Okultyzm, nieczystość i narkotyki. Tak wyglądało moje życie [ŚWIADECTWO]
Trwałem w beznadziei: w kółko narkotykowe imprezy, kobiety, alkohol i wypaczone zachcianki mojego "ja". Dzień po dniu włóczyłem się po ulicach miasta, aby tylko - jak bezpański pies - załatwić sobie "dawkę" i przeżyć do następnego dnia.
Życie narkomana nie jest łatwe. To jak bezcelowe pielgrzymowanie po świecie, dzień po dniu, gdy człowiek szuka, ale nie znajduje, jest spragniony, a ulga nie przychodzi. Takie życie sam wybrałem kilka lat temu. Jak to się stało? Przyczyną było niewątpliwie moje złe nastawienie do wszystkiego, co mi rodzice z miłością ofiarowywali.
Przestałem się uczyć i interesować sprawami, które były ważne. Moją alfą i omegą stały się narkotyki i jeszcze kilka innych rzeczy, których byłem niewolnikiem. Uzależniłem się od swojego ciała - autoerotyka stała się moim chlebem codziennym. W grach wideo znajdowałem rozluźnienie i ucieczkę przed światem, którego nie potrafiłem zrozumieć i w którym nie umiałem godnie żyć. Każdego dnia wstawałem rano, włączałem grę i dopiero po kilku godzinach się od niej odrywałem, bo czułem, że muszę sobie kupić coś do jedzenia. To codzienny scenariusz wielu młodych ludzi. Tak trwałem w beznadziei: w kółko narkotykowe imprezy, kobiety, alkohol i wypaczone zachcianki mojego "ja".
Już w szkole podstawowej zupełnie przestałem się uczyć, źle się zachowywałem i propagowałem narkotyki. Szybko mnie z niej wyrzucono. Nic mnie nie obchodziło, nawet to, że rodzice płaczą. Dzień po dniu włóczyłem się po ulicach miasta, aby tylko - jak bezpański pies - załatwić sobie "dawkę" i przeżyć do następnego dnia. Do tego wszystkiego - jako ostatni krzyk beznadziei - przyszła magia, z którą wiązałem nadzieję na pokrzepienie i siłę do zerwania ze złem. Stało się jednak dokładnie odwrotnie. Transy i psychodelickie wycieczki (pod wpływem narkotyków halucynogennych) nasilały się i przestałem nad tym panować. Dopadały mnie stany trwogi, beznadziei i paranoi. Miałem wrażenie, że wszystko się na mnie wali.
Gdy "studiowałem" wszystkie te okultystyczne rzeczy i gdy już "składałem ofiary" dobrym duchom i byłem w tym wszystkim pogrążony aż po uszy, odkryłem, że oprócz Astara Seranova (założyciela sekty Ludzie Kosmosu) i Budhu - na scenie jest również jakiś Jezus. Wówczas stwierdziłem, że to jest chyba "dobry wysłannik" z nieba, dlatego zacząłem nosić z sobą Ewangelię, aby również z tego źródła zaczerpnąć mądrości. Dosyć szybko stwierdziłem, że Jezus jest inny. On wybrał inną drogę. Podjął cierpienie. Nawet w Ewangelii powiedział, że mnie miłuje, bo miłuje każdego człowieka.
To było to, czego pragnąłem i czego przez całe życie nieświadomie szukałem.
Miłość powoli wstępowała do mojego życia i zaczęła je zmieniać. Imię Jezus zmieniało moje życie i dało mi wolność, uwalniając z niewoli zła.
Dzisiaj już nie niszczę swojego życia przez narkotyki, nie uczestniczę w grach wideo, uczę się miłować - za wzorem Jezusa - moich rodziców, przyjaciół... Tak, przyjaciół, których nigdy przedtem nie miałem. Teraz służę jedynemu Panu, który dał mi skarb o największej cenie - miłość odkupioną Jego krwią. Moje nawrócenie stało się wspaniałą okazją do tego, by świadczyć o Chrystusie i mocy Jego Ewangelii.
Na Święto Bożego Miłosierdzia pielgrzymowałem razem z moimi znajomymi do Krakowa. O czwartej rano przyjechaliśmy do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia, gdyż zdecydowałem się obejrzeć to miejsce, o którym tak wiele słyszałem. Wstąpiłem do świątyni i to, co zobaczyłem, wprawiło mnie w zdumienie. Było tam wielu ludzi, którzy na kolanach zanosili do Boga swoje prośby. Wyczuwałem, że powierzają Mu całe swoje serce.
Po wielu latach zdecydowałem się przystąpić do spowiedzi. Upadłem na kolana i modliłem się, aby mi Bóg przebaczył wszystko zło, które uczyniłem, cały mój egoizm. Prosiłem o miłosierdzie, bo jestem rzeczywiście wielkim grzesznikiem. Potem, chyba po ośmiu latach, przyjąłem Komunię świętą i czułem się tak szczęśliwy, że trudno to wypowiedzieć. Gdy przyjąłem hostię, ze szczęścia płakałem. Odtąd wiele rzeczy w moim życiu całkowicie się zmieniło.
Zostałem uleczony. Teraz regularnie służę jako ministrant i kocham Boga za to, jaki jest, i że mnie przyjął takiego, jaki jestem.
Świadectwo pochodzi z książki "Cuda świętej Siostry Faustyny"
Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!
Skomentuj artykuł