Wiara i radość naukowego eksperymentowania
O tak pojętej świętości możemy przeczytać w następującym fragmencie wypowiedzi wybitnego teologa Jorga Spletta na temat świętości, jeżeli występujący tam termin „boskość” zastąpimy terminem sacrum:
Takie pojecie pozwala zobaczyć wspaniałe horyzonty, dane nam w Objawieniu. Równocześnie, uznając sakralny charakter całego stworzenia, w pewnym sensie je desakralizuje. Uznaje właściwie pojętą sakralizację jako konsekwencję stworzenia i Wcielenia, a eliminuje pogańską sakralizację, która zapełniła świat bóstwami i demonami. Świat o charakterze sakralnym zostaje z tych tworów oczyszczony. Taki świat może otworzyć się na badania naukowe, które pogańska sakralizacja świata czyniła niemożliwymi.
Stworzenie świata oraz Wcielenie, które wyznaczają zręby biblijnego pojęcia świętości, są również drogą do przyrodniczego rozumienia świata. Ten sakralny świat jest światem poznawalnym. Chrześcijaństwo przyczyniło się do rozwoju nauk przede wszystkim przez swoją doktrynę o stworzeniu świata przez osobowego Boga. Bóg stworzył świat według swego racjonalnego planu, ta natomiast racjonalność odbija się zarówno w dziele stwórczym, jak i w człowieku, stworzonym także przez Boga.
Pierwsze podstawowe przekonanie, potrzebne do zaistnienia nauki, było wprawdzie już udziałem myśli greckiej, ale chrześcijańskie rozumienie stworzenia bardzo je umocniło.
Z dogmatu stworzenia wypływa także przekonanie o jednolitości natury, której Bóg Stwórca, panujący nad całym stworzeniem, nadał swoje jednolite prawo. Chrześcijańskie prawdy wiary stwarzają również podstawę do badań naukowych, przez to że podkreślają przygodność rzeczywistości stworzonej. Przygodny świat, który mógłby być również inny, nie da się wydedukować z oczywistych, apriorycznych przesłanek. Ażeby go poznać, trzeba mu się przypatrzeć, a także zmieniać warunki patrzenia, czyli eksperymentować.
Wiara i radość naukowego eksperymentowania
Przygodność świata prowadzi do metod eksperymentalnych, a równocześnie usprawiedliwiając te metody, sprawia pojmowalność rzeczywistości. Skierowanie na przygodne fakty wypływa w chrześcijaństwie również z dogmatu chrystologicznego, sformułowanego ostatecznie na Soborze Chalcedońskim.
"Chrystologiczna doktryna Chalcedonu – pisał przed laty ks. Józef Życiński - burzyła tradycyjne proste schematy zdominowane przez platonizm. Wyznaczała ona nową perspektywę badań, w której Boski element transcendentnego Absolutu łączył się z prochem ziemi przybierającym postać ludzkiego ciała po to, by w uzależnieniu od niekoniecznych fizycznych realiów dokonać dzieła Zbawienia i objawić niezmienne prawdy, za pomocą tego co czasowe, względne i zmienne.
W nowej perspektywie poznawczej inspirowanej przez Chalcedon, wbrew kanonom greckiej racjonalności, kierowano uwagę badawczą nie tylko na konieczne uniwersalne zasady, lecz również na przygodne fakty poznawane za pośrednictwem empirycznych badań. Podejście takie pozostawało w ścisłym związku z chrześcijańską doktryną Stworzenia i Odkupienia. Podczas gdy w kanonach myślowych starożytnych Greków związki między Bogiem a światem można było określić przy pomocy czysto racjonalnych rozważań, w teologii judeo-chrześcijańskiej stworzenie świata jest wolnym aktem Stwórcy. Struktury tego aktu i analizy jego wyników nie można więc określić przy pomocy rozumowania dedukcyjnego, które stosuje się jedynie do koniecznych związków. Skutkiem tego trzeba dowartościować badania empiryczne dotyczące tych zdarzeń, które, choć niekonieczne, znajdują faktycznie realizację w otaczającym nas świecie. Zdarzenia takie tworzą podstawę zarówno księgi przyrody, jak i historii Zbawienia.
Bóg, objawiający się w dziele stworzenia i w dziele zbawczym Chrystusa, nie jest Bogiem spekulujących gnostyków, lecz Bogiem miłości i łaski, których rzeczywistość nie daje się podporządkować racjonalnym zasadom cenionym w starożytnej Grecji. Cennym źródłem informacji o Jego Boskim dziele staje się refleksja nad przyrodą i nad historią. Refleksja ta okazuje się tym bardziej wartościowa w chrześcijańskiej perspektywie zdarzeń, iż na miejsce starogreckiej koncepcji czasu cyklicznego chrześcijaństwo wprowadza model czasu półprostej. Podczas gdy w stoickiej wizji dziejów można było traktować z rezerwą postulaty rozwoju nauki, gdyż wszystkie procesy miały podlegać fatalizmowi zdarzeń niesionych przez kolejne cykle rozwoju świata, w wizji chrześcijańskiej czas stawał się czasem otwartym, ukierunkowanym w stronę pełni, której wyrazem będzie ponowne przyjście Chrystusa".
Okazuje się, że rozwojowi nauk przyrodniczych w chrześcijaństwie sprzyja nie jakiś wyizolowany aspekt doktryny, ale bardzo wiele jej elementów.
Można powiedzieć, że najważniejsze prawdy głoszone przez chrześcijaństwo, bazujące na objawieniu biblijnym, implikują nie tylko możliwość, ale nawet konieczność badań empirycznych, z których rodzi się wiedza przyrodnicza.
Zwróćmy uwagę jeszcze na inne aspekty tego zagadnienia. Pomogą nam w tym myśli R. Hooykaasa, zapisane w książce Religia i powstanie nowożytnej nauki:
"Biblijna koncepcja przyrody uwolniła człowieka od naturalistycznych więzów greckiej religijności i filozofii oraz udzieliła sankcji religijnej rozwojowi techniki, to znaczy opanowaniu przyrody przez sztukę ludzką. Chociaż Biblia nie zawiera mechanistycznego obrazu świata, jednak obraz ten ma z Biblią tę wspólną cechę, że implikuje odbóstwienie przyrody. Fakt ten usunął przeszkody wynikające z owego ubóstwienia przez starożytnych i umożliwił przyjęcie poglądu, że człowiek nie tylko może współzawodniczyć z przyrodą lub nawet przewyższyć ją, lecz że powinien to uczynić. Nie ma już zakazów, a święty charakter przyrody znika. Człowiek może nie potrafi odkryć wszystkich dzieł Boga, ale stoi przed nim trudne zadanie dokonania tego, obwarowane prawem i obowiązkiem opanowania przyrody".
Można zatem mówić o wspaniałych horyzontach biblijnego pojęcia sacrum, gdyby było ono jeszcze dogłębnie przyjęte w chrześcijaństwie, te horyzonty byłyby wspanialsze. Historii jednak nie zmienimy, możemy, a nawet musimy wyciągać z nich wnioski.
Skomentuj artykuł