"To jest katastrofa" [WYWIAD]

(fot. Melih Cevdet Teksen / Shutterstock.com)
Omar Abawi / Marta Titaniec

Około 90 000 dzieci syryjskich uchodźców należy do tzw. straconego pokolenia, które od 5 lat nie uczęszcza do szkoły. Ludzie, którzy uciekli z Syrii przeżyli traumę, a teraz po pięciu latach żyją w kolejnej traumatycznej sytuacji, gdyż nie mają godziwych warunków do życia.

O sytuacji humanitarnej w Jordanii, konfliktach na Bliskim Wschodzie i współpracy z Polską Z Omarem Abawi, dyrektorem programowym Caritas Jordania rozmawia Marta Titaniec.

Marta Titaniec, Caritas Polska: Jaka jest obecnie sytuacja humanitarna w Jordanii?

Omar Abawi: Jordania mierzy się z trudną sytuacją. Jest jedynym miejscem, gdzie mogą schronić się uchodźcy z wielu miejsc. Wszyscy wiemy, jak wygląda sytuacja we wschodnim Iraku i Syrii, ciągły konflikt między Izraelem i Palestyną, skomplikowana sytuacja w Libanie oraz niestabilna sytuacja w Egipcie.

DEON.PL POLECA


Jordania znajduje się w centrum tych wszystkich spraw Bliskiego Wschodu. Jednak nasz kraj nadal prowadzi strategię otwartych drzwi dla syryjskich uchodźców - poza najnowszymi doniesieniami, gdzie ok. 50 000 Syryjczyków utknęło na granicy syryjsko-jordańskiej i tylko w nagłych przypadkach kobiety i dzieci dostają pozwolenie na przekroczenie granicy.

Jordania prowadzi te działania ze względów bezpieczeństwa. Ludzie przybywają z terenów znajdujących się pod kontrolą Daesh/ISIS i z północno-zachodniej Syrii, gdzie działa opozycja. Jordania boi się i musi podejmować takie kroki, gdyż kwestie bezpieczeństwa są dla niej priorytetem. Trzeba chronić kraj przed zagrożeniem.

(fot. Marta Titaniec)

Następna kwestia: sytuacja humanitarna w samej Jordanii jest problematyczna. Liczba uchodźców syryjskich wynosi 1,3 mln. Jak wykazał ostatni spis ludności, na terenie Jordanii mieszka 140 tys. Irakijczyków, z czego 1/3 zarejestrowana jest jako uchodźcy.

Są też uchodźcy z Palestyny, Libii, Jemenu itd. Oznacza to, że na 9,5 mln ludności, 50% stanowią Jordańczycy, a drugie 50% migranci i uchodźcy. Pojawia się więc problem. Jak można planować coś w kraju, gdzie 50% to migranci i uchodźcy, jakie mają być nowe strategiczne pomysły i plany?

Sytuacja na Bliskim Wschodzie sprawia, że Jordania znajduje się w trudnym położeniu. Jednocześnie brakuje pomocy humanitarnej, wielu ludzi ucieka do Europy. Caritas stara się znaleźć sposób i prowadzi rzecznictwo. Na czym to polega? Nie chcemy, żeby Europa pozwalała uchodźcom na przyjazd mówiąc tylko "Witajcie, tak nasze drzwi są otwarte".

Nie jesteśmy przeciwko temu, żeby uchodźcy wyjeżdżali do Europy, ale jesteśmy za trwałymi rozwiązaniami. Jesteśmy przeciwni temu, żeby uchodźcy przekraczali granice Europy nielegalnie. Trwałe rozwiązanie oznacza, że uchodźcy powinni mieć możliwość wyboru trzech dróg: wrócić do kraju, zostać albo osiedlić się w innym kraju. Społeczność międzynarodowa powinna wspierać wszystkie trzy opcje.

Wielu ludzi chce wrócić, ale nie są podejmowane żadne prawdziwe działania, które by to umożliwiały, nie ma żadnego planu dla stworzenia wolnej strefy, obszaru wolnego od konfliktów albo wiosek, gdzie nie ma broni. Mamy duże doświadczenie międzynarodowe z wielu krajów w kwestii stref wolnych od wojny.

Społeczność międzynarodowa musi przyjąć jakieś strategie, żeby umożliwić powrót bez przeszkód tym, którzy chcą wrócić. Po drugie ważne jest, aby ludzie, którzy znajdują się w krajach przyjmujących takich jak: Jordania, Liban czy Turcja, mogli żyć w godnych warunkach: bez napięć, by byli bezpieczni.

Jordania i Liban nie podpisały konwencji dotyczącej praw uchodźców, więc nie traktują Syryjczyków, Irakijczyków czy innych jako uchodźców, ale jako gości. Skoro są gośćmi, to możemy zaoferować im edukację i opiekę zdrowotną, ale nie możemy zaoferować im pracy. To jest tylko jeden z problemów.

Wszystko to sprawia, że ludzie wyjeżdżają do Europy nielegalnie, korzystając z dróg handlu ludźmi. A jakie są efekty tej sytuacji wszyscy widzimy. Chodzi jednak o to, żeby próbować rozwiązać problemu od samego początku - nie mówię tylko o tym, że nie otrzymujemy wsparcia, a powinniśmy - ale mówię też o braku pomocy dla syryjskich uchodźców. Oni są uzależnieni od pomocy.

W Jordanii 70% stanowią kobiety i dzieci. Kobiety nie mogą pracować, dzieci nie mogą chodzić do szkoły, bo muszą zarabiać. Poza tym istnieje zagrożenie przemocy wobec dzieci. Wszystko to sprawia, że ludzie nie mają nadziei, dlatego postanawiają wyjechać.

Trzecia możliwość to wsparcie legalnej drogi wyjazdu do Europy lub do zachodnich krajów. W związku z ograniczeniem lub dużymi opóźnieniami pomocy ze strony społeczności międzynarodowej, ludzie postanowili korzystać z pomocy grup zajmujących się handlem ludźmi, żeby przedostać się do Europy. Czasem zastanawiamy się, dlaczego społeczność międzynarodowa nie podejmuje decyzji lub waha się z podjęciem działań w obliczu kryzysu.

W 2006 liczba irackich uchodźców w Jordanii wynosiła 1 mln, społeczność międzynarodowa poradziła sobie z tym kryzysem. Teraz mamy 1,3 mln uchodźców, ale jest to olbrzymie obciążenie. Wszyscy o tym wiemy, na poziomie regionalnym, krajowym i międzynarodowym, ale musimy znaleźć rozwiązanie. To już piąty rok!

(fot. Marta Titaniec)

Jakie są największe potrzeby uchodźców w Jordanii?

Głównie są to potrzeby mieszkaniowe i związane z opieką zdrowotną. Poza tym żywność. Ta, którą otrzymują w ramach programu żywnościowego nie jest wystarczająca. Dystrybucja żywności uzależniona jest od wsparcia finansowego. Jeśli nie ma wystarczającego wsparcia, wówczas wprowadzane są ograniczenia, jak to miało miejsce w ubiegłym roku. Dwukrotnie doszło do wstrzymania dystrybucji i dwukrotnie zmniejszono ilość żywności - jeden raz w zeszłym roku i jeden raz w tym roku.

Zatem wstrzymanie to brak bonów na żywność, a ograniczenie to redukcja wsparcia dla 400 000 uchodźców i obniżenie wartości bonów z 40$ do 20$. Są to więc wielkie trudności. Jak Syryjczyk ma przeżyć mając do dyspozycji 10 dinarów miesięcznie? To jest katastrofa. Nie wystarczy nawet gdyby osoba jadła tylko chleb.

W efekcie Syryjczycy nie mogą chodzić do szkoły, bo muszą pracować na drugą zmianę. Kobiety muszą myśleć o różnych kwestiach i znajdują się pod silną presją. Dlatego życie w społeczeństwie i radzenie sobie w takich okolicznościach jest niezwykle trudne. Mieszkania kosztują trzykrotnie więcej niż wynosi normalna cena, co przyczynia się częściowo do coraz większych kosztów utrzymania. Do tego dochodzi wskaźnik inflacji. Jordańczycy również nie są zadowoleni z panującej sytuacji. Zatem wpływ konfliktu syryjskiego także na społeczność jordańską jest ogromny.

Kwestia zdrowotna też jest trudna, gdyż Syryjczycy są traktowani na równi z Jordańczykami, którzy nie posiadają ubezpieczenia. Oznacza to, że muszą płacić od 60 do 70% kosztu całkowitego. Rząd nadal pokrywa część - 30-40%. Wcześniej, przed decyzją która zapadła w grudniu 2015 roku, Syryjczycy płacili 30-40% kosztów. Teraz zwiększono ich udział do 60-70%. Nie są w stanie tyle zapłacić.

Jest to dla nich wielkie obciążenie oraz ogromne wyzwanie dla opieki zdrowotnej. W dalszej kolejności mamy leczenie problemów psychospołecznych i traumy. Ludzie, którzy opuścili Syrię przeżyli traumę, a teraz po pięciu latach żyją w kolejnej traumatycznej sytuacji, gdyż nie mają godziwych warunków do życia.

Jeśli chodzi o edukację, to powiem tylko, że spośród wszystkich Syryjczyków, ok. 70-90 tys. uchodźców dzieci nie uczęszcza do szkoły. Jest to olbrzymia liczba, więc mamy do czynienia z tak zwanym straconym pokoleniem. Jest kilka inicjatyw, są próby znalezienia sposobu rozwiązania problemu, ale problemów jest wiele i trzeba przyjąć więcej rozwiązań i podjąć wielki wysiłek.

(fot. Marta Titaniec)

Na czym polega wasza współpraca z Caritas innych krajów?

Współpraca sama w sobie jest bardzo ważna i utrzymywanie kontaktów jest bardzo ważne. Nie chodzi tylko o to, żeby dostawać fundusze. To, co wydarzyło się w ciągu ostatnich pięciu lat albo po Arabskiej Wiośnie sprawiło, że relacje pomiędzy społecznością międzynarodową, międzynarodowymi organizacjami pozarządowymi i konfederacją Caritas bardzo się zacieśniły. Potrzebujemy wielu wysiłków, żeby być razem, żeby rozwiązać problem.

W 2016 odbędzie się pierwszy Światowy Szczyt Humanitarny, ponieważ świat się zmienił, potrzebuje więcej działań humanitarnych. Ta sprawa dotyczy wszystkich. Jest coraz więcej ludzi ubogich, każdego roku mamy do czynienia z wielkimi katastrofami naturalnymi w różnych krajach. Problemy i konflikty polityczne również przedłużają kryzys, który staje się chorobą przewlekłą. Nie można tego rozwiązać w jeden dzień. Nie wystarczy więc jeden zastrzyk i pomoc doraźna.

Potrzebne jest partnerstwo, gdyż trzeba szukać różnych sposobów i zaglądać w wiele oczu, żeby rozwiązać problem. To co się dzieje na Bliskim Wschodzie ma również związek z Europą, a to co się dzieje w Europie ma wpływ na Azję. Świat jest bliżej siebie, funkcjonuje jak jedna wioska, ale jednocześnie ma też więcej problemów. Partnerstwo jest jednym z najważniejszych, nowych pojęć.

Czyli potrzebujecie także Caritas Polska?

Oczywiście. Mamy dobre doświadczenie z Caritas Polska, jeśli chodzi o kwestie edukacyjne. Pierwszy projekt edukacyjny rozpoczął się w 2012 roku. Nie było wówczas żadnych możliwości edukacyjnych. Zdobycie umiejętności, które pomagają w zapewnieniu źródła utrzymania, było pierwszym działaniem na wczesnym etapie. Obecnie wielu doradców mówi, że myliliśmy się twierdząc, że musimy rozpocząć od pomocy doraźnej, następnie przystąpić do wsparcia, planu odnowy i przejść do etapu rozwoju oraz że plan odnowy i rozwój odnosi się do zapewnienia źródła utrzymania.

Teraz twierdzą, że należy myśleć o planie odnowy i rozwoju od pierwszego dnia, kiedy udzielana jest pomoc doraźna. I Caritas Polska tak właśnie mówiła. Caritas Polska zaczęła działać w 2012 roku, kiedy problem był naglący i kiedy zaczęliśmy reagować. Caritas Polska wyszła z pomysłem projektu edukacyjnego. Gdybyśmy podjęli takie działania wcześniej, to nie mielibyśmy teraz 70 000 Syryjczyków, którzy nie uczęszczają do szkoły.

To jest problem. Najpierw zajęliśmy się kwestiami żywnościowymi, a później postanowiliśmy skoncentrować się na edukacji. Ale co się stało? Teraz zajmujemy się edukacją, ale żywność i kwestie mieszkaniowe nadal są problemem. Po pięciu latach niestety nie robimy nic, żeby rozwiązać konflikt syryjski. I nie chodzi tylko o Jordanię. Taka sama sytuacja panuje w Libanie, w Turcji. A teraz mamy jeszcze wielu uchodźców z Iraku, którzy każdego dnia uciekają przed Daesh, uciekają przed napięciem i konfliktem. Taka jest niestety sytuacja na Bliskim Wschodzie.

* * *

Omar Abawi - dyrektor programowy Caritas Jordania

Marta Titaniec - koordynatorka projektów międzynarodowych w Caritas Polska

Rozmowa odbyła się w trakcie realizacji projektu współfinansowanego w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Przyjąć przybysza - to cykl tekstów dotyczących problematyki migracji i uchodźców. Wraz z Caritas Polska przygotujemy dla czytelników DEON.pl wywiady, reportaże i opracowania związane z obecnym kryzysem migracyjnym. Chcemy, by dotarły do was opinie osób, które stykają się z migrantami od wielu lat i poświęcili im swoje życie. Chcemy, by dyskusję na temat uchodźców prowadzono na spokojnie, bez uprzedzeń i w oparciu o fakty. Aby dowiedzieć się, jak możesz wesprzeć Caritas Polska w pomocy uchodźcom, kliknij tutaj.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"To jest katastrofa" [WYWIAD]
Komentarze (1)
K
Krzysiek
6 czerwca 2016, 08:57
Przede wszystkich trzeba zakończyć konflikt na Bliskim Wschodzie (nawet licząc się z dużmi kosztami) i rekolonizować te kraje, w których społeczności nie dorosły jeszcze do samodzielnej pokojowej egzystencji. Po drugie, to zdecydowałbym się wpuszczać wszystkie samotne matki z dziećmi i sieroty i umieszczać je wśród naszych (czyli po domam zakonnym itp.) aby ich docelowo zewangelizować i nawrócić, aby przez to stali się nasi kulturowo.