NPR czy tam pochodne, a wcześniej potępiał jakiekolwiek, ale ludzie się tak mnożyli, że gospodarczo wszyscy żyliby w nędzy, więc łaskawie zmienili zdanie. Moim zdanim to kwestia 20-30 lat i zmienią podejście do hormonalnej, bo NPR pod kątem nastawienia się niczym nie różni. Natomiast różnica to zerowa praktycznie skuteczność i "system analityczny" :D
2 czerwca 2016, 17:45
Fiksacja, po prostu analiza jak normlanie w jakimś biurze analitycznym - wykresiki, temperaturki itd. I to niby jest otwarcie na dziecko ? Chyba sobie robisz jaja :) To jest to samo co pigułka czy gumka tylko one są o wiele bardziej skuteczne (szczególnie pigułka). Jaką masz przyjemność z sexu? Jak nie będzie wiadomo, bo wskaźniki nie będą jasne to albo brak albo stres, że coś może być....Widać, że nie miałaś kontaktów łóżkowych (wybacz:) ), ale to nie jest seks a stresss, jak musisz się martwić czy temperaturka była dobra :) Pigułka i masz spokój.....a jest to to samo, bo po co wykonujesz tę "pracę" analityczną? Dokładnie po to samo, co ten który bierze pigułkę. Kościół niedługo to zalegalizuje, bo kiedyś byli antyNPR i co ? No właśnie :)
2 czerwca 2016, 22:45
Z całym szacunkiem, ale Twoja analiza mojej osoby jest jest na podobnym poziomie złożoności, co krytykowana metoda, a zupełnie bezsensowna i całkiem niepotrzebna. Ja Ci nie każę mierzyć temperatury. Rób sobie co chcesz, już pisałam, że nie zamierzam Cię nawracać. Ale do jasnej anielki, jak ktoś chce to stosować i odrzuca tabletki/gumki/globulki, i głośno mówi o tym, że zażywanie chemii jest gorsze od jej niezażywania, to nie masz najmniejszego prawa, aby go ośmieszać, kpić z niego albo uważać za głupiego. Twoje wypowiedzi są w takim właśnie tonie: "jak się ze mną nie zgadzasz, to nie znasz życia i jesteś frajerem". Znajdź mi logiczne argumenty, które przemawiają za tym, że tabletki są bardziej bezpieczne, bardziej skuteczne, bardziej sprzyjające budowaniu więzi niż metody naturalne. Powtarzam - LOGICZNE - bo frazesy typu "robisz to, kiedy chcesz", "weź pigułkę i masz spokój", "tabletki regulują cykle" są co najmniej wątpliwe. Swoimi tekstami sam doskonale pokazujesz, jak ważne jest Twoje wygodnictwo - nie masz cienia ochoty, aby włożyć jakiś wysiłek w planowanie rodziny, co więcej - dla Ciebie kobieta powinna być dostępna na każde zawołanie. Jakoś nie widać w nich Twojej troski o zdrowie osoby zażywającej pigułki, nie martwią Cię skutki długotrwałego przyjmowania hormonów, za to sprawą pierwszorzędną jest seks na wyciągnięcie ręki i przyjemność z niego płynąca. Cały czas próbuję Ci powiedzieć, że NPR także uczy poprawnego budowania więzi i samokontroli (która "pigułkowcom" także prędzej czy później będzie potrzebna), ale jak grochem o ścianę. Jeśli masz coś mądrego do dodania to pisz, jeśli nie - to żegnam.
4 czerwca 2016, 06:10
Napisałam, żebyś doczytała, bo nie będę Ci wykładać o tym od A do Z. Skoro nadinterpretujesz czyjeś słowa - trudno, nie mój problem. Czepianie się "biznesu" NPR jest co najmiej śmieszne. Popatrz, jaki biznes robi się na tabletkach, gumach, itp. "Darmowa antykoncepcja dla każdego" - obiło Ci się o uszy takie hasło? W szczegóły nie wchodzę. Nie napisałam, że "mąż żonę codziennie". Napisałam, że on chce mieć do niej nieograniczony dostęp. Ma w nosie jakieś tam fazy, bierze bo może, bo ona wzięła tabletkę i już. W NPR zajmują się cyklem wspólnie, bo to ich wspólna płodność. Wspólnie czują się odpowiedzialni za swoją rodzinę. Tak w dużym skrócie. Dalej nie widzisz różnicy w relacji seksualnej...? Seks bez poczęcia to jeden ze skutków. Skutków jest dużo wiecej w obu przypadkach.  
Paweł Czarnecki
24 maja 2016, 10:52
Bardzo dojrzały i osobisty tekst, gratouję autorowi świadectwa. Trzymam kciuki za wzrastanie. Pozdrawiam
23 maja 2016, 13:47
Na szczęści świat zna inne metody, które można stosować. 
Agamemnon Agamemnon
24 maja 2016, 01:01
Tyle tylko, że metody te naruszają często gospodarkę hormonalną organizmu człowieka a nie rzadko są to metody abortywne ( taki syfilizm porównywalny z przemysłowym rakotwórczym zatruciem gleby i atmosfery).
24 maja 2016, 10:54
Tak, tak bo takie lekarstwa to samo zło i ludzie milionami umierają gdy ktoś w ich otoczeniu weźmie pigułkę antykoncepcyjną. A jak ktoś uzywa prezerwatywy to mu włosy na plecach rosną. A przez tą całą antykoncepcję to kury jaj nie znoszą, a krowyy mleka nie dają.  Na szczęście nie każdy jest ciemnogrodzianinem.
Agamemnon Agamemnon
24 maja 2016, 23:16
Znakomita część pigułek antykoncepcyjnych  nie przeszła pozytywnie testów naukowych i obiektywnie szkodzi organizmowi. Możesz sobie świat nauki nazywać ciemnogrodem, tyle ile chcesz.  W Niemczech rozpowszechniono pigułkę antykoncepcyjną (nazwy jej już nie pamiętam) która posiadała zdolności trwałej deformacji kodu genetycznego, powodowała rodzenie się dzieci bez rąk, jedna taka ofiara żyje i znam ją osobiście. O wypuszczeniu w obieg takiej pigułki doniósł Dziennik Zachodni. IVRP ateizm
25 maja 2016, 13:10
"Znakomita część pigułek antykoncepcyjnych  nie przeszła pozytywnie testów naukowych i obiektywnie szkodzi organizmowi." Ale wiesz, że lek może być dopuszczony dopiero po zaakceptowaniu wyników jego działania? Cienogrodem nazywam wyznawców religijnych, dla których zasady religijne są ważniejsze od badań naukowych.  "W Niemczech rozpowszechniono pigułkę antykoncepcyjną ..." Kiedyś leczono także kokainą. Obecne metody badawcze zostały poprawione. A co z prezerwatywą? Co powoduje, że religianci nie chcą jej używać? Czy chodzi o roznće włosy na plecach, czy o to, że krowy nie dają potem mleka? Czy to tylko ciemnogrodzkie upodobanie i strach przed gniewem wymyślonych zasad wymyślonego stwora, który podobno stworzył wszystko ale nie samego siebie i który tak kocha ludzi, że zamordował ich setki tysięcy. I oczywiście ukarze za używanie prezerwatywy. 
Agamemnon Agamemnon
25 maja 2016, 22:49
To co nazywasz "religiantami" to sekciarstwo manichejskie   grasujące po Kościele katolickim już od III  wieku, które wciąż dobrze się ma. Przynoszą Kościołowi wstyd. Tym większy im większy piastują w Kościele urząd. Prężnym ośrodkiem manicheizmu w Polsce jest tak zwane Towarzystwo Jezusowe w Poznaniu ze swym periodykiem " Miłujcie się". Typowa propagandówka. 90 % artykułów na dobrym poziomie, 10% manichejskiego dziegciu.
26 maja 2016, 08:49
Religiantami zwykle nazywam katolików, którzy są niedouczeni i którzy nie mają pojęcia w co wierzą. Jedyne co potrafią to słuchac i powtarzać za księdzem bez zastanowienia. 
28 maja 2016, 23:01
Racja. Nie zgadzasz się z wielce postępowymi i oświeconymi - nie masz racji, jesteś zerem, głupcem, ciemnogrodem i won na zaścianek!
Agamemnon Agamemnon
23 maja 2016, 13:33
To zły tekst. Metody naturalne to metody dobre bo ekologiczne. Wymagają jednak pewnej niewielkiej dyscypliny jako zapłatę za ekologię. Dopuszczalne w I okresie życia małżonków, gdy trwa proces rodzenia potomstwa. W II etapie, gdy proces ten został już zakończony a cykl stał się mało czytelny ten kto zaufał Kościołowi,  wpadł w manicheizm polegający na redukcjonizmie pożycia małżeńskiego. To luminarze Kościoła katolickiego wprowadzili  ideologię manichejską do programu swojego nauczania, nauczanie niezgodnego z kartami Ewangelii. I za to ponoszą odpowiedzialność nie tylko moralną, ale winni też wypłacić stosowne odszkodowania za dysfunkcje małżeństw, jako następstwo nauczania sprzecznego z prawem naturalnym dotyczącym małżeństwa i rodziny.
Manuel Vetró
8 grudnia 2017, 17:58
Czy możesz rozwinąć prawo naturalne dotyczące małżeństwa i rodziny w kontekście seksualności?
K
Krzysiek
23 maja 2016, 10:08
Osobiście uważam, że NPR jest bardzo trudną drogą zwłaszcza dla młodych ludzi (zarówno kobiet jak i mężczyzn). Jedynym moim zastrzeżeniem do NPR jest sposób jego sprzedawania. Od samego początku powinno się dokładnie wyjaśniać sprawę i mówić, że NPR daje Ci 1 tydzień bezgranicznego dostęu do żony/męża. Wtedy frustracji było by trochę mniej. Druga sprawa to dlaczego ten seks jest taki przyjemny, skoro trzeba go sobie co raz odmawiać :) A po za tym to bardzo dobry tekst.
JG
Jan Goździuk
23 maja 2016, 12:45
Czy lubiłbyś czekoladę gdybyś musiał zjeść  codziennie całą tabliczkę?
23 maja 2016, 19:13
Nie musi uprawiać seksu codziennie, ale może bo są środki antykoncepcyjne i fajnie. 
Agamemnon Agamemnon
3 czerwca 2016, 20:00
Nikt z zewnątrz nie może reglamentować małżeńskiego pożycia. To co zrobili papieże z sakramentu  małżeństwa wskazuje na głęboki kryzys wewnątrz instytucji papiestwa.
TD
Tomasz Dyć
20 kwietnia 2017, 15:50
Bóg może. "We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg" Hbr 13,4 Czyli można w małżeńskim łożu robić coś co jest grzechem. A więc Bóg wskazuje co można a co nie.
MR
Mike Rabbit
15 lipca 2019, 12:54
"NPR daje Ci 1 tydzień bezgranicznego dostęu do żony/męża" i to jest bzdura, jesteśmy małżeństwem od 10 miesięcy, od kilku lat moja żona bardzo uważnie obserwuje i notuje swój cykl. Co z tego wynika? Może inne kobiety mają bardzo regularne cykle, może są mniej podatne na wpływ czynników zewnętrznych, może... Moja żona jest bardzo delikatna i ma bardzo delikatne zdrowie. Jest uczulona na mnóstwo rzeczy, bardzo łatwo u niej o grypę, anginę, najróżniejsze zapalenia... A to wszystko za każdym razem rozwala jej cykl. To samo z falą upałów czy mrozów - dłuższa ekspozycja na zmieniające się warunki pogodowe i jej cykl również ulega skróceniu/wydłużeniu. Do tego należy dorzucić dodatkowe owulacje (niektóre praktycznie w trakcie miesiączki) i koniec końców nie można mówić o bezpiecznym, naturalnym współżyciu. Nie da się tego planować, bo jej cykl jest tak płynny i zmienny. Miała nawet przypadek, że ze względu na osłabienie owulacja przesunęła jej się o 2-3 dni, mimo objawów mówiących, że już ma być (wie dokładnie kiedy bo zawsze ma delikatny ból brzucha jak przy miesiączce), ale potem nastąpiła jeszcze druga owulacja. No i co mi powiecie mądrale od NPR? A, dodam, że jej naturalna temperatura ciała to 37,2, jak ma 36,6 to jest już mocno osłabiona. Póki co ona jeszcze kończy studia, ja rozwijam karierę, odkładamy na mieszkanie, bo mieszkamy z rodzicami... No to jeszcze nie jest moment na dzieci. Już niedługo, może nawet w przyszłym roku... Tylko jak to zaplanować tylko przy stosowaniu NPR. Ano nijak... Musielibyśmy kompletnie nie współżyć, taka prawda...
MR
Mike Rabbit
15 lipca 2019, 15:10
Jeszcze jedna rzecz. Oboje jesteśmy osobami zaangażowanymi w różne rzeczy: pracę, studia, życie rodzinne itd. itp. Pomijając już kwestię ochoty na seks, są dni kiedy jedno z nas lub oboje jesteśmy zwyczajnie zmęczni albo musimy się położyć wcześniej bo wcześnie wstajemy, jesteśmy zajęci czymś innym i zwyczajnie nie mamy na to czasu. I znów wracamy do podstaw - zwyczajnie nie da się podporządkować życia i seksu pod cykl płodności żony, bo albo musilibyśmy zrezygnować z wielu różnych aktywności albo żyć w całkowitej abstynencji, aby w zgodzie z NPR regulować płodność. Czy to jest normalne? Nie wiem, może inni mają na tyle wygodne i poukładane życie, że mogą sobie wybierać kiedy będą uprawiać seks, że mogą sobie życie pod to dostosować, że wybierają - w tym tygodniu nie jesteś płodna więc możemy co wieczór współżyć. Może... My tak nie mamy i raczej nie będziemy mieć, chyba, że na emeryturze. Gdybyśmy chcieli współżyć tylko w dni niepłodne to jak pisałem - musilibyśmy wybierać albo seks albo rodzina/przyjaciele/praca. W praktyce jest tak, że np. jest czwartek wieczór, wszystko ogarnięte, nigdzie nie wychodzimy, w piątek praca na 9, luz, mamy wieczór tylko dla siebie, pierwszy od dwóch tygodni. No i jest akurat 24 godziny przed owulacją żony. No i co?