Kłopoty z czystością

(fot. SCA Svenska Cellulosa Aktiebolaget/flickr.com)

We współczesnej kulturze masowej króluje pewna tendencja, która stawia seks na piedestale, sprowadzając go do rzędu rekreacji i zabawy. Seksualność kojarzy się niemal wyłącznie ze współżyciem, czyli, by odwołać się do eufemizmu, z namiętnym „kochaniem się”. I w ten sposób, z ludzkiej seksualności żywcem wyrywa się serce, którym jest jej zdolność do wyrażania całej osoby i ludzkiej miłości.

Pierwszą ofiarą tego typu myślenia pada czystość, cnota, która cierpi dzisiaj z powodu fatalnego zawężenia. Wskutek tego, żadna inna cnota nie jest chyba bardziej niezrozumiana, obśmiewana i z resentymentem odrzucana jako przeżytek.

Karol Wojtyła w „Miłości i odpowiedzialności” upatrywał źródeł tego kryzysu w przeakcentowaniu subiektywnego, psychologicznego aspektu miłości, nazywanego fizycznym zauroczeniem i pociągiem. Ale to tylko jedna strona medalu. Umyka gdzieś to, co wydarza się między osobami na głębszym poziomie, czego nie da się wyczuć zmysłami i nagłym skokiem ciśnienia. A chodzi o relację międzyosobową, pełne zaangażowanie się, zakorzenione nie tylko w uczuciach, ale również w ludzkim duchu i przyrzeczonym słowie.

DEON.PL POLECA

Kościół również po części przyczynił się do stworzenia nieprzychylnej aury wokół czystości, ukazując przez wieki wyższość życia konsekrowanego i kapłaństwa nad małżeństwem, prymat życia duchowego nad świeckim. Jeszcze całkiem niedawno ks. Krzysztof Paczos przekonywał na łamach „Znaku”, że kiedyś „miłość odłączy się mniej lub bardziej od ciała, które w swoim czasie służyło rozmnażaniu”. Seks w małżeństwie jest po prostu „mniejszym” złem. A w „Frondzie” zachęcał, aby małżeństwa rezygnowały z dzieci, ponieważ współżycie oddala od Boga, a zachowanie dziewictwa w małżeństwie! prowadzi do Boga w sposób pewny. Jeśli tak będziemy próbowali przechytrzyć naturę ludzką, nic dziwnego, że skutkuje to odwrotem od czystości w drugą stronę.

To podejście widać również w duszpasterstwie, gdzie szczególnie „nieczyste” i kalające człowieka zdają się być grzechy przeciwko seksualności, jakby inne występki nie hańbiły i nie profanowały człowieka. Obmowa, kradzież, zaniedbanie dobra nie wydają się aż tak „straszne” w porównaniu z grzechami związanymi z VI przykazaniem. Dlaczego tak się dzieje?

Josef Pieper twierdzi, że taką dziwną postawę powoduje ukryta niechęć do stworzenia i ciała jako takiego, „manichejska pogarda wobec zmysłowej rzeczywistości”, przesączająca się nadal do świadomości wierzących. Oczywiście, ten wpływ zaznacza się raczej jako pewien podskórny trend, oficjalnie potępiony przez Kościół, co wcale nie oznacza, że w praktyce martwy.

Czysty dostrzega i czyni dobro

Starożytni filozofowie nie znali cnoty czystości. Bliższa jest ona raczej tradycjom różnych religii. W chrześcijaństwie również zajmuje poczesne miejsce. Dlatego w tym tekście skupię się głównie na źródłach biblijnych, a także na myśli św. Tomasza z Akwinu.

Pismo św. nie pozwala, aby o czystości mówić jedynie w kontekście seksualnym. W jego świetle, trzeba wyróżnić co najmniej trzy rodzaje tej cnoty. Pierwsza, ogólna i dotycząca wszystkich ludzi, oznacza obfitowanie w dobro, a od strony negatywnej wolność od „domieszki” zła. Moralnie czysty człowiek przynosi w swoim życiu dobre owoce: mądrość, pokora, wstrzemięźliwość, uczciwość, szlachetność, prostolinijność, hojność, wierność, poszanowanie życia. Poza tym, „czysty jest ten, kto daje dowód bezinteresowności, kto duszą i ciałem oddaje się jakiejś sprawie” (August Comte-Sponville).

Czystość moralna czyni człowieka zdolnym do prawidłowego postrzegania rzeczywistości. Wtedy zaczyna on patrzeć na siebie, świat i bliźnich oczami Boga. W ten właśnie sposób św. Franciszek z Asyżu interpretuje słowa Chrystusa: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”. Święty Biedaczyna utrzymuje, że czysty człowiek widzi Boga wszędzie. Nie po śmierci, ale już za życia na ziemi. Jego widzenie nie jest „zamazane” i dlatego dostrzega ślady Boga w świecie, Jego dary rozsiane w stworzeniu i w człowieku. Słowem, czystość wyostrza wewnętrzny wzrok, aby człowiek dostrzegał małe cuda w świecie, aby pełen wdzięczności afirmował w innych dobro, cieszył się z osiągnięć bliźnich i wspierał ich duchowy rozwój.

W nawiązaniu do tego, św. Tomasz z Akwinu pisze, że czystość w znaczeniu przenośnym, polega na czerpaniu przyjemności duchowej przez właściwe połączenie umysłu (a nie ciała) z jakimś przedmiotem. Konkretnie wydarza się to w miłości, a także w wierze i nadziei. Z kolei, do cudzołóstwa duchowego dochodzi wtedy, gdy „dusza połączy się z jakąkolwiek inną rzeczą, by wbrew należnemu porządkowi Boskiemu zażywać stąd przyjemności”. Prorocy nazywają ten występek tworzeniem bożków z rzeczy stworzonych, czyli kreowanie sobie wyobrażeń Boga na naszą miarę.

Nieczystość stępia w człowieku „zdolność dostrzegania, w milczeniu, głosu rzeczywistości i do powzięcia decyzji w owej ciszy, decyzji dostosowanej do konkretnej sytuacji i konkretnego działania” (Pieper).Nieczyste serce w przewrotny sposób fascynuje się złem, wychwytuje jego ponętny syreni śpiew. Jeśli lew skoncentrowany jest na upolowaniu ofiary, inne aspekty otaczającej rzeczywistości schodzą w cień. Dlatego słusznie zauważa Jacek Filek, że „jeśli miast wymyślnej rozmaitości zabijania i umierania dostarczać publiczności monotonny obraz cudu narodzin, jeśli miast gwałtu, zdrady, nieodpowiedzialnego ekscesu zaoferować jej łagodność, wierność, odpowiedzialność, zacznie ziewać i w końcu poszuka czegoś bardziej ekscytującego”. Niestety, statystyki potwierdzają tę obserwację. Niewątpliwie, człowiek czysty widzi również zło i okropności. Nie udaje, że ich nie ma. Ale nie przeraża się nimi, ani nie ulega rodzącemu dreszczyk demonicznemu zauroczeniu.

Unikać pożądliwości

Wiele nieporozumień odnośnie czystości narosło pod wpływem utożsamienia pożądania z pożądliwością. Niestety, to częściowo spuścizna po św. Augustynie, który pożądanie nazywał „chorobą ciała”, i promował „seks bez namiętności”, czyli erosa. Jednak kiedy Chrystus mówi, że „każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5, 28), nie ma na myśli jedynie seksualnej chęci zdobycia kobiety .Greckie słowo epithymeo - „pragnąć”, „chcieć”, „pożądać” ma w Biblii ambiwalentne znaczenie. Oznacza zarówno naturalne pragnienie (głód, łaknienie), pragnienie Boga, a także nieuporządkowane chęci.

Św. Jan pisze o „pożądliwości ciała”, jako dążeniu przeciwnym Bogu. Można również „pożądać złota i srebra” (Dz 20, 33). W tym sensie, nawet pracodawca może patrzeć na pracownika z pożądliwością, widząc w nim jedynie narzędzie do pracy i źródło zysku. Rodzic może pożądać własnego dziecka jako swej „własności”, chcąc zatrzymać go wyłącznie dla siebie: „Ty należysz do mnie. Przyszedłeś na ten świat dla mnie”.W tym kontekście, „pożądliwość” to raczej o pewien wykoślawiony sposób patrzenia, podsycany grzeszną żądzą egoistycznego podporządkowania sobie i zawładnięcia jakąś rzeczą lub osobą. Wskutek pożądliwości, rodzącej się w sercu, drugi człowiek staje się „przedmiotem jednostronnej zależności” (Jan Paweł II).

Nieczystość to uleganie pokusie, która każe najpierw uprzedmiotowić siebie, a następnie drugiego człowieka, naruszając jego odrębność i wolność. Tymczasem „miłość – jak pisała Simone Weil – „nie używa siły ani jej nie ulega. Jest w niej jakaś szczególna czystość. Skazić to zawładnąć. Skazić to posiąść”. Miłość czysta godzi się na zachowanie dystansu, nie przekracza pewnych barier, okazuje szacunek, chociaż nadal wyraża się w pożądaniu (pragnieniu), tyle że bez grzechu i przemocy.

Czysty lubi relacje i wspólnotę

Kolejnym biblijnym odcieniem czystości jest świętość rozumiana jako pozostawanie w relacji z Bogiem i ludźmi. Ten aspekt czystości jest chyba najbardziej zapoznany, a tylko dzięki niemu można zrozumieć powstrzymywanie się od poza lub przedmałżeńskiego współżycia. Św. Marek kilka razy powtarza w swej Ewangelii, że jednym z naczelnych zadań uczniów, powierzonych im przez Chrystusa, jest wyrzucanie duchów nieczystych (Mk 1,23; 3,11; 3,15; 5,3). Wbrew pozorom, duchy nieczyste nie były demonami terroryzującymi ludzi pokusami do grzechów seksualnych. „Nieczysty” oznacza tutaj „nieświęty” czyli odłączony od wspólnoty z Bogiem i ludźmi.

Już w Starym Testamencie nieczystość, obok rytualnego skalania, polega na zachwianiu lub zatraceniu relacji ze wspólnotą. Trędowaty był wykluczany poza wspólnotę, głównie w celu ochrony innych przed zarażeniem. Dotknięcie umarłego, który już nie żyje w świecie ludzi, powodowało nieczystość. Ludzie opętani mieszkali z dala od skupisk ludzkich, w grobach i pieczarach. Inne choroby też wyłączały człowieka z życia społecznego, ponieważ nie mógł on wykonywać swoich codziennych zadań. Duch nieczysty dobrowolnie wyklucza siebie z relacji z Bogiem i pragnie zarazić tą śmiertelną chorobą człowieka. Nie należy do Boga. Nie ma z Nim nic wspólnego.

Duch Święty, przeciwnie, udziela darów poszczególnych jednostkom dla budowania wspólnoty, Kościoła, Ciała Chrystusa. Duch Boga łączy i jednoczy. Duch nieczysty, diabeł (diabolos) dzieli i wznosi bariery pomiędzy ludźmi, izoluje, jest nieustępliwy, uparty i zawistny. Wyrzucanie duchów nieczystych to przywracanie ludzi do wspólnoty , wzywanie ich na powrót z otchłani egoizmu i powierzchownej samowystarczalności.

Nieprzypadkowo św. Ignacy Loyola pisał w Konstytucjach Towarzystwa Jezusowego, że „jezuita w zachowaniu czystości winien starać się naśladować czystość anielską”. Nie oznacza to, że ma przeobrazić się w ducha. Chodzi tutaj o pewną analogię. W kontraście do ducha nieczystego, anioł żyje w bliskiej zażyłości z Bogiem, a także pomaga człowiekowi (anioł stróż) Wpatruje się w boskie oblicze i gotów jest na każde wezwanie. Czystość ma więc wymiar relacyjny i służy zadzierzgnięciu i rozwijaniu więzi.

Dlatego cnota ta obnaża w relacjach pewne subtelne przejaskrawienia, o których pisze Henri Nouven:„Moja miłość często wydaje się ekskluzywna: „Tylko wtedy kochasz mnie prawdziwie, jeśli innych kochasz mniej”, albo pełna zazdrości: „Jeśli rzeczywiście mnie kochasz, chcę, abyś zwracał uwagę wyłącznie na mnie”, albo manipulująca:”Jeśli mnie kochasz, będziesz dla mnie robił wyjątkowe rzeczy.

Czystość i seksualność

Dopiero po naszkicowaniu tych szerszych ram, możemy lepiej zrozumieć czystość w znaczeniu ścisłym, związaną z umiarkowaniem, która dotyczy ludzkiej seksualności. W przeciwnym wypadku łatwo popaść w rygoryzm, cyniczną rozwiązłość, a nawet pogardę dla ciała. W biblijnej konwencji sam seks nie tworzy relacji międzyosobowej, lecz z niej wypływa. Na tym tle, czystość strzeże w nas takiego przeżywania płciowości, które nie rujnuje więzi, lecz wyraża całego człowieka i umożliwia przy okazji doznawanie przyjemności zmysłowej w taki sposób, aby kojarzyła się ona z przedsmakiem wiecznego szczęścia, a nie udręki. Ideałem nie jest tutaj niedoświadczanie podniecenia lub wygaszenie energii seksualnej, co równałoby się wadzie niewrażliwości, lecz opanowanie lub czasowa wstrzemięźliwość. Czystość pozwala doświadczać seksualności po ludzku, nie tylko w ciele, ale i w duchu, zarówno w życiu małżonków jak i osób konsekrowanych lub samotnych.

Czystość to w gruncie rzeczy uczciwość wobec własnej seksualności. Jeśli, jak mówiliśmy wyżej, ma ona wymiar relacyjny, autoerotyzm, przypadkowe związki, „skoki w bok”, flirty i puszczane oczka są kłamstwem, bo tak naprawdę niczego nie budują, chociaż stwarzają takie pozory. Podobnie, we współżyciu małżeńskim nie powinno chodzić tylko o to, aby doświadczyć przyjemności, lecz żeby fizyczna unia ciał wyrażała w miarę możliwości wzajemne oddanie, szacunek, wzgląd na aktualną sytuację osoby, a nie była jedynie świadczoną sobie obopólną „usługą”, ćwiczeniem sportowym lub, co gorsza, traktowaniem współmałżonka jak łatwo dostępny„przedmiot” dla rozładowania napięcia seksualnego.

Czystość każe sięgać ku dobru większemu niż tylko egoistyczne szukanie rozkoszy i zaspokojenia. Wyrazem takiego poszanowania w relacji małżeńskiej jest chociażby przygotowanie się do współżycia, poświęcenie sobie uwagi, celebrowanie tego aktu tak, aby to było spotkanie, a nie pospieszne i mechaniczne zaspokojenie chuci. Dlatego ważna jest czułość, gra wstępna, zaaranżowanie sprzyjających okoliczności, odpowiedni czas, a nade wszystko świadomość, że małżonkowie są sobie podarowani. Współżycie wiąże się również z odpowiedzialnością i musi być wpisane w całokształt wspólnego życia małżonków. W grę może wchodzić poczęcie dziecka, które nie jest przecież „sprawą” kobiety, lecz obojga współżyjących małżonków. Oczywiście, w życiu różnie bywa i nie zawsze udaje się dociągnąć do tego ideału. Ważne jednak, aby o nim nie zapominać. Dlatego czystość jest cnotą, osiąganą stopniowo.

Św. Tomasz z Akwinu twierdzi, że w dochodzeniu do każdej cnoty istnieją ogniwa pośrednie. Nie od razu wspinamy się na szczyty. Seneka pisze w jednym ze swoich listów, że „śpieszymy w kierunku cnoty chociaż wady przeszkadzają nam w drodze”. Dlatego Doktor Anielski w czystości dotyczącej seksualności zarysowuje ważne rozgraniczenie między czystością a powściągliwością. W pierwszym przypadku chodzi o trwałą, głęboko zakorzenioną zdolność, która stała się drugą naturą człowieka. Wtedy panowanie nad sferą seksualną nie wymaga forsowania siebie i ogromnej wewnętrznej walki. Z wadą mamy do czynienia wtedy, kiedy człowiek folguje swoim skłonnościom i w ogóle się tym nie trapi. Natomiast powściągliwość, pragnąc dobra, mozolnie opiera się pragnieniom i dlatego jest już pierwszym stopniem cnoty.

Stąd nawet długotrwałe upadki w dziedzinie seksualnej, chociaż nadal noszą znamiona grzechu powszedniego, nazywane są przez św. Tomasza „słabością” (infirmitas). Dopóki człowiek „przejmuje się”, zachowuje w sobie właściwy kierunek i wyczucie moralne, nawet jeśli przed nim jeszcze długa droga. Dlatego ten, kto mimo wysiłku nie potrafi kontrolować siebie nie jest nieczysty, chociaż jego działania tak zdają się wyglądać. Ponadto, twierdzi św. Tomasz, osoba, która często traci kontrolę nad sobą (nie tylko w sferze czystości, ale, na przykład, wskutek swej wybuchowości), jest z reguły szybka w uznawaniu swej winy i chęci poprawy.

Dziewictwo

Na koniec trzeba jeszcze wspomnieć trzecią formę czystości, czyli dziewictwo lub czystość jako ślub zakonny, wedle której człowiek zobowiązuje się do powstrzymania się od współżycia seksualnego i intymnej relacji z płcią przeciwną nie dlatego, że te dobra są czymś złym, ale dlatego, że przedstawiają sobą wielką wartość.

Według św. Tomasza, abstynencja od przyjemności seksualnej w przypadku niektórych osób nie jest nienaturalna i szkodliwa dla społeczeństwa. Bowiem dla jego integralnego rozwoju ważny jest nie tylko przyrost naturalny, ale również kultywowanie wartości duchowych i intelektualnych. Osoby żyjące w konsekrowanej czystości, zdaniem świętego, mogą bardziej poświęcić się „kontemplacji boskich spraw ze względu na piękno i zdrowie całej ludzkości”. Innymi słowy, osoby bezżenne są istotnym uzupełnieniem w społeczeństwie. Ich dziewictwo nie ma celu samego w sobie, lecz wspiera tych, którzy są bardziej zaangażowani w sprawy tego świata, służąc im radą i otwierając przed nimi skarby duchowego świata. Czasem zapominamy, że bezżeństwo nie jest wymysłem Kościoła. Również wielu filozofów, artystów, muzyków, pisarzy i mistyków w innych religiach, dobrowolnie rezygnowało z małżeństwa i rodziny, by lepiej oddać się swoim pasjom. Z drugiej strony, prawdą jest, że współcześnie bycie filozofem, profesorem czy artystą wcale nie wyklucza się z małżeństwem i rodziną. Pomimo tej słabości, warto jednak zauważyć, że św. Tomasz nie odwołuje się w uzasadnieniu dziewictwa do religijnych argumentów.

Poza tym, jego zdaniem, „człowiek dziewiczy nie stroni od wszystkich przyjemności, lecz tylko od płciowych i to zgodnie ze zdrowym rozsądkiem”. Wprawdzie św. Tomasz nie przystałby na tezę, że bez seksu nie można żyć, to jednak wyraźnie twierdzi, że „kto odmawia sobie wszelkich przyjemności wbrew zdrowemu rozsądkowi jako czegoś zdrożnego, jest „dzikusem bez uczucia". Doktor Kościoła zaznacza, że „łaknienie przyjemności dotyku, służy utrzymaniu życia”. Rodzice nie mają z dziećmi relacji seksualnych, jak w związku małżeńskim, ale dotykają, obejmują i całują swoje pociechy, co wyraża ich miłość i zarazem jest przyjemne. To kolejna racja przemawiająca za tym, że redukcja seksualności do podniecenia i orgazmu jest jej zubożeniem. Cały człowiek jest istotą seksualną. I o tym przypomina nam czystość.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kłopoty z czystością
Komentarze (68)
S
student
24 marca 2013, 08:40
Na katechezach i kazaniach w ogóle tak nie mówi się o czystości, tylko cały czas o zakazach i nakazach, i wszystko sprowadza się do współżycia lub jego braku. Czemu tak mało mówi się o czystości w rozsądny i pozytywny sposób?
F
ferdek
14 października 2012, 07:27
Dlaczego księża zajmują się sprawami seksu? Przecież ten problem ich nie dotyczy. Mój drogi, czystość to nie jest problem, lecz cnota. Nieczystość jest problemem. Gdybyś uważnie przeczytał ten tekst, to byś się przekonał, że czystość dotyczy każdego człowieka, księdza też.
A
Arabeska
14 października 2012, 00:51
Czystość w szerszej perspektywie-dziękuję za takie ujęcie tematu.
MU
moja uwaga
13 października 2012, 23:10
 Dlaczego księża zajmują się sprawami seksu? Przecież ten problem ich nie dotyczy.
M
Montezuma
28 marca 2011, 20:31
Karolku, jak dorośniesz to się dowiesz, że zwierzęcy popęd może być dość interesującym elementem miłości. Ale na razie niech Twój świat pozostanie czarnobiały.  Są też jeszcze inne rzeczy na niebie i ziemi. Życie jest cudowne i nie ogranicza się do biegania z wywalonym ozorem za króliczkami. Jak się zestarzejesz to zrozumiesz bratku_robotku ;) radiownet.pl
P
Pliszka
28 marca 2011, 20:26
Skrajnie w lewo albo skrajnie w prawo. Obsesja z jednej strony - faktycznie wszędzie w srodkach przekazu na kżdym kroku, a z drugiej - juz od czasów manichejskich - Boże broń to straszne!  A prawda jak to ma w zwyczaju siedzi gdzieś pośrodku zapewne...  ćwir! ćwir!
27 marca 2011, 20:00
Warto zachować czystość dla tej jednej osoby, którą obdarujemy miłością, prawdziwą miłością, a nie tylko zwierzęcym popędem do rozwijania gatunku... Karolku, jak dorośniesz to się dowiesz, że zwierzęcy popęd może być dość interesującym elementem miłości. Ale na razie niech Twój świat pozostanie czarnobiały.
G
g
27 marca 2011, 18:07
I tak każdy odpowie przed Bogiem za swoje grzechy.
:
:)))
27 marca 2011, 17:46
o właśnie, niech kler zastanowi sie nad swoja czystością tak a propos temaciku.
M
Misiek
27 marca 2011, 17:44
do <g> Lepiej jest schować pod dywan, prawda? A przecież wątek tematu jest o czystości, więc osoba o nicku obiektywny napisała na temat.
H
hmmmm
27 marca 2011, 17:41
@Obiektywnie Zazdrościsz temu delikwentowi kochanki i dziecka? . Czyżby pseudo-katolicka wybiórcza moralność? Nie dostrzegasz problemu, który poruszył/a "Obiektywnie"? Jeśli ktoś coś poddaje krytyce, to od razu musi zazdrościć? Może po sobie sądzisz?  Uważasz, że ksiądz który ma kochankę i dziecko postępuje moralnie a reszta może mu tylko pozazdrościć?
G
g
27 marca 2011, 17:33
@Obiektywnie Zazdrościsz temu delikwentowi kochanki i dziecka? Ja tam słucham o czystości, czytam o niej, Cenię sobie czystość i cieszę nię nią. Czystość pomaga mi zbliżyć się do Boga. Dziękuję wszystkim, którzy dochowują czystości i mądrze o niej mówią.
O
Obiektywnie
27 marca 2011, 16:58
Co do zagadnienia czystosci, to kler niech sam się najpierw oczyści. Księża mają kochanki i bękarty, to można poczytać na pewnej stronie w internecie, nie podam linka, bo nie bedę reklamować degrengolady. Tam piszą kobiety, które są  w kilkuletnich związkach z czynnnymi duszpastersko księżmi.  Nie sądzę, żeby te wszystkie historie były zmyślone. Jak tu chodzić na msze, jak sie spowiadac, skoro delikwent po drugiej stronie może miec kochankę i dziecko, a mi bedzie pierniczył o czystości? Kościele, oczyśc się sam z księży-konkubinariuszy!!!
K
Karol
27 marca 2011, 08:17
"W dniu świętego Walentego, kiedy kolor czerwony i różowy zaczyna już przyprawiać o mdłości ( jak wiadomo za dużo słodyczy powoduje, że zaczyna robić się nam niedobrze), warto zastanowić się czym jest miłość. Miłość w wersji nie skomercjalizowanej przez pluszowe gadżety, ale w wymiarze w jakim możemy się z nią spotkać w prawdziwym życiu. Warto na początek rozróżnić miłość od zakochania, bo to drugie uczucie może być doskonałym wstępem do pełnej miłości, ale niekoniecznie też musi mieć happy end. Prawdziwą miłość kobiety i mężczyzny możemy natomiast uznać za pełną emanację boskości, bo przecież Bóg jest miłością. Miłość taką należy rozumieć z sensie związku zarówno fizycznym - zjednoczenia dwóch ciał w jedność (jak opisuje to Pismo Święte) " http://www.radiownet.pl/publikacje/1279 @R Radio Wnet - Kochać, by wzbić się ponad doczesność Warto zachować czystość dla tej jednej osoby, którą obdarujemy miłością, prawdziwą miłością, a nie tylko zwierzęcym popędem do rozwijania gatunku...
W
WWW
27 marca 2011, 07:51
jak widac z dyskusji, internet nie nadaje sie na rozmowe o czystosci. wylazi tu jak szydlo z worka urazowe doswiadczenia seksualne wypowiadajacych sie osob, ktorym zda sie, ze sie ukryja za pseudonimem np. debil. autor nie zdaje sobie sprawy, i to pewnie przez naiwnosc, ze robi brutalny rachunek sumienia ludziom, ktorzy tego nie oczekuja.  to draznienie... i nie nalezaloby tego nazywac misja.  wypowiedz... nie ma tu zadnej odpowiedzialnosci za slowo, a tylko bluzganie. deonie nie ponizaj sie i nie dawaj takich artykulow... Nikt ich nie oczekuje i nikt ich nie rozumie... takie artykuly osmieszaja jedynie cos, co jest bardzo ewangeliczne. nie nalezy rzucac perel przed...
B
bart
26 marca 2011, 22:19
 Do JGMKR   Ja nie pytam ja wiem jesteś skretyniałeym idiotą z urodzenia. Przynajmniej psychicznie nie cierpisz...no bo jak cierpieć psychicznie skoro jest się na poziomie roślinki. Innymi słowy stul pysk!
B
bart
26 marca 2011, 22:15
 Również sądzę, że zamieszczane wypowiedzi powinny być kontrolowane. Głupoty które wypisuje niejaka teresa powinny być nie tylko usunięte, ale i karane! Najlepiej chłostą. Co do Debila wraz z małżonką, to faktycznie podpis nie jest tu przypadkowy... no lepiej byłoby kretyni - nie czepiajmy się jednak słówek.
DW
Debil wraz z małżonką
25 marca 2011, 18:10
Ten podpis na dole to właśnie moja żona kazała mi poprawić, pieszczotliwie mówiąc ,,debilu".
J
JGMKR
25 marca 2011, 18:08
A ja bym chciał zapytować pana, na okoliczność taką, że jakbym otwarł tajne archiwa to co by się okazało. Małżonka też by chciała wiedzieć, czy przypadkiem pańskie uwagi o swojej żonie nie ubliżyłyby nikomu. Wie, pan, jak by tak się grzeczniej zapytować to czy pańska małżonka jest tak, żeby to zabrzmiało, krystalicznie czysta. A ja się chciałem z kolei zapytować czy, nie obrażając niczyjej godności, jak wyście zostali tacy inteligentni - z urodzenia czy z uczynienia?
.
.
25 marca 2011, 13:28
A mnie się wydaje, że wpisy ludzi, którzy sami określają siebie "Debil...", powinny być jednak MODEROWANE. Szkoda zaśmiecać Deon pewnymi wpisami. To trochę dziwne, że lewicowe media potrafią nie dopuszczać wpisów "prawicowych" (-prawych, krytycznych...), a tu każdy może wkeić, co mu ślina na język przyniesie. To tak pod rozwagę. Bo tu nie ma faworyzowania ani prawicy, ani lewicy. Każdy ma prawo wyrazić własne, nawet kontrowersyjne czy nieortodoksyjne poglądy, jeśli czyni to bez wulgarnego obrażania kogokolwiek, jeśli nie wykracza za bardzo poza standardy kutury osobistej. Niektórzy oczywiście woleliby wiele rzeczy przemilczeć lub ocenzurować, ale dobrze, że DEON nie stosuje takich praktyk. Dzięki temu widać prawdziwą różnorodność wśród katolików i innych tu komentujących.
T
teresa
25 marca 2011, 13:19
Tak.Kto ich nie ma? Zwłaszcza ,że wyzbywanie się przyjemności jest kwestią rozciągniętą w czasie.Osoby z obniżonym intelektem mają prawo do wypowiedzi w granicach przyzwoitości publicznej.Zwyczajnie,są pewne granice, we wszystkim.
25 marca 2011, 12:52
Bo małżeństwo mimio wszystko jest przejściowe, jest sakramentem, a sakramenty znikną na tamtym świecie. A księża kłamią na co drugim ślubie, że małżeństwo to związek na wieki. Może po prostu powiedzieć wprost: małżeństwo ma charakter tymczasowy i na pewno nie perspektywę wieczną, a małzeńska seksualnosć jest z natury czymś gorszym niż zachowanie czystości przez celibatariuszy. Zamiast co chwilę cytować list o miłości św. Pawła może kilka słów trochę innej prawdy?
Z
zapytuję
25 marca 2011, 11:39
A mnie się wydaje, że wpisy ludzi, którzy sami określają siebie "Debil...", powinny być jednak MODEROWANE. Szkoda zaśmiecać Deon pewnymi wpisami. To trochę dziwne, że lewicowe media potrafią nie dopuszczać wpisów "prawicowych" (-prawych, krytycznych...), a tu każdy może wkeić, co mu ślina na język przyniesie. To tak pod rozwagę.
DW
Debil wraz z małżonką w pracy
25 marca 2011, 10:55
Co niznaczy, że Watykan nie słynął z zepsucia, ale to jest inna rzecz. Watykan to nie Kościół, zresztą też w dziejach bywało różnie. Paweł III miał trójkę dzieci, ale ćwiczenia Ignacjańskie zatwierdził. Więc pewnie również dla siebie.
B
bart
25 marca 2011, 09:29
 Monogamia jest wbrew naturze człowieka. W małżeństwie odróżnić trzeba miłość na poziomie serca - wtedy żona jest tą jedyną. Od miłości na poziomi ciała - w tym przypadku niekoniecznie.  Kierując się tymi wytycznymi łatwiej jest zachować czystość!
DW
Debil wraz z małżonką
24 marca 2011, 21:34
A ja swojej małżonce zawsze powtarzam, że najbardziej seksi to będzie wtedy jak jej wszystkie zęby wypadną, wyłysieje a twarz będzie pełna zmarszczek. Wtedy o seksie to będziemy jedynie snuć wspomnienia na leżaczkach obok siebie, co będzie jeszcze bardziej seksi bo nie na tym seks polega. Wtedy będzie dla mnie najbardziej tą królewną z bajki.
K
ktoś
24 marca 2011, 15:42
Owszem Jezus mówił żeby miłować bliźniego, miłować nieprzyjaciół, wybaczać innym winy, itp. Ale to bardzo ogólne nauki, które można odnieść do każdego człowieka. Można "miłować" bliźniego: sąsiada, ekspedientkę w sklepie, wujka, policjanta, itp. W małżeństwie jest nieco inna miłość i inna więź niż taka jaką mamy do obcych ludzi. O tym w ogóle Jezus nie mówił. Nawet w dziecięciu przykazaniach jest mowa żeby czcić ojca i matkę, a nie ma słowa o szczególnej miłości jaką małżonkowie są winni samym sobie. Dlatego mam niedosyt jeśli chodzi  o naukę Jezusa o małżeństwie. Dopiero Kościół ją wypracował, a nie Jezus.
W
wyznawca
24 marca 2011, 14:45
Bo małżeństwo mimio wszystko jest przejściowe, jest sakramentem, a sakramenty znikną na tamtym świecie. Chociaż relacje pozostaną. Mnie się wydaje, że wszystko to, co Chrystus mówił na temat życia, jak i co wybierać, jak postępować odnosi się przede wszystkim do małżeństwa. Przecież mówił w większości do ludzi żonatych, zamężnych, pracujących itd. A polityką niewiele ludzi się zajmuje wprost, bo tak ją dzisiaj rozumiemy, ale w niej jakoś uczestniczy i interesuje. Inaczej nie byłoby w ogóle państwa.
K
ktoś
24 marca 2011, 14:41
Trudno nawet porównywać wagę polityki do małżeństwa. Jezus mógł nie mówić o polityce, bo ogół ludzi nie zajmuje się tą sprawą. Ale w związki małżeńskie wchodzi większość ludzi i brak nauki Jezusa w tym zakresie jest zastanawiająca. jakby to nie było dla Niego takie ważne.
W
wyznawca
24 marca 2011, 11:42
tak jak mało mówił o celibacie, polityce i innych sprawach, które są ważne. Bo Chrystus nie powiedział wszystkiego. Pozostawił to Duchowi św. i Kościołowi.
K
ktoś
24 marca 2011, 10:22
Kiedy Jezus mówił o sprawach fundamentalnych, jak "..wierność, komunia małżonków, czystość..."   ?? Jezus właśnie bardzo mało mówił o małżeństwie. Za mało jak na wagę tego problemu.
K
ktoś
24 marca 2011, 10:19
Kiedy Jezus mówił o tych rzeczach fundamentalnych jak "...wierność, komunia małżonków, czystość" ?? Jezus bardzo mało mówił o małżeństwie. Za mało jak na wagę tego problemu.
24 marca 2011, 09:21
Do Rose, potocznie, czyli w filmach i kolorowych pismach, seks jest współżyciem. Ale seksualność, płciowość człowieka wyraża więcej. Celibatariusz powstrzymuje się od współżycia, ale nie przestaje być istotą seksualną. Nadal odczuwa popęd, jest świadomy swoich pragnień, komunikuje wiele swoim ciałem, twarzą, gestami itd. Zgadzam się. O tym mówi cała współczesna psychologia, z napiętnowaną przez KK psychoanalizą również. Co do celibatu, przypomina mi się hasło z Frondy: "Celibat - czujesz, że żyjesz"
24 marca 2011, 09:18
Ja też jestem niezwykle ostrożny co do tego, aby ksiądz "ładował się" małżonkom do łóżka. Jezus też w szczegóły nie wchodził, chociaż mówił o rzeczach fundamentalnych, jak np. wierność, komunia małżonków, czystość. A jak to będzie realizowane, to już małżonkowie muszą sami zdecydować i odnaleźć właściwą drogę. No właśnie, własną drogę? A na spowiedzi albo naukach przedmałżeńskich usłyszą teorie Paczosa. Co wtedy robić? Zmienić spowiednika, bo nie pasuje? To chyba nie jest specjalnie katolickie...
24 marca 2011, 09:15
Bł. John Henry Newman świetnie pisze o tym, jak to Kościół musi powoli dojrzewać do zrozumienia Pisma św. A jeszcze wiele przed nami. Ale nie możemy żyć na podstawie tego, co może kiedyś będzie, bo jeszcze tam nie doszliśmy. A to przepraszam, ale ja mam jedno życie i wolę jego zasad nie opierać na systemie, który jest ciągle w dopracowaniu. Znam podstawy, a w problematycznych kwestiach wolę liczyć na siebie niż na to, że jacyś biskupi znajdą czas, aby omówić kilka istotnych kwestii i podać wykładnię. Gdyby Kopernil czekał na to, aż Kościół dojrzeje do zaakceptowania systemu heliocentrycznego albo gdyby włoscy rewolucjoniści z XIX wieku czekali, aż papież zrozumie, że królestwo Boże nie jest z tego świata i odpuści sobie ziemską władzę nad Państwem Kościelnym - w jakim miejscu bylibyśmy? Podobnie sprawa ma się z tolerancją religijną, demokracją, prawem kobiet do udziału w życiu społecznym. To nie są poglądy, które od zarania chrześcijaństwa są niezmienne. I Ojciec bardzo dobrze o tym wie.
E
elemelek
23 marca 2011, 23:16
Zgoda, ale seks to jedna z potrzeb, a nierozładowane napięcie seksualne nie prowadzi do niczego dobrego. Mam na mysli oczywiście nierozładowywane latami.
Dariusz Piórkowski SJ
23 marca 2011, 23:09
Do elemeleka, a dlaczego miałoby do tego prowadzić? Człowiek nie musi współżyć tak jak musi jeść i pić. Tyle że nie przeżywa pewnej formy przyjemności. Po drugie, nie można przecież seksu sprowadzić tylko do przyjemności. Jeszcze jest relacja, związek, bliskość drugiej osoby.
E
elemelek
23 marca 2011, 23:06
powstrzymywanie sie od współżycia jest zdrowe? Nie prowadzi do frustracji i nerwicy?
R
Rose
23 marca 2011, 23:05
Czyli tzw, sexappeal?
Dariusz Piórkowski SJ
23 marca 2011, 23:03
Do Rose, potocznie, czyli w filmach i kolorowych pismach, seks jest współżyciem. Ale seksualność, płciowość człowieka wyraża więcej. Celibatariusz powstrzymuje się od współżycia, ale nie przestaje być istotą seksualną. Nadal odczuwa popęd, jest świadomy swoich pragnień, komunikuje wiele swoim ciałem, twarzą, gestami itd.
DK
do Księdza
23 marca 2011, 23:00
ksiądz to chyba lubi rozmawiać o seksie, co? szczególnie nocną porą.
R
Rose
23 marca 2011, 22:59
seksualność nie sprowadza się wyłącznie do współżycia. Seks to nie współżycie? 
Dariusz Piórkowski SJ
23 marca 2011, 22:56
do elemeleka, właśnie o tym jest ten tekst, że seksualność nie sprowadza się wyłącznie do współżycia. I ksiądz też jest istotą seksualną.
H
hmmmm
23 marca 2011, 22:56
W jakim sensie księży dotyczy seks ?prędzej jego brak.
Dariusz Piórkowski SJ
23 marca 2011, 22:55
Do Rose, co innego jest się ładować komuś do łóżka, a co innego wypowiadać się o ludzkiej seksualności z wyczuciem. To też ksiądz musi robić, bo jest to część życia, którą Chrystus przyjął i przemienił, a więc Ewangelia obejmuje także tę ważną sferę ludzkiego życia. Musi robić nie dlatego, że mu się zachciało, ale ponieważ taka jest między innymi jego misja.
E
elemelek
23 marca 2011, 22:54
A dotyczy?
Dariusz Piórkowski SJ
23 marca 2011, 22:53
Do adamajkisa, tych ludzi żyjących w wybranych celibacie to w sumie aż tak wielu nie ma. Więcej jest chyba tych, którzy żyją samotnie nie z wyboru. Zależy jak rozumieć oszczędzanie, bo chyba większość ludzi tak robi, z wyjątkiem bogaczy, że planuje wydatki no i musi się liczyć z zasobnością własnej kasy. Więc tak czy owak w pewien sposób wiele ludzi oszczędza.
Dariusz Piórkowski SJ
23 marca 2011, 22:50
Do elemeleka, a dlaczego księdza seks nie dotyczy? A ksiądz to się z choinki urwał? Jest aseksualny? To są pewne wygodne stereotypy. 
R
Rose
23 marca 2011, 22:47
Ja też jestem niezwykle ostrożny co do tego, aby ksiądz "ładował się" małżonkom do łóżka. No, i o to chodzi, księdzu do łózka też się nikt nie ładuje.
E
elemelek
23 marca 2011, 22:46
dlaczego kler wypowiada sie w sprawach seksu? Ich ten temat nie dotyczy, tak samo, jak  świeckich nie dotyczą sprawy kleru.
Dariusz Piórkowski SJ
23 marca 2011, 22:32
No właśnie z pochwałą cnoty i celibatu jest jak z oszczędzaniem pieniędzy. Niby oszczędzanie pieniędzy jest cnota, ale to własnie konsumpcja i wydawanie kasy przyczynia się do rozwoju gospodarki i zwiększania dochodów państwa.  To sugeruje Pan, że cnota jest jednak szkodliwa dla życia społecznego? Konsumpcja w pewnych rozsądnych ramach przecież nie jest zła. Co innego konsumpcjonizm. Ale to prawda, jeśli rynek rozbudzi potrzeby i do nich dostosowuje podaż, to wówczas trudno jest się wycofać. Ale takie załamania rynku i tak kiedyś nadchodzą. I tego nie możemy zaplanować.
Dariusz Piórkowski SJ
23 marca 2011, 22:28
Na sumienie to trzeba liczyć nade wszystko. Pytanie tylko, jakie jest to sumienie. Czasem służy ona jako słowo-wytrych. Owszem, zgodzę się, że Kościół ulegał różnym wpływom. Nieprzypadkowo rodziły się w jego obrębie różne herezje. Jeszcze w średniowieczu katarzy (waldensi), bogomiłowie odrzucali małżeństwo i cielesność jako pochodzące od złego boga. Bł. John Henry Newman świetnie pisze o tym, jak to Kościół musi powoli dojrzewać do zrozumienia Pisma św. A jeszcze wiele przed nami. Ale nie możemy żyć na podstawie tego, co może kiedyś będzie, bo jeszcze tam nie doszliśmy. Ja też jestem niezwykle ostrożny co do tego, aby ksiądz "ładował się" małżonkom do łóżka. Jezus też w szczegóły nie wchodził, chociaż mówił o rzeczach fundamentalnych, jak np. wierność, komunia małżonków, czystość. A jak to będzie realizowane, to już małżonkowie muszą sami zdecydować i odnaleźć właściwą drogę.
23 marca 2011, 22:22
No właśnie z pochwałą cnoty i celibatu jest jak z oszczędzaniem pieniędzy. Niby oszczędzanie pieniędzy jest cnota, ale to własnie konsumpcja i wydawanie kasy przyczynia się do rozwoju gospodarki i zwiększania dochodów państwa. Traktowanie seksu i rodzenia dzieci jako narzędzia rozwoju gospodarki obrzydza mnie bardziej niż nawet najbardziej idiotyczne teorie ks. Paczosa.
23 marca 2011, 22:21
I z tym chyba u nas jest problem, że wielu z nas nie zna do końca, co Kościół ma do powiedzenia na temat małżeństwa i ludzkiej seksualności. Przecież Ojciec doskonale wie, że nauka Kościoła - także w tym względzie - nie jest stała i niezmienna. Proszę sobie przypomnieć choćby średniowieczne kościelne nauczanie w sprawie prostytucji (świetnie o tym pisał Bronisław Geremek). Są naturalnie dziś pewne podstawy, których nikt nie może podważyć (np. zakaz antykoncepcji, niezrozumiały jednak w perspektywie NPR), jednak cała reszta to tylko rozkład akcentów i interpretacje określonych duchownych czy środowisk. Myślę, że ostatecznie to sumienie decyduje, co jest grzeszne w małżeńskim seksie. Lepiej liczyć na nie niż na teorie jednego lub drugiego duchownego.
Dariusz Piórkowski SJ
23 marca 2011, 22:10
Bracie robocie, ks. Paczos na szczęście nie jest całym Kościołem. Aktualna nauka Kościoła jest jednak nieco inna. Pytanie tylko, dlaczego niektórzy jej nie znają, także pośród duchownych. O. Knotz też prochu nie wymyślił, raczej umiejętnie ukazuje to, co jest. I z tym chyba u nas jest problem, że wielu z nas nie zna do końca, co Kościół ma do powiedzenia na temat małżeństwa i ludzkiej seksualności.
23 marca 2011, 21:53
ks. Krzysztof Paczos swoimi artykułami idealnie pokazuje, że teorie ojca Knotza to tylko medialna wydmuszka i prawdziwy katolicyzm polega na deprecjonowaniu wartości małżeństwa (i małżeńskiej seksualności) w perspektywie wywyższania celibatu i dziewictwa. Szkoda, że nie słyszałem o tym nic na naukach przedmałżeńskich...
?
??
23 marca 2011, 20:23
Kiedyś to nawet w ogóle samochodów nie mieli. Ale pracę i mieszkania to już mieli samochód nie jest niezbędny.
?
??
23 marca 2011, 20:21
Dawniej ludzie mieli mniej pieniędzy, samochodów, mebli i sprzętów, ale za to dziecko było największym bogactwem. Może sprzętów mieli mniej ale za to mieli pewną pracę i bardziej dostępny dach nad głową. Zatem były dużo lepsze warunki do życia. Dziecko zawsze jest bogactwem. Ci, którzy mają kącik u mamusi i tatusia na początek zazwyczaj decydują się szybko na dziecko a jeżeli trzeba własnymi rączkami zapracować na kącik do zmaieszkania to trzeba trochę zaczekać. Ty chyban ie tyle jesteś filozofem filozofie ale masz opiekuńczą, hojną rodzinkę.
R
R
23 marca 2011, 19:23
Do kate, to po części z wygody, coraz lepszych warunków życia i braku zaufania. Poeta ma rację: „Świat jest bogaty, kiedy chleb je suchy. Nie zubożyło nic tak bardzo świata, Jak złoto”. Leopold Staff Dawniej ludzie mieli mniej pieniędzy, samochodów, mebli i sprzętów, ale za to dziecko było największym bogactwem. Kiedyś to nawet w ogóle samochodów nie mieli.
DM
Debil, małżonka w kuchni.
23 marca 2011, 17:54
Jakoś tego Hierarchia nie brała sobie do serca na przestrzeni wieków, zadowalając się jedynie mniej godnym złotem, ujmijmy to symbolicznie. Więc nie ma co filozofować. Bogactwo jest dobre z natury, jedyny problem to jego godziwe użycie. Kate raczej by w nędzy nie chciała żyć, zresztą jak sama podkreśla ubóstwo przeszkadza w małżeństwie. Oczywiście jakby była bieda to by trzeba było wiązać koniec z końcem, ale co by było jakby się go nie związało, jakby nie wystarczyło od pierwszego do pierwszego nawet z jednym dzieckiem: do stołówek dla bezdomnych czy na ulicę do sponsora. Może dziecko do sklepu, żeby zarobiło na siebie? Dalej to już męczeństwo: a jakby jakiś polityk, urzędnik satanista zawziął się na dane małżeństwo i chciał je w ten sposób rozbić do jakich poświęceń byłabyś zdolna? 99,9% kobiet do żadnych, tak jak i mężczyzn, zazwyczaj małżeństwo pasuje i daje spalić dziecko albo oddaje je do gwałtu. Nie mówiąc już o siostrach zakonnych czy księżach lub biskupach - gwałty, mordy za nieposłuszeństwo, wymuszone małżeństwa dla złamanych. To jest obraz współczesnego świata, nie tylko Polski. Zatem wolę z żoną próbować tezę artykułu z hi,hi,hi + bara,bara na wysokim poziomie duchowym. Ciekawe swoją drogą czy autora można zaklasyfikować do którejś z grup? Więc albo się będziemy czarować do końca świata i udawać, że nie wiadomo co się tak naprawdę dzieje, albo weźmie się piekło za pysk i je unicestwi. Wtedy dopiero będzie hi,hi,hi + bara,bara. (Małżonka w kuchni, ma obrane ziemniaki i wyniesione śmieci).
F
filozof
23 marca 2011, 17:27
Do kate, to po części z wygody, coraz lepszych warunków życia i braku zaufania. Poeta ma rację: „Świat jest bogaty, kiedy chleb je suchy. Nie zubożyło nic tak bardzo świata, Jak złoto”. Leopold Staff Dawniej ludzie mieli mniej pieniędzy, samochodów, mebli i sprzętów, ale za to dziecko było największym bogactwem.
K
kate
23 marca 2011, 17:12
Myślę, że problem jest wielki, a nie do końca w artykule uchwycony. Cóż powiedzieć na coraz większą skrajność postaw: współżyją głównie narzeczeni, w małżeństwach posucha, bo za dużo innych spraw na głowie: praca, mieszkanie i obawa przed tzw. wpadką, coraz więcej ludzi żyje w pojedynkę i uważa się za aseksualnych, takich, co seks brzydzi, nawet nie moralnie, a estetycznie. Czystość to takie coś wysoko zawieszone, co jak się zbliżysz to oślepia, więc wszyscy noszą okulary i nawet nie chcą patrzeć, bo po co. W każdym razie dzieci nam z tego nie przybywa!
DW
Debil wraz z małżonką
23 marca 2011, 13:52
Sługi: nie ludzi, ale wszelką moją niedoskonałość. To służy piekłu najbardziej - zepsuta natura i skażony obraz Boga oraz swój własny, własnej relacji do innch, w tym własnej żony. Na tym polega zadania dane nam od autora artykułu. Odkazić naturę. Moja luba zamieni się w oficera. Jak w Kanie Galilejskiej - mam nadzieję, że razem z nią. I będzie hi,hi,hi + bara, bara, tylko na wyższym poziomie duchowym. Starowicz o tym nie pisał, Wisłocka pewnie też nie. Cóż, co za pech.
DW
Debil wraz z małżonką
23 marca 2011, 13:37
Seksuologu, widzę, że i prorokiem jesteś. A może byłeś u wróżki? Zresztą są na ziemi rzeczy, o których się nie śniło seksuologom. A próbować warto, na wesoło. Zabić śmiechem piekło i jego sługi.
S
seksuolog
23 marca 2011, 11:39
Debilu z własną małżonką, Twój komentarz tylko potwierdza główną tezę tego tekstu.
K
katolik
23 marca 2011, 11:20
Z czym nie ma dzisiaj kłopotów? Kto się jeszcze liczy z Przykazaniami Bożymi? Czy jest jeszcze wiara? "A bez wiary nie można podobać się Bogu. Hbr 11:6 Czy wiesz po co żyjesz? http://tradycja-2007.blog.onet.pl/
DW
Debil wraz z małżonką.
23 marca 2011, 11:14
Zatem dostałem zadanie domowe razem z żoną. Jak zrobić, aby było hi, hi, hi + bara, bara i żeby taka postawa wobec seksu nie przeniosła się na stosunek do innych ludzi już nawet na poziomie pragnienia. Ale to mało, ma ona rodzić postawę odpowiedzialności i braku instrumentalnego traktowania siebie nawzajem. To jest trudne bo trzeba ujarzmić popęd na wesoło. No i do tego wesołe odniesienie do Pana Boga, przed w trakcie i po bara, bara. Niektórzy to nie lubią jak Pan Bóg patrzy jak oni to robią (hi,hi), ale jak Bóg utrzymuje ich w istnieniu to chyba muszą się przyzwyczaić i wiedzieć, że intymność nie ma charakteru absolutnego, ale z drugiej strony też Duch Święty nie daje natchnieć, jak zrobić drugiej stronie ,,dobrze". A może daje, tylko się nie czuje?
B
biagio
23 marca 2011, 08:33
Dziekuje za piekny artykul. Tego typu refleksje nt seksualnosci powinny byc obecne w kazdym czasopismie o tematyce spolecznej w Polsce. Niestety, moze nie zawsze z winy dziennikarza, robi sie krzywde ludziom uczac ich tylko jak powinni funkcjonowac jako dobra "love machine".