Matka Cabrini - święta, która nie wsiadła na Titanica

Matka Cabrini - święta, która nie wsiadła na Titanica
Matka Franciszka Cabrini - portrait, PD, via Wiki.Comm.; RMS Titanic - Francis Godolphin Osbourne Stuart, PD, via Wiki.Comm.
0:00
- 0:00
Catholic News Agency / pzk

Historia Matki Franciszki Ksawery Cabrini – pierwszej amerykańskiej świętej – pełna jest niezwykłych zbiegów okoliczności i dramatycznych podróży. Choć nie znosiła morskich rejsów, to właśnie morze kilkakrotnie ocaliło jej życie, a opatrzność uchroniła ją nawet przed wejściem na pokład Titanica.

  • Dlaczego Matka Cabrini nie popłynęła Titanic'iem?
  • Wspomnienia z rejsu La Normandie
  • Lodowe pola i cud opóźnienia
  • Atak na pociąg w Teksasie
  • Jej duchowość: pełne zaufanie Bożej opatrzności

Matka Franciszka Cabrini, pierwsza kanonizowana obywatelka USA, była znana z odwagi i niezwykłej determinacji, choć sama przyznawała, że nie cierpi podróży morskich. Paradoksalnie to właśnie podczas takich wypraw wielokrotnie była świadkiem wydarzeń, które – jak wierzyła – odsłaniały działanie Bożej opatrzności. Najbardziej znanym z nich pozostaje historia z 1912 roku, kiedy to jej siostry w Anglii zarezerwowały dla niej bilet na dziewiczy rejs nowoczesnego liniowca RMS Titanic. Matka Cabrini nigdy jednak nie dotarła na pokład. Otrzymawszy nagłą wiadomość o problemach w nowojorskim szpitalu Columbus, który sama założyła, zmieniła plany i popłynęła wcześniej z Neapolu, by osobiście ratować trudną sytuację placówki. W liście napisanym tuż po katastrofie podkreśliła, że „Boska Opatrzność nie dopuściła”, by znalazła się na tonącym statku.

Ta dramatyczna historia nie była w jej życiu wyjątkiem. Już podczas drugiej podróży do Ameryki, w 1890 roku, płynęła wraz z tysiącem pasażerów na pokładzie statku La Normandie, gdy sztorm zamienił Atlantyk w kipiącą toń. Matka Cabrini – choć świadoma zagrożenia – zachowywała spokój, gotowa ratować swoje siostry, jeśli padnie komenda do opuszczenia statku. Pisała listy nawet w środku burzy, opisując potęgę oceanu i „cudowność Bożych dzieł”. Gdy pewnej nocy statek nagle się zatrzymał, a załoga przygotowywała się na najgorsze, okazało się, że awaria silnika spowodowała długie, wielogodzinne opóźnienie. Dopiero potem wyszło na jaw, że zwłoka ocaliła życie pasażerów: dwa dni później La Normandie wpłynęła w ogromne pole lodowe, gdzie góry lodowe górowały nad statkiem jak poszarpane klify. Gdyby jednostka dotarła tam w nocy — mogłoby dojść do tragedii podobnej do tej, jaka spotkała Titanica.

Niebezpieczne przygody Matki Cabrini nie kończyły się jednak na morzu. W drodze między sierocińcami w Teksasie pociąg, którym podróżowała, został ostrzelany przez napastników. Jedna z kul trafiła tuż obok jej głowy. Później tłumaczyła współpasażerom, że powierzyła podróż Najświętszemu Sercu Jezusa, a w liście napisała: „Cudownie żyję”.

Wszystkie te wydarzenia utwierdzały ją w przekonaniu, że człowiek nie powinien polegać na własnych siłach, lecz ufać Opatrzności. Jak sama pisała: „Wspierana przez mojego Ukochanego, żadna przeciwność mnie nie wstrząśnie”. Jej życie – od ocalenia z Titanica, po spotkania z burzami i kulami – dla wielu pozostaje świadectwem wiary, odwagi i niezwykłej ufności.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Praca zbiorowa

Mamy głos! My również jesteśmy Kościołem i jesteśmy za niego odpowiedzialni!

Coraz więcej osób ma wrażenie pogłębiającego się kryzysu w Kościele. Skandale związane z  ukrywaniem przypadków pedofilii, zadziwiające wypowiedzi części hierarchów i niezrozumiałe polityczne sojusze...

Skomentuj artykuł

Matka Cabrini - święta, która nie wsiadła na Titanica
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.