Dlaczego nie rozpoznajemy Boga?
Boże Narodzenie jest już blisko, a z tym wiąże się ryzyko, że rozminiemy się z Tym, którego narodziny świętujemy.
Dlaczego tak często nie rozpoznajemy przychodzącego do nas Boga? Jak to jest, że Jezusa ukrytego w łonie Maryi rozpoznała tylko Elżbieta i nienarodzony jeszcze Jan Chrzciciel? Być może jest tak dlatego, że wydaje się nam skandalem, że Bóg przychodzi do nas w sposób zwykły, po prostu ludzki. A my wszyscy czekamy na "coś wielkiego"?
Mądrzymy się, mamy swój przepis na to, jak Bóg (i drugi człowiek) powinien wyglądać i w jaki sposób do nas przychodzić. Tymczasem On przychodzi jak zwykły człowiek, przychodzi w służbie. Po to Bóg wcielił się w człowieka, byśmy nauczyli się, że On jest Bogiem nam bliskim, że On jest Bogiem z nami. Nie na niby, ale na serio.
Jezus miał pasję służenia i bycia dla innych, czynił to z namiętnością. To nie był typ, który zadowalał się przeciętnością, religijnym rytuałem i konwenansami. Dla Niego najważniejszy był człowiek i jego nędza.
To patrzenie na Jezusa i naśladowanie Go, nie odtwarzanie, jest szalenie ważne. Kiedy to czynimy rozwijamy się. Kiedy przestajemy - stajemy się ludzkimi karłami, nastawionymi na to, by inni im nadskakiwali. Wykorzystujemy własne stołki, by innych uciskać, często pod płaszczykiem fałszywej miłości i troski.
To, że nasz Pan zgodził się na krzyż, przyjął go i wytrzymał do końca, było skutkiem tego, że miał pragnienie człowieka, że Jego pasją byłeś ty i ja.
Ktoś, kto chce za Nim iść, musi się skonfrontować z Jego wielką namiętnością. On nie jest Kimś, kto nie przeżywa emocji i uczuć.
Wielu chrześcijan (szczególnie mężczyzn) uważa, że sprawa pragnień to jest coś zbytecznego, albo zbyt ogromnego. I odrzucają je. List do Hebrajczyków pokazuje nam Jezusa, Mężczyznę, Syna, Sługę, Ojca, pełnego gorliwości i pragnień. A my często uważamy, że damy radę dobrze przeżyć swoje życie bez nich. Bardzo się wtedy mylimy. Stajemy się zimnymi cynikami, którzy chcą ustawić sobie wszystko i wszystkich dokoła, nawet Boga. A kiedy to nie wychodzi, wszczynamy takie czy inne burdy.
Chcąc świętować Boże Narodzenie, musimy pamiętać, że ma ono sens tylko w połączeniu z Krzyżem Jezusa i Jego Zmartwychwstaniem. Bez tego staje się pustym, kolorowym wolnym od pracy dniem.
Chrześcijaństwo nie jest religią schematu, całopaleń i ofiar. Jest czymś, co jest żywe. Mamy się ruszyć w stronę drugiego człowieka. Z darem i z umiejętnością przyjęcia tego daru. Mamy z tym coraz więcej problemu.
Wychowywani przez nasze rodziny i cywilizację na pokolenie, które można opisać starym powiedzeniem: "Zosia - samosia". Może warto pozwolić sobie pomóc i zobaczyć, że drugi człowiek, nie jest zagrożeniem, ale jest wyzwaniem?
Powiedzenie, że chrześcijaństwo jest ruchem, jest dość ryzykowne, bo każe mi co dzień, na nowo, Boga odkrywać, ciągle się do Niego nastrajać, a więc nawracać się, czyli zmieniać swoje o Nim myślenie. Łatwiej jest wyznawać religię, system. Jednak jest to smutniejsze i nie bardzo żywe.
Adwentowy projekt "Jaki jest?", to cykl komentarzy o. Grzegorza Kramera SJ. Czekamy na narodziny Dziecka. Wiemy, że będzie chłopcem i że będzie Mesjaszem. Zapraszam Cię do tego, byś wraz ze mną przez cały Adwent spróbował popatrzeć "jaki On będzie". W codziennych Ewangeliach jest sporo informacji na ten temat. Czytając te teksty będziemy próbować zrozumieć JAKI JEST.
Skomentuj artykuł