Kiedy doba jest za krótka...
Każdy z nas miewa w życiu okresy, w których jest przytłoczony przez nadmiar obowiązków. Jak przeżywać taki trudny czas, zwłaszcza gdy przedłuża się "w nieskończoność"?
Katarzyna (38 lat, technolog w firmie budowlanej) wstaje, gdy budzik dzwoni o 5.15. Cały dom jeszcze śpi, a w nim trzy córki (bliźniaczki po 7 lat i Zosia 10 lat) i mąż (38 lat, wykładowca matematyki na wyższej uczelni) Na 7. musi dojechać do pracy. Do szkoły córki wyprawia Michał, który najczęściej pracuje popołudniami i wieczorami. Kasia jest w pracy do 15. (praktycznie 8 godzin na stojąco), potem jedzie prosto do szkoły, żeby ze świetlicy odebrać dzieci. W domu gotuje obiad i ok. 16.30. razem z córkami zasiada do stołu. Po zmywaniu i rutynowych porządkach (w tym czasie dziewczynki najczęściej się bawią) trzeba od razu zabierać się za lekcje. Zosia chodzi do klasy integracyjnej, gdzie jest zadawane do domu wyjątkowo dużo materiału. Jako dziewczynka z lekkim upośledzeniem (choruje na stwardnienie guzowate) nie poradzi sobie z lekcjami sama. Nauka z Zosią zajmuje jej mamie około 1,5 godziny. Potem przychodzi kolej na dziewczynki. Tu wystarczy pół godziny, najwyżej 45 minut. Ale zbliża się już 20., szykowanie kolacji i kąpieli. Ok. 21. dzieci są już w łóżkach, a Kasia walcząc ze zmęczeniem próbuje doczekać przyjazdu męża. Nie zawsze jej się to udaje, zwłaszcza, że rano budzik dzwoni znów 5.15.
Tak wygląda luźniejszy dzień w życiu niejednej z par. Do tego dochodzą wizyty u lekarzy, zakupy, większe porządki i różne nieprzewidziane wypadki losowe, w które - dobrze wiemy - obfituje życie.
Co więcej, niektórzy pracują nawet na dwa etaty, inni opiekują się chorymi rodzicami, jeszcze inni studiują i już pracują. A doba jak miała, tak ma 24 godziny. Nie ma się co dziwić, że w tak "sprzyjających okolicznościach" często pojawia się przemęczenie.
Żeby ciało chciało
Przemęczenie i wypalenie to przypadłości, z którymi najczęściej borykamy się w okresie naszej największej witalności, w przysłowiowej sile wieku, z jednej strony próbując sprostać wszelkiego rodzaju wyzwaniom, zwłaszcza rodzinnym i zawodowym, a z drugiej przeceniając własne siły.
Zaczyna się niewinnie: stajemy się mniej radośni, za to bardziej rozkojarzeni. Ale z dnia na dzień jest coraz gorzej: ciągle jesteśmy bez humoru, wszystko nas drażni a kolejne informacje czy to od małżonka, czy od szefa, że coś powinniśmy jeszcze zrobić, przyjmujemy jak celne uderzenie w "piętę achillesową". Jedyna interesująca nas forma wypoczynku to sen, im dłuższy tym lepszy. Powoli przestaje nam się cokolwiek chcieć i do wszystkiego musimy się zmuszać. To najwyższy moment, żeby powiedzieć: stop! Żeby okres wzmożonej aktywności nie skończył się przymusowym urlopem zdrowotnym, musimy, póki jeszcze jest czas, przedsięwziąć odpowiednie kroki, żeby wyjść z niego obronną ręką.
Zacznijmy od podstaw, czyli wzmocnienia ciała przez odpowiednie odżywianie. Doktor Bożena Ryczkowska w książce Grażyny Dobroń pt. "Na okrągło zdrowym być" stwierdza wyraźnie, że dla widocznej poprawy witalności nie wystarczy połknięcie rano multiwitaminowej tabletki. Powinniśmy postawić na ciepłe posiłki (organizm nie będzie musiał oddawać energii do ich ogrzania) bogate we wszystkie składniki odżywcze, oparte przykładowo na kaszach. Trzeba też jeść dużo warzyw i owoców: nie tylko jabłka i marchewkę - im większa różnorodność, tym lepiej. Warto byłoby - choć niektórym może to wydawać się prawie niemożliwe - ograniczyć kawę, zastępując ją zieloną herbatą i całkowicie zrezygnować z wszelkich napojów pseudoenergetycznych, które właśnie przyspieszają i pogłębiają syndrom wypalenia.
Na drugim miejscu należy umieścić wystarczające dotlenienie organizmu. Jak najczęściej wietrzmy pomieszczenie, w którym przebywamy, a już koniecznie pokój, w którym śpimy. Jeśli akurat przechodzimy przez zazielenioną okolicę, zwolnijmy kroku i głębiej pooddychajmy.
Zwróćmy też uwagę na to, czego słuchamy - w domu, w pracy, w samochodzie.
Powszechnie jest znane terapeutyczne oddziaływanie muzyki klasycznej na organizm. Lekarze udowodnili, że półgodzinne słuchanie spokojnej klasyki działa tak, jak tabletka uspokajająca.
Hałas ma duży wpływ na codziennie samopoczucie, dlatego w miejscach wyjątkowo głośnych, na ulicy, w autobusach, galeriach handlowych, możemy sobie pomóc zatykając częściowo uszy najzwyklejszymi korkami aptecznymi.
Co ważne, wszystkie te zmiany można wprowadzić w życie bez żadnych dodatkowych nakładów czasowych.
Na ratunek psyche
Wsparcie fizyczne organizmu to jedna strona medalu. Druga to pomoc nadwyrężonej psychice. Zatroszczmy się o siebie, tak jak troszczymy się o zdrowie naszych bliskich. Najczęściej potrafimy celnie radzić, co zrobić, gdy ktoś przychodzi do nas skarżąc się na przeciążenie albo niechęć do wszystkiego. Ale jeśli chodzi o nas samych przymykamy oczy nawet na pierwsze objawy depresji.
Jak sobie pomóc, gdy ilość obowiązków zaczyna nas przytłaczać?
Pierwszą rzeczą niech będzie robienie codziennie wieczorem dzień wcześniej planu dnia. Wyobraźmy sobie ciężarówkę (metaforycznie - nasz dzień) załadowaną cegłami (nasze obowiązki). Jeśli porozrzucamy je byle jak, zajmą dużo więcej miejsca niż dokładnie poukładane. Podobnie jest z naszymi zadaniami do wykonania: przemyślenie ich, zaplanowanie i umieszczenie w najbardziej odpowiednim miejscu (i czasie), sprawi, że dzień będzie bardziej efektywny. Pamiętajmy przy tym, że wszelkie czynności zabierają zwykle trochę więcej czasu, niż zazwyczaj nam się wydaje.
Po drugie: trzymajmy się ściśle planu. Cieszmy się przy tym każdą rzeczą wykonaną zgodnie z nim. A jeśli na początku nie wszystko będzie nam idealnie wychodziło, nie zniechęcajmy się, tylko wyciągajmy wnioski.
Po trzecie: w swoim planie uwzględnijmy chwile na odpoczynek. Niech to będzie czas na wypicie herbaty w miłym towarzystwie, modlitwa w myślach na świeżym powietrzu, posłuchanie ulubionej muzyki, poczytanie Pisma św. czy krótka, ale szczera rozmowa z kimś bliskim. Nie odkładajmy tego ciągle na później. Przy intensywnym wysiłku krótkie przerwy są niezbędne do długiego utrzymania umysłu i ciała w witalności. Wpiszmy je w nasz harmonogram.
Po czwarte: nauczmy się relaksować. Im cięższy mieliśmy dzień, tym bardziej organizm potrzebuje pełnego relaksu. Jedna godzina spędzona w stresie męczy dużo bardziej niż wielogodzinna praca. Nie muszą to być jakieś wyszukane, wymagające dużych nakładów czasu i pieniędzy formy wypoczynku. Czasami może pomóc pół godziny leżenia w wannie w aromatycznej kąpieli, krótka przebieżka albo wypad rowerowy i naprzemienny prysznic, a nawet małe wyjście ze znajomymi do kina czy na piwo. Najważniejsze, żeby nie myśleć wtedy zupełnie o obowiązkach, a już tym bardziej chorobliwie analizować, ile rzeczy w tym czasie zdążylibyśmy zrobić. Niech te chwile będą odskocznią od rutyny.
I wreszcie, korzystajmy z przysługującego nam urlopu i wolnych dni. Niech wolny dzień naprawdę taki będzie. Co pewien czas trzeba odpocząć "od wszystkiego": od pracy, od dzieci - niech spędzą ten dzień u dziadków, z dziećmi znajomych albo na zorganizowanych zajęciach, od obowiązków domowych - raz w tygodniu można zjeść na mieście, a nawet - jeśli tego potrzebujesz - od współmałżonka. Choćby na kilka godzin. Pobądź sam na sam ze sobą, z przyrodą, książką, relaksującą muzyką. Tylko w chwilach samotności jest szansa, że... zatęsknisz za swoimi obowiązkami, a nawet zaczniesz postrzegać jako wielki dar fakt, że w tak wielu miejscach jesteś potrzebny i masz dla kogo się starać.
Skomentuj artykuł