Poznałam miłość swojego życia na ŚDM [WIDEO]
"Dylan był zakwaterowany w innej dzielnicy Rio. Z nadzieją podbiegaliśmy do każdej flagi, on polskiej, ja kanadyjskiej, jednak w 3,5-milionowym tłumie znalezienie się graniczyło z cudem" - zobacz świadectwo o historii niezwykłego małżeństwa.
Kilka lat temu przeżywałam trudny okres w moim życiu, straciłam ukochaną babcię, wujka, pieska który był ze mną "od zawsze". Moje zdrowie podupadło, nie mogłam nawet wyjść z domu, bo od razu robiło mi się słabo.
Czasami byłam w stanie tylko leżeć i modlić się żeby ten stan minął. Dużo się modliłam i czytałam. Wtedy do głowy przyszła mi myśl, by pojechać na Dni Młodzieży do Brazylii. Tydzień po tym, odkąd ta myśl zagościła w mej głowie, otrzymałam maila z propozycją wyjazdu na Dni Młodzieży!
Jednak bałam się, bałam się lecieć tyle godzin samolotem, bałam się "najniebezpieczniejszego miasta na świecie", komarów, dengi, tego, że będziemy blisko faweli, moich kłopotów ze zdrowiem itd. W końcu postanowiłam się pomodlić, zapytałam Boga, co mam robić, otworzyłam kalendarz ze słowem Bożym na każdy dzień i cytatem z Pisma Św. tego dnia był fragment "Idźcie i nauczajcie wszystkie narody", co było hasłem Dni Młodzieży w Brazylii! Wiedziałam, że muszę jechać. Czułam też, że poznam tam miłość mojego życia...
Kupiłam mnóstwo środków na komary, moskitierę i poleciałam. Już w samolocie odeszły wszystkie lęki, jakie miałam przed wyjazdem.
Pierwszy tydzień spędziłam w miejscowości Aparecida na Oblackich Dniach Młodzieży. Kilka miesięcy przed wyjazdem wysunął się mój dysk w okolicy lędźwiowej, i niestety przy długim chodzeniu i noszeniu moje plecy zaczęły mnie boleć na nowo. Tego wieczoru miała się odbyć droga krzyżowa na którą bardzo chciałam pójść. Na jednym ze spotkań z grupą zamknęłam oczy i modliłam się, żeby ten ból minął. W pewnym momencie ogarnęło mnie gorąco, łzy popłynęły z oczu, a plecy przestały boleć i już do końca wyjazdu nie miałam z nimi problemu.
Również w Aparecida zauważyłam pewnego chłopaka i czułam że muszę go poznać, niestety było to niezwykle utrudnione, ponieważ cały czas przebywałam z grupą i nasze dni były bardzo wypełnione. Jednak pewnego dnia, nie wiem jak to się stało, znalazłam się przed hotelem sama, a przede mną na murku siedział TEN chłopak, również sam.
Podeszłam do niego (gdy podchodziłam wiedziałam już, że jest perkusistą , tak jak ja - wybijał rytm na swoich nogach), zapytałam skąd jest i jakiej słucha muzyki. Okazało się, że jest Kanadyjczykiem i też gra na perkusji. Chwilę porozmawialiśmy, niestety moja grupa już wychodziła, więc się pożegnałam, zapomnieliśmy nawet się sobie przedstawić.
Jednak kolejnego dnia, Dylan, bo tak miał na imię, odnalazł mnie i zaprosił na spotkanie z jego grupą. Rozmawialiśmy prawie całą noc, od tego czasu próbowaliśmy spędzić razem każdą wolną chwilę. Kiedy mnie objął po raz pierwszy poczułam się "jak w domu". W końcu pojechaliśmy do Rio. Niestety każdy ze swoją grupą.
Dylan nie miał ze sobą telefonu, więc mieliśmy nadzieję, że jakoś uda nam się skontaktować przez internet. Okazało się, że moja grupa została zakwaterowana w faweli! Przed wyjazdem bałam się być nawet w pobliżu, jednak na miejscu strach minął i jestem bardzo wdzięczna za możliwość poznania Rio od innej strony, tym bardziej, że rodzina, u której mieszkaliśmy była bardzo sympatyczna.
Dylan był zakwaterowany w innej dzielnicy Rio. Próbowaliśmy się spotkać, z nadzieją podbiegaliśmy do każdej flagi, on polskiej, ja kanadyjskiej, jednak w tym tłumie znalezienie się graniczyło z cudem. Dzień czuwania na plaży Copacabana był ostatnią szansą na spotkanie. Po intensywnych opadach, miejsce czuwania zostało przeniesione z Campo de Fidei, dlatego też mieliśmy szansę się spotkać, ponieważ na plaży nie utworzona żadnych sektorów, więc wszyscy mieli dostęp do każdego miejsca.
Przed wyjściem wysłałam Dylanowi wiadomość, że będę czekać o 20 pod najwyższym hotelem na Copacabana. Nie wiedziałam, czy odczyta tą wiadomość, czy ja tam dotrę, miałam jedynie nadzieję. Gdy zbliżyłam się z moją grupą w okolice plaży, okazało się, że nie ma szans dostać się bliżej, na spotkanie z Papieżem Franciszkiem przyszło 3,5 miliona ludzi.
Nie wiedzieliśmy co zrobić, ja też nie mogłam odłączyć się od grupy. Zaczęliśmy się modlić, ja modliłam się słowami: "Bardzo bym chciała spotkać Dylana jeszcze raz Panie, oczywiście jeśli taka jest Twoja wola, jeśli nie to rozumiem, ale bardzo bym chciała" :).
Wszyscy stwierdziliśmy, że najlepiej jeśli spotkamy się z naszym opiekunem, z którym musieliśmy się rano rozdzielić. Okazało się, że jest przy hotelu, pod którym miałam się spotkać z Dylanem! W tym momencie również rozstąpił się tłum i mogliśmy wejść na plażę. Byłam już spóźniona 20 minut, ale szłam z nadzieją w sercu. Gdy podeszłam pod hotel, zobaczyłam że z drugiej strony idzie Dylan, wpadliśmy sobie w ramiona i powiedziałam mu: już mnie nigdy nie zostawiaj. Czuwanie i kolejny dzień spędziliśmy razem, lecz w końcu trzeba było się rozstać.
Po powrocie do domu długo nie mogłam się odnaleźć, lecz moja wiara odżyła, zaczęłam też grać w zespole uwielbieniowym. Z Dylanem rozmawialiśmy codziennie, facebook, skype były naszym ratunkiem. Dylan nie miał już dni wolnych żeby mnie odwiedzić, ja miałam tylko kilka, więc wykorzystałam dwa wolne dni w listopadzie i poleciałam do Kanady.
Decyzja nie była łatwa, rodzina i znajomi mówili: nie znasz za dobrze tej osoby, to niebezpieczne, ale ja wiedziałam, że muszę lecieć. Gdy zobaczyliśmy się na lotnisku wszystkie lęki zniknęły i było tak, jakbyśmy się nigdy nie rozstawali. W lutym Dylan przyleciał do Polski, polecieliśmy do Paryża i w walentynki oświadczył mi się na wieży Eiffla.
Odwiedzaliśmy się średnio co 3 miesiące, ale trzeba było zdecydować, kto się przeprowadzi. Było to strasznie trudne, w końcu stwierdziliśmy, że ja przeniosę się do Kanady.
17.01.2016 będziemy obchodzić naszą pierwszą rocznicę ślubu, który wzięliśmy w Polsce. Nie było łatwo zostawić rodzinę, znajomych, zespół, pracę i wyruszyć na inny kontynent, ale myślę że Bóg dał mi odwagę i mimo, że nie jest łatwo, jestem bardzo wdzięczna za tą miłość jaką Bóg nas obdarzył.
Skomentuj artykuł