Siostra Chmielewska: Nie oceniajmy za szybko

(fot. youtube.com)
s. Małgorzata Chmielewska / Piotr Żyłka

Jeśli to jest lewactwo, to możemy tak mnie nazwać. Ale wtedy konsekwentnie musielibyśmy powiedzieć, że Pan Jezus też był lewakiem - mówi siostra Małgorzata Chmielewska w rozmowie z Piotrem Żyłką.

Piotr Żyłka: Czy Siostra jest lewaczką?

DEON.PL POLECA

S. Małgorzata Chmielewska: Śmiejemy się z Szymonem Hołownią, że jesteśmy katolewakami. To jest oczywiście absurd, bo nikt nie wie, co to znaczy. Czy jestem lewaczką? Ja po prostu staram się brać Ewangelię na serio. Jeśli to jest lewactwo, to możemy tak mnie nazwać. Ale wtedy konsekwentnie musielibyśmy powiedzieć, że Pan Jezus też był lewakiem. To są terminy, które się rzuca, nie mając pojęcia, co one właściwie oznaczają. Staram się być fundamentalistką chrześcijańską. Opisałam to jakiś czas temu na blogu. Jeśli to jest katolewactwo, to proszę bardzo.

Co to znaczy brać Ewangelię na serio?

W każdej chwili życia odpowiadać na wyzwania, które Pan Bóg przede mną stawia, zgodnie z Jego myślą. Czyli starać się patrzeć na świat oczami Boga. A Panu Bogu pewne rzeczy się nie podobają.

Co Mu się nie podoba?

Zło Mu się nie podoba. Niesprawiedliwość, krzywda, cierpienie, wyzysk. Mamy dziesięć przykazań, które stale przekraczamy. To Mu się również nie podoba. W Starym Testamencie grzechem, jaki Bóg wyrzucał narodowi wybranemu, nie była żadna sodomia, tylko niesprawiedliwość społeczna. Bóg jest obrońcą słabych i uciśnionych. Kto wyzyskuje, prześladuje, zadaje cierpienie drugiemu człowiekowi, a już szczególnie słabemu i uciśnionemu, zadaje je Bogu. I to jest w Starym Testamencie bardzo mocno podkreślone. Grzechem największym były: wyzysk wdów i sierot, wyzyskiwanie przybysza, nieuiszczanie zapłaty za pracę. I takie rzeczy Bóg wyrzuca narodowi wybranemu. Nie tak ma wyglądać Królestwo Boże.

No ale my żyjemy tu, na ziemi.

Ok, ale mamy tutaj to Królestwo budować.

Czyli klasyczny liberalizm nie jest właściwy dla chrześcijan?

Jeśli klasycznym liberalizmem nazywamy walkę o byt, wolną amerykankę, egoizm, to zdecydowanie nie. Natomiast liberalizm w sensie wolności gospodarczej, osobistej - jak najbardziej tak. Z tym że do tego musimy mieć dodatkowo państwo rozumiane jako wspólnota, która - mówi o tym wyraźnie katolicka nauka społeczna - ma się troszczyć o najsłabszych. Dlatego musimy przyjąć do wiadomości, że nasze dobra materialne są tylko zadaniem. Taka jest wizja chrześcijańska. Nie mamy tego na wieczność, tylko zostało nam to zadane. Liberalizm w wydaniu egoistycznego dążenia do celu za wszelką cenę - zdecydowanie nie jest do zaakceptowania. Natomiast liberalizm w wydaniu chrześcijańskim - tak.

Ktoś, komu się w życiu udało i urodził się w lepszym momencie, w lepszej rodzinie, z lepszymi zdolnościami albo dzięki swojej pracowitości dorobił się pieniędzy, musi wiedzieć, że one nie są jego własnością. To, że tutaj siedzimy, rozmawiamy sobie i potrafimy prowadzić samochód, to nie nasza zasługa. Tak samo jak nie brak zasług Artura [chłopaka z autyzmem, który mieszka z siostrą Małgorzatą - przyp. red.] sprawia, że jest to człowiek od nas całkowicie zależny. Świat według Ewangelii jest światem wartości odwrotnych do wartości tego świata. Jezus mówi o tym bardzo wyraźnie. Stąd ci, którzy mają się lepiej, mają też zobowiązania w stosunku do tych, którzy mają się gorzej. Po prostu.

Gdyby Jezus spotkał dziś na ulicy bezdomnego żebraka, co by zrobił?

Myślę, że przede wszystkim zatrzymałby się i porozmawiał z tą osobą, spojrzał na nią jak na człowieka, który jest - w ten czy w inny sposób - poniżony. Starałby się zrozumieć, co doprowadziło do tego, że ten człowiek żebrze.

Przykład: niedawno byłam w Opolu, gdzie prowadziłam rekolekcje w duszpasterstwie jezuickim. Jedna ze studentek postanowiła wyprowadzić starą na spacer, czyli oprowadziła mnie po mieście. Wychodzimy z kościoła franciszkanów i widzimy dwie kobiety. Jedna z nich była Rumunką. Stosunkowo młoda. Podeszłam do niej i zaczęłyśmy rozmawiać. Nieźle mówi po polsku, ma pięcioro dzieci, ale pracy nie dostanie. Wynajmuje pokój u kogoś w zamian za opiekę nad starszym człowiekiem. Bardzo sympatyczna pani. Dzieci chodzą normalnie do szkoły. Ona żebrze i to jest jej praca. Więc jeśli ktoś da jej pracę i mieszkanie, to ona bardzo chętnie pójdzie do pracy. To wszystko nie jest takie proste. Przy okazji się okazało, że potrzebuje butów dla dzieci. Więc wróciłam do Zochcina, wysłałam do jezuickiego duszpasterstwa 500 zł i powiedziałam, żeby dziewczyny się zebrały, wzięły dzieciaki do sklepu i kupiły każdemu buty. Tak zrobiły. Takich historii jest mnóstwo. Ta kobieta poniża się do żebrania, bo jest matką i chce utrzymać swoje dzieci. I co my na to?

Inna historia: mój Damu wylądował u mnie z żoną i 12 dzieci. Jedyne, co mogłam im dać, to pokój.

Dlaczego u was wylądował?

Bo była zima. On przyjechał z Rumunii, żebrał i nie mieli gdzie mieszkać. Latem i jesienią mieszkali w jakiejś altance. Mówię do niego: "Damu, dzieci nie będą żebrać". Najmłodsze miało 6 lat, najstarsze 18. Powiedziałam, że wynajmę nauczyciela. A on mi na to mówi: "Pani Siostro, bardzo dobrze. Jak mi Pani Siostra dać pracę, żeby ja utrzymać rodzinę, to dzieci nie będą żebrać". Ale Pani Siostra nie była w stanie dać pracy. Wobec tego ubiliśmy interes. Do południa dzieci żebrały, a po południu się uczyły. Damu im wszystkim gotował, dbał o dzieci. Popołudniami uczyły się pisać, czytać, liczyć.

Tak to wygląda. Można krytykować i potępiać, tylko co to da? Oczywiście są bardzo różne przyczyny żebrania, ale zapewniam cię, że żebranie to bardzo ciężka praca.

Czasem słyszę z ambony w kościele, że na sensownie prowadzone dzieła warto dawać, ale osobom żebrzącym pod kościołem to już nie bardzo, bo nie wiadomo, co oni zrobią z pieniędzmi. Czy zawsze dawać? Nawet jeśli wiem, że ktoś wyda kasę na wódkę?

Nie ma na to recepty. Weźmy przykład z alkoholem. Alkoholizm jest straszliwą chorobą. Wielu ludzi jest w takim stanie, że już nie potrafią z tego wyjść. My mamy takich ludzi, którzy są w stanie - zwykle na zimę - być trzeźwi, być wspaniałymi ludźmi. Ale tylko słoneczko przygrzeje i jest koniec. To silniejsze od nich. To straszliwa choroba. Można ją w wielu wypadkach próbować zaleczyć. Alkoholik może przestać pić, ale żeby to się udało, musi być spełniony szereg warunków. Przede wszystkim nie może być tak późno, że człowiek już nie ma połowy mózgu i zdolności logicznego myślenia. Bo ta choroba niszczy system nerwowy i mózg.

Oczywiście gdybyś dawał pieniądze w Krakowie na każdym rogu, tobyś poszedł z torbami w pierwszym miesiącu. To jest jasne. Nie chodzi o to, żeby samemu rozdać wszystko i stanąć w szeregu z tymi, którzy żebrzą. Myślę, że to jest kwestia intuicji i "Bożego spojrzenia".

Czasem spotka się taką kobietę, o której wcześniej wspomniałam. Mogę podać o wiele więcej takich historii. Kiedyś zatrzymałyśmy się w Jankach pod Warszawą ze współpracownicą. Było zimno, padał śnieg z deszczem. Obrzydliwa pogoda. Wieczór. Podszedł młody chłopak i poprosił o pieniądze na leki. Zaczęliśmy rozmowę. Trzeba mieć pewną wprawę, żeby pytać tak, by człowiek odpowiedział prawdę. Ale nie po to, żeby go kontrolować, tylko żeby mu pomóc. To był chłopak lekko upośledzony umysłowo. Czyli za głupi, żeby żyć samodzielnie, i za mądry, żeby dostać rentę. Matkę i babcię miał ciężko chore. Okazało się, że ma recepty na leki dla siebie i dla matki. Moja współpracownica Tamara wzięła od niego tę receptę. Za leki zapłaciła 200 zł. Zasiłek dla osoby niepełnosprawnej posiadającej specjalne orzeczenie, która nie ma renty, wynosi nieco ponad 600 zł. Więc jeśli się wyda 200 czy 300 zł na leki, to się nie ma z czego żyć.

Ten chłopak nie jest niestety odosobnionym przypadkiem.

Renta socjalna - taka, którą ma Artur - to 640 zł plus zasiłek pielęgnacyjny 153 zł. Proszę mi powiedzieć, jak można utrzymać niepełnosprawnego człowieka za takie pieniądze? Na normalnym, ludzkim poziomie - żeby on miał to, co jemu w jego świecie jest potrzebne, co mu daje jakikolwiek komfort życia. Żeby miał swój komputer, dostęp do internetu (gdzie ogląda bajki), żeby co jakiś czas mógł wyjść ze mną na spacer, żeby jadł to, co lubi. Żeby miał leki, a ja mogłabym sobie pozwolić na opiekunkę w czasie, kiedy pracuję. To nie są nie wiadomo jakie rzeczy. Wszystko za 800 zł? Nie bądźmy śmieszni. To jest niesprawiedliwość.

W tym samym czasie są grupy bardzo uprzywilejowane. Nie obchodzi mnie, kiedy korporacja płaci swoim pracownikom 300 tysięcy miesięcznie. To ich sprawa. Ale co innego, jeśli pieniądze z budżetu - czyli nasz wspólny tort - są dzielone niesprawiedliwie. Pewne grupy zawodowe są uprzywilejowane z kasy budżetowej. To jest po prostu skandal. Wiem, że się narażę, ale mówię tutaj o nauczycielach, górnikach, o dużej części rolników. To jest ogromna niesprawiedliwość. Po prostu.

W normalnej rodzinie, jeżeli mamy tort, to dzielimy go sprawiedliwie, dając najmniejszemu najwięcej. To jest normalne, chrześcijańskie rozwiązanie. Najsłabszy dostaje pierwszy i największą porcję. Bo reszta i tak sobie poradzi.

Jak możemy radzić sobie z niesprawiedliwością?

Podział tortu jest w naszym systemie niesprawiedliwy i nie ma nikogo, kto by się odważył to zmienić. Zwróć uwagę, że wszelkie walki rodziców i opiekunów dzieci niepełnosprawnych są przemilczane. Oficjalnie Kościół też się na ten temat nie wypowiada. To też jest skandaliczne. Jeżeli chcemy uważać siebie za chrześcijan, to powinniśmy się zgodzić na to, żeby się posunąć na ławce. My, którzy mamy przywileje, powinniśmy powiedzieć, że rezygnujemy z ich części. Władza tego nie zrobi, bo władza się boi. Interesują ich słupki. Resztę mają w nosie. To my powinniśmy powiedzieć, że rezygnujemy z części przywilejów. W tym kierunku powinno iść kształtowanie chrześcijańskiego sumienia.

Na szczęście są tacy ludzie. Np. przedsiębiorcy, którzy przekazują 25 procent przychodów swojej firmy na cele społeczne. W tym na ekonomię społeczną. Rzecz jednak nie tylko w dawaniu pieniędzy. Chodzi o to, żeby słabym ludziom umożliwić funkcjonowanie w społeczeństwie. Jeśli się robi kursy przysposobienia zawodowego za unijne pieniądze dla ludzi takich jak Artur, to ja uważam to za przestępstwo. To jest wyrzucanie pieniędzy w błoto. Artur nie pójdzie do pracy, nawet jeśli skończy najlepsze kursy. Ale jest wiele działań, które mogłyby polepszyć los takich ludzi jak Artur.

Jakiego typu działania mają sens?

Tutaj, w Zochcinie, robimy spotkania, jeździmy na wycieczki, do teatru. W tym roku byliśmy w Warszawie w teatrze Roma na "Małym Księciu" i w zoo. Byliśmy też 5 dni w Krynicy. To były nieprawdopodobne przeżycia. Nie tylko dla tych niepełnosprawnych, ale także dla ich dorosłych, za przeproszeniem, starych już matek, które nigdy w życiu nigdzie nie wyjeżdżały, bo były uwiązane całymi latami przy swoich niepełnosprawnych dzieciach. Teraz robimy spotkanie opłatkowe. To pozwala tym ludziom wyjść z domu, ubrać się normalnie, być wśród innych. Po prostu zrobić coś przyjemnego.

Budujemy też i remontujemy domy ludziom, którzy żyją w koszmarnych warunkach. W większości z tych rodzin są też osoby niepełnosprawne. Co roku jeden dom. W tym roku skończyliśmy rozbudowę domu rodzinie - w starej chałupie, w jednej izbie żyli: matka z 30-letnią autystyczną córką, syn (żonaty z niepełnosprawną kobietą) z trójką dzieci (w tym jedno niepełnosprawne). Małe dzieci. Na środku izby metalowa koza. Jak to zobaczyłam, to mi na głowie włosy dęba stanęły. Cudem się tam nie spalili. Oczywiście żyli bez wody. Syn pracuje, jest zaharowany. Latem zbiera truskawki. Nie pije. Ci ludzie żyli tak nie z lenistwa, nie z tego, że piją albo im się nie chce. Oni po prostu nie mieli żadnych szans na to, żeby mieszkać jak ludzie. Nie oceniajmy ludzi za szybko.

Dobudowaliśmy dwa pokoje, piękną łazienkę, zrobiliśmy kuchnię. Wyremontowaliśmy ten podstawowy pokój. Ociepliliśmy dach. Teraz jest full wypas. W tym momencie mama z Agatą mieszkają w swoim pokoju, a młoda rodzina ma dwa pokoje dla siebie. Wspólną mają tylko kuchnię.

Ale chyba nie pomagacie wszystkim?

Był u nas pewien facet. Wydawał mi się bardzo niesympatyczny. Policja go przywiozła, bo miał zakaz zbliżania się do rodziny. Wyrok w zawieszeniu na pół roku za przemoc w stosunku do żony. Nie lubimy takich przypadków, ale przyjmujemy wszystkich. I co się okazało? Ten człowiek mieszkał ze swoją ciężko chorą na schizofrenię żoną, ze swoją ciężko chorą na schizofrenię córką i synem alkoholikiem w jednym małym pokoju. Wyobrażasz to sobie? Nawet święty by wyszedł z siebie. Żyć non stop z dwoma chorymi psychicznie osobami w jednej izbie, gdzie nie ma możliwości ucieczki, nie ma wsparcia, nie ma niczego. W którymś momencie się po prostu nie wytrzymuje i wali się na oślep. Taka jest prawda. Więc podkreślam jeszcze raz - nie oceniajmy za łatwo. Sama nie wiem, co bym zrobiła na jego miejscu.

Czasami Artur ma nieprawdopodobne ataki szaleństw i wtedy bardzo trudno mi zachować cierpliwość oraz spokój. I jednocześnie opanować jego ataki, tak żeby nie skończyło się demolką, tylko ewentualnie powykręcanymi klamkami i rozwalonym komputerem. No i żeby on sam sobie krzywdy nie zrobił. W ostateczności - jak mi na przykład lata nago po ulicy - to wzywam pogotowie. Ale ja mam wsparcie. Nie jestem sama. Mogę zawsze kogoś wezwać na pomoc. Nasze dorosłe dzieci, mieszkańców. Potrafię w odpowiednim momencie wezwać pogotowie. Oni podają mu zastrzyk uspokajający.

Będę to powtarzać do znudzenia - nie oceniajmy, bo czasami możemy się bardzo pomylić. Wspomniany pan nie ma miłego charakteru, ale żeby zrozumieć jego dramat, trzeba najpierw poznać różne bardzo trudne konteksty z jego życia.

Czyli dawać wszystkim, czy nie dawać?

Posłuchaj papieża. Franciszek mówi coś, co ja powtarzam od dawna - co nie znaczy, że papież powtarza po mnie, tylko że Ewangelia jest taka sama w Watykanie i Zochcinie (śmiech). Jak spotkasz żebraka, najpierw spójrz mu w oczy. Z tym mamy problem. Żebyśmy rzucania tej złotówki nie traktowali jak haraczu za nasz święty spokój i dobre samopoczucie. Żebyśmy oczami Chrystusa spojrzeli na tego człowieka. Jeżeli spojrzymy oczami Chrystusa, to ten człowiek okaże się kimś zupełnie innym. A gdzieś tam najgłębiej możemy dojrzeć cierpiącego Jezusa. Bo w tym człowieku został zdeformowany obraz Boga. To również za tego człowieka Chrystus umarł. Wszystkim oczywiście nie pomożemy. Ale miejmy tę świadomość, że to jest spotkanie. Pośrednio z Chrystusem.

Ale ja czasem w kościele słyszę, że nie ma sensu doraźnie pomagać, że potrzebujemy pomocy systemowej. A z drugiej strony papież wysyła abpa Krajewskiego na stację metra i każe mu rozdawać pieniądze bezdomnym. Jak to połączyć?

I jedno, i drugie ma sens. Nie mogą nędzarze i głodni czekać, aż my zmienimy systemy. Więc trzeba pracować dwutorowo. Człowiek jest głodny tu i teraz, nie ma gdzie spać tu i teraz. Zmieniając jego sytuację, zmieniamy świat. Chrystus utożsamia się z konkretnym człowiekiem, nie z systemem.

My każemy uchodźcom czekać, aż zakończymy wojnę w Syrii. I co? Mamy zostawić bez pomocy ludzi i kazać im czekać, aż się zakończy wojna, aż ISIS nie będzie? Oni umrą z głodu i zimna. Albo jeżeli nie umrą, to zabiorą od nas to, czego nie chcemy im dać po dobroci. Parafrazując Izajasza: Podepczą nas nogi. Nogi biednych i stopy ubogich.

Uchodźcy wcale nie chcą do Polski. Nawet jak ich Unia zmusi, to za chwilę gdzieś uciekną.

A gówno mnie to obchodzi, dokąd oni uciekną. Nie z tego będę rozliczana, dokąd pojedzie Amin, Sara czy ktokolwiek inny. Nie z tego będę rozliczana przed Panem Bogiem.

A z czego?

Z tego, co zrobiłam, kiedy wiedziałam, że Amin, Sara i wszyscy inni są głodni, nie mają gdzie spać i lecą im na głowy bomby.

Ale nie wszyscy są uchodźcami. Część mężczyzn zostawiła swoje rodziny i przyjechała do Europy szukać lepszych warunków do życia. Są zwyczajnymi imigrantami ekonomicznymi.

Oczywiście, że poszukują lepszych warunków! To jest normalne. My, wyjeżdżając na Zachód, też poszukujemy lepszych warunków. Oni przede wszystkim szukają poczucia bezpieczeństwa. Rozmawiałam wczoraj z Grzegorzem. Starszy pan, inżynier, Syryjczyk. Jego dwoje dzieci zostało w Syrii. Syn jest architektem, córka też skończyła wyższe studia. Oboje pracują. Zarabiają 50 dolarów miesięcznie. W Damaszku.

Grzegorz miał dobrze ułożone życie. Uczciwie pracował. Jest na emeryturze, ma 72 lata. I teraz wylądował w obcym kraju, bez znajomości języka. Z malutką walizeczką, w której jest cały jego dobytek. Mieszka u nas, ma maciupeńki pokoik. Na głębokiej wsi polskiej. Porozumiewamy się po rosyjsku. I on jest wdzięczny za to, że jest bezpieczny. Grzegorz został ranny w czasie nalotów. To jest poszukiwanie lepszych warunków? Czy ten człowiek nie chciałby umrzeć u siebie ze swoimi dziećmi i wnukami, w swoim domu, na który całe życie pracował? Ludzie, opamiętajmy się! Oczywiście, że on szukał lepszych warunków. Miasto, z którego pochodzi, już nie istnieje. Można sprawdzić w internecie.

A co do tego, dlaczego przyjeżdżają mężczyźni, a nie kobiety, to sprawa jest bardzo prosta. Jakbyś miał dzieci i zaczęłyby wam bomby lecieć na głowę, to do obcego kraju, do którego trzeba dojść parę tysięcy kilometrów albo przepłynąć łódką przez morze, kogo byś wysłał? Chłopaka czy dziewczynę? No kogo?

Raczej chłopaka.

No oczywiście. To jest logiczne. I zaopatrzyłbyś go w telefon komórkowy. Sprzedałbyś wszystko, żeby dać mu pieniądze na drogę i żeby miał na kartę, bo chcesz mieć z nim kontakt. I do tego dałbyś mu dobry telefon, a nie taki, który padnie za chwilę. Ja bym tak zrobiła.

Załóżmy taki scenariusz, że w Polsce wybucha wojna. Mamy na całym świecie wspólnoty. Wysyłam młode dziewczyny i niepełnosprawnych, żeby im zapewnić bezpieczeństwo. Jakbyś ich ubrał, jeśli do tej pory byłeś normalnym człowiekiem, który normalnie prosperował? Jakbyś ich ubrał? W podarte, brudne spodnie? Czy może wsadzając ich do samolotu, ubrałbyś ich tak, żeby nie odstawali od innych? Uchodźcy, którzy przypływają na pontonach, do tej pory byli normalnymi ludźmi. Mieli swoje dochody, swoje biznesy, swoje pieniądze. Nie dziwmy się, że nie przyjeżdżają tu obdarci i brudni.

Wśród muzułmanów mogą być terroryści. Może powinniśmy pomagać tylko chrześcijanom?

Mamy pomagać wszystkim. Jeżeli francuskie i belgijskie służby dały ciała, przez lata tolerując rodzący się terroryzm na swoim terenie, to był błąd. Sytuacja tych krajów jest zupełnie inna niż sytuacja Polski. To są kraje postkolonialne, mają całkowicie inną historię. A my po to płacimy naszym służbom, żeby pracowały. Oczywiście tragedii nie da się całkowicie wykluczyć. To, że u nas nie ma uchodźców, nie znaczy, że któregoś dnia nie przyjdą terroryści, rodzimi wariaci i nie wysadzą Sukiennic na krakowskim Rynku.

Nie uciekniemy od terrorystów?

Powinniśmy raczej zastanawiać się, jak pomagać w integracji. Nienawiść i agresja na pewno w integracji nie pomagają. Agresja budzi agresję. To oczywiste. Kluczowe jest życzliwe przyjęcie. To staramy się robić w naszych domach. Najgorsi ludzie, z potworną przeszłością, jeśli są życzliwie przyjęci, to mamy przynajmniej 90 procent pewności, że nas nie zaatakują. Pozostaje 10 procent, kiedy nas atakują. I my u nas też mamy takie przypadki. Część z tych ludzi miała zaburzenia psychiczne, a część była po prostu łajdakami. Ryzyka się nie wyeliminuje. Pan Jezus też zaryzykował i wiadomo, jak to się skończyło.

Czy ryzyko da się jakoś ograniczyć? Są na to jakieś sposoby?

Trzeba po prostu myśleć. W naszej wspólnocie są zasady, które mają ograniczyć ryzyko. Inna sprawa, że terroryści przylecą raczej samolotem, a nie będą ryzykować życia na pontonie płynącym do Lampedusy. Byliby idiotami. Owszem, mogą potem docierać do obozów dla uchodźców i tam werbować. Przybywają sobie do Europy całkowicie bezpiecznie, a później werbują na fałszywych papierach w obozach. Myślę, że to jest bardziej prawdopodobny scenariusz.

Jeśli nie rozwiążemy problemu obozów dla uchodźców, to będziemy sami produkowali gniewnych, bo to są ludzie doprowadzeni do granic wytrzymałości. Ci, którzy są w obozach albo docierają do wybrzeży Włoch czy Grecji, to ludzie zdesperowani. A człowiek zdesperowany nie myśli logicznie. Pamiętasz te wszystkie obrazki pokazywane w internecie? Jak to na dworcu w Budapeszcie wyrzucali wodę do picia rozdawaną przez policję? Większość ludzi nie wie, jaka to była historia. Ale jak ktoś poszuka głębiej, to się dowie, dlaczego oni tak robili.

Dlaczego?

Dlatego, że wcześniej ta sama policja ich poniżyła, potraktowała jak bydło.

Nasza cywilizacja jest cywilizacją obrazkową. Kto pokaże pierwszy obrazek, ten wygrywa. Nie wnikamy kompletnie w sytuacje ludzi, których widzimy na obrazkach. To jest problem - walka na obrazki. I na hejty. Nikt nie wnika w sytuację tych ludzi. Chrystus mówi wyraźnie: cokolwiek byście chcieli, żeby ludzie wam czynili, i wy im czyńcie. Więc może stańmy tam za tymi drutami, gdzieś na granicy serbskiej albo na dworcu w Budapeszcie jako uchodźcy. Może wtedy coś do nas dotrze i zrozumiemy, dlaczego oni się tak zachowują.

Kiedy mamy do czynienia z uchodźcą, bezdomnym, żebrakiem, jakkolwiek inaczej spragnionym człowiekiem, co powinniśmy mu dać? Wędkę czy rybę?

Jedno i drugie. Jeżeli człowiek nie ma siły, żeby utrzymać wędkę w ręku, to jakim cudem może złowić rybę? Ja nie potrafię obsługiwać wędki na kołowrotek, więc jak do cholery mam złowić rybę? Naprawdę nie potrafię. Zrobię stronę internetową, ale nie potrafię się obsłużyć sama w markecie przy kasach, gdzie się samemu wszystko nabija i płaci, więc jak mnie tylko widzą panie w Tesco w Ostrowcu, to się uśmiechają, bo wiedzą, że trzeba to zrobić za mnie.

Trzeba najpierw dać rybę, nakarmić człowieka, zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa i - przede wszystkim - wysłuchać go. Potraktować jak brata, jak człowieka, a nie jak kłopotliwego petenta - o czym zresztą pisze Jan Paweł II bardzo wyraźnie - a później dopiero, razem z tym człowiekiem, nie dla niego albo za niego, ale razem z nim zacząć uczyć się łowić ryby.

Niektórzy mówią, że wystarczy dać wędkę i zmobilizować do jej umiejętnego używania.

Powiedzenie "nie dajmy ryby, tylko wędkę" to jest gówno prawda. Mamy na to tysiące przykładów. W tej chwili przenosimy kobietę, która mieszkała w kurniku. Do domu, który jej kupiliśmy dzięki Opatrzności Bożej. Opatrzność zawsze przychodzi dokładnie w momencie, w którym jest potrzebna. Pani mieszkała w kurniku z drewnianych desek, o powierzchni 10 metrów kwadratowych. Wdowa z pięciorgiem dzieci i 85-letnią babcią, która mieszkała w komórce obok kurnika. Bez bieżącej wody. Wszystko na końcu świata. Od lat prosiła o ludzkie mieszkanie. Gmina jej nic nie dała. My jej kupiliśmy dom. I to jest ta ryba. Jak ta kobieta w ogóle mogła, żyjąc w tym kurniku, myśleć o pracy? Jej zajęciem było opiekowanie się babcią. Bardzo dobrze to robi. Dostaje za to 500 zł. Ale nie o pieniądze tu chodzi. Kiedy zmarł jej mąż, to babcia się nią zajmowała. I ona teraz jej za nic nie odda, mimo że ją do tego często namawiano.

Najpierw trzeba ludziom zapewnić ludzkie warunki życia. A dopiero potem można oczekiwać, że ktoś pójdzie do pracy. Więc w tym wypadku wędką są po prostu godziwe warunki życia. A później możemy myśleć, jak pomóc tym ludziom tak, żeby potrafili łowić ryby sami. Trzeba im towarzyszyć. Dać im wędkę. Nauczyć ją obsługiwać. Co z tego, że siądę na brzegu rzeki, jeśli nie mam wędki. Jeść mi się chce, ale nie mam siły i nie mam wędki.

Gadanie, że wystarczy dać wędkę, to są idiotyzmy. Wszystko zależy od sytuacji konkretnego człowieka. Przychodzą do nas ludzie bezdomni, którzy potrzebują tylko jednego - dachu nad głową i dwóch tygodni. Znajdują pracę, wynajmują sobie mieszkania i idą dalej. Ale są też tacy, którzy są z nami 3, 4, 5 i 10 lat, a są też i tacy, którzy pewnie będą z nami do końca życia.

Nie ma dla Siostry beznadziejnych przypadków?

Nie ma. Tylko każdego trzeba poważnie potraktować. Co ma zrobić wychowanek domu dziecka? Kiedy kończy 18 lat, słyszy: "Dziękujemy. Do widzenia". Albo wychowankowie ośrodka opiekuńczo-wychowawczego, w którym przebywają również dzieci upośledzone w stopniu lekkim, a więc niemające prawa do renty? Kończą 18 lat i mają sobie sami radzić. Co oni mają zrobić? Dostają 6000 zł do łapy i do widzenia. W większych miastach dostają jeszcze mieszkanie socjalne.

Tracą wszystko i często już z wyrokami - za niespłacone kredyty, które biorą na komórki i inne rzeczy - trafiają do nas. Są już przestępcami. Policja się wokół nich kręci. My najpierw musimy ich wykupić, żeby nie poszli do więzienia. Spędzają u nas zwykle 3-4 lata i dopiero wtedy, kiedy mają już nie 18, ale 20 kilka lat, po intensywnej współpracy z nami, często po ukończeniu szkoły i zdobyciu zawodu, postaraniu się o mieszkanie, nauczeniu się normalnego życia, idą dalej. Wtedy dopiero jest duża szansa, że się sami utrzymają. I tak się dzieje.

Część z nich mam wśród znajomych na Facebooku. Oczywiście mi mózg w poprzek staje, jak mój Krzysiu pisze "Polska dla Polaków", ale dobra. Niech mu będzie. Ważne, że nie ćpa, ma mieszkanie, ma dziewczynę i pracuje. Normalnie żyje. Dał radę.

Małgorzata Chmielewska

siostra zakonna, przełożona Wspólnoty "Chleb Życia". Prowadzi domy dla bezdomnych, chorych, samotnych matek oraz noclegownie dla kobiet i mężczyzn. Z troską wyraża się o osobach z marginesu. Osoby wykluczone próbuje przywrócić do społeczności poprzez stworzenie dla nich miejsc pracy. Dlatego powołała specjalne manufaktury, w których pracują osoby bezdomne i chore.

Piotr Żyłka

chrześcijański dziennikarz, redaktor naczelny portalu DEON.pl. Autor projektu faceBÓG oraz polskiego profilu papieża Franciszka. W 2015 roku ukazała się jego książka "Życie na pełnej petardzie" - zapis rozmowy z ks. Janem Kaczkowskim. Laureat dziennikarskiej nagrody "Ślad".

PRZECZYTAJ TEŻ:

* * *

(k)Rok Miłosierdzia to wspólny projekt redakcji DEON.pl i Laboratorium "Więzi". Przez siedem miesięcy będziemy się starać pomóc naszym czytelnikom w zrozumieniu, o co chodzi z kolejnymi uczynkami miłosierdzia. Każdemu z nich poświęcimy dwa teksty - bardziej teoretyczny i bardziej praktyczny. Będziemy zachęcali wszystkich i do refleksji, i do ruszenia się sprzed monitorów, by przejść od teorii do jej realizacji. W tym celu pokażemy historie ludzi, dla których życie miłosierdziem jest codziennością. Mogą być oni dla nas zawstydzającymi i motywującymi przykładami. Teksty będą publikowane w każdą środę na stronach organizatorów: DEON.pl i laboratorium.wiez.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Siostra Chmielewska: Nie oceniajmy za szybko
Komentarze (54)
JD
Jacek Dunikowski
20 czerwca 2017, 22:25
Boże. Nie wiem dlaczego robienie dobra ma tylu "arbitrów", "sędziów", "lepiej wiedzących" itd. Czytam i mam odczucie, że tak mamrotała gawiedź pod Jezusowym Krzyżem....
14 stycznia 2016, 09:36
Nie jestem w zgromadzeniu zakonnym w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, ale we wspólnocie, w której są zarówno osoby, tak, jak ja, wybierające życie w celibacie, ale także małżeństwa - mówi siostra Małgorzata Chmielewska Może jednak DEON przybliży ten rodzaj powołania w Kościele. Określenie zakonna jest mylące...
11 stycznia 2016, 23:38
Jest coś pociągającego w radykalizmie i pewności siebie siostry Chmielewskiej. I jest coś zniechęcającego w jej pewności siebie i przekonaniu, że pomagać to umie ona i jej współpracownicy. A opieka nad autystycznym Arturem wszystko uwiarygadnia. Znam wiele rodzin z autystycznymi dziećmi w dorosłym wieku. Zazwyczaj wygląda to inaczej, spokojniej, normalniej. Ukuło mnie, gdy przeczytałam, że osoba z autyzmem i niepełnosprawnością intelektualną potrzebuje do godnego życia komputera i internetu, by mogła oglądać swoje ulubione bajki. Nie. Nie potrzebuje. Komputer i internet są potrzebne jej opiekunom. Mają spokój, gdy dorosły autysta ogląda bajki. Ale to nie jest dobre rozwiązanie. Dzieci z autyzmem trzeba i można wychowywać do innego życia, bliższego rzeczywistości. Wtedy nie ma biegania na golasa, ucieczek na ulicę i napadów agresji. Autysta to nie dzikus, to nie agresywny narwaniec. Jest zdolny funkcjonować w schemacie, który mieści się w szerokiej normie społecznej. 
10 stycznia 2016, 22:22
Może jednak ktoś z redakcji DEONu spróbuje zmierzyć się z trudnym problemem życia konsekrowanego, na konkretnym przykładzie s. Chmielowskiej. Rok Życia Konsekrowanego jeszcze trwa. 'Nasza diecezja liczy niespełna 500 osób życia konsekrowanego. Najliczniejsze w tym gronie są siostry zakonne - bez mała 400. Ojcowie i bracia zakonni to ponad 70 osób. Mamy też jednego pustelnika, Wspólnotę „Chleb życia” oraz świeckich konsekrowanych, którzy ze względu na specyfikę swej konsekracji są anonimowi i zewnętrznie nierozpoznawalni. Wspólnotę „widzialną” osób konsekrowanych w naszej diecezji tworzy aktualnie 9 instytutów męskich i 17 żeńskich.'
AM
Anna Michałek
9 stycznia 2016, 15:00
:), wypowiedzi osoby znającej życie. Wierzę, widzę, że S.Chmielewska wie co robi. Wyczuwam miłość, ani grama zgrzytów między teoriami, poglądami, interpretacjami Ewangelii, wywijasów stylistycznych - prosta, pokorna prawda - niektórym z nas po prostu nie wychodzi, nie mają sił, nie istostne, czy fizycznych, czy psychicznych. Niektórzy pozostaną kombinatorami, a niektórzy z samego dna się nie wydźwiną. W politykierstwo internetowe nie zamierzam się bawić, zresztą to jest do luftu i na nic potrzebne. Cieszę się, że są s.Chmielewska, Szymon Hołownia no o.Szustak i banda dominikańska w ogóle :).
AB
Antoni Bańkowski
8 stycznia 2016, 12:23
Rozumiem, że Polska ma być nie dla Polaków, a Polacy maja być tanią siłą roboczą. Łapanie za słówka i histeria prowadzi do paranoi. Gratuluję wywiadu pod publiczkę.
8 stycznia 2016, 10:17
wchz T7HRR | 2016-01-08 00:24:24 Członkiem Katolickiej Wspólnoty Chleb Życia: www.chlebzycia.org To jest fakt ogolnie znany. Z tego co odnalazłem jest to pywatne stowarzyszenie wiernych - ja pytam o zakon w związku ze sformułowaniem: "siostra zakonna" ______________________________________________________ PS. W tym, że siostra Chmielewska, zgodnie z dostępna informacją nie jest siostrą zakonną, nie ma byłoby nic złego. Poprostu życie Kościoła jest bogatsze niż zakony... i warto to ludziom przybliżać, jeśli byłaby siostrą zakonną to też nic złego - a wtedy warto podac zakon ;-)
MC
Małgorzata Chmielewska
8 stycznia 2016, 01:23
Człowiek o pustym żołądku raczej będzie myślał o jego napełnieniu, nie o życiu wiecznym. I ów pusty żołądek może go pchnąć do grzechu i często tak bywa.  "Religijność czysta i bez skazy wobec Boga i Ojca wyraża się w opiece nad sierotami i wdowami w ich utrapieniach i w zachowaniu siebie samego nieskalanym od wpływów świata"/Jk1/. "Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!» - a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda?"Jk2/ Umierający z głodu pewnie będzie zbawiony, natomiast człowiek, który mu nie podał kromki chleba.....no, nie mnie sądzić, ale może być nieźle przepytany na bramce u św.Piotra. I o to w tym chodzi. 
MC
Małgorzata Chmielewska
8 stycznia 2016, 00:31
Pytam szczerze: co to jest duch katolcki i w jaki sposób miłosierdzie i pomoc bliźniemu jest z nim sprzeczne? W jaki też sposób zwiększa siły wrogów człowiek, który był bezdomnym alkoholikiem, a teraz ma dach nad głową i pracuje? Albo upośledzony chłopak, który cieszy się życiem i jest kochany? Czegoś tu nie kumam, a boję się wpaść w ręce "wroga".  Myślę, że cytat jest nieodpowiedni do treści wywiadu. Jeśli tak nie jest, to proszę przejrzeć listę kanonizowanych świętych i zgłosić do Watykanu o wykreślenie tych, którzy dostali się na ołtarze z powodu troski o ubogich. Czy ktoś zostanie w kalendarzu?
M
Marcin
7 stycznia 2016, 23:14
Ezechiela 16:49-50: "Oto taka były wina Sodomy, twojej siostry: ona i jej córki były dumne, miały obfitość chleba i żyły w beztroskim spokoju. Nie udzielały pomocy ubogiemu i potrzebującemu. Były wyniosłe i czyniły obrzydliwość przede mną. Odepchnąłem je, jak [to] widziałaś".
D
demokracja.net
7 stycznia 2016, 20:12
Siostra Chmielewska jest ekstremalnie lewicowa w tym sensie , że ten kto myśli o sobie, że jest prawy i przypadkiem przyjdzie  do któregoś z Jego Domów prowadzonych przez Siostry, dostrzega, że jest po drugiej stronie Życia – w moim odczuciu jest to lewicowość gościa/moja !
jazmig jazmig
7 stycznia 2016, 14:18
W Starym Testamencie grzechem, jaki Bóg wyrzucał narodowi wybranemu, nie była żadna sodomia, tylko niesprawiedliwość społeczna. Bóg za sodomię karał, i to ostro, więc nie podobała mu się ona na pewno, o niesprawiedliwości społecznej PŚ nie wspomina. Wywiad jest długi, zawiera wiele wątków, ale wynika z niego wrażenie, że s. Chmielewska jest strasznie zarozumiała: ja pomagam innym i ja wiem, co i jak robić, żeby się to Bogu podobało. Na wszystko ma jedno lekarstwo: dawać, dawać, dawać. Nie zastanawia się, skąd wziąć pieniądze i inne środki, lecz dawać, dawać, dawać. Ona pomaga pewnej grupie ludzi, ale ludzi potrzebujących jest znacznie więcej. Taki sposób pomagania, jaki ona uprawia, nie rozwiąże wszystkich problemów biedy. Jeżeli ktoś jest chory umysłowo i miewa napady agresji, to należy go umieścić w wyspecjalizowanym ośrodku opiekuńczym, bo jest to człowiek niesamodzielny i nie da się każdemu takiemu sfinansować bieżącej opieki. Siostra chce takiem ograniczonemu umysłowo fundować komputer, żeby sobie oglądał filmy z netu, a w tym czasie w wielu domach ludzie nie mają pieniędzy na jedzenie i ogrzanie domów. Podobnie jest z imigrantami. Na przykładzie jednego Syryjczyka ocenia cały problem imigracyjny i co gorsza, plecie piramidalne bzdury. Inżynier z Syrii nie musi uciekać do Polski, bo po drodze znajdzie lepiej płatną pracę w krajach arabskich i na dodatek nie musi się uczyć języka. Jeżeli jest chrześcijaninem, to w Polsce nie ma problemów z jego przyjęciem, ale inżynier - muzułmanin, niepotrzebnie jechał do Europy. Nie podobają mi się wulgaryzmy w ustach siostry, źle one o niej świadczą. Podawanie wędki zamiast ryby jest koniecznością. Na dłuższą metę niesposób tylko żywić ubogich, trzeba ich usamodzielnić. Oczywiście ludziom chorym, niezdolnym do pracy należy pomagać, ale tylko im, resztę trzeba aktywizować zawodowo.
7 stycznia 2016, 14:33
Uważam, że siostra Małgorzata robi bardzo ważne rzeczy, natomiast zasięg problemów z którymi ma na codzień do czynienia zwyczajnie przerósł ją jako człowieka a przede wszystkim jako kobietę. Uważam, że należy się jej odpoczynek. Uważasz, że człowiek niepełnosprawny nie ma parwa do komputera czy wielu innych udogodnień z których korzystają ludzie sprawni? W następnej kolejności może będziesz się domagał eutanazji dla takich ludzi.
M
Marcin
7 stycznia 2016, 23:14
Ezechiela 16:49-50: "Oto taka były wina Sodomy, twojej siostry: ona i jej córki były dumne, miały obfitość chleba i żyły w beztroskim spokoju. Nie udzielały pomocy ubogiemu i potrzebującemu. Były wyniosłe i czyniły obrzydliwość przede mną. Odepchnąłem je, jak [to] widziałaś".
MC
Małgorzata Chmielewska
8 stycznia 2016, 00:23
Inzynier z Syrii ma 72 lata i pracy nie znajdzie. Gdyby był młodszy, gdzie niby miałby ją znaleźć "po drodze"?  Umieszczenie w wyspecjalizowanym ośrodku, jeśli ma Pan na myśli koszt, to ok.3000 zł. Płaci gmina ostatniego stałego zameldowania. Oczywiście gminy płacą niechętnie. Renta socjalna wynosi +- 640 zł i zasiłek pielęgnacyjny 153 zł. Za tyle musi żyć człowiek ciężko niepełnosprawny. Opieka nad człowiekiem niepełnosprawnym w domu jest wielokrotnie tańsza dla państwa, zatem i dla pana. Co do dalszego wywodu, to ....hm, nie daj Boże komuś z Pana rodziny zachorować i stać się niepełnosprawnym. Absolutnie nie życzę tego Panu, ale także tej osobie, jeśli będzie zdana na Pana opiekę.  
7 stycznia 2016, 12:03
Jeśli przeczytać cały wywiad to s.Chmielowska stawia tezy "skrajnie prawicowe" czy nawet "nacjonalistyczne i faszystowskie": - polityka państw zachodnich w odniesieniu do emigrantów, to porażka - przyjmowanie w ciemno, klęska - polskie służby powinny kontrolować chcących i nas mieszkać - a przed rzuceniem złotówki zbierającemu pieniądze, należy z nim pogadać...
7 stycznia 2016, 13:24
Natomiast Pan Żyłka standardowo mataczy (nie wiadomo właściwie po co) mówiąc o lewactwie/katolewactwie (i "liberalizmie"). Lewactwo to nie to samo, co lewica - lewica socjalna. Lewactwo to "lewica rozporkowa", której zdecydowanie bliżej do tego, co Pan Żyłka stara się określić jako "liberalizm" - czyli egcentryzm w stopniu hedonistycznym. Z jakiejś przyczyny Pan Żyłka lewactwo, czyli "lewicę rozporkową" stara się udrapować w szatki lewicy socjalnej. Zamiast dążyć do rozjaśniania woli uprawiać zaciemnianie stanu sytuacji.
7 stycznia 2016, 11:58
@Piotr Żyłka Tak z ciekawości bo nie mogę odszukać, członkiem jakiego zakonu jest s.Chmielowska?
MC
Małgorzata Chmielewska
8 stycznia 2016, 00:24
Członkiem Katolickiej Wspólnoty Chleb Życia: www.chlebzycia.org
8 stycznia 2016, 10:16
To jest fakt ogolnie znany. Z tego co odnalazłem jest to pywatne stowarzyszenie wiernych - ja pytam o zakon w związku ze sformułowaniem: "siostra zakonna"
7 stycznia 2016, 09:22
Szlachetne rzeczy robi co do tego nie mam watpliwości. Jednak nie jest żadną zakonnicą . Wiecej rzetelności Deonie.
Marta Ślusarek
8 stycznia 2016, 10:02
No chyba jednak jest zakonnicą.  W 1990 wstąpiła do wspólnoty w Bulowicach koło Kęt „Chleb Życia”, śluby wieczyste złożyła we Francji w 1998. 
8 stycznia 2016, 10:25
Wspólnota Chleb Życia - o ile wiem- nie jest zakonem.  Jeśli jest to poproszę o takie informacje/link.
CB
Czesław Brudek
7 stycznia 2016, 08:21
Czy ta opinia nie jest wywołana zdjeciem?
Oriana Bianka
6 stycznia 2016, 23:59
Ja również dziękuję, Siostro Małgorzato. 
PG
Pawel G
6 stycznia 2016, 22:26
"W Starym Testamencie grzechem, jaki Bóg wyrzucał narodowi wybranemu, nie była żadna sodomia, tylko niesprawiedliwość społeczna." Różne czasy mają różne plagi. Izraelici nigdy nie odeszli od Boga aż do masowego bałwochwalstwa, a sodomia, jak pisze św. Paweł wiązała się z brakiem poznania Boga [Rz 1. 27 i p]. Sodomii Bóg rzeczywiście nie wyrzucał Izraelowi, ale ją karał ogniem i siarką - vide S+G. Nazywał ten grzech obrzydliwością. Podobnie postępowali Izraelici karząc takie postępowanie. W ten sposób ten grzech był duszony w zarodku. Praktykę penalizacji stosunków homoseksualnych do niedawna utrzymywało wiele krajów, w tym np. WB. Jakoś pobrzmiewa mi tutaj echo modnego dzisiaj redukowania chrześcijaństwa do społecznego aktywizmu i doczesności.  Nie wiem, czy siostra rozumie, czym jest grzech. Zerwanie więzi z Bogiem i niebezpieczeństwo wiecznej zatraty są nieporównanie gorsze niż pusty żołądek. Wywody o "uchodźcach" są w najlepszym wypadku wyrazem nieznajomości sytuacji i właśnie lewackiego nastawienia, które uporczywie nie chce się pogodzić z rzeczywistością. A do tego dochodzą jeszcze wulgarne słowa:(
MC
Małgorzata Chmielewska
8 stycznia 2016, 00:02
Polecam lekturę. Są to wypisy ze ST mówiące o Bogu jako Ojcu ubogich: [url]http://siostra.linuxpl.info/WordPress/wp-content/uploads/Ubodzy-w-Starym-Testamencie.pdf[/url]- Bóg Starego Testamentu a ubodzy.  Nie odnoszę się do homoseksualizmu jako takiego. Pokazuję przejaskrawienie jednego akcentu, a zpominanie o innych. Co do grzechu duszonego w zarodku, to żyjemy w czasach Nowego Testamentu. Metody wychowacze Pana Boga są teraz nieco inne, bo Jego Syn się narodził jako Człowiek, umarł i zmartwychwstał. To w wielkim skrócie. Jezus też wypowiadał się na temat ubogich i ubóstwa i dawał przykład życiem. Też odpowiednie teksty: [url]http://siostra.linuxpl.info/WordPress/wp-content/uploads/Ubodzy-w-Nowym-Testmencie.pdf[/url] Jeśli lewicowym nastawieniem jest służba ubogim, to począwszy od Apostołów poprzez pokolenia świętych aż do Matki Teresy-jestem w niezłym towarzystwie, choć do świętości mi daleko. Co do uchodźców, to oczywiście uporczywie nie godzę się na to, żeby ludzie ginęli pod bombami, byli zabijani, kobiety gwałcone, nie mieli co jeść. Bo oni są dziećmi tego samego Boga, a więc moimi braćmi.  Co do redukowania chrześcijaństwa do pracy socjalnej, to w części się zgadzam, istnieje takie niebezpieczeństwo. Jednak tak zredukowane chrześcijaństwo szybko wietrzeje. Tylko kontempacja Jezusa, życie sakramentami w Kościele może dać siłę do takiej roboty. Natomiast chrześcijaństwo bez świadectwa miłości bliźniego jest niewiarygodne. 
6 stycznia 2016, 22:20
Przeczytałam ten wywiad i moja refleksja jest następująca : siostra Małgorzata jest bardzo zmęczona, uważam że należy jej się pomoc.
CB
Czesław Brudek
6 stycznia 2016, 22:19
Takich rozmów nam trzeba. Nam, to znaczy nie tylko zwykłym zjadaczom chleba, ale i politykom wszelkich opcji, dziennikarzom opiniiotwórczych mediów, hierarchom kościelnym również. Bardzo dziękuję Siostrze za wszelkie dzieła zwane przez Nią samą cerowaniem świata i za relacje z fontu walki z biedą jakie znajduję na Jej blogu i takich jak ten wywiadach
JM
Jan Młynarczyk
6 stycznia 2016, 22:08
Dziękuję Siostro Małgorzato. Już się miałem załamać. Bo konkursy na projekty unijne omijają nasze miasto i naszą fundację (pisał je ktoś, kto się nie zna na rzeczy), a "moi" niepełnosprawni czekają na 'wsparcie w zatrudnieniu'. Ale po lekturze tego wywiadu biorę się do pracy. Zdobędziemy kasę! Wstyd mi, że chciałem się poddać.
Oriana Bianka
6 stycznia 2016, 22:24
Powodzenia!
EJ
Elżbieta Juszczyk
6 stycznia 2016, 22:04
Siostro MAłGORZATO-pięknie siostra służy BOGU i ludziom!!!
6 stycznia 2016, 19:41
Mnie się podoba, nie ważne czy ktoś jest prawo-Katolikiem czy lewo-Katolikiem ważne że stara się żyć tak jak Chrystus a czytając ten artykuł można zmądrzeć i się tego nauczyć. Oczywiście są też inne źródła np. sam Jezus Chrystus
Kamila
6 stycznia 2016, 18:54
Dziękuję, Siostro
Andrzej Ak
6 stycznia 2016, 17:39
Siostra Małgorzata mówi Prawdę. Starajmy się przyjmować Jej słowa jako fundament wiary w Jesusa; Syna Boga Stwórcy. Nie tak dawno w lecie mieliśmy suszę, wówczas zapytalem Pana Jezusa czemu ta susza zadomowiła się na Polskiej ziemi. Pan odpowiedział mi, iż powinniśmy czynić pokutę. Pokutę za występki dzieci tej ziemi. Polska jako nowy naród wybrany przez Boga ma misję zdążania do świętości i budzenia tej świadomości wiary w innych narodach. Musimy przyjąć to, iż Bóg postrzega nas w sposób wyjątkowy.  Nauczał o tym św Jan Paweł II podczas wizyty w Krakowie 1979: "proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię "Polska", raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością - taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym, - abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się i nie zniechęcili, - abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy."
jazmig jazmig
6 stycznia 2016, 17:44
Pojawił się nam kolejny wizjoner.
Andrzej Ak
6 stycznia 2016, 20:01
Każdy wierny, który zapragnie bliżej poznać Jezusa może zostać otwarty na Prawdy objawiane przez samego Boga. Trzeba uznać Jezusa za swojego Pana i Króla oraz chętnie uwielbiać Go (w jedności z Bogiem Ojcem i Duchem Bożym) słowem, śpiewem, myślą, a najlepiej również i czynem.  Bóg naprawdę chętnie i szczodrze obdarowuje wszystkich, którzy pragną Go bliżej poznać oraz przyjmować Go do swojego serca oraz życia. Jezus jest Panem, ale jest również przyjacielem, lekarzem, terapeutą, nauczycielem .... a na końcu będzie jedynym Królem obok Boga Stwórcy. Coraz więcej wspólnot charyzmatycznych jest powoływanych mocą Ducha Bożego. Te wspólnoty powstają właśnie dla nas wiernych w Jezusa. Budźmy się z letargu szablonowej wiary i szukamy w naszym otoczeniu takich wspólnot, bo Bóg pragnie nas gromadzić pośród ludzi oddychających Duchem Bożym.
jazmig jazmig
6 stycznia 2016, 21:03
bzdury pleciesz.
6 stycznia 2016, 16:14
Tacy ludzie jak siostra sprawiają że świętość to nie fakt  tylko werbalny!Dzięki siostrzyczko !
jazmig jazmig
6 stycznia 2016, 16:13
Przyklady z rumuńskimi żebrakami: dlaczego oni w Polsce żebrzą, zamiast w Rumunii pracować? Oni tu nie przyjechali pracować. Oni przyjechali z postanowieniem, że będą żebrali. Traktują to jako pracę. Dla nas to jest poniżające, ale dla nich - nie. Na pytanie, jak Jezus by postąpił gdyby spotkał żebraka nikt nie odpowie, bo Jezus oczywiście spotykał żebraków, których w jego czasach było na pewno niemało - Ewangelie o tym wspominają. Jezus niektórych wyleczył z kalectwa, apostołowie pomagali materialnie ubogim, to wiemy po trosze z Ewangelii i Dziejów Apostolskich, ale Jezus nie wdawał się w rozmowy z każdym żebrakiem, którego spotkał, to też wiemy.
MC
Małgorzata Chmielewska
8 stycznia 2016, 00:07
Dlatego, że w Rumunii nie mają szans na pracę. Proste. Nikt z nas nie jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie ludzkie potrzeby. Ale jeśli decydujemy się na wrzucenie jednej osobie na rok złotówki do koszyka, to zdecydujmy się na spojrzenie na nią jak na brata czy siostrę. To już za darmo, w pakiecie. Po co? Bo wtedy będziemy bardziej ludźmi.A może zobaczymy umęczoną twarz samego Jezusa. 
MC
Małgorzata Chmielewska
8 stycznia 2016, 00:10
A niby skąd wiemy? Od uleczonych trędowatych? Czy od Bartymeusza? 
jazmig jazmig
6 stycznia 2016, 16:12
Ktoś, komu się w życiu udało i urodził się w lepszym momencie, w lepszej rodzinie, z lepszymi zdolnościami albo dzięki swojej pracowitości dorobił się pieniędzy, musi wiedzieć, że one nie są jego własnością. Są jego własnością, a nie własnością ani siostry, ani Hołowni, ani nikogo innego, poza Bogiem, który jest właścicielem wszystkiego. Jednak to Bóg rozdaje talenty i łaski wg swojego uznania, a nie s. Chmielewska.
6 stycznia 2016, 16:02
Siostra Chmielewska to niedościgniony wzór. Święta chodząca po ziemi. Niezwykle skuteczna kobieta. Każdy wywiad z nią stawia mnie na nogi.  
jazmig jazmig
6 stycznia 2016, 16:02
Grzechem, który się Bogu nie podobał była sodomia, ale przede wszystkim bałwochwalstwo. Nie istniał i nie istnieje grzech o nazwie niesprawiedliwość społeczna. Sorry siostrzyczko, ale z religii to ty jesteś ignorantką. Podobnie jak Hołownia. Robicie dobre rzeczy, ale wasza argumentacja jest właśnie lewacka.
6 stycznia 2016, 16:46
Nie wiem czy z Ciebie się śmiać czy nad Tobą zapłakać, ale przecież choroba to nie powód do śmiechu.
A
Anulka
6 stycznia 2016, 17:12
Dla przykładu, na szybko, więc tylko dwa teksty proponuję do rozważenia: ze Starego Testamentu:  Iz 58.6-10 (jaki post) z Ewangelii: Mt 25.31-45 (pytania na Sądzie Ostatecznym). Więcej życzliwości życzę...
jazmig jazmig
6 stycznia 2016, 17:46
płacz nad sobą, twoja głupota to ciężka przypadłość, nie odczuwasz jej, lecz odczuwa ją twoje otoczenie.
jazmig jazmig
6 stycznia 2016, 17:50
Nie widzę w tych tekstach grzechu o nazwie niesprawiedliwość społeczna. Ani Izajasz, ani Ewangaliści, ani Jezus niczego takiego nie sformułowali. Jest to wymysł s. Chmielewskiej. Natomiast, jeżeli czytałaś Pismo Święte, to powinnaś wiedzieć, że sodomia jest grzechem śmiertelnym i Bogu się nie podoba, podobnie jest z bałwochwalstwem. Zyczę ci więcej rzetelności w dyskusji.
6 stycznia 2016, 18:22
Szczęść Boże bracie ! :)
A
Anulka
6 stycznia 2016, 19:40
Chciałeś znaleźć w Bibli zdanie "niesprawiedliwość społeczna jest grzechem"? Nie ma. Jednak to, co Bóg mówi ustami proroka to upomnienie, że Izrael nie przeciwstawia się głodowi, biedzie, ... niesprawiedliwości społecznej właśnie. Oczywiście, też wyczytałam, że sodomia jest grzechem i się Panu Bogu nie podoba. Nie tylko ten grzech zresztą. Jednak to co mnie uderza w słowach Pana Jezusa mówiącego z czego będziemy sądzeni, co dla Niego jest ważne - tam nie ma grzechu sodomskiego, bałwochwalstwa. Widać nie to jest najbardziej istotne, jest coś jeszcze ważniejszego. On mówi o tym, co robi siostra i to co ona robi to czysta Ewangelia. To co ważne - Pan Jezus nie przestrzega przed potępieniem, bo coś robiliśmy źle. Przestrzega, że możemy być odrzuceni, bo nie robiliśmy dobra. ... Trudno się dyskutuje, gdy dwie osoby, przy dobrej woli, zupełnie różnie rozumieją te same słowa. To nie jest wcale rzadkie, jeżeli różnimy się wrażliwością, sposobem formacji, przeczytanymi książkami, itd, długa lista. Pozostaje uszanować inność...
jazmig jazmig
6 stycznia 2016, 21:01
Moja droga, nie istnieje niesprawiedliwość społeczna, bo nie istnieje sprawiedliwość społeczna. Sprawiedliwość jest bezprzymiotnikowa, albo ona jest, albo jej nie ma. Głod, bieda itp. nie są niesprawiedliwością, mogą być co najwyżej jej skutkiem. Jednakże nie zawsze wynikają one z niesprawiedliwości. Bardzo często są one objawem sprawiedliwości. Kto nie chce pracować, ten niech i nie je, te słowa napisał św. Paweł. One dotychczas nie straciły na aktualności. Jest dużo ludzi, którzy nie chcą pracować, lecz wolą żerować na tych, którzy pracują. Dlatego należy ostrożnie oceniać czyjąś biedę. Miłosierdzie jest dobrym zjawiskiem, ale nie jest ono obowiązkiem. Nie musimy żywić ludzi zdolnych do pracy, którym pracować się nie chce. Ludzie, którym nie chciało się uczyć, nie muszą żyć na podobnej stopie życiowej jak ci, którzy zamiast na na imprezki, chodzili do szkół i na studia.
7 stycznia 2016, 11:06
A ks. Stryczek mówi w reklamie: Kocham Bogaczy !!!
D
deon
6 stycznia 2016, 15:56
Jeśli to jest lewactwo, to możemy tak mnie nazwać. Ale wtedy konsekwentnie musielibyśmy powiedzieć, że Pan Jezus też był lewakiem - mówi siostra Chmielewska w rozmowie z Piotrem Żyłką. <a href="http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/krok-milosierdzia/art,7,siostra-chmielewska-nie-oceniajmy-za-szybko.html">więcej</a>