Czy obiecujesz kochać Jezusa?
W głębi domu, zapatrzony w knot kaganka, siedział milczący Zachariasz. On też wszystko potem powtórzył Józefowi, dlatego kiedy i jemu Bóg dał proroczy sen, cieśla nie miał wątpliwości, co ma czynić...
Jeden jedyny raz mamy okazję widzieć Maryję w takiej sytuacji: zwykle milczy, rozważa, jest cicha, zapracowana, spokojna, dostojna... Tym razem jednak zachowuje się jakby trochę niepoważnie: jest spontaniczna i roześmiana. (Wyobrażacie sobie, jak śmiejąc się wyśpiewuje Magnificat?). Zachowuje się dokładnie tak, jak pewien człowiek, który znalazł skarb ukryty w roli: oniemiał najpierw z zaskoczenia i niedowierzania, które szybko przerodziło się w wybuch radości. I naprawdę musiało upłynąć nieco czasu, zanim ochłonął na tyle, żeby zacząć na chłodno kalkulować, co powinien zrobić dalej. Kiedy już doszedł nieco do siebie, postanowił ukryć wszystko, następnie kupił rolę (w podstępny sposób wchodząc w posiadanie także skarbu) i wtedy znów zaczął kopać. Wtedy jednak czuł już zupełnie inną radość (por. Mt 13, 44). Dla Maryi dopiero w tym momencie, gdy przyszła do Elżbiety, skończyło się Zwiastowanie i dopiero teraz uświadomiła sobie znaczenie wszystkich słów, jakie padły z ust Bożego posłańca: że jest pełna łaski, że jest błogosławiona, że Pan jej nie opuści - ale przede wszystkim zrozumiała, że wszystko to stało się i będzie się działo dzięki Temu, którego urodzi.
Słowa Maryi to modlitwa osoby przekonanej do głębi, że Bóg, który rozpoczął w niej dobre dzieło, doprowadzi go do szczęśliwego końca. Bo tylko ktoś wewnętrznie przekonany o Bożej mocy i Bożej opiece jest w stanie zgodzić się na wszystko.
Na wszystko? A tak na spokojnie patrząc, to czego właściwie oczekiwał od niej Pan?
Anioł przyszedł oznajmić jej, że Bóg spojrzał na nią z miłością: a skoro ją kocha, to też wiele jej daje. W rzeczywistości jednak - czy nie jest to zaskakujące? - anioł wcale jej nie pytał, czy zgodzi się zostać matką Jezusa, ale jedynie oznajmił jej Boży plan. Czyżby Maryja pozbawiona była tego, co mamy wszyscy: świętej wolności Bożych stworzeń? Skądże znowu, miała jej nawet więcej, bo ona, będąc kochaną, na wiele mogła sobie pozwolić, jednak ponieważ grzech nie miał do niej dostępu, Bóg pewny był jej miłości. A jeśli jest się pewnym czyjejś miłości, to nie trzeba o nic pytać, bo odpowiedź można przewidzieć z góry.
Bóg posłał anioła wyłącznie po to, aby upewnić się, że Maryja będzie kochać Jezusa. Magnificat, który słyszymy w dzisiejszej Ewangelii, to uwielbienie Boga za to co, było - i zapewnienie o dozgonnej miłości.
A ty, adwentowy pielgrzymie, właśnie docierający do Betlejem - czy obiecujesz kochać Jezusa?
Skomentuj artykuł