Niewiele nie znaczy za mało

fot. depositphotos.com

To jest opowieść o tym, jak człowiek oddaje w ręce Boga to, co zdaje się być tylko kroplą w morzu potrzeb, nic nieznaczącym wkładem w sprawę nie do rozwiązania. „Kiedy więc Jezus podniósł oczy i ujrzał, że liczne tłumy schodzą się do Niego, rzekł do Filipa: «Gdzie kupimy chleba, aby oni się najedli?»” (J 6,5). Pytanie Jezusa jest nazwane przez Ewangelistę Jana próbą, ponieważ Mistrz dąży do tego, żeby uczeń oszacował własne możliwości i doszedł do wniosku, że sam nie da rady i potrzebuje kogoś, kto rozwiąże problem.

Apostołowie analizują sytuację i widzą, jak bardzo ich możliwości są ograniczone: „Za dwieście denarów nie wystarczy chleba, aby każdy z nich mógł choć trochę otrzymać. (…) Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie ryby, lecz cóż to jest dla tak wielu?” (J 6,7.9). Wówczas inicjatywę przejmuje Jezus: „Każcie ludziom usiąść” (J 6,10).

Wiemy, co stało się potem. Spróbujmy spojrzeć na tę opowieść o rozmnożeniu chleba i ryb głębiej, w sposób symboliczny. Chleby wydają się być oczywistym nawiązaniem do Eucharystii, która jest łamaniem i rozdawaniem Chrystusa. Pojawiające się w Biblii liczby też mają swoje znaczenie. Liczba pięć mówi o łasce, o czymś, co jest dodane, darowane przez Boga. To będzie wyłącznie moja interpretacja, ale może warto dostrzec w pięciu chlebach nawiązanie do pięciu ran Ukrzyżowanego, który został złamany śmiercią, do ran świadczących o miłości Zbawiciela, który stał się niewyczerpującym się Pokarmem dla chrześcijan wszystkich czasów.

Ryby mają również swoją głęboką symbolikę. Wśród wielu znaczeń można odnaleźć to, że symbolizują one chrzest. Nawiązuje to do pierwotnego sposobu udzielania chrztu poprzez całkowite zanurzenie człowieka w wodzie. I znów będzie to tylko moje spojrzenie, lecz w dwóch rybach możemy zobaczyć nawiązanie do Wcielenia, do dwóch zjednoczonych w Chrystusie natur – boskiej i ludzkiej. Przez sakrament chrztu człowiek zostaje zanurzony w Jego śmierci i zmartwychwstaniu, zaczyna pływać w tej samej rzeczywistości, co On. Przebywanie pod wodą nie przynosi już śmierci, ale staje się możliwe dzięki Bogu, który przyjął ludzką naturę. I ta prawda ma być przez nas „rozdawana” innym, czyli głoszona bez ustanku.

„Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie” (Ef 4,4). Mowa tu o powołaniu do świętości, które wzmacnia w człowieku nadzieję na zbawienie, na życie wieczne w Królestwie Niebieskim. To, o czym pisze św. Paweł, jest głodem możliwym do zaspokojenia dzięki sakramentom karmiącym człowieka obecnością i działaniem Boga. W opowieści o rozmnożeniu chleba i ryb możemy dostrzec Eucharystię, która jest pokarmem na życie wieczne. Jest to też dydaktyczna opowieść o Kościele jako wspólnocie, która jest z Jezusem, bo widzi Jego znaki, która jest przez Niego karmiona, ale która też poprzez ten cudowny posiłek jest przez Niego nauczana. A uczona jest hojności w ofiarowywaniu samego siebie, nawet jeśli wydawałoby się, że jako jednostka jestem mały i moja ofiara nie ma sensu, że to niczego nie zmieni, nawet gdybym myślał, że to, co daję Bogu od siebie, jest po prostu śmiechu warte.

W dawaniu siebie Bogu, nie mogę być skąpym. Nie mam Bogu wydzielać mojego serca po kawałku, ale mam Mu je dać w całości, pamiętając, że kiedy Mu się coś ofiaruję, to tak naprawdę niczego nie tracę. Na przykład modlitwa to ofiarowanie Bogu czasu, co z zewnątrz wygląda na jego stratę. Obfituje to jednak bliższą z Nim więzią, a ta przecież mnie przemienia, co ostatecznie ma wpływ nie tylko na mnie, lecz również na świat wokół mnie. Na tej ofierze zyskuję więc nie tylko ja.

„Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Ef 4,5). Więź z Bogiem ma mnie także otwierać na drugiego człowieka, któremu ofiaruję siebie, czyli swój czas i swoje siły, swoją uwagę i swoje świadectwo. Niekiedy może się zdawać, że to niewiele, ale dla drugiej osoby może to być kluczowe i bardzo ważne, może to być punkt zwrotny w jej życiu. Sam dowiedziałem się kiedyś, jak ważne dla pewnego człowieka było to, że przez lata wysyłałem mu życzenia na urodziny, imieniny czy święta. To pomogło mu wrócić do Kościoła. A z mojej perspektywy było to tylko okazanie życzliwości, która niekiedy nie spotykała się z żadną odpowiedzią, nawet poprzez zwykłe „dziękuję”. Jednak po latach okazało się, że te „głupie” życzenia ośmieliły tę osobę do tego, żeby się odezwać i pogadać o wierze, o Bogu, o Kościele.

Dawanie świadectwa swojej wiary to przynoszenie drugiemu człowiekowi samego Jezusa, który może nasycić nieznośny głód. I znowu, może się nam wydawać, że nasze doświadczenie Boga, którym się dzielimy, niewiele znaczy, że może lepiej byłoby zostawić to dla siebie, w swoim sercu, bo inny i tak tego do końca nie zrozumie. A tymczasem może to być dla kogoś bardzo ważny znak mówiący o obecności i działaniu Boga, może przeważyć szalę na stronę wiary w Niego i zaufania Mu: „Niech Cię wielbią, Panie, wszystkie Twoje dzieła i niech Cię błogosławią Twoi wyznawcy. Niech mówią o chwale Twojego królestwa i niech głoszą Twoją potęgę” (Ps 145,10-11). Dlatego nie warto się gryźć w język, lecz lepiej dzielić się swoją historią z nadzieją, że to przecież Pan będzie działał i to On będzie karmił samym sobą dzięki naszemu działaniu: „Oczy wszystkich zwracają się ku Tobie, a Ty ich karmisz we właściwym czasie. Ty otwierasz swą rękę i karmisz do syta wszystko, co żyje” (Ps 145,15-16).

W Liście do Efezjan św. Paweł pisze: „Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich” (Ef 4,6). Bóg wylewa swoją łaskę na różne sposoby: niezależnie od człowieka, we współpracy z nim i przez jego działanie, a także w sercach tych, którzy Go przyjmują. Sakramenty, Słowo Boże i modlitwa wydają się być małymi „dawkami” Boga, czymś niewielkim, ale ich owoce mogą być zadziwiające. Prosty gest czy jedno słowo potrafią rozwinąć się w niewyczerpane źródło łask. Tak właśnie działa Bóg, tak działa miłość.

Rozmnożenie chleba i ryb jest opowieścią o Bożej obfitości, która objawia się we współpracy z człowiekiem. Obfitość ta nie znosi jednak marnotrawienia: „Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło” (J 6,12). Nie można na to, co wydaje się dane ponad potrzebę, zwyczajnie machnąć ręką i stracić. Wszystko zostało dane po coś, nawet jeśli w tym momencie wydaje się, że to po prostu za dużo. Zbieranie ułomków chleba pozostałych po jedzeniu to też obraz Kościoła, w którym każdy jest ważny, nawet jeśli wydaje się być odrzucony i niepotrzebny. Za każdym razem, gdy podczas Eucharystii zbierane są okruchy Chleba, to czyni się to nie tylko z szacunku do Najświętszego Sakramentu, ale jest to także przypomnienie o potrzebie szacunku do każdego człowieka, nawet najmniejszego i najmniej znaczącego w oczach ludzi. Bo tak jak w każdej cząstce eucharystycznego chleba jest Pan, tak też każdy człowiek jest godnym czci dzieckiem Boga.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Niewiele nie znaczy za mało
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.