6 powodów, dla których studiuję teologię
Kilka lat temu na łamach studenckiej gazety "tuus" - pisma wydawanego przez Instytut Teologiczny w Bielsku-Białej - ukazała się krótka notka jednego z młodych studentów teologii. Zapytano go, dlaczego akurat wybrał takie, a nie inne studia, co mu się najbardziej w nich podoba i jakie plany wiąże z nimi w przyszłości.
Odpowiedź brzmiała:
"Nad studiowaniem tego kierunku zastanawiałem się już od dłuższego czasu i przyznam, że z każdym dniem pobytu na uczelni, coraz bardziej zdaję sobie sprawę, z tego, że podjąłem decyzję słuszną. Bo teologia - choć nazwa wielu przeraża i nieraz spotkałem się z pytaniem, dlaczego chcę być księdzem - to nie tylko wkuwanie na pamięć schematycznych formuł, lecz także szkoła myślenia. Ba! Nie wiem, skąd przyszły mi na myśl jakiekolwiek pamięciowe uczenie. Na studiach, nauka jest bardzo istotna, lecz bez bardziej abstrakcyjnego wytężenia szarych komórek na tym kierunku nie da się zrozumieć wszystkiego. I to jest piękne! A że teologia to powszechnie studia bez przyszłości? Odpowiadam na to prosto, każdy ma własną przyszłość i rozwija własne talenty tak jak czuje. Ja wybrałem studium teologiczne".
Dziś tego samego studenta zapytano o to samo. Dziś ten sam student odpowiada w sześciu krótkich punktach:
Ciekawość - pamiętam jak jednego dnia na korytarzu gimnazjum, spierałem się z księdzem o jakąś zasadniczą kwestię teologiczną. Nie kojarzę dokładnie tematu, ani jaka w końcu padła odpowiedź. Wciągnęło mnie jednak na tyle, że przez kolejne dni sen z powiek spędzały mi różne strony z odpowiedziami na pytania "poszukujących" chrześcijan. Od tego czasu wiem, że bez ciekawości, studiowanie jest guzik warte.
Rozumienie - dzięki temu, co wtedy wyczytałem zaczęło do mnie docierać, jaka to wielka i skomplikowana materia. Ile trudnych i jednocześnie zawiłych zakrętów kryje, ale jaką też satysfakcję daje ich rozumienie. W czasie studiowania, tego wszystkiego jest jeszcze więcej. Choć nie zawsze "bardzo" zrozumiałe (patrz: szersze horyzonty).
Tłumaczenie - pracowałem kiedyś w pewnym małym call center na tzw. "sprzedaży wychodzącej". Chwile rozmów z klientami urozmaicały mi płomienne debaty (przez duże "DE") na światopoglądowo-religijne tematy. Buddysta, ewangelik, ateista, student teologii - mieszanka atomowo-wybuchowa. Trwale demobilizowało to pracę, ale doszło do mnie, że to jednocześnie doskonała okazja, by tłumaczyć innym to, w co wierzę i jak wierzę. Bez narzucania swojego zdania, bez udowadniania racji, spokojnie przedstawiając argumenty.
Szersze horyzonty - ilość różnych przedmiotów, których uczyłem się w czasie studiów była przytłaczająca. Z jednej strony odbijało się to w czasie sesji egzaminacyjnych, z drugiej jednak stwarzało fantastyczną podstawę do tego, by na wiele rzeczy patrzeć z innych, wzajemnie nie wykluczających się perspektyw. Dobrym przykładem jest tutaj tekst biblijny, na który w zależności do przyjętego punktu widzenia, badamy pod kątem teologicznej treści lub czysto językowo-leksykalnych zagadnień. O lektoratach z łaciny, greki i hebrajskiego nawet nie wspominam…
Ludzie - uprzedzam pytanie. Nie, nasze rozmowy nie ograniczają się do komentowania "na gorąco" najnowszej adhortacji apostolskiej Papieża (chociaż…), a imprezy do wspólnych litanii i modlitw przebłagalnych. Rozmawiamy, kłócimy się, pijemy piwo, śledzimy newsy ze świata. Jasne, że zdarzają się jednostki, których jedynym celem jest przetrwać studia i dorobić się trzech magicznych literek przed nazwiskiem, ale gdzie ich nie ma? Chętnie sprzedam komuś tytuł do książki: "Teolodzy - jesteśmy normalni".
Frajda - nie ukrywajmy, po prostu sprawia mi to przyjemność, która będzie mi jeszcze długo towarzyszyć (wraz z pytaniem, czy jednak na pewno nie chciałbym zostać księdzem…). I choć - nie bójmy się tego powiedzieć - wybrałem studia, które nie gwarantują bardzo pewnego zawodowego awansu w przyszłości (gdybym chciał się sprzeczać, zapytałbym, czy jakiekolwiek dzisiaj potrafią to zapewnić), to nie żałuję. A powodów uwierzcie, jest więcej niż powyższe sześć.
Tekst pochodzi z bloga Michała Lewandowskiego. Więcej na: teolognamanowcach.blog.deon.pl
Skomentuj artykuł