Odnaleźć się w wierze

(fot. depositphotos.com)

W wierze nie chodzi tylko o uzdrowienie, lecz o spotkanie i relację z Bogiem. Można prosić Boga o jakiś dar i go otrzymać, ale potem cieszyć się wyłącznie podarkiem, a nie tym, który daje.

„Nie znalazł się nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec” (Łk 17,18).

„Pragnienia nie zaspokaja się szklanką wody, lecz trzeba znaleźć źródło” (Silvano Fausti SJ).

PRZECZYTAJ DZISIEJSZĄ EWANGELIĘ

Czy Jezus oczekiwał wdzięczności dla siebie za to, że uzdrowił dziesięciu trędowatych? Czyż sam nie powiedział, abyśmy nie spodziewali się jakiegokolwiek odwzajemnienia za dobro, które czynimy? Misją Jezusa było między innymi budzenie wiary w ludziach, która polega na rozpoznawaniu działania Boga w czasie i uznaniu Go za źródło wszelkiego dobra. Czy Samarytanin dostrzegł w Chrystusie Boga? Być może. Na pewno jednak wielbił Boga, którego działanie rozpoznał w Jezusie. Gdy Chrystus mówi w dzisiejszej Ewangelii o Bogu, ma na myśli Ojca, a nie siebie. Sam zresztą parę razy wychwala Ojca i dziękuje Mu za różne dary.

We wcześniejszej przypowieści o słudze, który za przygotowanie posiłku nie doczekał się ze strony swego pana słowa „dziękuję”, Jezus nie pochwala zachowania tego drugiego. W centrum umieszcza jednak postawę sługi, którą każdy uczeń ma dobrowolnie obrać za swoją, czyli powinien robić swoje, nawet jeśli nie będzie docenionym. Natomiast sposób myślenia pana, który służbę swego niewolnika traktuje jak oczywistość, nie może być przez ucznia wzięty za wzór do naśladowania. Chrześcijanin ma być zarówno sługą „nieużytecznym”, który nie spodziewa się wdzięczności jak i uzdrowionym Samarytaninem, który dostrzega dobro i za nie dziękuje. Nie jest łatwo przyjąć taką perspektywę, zwłaszcza jeśli ciągle żyjemy w logice zasługiwania i należności. Dietrich Bonhoeffer pisze, że „wdzięczny nie odróżnia między zarobionym a otrzymanym, zasłużonym, a tym, co niezasłużone, ponieważ także to, co zarobione jest otrzymane, a zasłużone niezasłużonym”. Okazując wdzięczność innym zwracamy Bogu to, co zostało nam dane wcześniej przez Niego, a potem jedynie przeszło przez nasze ręce, głowę i serce. Gdy człowiek bardzo pragnie docenienia za to, co robi, nie widzi za wszystkim Dawcy.

Jezus wydaje się jednak być bardziej zainteresowany dziewięcioma Żydami, którzy nie wrócili oddać chwały Bogu, niż Samarytaninem. W czym jednak problem? Samarytanin słyszy na końcu, że jego wiara go uzdrowiła. Czy to znaczy, że tylko on uwierzył, a reszta panów nie? Nie do końca. Zauważmy, że wszyscy zostali uzdrowieni dopiero wtedy, gdy posłuchali słów Jezusa: „Idźcie, pokażcie się kapłanom”. Chrystus poleca im wypełnić przepis prawa Mojżeszowego. Ale dzieje się tu rzecz dziwna. Dopóki bowiem trędowaty był chory, nie mógł udać się do świątyni. Gdy Jezus każe im wybrać się w drogę, są jeszcze chorzy. Wiara całej grupy objawia się w tym, że okazują posłuszeństwo Słowu, chociaż mogli by zaprotestować, że przecież w takim stanie nie mogą się zjawić w świątyni.

Czym więc Samarytanin odróżniał się od pozostałych trędowatych? Na pewno musiał zmierzyć się z dodatkowym dylematem. Jako cudzoziemiec nie mógł przecież ot tak pójść do świątyni w Jerozolimie. Poza tym, Samarytanie czcili Jahwe we własnej świątyni na górze Garizim w Samarii. Gdzie więc miał się udać? Zrozumiał zapewne, że to Jezus jest „miejscem” działania Boga. W Nim zobaczył prawdziwą świątynię.

Jezus stwierdził, że Samarytanin w przeciwieństwie do reszty chorych, „znalazł się” i dlatego wrócił oddać chwałę Bogu. Ewangelista używa tutaj greckiego czasownika „heurisko” , który oznacza „znaleźć jakąś fizyczną rzecz na skutek procesu szukania albo zupełnie przypadkowo natknąć się na coś”, ale także „odkryć coś abstrakcyjnego, zrozumieć, osiągnąć poznanie”. W potocznym języku do dzisiaj odnalezienie się w życiu pokrywa się jakoś z odkryciem swojego miejsca w tym świecie, sensu i celu, do którego się dąży. Człowiek zagubiony nie wie, po co żyje.  

W Ewangelii według św. Łukasza znalezienie kogoś/czegoś lub znalezienie się często ma znaczenie przenośne. Towarzyszy mu pewnego rodzaju odkrycie, objawienie, czasem niezrozumiałe. Maria i Józef znaleźli swego dwunastoletniego syna w świątyni. Dosłownie i w przenośni. Byli zdziwieni tym, co zobaczyli i usłyszeli. Jezus okazał się w ich oczach inny niż dotąd. Jego słowa, że ma być w sprawach Ojca, były dla nich nowością. Na widok wiary rzymskiego setnika Jezus okazuje zdziwienie. Spotkanie z Rzymianinem było dla Niego jak objawienie: „Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu” (Łk 7,9). Gdy mieszkańcy Gerazy przyszli zobaczyć uzdrowionego opętanego „znaleźli” go „ubranego i przy zdrowych zmysłach” (Łk 8, 35). Ten widok był dla nich takim szokiem, że nie chcieli mieć nic wspólnego z Jezusem i prosili Go, aby sobie poszedł. Woleli ich stary świat i porządek, wprawdzie trochę uciążliwy, ale jednak swój. Kiedy ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym zwraca się do starszego syna, mówi mu, że jego brat był zagubiony, a, dosłownie, „został znaleziony”. Młodszy syn po powrocie odkrył zaskakujące dla niego oblicze ojca. Nie sądził, że ojciec zgotuje mu takie powitanie. Starszy syn nie był w stanie przyjąć tego „nowego” objawienia ojca. Taki ojciec nie pasował do jego świata. Gdy kobiety poszły do grobu Jezusa, „nie znalazły ciała Pana” (Łk 24, 3), ale otrzymały wizję dwóch aniołów, którzy wyjaśnili im, że szukają Pana tam, gdzie Go nie ma.

Jezus mówi do Samarytanina, że pozostali uzdrowieni się nie znaleźli, ponieważ nie odkryli jeszcze tego, co najważniejsze. Nie zrobili drugiego kroku. Zatrzymali się na poziomie uzdrowienia i cudu. Są jeszcze zagubieni. Samarytanin zobaczył więcej niż jego uzdrowieni koledzy i przyjął tę nową „wiedzę”.

W wierze nie chodzi tylko o uzdrowienie, lecz o spotkanie i relację z Bogiem. Można prosić Boga o jakiś dar i go otrzymać, ale potem cieszyć się  tylko podarkiem, a nie tym, który daje. Mistycy powiadają, że prawdziwy kryzys w wierze i zarazem możliwość wzrostu zaczyna się wtedy, gdy Bóg przestaje nam dawać dotychczasowe dary, bo bardziej chce nas przyciągnąć do siebie niż do Jego darów. My jednak często odbieramy to „objawienie” jako katastrofę, milczenie i oddalenie Boga.  

Rekolekcjonista i duszpasterz. Autor książek z zakresu duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odnaleźć się w wierze
Komentarze (2)
AM
~Andrzej Mateusz Kamiński
13 października 2019, 14:51
Jeśli chcecie uczynić szczęśliwymi siostrę lub brata, to głoście dobrą nowinę, jeśli jednak chcecie uczynić szczęśliwymi siebie samych, to zaniechajcie tego działania.
AM
~Andrzej Mateusz Kamiński
13 października 2019, 10:53
Odnalezienie w sobie duszy, która zaprowadzi nas do Boga, a potem stała z Bogiem relacja, jest źródłem naszej Wiary, jest jej początkiem i jej końcem. Reszta jest tylko scenografią.