Po co ksiądz?

(fot. jeremy.wilburn / flickr.com / CC)
Krzysztof Pałys OP

Dostaliśmy miłość, która do nas nie należy. Na każdej Eucharystii ściągamy ją gołymi rękami z nieba. Jednak nikt z nas nie może zatrzymać jej dla siebie.

Seria powołaniowych plakatów:  "Chciałbyś podróżować?", "Lubisz zarządzać ludźmi?", "Interesuje cię praca w telewizji lub radiu?", "Chcesz być spełnionym człowiekiem?". Dołącz do nas. Inny przykład. Filmik zachęcający do wstąpienia do seminarium: przystojny mężczyzna uprawia sport, biegnie leśną ścieżką obok malowniczych plenerów. Kamera najeżdża na twarz i słychać komentarz: "Jestem szczęśliwym i spełnionym człowiekiem". Bohater filmu okazuje się być księdzem.

Intencja twórców jest jasna: zachęcić do swoich seminariów młodych ludzi, wzbudzić ciekawość, sprawić, aby kapłaństwo stało się czymś atrakcyjnym. Fascynacja "spełnionym życiem" to może być pierwszy krok, jeśli jednak stanie się ostatnim, to kapłaństwo zostanie zredukowane wyłącznie do samorealizacji, a ksiądz stanie się kimś w rodzaju zarządcy religijnego kultu. W kapłaństwie chodzi o coś więcej.

Alter Christus

Najważniejszą funkcją księdza nie jest wcale dawanie, lecz umieranie. Kapłaństwo to jedyny sakrament, który nie należy do nas. Jak pięknie określił kiedyś swoją misję Janusz Korczak: "Jestem nie po to, by mnie kochali i podziwiali, ale bym ja działał i kochał". Słowa wybitnego pedagoga to, jak sądzę, kwintesencja sakramentu kapłaństwa.

Ksiądz jest Alter Christus, czyli drugim Chrystusem. Nie dlatego, że zawsze mówi mądre rzeczy. Doświadczenie pokazuje, że różnie to z nami księżmi bywa, ale dlatego, że podobnie jak Chrystus ma umrzeć za powierzonych mu ludzi.

Ksiądz ma więc przed sobą niesamowitą perspektywę kłócenia się z Panem Bogiem o grzesznika: "Panie, przecież ja go nie potępiam, więc i ty też nie możesz być gorszy ode mnie". Jak wielką odwagę mieli w sobie prorocy, którzy walczyli o tych, którzy już nawet sami o sobie nie pamiętali. Abraham mówiący Bogu, że skoro ich odrzucisz, musisz i mnie wymazać z księgi życia, gdyż ja jestem jednym z nich.

W każdym człowieku kryje się coś świętego i nietykalnego. Zadaniem kapłana jest to ochronić.

Taką drogę wskazuje Ewangelia. Wcale nie ścieżkę realizacji siebie (a przynajmniej nie tylko), lecz drogę miłości, tak mocnej, że może prowadzić, nawet do męczeństwa.

"Pasterz oddaje życie za owce", to definicja kapłańskiego powołania wypływająca z Ewangelii. Umrzeć dla Chrystusa, aby On mógł objawić swą moc. Nie przez przypadek w dawnych obrzędach święceń kapłańskich na liturgię nakładano czarne ornaty.

Jeśli ksiądz nie podejmie ryzyka śmierci, nie stanie się wolny, jednak aby zdobyć się na wolność, trzeba się wznieść ponad lęk nawet przed śmiercią. To jeden z ewangelicznych paradoksów.

Kiedyś zaprzyjaźniony ksiądz diecezjalny, pracujący z osobami uzależnionymi, został zaproszony na rekolekcje dla młodzieży do jednego z dominikańskich kościołów. Chciałem dodać mu otuchy: "Zobaczysz, będziesz zadowolony, to świetni ludzie" - powiedziałem przez telefon. "Krzysztof, ja nie muszę być zadowolony" - usłyszałem w odpowiedzi. Przyznam, że te słowa mną wstrząsnęły. Tym bardziej, że wypowiedział je kapłan, od którego bije Jezusowy pokój i radość. Wielokrotnie słyszałem, że właśnie dzięki jego posłudze ludzie odkrywali kochającego ich Boga. A teraz słyszę, że on wcale zadowolony być nie musi? Zupełnie inna logika.

Bezużyteczna modlitwa

Umrzeć za kogoś można jedynie wówczas, jeśli samemu jest się kochanym. Jednak nie można też rozdawać się innym, jeśli najpierw samemu siebie się w pełni nie uzna, przede wszystkim ze swoimi ograniczeniami. Ktoś większy niż ja sam czuwa nad wykuwaniem mojego kształtu. Nie musi więc być po mojej myśli, ma być po myśli Jego. Dopiero wówczas ksiądz staje się wolny.

Podstawowym źródłem, z którego czerpię siły jest modlitwa. Dla mnie osobiście, jest to adoracja Najświętszego Sakramentu. Najlepiej w ciszy. To na niej uczę się trwać przed Nim bezużyteczny i bez poczucia winy, że przecież tyle spraw jest jeszcze do zrobienia. Praca duszpasterska jest później dzieleniem się tą "bezużyteczną" modlitwą z innymi.

Przekonywałem się wielokrotnie, że bez tej osobistej łączności z Chrystusem, moje kapłańskie życie zaczyna przypominać człowieka pracującego pod wodą, bez wychodzenia na powierzchnię, aby złapać oddech. Tu zasada jest prosta: jeżeli chcesz albo musisz dużo pracować, powinieneś dużo się modlić. Bóg jest źródłem czasu.

Wspólnota, która mnie ratuje

Pamiętam sytuację z zeszłego roku. Poznałem środowisko osób, które odczytałem jako ewangelizacyjne wyzwanie. Ludzie świetnie wykształceni, społecznie wrażliwi, a przy tym antyklerykalni - niestety coraz częściej spotykana mieszanka. Współpracowaliśmy razem przy pewnym projekcie. Byłem podekscytowany, butnie myśląc, jak bardzo skutecznej ewangelizacji teraz dokonam. Szybko się polubiliśmy. Któregoś dnia zaproszono mnie na towarzyskie, nieformalne spotkanie. Atrakcyjne dziewczyny, luźna atmosfera, miło i sympatycznie. Zauważyłem, że w powietrzu unosi się dziwna rozerotyzowana atmosfera. Podzieliłem się tym doświadczeniem z moimi zakonnymi braćmi. I to dzięki współbraciom uświadomiłem sobie, że prędzej ci ludzie zewangelizują mnie niż ja ich. Teraz myślę, że gdyby nie szczerość w stosunku do wspólnoty i jej wsparcie, pewnie bym się rozsypał. Przeceniłem swoje możliwości.

"Wyobraź sobie, że wspólnota trzyma długą linę, której końcem jesteś obwiązany w pasie. Bez względu na to, gdzie się znajdziesz, ona tej liny nie puści. W ten sposób będziesz mógł zbliżyć się do ludzi, którzy potrzebują twego uzdrowienia, nie tracąc kontaktu z tymi, którzy strzegą twego powołania. Wspólnota w każdej chwili będzie mogła przyciągnąć cię z powrotem, gdy jej członkowie zauważą, że zapominasz o tym, w jakim celu zostałeś powołany. Dopóki pozostajesz bezpiecznie zakotwiczony w swej wspólnocie, nie musisz się nikogo bać. Wtedy możesz nieść to światło na dalekie końce" - pisał Henry Nouwen, holenderski ksiądz, który sam był człowiekiem paradoksu.

Jak trafnie zauważył Piotr Wierzchosławski, Nouwen, mając ogromne predyspozycje intelektualne, społeczne, aby odnosić sukcesy i piąć się po szczeblach społecznej hierarchii, przez całe życie szukał czegoś, co prowadziło go drogą w dół. Po latach poszukiwań uświadomił sobie, że dopiero we wspólnocie "Arka", gdzie opiekował się osobami głęboko upośledzonymi odkrył istotę i wartość swojego kapłaństwa. Życie modlitwą i więzią z osobami, które dawały mu pokój, kochały go i ufały, przepełniało go niezwykłą radością, pomagając mu zarazem odkryć, że radość może ukrywać się nawet w smutku. Zdrowa wspólnota, budowana na Chrystusie nie pozwala, aby ktoś od niej odpadł. Ksiądz bez niej się rozsypie.

***

Św. Piotr Chryzolog pisząc o kapłaństwie twierdził, że śmierć jest narodzeniem, koniec początkiem, a zgładzenie życiem, i dopiero ci jaśnieją w niebie, których na ziemi uważano za zmarłych. Sakrament kapłaństwa jest sakramentem paradoksu, w którym przegrać oznacza wygrać. Zapominając o wymiarze umierania, człowiek zaczyna usychać, przestaje owocować.

Rolą księdza jest nieść Jezusową nadzieję w te wszystkie miejsca, gdzie przeraźliwie jej brak, a jeśli ma wrażenie własnej bezużyteczności - tym lepiej. Wówczas Bóg może pełniej objawić swą moc.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Po co ksiądz?
Komentarze (34)
C
cortez
30 grudnia 2013, 21:45
Dziwne niektóre komentarze, ale artykul madry. Zyczylbym sobie takich ksiezy.
OG
oświeć gwiazdo betlejemska
29 grudnia 2013, 20:46
Zaświeć gwiazdko i nad tym portalem                                       Choć spoważniał przez ostatnie lata Wszystkim ślepcom wiernych daj aniołów W jedno światło połącz wszystkie światła. Zaświeć gwiazdko słowa nam wypogódź Wskaż prześmiewcom szopę betlejemską Ześlij gwiazdko opłatek nadziei Niech się bliźni do bliźniego przyzna Pogaś troski, uratuj z topieli Tu jest wszakże i Twoja Ojczyzna Zaświeć gwiazdko, ochroń, unieś, przebudź... M.J.Kawałko  
T
tak
29 grudnia 2013, 20:38
Pekin, gdyby Ci zależało na prawdzie to sięgnął byś do źródeł a przynajmniej kliknął w google'a i wtedy  byś takich bzdur nie pisał. Księża są najlepiej wykształconą grupą w Polsce . Wielu z nich ma doktoraty , habilitacje, profesury przyznane przez państwowe instytucje m.in przyznane przez Prezydenta RP. Wielu z nich poszło do saminariów po ukończeniu studió w państwowych uczelniach. Bywają to absolwenci medycyny, fizyki , przynajmniej te bprzypadki znam. Wszyscy biskupi znają po kilka języków obcych. Ale nie jestem pewny czy na prawdzie Ci zależy.
B
bell
29 grudnia 2013, 19:34
Daleko od Rzymu blisko Boga- jedna z lektur polecanych w zrozumieniu"kapłaństwa"
JL
język lata jak łopata
25 grudnia 2013, 15:41
    Ksiądz jest po to żeby gwałcić ministrantów i pobierać haracze od ciemnego głupiego katolickiego ludu. przyganiał kocioł garnkowi a sam pewnie smoliłschooksenheman i smoli
UK
ukochany Ksiądz
25 grudnia 2013, 15:32
PIOTR SKARGA (1536 - 1612)     "Dwoje przedniejsze rozkazania, umierając Pan Jezus, Bóg i Pan nasz, zostawić nam swoim testamentem raczył. Jedno, abyśmy się spólnie miłowali; drugie, abyśmy pokój między sobą i zgodę świętą zachowali. Jedno z drugiego pochodzi i płynie: miłość rodzi zgodę, a bez zgody miłość być nie może". (Kazania sejmowe)   
P
Pekin
25 grudnia 2013, 14:38
Kim są księża? Są ludźmi, którzy w młodości byli zbyt głupi, zbyt słabo się uczyli, żeby po maturze pójść na jakieś sensowne studia. Nawet na te mniej oblegane kierunki byli za słabi żeby się dostać, albo dostali się i ni nie zdołali skończyć studiów bo za trudne dla nich były. Gdzie wówczas poszli? Do seminarium. Tam przyjmą każdego umysłowego ciołka i przepchną go do końca. I takich oto mamy księży - to ludzie, którzy chcieli być zaliczani do "inteligencji" tylko im prawdziwej inteligencji nie starczyło. Stąd mamy dziś takich głupich Michalików, Hoserów, Natanków i całe to kościelne umysłowe wstecznictwo, które sobie samo wmówiło, że jest "autorytetem" w sprawach społecznych. A tak naprawdę ich intelekt predysponuje ich do szorowania szaletów na dworcu.
M
M.
22 grudnia 2013, 21:15
Ksiądz jest po to żeby gwałcić ministrantów i pobierać haracze od ciemnego głupiego katolickiego ludu. ...A pozza tym w domu wszyscy zdrowi? he he he
M
Maria
14 grudnia 2013, 13:47
Jakie wychowanie w rodzinie, taki ksiadz. Zamiast krytykowac, wychowajmy dobrych synow i wymodlmy im powolanie do kaplanstwa. Maria
U
user
14 grudnia 2013, 10:33
To teraz wracamy do rzeczywistości i patrzymy co jest: księża-pedofie, księża-homoseksualiści, księża żyjący w konkubinantach, księża walczący zaciekle o kasę od ludzi i instytucji państwowych. I ci wszyscy świętoszkowaci księża mówią o bogu i pouczają ludzi jak żyć. To jest KK w Polsce i na świecie. Seks i kasa. Na pochybel czarnej zarazie! ... To zdumiewające, jak stereotypy dobrze się maj a w społeczeństwie. Może poprostu ich stosowanie jest wygodniejsze niż użycie rozumu, który każe poszukać źródeł informacji medialnych, wysłuchać obu stron, zanim słowami osądzę.
K
KD
14 grudnia 2013, 10:25
Ksiądz jest po to żeby gwałcić ministrantów i pobierać haracze od ciemnego głupiego katolickiego ludu. ... Nie, nie po to jest ksiądz! Co jestw twojej głowie, skoro myślisz o gwałcie i haraczu"
W
Wolverane
12 grudnia 2013, 00:38
Ksiądz jest po to żeby gwałcić ministrantów i pobierać haracze od ciemnego głupiego katolickiego ludu.
TP
taka prawda
18 listopada 2013, 09:58
Moderniści są ekskomunikowani jak napisał św. Pius X w Lamentabili.
PK
Pro księżowski
18 listopada 2013, 01:18
Słaby ten film. Ja bym zrobił tak: Młody, przystojny i dobrze ubrany facet z wypchanym portfelem w jednej ręce i butelką dobrego, drogiego szampana w drugiej wchodzi otoczony gronem seksownych, skąpo ubranych dziewczyn do limuzyny, tam całują się, świetna muzyka, widać dobrą zabawę, po czym ów młody przystojny i nadziany gość wysiada z limuzyny na pożegnanie całuje wzystkie panny, żegna się z nimi, wchodzi do willi, do swojego pokoju, a na ścianie kilka świętych obrazków, sutanna, patrzy się w stronę kamery czyni gest "OK" pod spodem tekst: "Jestem szczęśliwym i spełnionym człowiekiem - jestem księdzem" :D No dobra żarty na bok nie zrobiłbym tak i nie jestem antyklerykałem! Żarty na bok, to była czysta ironia, natomiast tak całkiem poważnie to wydaje mi się, ze ów filmik ma się nijak do realnej kondycji księży (duże - "piwne brzuszki", brak kondycji) no niestety ale taka prawda w wielu przypadkach :) Pozdrawiam i szanuję mimo wszelkiej medialnej krytyki :)
M
Mash
29 września 2013, 06:48
Precz z czarną watykańską mafią, siatką pedofili!! ... Precz z idiotycznymi komentarzami.
T
Toronto
22 września 2013, 02:27
Precz z czarną watykańską mafią, siatką pedofili!!
LS
le sz
15 września 2013, 13:25
Z tą różnicą, że Abraham nie stawiał siebie za wzór, tylko apelował do Bożej miłości. [...] To my mamy sie uczyć od Niego miłosci a nie odwrotnie. Tak samo i autor artykułu ani nie stawiał Bogu siebie za wzór ani nie zamierzał uczyć Boga miłości, więc powyższa insynuacja jest niegodziwym pseudo-argumentem. I trzeba wyjątkowego ograniczenia lub wręcz złej woli aby dokonywać takich osądów. Przesłanie artykułu jest wyraźne - każdy ksiądz jest Alter Christus nie ze względu na swoje wybitne walory intelektualne czy duchowe lecz aby podobnie jak Chrystus umierać/umrzeć  za powierzonych mu ludzi, aby walcząc o nich do końca być gotowym ofiarować się za nich. I porównanie użyte przez autora ma analogiczną wymowę jak i słowa Mojżesza wstawiającego się za Narodem Wybranym (Wj 32,31-32): 31 I poszedł Mojżesz do Pana, i powiedział: Oto niestety lud ten dopuścił się wielkiego grzechu, gdyż uczynił sobie boga ze złota. 32 Przebacz jednak im ten grzech! A jeśli nie, to wymaż mię natychmiast z Twej księgi, którą napisałeś. Podobnie św. Paweł (Rz 9,3): 3 Wolałbym bowiem sam być pod klątwą [odłączony] od Chrystusa dla [zbawienia] braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami. I nikt rozsądnie myślący nie odczyta w/w jako wyrazu marzeń Mojżesza czy św. Pawła o potępieniu. Stosując rozumowanie osoby o nicku @ksiądz równie dobrze możnaby zapytać "co to za teologia" gdy Jezus oznajmiał że kto "nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem" (Łk 14,26). Albo "co to za teologia" jest w dzisiejszym pierwszym czytaniu mszalnym, stwierdzającym że Pan Bóg miał zamiar zesłać zło na swój lud ale zaniechał tego na usilne błagania Mojżesza (Wj 32,11-14): 11 Mojżesz jednak zaczął usilnie błagać Pana, Boga swego, i mówić: Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką mocą i silną ręką? 12 Czemu to mają mówić Egipcjanie: W złym zamiarze wyprowadził ich, chcąc ich wygubić w górach i wygładzić z powierzchni ziemi? Odwróć zapalczywość Twego gniewu i zaniechaj zła, jakie chcesz zesłać na Twój lud. 13 Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, Twoje sługi, którym przysiągłeś na samego siebie, mówiąc do nich: Uczynię potomstwo wasze tak liczne jak gwiazdy niebieskie, i całą ziemię, o której mówiłem, dam waszym potomkom, i posiądą ją na wieki. 14 Wówczas to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud. Poza lekturą św. Pawła, jak starczy czasu, to polecam jeszcze Josepha Ratzingera "Wprowadzenie w chrześcijaństwo", szczególnie tę cześć poświecona śmierci Chrystusa (z polemiką ze św. Anzelmem). Nie widzę żadnego związku polemiki z teologią zadośćuczynienia św. Anzelma we "Wprowadzeniu w chrześcijaństwo" Josepha Ratzingera z tym o czym pisał autor artykułu. Usilnie zalecam więc bardziej wnikliwą lekturę listów św. Pawła i w/w - bardzo dobrego zresztą - dziełka Josepha Ratzingera.
L
Luk
15 września 2013, 09:46
Bo tak na prawdę to książa są sługami powołanymi, namaszczonymi, posłanymi. Są z ludu dla ludu. Zapraszam na blog: [url]http://wzrostwiary.blogspot.com/[/url]
MA
M ateusz
15 września 2013, 03:52
ATEISCI SA BOSCY !!!
K
kapłan
14 września 2013, 23:59
A ja proponuję rzekomemu @księdzu jako lekturę duchową na początek rozdział 18 z Księgi Rodzaju Z tą różnicą, że Abraham nie stawiał siebie za wzór, tylko apelował do Bożej miłości. A poza tym, w Chrystusie objawiła się pełnia Bożej miłości - Bóg zszedł do człowieka i oczyścił go, uleczył i odnowił w swojej krwi, którą nas WSZYSTKICH oblał z krzyża i w której zanurzyliśmy się we chrzcie. To my mamy sie uczyć od Niego miłosci a nie odwrotnie. Poza lekturą św. Pawła, jak starczy czasu, to polecam jeszcze Josepha Ratzingera "Wprowadzenie w chrześcijaństwo", szczególnie tę cześć poświecona śmierci Chrystusa (z polemiką ze św. Anzelmem).
LS
le sz
14 września 2013, 21:43
"Ksiądz ma więc przed sobą niesamowitą perspektywę kłócenia się z Panem Bogiem o grzesznika: "Panie, przecież ja go nie potępiam, więc i ty też nie możesz być gorszy ode mnie"." - co to za teologia?! Dobry ksiądz walczy o człowieka z zawistnym Bogiem? Proponuję wielebnemu Ojcu jako lekturę duchowa listy św. Pawła. A ja proponuję rzekomemu @księdzu jako lekturę duchową na początek rozdział 18 z Księgi Rodzaju
K
kapłan
14 września 2013, 21:25
"Ksiądz ma więc przed sobą niesamowitą perspektywę kłócenia się z Panem Bogiem o grzesznika: "Panie, przecież ja go nie potępiam, więc i ty też nie możesz być gorszy ode mnie"." - co to za teologia?! Dobry ksiądz walczy o człowieka z zawistnym Bogiem? Proponuję wielebnemu Ojcu jako lekturę duchowa listy św. Pawła.
N
nk
12 września 2013, 18:06
po co ksiadz ? no jak to po co ? do wciskania bajek i sciagania kasy! do rozbijania sie nowym drogim samochodem , choc sa w polsce ludzie ktorzy nie maja za co zyc, do lazenia po tzw. "koledzie " - znowu zbieramy kase do traktowanioa ludzi jak bydlo do dojenia do odprawiania calego tego teatrzyku w kosciele ii do wielu innych nonsensow choc jeden wielki bzdet to jest kiedy ksiadz bierze w swoje lapki kawalek bialego pieczywa , robi nad tym hokus pokus , mamrocze cos pod nosem i ciach prach - to jest cialo i krew pana waszego religie to bajki brednie i bzdury ...Jak nie wierzysz w Boga to człowieku nie trać czasu tutaj i nie obrażaj tych, którzy wierzą, idź w pokoju!!!
G
Góral
5 września 2013, 22:18
Niespodziewanie znalazłem. Mądry, świetny tekst. Dziękuję :)
D
dred
25 sierpnia 2013, 13:14
Ten tekst jest bardzo dobry merytorycznie i szlachetny w intencjach. Pomaga kapłanom, podnosi ze zwątpienia w momentach kryzysów i słabości do których, po ludzku, kaplan "ma prawo". Bardzo dziękuję ci ojcze, za ciszę tego artykułu, nie oskarżasz, a przypominając zachęcasz żeby jeszcze raz spróbować z Mistrzem. Szacun.  
M
misio
24 sierpnia 2013, 17:06
To teraz wracamy do rzeczywistości i patrzymy co jest: księża-pedofie, ... Gazetowe zakłamanie wiecznie żywe. Tymczasem: na 1000 pedofilów 400 to geje, a tylko 1 ksiądz
K
Krysia
24 sierpnia 2013, 16:45
A ja znam wielu kapłanów, którzy niosą ludziom pomoc, nadzieję, poczucie własnej godności- Jezusa. Kapłanów, od których bije dobroć, tego nie da się ,,wypracować.
J
Julian
16 sierpnia 2013, 02:42
To teraz wracamy do rzeczywistości i patrzymy co jest: księża-pedofie, księża-homoseksualiści, księża żyjący w konkubinantach, księża walczący zaciekle o kasę od ludzi i instytucji państwowych. I ci wszyscy świętoszkowaci księża mówią o bogu i pouczają ludzi jak żyć. To jest KK w Polsce i na świecie. Seks i kasa. Na pochybel czarnej zarazie!
M
maniek
1 lipca 2012, 01:02
po co ksiadz ? no jak to po co ?  do wciskania bajek i sciagania kasy! do rozbijania sie nowym drogim samochodem , choc sa w polsce ludzie ktorzy nie maja za co zyc,  do lazenia po tzw. "koledzie " - znowu zbieramy kase do traktowanioa ludzi  jak bydlo do dojenia do odprawiania calego tego teatrzyku w kosciele ii do wielu innych nonsensow choc jeden wielki bzdet to jest kiedy ksiadz bierze w swoje lapki kawalek bialego pieczywa , robi nad tym hokus pokus , mamrocze cos pod nosem  i ciach prach - to jest cialo i krew pana waszego religie to bajki brednie i bzdury
T
tak
21 maja 2012, 11:49
Dziekuję
K
Ksiądz
21 maja 2012, 11:01
 Dzięki za słowa, których teraz potrzebuję.
M
Mmm
20 maja 2012, 21:29
 Dziwne, ale w słowach o umieraniu jakoś się odnajduję, choć nie jestem księdzem. Pogrzebać marzenia o udanym życiu zawodowym, towarzyskim, własnej rodzinie... Czy mógłby ktoś napisać artykuł w podobnym duchu o "starych kawalerach"? 
T
Teki
20 maja 2012, 20:47
'' Trwać przed Najświętrzym Sakramentem,bezużyteczny i bez poczucia winy''-doświadczyłem tego w ostatnim tygodniu.Przyjechałem do Częstochowy na trzy dni wcześniej przed czuwaniem-nie miałem planu co będę robił,wiedziałem tylko ,że jestem grzeszny i potrzebuję pomocy.Dojrzałem do spowiedzi,po sakramencie radość,ulga i zdumiewająca jasność umysłu-nagle wszystko zaczęło wyjaśniać się samo,tajemnica zbawienia stała się jasnym planem.Czułem się kochany,bardzo kochany.Zapadłem jakby w letarg,jedna Msza Św,druga,trzecia,wały, droga krzyżowa przeżywana od końca,od stacji 14-tej-i nagle rozumię dlaczego tak, bo przecież byłem w grobie.Trwanie przed Najświętrzym Sakramentem,znowu z utratą odczuwania czasu.
A
agnieszka
20 maja 2012, 19:46
Dziękuję za ten opis roli wspólnoty, piękny.