To uzależnienie czyni z ciebie niewolnika
Gadżet sprawia, że mężczyzna staje się niewolnikiem - zakładnikiem rzeczy doczesnych. Jesteśmy, ja jestem, gadżeciarzem. Tacy jak ja mają w sobie niepohamowaną żądzę - tak, mocne słowo - posiadania wielu niepotrzebnych przedmiotów.
Kiedy próbowałem odnaleźć w Internecie encyklopedyczną definicję gadżeciarstwa, to znalazłem jedną, odmienianą przez różne przypadki, definiującą pojęcie jako zamiłowanie do gadżetów. Niewiele to mówi, bo czym w takim razie jest sam gadżet? Tu sytuacja jest trochę prostsza. Na przykład w "Prywatnym leksykonie współczesnej polszczyzny" z 1996 roku możemy przeczytać, że gadżet - innymi słowy durnostojka - to niewielki (choć nie tylko) przedmiot, który niekoniecznie pełni jakąś funkcję użytkową; nie jest funkcjonalny, nie jest nam potrzebny do życia, a więc do szczęścia. Ba, jestem w stanie zaryzykować tezę, że w skrajnych sytuacjach może wręcz niszczyć nasze codzienne życie. Ktoś powie, że to przesada, ale znane są wypadki osób, które wpadły pod koła samochodu, ponieważ były tak bardzo zaaferowane i zaabsorbowane swoim telefonem, że literalnie wpadły pod koła samochodu.
Gadżet sprawia, że mężczyzna staje się niewolnikiem - zakładnikiem rzeczy doczesnych. Jesteśmy, ja jestem, gadżeciarzem. Tacy jak ja mają w sobie niepohamowaną żądzę - tak, mocne słowo - posiadania wielu niepotrzebnych przedmiotów.
Przeczytaj również: Najważniejszy mężczyzna w życiu faceta>>
Ktoś oczywiście może powiedzieć, że nie ma niczego złego w tym, że chce się być na bieżąco z nowinkami technologicznymi. Wszyscy apologeci nowych technologii czy aplikacji jednym głosem krzykną, że one są po to, aby ułatwić nam życie. Telefon, tablet, samochód, zegarek czy jakiekolwiek inne urządzenie nie jest samo w sobie złe. Mają rację, bo jak zwykle prawda leży gdzieś pośrodku. Problem pojawia się wtedy, kiedy nie potrafimy znaleźć umiaru, kiedy zatracamy się w pogoni za tym wszystkim, bez czego możemy się obejść w życiu codziennym.
Mnie się należy
Pomyślmy o tym, jak mężczyźni rozumieją męskość? Nie chodzi w tym momencie o to, co sprawia, że kobieta uważa danego mężczyznę za męskiego. Zastanówmy się, jak my, faceci, na przełomie 2018 i 2019 roku rozumiemy męskość? Mam wrażenie, że dzisiaj uważamy, że męskość również jest definiowana przez stan posiadania. Jaki mamy telefon? Z jakiego komputera korzystamy? W co się ubieramy? Przykłady można mnożyć w nieskończoność. Mamy to dziwne przekonanie graniczące z pewnością, że my tu jesteśmy panami i władcami świata. W końcu Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi". Więc mężczyźni wzięli te słowa bardzo dosadnie, wręcz uznali je za swoistego rodzaju przykazanie - w końcu panowanie, czyli forma władzy, jest związane nieodłącznie bardziej ze światem męskim niż kobiecym. Lubimy mieć wszystko pod kontrolą, a na to wszystko we współczesnym świecie dominuje zasada "nam się należy", więc żyjemy w błędzie, przekonani, że za sprawą nowoczesnych gadżetów jesteśmy niemalże bogami, ponieważ dzięki nim możemy "panować" nad światem.
Mamy jakiś fundamentalny problem z odpowiedzią na pytanie, co sprawia, że mężczyzna jest męski. Gwarantuję, że nie są to gadżety - ani ich ilość, ani ich jakość. Mężczyzn nie definiują marki produktów, z których korzystają. To jest absolutnie bez znaczenia! Definiuje nas to, kim jesteśmy i co ze sobą reprezentujemy. Na jakich wartościach zbudowany jest nasz świat.
Przeczytaj również: Największy problem wierzącego faceta >>
Jeden z głównych bohaterów Avengersów, Tony Stark, mógłby uchodzić za typowego przedstawiciela mężczyzn. Z każdą odsłoną filmów z udziałem Iron Mana oglądamy na ekranach ewolucję zbroi głównego bohatera. Coraz bardziej zaawansowane technologicznie uzbrojenie ma chronić świat przed niebezpieczeństwami. Okazuje się jednak, że tak jak w pierwszej odsłonie kultowego komiksu Stark był faktycznie gadżeciarzem - to aż z niego kipiało to uwielbienie dla własnego ja - tak w najnowszej części Avengersów ("Wojna bez granic") marvelowski bohater i jego zbroja stają się tylko tłem i narzędziem w walce o najwyższe cele. W Starku budzi się świadomość, że żadne gadżety i technologie nie są w stanie zapobiec zbliżającej się katastrofie.
Więcej, więcej, więcej
W 2011 roku w Polsce została wydana długo oczekiwana powieść katalońskiego pisarza Jaume Cabré. Główny bohater książki "Wyznaję" znajduje się na przeciwległym biegunie co Stark. Adrian Ardevol to wybitny naukowiec, a zarazem niespełniony skrzypek i muzyk. Trudna relacja z ojcem, który zginął za swoje przestępstwa na polu obrotu nielegalnie zdobytymi dziełami sztuki, sprawia, że Adrian z czasem staje się do niego radykalnie podobny - nie potrafi ujarzmić swojej żądzy zdobywania kolejnych wyjątkowych eksponatów z minionych epok, nawet będąc świadomy tego, że zdobycie ich zostało okupione krwią niewinnych ludzi.
Ardevol w jakiś sposób jest odbiciem współczesnych mężczyzn. Jak w tej popularnej reklamówce jednej z prywatnych stacji telewizyjnych: "więcej, więcej, więcej, więcej!". Nie potrafimy zatrzymać się w poszukiwaniu kolejnych bodźców, które sprawiają, że czujemy się lepiej; każdy kolejny zakup kolejnego bezwartościowego gadżetu symbolicznie nas dowartościowuje.
Momentami wygląda to bardzo karkołomnie, wręcz niepoważnie. Uderzyło mnie to szczególnie teraz, kiedy zastanawiam się nad wyborem prezentów dla rodziny i dziewczyny. Prezent ma być praktyczny czy ma ładnie wyglądać na półce, kurzyć się i generalnie być wykorzystywany od wielkiego dzwonu? Jak tak sobie o tym pomyślę, to przez moje myśli przewija się właśnie lista wszystkich bezużytecznych albo mało użytecznych rzeczy, które leżą na moich regałach i czekają na lepsze czasy.
Przekleństwo mężczyzny? Niekoniecznie
Dla wszystkich, którzy w tym momencie uważają, że ten tekst ma być pochwałą skromności, minimalizmu etc. - trochę tak, ale nie chcę być źle zrozumiany. Nie ma niczego złego w tym, że chcemy dobrze wyglądać, dobrze czuć się w swoim otoczeniu. I jak zawsze w tego typu sytuacjach potrzebny jest umiar i zdroworozsądkowe podejście do sprawy.
Jeśli ktoś uważa, że współczesność ułatwia nam na przykład komunikację z innymi osobami, to moim zdaniem żyje w błędzie. Tak, mamy możliwości skontaktowania się niemal z każdym człowiekiem na świecie dosłownie w kilka minut, a nawet sekund. Ale ten kontakt pozostaje tylko i wyłącznie wymianą informacji, jest płytki. Brakuje nam, mężczyznom, umiejętności wyrażania siebie nie przez posiadanie; zdolności zawiązywania pogłębionych relacji. Daję wam słowo honoru, że żadna aplikacja czy inna nowinka technologiczna nie jest w stanie zastąpić prawdziwej, żywej relacji z drugim człowiekiem.
Może w tym okresie oczekiwania na ponowne przyjście Boga uda nam się choć na chwilę nad tym zastanowić. Gadżetomania może być przekleństwem dla mężczyzny, ale nie musi. Chcemy być panem własnego losu, to podejdźmy do tematu poważnie, bez bagatelizowania i stańmy się takimi mężczyznami, jakimi powinniśmy być. Gadżety sprawiają, że nie skupiamy się na tym, co zewnętrzne, ale na sobie. Gadżety, pełniące funkcję kontrolera naszego życia, stały się naszymi kajdanami.
Więc powstaje bardzo ważne pytanie, na które nie znam odpowiedzi, ponieważ sam jej szukam. Ale niech nie będzie mi poczytane za złe, jeśli powiem, że współczesny, nowoczesny mężczyzna musi być przede wszystkim odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale przede wszystkim za drugą osobę. Nie ma sensu pisać więcej, bo każda inna cecha, która przychodzi mi na myśl, zaczyna się od odpowiedzialności. Nie ma miłości bez odpowiedzialności, nie ma odwagi, dobra, honoru bez odpowiedzialności. Nie ma zdrowego podejścia do pomocnych, ale nie warunkujących naszego istnienia na świecie gadżetów bez odpowiedzialnego korzystania z nich.
Kamil Sikora - politolog. Członek Klubu Jagiellońskiego. Pracownik Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie zajmuje się popularyzacją nauki. Pochodzi ze Śląska Cieszyńskiego. Interesuje się historią systemów totalitarnych; twórczością Hannah Arendt, Carla Schmitta oraz Michela Foucaulta. Wielbiciel Jaume Cabré i Pepa Guardioli.
Skomentuj artykuł