Seks jako służba innym

(Fot. sxc.hu)
Christopher Ash

Często traktujemy seks jako zachowanie służące wyłącznie wzajemnej przyjemności. Nawet jeśli Kościół mówi dziś, że intymna więź cielesna służy też budowaniu miłości małżeńskiej, niewielu, nawet bardzo świadomych swej wiary, katolików przeczuwa, że seks mógłby być w zamierzeniu Boga drogą prowadzącą do służby Stwórcy a (pośrednio) i innym ludziom.

Warto odwołać się tu do dwóch wskazań Pisma Świętego, aby zrozumieć, na czym ta służba polega. Obydwa zawierają to samo przesłanie: seksualne zbliżenie i rozkosz znajdują się w centrum związku, w którym kochające serce przelewa swoje uczucie ze stabilnego, bezpiecznego miejsca w pełną miłości służbę skierowaną do bliźnich.

Pierwszym ze wspomnianych wskazań jest motyw miłości Boga do Izraela, porównywanej do miłości męża do żony (np. Oz 1, 2; Iz 54, 5). Możemy nazwać ten motyw historią małżeństwa Boga. Miłość Boga do Jego oblubienicy, Izraela przedstawiono w Biblii jako błogosławieństwo dla całego świata. Bóg żarliwie kocha swój lud i wzywa go, by odwzajemniał tę miłość równie oddanym i szczerym uczuciem. Jest to miłość o wiele bardziej intensywna i namiętna niż w jakimkolwiek małżeństwie między ludźmi.

DEON.PL POLECA

Najlepsza i najmocniejsza seksualna intymność pomiędzy mężczyzną i kobietą jest zaledwie słabym odbiciem pełnego namiętności oddania, jakie Bóg okazuje swojemu ludowi. Jest to wprawdzie burzliwe małżeństwo, raz po raz zrywane przez duchową niewierność Izraela, ale trzeba zauważyć, że nawet ten namiętny związek skierowany jest na cel znajdujący się poza nim.

Od samego początku celem owej intensywnej miłości jest przerodzenie się w błogosławieństwo dla całego świata. Przez wzgląd na to przymierze miłości „będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi” (Rdz 12, 1-3). Adam poślubił Ewę po to, żeby wspólnie mogli troszczyć się o „ogród”, podobnie Pan „poślubia” Izraela, żeby wspólnie mogli sprawować sprawiedliwe rządy nad światem i zaprowadzać w nim porządek. Izrael miał być jak płodna winorośl, która zapuszcza korzenie i napełnia najdalsze zakątki ziemi

(Ps 80, 8-11).

Jest to obraz miłości, która staje się błogosławieństwem znacznie przekraczającym granice swojej sypialni.

Skoro taki był cel Bożego małżeństwa, o ileż bardziej my powinniśmy starać się służyć Mu w naszych związkach. Oznacza to, że w centrum naszych małżeństw powinna znajdować się pełna namiętności intymność, dzięki której błogosławieństwo będzie przelewać się na innych ludzi. Taki właśnie cel mają relacje pomiędzy małżonkami. Nawet w Pieśni nad Pieśniami małżeństwo przeradza się w błogosławieństwo płodności.

Seks – wiosna zapowiadająca spokojną jesień

Drugim zawartym w Piśmie Świętym dowodem na to, że intymność w małżeństwie prowadzi do dalekosiężnych korzyści, jest Pieśń nad Pieśniami. Takie stwierdzenie może wydawać się zaskakujące, ponieważ wielu ludzi uważa, że Pieśń nad Pieśniami dotyczy wyłącznie seksualnego pożądania i rozkoszy. Jednak tę księgę należy czytać na dwóch poziomach. Na jednym poziomie jest to zbiór pieśni miłosnych, które w otwarty i piękny sposób opisują napięcia i rozkosz, jakie są udziałem zakochanych. Szczyt tej rozkoszy kochankowie osiągają w seksualnym zjednoczeniu (Pnp 5, 1).

Ponieważ jednak jest to księga biblijna, całkiem naturalne i prawidłowe jest odczytywanie jej również na drugim poziomie, czyli jako pieśni miłosnych Pana, Boga z Pisma Świętego, którego ukochaną jest naród wybrany, oraz pieśni tego narodu wyrażającej miłość do Niego.

Obydwa poziomy odczytywania są prawdziwe. Bóg kocha swój lud tak, jak mężczyzna namiętnie zakochany w swojej żonie, a Jego lud odpowiada Mu w ten sam sposób. Opisywane bez zbędnego zażenowania rozkosze miłości erotycznej w małżeństwie nabierają znaczenia i zyskują wymiar cudu, dlatego że są słabszym odbiciem większej i głębszej miłości pomiędzy Bogiem a Jego ludem. Pytanie jednak brzmi: czy w Pieśni nad Pieśniami w jakikolwiek sposób wskazano, że seksualna rozkosz wykorzystywana jest w służbie Bogu?

Wielu ludzi uważa, że tak nie jest, i sądzi, że Pieśń nad Pieśniami dowodzi po prostu, że Bóg pragnie, aby pary doświadczały cudownych chwil w swoim towarzystwie, ponieważ rozkosz jest rzeczą dobrą i na tym koniec. Ich zdaniem Pieśń nad Pieśniami w introspektywny sposób ukazuje stan szczęścia, do którego możemy dążyć w małżeństwie. Zapomnijmy o tym ciężkim zadaniu służenia Bogu. Powróćmy do wpatrywania się sobie w oczy, czyli do tego, co zawsze chcieliśmy robić. Zapomnijmy o „ogrodzie”, zostańmy w sypialni.

Są jednak w tych poematach dwie ważne sprawy, które wskazują, że seks naprawdę należy wykorzystywać w służbie Bogu. Obie wymagają od nas odrobiny wyczucia poezji i poetyckiej wyobraźni. Pierwszym wskazaniem jest motyw wiosennych kwiatów i jesiennych owoców. Podobnie jak w niezliczonej liczbie pieśni miłosnych, w powietrzu czuć wiosnę. Młodzieniec śpiewa na przykład:

„Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź! Bo oto minęła już zima” (Pnp 2, 10-11).

Zakochani odwiedzają winnice, żeby zobaczyć czy kwitnie winorośl i żeby zobaczyć kwiaty granatu (Pnp 7, 13). Miłość na wiosnę jest miłością w atmosferze piękna, zapachów, świata pełnego możliwości i przepełnionego nadzieją. Jednak nadzieją na co?

Używając języka ogrodniczego można odpowiedzieć, że jest to nadzieja na nadejście jesieni. Zapominamy, że w kulturach z czasów biblijnych ogród nie jest tylko miejscem, w którym hoduje się kwiaty wyłącznie dla ich piękna. Jest to zarazem sad i ogród warzywny, w którym rosną kwiaty dające nadzieję, że jesienią nadejdzie czas zbioru owoców i warzyw.

Co ciekawe, współczesne odczytywanie tego tekstu pozwala wyobrazić sobie, że rozkosz czasu wiosny opisana w tych pieśniach może nie mieć żadnego związku z nadzieją na zbiory owoców lub, ujmując to inaczej, że seksualna rozkosz tej pary nie ma żadnego związku z nadzieją na stworzenie domu i rodziny.

Dlatego właśnie pewien liberalny autor napisał kiedyś o Pieśni nad Pieśniami:

„Intensywna rozkosz, jaką kochankowie czerpią z siebie nawzajem, wyraźnie jest celem samym w sobie, niewymagającym odniesienia do posiadania potomstwa, przypodobania się Bogu czy do czegokolwiek innego”.

Autor ten myli się całkowicie, a do tego jak bardzo przyziemny i nudny sposób odczytywania tej poezji prezentuje! Kochankowie rozkoszują się wiosną miłości, ponieważ daje ona nadzieję na nadejście jesieni i zbiór owoców. Jesienny urodzaj jest natomiast wielkim biblijnym obrazowaniem, odnoszącym się nie tylko do dzieci, lecz również do świata, który jest właściwie zarządzany i pielęgnowany.

Kochankowie, którzy rozkoszują się swoją miłością, rozumieją jednocześnie, że miłość ta rozlewa się na zewnątrz, odgrywając swoją rolę w sprawowaniu opieki nad światem tej opieki potrzebującym.

Jeżeli ktoś z nas zauważył kiedyś, że zakochał się w swoim przyszłym mężu lub w swojej przyszłej żonie, może teraz zadać sobie pytanie: „Z jakiego powodu Bóg pozwolił mi doświadczyć tego uczucia?” Dlaczego czuję się jak ptak na wiosnę?

Odpowiedź jest następująca: dlatego żebyście – jako para ludzi radująca się wzajemnie własnym towarzystwem – mogli stworzyć nową społeczną jednostkę, której centralnym miejscem jest wierna miłość; i również dlatego, żeby z samego serca tej wiernej miłości mogła hojnie wypływać miłość do innych ludzi.

Jesteście królewskimi kochankami!

Motyw wiosennych kwiatów zapowiadających urodzaj jesieni jest zatem pierwszym aspektem Pieśni nad Pieśniami, który pokazuje, że małżeństwo powinno być skierowane na zewnątrz.

Drugim jest tożsamość oblubieńca, kochanka. W poetyckim wyobrażeniu jest on postacią królewską, jakby wizerunkiem wielkiego króla Salomona. Nie ma znaczenia, czy rzeczywiście chodzi tu o historyczną postać króla, czy jest to tylko zabieg poetycki. Znaczenie natomiast ma fakt, że nie jest to po prostu przystojny młody mężczyzna, lecz postać królewska.

Na przykład w rozdziale trzecim, w wersach 6-11, lektykę Salomona otaczają najmężniejsi z mężnych Izraela. Nie jest on zatem tylko kochankiem, lecz także królem Izraela, dosłownie i w przenośni. Nie może więc bez przerwy spoglądać miękkim wzrokiem w oczy swojej miłej, dano mu bowiem królestwo, którym musi rządzić, i pracę do wykonania. Ona natomiast prawdopodobnie musi mu w tym pomagać, jak robi to królewska córka w Psalmie 45. Z ich wzajemnej rozkoszy powinny zrodzić się korzyści i błogosławieństwo dla innych ludzi.

Zarówno motyw wiosny i jesieni, jak i motyw królewskiego rodowodu kochanka dowodzą, że w tych pieśniach mowa jest o seksualnej rozkoszy, która przejawia się w urodzaju przynoszącym życie będącemu w potrzebie światu oraz w królewskiej władzy wprowadzającej sprawiedliwość w zepsutą rzeczywistość.

Być może ten sposób myślenia o małżeństwie wyda wam się zbyt podniosły i poetycki, ale spróbujcie choć na chwilę przyjąć taki punkt widzenia! Pomyślcie, że wasza oparta na wierności miłość, którą wzmacniają i pielęgnują rozkosze cielesnej intymności, może wypływać na zewnątrz, niosąc miłość i wierność będącemu w potrzebie światu. Uświadomcie sobie, że współpracując z sobą i pomagając sobie wzajemnie, możecie sprawić, że wasza miłość stanie się przystanią niezakłóconego bezpieczeństwa. W ten sposób bezpieczny dom stanie się schronieniem, do którego będą mogli wejść inni ludzie.

Zastanówcie się, w jaki sposób w praktyce możecie sprawić, żeby intymność zajmowała centralne miejsce w waszym małżeńskim związku, z którego rodzi się miłość płynąca do innych ludzi. Miłość oparta na wierności nie może wypływać z małżeństwa, jeżeli nie znajduje się w samym jego sercu. Dobre drzewo daje dobre owoce, dlatego właśnie skuteczność, z jaką małżeństwo przelewa błogosławieństwo na innych, zależy od jego wewnętrznego sekretu ciepłej, intymnej miłości.

Nie ma to nic wspólnego z doskonałą techniką seksualną. Gdyby tak było, to Bogu mogłyby służyć jedynie pary osiągające niewiarygodne atletyczne standardy, o których rozpisują się czasopisma! Nic nie jest bardziej dalekie od prawdy (dla większości z nas, jeśli jesteśmy szczerzy, powinna to być wielka ulga!). Pary, których obsesją staje się odniesienie „sukcesu”, czynią z seksu bożka. Natomiast pary, które kochają siebie nawzajem, a nie seksualne doświadczenie jako takie, sprawiają, że z ich małżeństwa wypływa miłość, którą karmi się będący w potrzebie świat.

Seks należy umieszczać na właściwym miejscu

Podsumowując, musimy stwierdzić, że seks powinien znaleźć odpowiednie dla niego miejsce w małżeństwie. Z jednej strony na nim nie kończy się związek małżeński. Seks nie jest bogiem ani boginią, nie może nas zbawić, nie może dać nam spełnienia i nie stanowi o naszej tożsamości. Z drugiej jednak strony, seks jest bardzo ważny i seksualne relacje należy pielęgnować jako centralny punkt związku opartego na wiernej miłości.

Z seksem wiąże się przyjaźń i koleżeństwo, a one tworzą gościnny dom, w którym można przyjmować innych ludzi, oraz rodzinę, która miłuje bliźnich i służy im w przyjaźni, kochając niekochanych.

Trzeba zatem podtrzymywać aktywność seksualną, ale nie dla niej samej. Podtrzymujemy i pielęgnujemy intymność w małżeństwie po to, żeby płonący ogień ogrzewał tych, którzy znajdują się na zewnątrz. Jeżeli nie przywiązujemy do seksu zbyt dużej wagi ani go nie zaniedbujemy, to będzie się rozwijał zgodnie ze swoim przeznaczeniem, czyli jako środek do pełnienia służby Bogu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Seks jako służba innym
Komentarze (3)
OA
och, ach
27 marca 2015, 22:22
oczywiście, że seks istnieje wyłącznie dla przyjemności. Innego celu uprawiania seksu nie ma.
Z
Zour3141
27 marca 2015, 22:00
Kto tu w ogóle wstawia te skrajnie liberalno-seksualne artykuły na katolicką stronę?
B
bogdanko
10 października 2009, 10:25
Miło się czyta taki piękny tekst w naszym portalu katolickim, wreszcie. ogromna część nas była wychowana jednak inaczej.dobrze ,że idzie nowe. Jest jeszcze problem zbieżny mianowicie tak podstawowa sprawa jak wieź obojga jest jak to cytowane jest wyżej stara jak Biblia i wcześniej, natomiast w licznych publikacjach wiemy, do miłości pełnej potrzebne jest "tak" Kościoła. Zapomina się tu ,że" miłość była pierwsza niz Kościół" (cytat z blogu powszechnego).