6 powodów, dla których studiuję teologię

(mer chau / flickr.com)

Kilka lat temu na łamach studenckiej gazety "tuus" - pisma wydawanego przez Instytut Teologiczny w Bielsku-Białej - ukazała się krótka notka jednego z młodych studentów teologii. Zapytano go, dlaczego akurat wybrał takie, a nie inne studia, co mu się najbardziej w nich podoba i jakie plany wiąże z nimi w przyszłości.

Odpowiedź brzmiała:

"Nad studiowaniem tego kierunku zastanawiałem się już od dłuższego czasu i przyznam, że z każdym dniem pobytu na uczelni, coraz bardziej zdaję sobie sprawę, z tego, że podjąłem decyzję słuszną. Bo teologia - choć nazwa wielu przeraża i nieraz spotkałem się z pytaniem, dlaczego chcę być księdzem - to nie tylko wkuwanie na pamięć schematycznych formuł, lecz także szkoła myślenia. Ba! Nie wiem, skąd przyszły mi na myśl jakiekolwiek pamięciowe uczenie. Na studiach, nauka jest bardzo istotna, lecz bez bardziej abstrakcyjnego wytężenia szarych komórek na tym kierunku nie da się zrozumieć wszystkiego. I to jest piękne! A że teologia to powszechnie studia bez przyszłości? Odpowiadam na to prosto, każdy ma własną przyszłość i rozwija własne talenty tak jak czuje. Ja wybrałem studium teologiczne".

Dziś tego samego studenta zapytano o to samo. Dziś ten sam student odpowiada w sześciu krótkich punktach:

DEON.PL POLECA

Ciekawość - pamiętam jak jednego dnia na korytarzu gimnazjum, spierałem się z księdzem o jakąś zasadniczą kwestię teologiczną. Nie kojarzę dokładnie tematu, ani jaka w końcu padła odpowiedź. Wciągnęło mnie jednak na tyle, że przez kolejne dni sen z powiek spędzały mi różne strony z odpowiedziami na pytania "poszukujących" chrześcijan. Od tego czasu wiem, że bez ciekawości, studiowanie jest guzik warte.

Rozumienie - dzięki temu, co wtedy wyczytałem zaczęło do mnie docierać, jaka to wielka i skomplikowana materia. Ile trudnych i jednocześnie zawiłych zakrętów kryje, ale jaką też satysfakcję daje ich rozumienie. W czasie studiowania, tego wszystkiego jest jeszcze więcej. Choć nie zawsze "bardzo" zrozumiałe (patrz: szersze horyzonty).

Tłumaczenie - pracowałem kiedyś w pewnym małym call center na tzw. "sprzedaży wychodzącej". Chwile rozmów z klientami urozmaicały mi płomienne debaty (przez duże "DE") na światopoglądowo-religijne tematy. Buddysta, ewangelik, ateista, student teologii - mieszanka atomowo-wybuchowa. Trwale demobilizowało to pracę, ale doszło do mnie, że to jednocześnie doskonała okazja, by tłumaczyć innym to, w co wierzę i jak wierzę. Bez narzucania swojego zdania, bez udowadniania racji, spokojnie przedstawiając argumenty.

Szersze horyzonty - ilość różnych przedmiotów, których uczyłem się w czasie studiów była przytłaczająca. Z jednej strony odbijało się to w czasie sesji egzaminacyjnych, z drugiej jednak stwarzało fantastyczną podstawę do tego, by na wiele rzeczy patrzeć z innych, wzajemnie nie wykluczających się perspektyw. Dobrym przykładem jest tutaj tekst biblijny, na który w zależności do przyjętego punktu widzenia, badamy pod kątem teologicznej treści lub czysto językowo-leksykalnych zagadnień. O lektoratach z łaciny, greki i hebrajskiego nawet nie wspominam…

Ludzie - uprzedzam pytanie. Nie, nasze rozmowy nie ograniczają się do komentowania "na gorąco" najnowszej adhortacji apostolskiej Papieża (chociaż…), a imprezy do wspólnych litanii i modlitw przebłagalnych. Rozmawiamy, kłócimy się, pijemy piwo, śledzimy newsy ze świata. Jasne, że zdarzają się jednostki, których jedynym celem jest przetrwać studia i dorobić się trzech magicznych literek przed nazwiskiem, ale gdzie ich nie ma? Chętnie sprzedam komuś tytuł do książki: "Teolodzy - jesteśmy normalni".

Frajda - nie ukrywajmy, po prostu sprawia mi to przyjemność, która będzie mi jeszcze długo towarzyszyć (wraz z pytaniem, czy jednak na pewno nie chciałbym zostać księdzem…). I choć - nie bójmy się tego powiedzieć - wybrałem studia, które nie gwarantują bardzo pewnego zawodowego awansu w przyszłości (gdybym chciał się sprzeczać, zapytałbym, czy jakiekolwiek dzisiaj potrafią to zapewnić), to nie żałuję. A powodów uwierzcie, jest więcej niż powyższe sześć.

Tekst pochodzi z bloga Michała Lewandowskiego. Więcej na: teolognamanowcach.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

6 powodów, dla których studiuję teologię
Komentarze (13)
A
Adam
2 maja 2016, 21:32
Wszystko to doprawdy piękne, słuszne i zbawienne, poza drobną uwagą - teologia nie jest żadną nauką (i fakt rozdawania w tej "dziedzinie" stopni naukowych nic nie zmienia), ponieważ przedmiotem jej "badań" jest nieistniejący, a co najmniej nieobserwowalny naukowo i nie dający się zweryfikować doświadczalnie byt.
KP
księgowa po teologii
16 lutego 2014, 22:49
Ja również skończyłam studia teologiczne, tylko o kieunku mass media (15 lat temu). Zawodowo rzeczywiście niewiele mi dały, bo dziś jem chleb powszedni dzięki rachunkowości. Ale otworzyły mi furtkę ... Po pierwsze na rozwój własnej osobowości, po drugie na skończenie studiów i uzyskanie tych trzech literek, o których ktoś pisał wcześniej. Niestety wówczas, na studia dzienne, tam gdzie chciałam się nie dostałam (było ponad 20 osób na jedno miejsce), rodziców nie było stać na prywatne, a wcześniej na korki by na egzaminach zdobyć więcej punktów. Ale dostałam indeks na teologię. Pomimo że nie były to wymarzone studia (wiedziałam, że pracy mi też nie dadzą) cieszę się, że je skończyłam, bo później dały mi możliwość dalszych studiów podyplomowych, dzieki którym dziś utrzymuję siebie i  rodzinę i kocham to co robię. Z okresu studiów teologicznych za bezcenne po dziś dzień uważam to, że mogłam posłuchać kilku niezwykłych wykładowców z olbrzymią wiedzą i pasją m.in biskupa Chrapka, ks. Salija, ks. Chrostowskiego (na którego wykłady przychodziła masa studentów z UW), ks. Baltera, ks. Sochonia (mówiącego tak pięknie po polsku) - tego z pewnością nie doświadczyłabym na żadnej rachunkowości.
L
Lucjan
16 lutego 2014, 19:30
Tej pani sie pomylilo poszerzanie choryzontow z podlewaniem chryzantemow.
O
ortografia
14 lutego 2014, 19:04
Ja tez skończyłam pięc lat temiu teologię, i gdybym miała po raz drugii wybrać to tak samo bym wybrała. Dzis ucze dzieci religii, pisze do gazety, studiuje pedagogikę przedszkolną by poszerzyc choryzonty. Naprawdę te pięć lat były czasem który nauczył mnie patrzeć inaczej na świat, ludzi i Boga, i zblizył do Niego. i choć różnie bywało - i głodno, i wesoło i czasem łezka sie w oku zakręiła to było warto :) zaprzyjaznić się z Bogiem i ludzmi ... absolutnie nie chciałabym aby taka "pani nauczycielka" uczyła moje dziecko. Otóż chyba niewiele się nauczyłaś na tych twoich cudownych studiach. Słowo HORYZONTY  pisze się przez "h", a nie "ch". To wiedza z zakresu szkoły podstawowej. Dodam jeszcze, że istnieje coś takiego jak słownik ortograficzny. Czasami warto do niego zajrzeć.Polecam.
Anna Kopij
14 lutego 2014, 14:46
DPMS zakładam, że studiowałeś teologię, że tak dobrze znasz realia.... Dla mnie studia teologiczne były drugim kierunkiem obok biotechnologii na Politechnice. Dzięki za poprawę humoru:P Studia teologiczne to wiedza i formacja duchowa.
A
anonim
13 lutego 2014, 00:09
DPMS, otóż dostałam się na inne studia, jak większość moich znajomych i jakoś wybrałam teologię i nie narzekam. A co do Boga, to proszę przez duże B :))) Pozdrawiam
ST
student teologii
11 lutego 2014, 09:59
"Na teologię idą wszyscy ci, którzy nie mieli szans dostania się na żadne inne studia..." -  maturę zdałem świetnie, a teologia była jedynym kierunkiem, na który "złożyłem papiery". pozdrawiam Pana/Panią :)
ZK
zacofany kochany przez Boga
11 lutego 2014, 05:39
Czego wymagać od teologa? Na teologię idą wszyscy ci, którzy nie mieli szans dostania się na żadne inne studia humanistyczne, czy też z studia na kierunkach zakresu nauk społecznych, a na kierunki ścisłe, przyrodnicze i inżynierskie nie poszli (nawet jeżeli na niektórych były wolne miejsca), bo nie zaliczyliby nawet pierwszego semstru. W ten sposób teologowie budją idiotyczna koncepcję boga i popatrz sobie ilu ludziom tu naubliżałeś, podsumowałeś, wrzuciłeś pod wspólny mianownik. Może Ci ta nauka cos tam wyjąsniła  ale WOLNY to Ty chyba niejesteś. Starałeś się napisać w miare kuturalnie ale chyba Ci niewyszło. Czy ta cudowna nauka może sprawić bys zaczął szanowwać innych ? Mnie miłości uczy ten "zacofany bóg"
3
35439424208
11 lutego 2014, 05:30
DPMS  bardzo bardzo subiektywne jest to co napisałeś. Od 300 lat dodajemy jedno odkrycie do drugiego i to niektórym mówi, że to wyklucza Boga. Dla mnie nauka to tylko odkrycie jak jest zbudowany "zegarek" i jak działa, bo zegarmistrz dawno już się objawił. Naparawdę niemusisz w nie Niego wierzyć, bo puki co mimo wszystko nie możesz się oswoić z tym, że ....
N
nofutur
10 lutego 2014, 23:11
"Horyzonty" samo "h", pani magister teolog i przyszła pani pedagog...
M
Magda
10 lutego 2014, 21:34
Ja tez skończyłam pięc lat temiu teologię, i gdybym miała po raz drugii wybrać to tak samo bym wybrała. Dzis ucze dzieci religii, pisze do gazety, studiuje pedagogikę przedszkolną by poszerzyc choryzonty. Naprawdę te pięć lat były czasem który nauczył mnie patrzeć inaczej na świat, ludzi i Boga, i zblizył do Niego. i choć różnie bywało - i głodno, i wesoło i czasem łezka sie w oku zakręiła to było warto :) zaprzyjaznić się z Bogiem i ludzmi
10 lutego 2014, 20:14
Najważniejsze robić to co się lubi ;) Tylko... jesli w pełni świadomie zapła decyzja o kierunku studiów... to proszę nie dołączaj w przyszłości do rozgoryczonego grona, krzyczącego, że "nie ma dla nich pracy w tym chorym kraju"
P
PannaB
10 lutego 2014, 19:46
Pozytywne! Też zastanawiam się nad tym kierunkiem, więc tego mi było trzeba :)