Nie było tak, że pojawił się nagły cud, ale... [ŚWIADECTWO]

(fot. shutterstock.com)
Aga

Na Nowennę trafiłam, gdy przeżywałam swoje trudne chwile związane ze śmiercią brata, utratą pracy męża, to był bardzo trudny rok.

Modliłam się na swój sposób i nie traciłam nadziei, ale chyba nie potrafiłam tak do końca zaufać, zbyt mocno się bałam, że to wszystko zależy tylko od nas i że sobie z tym wszystkim nie poradzimy. Pieniądze się kończyły, a ja już traciłam siły, aby znaleźć sposób na uleczenie tej sytuacji.

Wtedy pojawiła się w moim życiu Basia. Nie miałyśmy ze sobą kontaktu na co dzień, ale ona mimo to przyszła do mnie i tak po prostu szepnęła, żebym się modliła na różańcu, że to jest modlitwa nie do odparcia. Byłam tak zagubiona, że jeszcze tego samego dnia odnalazłam modlitwę w Internecie i zaczęłam się modlić.

Pierwsze dwa tygodnie były w pewien sposób trudne, traciłam siły, nie chciało mi się, trudno mi było znaleźć czas. Niektórzy mówią, że zły mieszał mi szyki, ale nie pozwoliłam mu na to. Wytrwałam i zaczęło się wokół mnie wiele zmieniać.

Nie było tak, że pojawił się nagły cud, który odwrócił naszą sytuację, choć przyznam, że mąż znalazł pracę po około 30 dniach od momentu gdy zaczęłam się modlić, ale chodzi o to, że zmiany zaczęły pojawiać się w nas.

Myślenie o Bogu, Maryi, o pełnym zaufaniu, bezgranicznym, do samego dna serca, zaczęła pojawiać się we mnie energia wewnętrzna do działania, do czynienia rzeczy dobrych, energia do znalezienia drogi do mojego męża, poprawienia naszych relacji, do dbania o innych, do odwrócenia uwagi od samej siebie i koncentrowania się na zadaniach, a nie na emocjach.

Od tamtego czasu upłynęły trzy lata. Do tego momentu modliłam się jeszcze w trzech innych intencjach. Różaniec stał się dla mnie pewnym rodzajem medytacji, zanurzenia w myślach o Bogu, o bliskich, o ich potrzebach, bo starałam się modlić głównie za innych.

Kiedyś zmagałam się z brakiem motywacji do życia, ze zniechęceniem, z licznymi lękami. Teraz to wszystko powierzyłam Bogu, gdy moje myśli pędzą na zatracenie, zawsze mam w kieszeni różaniec, wyciągam go i odmawiam, choćby małą cząstkę.

Nowenna poszła dalej w świat, bo odmawia ją również moja przyjaciółka i mówi mi, że czuje to samo, gdy jej usta wypełnia modlitwa. Spokój, wiara i oczekiwanie. Nie na cud, ale na nowe okoliczności.

Nie chodzi o to, że Pan Bóg załatwia nam przez tę modlitwę rzeczy, które należą do nas. Bóg podsyła nam nowe okazje, stwarza możliwości, daje nam siłę i to wszystko razem w niespotykany sposób zmierza do rozwiązań, których potrzebujemy, choć nie zawsze to, co nam się wydaje dla nas najważniejsze, jest tak samo przez Boga spostrzegane. Nie zawsze nasze plany są takie same. I wcale mnie to nie martwi.

Nowenna pozwala dostrzec to, czego nie widać na co dzień, poszerza perspektywę. Pozwala zaufać Bogu, że cokolwiek nas nie spotyka jest dla nas najlepsze, jak sam Nasz Ojciec w niebie.

Dziękuję Aniołom, że przyprowadziły Basię do mnie. Dziękuję Bogu, że mówi do mnie takim językiem. Jestem innym człowiekiem.

Nie zwlekaj, zacznij już dziś, Bóg na Ciebie czeka!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie było tak, że pojawił się nagły cud, ale... [ŚWIADECTWO]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.