Chrześcijanie z Chin szukali schronienia w Europie. Trafili na mur
"Policja aresztowała go na ulicy. Dotkliwie pobili i rozebrali. Skarpetki wsadzili do ust i zamknęli do metalowego pudła o wysokości 150 cm. Wystawili go na mróz. Po kilku godzinach zrobili mu Mabu". Przeczytaj historię chrześcijan z Chin, którzy uciekli z ojczyzny przed prześladowaniem. Trafili do Czech. W Europie nie udzielono im schronienia.
* * *
Jest dziennikarzem, na pewno jest dziennikarzem. Niby pracuje dla Kościoła, mówi, że wierzy w Chrystusa. Mówią, żeby uważać. Może być agentem. Teraz pisze do mnie na Facebooku, to podejrzane. Nic mu nie powiem. Z tego będą tylko problemy.
Nie pisz mu nic, wszystko jest dobrze.
* * *
Niektórzy twierdzą, że skazani na Mabu mają szczęście. Nie są gwałceni, zabijani ani bici. Chodzi niby tylko o przysiad. Przysiad, przez który ludzie są sparaliżowani do końca życia. Wszyscy o tym wiedzą.
Służby mają sześć sposobów na torturę Mabu. Najgorszy jest ten wojskowy przysiad, gdy opierasz się tylko na pięcie jednej stopy i palcach drugiej. Związane ręce z tyłu, brak oparcia. Po kilku minutach czujesz ogromny ból. Po kilku godzinach możesz na zawsze stracić czucie w jednej z nóg.
Chcesz wiedzieć, co zrobili bratu z mojego Kościoła? To było w 2012 roku, gdy aresztowali go na ulicy. Dotkliwie pobili i rozebrali. Skarpetki wsadzili do ust i zamknęli do metalowego pudła o wysokości 150 cm. Wystawili go na mróz. Po kilku godzinach zrobili mu Mabu.
Nie działało. Nie wiedzieli, co zrobić, żeby "sprzedał" innych z naszego zgromadzenia. Znów go pobili, aż zemdlał. Trzymali go dwa dni bez jedzenia i wody. Wypuścili bez procesu ani dowodu, że był aresztowany i torturowany. Bałam się, że mnie też aresztują. Złamali członków mojej rodziny, rodziców i brata.
Wtedy zdecydowałam się wyjechać z Chińskiej Republiki Ludowej.
* * *
Dojechałem do mieszkania znajomej z Czech, która jako pierwsza powiedziała mi o sytuacji chińskich chrześcijan w Czechach. Umawia mnie z dwiema Chinkami, które jakiś czas temu poznała. Jedna z nich nic nie mówi. Patrzy przed siebie, prawie nie reaguje, gdy coś się do niej mówi. Druga lekko uśmiecha się i dopytuje, kim jestem. Siadamy jak najbliżej wyjścia. To taka wspólna cecha uchodźców, osób prześladowanych. W razie nalotu policji szybko uciekniesz.
Dziewczyna ma około 20 lat. Nie potrafię uwierzyć, gdy słyszę jej opowieść. Nie chcę uwierzyć, że tak młoda osoba zdążyła stracić wszystko, prócz swojej wiary.
"Mnie udało się zbiec i nie doświadczyć torturowania. Uciekłam przed aresztowaniem w komunistycznej Chińskiej Republice Ludowej. W Czechach mogę bezpiecznie wierzyć" - uśmiecha się. Nie chcę wierzyć w to, co mówi. Nie wierzę też, że Czechy chcą ją tak łatwo wyrzucić.
W pierwszej połowie 2016 roku wniosek o azyl w Czechach złożyło 78 obywateli ChRL. Wszyscy z nich należeli do różnych Kościołów, byli wśród nich zarówno protestanci, jak i katolicy. Czechy przyznały azyl tylko ośmiu osobom.
* * *
Jestem chrześcijaninem z chińskiego Kościoła domowego. Przyjechałem do Czech w kwietniu 2016 roku. Byłem prześladowany i ścigany przez Komunistyczną Partię Chin (KPCh) za wiarę w Boga. W Chinach każdego dnia żyłem w strachu, bałem się, że będę musiał wyprzeć się Jezusa.
Od kiedy moja rodzina nawróciła się do Boga w 1999 roku, zaczęły nas odwiedzać władze i szef lokalnej służby bezpieczeństwa. "Rząd nie chce religii, lepiej byście przestali wierzyć" - mówili. Ostrzegali nas, byśmy wstąpili do rządowego Patriotycznego Ruchu Potrójnej Autonomii (państwowego Kościoła gromadzącego wszystkie protestanckie denominacje - przyp. red.).
Latem 2002 roku pod dom podjechało siedmiu policjantów. Gwałtownie wyłamali drzwi. W środku byłem tylko ja i moja starsza siostra. Wpadli w gniew, gdy słyszeli, że nic nie wiemy.
Przeszukali cały dom. Bałem się, że rodzice wrócą do domu. W tym czasie sąsiedzi gapili się, patrząc na to, co wyrabiają policjanci. Nikt nie ośmielił się ich powstrzymać. "Przestańcie płakać, rząd KPCh zakazuje wiary w Boga. Jak chcecie wierzyć w Boga, to nie w Chinach!". Rodzice już nie wrócili do domu. Ktoś ich ostrzegł. Zostaliśmy sami z babcią.
* * *
"Nie ma kryzysu uchodźczego, a tylko kryzys ludzki... W kontaktach z uchodźcami straciliśmy nasze podstawowe wartości" - czytam w opisie instalacji "Law of the Journey" (ang. Prawo drogi / podróży) autorstwa chińskiego artysty i aktywisty Ai Weiweia.
Instalacja pojawiła się w Narodowej Galerii w Pradze dokładnie rok po przybyciu chrześcijan z Chin. Przedstawia ponton z 258 osobami na pokładzie. Ma symbolizować ucieczkę ofiar wojen i prześladowań do Europy. Praga nie jest miejscem przypadkowym. To stolica jednego z tych państw Unii Europejskiej, które - choć podpisały Konwencję Genewską i uznają status uchodźcy - konsekwentnie odmawiają solidarności i pomocy.
"Odmawianie komuś tak zdesperowanemu jest prawie zbrodnią - powiedział Ai w wywiadzie dla agencji the Associated Press. - To niemoralne, krótkowzroczne i nie przyniesie korzyści temu narodowi. Nie możemy utracić fundamentalnych przekonań dotyczących praw człowieka i ludzkiej godności".
Ai Weiwei miał na myśli Syryjczyków czy Afgańczyków uciekających przed wojną. Nie wiedział pewnie wtedy o swoich rodakach, którzy przybyli do Czech ze względu na ostre prześladowania.
Nie wiedział też, że tu nie tyle chodzi o utratę fundamentalnych przekonań moralnych, ile o interesy.
* * *
Wiesz, co robią, żebyś nie był chrześcijaninem? Jeśli podejrzewają cię o wiarę w Boga, to twoje dzieci i wnuki w przyszłości nie dostaną się na uniwersytet. Nie dostaną dobrej pracy. Chyba że wstąpią do Patriotycznego Ruchu Potrójnej Autonomii.
Matkę spotkałem po sześciu latach rozłąki. Powiedziała, że została aresztowana ostatecznie latem 2004 roku, gdy głosiła Ewangelię. Wypuścili ją po dwóch tygodniach po to, by ją śledzić. Chcieli, by przyprowadziła ich do innych chrześcijan. Bogu dzięki uciekła.
Wpadłem w ręce policji dopiero w 2014 roku w czasie kolejnej ogólnokrajowej akcji łapania chrześcijan. Wszędzie propagowano antyreligijne treści, wisiały plakaty ostrzegające przed sektami. Wszystkich chrześcijan nienależących do oficjalnych Kościołów aresztowano. Nagradzano denuncjatorów.
W Chinach nie ma miejsca, w którym mógłbym mieszkać. Ilekroć zaczynam o tym myśleć, czuję ból w klatce piersiowej, jakby ktoś łamał mi serce. Wiem, że w tym kraju prześladowanie będzie mi towarzyszyć, dokądkolwiek bym poszedł. Tak będzie, dopóki nie złamią mojej wiary.
Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, postanowiłem opuścić Chiny.
* * *
Wielu działaczy broniących prawa do azylu dla chińskich uchodźców wskazuje, że odmowa ich przyjęcia wynika prawdopodobnie z umów handlowych, które rząd Czech - na czele z premierem Andrejem Babišem i prezydentem Milošem Zemanem - podpisał z Chińską Republiką Ludową. Chodzi przede wszystkim o chińskiego potentata energetycznego - CEFC China Energy. Członek rady zarządzającej jest również doradcą czeskiego prezydenta.
- To ich jedyni partnerzy. Pokłócili się ze wszystkimi w Europie - mówi pracowniczka jednej z organizacji pomagającym uchodźcom, która pragnie zachować anonimowość. - Powszechnie wiadomo, że gdyby Czechy dały azyl tym ludziom, potwierdziłyby, że w Chinach łamie się prawa człowieka. A czy można takie rzeczy zarzucić ważnemu partnerowi?
Choć władze Czech otwarcie zaprzeczają, by motywem do odrzucenia wniosków o azyl były podpisane z Chinami umowy handlowe. Wypowiedzi na ten temat ministra spraw wewnętrznych Lubomira Metnara pojawiły się na pierwszych stronach gazet.
Jego słowa cytował w lutym br. dziennik "Pravo", jedno z niewielu czasopism niezależnych od premiera - potentata mediowego. Metnar tłumaczył, że niektórzy uchodźcy jedynie "udawali, że są chrześcijanami, a tak naprawdę byli nielegalnymi migrantami ekonomicznymi". Argumentem ministra było to, że część Chińczyków zdążyła podjąć pracę. Ci, którzy nie udawali, nie byli też zdaniem ministra narażeni na prześladowanie w swojej ojczyźnie.
Na początku 2017 roku Republika Czeska przyznała osiem statusów uchodźcy, natomiast odrzuciła 70 wniosków obywateli Chińskiej Republiki Ludowej.
Już wtedy biskup pomocniczy Pragi Václav Malý oskarżył rząd o to, że stawia umowy handlowe z Chinami ponad prawa człowieka. W czasie wizyty prezydenta Chin Xi Jinpinga w Pradze ks. Tomáš Halík odprawił specjalną Mszę za ofiary chińskich represji. W czasie homilii mówił: "Zapłaci za to cały kraj. Utracimy zaufanie naszych sojuszników w Unii Europejskiej i w USA, od których jesteśmy gospodarczo zależni".
Ks. Halík ostrzegł również, że zyski z chińskich kontraktów popłyną "do kieszeni oligarchów, którzy na pewno z radością wesprą kampanię prezydencką Zemana".
* * *
Zostałam aresztowana kilka razy podczas głoszenia Ewangelii. Uniknęłam jednak tortur, które przeżyła większość moich braci i sióstr z Kościoła.
Torturują zazwyczaj członkowie Komunistycznej Partii Chin. Znęcają się szczególnie nad kobietami. Moją przyjaciółkę trzymali w odosobnieniu. Po uwięzieniu zawiązali jej ręce za plecami i przywiesili do sufitu. Dotykała ziemi czubkami palców u stóp. Więzy wbiły jej się głęboko w ręce. Policjanci przesłuchiwali ją, chcieli uzyskać informacje o członkach Kościoła. Gdy nie mówiła, bili ją pałkami po nogach. W końcu zemdlała. Zostawili ją tak na betonowej podłodze.
Wrócili o północy. Chcieli ją zgwałcić we dwóch. Była tak przerażona, że zaczęła udawać, że oszalała, że rozmawia z duchami. Przestraszyli się i uciekli, choć trzymali ją 15 dni bez żadnych dowodów. Zobacz, to zdjęcie jej złamanej nogi. Od tej pory ona już się nie uśmiecha.
Po tym wydarzeniu zdecydowałam się uciekać z kraju.
* * *
Po odrzuceniu wniosków większość przybyszów z Chin cały czas przebywa w Czechach - chcą odwołać się od wyroku. Poza tym mają prawo do opieki medycznej oraz zapewnione miejsce do mieszkania. Wiele organizacji stara się im pomóc w procesach prawnych. Prawnicy powszechnie kwestionują wyrok, wskazując na niejasną argumentację czeskiego odpowiednika Urzędu ds. Cudzoziemców.
Organizacja Pomocy dla Uchodźców (OPU) reprezentuje trzydziestu klientów z Chin. Prawnicy z tej organizacji wskazują na absurdy związane z decyzją o odrzuceniu wniosków Chińczyków. Z jednej strony władze wskazują, że nie ma wystarczających dowodów, by udowodnić, że osoby te rzeczywiście były prześladowane w ChRL. Z drugiej tłumaczą, że przetłumaczenie na czeski przedłożonych przez uchodźców dokumentów byłoby zbyt kosztowne.
Adwokat Ondřej Novak, który pomaga chrześcijanom z Chin w odwołaniu się od wyroku w regionie Ostrawy, ma podobne doświadczenie. Potwierdza to, że setki stron materiałów zostały udokumentowane, ale "ministerstwo stwierdziło, że dokładnie się z nimi zapoznało i dlatego ich nie tłumaczyło. Trudno to zrozumieć" - mówi Novak cytowany przez irozhlas.cz.
"Obawiam się, że nie wiemy, czy wysyłamy tych ludzi na śmierć, tortury czy więzienie. Doświadczyłem tego dwa i pół roku temu, kiedy deportowano ludzi z Iraku. Jeden z nich został zamordowany w Bagdadzie tuż po przyjeździe i nikt nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności. Nie chcę tego powtarzać" - mówi Mikuláš Vymětal, kapłan ewangelicki.
Statystyki mówią, że między 1990 a 2016 rokiem Republika Czeska udzieliła azylu jedynie siedemnastu obywatelom ChRL, mimo że od wielu lat setki osób o ten azyl prosi. W 2003 roku do władz spłynęły aż 854 wnioski o azyl. Pozytywnie rozpatrzono tylko kilka.
Jeśli regionalne sądy apelacyjne odrzucą skargi, sprawy będzie można skierować do Najwyższego Sądu Administracyjnego. W momencie, gdy ten potwierdzi negatywną decyzję, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ustali datę, kiedy przybysze będą musieli opuścić terytorium Republiki Czeskiej.
* * *
Burmistrz wioski często przychodził do moich rodziców, groził im i starał się zniechęcić ich do wiary w Boga. Dlatego zrobili w domu dodatkowe drzwi, aby wybiegać z tyłu w razie nalotu policji. Moi rodzice wykopali piwnicę pod moim pokojem. To tam odbywało się zgromadzenie Kościoła.
Ojciec został aresztowany przez policję, gdy miałam dziewięć lat. Wtedy po raz pierwszy odczułam ból rozbitej rodziny. Ciężar odpowiedzialności za naszą farmę spadł również na mnie. Cały czas towarzyszyło mi upokarzanie kolegów z klasy oraz sąsiadów. Bałam się policji.
Mój ojciec zawsze był ostrożny. Aby uniknąć aresztowania całej rodziny, nie odważył się wrócić do domu i być z nami. W tym czasie zrozumiałam, że KPCh użyje wszelkich środków, aby prześladować tych, którzy wierzą w Boga. Wierzący napotykają na stałe przeszkody w Chinach. Ale wiedziałem, że wiara w Boga jest najlepszą rzeczą, którą mam - właściwą drogą przez ludzkie życie. Dlatego nie mogłem się poddać, nawet gdyby niebezpieczeństwo było o krok ode mnie.
Pewnego dnia zgromadziliśmy się na modlitwę i ewangelizację w parku. Po spotkaniu poszłam do toalety, dwie osoby czekały na mnie. Nagle usłyszałam hałas. Dwie siostry zostały otoczone przez funkcjonariuszy policji, w ciągu dwóch minut zniknęły. Gdybym nie była w toalecie, aresztowaliby również mnie.
Byłam przerażona, gdy wróciłam do domu. Po około dwóch tygodniach siostry zostały wypuszczone. Jedna z nich cały czas była śledzona, przez co straciła wszystkie siostry i braci. Nie mogła się z nami spotykać, bo by nas w ten sposób ujawniła. Zamiast tego przeprowadziła się do miasta oddalonego o tysiące kilometrów.
Prześladowania chrześcijan przez KPCh, cierpienia moich rodziców, cierpienia moich braci i sióstr doprowadziły mnie do wniosku: muszę stąd uciec, by móc swobodnie wierzyć w Boga.
* * *
Oprócz licznych organizacji zajmujących się obroną praw człowieka (Amnesty International, Helsińska Fundacja Praw Człowieka) na tragedię chrześcijan z Chin zareagowały liczne Kościoły, w tym biskupi katoliccy. W specjalnym oświadczeniu Konferencja Episkopatu Czech zaapelowała o pomoc dla uchodźców: "Liczymy, że znajdzie się sprawiedliwe rozwiązanie dla tych ludzi. I nasz Kościół jest gotowy, by pomóc (…). Wynik tego procesu nie jest dla nas obojętny, ponieważ ich sytuację pogarsza tyle niepewności i niepokoju".
Wielu hierarchów i duchownych pamięta piekło komunistycznych prześladowań, przez które przechodził Kościół - przede wszystkim księża - w Czechosłowacji. Jednak w liście do prezydenta Chińskiej Republiki Ludowej kard. Dominik Duka, prymas Czech, napisał, że prześladowanie chrześcijan w Chinach jest "o wiele bardziej okrutne i bolesne" niż to, którego doświadczali czescy chrześcijanie w okresie rządów komunistycznych.
Jednym z najbardziej zaangażowanych w sprawę biskupów jest Václav Malý, przewodniczący Rady ds. Sprawiedliwości i Pokoju Kościoła Katolickiego w Czechach. To on ostrzega, że Czechy przez swoją postawę wobec uchodźców jedynie stracą. "Nasz kraj jest członkiem Unii Europejskiej, której traktaty i dokumenty mówią o prawach człowieka, a nie tylko o traktatach handlowych" - stwierdził bp Malý.
"Odwiedziłem Chiny i poznałem sytuację chińskich chrześcijan - powiedział bp Malý. - "Jest dramatyczna. Zdarza się, że jakiś katolicki biskup lub kapłan znika na kilka miesięcy, czasem nawet lat, potem znów się pojawia, a czasem nie. Gdyby chińscy chrześcijanie, którzy uciekli, powrócili, musieliby stawić czoła ogromnym trudnościom" - mówił w wywiadzie dla portalu aktualne.cz.
"Nasze społeczeństwo powinno być przyjazne i nie podzielać obaw, gdyż żyje w znacznie lepszych warunkach niż wielu mieszkańców naszej planety. Istotne jest, abyśmy zawsze patrzyli na ludzi nie tylko przez pryzmat ideologii lub gospodarki, ale traktowali człowieka jako osobę obdarzoną godnością. A wolność jest także elementem godnego życia" - powiedział bp Malý w trakcie wyjątkowego nabożeństwa i modlitwy za siedemdziesięciu chińskich chrześcijan szukających schronienia w Czechach.
Modlitwa została zorganizowana przez przedstawicieli kilku Kościołów, przede wszystkim Kościół ewangelicki, husycki i katolicki. W samym sercu Pragi pojawiło się około pięciuset osób.
Głos Kościołów nie jest jednak słyszalny w tym kraju. Jedynie 12 procent Czechów deklaruje przynależność do któregoś z nich, a Republika Czeska "rywalizuje" o pierwsze miejsce wśród najbardziej ateistycznych państw świata. Główną konkurencją w tej dziedzinie jest Chińska Republika Ludowa.
* * *
Chińczycy nie mogli pojawić się na spotkaniu modlitewnym. Obawiają się tajnych agentów chińskich, którzy mogą być wszędzie. Jedna z osób napisała list, który został odczytany podczas październikowej modlitwy:
"Drodzy przyjaciele, w imieniu siedemdziesięciu chrześcijan z Chin dziękuję!
Kiedy dowiedzieliśmy się o tym spotkaniu, byliśmy bardzo poruszeni. Od ponad dwóch lat doświadczamy różnych trudności, próbując nie być samemu w tym środowisku. Traktujemy wasze zainteresowanie i pomoc jako wielką łaskę od Boga. (…)
Chcielibyśmy uczestniczyć w dzisiejszym spotkaniu, ale nie możemy osobiście brać w nim udziału ze względu na prześladowanie chrześcijan, które rosną i przekraczają granice różnych krajów. Możemy powitać was tylko w ten sposób. Dziękuję za wszystko, co dla nas zrobiliście. Moi bracia i siostry modlą się w intencji tego spotkania i wszystkich przyjaciół, którzy się nami opiekują. Niech Bóg Wam błogosławi!".
* * *
Świadectwa chińskich chrześcijan należą do osób, którym odmówiono azylu w Republice Czeskiej. Części z nich wysłuchałem podczas pobytu w Czechach, część otrzymałem w wiadomościach e-mail, a część uzyskałem od twórców strony azylprocinskekrestany.cz.
Nie mam możliwości podania nawet imienia poznanych chińskich uchodźców. Obawiali się spotkania ze mną, ci, którzy przełamali ten strach, mówili niewiele. Że boją się wychodzić z ośrodka, że są nieustannie śledzeni. Że wykorzystują ich w pracy, bo dorabiają na czarno, by mieć z czego żyć. Że będą musieli ukrywać się do końca życia, gdy dostaną decyzję odmowną. Że dla ludzie takich jak oni nie ma już miejsca na ziemi.
Zdjęcia, które wykorzystałem w tym tekście zostały wykonane przez chińskiego fotografa - Lu Nana - w ramach projektu "On the Road in 10 Provinces and Cities", podczas którego dokumentował on życie chrześcijan z Chin.
Karol Wilczyński - dziennikarz DEON.pl. Twórca islamistablog.pl oraz projektu "Przyjąć przybysza". Słuchał historii uchodźców w Syrii, Libanie, Turcji, Egipcie oraz wielu państwach Unii Europejskiej. Jeden z organizatorów inicjatywy "Kuchnia spotkania", podczas której każdy może wysłuchać historii uchodźców. mieszkających w Polsce.
Skomentuj artykuł