Wartość czystości w moim życiu - świadectwo

(fot. shutterstock.com)
Ania

Dziś wiem, że to wszystko, co przeżyłam miało swój większy cel. Właśnie dlatego chciałabym podzielić się swoją historią. Od zawsze byłam osobą wierzącą, wychowaną w rodzinie praktykującej i pielęgnującej tradycje. Myśląc o związkach zawsze zakładałam, że dotrwam do małżeństwa w czystości.

Rozpoczynając studia szukałam swej drogi i tak poznając kilka wspólnot trafiłam na rekolekcje Ruchu Czystych Serc, gdzie znalazłam swoje miejsce. Rozpoczynając formację rozczytywałam się w literaturze, by jak najlepiej przygotować się do budowania relacji. W swoim życiu otwarcie deklarowałam swoje poglądy religijne, doszłam do etapu, gdzie wartościowałam ludzi poprzez pryzmat czystości. Czułam się lepsza od innych, wyjątkowa.

Pomimo ogromnego zaangażowania w wiarę i chęci stworzenia związku wyjątkowego w oparciu o nią, nigdy nie udało mi się związać z kimś żyjącym w Bogu. Trafiając na chłopaków niezbyt wierzących raniłam się i popadałam z skrajności w skrajność, od żalu do Boga, po nadgorliwość.

Po ukończeniu studiów nagle znalazłam się w nowym mieście, osamotniona, w dodatku miałam wypadek i leżałam całymi dniami sama, czekając na powrót współlokatorki. Właśnie w tym momencie zjawił się na mej drodze ktoś wyjątkowy, kto otoczył mnie opieką, dał poczucie bezpieczeństwa i miłości. Była to osoba, którą znałam wcześniej, jednak nie zwróciłam na niego uwagi ze względu na brak jego relacji z Bogiem. Jednak gdy zaczęliśmy się spotykać mój ukochany zaproponował mi trzy wyjścia z sytuacji, dla mnie nie do zaakceptowania w związku - co zrobić z Jego wiarą? Pomóc jemu w nawróceniu się, on sam będzie pracował nad sobą lub ja zaakceptuję go takim, jakim jest. Wybrałam opcję pierwszą najtrudniejszą i tak rozpoczął się trudny okres nawracania. Na początku wspólnie studiowaliśmy literaturę, rozmawialiśmy i analizowaliśmy, ja próbowałam tłumaczyć mu to, co trudne. Niestety po miesiącu zapał znikł, a mój chłopak zaczął mi wytykać moje braki w wierze i uczynkach. Powoli, powoli zaczęły się moje wątpliwości, co do życia we wspólnocie i mojej wiary, jednocześnie z wielkim oporem udało mi się zaciągnąć lubego na rekolekcje. Wspólny udział w nich zakończył się kłótnią i kolejną porażką w nawracaniu, co doprowadzało do zniechęcenia.

DEON.PL POLECA

Wszystkie te wydarzenia duchowe łączyły się z ogromnymi zmianami w życiu cielesnym, po raz pierwszy w życiu poczułam pociąg fizyczny. Bywały między nami sytuacje w których nie rozumiałam co dzieje się z moim ciałem, nie potrafiłam kontrolować emocji. Z dnia na dzień oddalałam się od idei RCS, coraz rzadziej się modliłam i straciłam motywację do nawracania mojego chłopaka. Miałam obok siebie bliskość ludzką i z czasem nienamacalny Bóg stawał się coraz bardziej odległy.

Zaczęłam uzależniać się od bliskości jaka była między nami, gdy w związku zaczęło się psuć nie potrafiłam odpuścić, nie dopuszczałam do siebie myśli o rozstaniu. W końcu po wielu rozmowach doszłam do wniosku, że współżycie nie jest niczym złym i postawiłam wszystko na jedną kartę. Rozpoczęliśmy wspólne obcowanie, które nie poprawiło naszych relacji, wręcz przeciwnie, nasze spotkania i rozmowy zaczęły toczyć się wokół jednego tematu.

Seks stał się gwoździem do trumny naszego związku, który rozpadł się w momencie, gdy podejrzewałam ciążę. Właśnie wtedy zostałam sama, w trakcie związku odrzuciłam wszystkich przyjaciół od siebie. Wstyd było mi komukolwiek przyznać się do tego, co zrobiłam. Popadłam w depresję, nie miałam do czego wracać - przecież nie pójdę do Boga, którego odrzuciłam, gdy nie był mi potrzebny.

Mój powrót do kościoła trwał rok, w tym czasie przeżyłam kilka spowiedzi - zawsze z tego samego, dopóki nie dotarło do mnie, że Jezus miłosierny mi przebaczył i teraz ja muszę przebaczyć sobie, a później mojemu byłemu. Wybaczyłam sobie i chłopakowi. Wiem, że to doświadczenie było potrzebne w moim życiu bym mogła się nim dzielić, oraz bym zrozumiała, że wartości człowieka nie stanowi jedynie czystość a najbardziej zgubna jest nasza pycha. Dziś mogę powiedzieć, że to właśnie ona sprowadziła mnie na złą ścieżkę. Jednak dzięki opatrzności Bożej wróciłam na dobry tor. Żadna namiastka ludzkiej bliskości nie zastąpi w sercu pustki, jaką jest brak obecności Bożej.

Z perspektywy czasu wiem, że to wszystko, co przeżyłam było drogą od wiary wyuczonej, głoszonej głównie przez słowa do wiary świadomej, świadczonej uczynkami. Właśnie minął 18 miesiąc mojego "ponownego" życia z Bogiem. Odeszłam od Niego szukając miłości, wróciłam dzięki okazanej miłości bliźniego. Mój powrót do kościoła trwałby pewnie dłużej, gdyby Bóg nie zadziałam na mnie poprzez wspólnotę. Spotkałam cudownych przyjaciół, którzy zaakceptowali mnie z całą moją historią i przyjęli z miłością. Dziś moje życie wygląda całkowicie inaczej, biorę aktywny udział w działaniu mojej grupy duszpasterskiej, wspólnie chodzimy na wykłady, rekolekcje. Najwspanialsze jest to, że spędzamy razem tak wiele czasu i zawsze znajduje się w nim Bóg. Razem wypoczywamy, wychodzimy do kina, kawiarni, na karaoke, wspólnie się modlimy i rozważamy Pismo Święte. Czasem nie zdajecie sobie sprawy jak cudowna, jest codzienność życia z Bogiem. W mojej wspólnocie odkryłam, iż mimo trudnych czasów w jakich żyjemy, można być wierzącym i praktykującym katolikiem. Nie dewotom lecz zwyczajnym radosnym człowiekiem pogrążonym w miłości Bożej i zarażającej nią innych.

Za to wszystko Chwała Panu

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wartość czystości w moim życiu - świadectwo
Komentarze (33)
M
Madroun
8 grudnia 2014, 14:38
Właśnie dzięki małżeństwu udało mi się ograniczyć alkohol bo 1. nie spotykam się już z kolegami tak często jak kiedyś - bo mam żonę 2. jeżeli jest mi smutno to zamiast pić alkohol uprawiam seks z żoną albo jak ona nie ma ochoty to się do niej przytulam i jest mi lepiej. Dlatego uważam, że lepiej że jestem żonaty niż miałbym pić w samotności albo z kolegami od flaszki. 
M
Madroun
8 grudnia 2014, 12:47
Czyli lepiej by było gdybym teraz był starym kawalerem i pił do lustra? Alkoholizm jest mniejszym grzechem niż seks przed ślubem? 
8 grudnia 2014, 14:09
Nie czytasz ze zrozumieniem tego co już napisałam, a może po prostu nie chcesz zrozumieć i dopuścić do siebie tego... Po pierwsze grzech jest grzechem, my jako ludzie możemy sobie podzielić je na ,,mniejsze lub większe", ale dla Boga każdy jest taki sam bo po prostu go obraża. Po drugie odrazu zakładasz że byłbyś alkoholikiem... Małżeństwo w cudowny sposób temu zapobiegło, że już na 100% nie będziesz miał problemów z alkoholem ? Jeśli masz tendencje aby w samotności (jeszcze przed ślubem), sięgac po %%, a poza tym poddawałeś się rozpaczy (wtedy największym problemem były Twoje wątpliwości odnośnie tego czy uda Ci się ożenić), to to że udało Ci się ożenić, Twoich skłonności nie zmieniło... Musisz po prostu bardzo uważać na tą stronę swojej osobowości. W małżeństwie też przychodzą kryzysy, które mogą prowadzić do rozpaczy, no i do sięgnięcia po %. Picie przed lustrem z powodu samotności jest już skrajnym przejawem rozpaczy, a ta niestety z Bogiem po drodze nie ma... Przykład Judasza, jego rozpacz doprowadziła go do samobójstwa, zamiast iść do Pana i błagać go o przebaczenie, o pomoc, wolał zamknąć się w swoich wewnętrznych odczuciach i zakończyć sam swoje życie. Święty Piotr, także zdradził Jezusa, bo się go zaparł, jednak nie zamknął się w rozpaczy z tego powodu... Oczywiście nie każdy musi dosłownie popełnić samobójstwo z rozpaczy, ale może niejako uśmiercić swoje życie duchowe, jeśli zamknie się na Boga i pograży w swoich negatywnych odczuciach, żalach w stosunku do tego jak wygląda codzienność, nie będzie starał się iść do Niego w swojej fatalnej sytuacji, tylko sam zacznie rozwiązywać swoje problemy...
M
Madron
8 grudnia 2014, 07:23
A dlaczego nie zaapelujesz do dziewczyn którym tylko seks w głowie? Ja każdej z tych dziewczyn proponowałem ślub bez uprzedniego żądania seksu. Dlaczego to ja jestem zły a nie one? 
8 grudnia 2014, 10:25
Mój drogi, Ty nie jesteś zły, złe jest tylko to Twoje postępowanie, w którym popełnienie grzechu, uzasadniasz ,,dobrem wyższym", chęcią zawarcia przez siebie małżeństwa. Poza tym ja odpowiadam na Twój post, i nie zajmuje się tamtymi dziewczynami, jeśli tak postępowały (co było z ich strony złe), że Ty nie chciałeś seksu przed ślubem, a one tak, to one będą za to odpowiadać... W tym momencie kiedy wyciągasz ich sprawę, to tak jakbyś chciał jeszcze bardziej usprawiedliwić i zasłonić swoją. Nie chcę i nie potępiam Cię oczywiście, mam na celu tylko to żebyś spojrzał na to wszystko w PRAWDZIE, nie dawał złego przykładu, i już nie powtarzał tego jakoby lepiej popełnić grzech i zawrzeć małżeństwo, niż tego nie zrobić i w takim wypadku na pewno zostać samotnym. Bóg jest silniejszy od wszystkiego, i jeśli ktoś ma powołanie do małżeństwa, a człowiek mu zawierzy, to Pan go poprowadzi i doprowadzi przed ołtarz. Niech Pan będzie z Tobą, życzę Ci wszystkiego dobrego.
M
Madron
8 grudnia 2014, 06:56
No właśnie. I tu jest łatwo mówić ze się znajdzie żonę nawet w wieku 40 lat. OK ale pod warunkiem że jest się przystojnym. Wtedy można sobie wybierać i przebierać. Problem w tym, że ja w wieku 40 lat będę wyglądał już tak że żadna nie zwróci na mnie uwagi. 
M
Madron
7 grudnia 2014, 17:53
Jak już pisałem - nie jestem przystojny, więc nie mogłem zbytnio przebierać w dziewczynach. Bałem się że będę coraz starszy i brzydszy i że pozostanie mi być starym kawalerem do śmierci. 
M
Madron
7 grudnia 2014, 17:51
Tak jak pisałem, z każdą z tych dziewczyn chodziłem do kościoła, z jedną byłem razem w Częstochowie, z drugą na ślubie kościelnym jej brata itp. Jeżeli to były "złe dziewczyny" to gdzie miałem szukać? Co jest lepsze? Zgrzeszyć a potem mieć żonę i dzieci czy nie zgrzeszyć i do końca życia być starym kawalerem? No i czy to ja daję antyświadectwo czy te dziewczyny? Ja deklarowałem gotowość do ślubu nie wymagając od nich seksu. 
7 grudnia 2014, 23:05
Cz.1 Wiesz, myślę że u Pana Boga w nie ma takiej opcji, że aby Jego plany zostały zrealizowane człowiek musi celowo zgrzeszyć... Czyli tak jak Ty piszesz, lepiej przespać się z kimś przed ślubem, aby go nie stracić, niż nie przespać się, stracić i (co od razu zakładasz w poprzednim poście) stać się ,,starym kawalerem, zgorzkniałym, rozpitym." Bóg dla każdego z nas ma piękny, wspaniały i idealny plan, i właśnie po to aby go nie zepsuć powinniśmy zachowywać Jego przykazania. Jeśli czułeś w sobie powołania do małżeństwa, i prosiłbyś Boga w tej intencji, to On na pewno poradziłby sobie, aby doprowadzić Ciebie oraz  kochaną przez Ciebie kobietę przez ołtarza, bez Twojego wkładu w postaci ,,lepiej przespać się przed, aby nie stracić". Myślę że takie podszepty, są podszeptami Złego, który tak samo kusił Ewę w raju aby spożyła owoc ,,Otworzą wam się oczy, sami zadecydujecie co będzie dla Was dobre a co nie. Nie będziecie musieli liczyć na Boga". Czyli człowiek sam decyduje że małżeństwo jest dla niego najlepsze, i aby to osiągnąć idę przed ślubem do łóżka, bo inaczej do niego nie dojdzie,
7 grudnia 2014, 23:06
cz.2 Sara (żona Abrahama), która usłyszała proroctwo, iż Abrahama potomstwo będzie liczne jak gwiazdy na niebie, a ona była już w podeszłym wieku, a w dodatku niepłodna... Bóg dał obietnicę Abrahamowi, taką która wydała się po ludzku niemożliwa, Pan po prostu stworzył przestrzeń do cudu. Sara jednak zamiast zawierzyć zaczęła działać, pomyślała że obietnica Boga nie może się spełnić, jeśli ona nie zacznie działać, jest przecież stara i bezpłodna, więc dała Abrahamowi swoją niewolnicę Hagar aby z nią spłodził dla niej potomka (Rdz 16,2) urodziła Ismaela, co oczywiście według tamtego prawa było możliwe. Sara nie zdaje sobie z konsekwencji swojej decyzji, wydaje się jej że czyni dobrze, a tymczasem wszystko komplikuje... Bóg jednak jest Bogiem wiernym i wypełnia obietnice, Sara rodzi Izaaka, jednak konsekwencje swoich czynów wynikających w braku wystarczającej wiary ponosi (jest to opisane w całej historii Abrahama, Sary i Hagar) Źle może się skończyć to, iż za wszelką cenę dążymy do tego co wydaje się nam dla nas najlepsze, bez patrzenia w kierunku Boga, pytania co On o tym myśli, i bez zaufania iż on jest Bogiem wiernym i da nam wszystko to co naprawdę jest nam potrzebne. Uważam, że usprawiedliwianie grzechu, dlatego że był popełniony w dobrej wierze, po to aby doszło do ślubu sakramentalnego jest złe. Oczywiście nie pomyśl sobie teraz, że uważam iż Twoje małżeństwo jest złe, podjąłeś taką decyzje, sakrament małżeństwa jest piękny :), i Twoim zdaniem teraz jest dbanie o żonę, doskonalenie się w miłości (bo to jest prawdziwym celem każdego powołania, bez względu jakie ono jest, nauczyć się kochać drugiego człowieka), uważam tylko za złe, to jak przedstawiasz środek do jego osiągnięcia, jakoby tylko dzięki temu że się przespałeś z Twoją obecną żoną, w końcu mogłeś się ożenić.
M
madroun
7 grudnia 2014, 09:27
W przypadku faceta to jest niestety tak, że trzeba być megaprzystojnym, żeby dotrwać w czystości do ślubu. Paradoks? Tak się wydaje. Mnie 3 dziewczyny spławiły bo chciałem ślubu bez seksu. Oczywiście wszystkie katoliczki, praktykujące itd. Jedna powiedziała mi że chyba jestem gejem. Druga że jej nie kocham. Trzecia że jestem aktorem. Za 4 razem nie ryzykowałem i poszliśmy do łóżka na początku znajomości. Miałem już 33 lata i nie chciałem zostać starym kawalerem. Dziś jesteśmy małżeństwem i mamy dziecko. Co by było gdybym nie poszedł z nią do łóżka? Może byłbym starym kawalerem, zgorzkniałym i rozpitym? 
7 grudnia 2014, 13:16
Mój drogi, rozumię Twoje doświadczenia, oraz to co masz na myśli ALE niestety w tym momencie wydajesz antyświadecto czystości.... Jeśli piszesz takie rzeczy musisz się liczyć z konsekwencjami tego... Może przeczyta to jakiś chłopak, który ma podobny problem, i sobie pomyśli ,,no czyli lepie jeśli pójdę z dziewczyną do łóżka", i może sobie schrzanić życie przez różne konsekwencje tego... Jeśli zrobiłby to zainspirowany Twoim komentarzem, Ty niestety będziesz po śmierci z tego rozliczony... Rozliczony z konsekwencji jakie Twoje słowa mogły uczynić. Nie chce Cię straszyć, bo oczywiście NIE o to mi chodzi, chcę Cię jedynie uświadomić że to co napisałeś (a możliwe że będziesz  to jeszcze gdzieś powtarzać, luż już mówiłeś) może być złe w skutkach, i mieć niesamowicie przykre konsekwencje dla kogoś. Tobie się udało, i życzę Ci wszelkiego dobrego w małżeństwie, ale takie podejście nie wszystkim może wyjść na dobre. p.s a odnośnie ,,praktykujących dziewczyn" o których piszesz, może w złym miejscu szukałeś ?? Ja znam wiele dziewczyn które pragną mężczyzny który chciałby trwać w czystości, a znaleźć takiego nie mogą... Pozdrawiam, i pamiętam w modlitwie.
W
wro
4 grudnia 2014, 19:47
Kolejne świadectwo "czystości". W cudzysłowiu, bo jak się okazuje, większość świadectw, które się tutaj pojawiają, mówią o tym, że ktoś współżył, a potem poczuł wyrzuty sumienia. Po raz kolejny utwierdziłem się w tym, że w dzisiejszych czasach pojęcie prawdziwej czystości dotyczy niewielkiego ułamka ludzkości.
X
xyz
5 grudnia 2014, 17:31
prawdziwa czystość, to czystość serca :p i to nie wiąże się tylko z czystoscią w sensie seksualnym :p bo Ci którzy myslą,ze są lepsi od innych tylko dzięki temu,ze zachwoują czystość i poszukują tylko osób podobnych sobie,a innych dyskryminują niekoniecznie mają Boga w sercu...czasem bywa,ze ludzie,którzy zeszli na zlą drogę,a pozniej wrócili do Kooscioła,w wyniku tego mają więcej w sovbie pokory, niż Ci "czyści" którym nie  mozna nic zarzucić,bo oni sami sobie nie mają nic do zarzucenia....pycha gubi...
CI
chlopak Imieniem Łukasz
4 grudnia 2014, 17:40
Dobrze, ze autorka zdała sobie sprawę ze swojej PYCHY. Bo czyż wielu nie zachowuje czystości właśnie z tego powodu? Żeby się pysznic, żeby patrzeć na tych co " to zrobili" z góry. No i to nawracanie chłopaka. Okropne. Dziwie się, ze ten chłopak od razu nie wziął nóg za pas, jeżeli jego ukochana nie mogła go kochać za to kim był tylko musiała go " przerabiac" na katolika dla swoich potrzeb. Takie "krawcowe"   od "przeróbek" najlepiej omijać szerokim łukiem.
D
dariusz
4 grudnia 2014, 18:12
Jestem katolikiem, moja dziewczyna jest New Age. Nigdy żaden z nas nie nawracał i nie "przerabiał " drugiej strony. Mamy na to zbyt wiele szacunku dla tej drugiej osoby. Tez bym omijał szerokim łukiem takich " krawców" i " krawcowe". 
G
grace
5 grudnia 2014, 05:00
Inaczej mowiac gdyby twoja dziewczyna byla satanistka to rowniez bylby dobry partner rokujacy przyszlosc ? 
5 grudnia 2014, 07:24
Gdybanie rodzi się tylko w głowie i niewiele pożytecznego z niego wynika.
Paweł Tatrocki
5 grudnia 2014, 09:00
Z takiego gdybania jak to zrobiła grace to akurat dużo dobrego wynika. Dobrze jest sobie określić granice związków czy przyjaźni z ludźmi. Jest to bardzo zdrowe.
M
Milosc
6 grudnia 2014, 00:36
Grace zrobiła to na wyrost kierując się swoim tokiem myślowym "gdyby twoja dziewczyna". Pytanie, po co komuś w głowie tworzyć scenariusze za osoby, które takich scenariuszy w głowie nie mają? Odpowiedź została już udzielona.
K
Karlajn
4 grudnia 2014, 17:22
Dobrze, że i takie świadectwo się tu pojawiło. Od początku bardzo mnie raziło wyrażenie, że autorka "nawracała swojego chłopaka" (przecież nie człowiek nawraca, a Bóg!), ale doczekałam się podsumowania dotyczącego pychy, zatem wszystko jest na swoim miejscu. Swoją drogą, bardzo w temacie, polecam konferencję o. Szustaka "Czystość z odzysku": https://www.youtube.com/watch?v=49byx5c_X6M Sama mocno borykałam się z tematem przeszłości mojego wybranka (która jest o wiele bardziej "kolorowa" niż moja) i te słowa oraz cała księga Ozeasza są wielkim ukojeniem. Konferencja również skierowana jest do osób w podobnej sytuacji, jak autorka świadectwa.
L
Lex
4 grudnia 2014, 17:13
"Patrzyłam na ludzi przez pryzmat czystości, czułam się lepsza, wyjątkowa". Naprawdę??? Bo z nikim nie spałaś? Bo, kto spal to gorszy, prawda? I chłopak może i dobry człowiek, ale nie katolik, tez go trzeba przerobić, bo jak inaczej. Pycha cię rozsadza. Żyj sobie w czystości i badz w KK, ale to nie powód, żeby na innych patrzeć z góry lub ich nawracać. Ani się z tym obnosić jak kura z jajem. 
4 grudnia 2014, 17:54
Mój Drogi, czy przeczytałeś całe jej świadectwo ze zrozumieniem, czy raczej po przeczytaniu tego zdania które cytujesz zatrzymałeś się i napisałeś ten komentarz ? A może przeczytałeś całe, ale po tym zdaniu reszta już za bardzo do Ciebie nie terafiała ? Nawet jeśli nie popatrzysz się na jej świadectwo, jako na całość, gdzie ona mówi że właśnie pycha ją zgubiła... To patrząc na to zdanie, a dokładnie na słowo ,,patrzyłam", które jest w czasie przeszłym można wywnioskować że ona już tak nie myśli.... Nie wyrzucaj odrazy swojej złości, irytacji, bo ani dla Ciebie ani dla innych nigdy to dobre nie będzie. Pozdrawiam.
O
Ola
4 grudnia 2014, 16:09
Piękne świadectwo, dziękuję! :) Trzymaj się ciepło :)
S
S.
4 grudnia 2014, 15:55
Piękne świadectwo. Tak trzymaj! I dziękuję, bo dzięki Tobie uzyskałam odpowiedź na moje wątpliwości. Z Bogiem, Kochana! :)
Q
qwerty
4 grudnia 2014, 14:48
Ja nie rozumiem, jak tak można zacząć współżyć a później przestać i nagle 'poczuć się lepiej'. Dla mnie to takie odgrzewane dziewidztwo. Dobrze wiedziałaś co robisz, w co się pakujesz. Naprawdę nie rozumiem takich ludzi. Zgrzeszyłaś przed ślubem i ta plama zostanie na Tobie już zawsze, proste.
B
bartek
4 grudnia 2014, 15:01
Nie masz racji. Ważne jest, co zrobisz po tym jak zgrzeszysz. Ona się nawróciła tak? I "Komu wiele wybaczono, ten bardziej ukochał"... A dobry przykład to św. Paweł – morderca. Wiele wybaczono i wile ukochał i jakie tego owoce.
X
xyz
4 grudnia 2014, 15:17
i to własnie mozną zakwalifikować do dewotyzmu w czystej postaci... Kim Ty niby jesteś, aby oceniać innych ludzi? nie osądzaj,a nie będdziesz osądzany.. Bóg ma tylko prawo osądzać innych,a najczęsciiej sam kieruje się miłosierdziem i zawsze wybacza jesli ktoś szczerze tego żałuje..miejmy nadzieje,ze i Tobie wybaczy za publiczne potępianie ...noo chyba,ze Ty jesteś bez grzechów...to by zmieniało postać rzeczy..chociaz Jezus będąc nawet bez grzechu nie potępił  i nie rzucił kamieniem w kobietę, która wg innych na to zasługowała..więc zastanów sie.. :p
T
tomi
4 grudnia 2014, 15:51
 To co napisales to jest nic innego satanizm. Zgrzeszyles, jestes stracony, pisze bedzie na tobie plama, bedziesz musiala zyc z tym do smierci, jestes przegrana. Kto tak mowi? Diabel. A ty tylko jestes jego ustami.  
4 grudnia 2014, 18:00
Nie, nie zostanie na zawsze ta plama. Po pierwsze jest sakrement pokuty, a po drugie przeczytaj sobie książkę Glorii Polo ,,Trafiona przez piorun", Bóg pozwolił jej zobaczyć co działo się w trakcie sakrementu małżeństw jej rodziców, a poza tym pisze co się w trakcie niego dzieje kiedy zawierają go ludzie którym w czystości nie udało się wytrwać.... Nikt, nigdy nie jest przekreślony jeśli zwróci się do Boga.
K
Kenny
4 grudnia 2014, 18:18
Człowiek poprzez upadki, cierpienia zbliża sie do Boga . Biblia mówi że w niebie większa jest radość z jednego grzesznika czyniącego pokutę niż z 99 sprawiedliwych...
E
ela
4 grudnia 2014, 11:27
Dziękuję za wspaniałe świadectwo, pomaga mi uwierzyć, że Pan wybacza, kocha nas takich jakimi jesteśmy, uczy pokory...
S
Sabina
4 grudnia 2014, 10:15
wspaniale swiadectwo, bardzo dojrzale :D zycze wszystkiego dobrego