Święty Antoni wywrócił Kościół do góry nogami. Oto jego żywot

Zurbaran - Antoni Wielki
Szymon Hiżycki OSB

Zajmijmy się mnichem, który dosłownie wywrócił Kościół do góry nogami, a jego Żywot, zredagowany gdzieś w połowie IV wieku przez św. Atanazego z Aleksandrii, nazwany został nieco złośliwie "najbardziej niebezpieczną książką, jaką kiedykolwiek napisano".

Mowa oczywiści o św. Antonim Wielkim. Dzisiaj mylimy go często ze św. Antonim z Padwy (tym, który nam pomaga odnaleźć rzeczy zagubione). Już jednak w malarskich przedstawieniach nietrudno dostrzec różnicę pomiędzy bożymi mężami: święty z Padwy trzyma Dzieciątko Jezus; nasz pobożny pustelnik z kolei przedstawiany jest w towarzystwie… świni.

Początki

Antoni urodził się ok. 250 r. w jednej z egipskich wiosek. Jego rodzice byli zamożni, więc Antoni wraz z siostrą głodu w dzieciństwie raczej nie zaznali. Rodzina była chrześcijańska, co w połowie III w. w dalszym ciągu nie stanowiło normy. Kiedy Antoni miał ok. 18 lat zmarli jego rodzice. Atanazy we wspomnianym żywocie pisze, że młody chłopak chodził do kościoła, modlił się tam i w ciągu dnia nieustannie rozważał Pismo Święte. Pewnego dnia stało się jednak coś niezwykłego. Otóż "idąc, jak to miał w zwyczaju, do Domu Pańskiego, rozważał w skupieniu, jak apostołowie, porzuciwszy wszystko, poszli za Zbawicielem, a ludzie opisani w Dziejach Apostolskich, sprzedawszy wszystko, co posiadali, przynieśli pieniądze i złożyli do stóp apostołów, aby rozdzielić pomiędzy potrzebujących. Myśląc o tym, przyszedł do Domu Pańskiego, gdzie właśnie odczytywano Ewangelię, i usłyszał Pana mówiącego do bogacza: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj wszystko, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za mną. Antoni, jakby od Boga otrzymał to wspomnienie o świętych i jakby do niego skierowane było to czytanie, natychmiast wyszedł z Domu Pańskiego i majątek, który odziedziczył po przodkach, rozdał mieszkańcom wioski. Sprzedał także wszystkie ruchomości, a pieniądze, które uzyskał, rozdał biednym".

Wkrótce jednak zrozumiał, że to jeszcze za mało, więc podjął radykalną decyzję i "siostrę powierzył opiece znanych i zaufanych dziewic, sam zaś poza domem rozpoczął życie ascety. Opuszczając swój dom rodzinny Antoni wyszedł na spotkanie innej siły we władaniu której leżała pustynia: musiał zmierzyć się z diabłem.

I tutaj mamy pierwszy owoc rewolucji Antoniego: mąż ów pokazał, że można wieść życie miłe Bogu z dala od ludzi, poświęcać się modlitwie i ćwiczeniom ascetycznym wyrzekłszy się dóbr ziemskich. Ale co najważniejsze: Antoni powiedział ludziom swego czasu, że święty to niekoniecznie męczennik. A ludziom ciężko było (i ciągle jest!) w to uwierzyć.


Pokusy

Wedle powszechnych przekonań Egipcjan pustynia, czyli teren leżący poza ziemią uprawną otaczający zewsząd dolinę Nilu, należał do domeny sił wrogich człowiekowi; chrześcijanie widzieli w pustyni siedlisko szatana. Antoni osiadł w jednym z grobowców, które miały ponoć znajdować się nieopodal jego wioski. I tam, nocą, zaczął dręczyć go diabeł. Próżno jednak byśmy szukali opisów wyrafinowanych pokus. Atanazy podaje jedynie że wpierw zły duch próbował zwyciężyć Antoniego pożądliwością. Gdy mu się to nie udało chciał wzbudzić w nim strach. Dlatego właśnie grobowiec nocą napełniał się dzikimi zwierzętami, pełen był głosów atakujących świętego męża złych istot, które miały posuwać się nawet do pobicia go. Cel był jeden: Antoni miał porzucić życie mnisze i powrócić do świata. Pewnej nocy przyszedł  z mnóstwem demonów pobił Antoniego. Pobitego mnicha odnalazł go jego przyjaciel i odniósł do domu, aby opatrzyć jego obrażenia. Przed nastaniem zmierzchu Antoni zażądał jednak kategorycznie, aby odniósł go z powrotem do grobowca.

Cóż było robić wobec uporu świętego męża? Antoni wrócił na miejsce walki; ponieważ, jak zauważa Atanazy, "nie mógł ustać po ciosach zadanych mu przez demony, położył się i modlił. Gdy skończył się modlić, krzyczał: "To jestem ja, Antoni, nie uciekłem przed waszymi razami. Nawet jeśli zadacie mi większy ból, nic mnie nie oddzieli od miłości Chrystusa". Atak tym razem był o wiele bardziej straszliwy. Jego opis pióra Atanazego stał się niewyczerpaną inspiracją dla kolejnych malarzy europejskich: stary mnich (co jest pewnym nadużyciem, bo Antoni miał mieć wedle informacji Atanazego w owej chwili gdzieś 35 lat) jest atakowany przez różnego rodzaju piekielne zjawy dzierżące w łapskach kije, maczugi, szpikulce i rzucające się bez litości na biednego mnicha. I jak ów atak był o wiele groźniejszy, tak i odpowiedź Boga była zdumiewająca: "Pan zaś nie zapomniał o zmaganiach Antoniego, ale w trudnościach był przy nim. Gdy ów podniósł oczy, zobaczył jakby dach otwarty i padające na niego promienie światła. Demony nagle zamilkły i znikł natychmiast ból ciała. Antoni, osłabiony walką, gdy poczuł ulgę w cierpieniu, odetchnął i spytał zjawisko: Gdzie byłeś? Dlaczego nie ukazałeś mi się na początku, żeby zakończyć moje katusze? I doszedł go głos: Antoni, byłem, ale chciałem zobaczyć twoje zmagania. Skoro więc wytrwałeś i nie poddałeś się, będę ci zawsze pomagał i sprawię, że staniesz się wszędzie sławny".

I to jest drugi element rewolucji Antoniego: początek systematycznego wykładu jak z pokusami walczyć i czym one w ogóle są. Takich ataków demona nikt z nas na własnej skórze nie odczuł, ledwo sobie ze zwykłymi pokusami radzimy, albo i nie. Niech próbą praktycznego komentarza dla nas, zwykłych zjadaczy chleba, będzie tekst, który powstał niemal 200 lat po tych wydarzeniach; inny mnich, żyjący w okolicach palestyńskiej Gazy, tak pisał do radzącego się go brata: "Gromienie diabła jest rzeczą ludzi wielkich, tych, co mają moc. My, słabi, możemy tylko uciekać się do Imienia Jezus".


Modlitwa

Ojcowie Kościoła, a Antoni wraz z nimi, rozumieli stan Adama sprzed upadku jako stan nieustannej modlitwy, czyli intymnego dialogu z Panem Bogiem. Byli przekonani, że dzięki Bożej pomocy, żyjąc wytrwale w ascezie na pustyni, Bóg da im ten stan bliskości z Sobą ponownie osiągnąć. Czy to nie jest zbyt śmiałe lub zuchwałe pragnienie? Ojcowie przeżywający z całą powagą moc sakramentów, siłę wypływającą z Męki Pańskiej, kontemplujący miłość Syna Bożego do rodzaju ludzkiego, byliby tym pytaniem zdumieni. To nie jest nasze pragnienie, aby być blisko z Bogiem. To sam Bóg do tej bliskości nas wzywa i dlatego posłał na świat swego Syna. Człowiek na ten Boży plan może jedynie próbować odpowiedzieć. I tak właśnie uczynił Antoni - jak to już widzieliśmy w poprzednich odcinkach. Jak jednak wyrazić tę bliskość z Bogiem? Jaki zastosować obraz, żeby pokazać powrót do stanu rajskiego i tej głębokiej jedności? Na genialny pomysł wpadł św. Atanazy, biograf św. Antoniego, i przekazał nam następującą historię.

"Antoni poprosił przejeżdżających, aby mu przywieźli motykę, siekierę i trochę ziarna. Gdy to otrzymał, obszedł najpierw górę, a znalazłszy niewielki, odpowiedni kawałek, uprawiał go i, ponieważ miał wodę, zasiał ziarno. W ten sposób, pracując przez okrągły rok, miał chleb i cieszył się, że dla nikogo nie jest ciężarem, ale we wszystkim sam daje sobie radę. A potem, z uwagi na tych, którzy do niego przyjeżdżali, uprawiał też trochę jarzyn, aby mieli choć niewielkie pokrzepienie w trudach tej drogi. Na początku dzikie zwierzęta, które żyły na tej pustyni, idąc do wodopoju, często niszczyły mu zasiew i uprawę. On więc, chwyciwszy łagodnie jedno ze zwierząt, powiedział do wszystkich: "Dlaczego mi szkodzicie, skoro ja wam nie szkodzę? Odejdźcie i, w imię Pana, nie zbliżajcie się tutaj". I od tego czasu, jakby przestraszone tym nakazem, nie zbliżały się już do tego miejsca. On zaś żył sam na tej pustyni, oddając się modlitwie i ascezie".

Antoni mieszkał już wtedy nad brzegiem Morza Czerwonego, dokąd uciekł przed nękającymi go ciekawskimi gośćmi. Atanazy kreśli w krótkich słowach obraz rekonstrukcji ogrodu rajskiego: Antoni sadzi, niczym Adam, rośliny i troszczy się o nie, aby mieć co jeść i żeby móc wyżywić odwiedzających go braci. Gdy zwierzęta niszczą jego uprawy on, niczym Adam w raju, nakazuje im posłuszeństwo i łagodnie nakłania do poszanowania jego pracy. I zwierzaki wykonują to jego polecenie jak gdyby pochodziło ono od samego Pana Boga. Antoni dzięki swej modlitwie, umocniony Bożą łaską, odzyskał utraconą więź z Bogiem, znów stał się jak Adam w Edenie. Ten motyw podejmą potem niezliczeni biografowie świętych, że przypomnę tutaj tylko życie św. Franciszka i jego niesamowitą więź ze światem przyrody.

To jest trzeci element rewolucji Antoniego - wykład i przykład modlitwy, która jawi się nie jako przykry obowiązek, ale upragniony i normalny stan, do którego prowadzi liczące się z Bogiem i ludźmi życie.


Śmierć

Antoni umarł w wieku 105 lat w otoczeniu uczniów. Człowiekowi tak oczyszczonemu i oddanemu w modlitwie śmierć jawiła się jako droga (sam tak o niej mówi), jako przejście z pokoju do pokoju.

Nic zatem dziwnego, że ta trojaka rewolucja Antoniego przemieniła Kościół, który nigdy wcześniej w swych szeregach nie miał ludzi wiodących życie w stylu naszego bohatera. Nic więc dziwnego, że szybko znalazł naśladowców, a i dzisiaj ich nie brakuje - także wśród świeckich. A czego Antoni pragnie nas nauczyć, przekonamy się już wkrótce. Zapraszam do lektury kolejnych odcinków opowieści o św. Antonim i jego nauce.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Święty Antoni wywrócił Kościół do góry nogami. Oto jego żywot
Komentarze (2)
SD
syn duchowy św.Antoniego
8 stycznia 2015, 14:50
o.Daniel Galus pustelnik z Czatachowej duchowym synem św.Antoniego pustelnika Wspólnota Miłość i Miłsierdzie Jezusa PANIE JEZU CHRYSTE, PEŁEN MIŁOŚCII MIŁOSIERDZIA DLA NAS. UWIELBIAM CIĘ I BŁOGOSŁAWIĘ, WIERZĘ I UFAM. Z MIŁOŚCI DO CIEBIE WYRZEKAM SIĘ SZATANA I WSZELKIEGO ZŁA A OGŁASZAM CIĘ WOBEC ANIOŁÓW I LUDZI PANEM I KRÓLEM MOJEGO SERCA ORAZ CAŁEGO ŻYCIA, OD POCZĘCIA AŻ DO ŚMIERCI PANIE MÓJ, POKORNIE CIĘ PROSZĘ UWOLNIJ MNIE OD ZŁA, UZDRAWIAJ MOJE SERCE, UMYSŁ, CIAŁO, MOJĄ RODZINĘ. WSKRZEŚ MOJE DUCHOWE I DOCZESNE ŻYCIE, UŚWIĘCAJ I ODNAWIAJ MNIE, ABYM STAŁ SIĘ ŚWIĘTYM, TWOIM WIERNYM UCZNIEM. DAJ MI PRZEZ SERCE MARYI, ABYM W OBECNOŚCI DUCHA ŚWIĘTEGO GŁOSIŁ SŁOWEM I ŻYCIEM TWOJĄ MIŁOŚĆ I MIŁOSIERDZIE. AMEN.
P
pawel
9 stycznia 2015, 10:44
http://opole.gosc.pl/doc/2179449.Bp-Czaja-apeluje-o-czujnosc-i-rozwage/3