Święta baronowa od najbiedniejszych

(źr. www.catherinedoherty.org)
Agata Adaszyńska-Blacha

Gdy w 1929 roku w Stanach Zjednoczonych rozpoczął się Wielki Kryzys, który swoim oddziaływaniem objął większość państw na świecie, Catherine Doherty, znana i ceniona wykładowczyni zdecydowała się porzucić intratną posadę i opuścić duże, ładne mieszanie z kominkiem i dwoma werandami na Isabella Street w Toronto, by zrealizować dojrzewające w niej przez lata marzenie.

Przeprowadzka

Większość księży odradzało jej ten krok. Jedynie ówczesny arcybiskup Kanady, Neil McNeil zgodził się jej pobłogosławić, stawiając warunek, że poczeka minimum rok. Przygotowywała się, oddając kolejno swoje rzeczy potrzebującym. Pianino z eleganckim taboretem, obrazy, porcelanę, meble i garnki. Dla syna Georga zostawiła cenne pamiątki ze swojej rodzinnej Rosji, między innymi zabytkowy samowar. Wybrała dobrowolne ubóstwo, by poświęcić się modlitwie i pomocy biednym.

Zobacz: Modlitwa o łaski za wstawiennictwem Służebnicy Bożej Katarzyny Doherty

DEON.PL POLECA

3 lata później zabrała ze sobą lekki płaszcz, małą walizkę oraz 25 dolarów i przeniosła się do wynajętego wcześniej ponurego pokoju z popękanym linoleum na podłodze, kilkoma gwoździami w ścianach służącymi jako wieszaki na ubrania i unoszącym się zapachem kapusty, popularnej wśród jej ubogich sąsiadów polskiego i ukraińskiego pochodzenia.

Dzieciństwo

Marzenie pojawiło się wiele lat wcześniej, gdy zakonnica z jej szkoły w egipskiej Aleksandrii, zabrała swoje uczennice pod pomnik św. Franciszka i opowiadała im historię, które zachwyciły małą Katię. Jej ojciec, arystokrata był dyplomatą sprawującym funkcje kolejno w Turcji, Grecji i Egipcie.

Katia, a później także jej młodszy brat Siergiej podróżowali otoczeni obcojęzycznymi guwernantkami i służbą. Poznawanie innych kultur i nauka języków obcych przychodziła im naturalnie. Była czas, gdy potrafiła mówić po grecku, rosyjsku, francusku, angielsku, niemiecku i arabsku. Rozumiała także serbski, bułgarski i polski. Rodzice wyrabiali w niej otwartość. Byli także bardzo religijni, co również wywarło na nią duży wpływ. Gdy jej matka zachorowała na cholerę, głęboka wiara nie pozwoliła przyjąć ojcu diagnozy lekarzy, że już nic się nie da zrobić. Na oczach dzieci namaścił ją od stóp do głów cudownym olejem z Ogrójca, cały czas modląc się. Nie odszedł od jej łóżka przez całą noc, powtarzając: Bądź miłościw mnie grzesznemu. Panie uzdrów moją żonę. Na drugi dzień odzyskała przytomność i pobłogosławiła przyprowadzone do niej dzieci.

Pochodzenie nie wiązało się z nadmiernym przywiązaniem do bogactwa. Rodzice tłumaczyli dzieciom, że Bóg dał im te pieniądze, by mogli pomagać innym. Kiedy spotkały ich kłopoty finansowe i z egipskiej rezydencji zmuszeni byli przenieść się do małego, dwupokojowego mieszkanka przy Rue Chalgrin w Paryżu, ojciec oświadczył o tym żonie, wręczając jej drogi naszyjnik ze słowami: "To mój ostatni prezent kochanie, bo jesteśmy zrujnowani". Na jej pytanie, dlaczego zatem wydał tyle pieniędzy, zażartował: "jak bankrutować, to z fasonem. Przynajmniej będzie, co dać w zastaw" odpowiedziała i oboje się roześmiali, by za chwilę przeżegnać się. "Bóg, dał, Bóg wziął. Niech się dzieje wola Jego" - podsumował ojciec.

Matka

Kilka lat później dzieci bardzo rozpaczały, że znów trzeba będzie przyjąć rygor narzucony przez prywatnych nauczycieli i guwernantki, gdyż utracony status majątkowy udało się odzyskać. Rodzina przeprowadziła się na południe Rosji, do Tambowa, gdzie mieli ziemski majątek. Matka Catherine ciężko pracowała. Wychodziła z założenia, że nie można wymagać od służby spełniania obowiązków, którym samemu nie potrafi się podołać. To samo wpajała córce, która wylała mnóstwo łez, cerując skarpetki, szorując papką z żytniego chleba wielkie miedziane garnki, czy rodzinne srebra, obierając i wycinając w fantazyjne kształty warzywa na obiad wydawany często dla 50 osób. Matka brała też udział w tzw. ruchu powrotu do ludu. Spędzała tygodnie, zatrudniając się u biedniejszych od siebie za symboliczną opłatą po to, by, opuszczając dom, zostawiać swoich gospodarzy z umiejętnością czytania i pisania. Kiedy Katia podrosła, towarzyszyła w tych wyprawach, co wspominała po latach, tłumacząc, że Rosjanie kochają ubogich, bo widzą w nich Chrystusa.

Takie podejście wyglądało na bunt

Gdy rozpoczynała życie w nowo wynajętym pokoju, wiedziała jedynie, że chce poświęcić się modlitwie i pomocy biednym, z którymi dzieliła podobne warunki życia. Wkrótce zmuszona była żebrać. Budząc się rano nigdy nie wiedziała, czy uda jej zapełnić koszyk, do którego zbierała to, co udało jej się dostać. Najczęściej były to warzywa:, kapusta i ziemniaki. Czasem dostawała też trochę herbaty do koperty. W niedługim czasie dołączyły do niej trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Gdy zapytała arcybiskupa, co ma zrobić, poradził jej, by wyposażyła się w większy koszyk. Odtąd ich wspólne życie upływało na organizowaniu posiłków dla biednych i udzielaniu im doraźnej pomocy. Chociaż trafiało do nich coraz więcej darów, potrzeby stale rosły. Dla siebie mieli tylko tyle jedzenia, by przetrwać, ale nie na tyle, by być sytym. Dzień rozpoczynali modlitwą. Później brali udział we Mszy świętej w polskim kościele św. Stanisława przy Denison Street. Wbrew temu, czego można by się było spodziewać, ich działalność nie spotkała się z entuzjazmem środowiska kościelnego. "W tamtych czasach takie podejście wydawało się bardzo podejrzane. Wyglądało na bunt!" - wyjaśniała po latach w swojej autobiografii. Większość księży odnosiło się do niej wrogo, co powodowało wątpliwości względem działalności pierwszego Friendship House także u świeckich. Jej stały spowiednik - o. Carr - tłumaczył takie zachowanie: "Oni cię nienawidzą, bo robisz to, co sami powinni robić". A arcybiskup prosił: "Módl się za moich księży, aby Bóg oświecił ich ciasne umysły."

Czarę goryczy przelało oskarżenie wystosowaną przez pewną zakonnicę, jakoby Katia była komunistyczną agentką. W 1936 roku musiała zamknąć kanadyjski dom. Po latach wspominała: "Rozpoczynałam jako żebraczka (…) skończyłam, straciwszy wszystko - moją reputację, wszystko, co osiągnęłam, co z Bożą pomocą udało mi się zbudować."

Barbarzyństwo na tle błękitnego nieba

Zrozpaczona zdecydowała się przyjąć propozycję o. Theophane McGuire’a, redaktora miesięcznika "Sign", by jako korespondentka wyjechała do Europy i napisała cykl artykułów o rozwijających się tam ruchach świeckich w Kościele. Poznała osobiście premiera Portugalii, Oliviera Salazara, rozmawiała z personalistą Emanuelem Mounierem oraz z rosyjskim filozofem na emigracji, Mikołajem Bierdiajewem. Ale była również świadkiem profanacji karmelitańskiego cmentarza w Brunete, w Hiszpanii. Odkopane ciała zmarłych zakonników i zakonnic ułożono w pozycji wskazującej na kopulację. To, co tam zobaczyła, określiła po latach jako "zmora barbarzyństwa na tle błękitnego nieba.

Razem z reporterem "The New York Times", z którym odbywała podróż, uklęknęli, by modlić się za tych, którzy to zrobili. Gdy w 1939 roku "Sign" po raz kolejny wysłał Catherine do Europy, trafiła do bombardowanej Warszawy. Ponieważ podczas pierwszej wojny światowej służyła w armii rosyjskiej jako pielęgniarka, zdobytą wiedzę i doświadczenie wykorzystywała, pomagając chirurgom, pracującym w pocie czoła, pod gołym niebem, amputując rannym kończyny. "W Warszawie zrozumiałam, że to, co widziałam w Rosji, to był dopiero próg piekła. Teraz byłam w jego samym środku" - stwierdziła w autobiografii.

Czarny Chrystus

Po powrocie do Stanów postanowiła założyć kolejny Friendship House, tym razem w Harlemie. Lata 1937-1947 poświęciła służbie dyskryminowanej ludności murzyńskiej. Poza doraźną pomocą i organizowaniem posiłków, jak dotychczas, zaangażowała się w egzekwowanie ich praw. Jeździła także z wykładami. Najbardziej ubolewała nad rasizmem, który miał miejsce w Kościele katolickim. Nie mogła pojąć, jak można pogodzić go z Ewangelią. Kończyła swój wykład parafrazując słowa Chrystusa: "Byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie. Byłem głodny, a nie daliście mi jeść. Byłem spragniony i nie daliście mi pić...". Kiedy Panie? Kiedy ja byłem Murzynem, a wy białymi, amerykańskimi katolikami. Wtedy zazwyczaj z widowni zaczynały lecieć jajka i pomidory. Na wykładzie, który miał miejsce w Savannah, w stanie Georgia, ludzie rzucili się na nią, podarli na niej ubranie i pobili do krwi. Spotkały ją prześladowania znacznie gorsze niż w Kanadzie. Czekała ją też kolejna zmiana. Władze ośrodka chciały ograniczyć działalność jedynie do ludności czarnoskórej, na co ona nie potrafiła przystać. Razem z mężem, Eddim Doherty, znanym amerykańskim reporterem, który dla niej porzucił bogactwo i zdecydował się, podobnie jak ona, na ubóstwo, przenieśli się do Combermere w stanie Ontario, w Kanadzie.

Madonna House

Po raz kolejny rozpoczynała od nowa. Tym razem w spokojnym, wiejskim otoczeniu, pośród polskich emigrantów. Nie bez kozery rejon ten nazywany był ontaryjskimi Kaszubami. Państwa Doherty czekała tu ciężka, fizyczna praca, przy uprawie ogrodu, noszeniu wody ze studni i przekopywaniu zimą śniegu wokół obejścia. Ośrodek nazwany przez założycieli Madonna House działa prężnie do dziś. Obecnie liczy ponad 200 osób, w tym świeckich i duchownych. Prócz tego ponad 125 biskupów, księży i diakonów żyje jej charyzmatem w swoich diecezjach. Obecnie działa 18 domów, głównie w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. W 1981 roku, w 50. rocznicę swojego apostolatu, Catherine została przyjęta na prywatną audiencję przez papieża Jana Pawła II. Doherty jest autorką wielu książek. Między innymi bestsellerowej "Poustini", za którą przyznano jej nagrodę Francuskiej Akademii. Po raz pierwszy wydana w 1975 roku została od tego czasu przetłumaczona na 16 języków. W Polsce w 2009 roku wydało ją Wydawnictwo Karmelitów Bosych. W ubiegłym roku nakładem wydawnictwa do księgarń trafiła autobiografia Doherty "Fragmenty mojego Życia".

Catherine Doherty zmarła w opinii świętości po długiej chorobie 14 grudnia 1985 roku. W 1990 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny. W swojej autobiografii wyznała: "Moje życie trwa już blisko wiek. Bóg chciał, że często znajdowałam się w dziwnych sytuacjach i byłam świadkiem dziwnych wydarzeń. Te wydarzenia mogę opisać, ale jak mogę opisać to, co wtedy działo się w głębi mego serca i duszy? Na to nie mam słów."


Modlitwa o łaski za wstawiennictwem Służebnicy Bożej Katarzyny Doherty

Miłujący Ojcze, Twój ukochany Syn,

Jezus, nauczył nas jak zwracać się

Do Ciebie we wszystkich naszych potrzebach.

A poprzez Jego Oblubienicę, Kościół,

naszą Matkę, zostaliśmy pouczeni jak

modlić się za siebie nawzajem, prosząc

o wstawiennictwo Twoich sług, którzy

zasnęli w Chrystusie. Dlatego też,

za wstawiennictwem Służebnicy Twojej,

Katarzyny Doherty, prosimy…

(miejsce na nasze intencje)

Prosimy o to na Twoją cześć i chwałę,

w imię Jezusa Chrystusa, Twojego Syna

a naszego Pana. Amen.

Wyłącznie do prywatnej modlitwy

Imprimatur: bp Joseph R. Windle,
Biskup Pembroke, 1 maja 1993 roku

Źródło: www.madonnahouse.org


Catherine Doherty, "Jurodiwi Święci Głupcy"

Lektura ta zaprasza nas do tego, abyśmy szeroko otworzyli drzwi naszych serc dla Pana Miłości i stali się głupcami dla Niego, tak jak On uczynił to dla nas.

Catherine Doherty, "Fragmenty mojego życia"

Pasjonująca duchowa autobiografia autorki Pustyni - światowego bestselleru, za który otrzymała prestiżową nagrodę przyznawaną przez Akademię Francuską.

Joanna Petry Mroczkowska, "Niepokorne święte"

"Każdą z bohaterek tej książki chciałbym spotkać. Od Brygidy Szwedzkiej uczyć się mistycyzmu praktycznego, który nawet w czasie objawień przypominał jej o tym, by zamiast biegać po kolejnych sanktuariach wyuczyła się wreszcie porządnie łacińskiej gramatyki " Szymon Hołownia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Święta baronowa od najbiedniejszych
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.