Czas uzdrowienia
Od trzydziestu lat jestem siostrą zakonną, a od dwudziestu pracuję na misjach w jednym z krajów Bliskiego Wschodu, gdzie wraz z innymi siostrami w międzynarodowych wspólnotach pragniemy dawać świadectwo życia. Nie jest to łatwe w państwie, którego mieszkańcy to społeczność bardzo zróżnicowana, stanowiąca narodowościową, religijną i wyznaniową mozaikę; nie jest łatwe w regionie nieustannych napięć i wojen. Ale właśnie tam chcemy pokazywać, że różnorodność nie dzieli, że może stać się źródłem ubogacenia.
Bardzo często spotykamy się ze zdziwieniem: "Jak wy możecie żyć razem? Każda z innego kraju, a nawet kontynentu". To jednak jest piękne świadectwo. Znamienne jest także, że w naszej wspólnocie są siostry pochodzące z bliskowschodnich krajów, których narody na co dzień ze sobą walczą lub są do siebie wrogo nastawione.
W naszym apostolstwie pragniemy "iść do wszystkich". W duszpasterstwie gromadzimy ludzi różnych wyznań chrześcijańskich, organizując katechezę, formację katechetów, grupy modlitewne czy rekolekcje. Jednak siostry z każdej wspólnoty oprócz animowania duszpasterstwa chrześcijan zaangażowane są także w prace na rzecz środowiska muzułmańskiego, głównie w dziełach charytatywnych, w przychodniach dla ubogich, szpitalach, szkołach, internatach, wśród uchodźców z innych krajów, między innymi z Iraku czy Sudanu. W ten sposób staramy się być pomostem między różnymi grupami narodowościowymi i wyznaniowymi.
Jubileusz trzydziestolecia życia zakonnego stał się dla mnie okazją do refleksji nad przebytą drogą życia zakonnego. W tym kontekście jako dar Bożej miłości i harmonii odczytuję mój powrót do jezuickiego domu rekolekcyjnego w Czechowicach-Dziedzicach, gdzie w 1988 roku, miesiąc przed wyjazdem z Polski na misje, odprawiałam po raz pierwszy Ćwiczenia duchowne św. Ignacego Loyoli. Był to czas spojrzenia na dotychczasowe życie oraz przygotowanie do nowego etapu.
Także dziś, kiedy po wielu latach wróciłam do Czechowic na rekolekcje trzydziestodniowe, były one okazją do refleksji nad minionym etapem oraz przygotowania się do nowego. Po dwudziestu latach misji w jednym kraju otrzymałam bowiem powołanie do pracy na misjach w innym bliskowschodnim państwie.
W czasie rekolekcji Pan pokazał mi, że w przeszłości - jak mi się zdawało - wiele robiłam dla Niego i Jego królestwa. Jednak zadowolona z osiąganych "sukcesów" nie pytałam, czy On tego chce i czy chce, bym właśnie tak a nie inaczej postępowała. Często szłam przed Panem, a nie za Nim. Moje modlitwy czy rachunki sumienia nierzadko stawały się snuciem planów według własnej wizji szerzenia królestwa Bożego. Pan miał mi jedynie błogosławić. W takiej postawie i działaniu wiele było woluntaryzmu. Rodzące się wówczas uczucia i pragnienia tłumiłam w sobie, a trudności, które niesie codzienne życie, starałam się pokonywać sama.
Odprawiając trzydziestodniowe Ćwiczenia, zobaczyłam, że tak naprawdę nie przezwyciężyłam i nie uleczyłam raniących doświadczeń, sytuacji i przeżyć, że wszystkie one gdzieś tam nadal tkwią zduszone na dnie mojego serca. Rekolekcje stały się więc tym razem także czasem uzdrowienia. Jezus, którego kontemplowałam w rekolekcjach trzydziestodniowych, codziennie zapraszał mnie, bym Mu oddawała i powierzała wszystko, co jest w moim sercu. Doznawałam promieniowania oczyszczającej i uzdrawiającej moje serce miłości Jezusa Eucharystycznego. Wielkim darem Pana w czasie tych rekolekcji, szczególnie w chwilach intensywniejszych przeżyć, natchnień i doświadczeń wewnętrznych, było dla mnie kierownictwo duchowe, kiedy mogłam zwerbalizować i zweryfikować własne myśli, odczucia i pragnienia.
Silnym przeżyciem stało się także doznanie żywej obecności Jezusa w Jego słowie - obecności Jezusa objawiającego, pocieszającego i napominającego. To prowadziło do rzeczywistego umiłowania kontemplacji słowa Bożego. Bo choć Zgromadzenie, do którego należę, jest kontemplacyjno-czynne, w swoim zakonnym życiu rozwinęłam jedynie aspekt apostolski naszego charyzmatu, oparty na humanitaryzmie, naturalnej życzliwości, miłości i współczuciu dla bliźnich. Zaniedbałam natomiast aspekt kontemplacyjny. Dziś Pan zaprasza mnie - ale również sama gorąco tego pragnę - bym coraz pełniej jednoczyła się z Nim przez modlitwę, rachunek sumienia i życie duchowe, a także by moje słowa, postawy i czyny stawały się owocem tej relacji i prowadziły do Niego.
Siostra Brygida
Skomentuj artykuł