Sąd nad Jezusem
Prośmy o wrażliwe serce, które byłoby zdolne przyjąć każde, choćby najmniejsze Boże upomnienie. Dociera ono do nas w różnoraki sposób: poprzez codzienne wydarzenia, niepowodzenia życiowe, ludzkie reakcje i słowa, a przede wszystkim poprzez głos sumienia.
Obraz dla obecnej kontemplacji: Przedstawimy sobie dwie sceny: najpierw Jezusa w płaszczu szkarłatnym stojącego przed Herodem i całym jego dworem. Zauważmy po jednej stronie śmiech i drwiny Heroda i jego dworu, po drugiej zaś milczenie pełne godności. I druga scena: Przestawmy sobie Jezusa a obok niego Barabasza. Wsłuchajmy się w krzyk tłumu, który domaga się skazania Jezusa na karę krzyża słowami: Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj Go.
Fragmenty Pisma Świętego pomocne przy medytacji (Łk 23,6-12; Mt 27,15-25)
Prośba o owoc kontemplacji: Będziemy prosić o ducha głębokiej adoracji i czci dla Jezusa jako Baranka Bożego, który posłuszny swojemu Ojcu oddaje za nas swoje życie. Będziemy też prosić, aby stopniowo rodziło się w nas coraz głębsze pragnienie naśladowania Go w znoszeniu wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak zewnętrznym jak i duchowym, jeśli tylko zechce mnie wybrać i przyjąć do takiego rodzaju i stanu życia (por. ĆD, 98).
Pokorne oblicze Boga
Przypadkowa informacja podana przez faryzeuszów o galilejskim pochodzeniu Jezusa nasunęła namiestnikowi rzymskiemu myśl łatwego pozbycia się kłopotliwej sprawy Jezusa: odesłania oskarżonego do Heroda, któremu podlegała właśnie Galilea. Piłat i Herod byli nieprzyjaciółmi. Herod nie mógł zapewne darować Rzymianinowi, że zbyt silną ręką zdusił rozruchy ludowe na jego własnym terytorium. Prokurator zaś musiał dobrze wiedzieć, że książęta z rodu Heroda odgrywali przy cesarzu rolę szpiegów i donosicieli (H. Daniel-Rops). Ale właśnie sprawa Jezusa z Nazaretu stała się dla Piłata dobrą okazją, aby zażegnać kłopotliwą niezgodę. Dzień skazania Jezusa na śmierć stał się w ten sposób dniem nawiązania przyjaznych stosunków pomiędzy tym dwoma władcami.
Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Morderca Jana Chrzciciela i wielu innych ludzi, od dawna pragnął ujrzeć Jezusa, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jaki znak, zdziałany przez Niego. Przyjął Go więc uroczyście z całym dworem i zasypał Go też wieloma pytaniami. Ta wielka chęć oglądania cudu przez Heroda była przejawem jego śmiertelnej nudy. Cud dla Heroda był tylko czynem nadzwyczajnym, który mógł go zabawić przez kilka chwil. Jedynym bowiem złem, jedynym grzechem i jedyną klęską, jaką uznają światowcy, jest nuda. Aby uniknąć nudy, zdolni są poruszyć niebo i ziemię (R. L. Bruckberger).
Jezus w czasie swojej męki rozmawiał z Judaszem, ze strażnikami świątyni, rozmawiał z członkami Sanhedrynu, z Piłatem, z łotrem na krzyżu. Tylko Herodowi nic nie miał do powiedzenia. Tak zwanym ludziom światowym Jezus nie ma nic do powiedzenia. Nawet Jezus nie może z nimi dojść do porozumienia (R. L. Bruckberger). U Heroda Chrystus natknął się na najgorszy rodzaj zła: cynizm połączony z pychą i pogardą. Żądza władzy utrwalanej zbrodnią rywalizowała u Heroda z wyuzdaną zmysłowością. Tetrarcha i jego dwór to był świat, za który Jezus się nie modlił pisze F. Mauriac. Istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć. W takim wypadku nie polecam, aby się modlono — stwierdza św. Jan (1 J 5, 16).
Herod nie mogąc wymusić na Jezusie nie tylko cudu, ale nawet jednego słowa, wzgardził Nim wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata. Herod po tym krótkim spotkaniu z Jezusem był przekonany, podobnie jak niektórzy krewni Jezusa, iż należy Go traktować jako szaleńca. Nie chcąc robić sobie dodatkowego kłopotu tetrarcha odesłał Go z powrotem do Piłata.
Właśnie u Heroda Jezus zdawał się mieć największe szanse uniknięcia skazującego wyroku. Gdyby się zgodził zostać jego błaznem, uprzywilejowanym cudotwórcą, wszyscy dworzanie byliby się sprzymierzyli w Jego obronie. Ludzie światowi nie są w stanie postawić sobie pytania, czy dany człowiek jest winny, czy nie; natomiast ten, który ich bawi, jest dla nich nietykalny i nigdy go nie opuszczą. Nawet surowi faryzeusze musieliby ustąpić, gdyby tylko Jezus zgodził się przyjąć rolę komedianta (R. L. Bruckberger). Herod grając rolę okrutnego błazna chciał jednocześnie wszystkim narzucić tę samą rolę. W swojej wielkiej nieprawości nie podejrzewał nawet, że istnieje inny świat, w których miłość i ofiara są ważniejsze od doczesnego życia. Był to świat, do którego tetrarcha nie miał dostępu.
Pogarda, poniżanie, cyniczne traktowanie bliźnich jest zwykle mechanizmem obronnym, przy pomocy którego człowiek uzasadnia sobie swoją moralną wyższość nad innymi, a tym samym usprawiedliwia także swoje niemoralne postępowanie. Fenomen ten można obserwować w życiu wielu ludzi głęboko poranionych i zagubionych emocjonalnie, a jednocześnie pogrążonych nieraz w ciężkich nałogach i grzesznych przyzwyczajeniach. W sposób przedziwny potrafią łączyć w swojej świadomości przekonanie o swojej wielkiej "świętości" z całym uwikłaniem w niemoralne myślenie, decydowanie, postępowanie. W takim wypadku tylko prawdziwy cud może sprawić, iż zostanie rozbity gruby mur usprawiedliwiania siebie we własnych oczach połączony z gniewnym i agresywnym nastawieniem do całego świata. Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem (Mk 9, 29).
Kontemplujmy Jezusa stojącego z godnością wobec tetrarchy i jego dworu. Dostrzeżmy kontrast dwóch światów tak różnych, jak różni się piekło od nieba, jak różni się miłość od nienawiści, jak różni się odwaga od tchórzostwa. Wzbudźmy wiarę, iż milczenie Jezusa nie jest wyrazem pogardy i lekceważenia Heroda i jego ludzi, ale ostatnim i najmocniejszym sposobem upomnienia, jakie kieruje do niego.
W tym kontekście prośmy o wrażliwe serce, które byłoby zdolne przyjąć każde, choćby najmniejsze Boże upomnienie. Dociera ono do nas w różnoraki sposób: poprzez codzienne wydarzenia, niepowodzenia życiowe, ludzkie reakcje i słowa, a przede wszystkim poprzez głos sumienia.
W głębi sumienia, które jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie nakłada, lecz któremu winien być posłuszny i którego głos rozbrzmiewa w sercu nakazem: czyń to, a tamtego unikaj (Gaudium et spes). Ale głos sumienia nie jest jednak najpierw głosem prawa Bożego rozumianego w sensie jurydycznym, ale głosem miłości Boga. To miłość stanowi zawsze ostateczną wykładnię dla prawa. Opór wielu ludzi wobec problemu sumienia wiąże się często z faktem, że samo pojęcie sumienia kojarzy im się niemal wyłącznie z jakimś zimnym, bezwzględnym prawem Bożym, które żąda od człowieka nawet tego, czego nie byłby w stanie wykonać. Tymczasem sumienie, głos Boży, przemawia do człowieka jako głos osoby, mówi w nas głosem Ojca, Syna i Ducha Świętego. Głos sumienia jest głosem Ojca odwiecznie przemawiającego do swojego Syna. Głos sumienia jest głosem miłości także wtedy, a może przede wszystkim wtedy, gdy napomina, domaga się prawdy, uczciwości, uznania grzechu, nawrócenia. Głos sumienia jest zawsze najpierw zapewnieniem o miłości Boga do nas, a później jakąś pokorną prośbą Boga skierowaną do człowieka o odpowiedź miłości na Miłość.
Lekceważąc sumienie lekceważymy zawsze miłość Boga. Odrzucamy tę miłość. Odrzucenie zaś doświadczenia miłości wprowadza nas automatycznie w doświadczenie lęku i wewnętrznego gniewu. Tam, gdzie brakuje ludzi sumienia, pojawiają się ludzie lęku, ludzie gniewu, ludzie przemocy. Herod jest człowiekiem przemocy. Osoby stosujące przemoc są ludźmi bez sumienia. Człowiek bez sumienia, jak Herod, stanowi duże zagrożenie dla bliźnich, dla społeczeństwa.
Wzbudźmy w sobie wielką wiarę, że Bóg napomina nas w sumieniu i karci właśnie dlatego, że bardzo nas miłuje: Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! (Ap 3, 19). Najmniejszej skazy szuka się z uwagą na bardzo kosztownym diamencie — mówi J. Korczak. Ponieważ jesteśmy kosztownymi diamentami dla Boga, upomina nas także wówczas, kiedy dostrzega w nas choćby najmniejszą skazę, najmniejsze zło. Dziękujmy Jezusowi za Jego nieustanne upominanie nas.
Kontemplując spotkanie z Herodem dziękujmy naszemu Panu także za to, iż poprzez całą maskaradę u tetrarchy, którą władca chciał zelżyć i poniżyć Syna Bożego, Jezus potwierdził raz jeszcze swoje Boskie królowanie nad światem. Ta właśnie brutalna scena u Heroda jest dla nas niezwykłą pomocą w coraz pełniejszym rozumieniu prawdziwego królowania Jezusa w świecie i w każdym ludzkim sercu. Ona też objawia nam, że królowanie Boga nie stosuje przemocy, ale posługuje się swoją Boską pokorą. Jezus u Heroda objawił nam pokorne oblicze Boga (F. Varillon).
Na zakończenie całej kontemplacji uklęknijmy przed Jezusem, Królem wyśmianym i zelżonym przez Heroda i jego ludzi. Oddajmy Mu chwałę jako Panu całego wszechświata wraz z Matką Najświętszą, z Apostołami, wszystkimi aniołami i świętymi.
Barabasz i Jezus
Wybieg Piłata, aby łatwo pozbyć się kłopotliwej sprawy z Jezusem przez odesłanie Go do Heroda, nie udał się. Tetrarcha bowiem odesłał Go z powrotem do namiestnika rzymskiego. Piłat musiał więc szukać innego rozwiązania. Kiedy przypomniano mu, iż jest zwyczaj ułaskawiania z okazji święta Paschy jednego więźnia żydowskiego wskazanego przez lud, namiestnik sądził, iż tym razem uda mu się uwolnić Jezusa. Gdy się więc zebrali, spytał ich Piłat: Którego chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa zwanego Mesjaszem? Wiedział bowiem, że faryzeusze przez zawiść Go wydali. Barabasz zaś uwięziony był za zabójstwo i wywoływanie zamieszek w mieście.
Namiestnik rzymski, zamknięty w swojej twierdzy Antonia, prawdopodobnie nie doceniał wielkiego wpływu religijnych przywódców żydowskich na prosty lud. Być może nie wyczuwał także zmienności nastrojów tłumu. Arcykapłani i starsi namówili przez swoich agentów tłumy, żeby prosiły o Barabasza, a domagały się śmierci Jezusa. Kiedy więc Piłat ponownie rzucił decydujące pytanie: którego z tych dwóch chcecie, żebym wam uwolnił? usłyszał, być może ku swojemu zaskoczeniu, zgodnie brzmiący okrzyk: Barabasza!
Rozważając postawę tłumu w tej scenie chciejmy sobie uświadomić, jak łatwo można kierować emocjami człowieka, odwołując się do jego najniższych instynktów, a poprzez to wpływać na jego najważniejsze wybory i decyzje. W tym kontekście badajmy nasze zachowania i pytajmy siebie, czy nie ulegamy zbyt łatwo nastrojom, szczególnie zaś zniechęceniu i lenistwu wewnętrznemu. Badajmy także wpływ ludzkich opinii na nasz sposób myślenia, decydowania, działania. Pytajmy się, czy ich sugestywne przedstawianie nie jest dla nas ważnym motywem, dla którego przejmujemy się nimi także wówczas, kiedy wydają się nam nieuzasadnione.
Kontemplujmy w tej modlitwie Jezusa i Barabasza stojących razem. Obserwujmy zachowanie Barabasza, jego zdziwienie i dziką radość, kiedy tłum zdecydował o jego wolności. Popatrzmy następnie na Jezusa, na Jego zachowanie pełne dyskrecji i cichości. Chrystus nie protestuje i nie wstydzi się, iż zostaje postawiony na równi ze zbrodniarzem. Nie wyraża żalu, że to właśnie Barabasza, a nie Jego wybrał tłum. Podobnie jak wobec Heroda, tak i teraz, Jezus nie powiedział ani jednego słowa. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją (Iz 53, 7), Jezus milczy. Całym swoim zachowaniem i swoją postawą modli się nieustannie do Ojca: Nie moja wola, lecz Twoja, niech się stanie! (Łk 22, 42).
Kontemplując Boga-Człowieka oraz stojącego obok Niego Barabasza, zobaczmy, że to właśnie dzięki Jezusowi Barabasz odzyskuje wolność. Nie znamy wprawdzie dalszej historii Barabasza, ale niektórzy powieściopisarze sugerowali, że Barabasz wstrząśnięty postawą człowieka, dzięki któremu uratował swoje życie, uwierzył w Jezusa ponosząc w końcu za Niego śmierć męczeńską. Barabaszem jest każdy z nas. Wszyscy zgrzeszyliśmy zasługując na śmierć. Jezus zajął nasze miejsce na krzyżu i dzięki Niemu odzyskaliśmy życie i wolność.
Rozważajmy w tej kontemplacji, jak to wszystko Chrystus cierpi za moje grzechy itd. i com ja powinien czynić i cierpieć dla Niego (ĆD, 197). Odpowiadając na to pytanie, zadane nam przez św. Ignacego, módlmy się jego słowami: Odwieczny Panie wszystkich rzeczy. Oto przy Twej łaskawej pomocy składam ofiarowanie swoje (...) oświadczając, że chcę i pragnę i taka jest moja dobrze rozważona decyzja, jeśli to tylko jest ku Twojej większej służbie i chwale, naśladować Cię w znoszeniu wszelkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak zewnętrznym jak i duchowym (ĆD, 98).
Parodia sądu
Odwołując się do naszej znajomości prawa żydowskiego i rzymskiego możemy zapytać, czy w przypadku Jezusa możemy mówić, że mamy do czynienia z autentycznym procesem sądowym? Jest to zaledwie parodia — odpowiada znany katolicki badacz życia Jezusa J.-P. Roux. W procesie Jezusa nie stosowano się do żadnych z przyjętych i na ogół respektowanych przez Hebrajczyków praw. Nie wyznaczono żadnego obrońcy. Posyłano oskarżonego od jednego trybunału do drugiego i wszystko zostało załatwione w ciągu kilku godzin. Herod nie zajął się sprawą. Piłat również nie miał na to ochoty, jedynie zmuszony pod naciskiem okrzyków wzburzonego tłumu, bojąc się niełaski cesarza, decyduje się wydać wyrok skazujący. Żydzi wszystko już naprzód ukartowali. Teraz myślą już tylko o tym, aby jak najprędzej skończyć. Chcą, aby Jezus był tego samego dnia ukrzyżowany, w najbliższej godzinie, być może dlatego, że wiedzą o wyrokach śmierci, które mają być wykonane tego samego piątku. Nie jest to proces ani nawet jego parodia, lecz skazanie ofiary na zabicie. Oto Baranek Boży. Nad barankiem nie sprawuje się sądu. Wybiera się go ze stada i zabija. Jezus, Baranek Boży, chciał być ofiarowany tego dnia Paschy, który miał przypieczętować Nowe Przymierze, podobnie jak kiedyś, w czasie pierwszej Paschy żydowskiej, ofiarowany został baranek dla zawarcia pierwszego przymierza. Gest Abrahama unoszącego nóż nad szyją jedynego syna, Izaaka, aby posłusznie spełnić wolę Boga, ten gest, który przez zastąpienie ofiary dosięgnął baranka, teraz miał być dopełniony (J.-P. Roux).
Na zakończenie kontemplacji dziękujmy Jezusowi za to, że staje się dla nas Bożym Barankiem i ofiaruje się za nasze grzechy; przywołajmy słowa, którymi Jan Chrzciciel przedstawił Jezusa jako Mesjasza swoim uczniom: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata (J 1, 29). Te słowa towarzyszą nam w każdej Mszy św. Tuż przed Komunią św. zostajemy przez Niego zapewnieni, że On sam bierze na siebie nasze grzechy i dlatego możemy z odwagą spożywać Jego Ciało i pić Jego Krew. Doświadczenie wewnętrznego uwolnienia od naszych grzechów otwiera nam drogę do pełnego, mistycznego, intymnego zjednoczenia z Jezusem.
Skomentuj artykuł