Bóg miłuje rozwódkę?

(fot. Léoo/flickr.com)
Danuta Brüll / "Posłaniec Serca Jezusowego"

Rekolekcje parafialne. Podczas ogłoszeń ksiądz zaprasza na kolejne nauki: dla małżeństw, dla narzeczonych, dla młodzieży, dla studentów, dla osób stanu wolnego żyjących samotnie… Świetnie. Słucham i zastanawiam się, do jakiej grupy mam się podpiąć? Gdzie znajdę słowa krzepiące dla mnie?

Rekolekcjonista głośno akcentuje: Rozwód to tragedia chrześcijanina, to wielkie zło wyrządzone współmałżonkom i dzieciom. Bolało. Ale się z tym zgadzam. Myślę tak samo. Niestety, stało się. Mąż mnie opuścił, jestem sama z dzieckiem. I jak tu o sobie myśleć? Jestem stanu wolnego czy nie? Dla jednych tak, dla innych nie. Dla siebie - też nie. Nauka rekolekcyjna dla małżeństw jest w moim przypadku nieaktualna. Więc kim jestem? Kim jestem dla tego zgromadzenia? Wyrzutkiem? Trędowatą? Pod koniec homilii rekolekcjonista nie odpuszcza: Rozwodnik nie ma prawa przystępować do sakramentu Eucharystii, nie może przyjmować Komunii świętej! Czuję, jak krew napływa mi do głowy, serce wali z przejęcia jak młotem, w oczach pojawiają się łzy. Jestem paralitykiem, który nie potrafi się w tej chwili poruszyć. Msza trwa nadal. Nadchodzi moment Komunii św. Ostatkiem sił wstaję z ławki i zmierzam w kierunku kapłana. Czuję na sobie wzrok kilku znajomych. Zgorszenie? Mogę czy nie mogę? Zawirowanie lęku sprawia, że obawiam się, czy kapłan czasem nie odmówi mi komunikantu. Podał. Grom z jasnego nieba nie spadł na mnie, chociaż wracając, czuję na sobie niechciane i zgłupiałe spojrzenia tych, co mnie znają. Dotarłam na swoje miejsce bliska omdlenia. Klęczę w dziękczynieniu, a spokój powoli ogarnia mnie całą. Czemu tak się przejęłam? Przecież wiem, że mogę! Mogę przyjąć Komunię św., bo nie jestem w stanie grzechu ciężkiego, nie weszłam w nowy związek…

DEON.PL POLECA

Spłycenie tematu do tego, że każdy rozwodnik (rozwódka) odcina się sam od Kościoła, jest głęboko raniące. Wiele kobiet i mężczyzn po rozwodzie, słysząc takie interpretacje, traci nadzieję na duchowy wzrost, traci chęć do trwania przy sakramentach świętych. Jeśli zostałam porzucona i zostawiona przez męża, lecz nie jestem z innym mężczyzną, mam pełne prawo do korzystania ze wszystkich sakramentów. To one wzmacniają nas do tego, by dalej normalnie żyć.

Nie przykleiłam sobie etykietki z napisem "rozwódka". Żyję zwyczajnym życiem. Zajmuję się dzieckiem, domem, pracą, hobby. Nie słyszę, na szczęście, tego niefortunnego zdania: Ułóż sobie wreszcie życie! Moje życie jest ułożone! Jest takie, jakie jest. Całe w rękach Boga. Czy On powiedział: Bez męża/żony nie możesz żyć? Wręcz przeciwnie, pragnie ściągnąć z nas troski, mówiąc: Starajcie się naprzód o królestwo Boga i Jego sprawiedliwość, a wszystko będzie wam dodane (Mt 6, 33). A także: Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie (Mt 6, 34). Nie ma powodu przejmować się tym, że nasi znajomi postrzegają nasze życie jako nieszczęście, z którego musimy jak najszybciej wyjść. Czasem nawet niektórzy chrześcijanie idą na kompromis z Bożym prawem, namawiając nas: Szkoda, żebyś zmarnowała życie, znajdź sobie kogoś. Czyż nie jest to kuszenie z litości do stanu permanentnego grzechu?

Niestety, nie spotykamy w takich sytuacjach na swoich drogach ludzi, którzy nas skierują ku nadziei, ku przyjaźni z Bogiem. Brak duchowej opieki dla tych, którym z różnych przyczyn małżeństwo się rozpadło, lecz chcą trwać przy Bogu, jest ogromną luką Kościoła. Wiele osób jest spragnionych wiary, nadziei i miłości. Należą też do nich rozwodnicy. Nie znalazłam w swoim mieście, przy kościołach i parafialnych wspólnotach, żadnej informacji, która skierowałaby mnie w takie dobre ręce. A przecież Bóg umiłował każdego człowieka i przyszedł do tych, co się źle mają (Mt 9, 12). Nie ma zbyt dużo rozwodników na Mszy świętej. Rezygnują z życia sakramentalnego. Dlaczego? Jeśli rozwód jest dramatem, to Chrystus chce udzielić sił, dać nadzieję, podnieść na duchu, ukazać nowe możliwości, nową drogę… na której On będzie z każdym, kto chce przy Nim wytrwać. Mówi Pismo Święte: On leczy złamanych na duchu (Ps 147, 3) i A tego, co do Mnie przyjdzie, nie wyrzucę precz (J 6, 37). Odejście jednego współmałżonka (do innej lub innego) jest w pewnym sensie jego duchową śmiercią. Zostaję tym samym automatycznie "duchową wdową". A Pan chroni sierotę i wdowę (Ps 146, 9). Bóg zawsze stawał po stronie słabych i opuszczonych, niesłusznie oskarżonych i zranionych. Dlaczego więc w przypadku niechcianego rozwodu miałoby być inaczej? Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam? (Rz 8, 31). Jako chrześcijanie, dzieci Boże, należymy do Boga, który jest miłością (1 J 4, 16). Dlatego mówi: Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie... (Iz 54, 10). Bóg jest żywy i działający także dziś, także w życiu samotnych z powodu rozwodu.

On uwalnia serce od bólu, rozpaczy i zniechęcenia, daje siły duchowe i fizyczne. Chrystus udziela łaski koniecznej do dalszego życia. Od Niego pochodzi też, niezrozumiała dla wielu ludzi, siła przebaczenia.

Jeśli rozwód (z różnych przyczyn) stał się naszym udziałem, nie warto tracić nadziei. Trzeba próbować wytrwać przy Słowie, dać Bogu szansę, by odmienił nasze życie, odmienił je według swojej woli. Nasz Pan jest większy i mocniejszy od wszelkich ludzkich dramatów. Życie w przyjaźni z Bogiem jest więcej warte niż "układanie go sobie na nowo". Bóg jest hojny, daje więcej niż się spodziewamy, przywraca spokój duszy i serca, obdarza nas pełnym ciepła i zrozumienia uśmiechem. Warto Mu zaufać, zwłaszcza gdy zwyczajne marzenia o pełnej miłości rodzinie rozpadają się w gruzy. Bóg nawet z każdej tragedii potrafi wyprowadzić wiele dobra.

Nie wyczerpała się litość Pana, miłość nie zgasła (Lm 3, 22) i może się okazać, że Bóg pragnie, abyśmy wykonali wiele dobrych, a przygotowanych właśnie dla nas czynów, że pomoże nam przejść przez życie, zostawiając "świętą woń".

Skoro jestem już sama, spróbuję posłuchać… Posłuchać nie głosów huczącego świata, lecz Boga, który może odezwać się do mnie tymi słowami: Zaiste, jak niewiastę porzuconą i zgnębioną na duchu, wezwał cię Pan! (Iz 54, 6a).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Bóg miłuje rozwódkę?
Komentarze (160)
L
linki
25 maja 2013, 12:29
Dziękuję za słowo wsparcia. Jestem w separacji, ale odczucia mam podobne. I w zasadzie nie mam się do kogo z tym zwrócić. ... może tu?? <a href="http://www.kryzys.org">www.kryzys.org</a> sychar.org to jedyne miejsce katolików w sieci, gdzie Sakrament Małżeństwa przedstawia "jakąś" wartość!!! (nawet po rozwodzie - bo to prawda, że łaska sakramentu małżeństwa nie anuluje się po rozwodzie!)
SS
strzeż się nie przebaczania=ra
25 maja 2013, 12:23
Łatwiej przebaczyć najbardziej niesprawiedliwemu szefowi,obcej osobie, niż porzucającemu małzonkowi ... To fakt oczywisty i tym bardziej trudny! Niemniej warto i trzeba uczyć się przebaczać i uczyć się wybaczać (chocby ciagle - 50 razy dziennie nawet) . Przebaczamy - robimy to dla nsiebie, aby nie mieć raka!! Nie przebaczanie bliźnim może powodować raka! To tez fakt. Znam osoby, które w momencie kiedy przebaczyły swojemu krzywdzicielowi wyzdrowiały z raka...
M
Maria
25 maja 2013, 10:08
Dziękuję za słowo wsparcia. Jestem w separacji, ale odczucia mam podobne. I w zasadzie nie mam się do kogo z tym zwrócić.
D@
do @anonima
25 maja 2013, 10:02
Łatwiej przebaczyć najbardziej niesprawiedliwemu szefowi,obcej osobie, niż porzucającemu małzonkowi
MT
może to ?
25 maja 2013, 08:18
Co ma wspólnego niesprawiedliwy szef w pracy z osobą, która cierpi z powodu rozwodu? ... "Kiedy usłyszałam o przebaczeniu winowajcom wobec zbliżających się Świąt Wielkanocnych, pomyślałam: czas wreszcie ostatecznie przebaczyć..."
D@
do @anonima
24 maja 2013, 21:57
Co ma wspólnego niesprawiedliwy szef w pracy z osobą, która cierpi z powodu rozwodu?
P
Piotr
21 lutego 2013, 22:24
Bóg widzi ten straszny grzech i ukaże wszystkich, którzy dopuścili się publicznego zgorszenia zrywając sakramentalny związek i dopuszczając się plugastw cielesnych z osobą trzecią. To jest dzieło Szatana, które powinno być wyplenione ze wspólnoty wiernych Kościoła. Nie można tego tolerować1 Nie można na to patrzeć. Módlmy się ze grzeszników, żeby spotkała ich zasłużona kara! módlmy się, żeby Szatan nie rozplenił naienia zła pośród pozostałej częsci wspólnoty Kościoła. Oczyśćmy swoje serca i napełnijmy je miłością do Pana naszego Jezusa Chrystusa, prosząc go uniżenie by ogniem piekielnym zmysł grzech z naszej wspólnoty.
PD
porzucone dzieci się nie skarż
21 listopada 2012, 20:06
do ojtam Gdyby duszpasterstwa grupowały osoby porzucone, które potem weszły w związki niesakramentalne, to nikt by złego słowa nie powiedział na te duszpasterstwa, ani na tych biednych ludzi. Ale tak nie jest. Tam może przyjść każdy, także ten kto rozbił małzeństwo sakramentalne. Były opisywane, w innym wątku, przypadki, że mąż zostawił żonę, która się załamała, a on z kochanką w pierwszej ławce w kościele siedział i udzielał się jako lider w duszpasterstwie dla niesakramentalnych!. Dlatego lepiej żeby nie było żadnych takich duszpasterstw, bo one tylko niosą zgorszenie i są krzywdą dla porzuconych małzonków, którzy nie mają takiej pomocy. są krzywdą dla porzuconych małzonków i bolesną krzywdą dla porzuconych dzieci!!! Porzucone dzieci sie nie poskarżą, płaczą w CISZY.
B
ble
21 listopada 2012, 19:52
do ojtam Gdyby duszpasterstwa grupowały osoby porzucone, które potem weszły w związki niesakramentalne, to nikt by złego słowa nie powiedział na te duszpasterstwa, ani na tych biednych ludzi. Ale tak nie jest. Tam może przyjść każdy, także  ten kto rozbił małzeństwo sakramentalne.  Były opisywane, w innym wątku, przypadki, że mąż zostawił żonę, która się załamała, a on z kochanką w pierwszej ławce w kościele siedział i udzielał się jako lider w duszpasterstwie dla niesakramentalnych!. Dlatego lepiej żeby nie było żadnych takich duszpasterstw, bo one tylko niosą zgorszenie i są krzywdą dla porzuconych małzonków, którzy nie mają takiej pomocy.
ZD
zachęta do ślubu cywilnego
21 listopada 2012, 16:55
Nie kazdy wiec niesakramentalny jest tym okrutnikiem ktory zniszczyl malzenstwo. Tak, ale jeśli nim jest, to znajdzie tam usprawiedliwienie na swój czyn. wowczas jest to absurd do kwadratu bo niby zdradzam swoja sakramentalna malzonke/meza a potem z kochanka/kochankiem szukam ukojenia w kosciele (?) gdzie tu logika? takim osoba powinno sie mowic 'nie,to nie jest miejsce dla ciebie'.   ale niestety tak własnie jest sam ksiądz Łusiak na antenie telewizji polskiej o tym mówi! "gdy do duszpastertwa przychodzą konkubini (tacy potencjalni "niesakramentalni", czyli wiemy o co chodzi), to on ich zachęca do ślubu - UWAGA - cywilnego!!! tak powiedział ksiądz znany z wątku na portalu to jest nagranie, które jest w necie
O
ojtam
21 listopada 2012, 15:34
Nie kazdy wiec niesakramentalny jest tym okrutnikiem ktory zniszczyl malzenstwo. Tak, ale jeśli nim jest, to znajdzie tam usprawiedliwienie na swój czyn. wowczas jest to absurd do kwadratu bo niby zdradzam swoja sakramentalna malzonke/meza a potem z kochanka/kochankiem szukam ukojenia w kosciele (?) gdzie tu logika? takim osoba powinno sie mowic 'nie,to nie jest miejsce dla ciebie'. ale juz kobieta/mezczyzna porzucony lub zmuszony do odejscia ktorzy zwiaza sie z nowa osoba moim zdaniem miejsce w kosciele miec powinni, nie jako akceptacji grzechu tylko ludzkiej slabosci. nie kazdy porzucony ma sile wytrwac zycie samotnie w celibacie do konca swych dni. to jest swego rodzaju albo heroizm albo zerowe libido innego wytlumaczenia nie widze.
U
usprawiedliwienie
21 listopada 2012, 12:59
Nie kazdy wiec niesakramentalny jest tym okrutnikiem ktory zniszczyl malzenstwo. Tak, ale jeśli nim jest, to znajdzie tam usprawiedliwienie na swój czyn.
O
ojtam
21 listopada 2012, 12:48
do emilia jeśli są duszpasterstwa dla zyjących "na kocią łapę" to dlaczego nie dla tych, którzy zostali tak skrzywdzeni przez swoich małżonków? Kościół pomaga zdradzającym, to niech też pomoże zdradzonym. zapominasz jeszcze o trzeciej grupie, tych ktorzy byli strona porzucona i teraz sa w zwiazkach 'na kocia lape'. Moze to dla nich wlasnie sa w zamysle grupy dla par niesakramentalnych? Przypuszczam ze wiekszosc zdradzajacych i porzucajacych zony/mezow wcale tak chetnie nie garnie sie do Kosciola. Nie kazdy wiec niesakramentalny jest tym okrutnikiem ktory zniszczyl malzenstwo. Moze byc strona odrzucona ktora nie potrafila jednak tak heroicznie jak autorka artykulu zyc samotnie i tyle. tylko tyle i az tyle.
O
ojtam
21 listopada 2012, 12:42
do katolik Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza a za zło karze. Taka jest prawda wiary której już dawno nie ma. taaaak? a czemu nie zacytujesz dalej 'milosierdzie goruje nad sprawiedliwoscia'? bo co juz psuje wydzwiek twojej wypowiedzi?
E
ertyl
20 listopada 2012, 08:25
współnota SYCHAR zaprasza
LS
le sz
1 listopada 2011, 20:06
XLeszek !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! IDŻ SIĘ LECZYĆ  !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! A niby dlaczego? Czy wg Ciebie, wobec małżonka destrukcyjnie działającego na małżeństwo nie można i/lub nie należy wyciągać konsekwencji? A może inspirowanego chrześcijańską miłością wybaczenia nie oczekuje się od współbraci zakonnika godzącego swoimi wykroczeniami we wspólnotę? Jeśli napisałem coś nie tak, to pokaż mi to. A jeśli nie ma nic do sprostowania to dlaczego mi ubliżasz? Może tak sam zacząłbyś się leczyć zamiast wylewać z siebie nienawiść?
.
...
1 listopada 2011, 19:30
Kiedy ,zakonnik popełnil wyroczenia,godzące we wspólnotę w której żył,przenosi się go do innego klasztoru,lub wyciąga inne konsekwencje uniemozliwiające mu destrukcyjne działanie na Zakon.Natomiast wymaga się od osoby zdradzanej w małżeństwie ,nie tylko przebaczenia zdradzającemu ale pozostanie z nim pod jednym dachem z osobą zdradzaną i dziećmi. @wanda, Twoje zacietrzewienie Cię zaślepia. Jak nie jesteś w stanie przebaczyć swoim winowajcom to napisz wprost, a nie kombinuj i nie wydziwiaj wypisując głupstwa. Nie tylko wobec zakonnika, ale również i wobec małżonka można i należy wyciągać konsekwencje uniemożliwiające destrukcyjne działanie na małżeństwo więc Twoje insynuacje są fałszywe. I nie tylko osoba zdradzana zachęcana jest do tego aby motywowana chrześcijańską miłością wybaczyła wiarołomnej stronie. Inspirowanego chrześcijańską miłością wybaczenia oczekuje się również od współbraci zakonnika godzącego swoimi wykroczeniami we wspólnotę. XLeszek !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! IDŻ SIĘ LECZYĆ  !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
S
STOP
1 listopada 2011, 13:39
Wando, nie dyskutuj z XLeszkiem. To prowokator.
LS
le sz
1 listopada 2011, 09:37
Kiedy ,zakonnik popełnil wyroczenia,godzące we wspólnotę w której żył,przenosi się go do innego klasztoru,lub wyciąga inne konsekwencje uniemozliwiające mu destrukcyjne działanie na Zakon.Natomiast wymaga się od osoby zdradzanej w małżeństwie ,nie tylko przebaczenia zdradzającemu ale pozostanie z nim pod jednym dachem z  osobą zdradzaną i dziećmi. @wanda, Twoje zacietrzewienie Cię zaślepia. Jak nie jesteś w stanie przebaczyć swoim winowajcom to napisz wprost, a nie kombinuj i nie wydziwiaj wypisując głupstwa. Nie tylko wobec zakonnika, ale również i wobec małżonka można i należy wyciągać konsekwencje uniemożliwiające destrukcyjne działanie na małżeństwo więc Twoje insynuacje są fałszywe. I nie tylko osoba zdradzana zachęcana jest do tego aby motywowana chrześcijańską miłością wybaczyła wiarołomnej stronie. Inspirowanego chrześcijańską miłością wybaczenia oczekuje się również od współbraci zakonnika godzącego swoimi wykroczeniami we wspólnotę.
W
wanda
1 listopada 2011, 06:53
Kiedy ,zakonnik popełnil wyroczenia,godzące we wspólnotę w której żył,przenosi się go do innego klasztoru,lub wyciąga inne konsekwencje uniemozliwiające mu destrukcyjne działanie na Zakon.Natomiast wymaga się od osoby zdradzanej w małżeństwie ,nie tylko przebaczenia zdradzającemu ale pozostanie z nim pod jednym dachem z  osobą zdradzaną i dziećmi.
O
ono
1 listopada 2011, 00:46
czyli gos.ciu chcesz powiedzieć, że także wtedy : „jeśli jedno ze współmałżonków stanowi źródło poważnego niebezpieczeństwa dla duszy lub ciała drugiej strony albo dla potomstwa, lub w inny sposób czyni zbyt trudnym życie wspólne".  "władza kościelna będzie usiłowała nakłonić niewinnego współmałżonka do przebaczenia winy drugiej stronie.." - co dla owej władzy kościelnej jest   równoznaczne z dalszym trwaniem takiego związku, pomimo, że winny współmałżonek "stanowi źródło poważnego niebezpieczeństwa dla duszy lub ciała drugiej strony albo dla potomstwa", to o co tutaj chodzi, o jaką miłość, jakie dobro, co jest najważniejsze? bo wg mnie wygląda na to że priorytetem jest nierozerwalność małżeństwa, a nie to, żeby w godnych warunkach(miłość, spokój, bezpieczeństwo, itd) - rozwijały się dzieci, funkcjonowała ich matka.. tak jak kiedyś priorytetem był szabat - człowiek dla szabatu, nie szabat dla człowieka "Czyli wiara w to, że każde małżeństwo jest do uratowania towarzyszy także władzy kościelnej - inaczej nie podejmowałaby takich prób." - no i niech taka wiara władzy kościelnej towarzyszy... Tyle, że obarczanie winą za rozpad małżeństwa strony niewinnej(gdy małżonekznęcałsię nad rodziną) - bo miała za mało miłości, przebaczenia, wiary, poświęcenia, samozaparcia, wierności przysiędze, czy czego tam jeszcze - jest tyleż krzywdzące, co absurdalne. No, ale historia uczy(i doświadczenie), że owa władza kościelna przywoływana tutaj - nie jest wolna od błędów(czyli fałszywej nauki).  
G
Grace
30 października 2011, 23:54
Bóg miłuje tak rozwódkę jak pedofilów w kościele katolickim,gejów,tranwestytów,złodziei,bandziorów itp.tatałajstwa ludzkiego. Troll zapominasz o dopisaniu mnie, bo w niczym nie jestem lepsza od tych przez Ciebie wymienionych.
LM
Liga Mistrzów
30 października 2011, 22:45
<a href="http://malzenstwo.zw.pl/?cat=27">http://malzenstwo.zw.pl/?cat=27</a>
GN
głos nr 2
29 października 2011, 17:42
Dyskusje z Leszkiem są jałowe. On polemizuje z każdym kto ma inne zdanie i jest to walka nie na argumenty, ale na słowa. zgadzam się z tym JAŁOWE.
PC
po co się denerwować?
29 października 2011, 14:02
Dyskusje z Leszkiem są jałowe. On polemizuje z każdym kto ma inne zdanie i jest to walka nie na argumenty, ale na słowa.
M
Mmm
29 października 2011, 11:16
 Święty Trollu, ora pro nobis
T
Troll
29 października 2011, 10:02
Bóg miłuje tak rozwódkę jak pedofilów w kościele katolickim,gejów,tranwestytów,złodziei,bandziorów itp.tatałajstwa ludzkiego.
LS
le sz
29 października 2011, 09:46
XLeszek : "Jaki znowuż poziom ogólności?!? Bo nie ma mowy o pozycjach i technikach seksualnych cudzołożenia? ;-] " prymitywny jesteś..po prostu... @wika, pozostawię to bez komentarza... Wg ciebie każde małżeństwo jest do uratowania, zdrada do wybaczenia, życie małżeńskie do kontynuowania Tak, wg mnie każde małżeństwo jest do uratowania. Jeśli tylko obie strony będą o to zabiegać. Tak, wg mnie każda zdrada jest możliwa do wybaczenia. Brak wybaczenia nie jest spowodowany niewybaczalnością zdrady lecz brakiem chęci/zdolności do wybaczenia przez człowieka. Kościół również uznaje że każda zdrada jest do wybaczenia i każde małżeństwo jest do uratowania. I dlatego najpierw zaleca aby aby zdradzony współmałżonek pobudzony chrześcijańską miłością i zatroskany o dobro rodziny, nie odmawiał stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywał z nią życia małżeńskiego, a z separacji korzystał dopiero wtedy gdy jego chrześcijańska miłość nie potrafi pobudzić go do przebaczenia... Gdybym uznał tak jak Ty, że nie każde małzeństwo jest do uratowania pomimo zabiegów obu stron, to byłoby to równoznaczne z uznaniem że sakramentalność związku małżeńskiego to lipa, a nierozerwalność małżeństwa to złośliwe widzi-mi-się nieudolnego i nie kochającego Boga. Gdybym uznał tak jak Ty, że nie każda zdrada jest do wybaczenia to byłoby to równoznaczne z uznaniem, że są takie grzechy/zdrady których Bóg nie wybacza ludziom i choćby nie wiadomo jak żałowali i starali się to i tak pójdą na potępienie. @wika, czy wg Ciebie, dla osób zdradzonych przez małżonka jest jakaś inna wersja modlitwy 'Ojcze nasz'? Bo skoro wg Ciebie nie każda zdrada jest do wybaczenia, to przecież modlitwa 'i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy' byłaby modlitwą proszącą o nie wybaczenie i o potępienie...! - moje pytanie było bardzo proste : jak wg ciebie powinna się zachować kobieta w opisanej wyżej sytuacji, żeby było po chrześcijańsku i jak siępowinno dalej potoczyć zycie tej rodziny? Moja odpowiedź również była bardzo prosta.
W
wika
29 października 2011, 00:02
XLeszek : "Jaki znowuż poziom ogólności?!? Bo nie ma mowy o pozycjach i technikach seksualnych cudzołożenia? ;-] " prymitywny jesteś..po prostu... Wg ciebie każde małżeństwo jest do uratowania, zdrada do wybaczenia, życie małżeńskie do kontynuowania - moje pytanie było bardzo proste : jak wg ciebie powinna się zachować kobieta w opisanej wyżej sytuacji, żeby było po chrześcijańsku i jak siępowinno dalej potoczyć zycie tej rodziny?
LS
le sz
28 października 2011, 23:32
 XLeszku -  ok., prostuję : XLeszek : "W zaleceniach Kościoła nic nie ma o tym, że zależnie od okoliczności zdrada powinna być wybaczana a w innych nie musi. Zalecenie jest jednoznaczne: aby współmałżonek pobudzony chrześcijańską miłością i zatroskany o dobro rodziny, nie odmawiał stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywał z nią życia małżeńskiego " To może w myśl tego nauczania kobiety(żony i matki), na wiadomość o przemocy seksualnej w ich własnym domu(gdy ich mąż molestuje małą córkę) -  zatroskane o dobro rodziny nie odmawiają stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywają z nią życia małżeńskiego... i takie życie rodzinne dalej się toczy... teraz podoba ci się to? @wika, a niby co sprostowałaś?!? Nadal piszesz zupełnie bez sensu! Naprawdę nie rozumiesz czy jednak tylko udajesz?!? Skoro nauczanie Kościoła na które się powołujesz mówi o inspirowanym chrześcijańską miłością nie odmawianiu stronie cudzołożnej przebaczenia, a nie o tolerowaniu przemocy seksualnej w postaci molestowania córki, to Twoje powoływanie się na to nauczanie jest zupełnie bez sensu! a gdyby taki scenariusz ci nie odpowiadał, to jak twoim zdaniem taka kobieta powinna się zachować(żeby było po chrześcijańsku- wg ciebie)? To nie jest kwestia odpowiadających mi czy nie odpowiadających scenariuszy. Pisałem o konkretnej nauce Kościoła dotyczącej konkretnej sytuacji. A biorąc pod uwagę w jaki sposób usiłujesz przeinaczać tę naukę Kościoła aby realizować swoje cele, to nie mam ochoty na wchodzenie z Tobą w inną tematykę. spróbuj zejść na poziom konkretów, bo jak dotąd to na wysokim poziomie ogólności funkcjonujesz.. Jaki znowuż poziom ogólności?!? Bo nie ma mowy o pozycjach i technikach seksualnych cudzołożenia? ;-]
W
wika
28 października 2011, 23:03
 XLeszku -  ok., prostuję : XLeszek : "W zaleceniach Kościoła nic nie ma o tym, że zależnie od okoliczności zdrada powinna być wybaczana a w innych nie musi. Zalecenie jest jednoznaczne: aby współmałżonek pobudzony chrześcijańską miłością i zatroskany o dobro rodziny, nie odmawiał stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywał z nią życia małżeńskiego " To może w myśl tego nauczania kobiety(żony i matki), na wiadomość o przemocy seksualnej w ich własnym domu(gdy ich mąż molestuje małą córkę) -  zatroskane o dobro rodziny nie odmawiają stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywają z nią życia małżeńskiego... i takie życie rodzinne dalej się toczy... teraz podoba ci się to? a gdyby taki scenariusz ci nie odpowiadał, to jak twoim zdaniem taka kobieta powinna się zachować(żeby było po chrześcijańsku- wg ciebie)? spróbuj zejść na poziom konkretów, bo jak dotąd to na wysokim poziomie ogólności funkcjonujesz..
C
cytat:
28 października 2011, 22:36
"Niestety, nie spotykamy w takich sytuacjach na swoich drogach ludzi, którzy nas skierują ku nadziei, ku przyjaźni z Bogiem. Brak duchowej opieki dla tych, którym z różnych przyczyn małżeństwo się rozpadło, lecz chcą trwać przy Bogu, jest ogromną luką Kościoła. Wiele osób jest spragnionych wiary, nadziei i miłości. Należą też do nich rozwodnicy. Nie znalazłam w swoim mieście, przy kościołach i parafialnych wspólnotach, żadnej informacji, która skierowałaby mnie w takie dobre ręce."
LS
le sz
28 października 2011, 22:32
 XLeszek : "W zaleceniach Kościoła nic nie ma o tym, że zależnie od okoliczności zdrada powinna być wybaczana a w innych nie musi. Zalecenie jest jednoznaczne: aby współmałżonek pobudzony chrześcijańską miłością i zatroskany o dobro rodziny, nie odmawiał stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywał z nią życia małżeńskiego "  To może w myśl tego nauczania kobiety(żony i matki), na wiadomość o przemocy seksualnej w ich własnym domu(gdy ich mąż molestuje małą córkę) - przymykają na to wszystko oko..."zatroskane o dobro rodziny"... @wika, najwyraźniej czytasz bez zrozumienia treści. Albo zwyczajnie usiłujesz tak wykoślawić to nauczanie Kościoła aby móc je odrzucić. A nauczanie to mówi wyraźnie o wybaczaniu stronie cudzołożnej w trosce o dobro rodziny, a nie o przymykaniu oko na zło.
W
wika
28 października 2011, 22:20
 XLeszek : "W zaleceniach Kościoła nic nie ma o tym, że zależnie od okoliczności zdrada powinna być wybaczana a w innych nie musi. Zalecenie jest jednoznaczne: aby współmałżonek pobudzony chrześcijańską miłością i zatroskany o dobro rodziny, nie odmawiał stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywał z nią życia małżeńskiego "  To może w myśl tego nauczania kobiety(żony i matki), na wiadomość o przemocy seksualnej w ich własnym domu(gdy ich mąż molestuje małą córkę) - przymykają na to wszystko oko..."zatroskane o dobro rodziny"...
LS
le sz
28 października 2011, 17:50
XLeszek : " ..co najwyżej niektórzy ludzie nie są w stanie przebaczyć i odbudowywać swoje pożycie małżeńskie?" Nie jesteś w stanie pojąć, że takie SYTUACJE, gdy odbudowywanie pożycia jest niemożliwe, to np. te, gdy małżonek niszczący na różne sposoby swoją rodzinę okazał się być osobą NIEZDOLNĄ DO MAŁŻEŃSTWA(z różnych powodów)? To są SYTUACJE, GDY niezależnie od przebaczenia - NIE MA Z KIM ODBUDOWYWAĆ. Kościół w takich wypadkach może np. stwierdzić, że małżeństwo było nieważnie zawarte. Przyczyną tego, że niemożliwe(bezsensowne) już jest po jakichś trudnych wydarzeniach odbudowywanie małżeństwa jest to, że sprawca tego wszystkiego zwyczajnie nie nadaje się do normalnego życia(okazał się być np.ciężkim psychopatą), tak bywa. Nie jest możliwe tworzenie z nim zdrowego małżeństwa i zdrowej rodziny. Najwyraźniej nie jesteś w stanie czytać ze zrozumieniem i poza Twoją ideą fix nic do Ciebie nie dociera. I dlatego nie jesteś w stanie pojąć że NIE MA SYTUACJI gdy odbudowywanie małżeństwa jest niemożliwe, a jedynie niektórzy ludzie nie są w stanie odbudowywać swoje małżeństwa. A o tym, że nie wystarczy aby jedna strona chciała odbudowy małżeństwa i że muszą tego chcieć obie strony pisałem już wcześniej. Zobacz sobie choćby na mój wpis z 2011-10-26 10:35:40. I już Ci pisałem w dn. 2011-10-26 19:58:05 abyś się nie nakręcała i nie mieszała do tego sytuacji gdy występuje jakaś niezdolność do małżeństwa, więc nie ma czego odbudowywać bo małżeństwo nigdy nie zaistniało. Zalecenie Kościoła, które cytujesz, jest ogólnym wskazaniem, ale nie ma zastosowania na ślepo, schematycznie do każdej sytuacji, bo każda sytuacja jest inna.  A to, jak potraktować np.zdradę, jak odnieść się ostatecznie do współmałżonka, zależy głównie od kontekstu, w jakim to małżeństwo istnieje. Nie ocenisz właściwie, bo nie zobaczysz prawdziwego sensu zdarzeń, jak wyrwiesz je z kontekstu. W zaleceniach Kościoła nic nie ma o tym, że zależnie od okoliczności zdrada powinna być wybaczana a w innych nie musi. Zalecenie jest jednoznaczne: aby współmałżonek pobudzony chrześcijańską miłością i zatroskany o dobro rodziny, nie odmawiał stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywał z nią życia małżeńskiego
.
...
28 października 2011, 16:59
XLeszek : " ..co najwyżej niektórzy ludzie nie są w stanie przebaczyć i odbudowywać swoje pożycie małżeńskie?" Nie jesteś w stanie pojąć, że takie SYTUACJE, gdy odbudowywanie pożycia jest niemożliwe, to np. te, gdy małżonek niszczący na różne sposoby swoją rodzinę okazał się być osobą NIEZDOLNĄ DO MAŁŻEŃSTWA(z różnych powodów)? To są SYTUACJE, GDY niezależnie od przebaczenia - NIE MA Z KIM ODBUDOWYWAĆ. Kościół w takich wypadkach może np. stwierdzić, że małżeństwo było nieważnie zawarte. Przyczyną tego, że niemożliwe(bezsensowne) już jest po jakichś trudnych wydarzeniach odbudowywanie małżeństwa jest to, że sprawca tego wszystkiego zwyczajnie nie nadaje się do normalnego życia(okazał się być np.ciężkim psychopatą), tak bywa. Nie jest możliwe tworzenie z nim zdrowego małżeństwa i zdrowej rodziny. I nic nie ma do tego przebaczenie i dobre chęci skrzywdzonego i jego wiara, a jeżeli twierdzisz, że strona pokrzywdzona jest najbardziej odpowiedzialna, za to, co dalej, bo jak tylko przebaczy i przyjmie - to wszystko może się dobrze ułożyć, to myślisz magicznie. Zalecenie Kościoła, które cytujesz, jest ogólnym wskazaniem, ale nie ma zastosowania na ślepo, schematycznie do każdej sytuacji, bo każda sytuacja jest inna.  A to, jak potraktować np.zdradę, jak odnieść się ostatecznie do współmałżonka, zależy głównie od kontekstu, w jakim to małżeństwo istnieje. Nie ocenisz właściwie, bo nie zobaczysz prawdziwego sensu zdarzeń, jak wyrwiesz je z kontekstu.
LS
le sz
28 października 2011, 11:49
Są sytuacje, gdy odbudowanie pożycia małżeńskiego nie jest już możliwe. Po ludzku patrząc tak. Ale równie dobrze mogłabyś twierdzić, że mogą być grzechy tak czerwone że już nie będą w stanie wybieleć nad śnieg. XLeszku Czym innym jest wybaczenie krzywdy, nawet najstraszniejszej, a czym innym pełne miłości i oddania współżycie seksualne. To drugie może okazać się niemożliwe. Brak współżycia jest stanem separacji "od łoża", do którego osoba zdradzona ma prawo. @Słaba, rozumiem to że czym innym jest wybaczenie krzywd a czym innym pełne miłości i oddania współżycie. Rozumiem również ludzką słabość, a więc i to że ktoś, np. Ty lub ja(!) może nie być w stanie przebaczyć i/lub zapomnieć o zdradzie, tak aby potem normalnie żyć i odbudowywać swoje małżeństwo. Nie zgadzam się jednak z Twoim stwierdzeniem, że są takie SYTUACJE, gdy odbudowywanie pożycia nie jest już możliwe! Nie widzisz różnicy pomiędzy Twoim stwierdzeniem, że są SYTUACJE po których odbudowa pożycia jest niemożliwa, a więc NIKT nie będzie w stanie odbudować pożycia choćby nie wiadomo jak pragnął i starał się, a moim stwierdzeniem, że nie ma takich sytuacji, a co najwyżej niektórzy ludzie nie są w stanie przebaczyć i odbudowywać swoje pożycie małżeńskie? Wg Twojego stanowiska Kościół zalecając w KPK w Kan. 1152 aby: współmałżonek pobudzony chrześcijańską miłością i zatroskany o dobro rodziny, nie odmawiał stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywał z nią życia małżeńskiego zaleca coś co czasem dla nikogo nie jest niemożliwe?!? Czy może jednak zaleca coś na co nie każdego stać?!? Ja upieram się, że zaleca coś na co nie każdego stać. A Ty zdecydowanie twierdzisz, że Kościół zaleca coś co czasem dla nikogo nie jest możliwe?!? Ja np. prawdopodobnie nie zdecydowałabym się na współżycie małżeńskie i nie umiałabym oddać się mężowi z miłością (nawet jeślibym wybaczyła mu krzywdę) w takich sytuacjach jak: [...] Uważam, że w tych przykładowych sytuacjach jedynym wyjściem pozwalającym zachować godność ludzką wszystkim osobom, byłaby moja trwała separacja z mężem. @Słaba, jak najbardziej zgadzam się z tym, że w tych sytuacjach DLA CIEBIE mogłoby być niemożliwe, że w takich sytuacjach DLA CIEBIE mogłoby być najlepiej! Kościół to również rozumie i uznaje! Dlatego dopuszcza w takich sytuacjach separację. Weź jednak pod uwagę to, że jak Ty czegoś nie potrafisz to wcale to nie znaczy, że nikt nie jest w stanie! Zauważ co Kościół NAJPIERW zaleca! Separację Kościół dopuszcza dopiero wtedy gdy ktoś nie potrafi zrealizować zaleceń! KPK stwierdza wyraźnie: Kan. 1152 - § 1. Chociaż bardzo zaleca się, aby współmałżonek pobudzony chrześcijańską miłością i zatroskany o dobro rodziny, nie odmawiał stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywał z nią życia małżeńskiego, to jednak, gdy wyraźnie lub milcząco nie darował winy, ma prawo przerwać pożycie małżeńskie, chyba że zgodził się na cudzołóstwo, albo stał się jego przyczyną lub sam także popełnił cudzołóstwo. A więc najpierw zalecenie pobudzenia chrześcijańską miłością i przebaczenia! A dopiero potem, gdy czyjaś chrześcijańska miłość nie pobudza go do przebaczenia, to skoro ktoś NIE DAROWAŁ winy to ma prawo przerwać pożycie.
!
!!
28 października 2011, 08:50
Określenie, że "ktoś ma coś gdzieś" oznacza brak szacunku dla tego czegoś - w tym przypadku dla uzdrowienia małżeństwa. Nie jest to sytuacja, którą opisałam w poprzednim wpisie. Masz rację! Leszek nie ma prawa dyskutować nad czyjąś krzywdą!
S
Słaba
28 października 2011, 02:34
Określenie, że "ktoś ma coś gdzieś" oznacza brak szacunku dla tego czegoś - w tym przypadku dla uzdrowienia małżeństwa. Nie jest to sytuacja, którą opisałam w poprzednim wpisie.
S
Słaba
28 października 2011, 02:28
Są sytuacje, gdy odbudowanie pożycia małżeńskiego nie jest już możliwe. Po ludzku patrząc tak. Ale równie dobrze mogłabyś twierdzić, że mogą być grzechy tak czerwone że już nie będą w stanie wybieleć nad śnieg. XLeszku Czym innym jest wybaczenie krzywdy, nawet najstraszniejszej, a czym innym pełne miłości i oddania współżycie seksualne. To drugie może okazać się niemożliwe. Brak współżycia jest stanem separacji "od łoża", do którego osoba zdradzona ma prawo. Ja np. prawdopodobnie nie zdecydowałabym się na współżycie małżeńskie i nie umiałabym oddać się mężowi z miłością (nawet jeślibym wybaczyła mu krzywdę) w takich sytuacjach jak: - Zdrada powiązama z czyjąś śmiercią, np.: aborcja poczętego dziecka, samobójstwo osoby z którą mąż dopuścił się zdrady, zabicie tej osoby przez mojego męża lub przez jej męża, zabicie męża tej osoby przez nią samą lub przez mojego męża, samobójstwo (w wyniku tej sytuacji) naszego dziecka lub dziecka kochanki męża, zabójstwo jakichś świadków itp. - Zdrada powiązana z kazirodztwem. - Zdrada homoseksualna. - Zdrada powiązana z zarażeniem się np. HIV. - Zdrada powiązana z wielkim zaagażowaniem emocjonalnym mojego męża i jego kochanki. - Długi trwały zwiążek pozamałżeński (bigamiia). - Związek pozamałżeński w którym są małe dzieci, jeśli w naszym małżeństwie nie byłoby dzieci, lub byłyby dorosłe dzieci. - Korzystanie z usług prostytutek. Uważam, że w tych przykładowych sytuacjach jedynym wyjściem pozwalającym zachować godność ludzką wszystkim osobom, byłaby moja trwała separacja z mężem.
LS
le sz
27 października 2011, 21:48
do XLeszka ponieważ masz kłopotyz czytaniem ze zrozumieniem,  to jeszcze raz : 1. Wybaczenie jest nieraz bardzo trudne, ale z Bożą pomocą(ufam) jest możliwe, z punktu widzenia zaś osoby skrzywdzonej - jest konieczne...żeby zaleczyła rany.. 2. Przebaczenie nie oznacza automatycznie puszczenia w niepamięć krzywd, nie oznacza też wymogu kontynuowania życia z  (np.)niereformowalnym agresorem... Twoaj skłonność do wrzasku (wytłuszczania znacznych części wypowiedzi) wcale nie powoduje że jesteś bardziej przekonujący a jedynie razi. Nie było tu żadnej dyskusji o tym czy wybaczanie jest łatwe czy trudne. Tak samo nie było mowy o tym czy przebaczanie oznacza automatyczne puszczanie krzywd w niepamięć. Więc po raz kolejny piszesz nie na temat usiłując sprawiać wrażenie że komentujesz moje wypowiedzi. Najwyraźniej sam masz kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem. Tak, zgadzam się ze @Słabą : "Są sytuacje, gdy odbudowanie pożycia małżeńskiego nie jest już możliwe."  i  nie należy w ogóle zmierzać w tym kierunku. Skoro sam tak jednoznacznie to deklarujesz to wierzę że tak naprawdę uważasz. Tego typu pogląd nie ma jednak nic wspólnego z chrześcijaństwem.
.
...
27 października 2011, 21:24
do XLeszka ponieważ masz kłopotyz czytaniem ze zrozumieniem,  to jeszcze raz : 1. Wybaczenie jest nieraz bardzo trudne, ale z Bożą pomocą(ufam) jest możliwe, z punktu widzenia zaś osoby skrzywdzonej - jest konieczne...żeby zaleczyła rany.. 2. Przebaczenie nie oznacza automatycznie puszczenia w niepamięć krzywd, nie oznacza też wymogu kontynuowania życia z  (np.)niereformowalnym agresorem... Tak, zgadzam się ze @Słabą : "Są sytuacje, gdy odbudowanie pożycia małżeńskiego nie jest już możliwe."  i  nie należy w ogóle zmierzać w tym kierunku.  
27 października 2011, 10:25
@XLeszek Ponownie proszę - pisz na temat! I nie nakręcaj się. Odbrobinę szacunku.
LS
le sz
27 października 2011, 10:01
do XLeszka "Są sytuacje, gdzie zdrada jest tylko kroplą przepełniającą miarę wszystkich innych krzywd razem." "Czy uważasz więc że mogą być grzechy tak czerwone że już nie będą w stanie wybieleć nad śnieg? Uważasz, że można wybaczać tylko 7 razy, a co najwyżej 77, ale 777 to już się nie da?" To, jak czerwone grzechy, jak wybieleć mogą - jest sprawą między Bogiem i człowiekiem. Wybaczyć? Tak, choć możliwe, że bardzo dużo czasu na to potrzeba.. Zgadza się! To sprawa pomiędzy Bogiem a człowiekiem! Skąd więc te różne autorytarne osądy, że czasami wybaczenie nie jest możliwe?!? A więc jednak również uważasz że @Słaba nie miała racji pisząc że: Są sytuacje, gdy odbudowanie pożycia małżeńskiego nie jest już możliwe. Ale wybaczenie nie oznacza powierzenia siebie i dzieci po raz kolejny, małżonkowi, który niszczy  rodzinę i nie chce swojego postępowania zmienić.   Ponownie proszę - pisz na temat! I nie nakręcaj się.
.
...
27 października 2011, 00:55
do XLeszka "Są sytuacje, gdzie zdrada jest tylko kroplą przepełniającą miarę wszystkich innych krzywd razem." "Czy uważasz więc że mogą być grzechy tak czerwone że już nie będą w stanie wybieleć nad śnieg? Uważasz, że można wybaczać tylko 7 razy, a co najwyżej 77, ale 777 to już się nie da?" To, jak czerwone grzechy, jak wybieleć mogą - jest sprawą między Bogiem i człowiekiem. Wybaczyć? Tak, choć możliwe, że bardzo dużo czasu na to potrzeba.. Ale wybaczenie nie oznacza powierzenia siebie i dzieci po raz kolejny, małżonkowi, który niszczy  rodzinę i nie chce swojego postępowania zmienić.  
LS
le sz
26 października 2011, 19:58
XLeszek   Są sytuacje, gdy odbudowanie pożycia małżeńskiego nie jest już możliwe. Po ludzku patrząc tak. Ale równie dobrze mogłabyś twierdzić, że mogą być grzechy tak czerwone że już nie będą w stanie wybieleć nad śnieg. XLeszku Racz wziąć pod uwagę to, że każda sytuacja jest inna - Ty byś wszystkich wcisnął w jeden schemat...myślisz schematycznie, wąsko. Nie dałem Ci żadnych powodów do takiego osądzania. Najwyraźniej sam usiłujesz wcisnąć wszystkich w swój jeden schemat, a jak ktoś Ci nie pasuje do Twojego schematu to wg Ciebie znaczy że myśli schematycznie i wąsko. Może więc raczysz pisać merytorycznie zamiast przechodzić do ataków ad personam. Są sytuacje, gdzie zdrada jest tylko kroplą przepełniającą miarę wszystkich innych krzywd razem. Czy uważasz więc że mogą być grzechy tak czerwone że już nie będą w stanie wybieleć nad śnieg? Uważasz, że można wybaczać tylko 7 razy, a co najwyżej 77, ale 777 to już się nie da? I są sytuacje, gdy te bardzo dysfunkcyjne małżeństwa po prostu - w sensie sakramentu - nigdy nie zaistniały, od początku były nieważne, np.z powodu niedojrzałości jednej osoby, lub ubu... Mówimy o możliwości odbudowy małżeństwa, a więc o sytuacjach gdy małżeństwo zaistniało.  Więc nie nakręcaj się i pisz na temat. Daruj sobie te bla bla o nie zaistniałych małżeństwach. Zanim będziesz uogólniał,  wypowiadał kategoryczne sądy - spróbuj wyjść poza schematy i spojrzeć szerzej...i głębiej...powodzenia! Zanim będziesz przechodzić do pozamerytorycznych ataków ad personam to wpierw poczytaj sobie ze zrozumieniem to o czym się wypowiadasz.
.
...
26 października 2011, 19:41
XLeszek   Są sytuacje, gdy odbudowanie pożycia małżeńskiego nie jest już możliwe. Po ludzku patrząc tak. Ale równie dobrze mogłabyś twierdzić, że mogą być grzechy tak czerwone że już nie będą w stanie wybieleć nad śnieg. XLeszku Racz wziąć pod uwagę to, że każda sytuacja jest inna - Ty byś wszystkich wcisnął w jeden schemat...myślisz schematycznie, wąsko. Są sytuacje, gdzie zdrada jest tylko kroplą przepełniającą miarę wszystkich innych krzywd razem. I są sytuacje, gdy te bardzo dysfunkcyjne małżeństwa po prostu - w sensie sakramentu - nigdy nie zaistniały, od początku były nieważne, np.z powodu niedojrzałości jednej osoby, lub ubu... Zanim będziesz uogólniał,  wypowiadał kategoryczne sądy - spróbuj wyjść poza schematy i spojrzeć szerzej...i głębiej...powodzenia!
LS
le sz
26 października 2011, 18:51
XLeszek Licz się ze słowami! Piszesz: "A to że ma prawo mieć gdzieś to uzdrowienie to już zupełnie inna sprawa." To nie jest tak, że ma prawo "mieć gdzieś" uzdrowienie. Ma prawo do dozgonnej separacji. To jest trochę co innego. @Słaba, rozumiem, że w/w określenie może wywoływać negatywne emocje. Nie rozumiem jednak dlaczego tak bulwersuje Cię użycie przeze mnie zwrotu który powtarzam za kimś innym? Dlaczego wcześniej nie reagowałaś z takim oburzeniem?  Oczywiście, że osoba zdradzana/zdradzona ma prawo do dozgonnej separacji. Tyle że skorzystanie z tego prawa oznacza, że nie jest zainteresowana uzdrowieniem. I określenie 'ma to gdzieś' dokładnie to wyraża, tyle że za pomocą określenia które nie ja tu wprowadziłem. Są sytuacje, gdy odbudowanie pożycia małżeńskiego nie jest już możliwe. Po ludzku patrząc tak. Ale równie dobrze mogłabyś twierdzić, że mogą być grzechy tak czerwone że już nie będą w stanie wybieleć nad śnieg.
S
Słaba
26 października 2011, 18:35
XLeszek Licz się ze słowami! Piszesz: "A to że ma prawo mieć gdzieś to uzdrowienie to już zupełnie inna sprawa." To nie jest tak, że ma prawo "mieć gdzieś" uzdrowienie. Ma prawo do dozgonnej separacji. To jest trochę co innego. Są sytuacje, gdy odbudowanie pożycia małżeńskiego nie jest już możliwe.
LS
le sz
26 października 2011, 17:41
uzdrowienia musi pragnąć również osoba zdradzana. Zdrada jest tak wielkim spustoszeniem duchowym, emocjonalnym i psychicznym, że Kościół dopuszcza w takich przypadkach trwałą separację. [...] TAKIE JEST PRAWO W KOŚCIELE i żaden XLESZEK NIE MA PRAWA PISAĆ SWOICH NIELUDZKICH WYWODÓW O TYM, ŻE KTOŚ "MA COŚ GDZIEŚ". Nie "ma coś gdzieś", a najnormalniej w świecie ma do tego PRAWO. AMEN. Ależ zgadza się! Choć Kościół zaleca przebaczenie winowajcy, to jednak ma świadomość, że osoba zdradzona nie zawsze potrafi czy chce przebaczyć, więc dopuszcza w takich przypadkach separację. Tyle że mowa była o zupełnie czym innym. Skoro twierdziłaś, że: Wszystko pięknie, gdy uzdrowienia pragnie zdradzający, powraca na łono rodziny, żałuje, stara się naprawić krzywdy, które uczynił. Rzadko kiedy tak się kończy zdrada, bo najczęściej zdradzający wchodzi w stały związek z innym partnerrem i ma gdzieś uzdrowienie małżeństwa. To po prostu zwróciłem uwagę na to, że to nie wystarczy aby zdradzający pragnął uzdrowienia, i że bywa również i tak, że to osoba zdradzona ma gdzieś uzdrowienie małżeństwa. A to że ma prawo mieć gdzieś to uzdrowienie to już zupełnie inna sprawa. Fakt jest faktem. Nie wystarczy aby tylko winowajca chciał uzdrowienia.
PW
prawo w Kościele Katolickim
26 października 2011, 13:46
uzdrowienia musi pragnąć również osoba zdradzana. Zdrada jest tak wielkim spustoszeniem duchowym, emocjonalnym i psychicznym, że Kościół dopuszcza w takich przypadkach trwałą separację. stąd: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TAI/pr_malzenskie_09.html Separacja z powodu cudzołóstwa Cudzołóstwo jednego ze współmałżonków jest jednym z powodów upoważniających do dozgonnego rozejścia się stron. Przepisy Kodeksu Prawa Kanonicznego pozwalają stronie niewinnej odejść, jeśli cudzołóstwo jest pewne i zostało dobrowolnie popełnione. Prawodawca kościelny bardzo zaleca, aby współmałżonek pobudzony chrześcijańską miłością i zatroskany o dobro rodziny, nie odmawiał stronie cudzołożnej przebaczenia oraz nie zrywał z nią życia małżeńskiego; jeśli jednak wyraźnie lub milcząco nie darował winy, ma prawo przerwać pożycie małżeńskie, chyba że zgodził się na cudzołóstwo, albo stał się jego przyczyną lub sam także popełnił cudzołóstwo (kan. 1152 § 1) itd..... <a href="http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TAI/pr_malzenskie_09.html">http://www.opoka.org.pl/biblioteka/T/TA/TAI/pr_malzenskie_09.html</a> TAKIE JEST PRAWO W KOŚCIELE i żaden XLESZEK NIE MA PRAWA PISAĆ SWOICH NIELUDZKICH WYWODÓW O TYM, ŻE KTOŚ "MA COŚ GDZIEŚ". Nie "ma coś gdzieś", a najnormalniej w świecie ma do tego PRAWO. AMEN. Kościół jak Matka jest bardzo ludzki - na szczęście.
MU
małżonków uzdrawia Bóg
26 października 2011, 13:20
Obydwoje małżonków potrzebuje uzdrowienia.
OM
oboje małżonków uzdrawia Bóg
26 października 2011, 13:19
To Bóg uzdrawia OBOJE MAŁŻONKÓW.
S
Słaba
26 października 2011, 11:43
Zgadzam się z myślą zawartą w podanym linku: <a href="http://www.loveismore.pl/menu1/rodzina/uzdrowienie-malzenstwa-zranionego-przez-cudzolostwo.html">http://www.loveismore.pl/menu1/rodzina/uzdrowienie-malzenstwa-zranionego-przez-cudzolostwo.html</a> że nie ma możliwości powrotu do tego, co było. Trzeba małżeństwo zbudować na nowo. Nie ma żadnej możliwości naiwnego "powrotu na łono rodzyny" (jak pisze XLeszek) osoby, która zdradziła. Zwłaszcza, jeśli zdrada nie była jednorazowym i zupełnie wyjątkowym incydentem, wynikającym ze słabości.
LS
le sz
26 października 2011, 10:35
Wszystko pięknie, gdy uzdrowienia pragnie zdradzający, powraca na łono rodziny, żałuje, stara się naprawić krzywdy, które uczynił.Rzadko kiedy tak się kończy zdrada, bo najczęściej zdradzający wchodzi w stały związek z innym partnerrem i ma gdzieś uzdrowienie małżeństwa. Niezupełnie. Bo aby było tak pięknie jak mówisz, to uzdrowienia musi pragnąć również osoba zdradzana. A często bywa tak, że osoba zdradzana wręcz nie wyobraża sobie możliwości dalszego życia z osobą która dopuściła się zdrad. I osoba zdradzona ma często gdzieś uzdrowienie małżeństwa, gdyż zależy jej przede wszystkim na zatruciu dalszego życia osobie która nie dochowała wierności, a nie na jej powrocie na łono rodziny.
TB
To Bóg uzdrawia, nie Ty!
26 października 2011, 07:08
To Bóg uzdrawia, nie Ty!
JN
jest nadzieja
26 października 2011, 07:06
Rzadko kiedy tak się kończy zdrada, bo najczęściej zdradzający wchodzi w stały związek z innym partnerrem i ma gdzieś uzdrowienie małżeństwa. Czytaj do końca: "Jest nadzieja. Bóg uzdolnił człowieka do wolności od grzechu i dlatego, dzięki jego pomocy, tak wiele małżeństw rodzi się na nowo. Miałem tą możliwość, aby widzieć jak Bóg uzdrawia zarówno moje małżeństwo, jak i małżeństwa innych. Z doświadczenia wiem, że małżeństwa które poradziły sobie z cudzołóstwem są silniejsze niż te, które nigdy nie były wystawione na taką próbę."
JJ
jaki jaka
25 października 2011, 21:06
Wszystko pięknie, gdy uzdrowienia pragnie zdradzający, powraca na łono rodziny, żałuje, stara się naprawić krzywdy, które uczynił. Rzadko kiedy tak się kończy zdrada, bo najczęściej zdradzający wchodzi w stały związek z innym partnerrem i ma gdzieś uzdrowienie małżeństwa. 
UZ
Uzdrawianie zranionych małżeń
25 października 2011, 19:43
<a href="http://www.loveismore.pl/menu1/rodzina/uzdrowienie-malzenstwa-zranionego-przez-cudzolostwo.html">http://www.loveismore.pl/menu1/rodzina/uzdrowienie-malzenstwa-zranionego-przez-cudzolostwo.html</a>
24 października 2011, 13:24
@żeby nie było wątpliwości Powodzenia! PS Pornole to syf, a masturbacja jest czynnością zbędną. Szkoda czasu i energii na jedno i drugie.
S
Słaba
24 października 2011, 12:02
* Masz pełne prawo pytać męża o szczegóły tego, co się wydarzyło. Miej jednak świadomość, że wiedza o tym, jaki kolor włosów miała kochanka męża czy o tym, co robili w łóżku, stworzy w twojej głowie żywy obraz, którym będziesz się torturować. Pytania dotyczące tego, jak długo trwał romans, jak często i z iloma osobami mąż się spotykał (są to pytania, które powinny paść) różnią się od pytań o każdy najmniejszy szczegół. Zastanawiając się nad tym, o co powinnaś spytać pomyśl również o tym, o co pytać nie powinnaś; jakich informacji potrzebujesz aby odbudować zaufanie do męża a jakie informacje mogą jedynie przysporzyć ci więcej bólu. Rany, aby się zagoić, powinny zostać oczyszczone, jednak nie oznacza to posypywania ich solą ani pogłębiania. Myślę, że bardzo ważnymi pytaniami są: - Czy z tego współżycia pozamałżeńskiego jest dziecko (dzieci)? - Jaki jest ich los i ich matki? Czy padały propozycje aborcji? Czy może aborcja została dokonana? - Jeśli są dzieci, to jak ma wyglądać troska o nie? - Czy osoba zdradzająca zaraziła się jakimiś chorobami (choroby weneryczne, HIV)? (należy pamiętać, że można to stwierdzić dopiero po pewnym czasie od współżycia, np. HIV chyba po 2 miesiącach, ale przez ten czas osoba zarażona zaraża innych) - Czy się leczy, jeśli się zaraziła, czy zaraża innych? Zdrada to nie tylko bardzo bolesna rana psychiczna.
?
?
24 października 2011, 11:58
bo nie jest w stanie przyjąć "marnotrawnego" małżonka. A sądzisz, że jest w stanie? ps. czytaj trzy części tekstu.
ŻN
żeby nie było wątpliwości
24 października 2011, 11:09
Bierzesz 9 calowy sztylet i wbijasz go w plecy swojej żony aż po rękojeść. Kiedy ona krzyczy z bólu i przerażenia wynikającego z faktu, że ty, jej najbliższy przyjaciel, dźgnąłeś ją nożem, mówisz: „Przepraszam, czy mogłabyś szybko to przeboleć?” Cudzołóstwo uderza w niezwykle wrażliwe i podatne na zranienia miejsca w sercu powodując niewyobrażalny ból i uraz. Niszczy ono zaufanie i poczucie własnej wartości, a zimne ostrze zdrady przecina więzy miłości. Tylko kochana osoba znająca nasze najgłębsze radości, lęki, nadzieje i sny może nas tak głęboko zranić. Pornografia połączona z masturbacją jest cudzołóstwem mogącym zranić naszego współmałżonka niezwykle głęboko. W 1991 roku, dwa lata po ślubie, uprawiałem seks z prostytutką w pokoju hotelowym podczas delegacji. Przytłoczony poczuciem winy i świadomością, że złamałem przysięgę małżeńską, kilka dni później powiedziałem o wszystkim żonie. Nigdy nie zapomnę jej reakcji. Płakała i szlochała nieustannie powtarzając moje imię. Widząc ogromny ból żony zrozumiałem, że wyrządziłem jej niewyobrażalną krzywdę oraz że bardzo uszkodziłem nasze małżeństwo. Bałem się, że żona ode mnie odejdzie. Następne tygodnie były prawdziwą katastrofą. Momentami wydawało się, że wszystko jest w porządku, a chwilę później żona zaczynała płakać albo wybuchała gniewem. Nasze małżeństwo przypominało ogromną huśtawkę emocjonalną i nie byłem w stanie tego naprawić. Moja obecność tylko pogarszała sytuację. Spojrzenie żony było dla mnie torturą, gdyż nie pozwalało mi zapomnieć o tym, co zrobiłem. Nie byłem w stanie ulżyć żonie w cierpieniu, gdyż byłem tym, który ją skrzywdził. Kiedy ją dotykałem, nawet tylko biorąc za rękę, było to jak sypanie soli na otwarte rany. Postanowiłem poszukać pomocy u mojego brata w wierze, który kilka lat temu dopuścił się cudzołóstwa a mimo to jego małżeństwo przetrwało. Kiedy spytałem go ile czasu zajmie mojej żonie poradzenie sobie ze zdradą, w odpowiedzi usłyszałem „lata”. Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Byłem przekonany, że będzie to trwało kilka tygodni, ewentualnie miesięcy, ale „lata?!” „Tak, lata” potwierdził kolega. „Małżeństwo, którym byliście, umarło i teraz musicie zbudować je na nowo. To wymaga czasu i twojego wysiłku. Musisz być dla żony uprzejmy i nieustannie starać się jej wszystko wynagrodzić”. Dzisiaj wiem, że mój kolega miał rację. Dopiero po dwóch latach moja żona przestała bać się moich wyjazdów służbowych. Podjąłem radykalne kroki aby poradzić sobie z pożądaniem. Wiedziałem, że jeśli będę miał do czynienia z pornografią, czy też jeśli ponownie popełnię cudzołóstwo, będzie to koniec naszego małżeństwa.
P
ps.
24 października 2011, 10:58
bo nie jest w stanie przyjąć "marnotrawnego" małżonka. Nie jest to ocena, tylko stwierdzenie faktu. Po przeczytaniu trzech części, jeszcze masz jakieś wątpliwości? PS. TEN MĄŻ CHCIAŁ ODBUDOWAĆ SWOJE MAŁŻEŃSTWO SAKRAMENTALNE.
CI
cz. III
24 października 2011, 10:56
* Uczestniczcie w spotkaniach grupy wsparcia i często się módlcie. Widziałem wiele małżeństw uratowanych przez Boga i to nawet w sytuacjach, w których żona była zdecydowana na rozwód. Modlitwa odgrywa w procesie uzdrawiania rolę nie do przecenienia. Im więcej ludzi będzie się za was modlić, tym lepiej. Teraz kilka rad dla żony * Musisz uświadomić sobie, że cudzołóstwo jest bolesnym i traumatycznym wydarzeniem. Na początku twój stan będzie się szybko zmieniał i przechodził od szoku poprzez gniew do łez i żalu. Jest to jak najbardziej normalne. To, co się wydarzyło nie jest twoją winą. Twój mąż samodzielnie zdecydował o popełnieniu grzechu przeciwko tobie, nie bierz więc na siebie winy i nie pozwól, aby ktoś obwiniał cię za to, co się stało. * Masz pełne prawo pytać męża o szczegóły tego, co się wydarzyło. Miej jednak świadomość, że wiedza o tym, jaki kolor włosów miała kochanka męża czy o tym, co robili w łóżku, stworzy w twojej głowie żywy obraz, którym będziesz się torturować. Pytania dotyczące tego, jak długo trwał romans, jak często i z iloma osobami mąż się spotykał (są to pytania, które powinny paść) różnią się od pytań o każdy najmniejszy szczegół. Zastanawiając się nad tym, o co powinnaś spytać pomyśl również o tym, o co pytać nie powinnaś; jakich informacji potrzebujesz aby odbudować zaufanie do męża a jakie informacje mogą jedynie przysporzyć ci więcej bólu. Rany, aby się zagoić, powinny zostać oczyszczone, jednak nie oznacza to posypywania ich solą ani pogłębiania. *Najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić, jest usiłowanie odnalezienia sensu w tym, co się wydarzyło, samodzielnie i bez niczyjej pomocy. Potrzebujesz przynajmniej jednej osoby, z którą będziesz mogła porozmawiać i modlić się. Ważne jest, abyś nie była sama wyrażając swój złość i ból. Te uczucia, jeśli pozostaną nieprzepracowane, zatrują cię jak trucizna i pożrą cię żywcem. Potrzebujesz kogoś, komu możesz zaufać (ale kogoś, kto nie jest twoim mężem) i kto zachowa dla siebie rzeczy, o których będziesz mówić. Rozmawianie o krzywdzie, jakiej doznałaś wyłącznie z mężem może jeszcze bardziej pogorszyć i tak już trudną sytuację waszego małżeństwa. Możesz poszukać pomocy chrześcijańskiego doradcy lub porozmawiać z przyjacielem, któremu ufasz. Powinnaś spotykać się z tą osobą i modlić z nią przynajmniej raz w tygodniu. Im więcej osób będzie modliło się za wasze małżeństwo, tym lepiej.
C
cz.II
24 października 2011, 10:55
* Tak szybko, jak będzie to możliwe, zacznij modlić się ze swoją żoną raz dziennie każdego dnia. Módlcie się za siebie nawzajem w szczególny sposób; proś Boga, aby oczyścił i uzdrowił wasze małżeństwo; proś Go, aby błogosławił twojej żonie. Wyznaj swój grzech przed Bogiem i przed żoną, i proś o uzdrowienie. Oboje potrzebujecie ingerencji Boga w wasze małżeństwo tak szybko, jak jest to możliwe. Wspólna modlitwa będzie dla was obojga ukojeniem. Pamiętaj, że to Bóg musi odbudować wasze małżeństwo i że oboje go potrzebujecie. * Uświadom sobie, że wasze dawne małżeństwo umarło i musicie zbudować je na nowo. Zacznij na nowo starać się o swoją żonę. Zaproś ją na randkę i nie oczekuj od niej seksu. Poznaj ją jako swoją przyjaciółkę i pozwól jej na to samo. Słuchaj jej. Rób rzeczy, które zapewne jej się spodobają, a których już dawno nie robiłeś (przepuszczanie w drzwiach, dawanie kwiatów i liścików…). Poprzez twoje działania żona powinna zobaczyć, że jest dla ciebie kimś ważnym. * Pamiętaj, że Bóg daje instrukcje do pracy nad małżeństwem: „Mężowie, kochajcie swoje żony”. Kochajcie, a nie naciskajcie, manipulujcie czy kontrolujcie. Pracuj nad tym, aby akceptować i kochać żonę taką, jaką jest i pozwól Bogu zająć się tym, co jest w niej niedoskonałe. * Żona zacznie na nowo ci ufać jeśli zobaczy, że podejmujesz wysiłki zmierzające do zapanowania nad swoim pożądaniem. Czyny i ich rezultaty mówią więcej niż słowa. Jeśli nadal korzystasz z pornografii, izolujesz się albo jeśli nie zerwałeś kontaktów z osobą, z którą miałeś romans, to wówczas nie dajesz żonie powodów do tego, aby chciała nadal pozostawać z tobą w małżeństwie. Nie możesz mieć zarówno swojej żony, jak i pożądania – musisz wybrać to, na czym naprawdę ci zależy. Jeśli korzystasz z pornografii lub utrzymujesz niewłaściwe relacje, to twoja żona ma pełne prawo zażądać separacji i trwać w niej tak długo, dopóki nie uporządkujesz swoich priorytetów. * Jeśli wciąż macie trudności w porozumieniu się i we wzajemnej komunikacji, skorzystajcie z pomocy chrześcijańskiego doradcy małżeńskiego. Zapytajcie doradcy, czy ma doświadczenie w pomocy parom, które cierpią z powodu zdrady. Poradnictwo małżeńskie może być bezpieczną formą pracy nad waszą relacją jeśli zbyt dużym wyzwaniem jest samodzielne radzenie sobie z problemem. * Bądź blisko Boga i codziennie módl się za swoją żonę. Proś Boga aby wskazał ci właściwą drogę odbudowy waszego małżeństwa oraz by dał ci rozpoznanie zarówno tych sytuacji, w których żona potrzebuje samotności, jak i tych, kiedy potrzebuje rozmowy. * Traumatyczne wydarzenie jakim jest zdrada często jest skutkiem zaburzonej komunikacji w małżeństwie a także innych problemów, takich jak nadmierna zależność czy niewłaściwe granice. Poradzenie sobie z tymi problemami może znacząco przyczynić się do naprawy waszego małżeństwa. Jeśli macie trudności w samodzielnym uporaniu się z tymi kwestiami, skorzystajcie z pomocy doradcy małżeńskiego.
C1
cz. 1
24 października 2011, 10:52
bo nie jest w stanie przyjąć "marnotrawnego" małżonka. Nie jest to ocena, tylko stwierdzenie faktu. Jak Ci łatwo sądzić... cytat: "Kiedy powiesz żonie o zdradzie: * Spodziewaj się huśtawki emocjonalnej trwającej przynajmniej kilka miesięcy. Musisz być przygotowany na to, że czeka cię ciężki okres. Będzie to raczej wyczerpujący maraton niż sprint. * Jeśli żona zapyta cię o szczegóły tego, co się stało, odpowiedz jej szczerze, ale z rozwagą. Staraj się unikać wdawania w niepotrzebne szczegóły. To co powiesz zapadnie głęboko w pamięć twojej żony – będzie ona często wracać do tych obrazów. Szczere odpowiedzi na pytania żony są ważnym elementem procesu odbudowywania zaufania (Żony, proszę, przeczytajcie co piszę trochę dalej o pytaniu o szczegóły). * Kiedy żona będzie wyrażała swój ból i/lub gniew pamiętaj, że jest to konieczny element procesu uzdrawiania. Powinieneś chcieć, aby żona otworzyła się i mówiła o swoich uczuciach i rozczarowaniu. Tylko wówczas będzie mogła oczyścić swoje serce. Najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić kiedy twoja żona wyraża swoje emocje, to zacząć się bronić albo starać się ją uciszyć. Bądź cicho i słuchaj… pozwól żonie wyrażać siebie, bez względu na to, co mówi. Nie przerywaj żonie nawet jeśli zacznie obrzucać cię wyzwiskami. Ona potrzebuje wyrazić swój ból i złość – tylko wtedy będzie mogła oczyścić się z trucizny. Nie walcz z żoną. Pamiętaj, że to ty ją skrzywdziłeś i jej zachowanie jest reakcją na to, co zrobiłeś. Musisz dać jej pełną swobodę w wyrażaniu jej bólu. * Jeśli żona odsunie się od ciebie staraj się stopniowo i delikatnie zachęcić ją do rozmowy. Poproś ją, aby powiedziała ci, co czuje i jak się czuje. Powinieneś zachęcać ją do wyrażania uczuć jednocześnie uważając aby nie być zbyt natarczywym i naprzykrzającym się. Przyjdzie taki czas, kiedy żona będzie potrzebowała przestrzeni. Módl się, aby rozpoznać kiedy są takie momenty. Kiedy Bóg pokaże ci, że żona potrzebuje czasu dla siebie, pozwól jej na to. Zadeptany kwiatek potrzebuje wody i słońca aby znów mógł zacząć rosnąć. * Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, weź całkowitą odpowiedzialność za swoją zdradę. To, co zrobiłeś jest twoim grzechem. Nie szukaj wymówek w stylu „gdybyś częściej chciała uprawiać ze mną seks, to nie był bym niewierny.” Moje cudzołóstwo było konsekwencją wieloletniego pobłażania swojemu pożądaniu – był to mój wybór. Sam podejmujesz decyzję o popełnieniu cudzołóstwa… Wszystko zależy od ciebie. * Na jakiś czas zapomnij, że masz prawo do seksu. Powiedz żonie, że masz świadomość krzywdy, jaką jej wyrządziłeś i że powstrzymasz się od uprawiania seksu tak długo, aż ona nie będzie gotowa. Zgwałciłeś swoją żonę emocjonalnie i potrzeba czasu, aby znowu poczuła się z tobą bezpiecznie i zaufała ci w sferze seksualnej. Zadeptany kwiat potrzebuje czasu aby wyzdrowieć i zakwitnąć. Powstrzymując się od seksu pokażesz żonie, że troszczysz się o nią i że jesteś w stanie powstrzymać się od zaspokojenia swoich potrzeb.
UD
ukłony dla redakcji
23 października 2011, 22:17
<a href="http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,233,kursy-uwodzenia-czyli-jak-zostac-asanowa.html">http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,233,kursy-uwodzenia-czyli-jak-zostac-asanowa.html</a> ŻENADA!! Szacun dla redakcji, że potrafi się wycofać z błędu (czyt. poprawić się/naprawić błąd) i skasowała to "badziewie". Nie każdy to potrafi, więc ukłony i pozdrowienia. Bóg Zapłać.
NW
Notoryczny wyrywacz
22 października 2011, 11:06
 Kto nie skacze ten za policją... ;-)
DA
do Autorki
22 października 2011, 08:17
Droga Rozwódko, jesteś rozwódką przez takie żenujące teksty na portalu katolickim. Mężczyźni czytają i myślą, że mogą "wyrywać". <a href="http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,233,kursy-uwodzenia-czyli-jak-zostac-asanowa.html">http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,233,kursy-uwodzenia-czyli-jak-zostac-asanowa.html</a> ŻENADA!! Dla kochających Boga: <a href="http://www.vatican.va/holy_father/benedict_xvi/encyclicals/documents/hf_ben-xvi_enc_20051225_deus-caritas-est_pl.html">http://www.vatican.va/holy_father/benedict_xvi/encyclicals/documents/hf_ben-xvi_enc_20051225_deus-caritas-est_pl.html</a>
T
Tomek
22 października 2011, 01:26
Ty anonim to nie masz imienia? Czemu sie chowasz? Czy tak chcesz zeby cie ludzie znali? Cokolwiek robimy, piszemy swoja ksiazke ... Ap. 2, 17 Tomek
DB
Dla Boga nie ma nic niemożliweg
22 października 2011, 00:00
Szkoda, że autorka straciła nadzieję na uzdrowienie swojego małżeństwa! Mimo, że napisała: "Bóg nawet z każdej tragedii potrafi wyprowadzić wiele dobra" nie sądzę, aby brała pod uwagę powrót męża marnotrawnego! Chyba, że sie mylę i ona bierze to pod uwagę, tak czy nie?? "Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego"  Ewangelia wg św. Łukasza (Łk 1,37)
21 października 2011, 23:37
Sprawy damsko-męskie też w ręce świeckich. Duchowni do duchowości!
Z
zagubienie
21 października 2011, 23:34
Zagubienie jest totalne. Jeszcze kilkanaście lat temu nie używano przy słowie: małżeństwo przymiotnika "sakramentalne", bo to było oczywiste, że tylko takie małżeństwo może istnieć w Kościele. Wszystkie  inne związki cywilne były konkubinatami,  a teraz są "małżeństwami niesakramentalnymi".  Dlatego trudno się dziwić, że w prasie katolickiej i wypowiedziach osób duchownych, pojawiają się słowa o "pierwszym" i "drugim" małzeństwie, czy o tym, że potomstwo pozamałżeńskie, (a nawet  wspólne mieszkanie!, choroba ! - ) uniemożliwia rozstanie z konkubentem.   Niedługo ci, co żyją z jedną żoną i jednym mężem, i nie zdradzają się oraz nie mają nieślubnych dzieci, będą uznawani chyba od razu za świętych w kościele.
ŁS
ŁASKI SAKRAMENTU MAŁŻEŃSTWA
21 października 2011, 22:46
Dziwnie brzmi, rzeczywiście. Można było określić prawidłowo: "Większość rozwiedzionych żałuje, że nie walczyła mocniej o zachowanie swojego sakramentalnego małżeństwa ..." wciąż gubi się SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA w nazewnictwie.
MJ
może jednak komentarz?
21 października 2011, 21:45
"Większość rozwiedzionych żałuje, że nie walczyła mocniej o zachowanie swojego pierwszego małżeństwa ..." Dziwne, że takie zdanie się ukazało w  artykule napisanym prawdopodobnie przez katolickiego autora i w katolickiej gazecie. Sugeruje ono, że po "pierwszym" (najprawdopodobniej sakramentalnym) małżeństwie może być jeszcze drugie, czy nawet trzecie... małzeństwo? Czy to przypadkiem nie będzie jednak cudzołóstwo??
BK
bez komentarza
21 października 2011, 21:19
<a href="http://prasa.wiara.pl/doc/989026.Rozwody-to-samotnosc">http://prasa.wiara.pl/doc/989026.Rozwody-to-samotnosc</a> Większość rozwiedzionych żałuje, że nie walczyła mocniej o zachowanie swojego pierwszego małżeństwa.
BK
bez komentarza
21 października 2011, 21:12
<a href="http://prasa.wiara.pl/doc/989026.Rozwody-to-samotnosc">http://prasa.wiara.pl/doc/989026.Rozwody-to-samotnosc</a>
P
problem
21 października 2011, 20:59
Podejrzewam, że nikt nie podejmuje decyzji o rozwodzie pochopnie. Mam na myśli oczywiście pokrzywdzoną stronę, jeśli to ona występuje z wnioskiem o rozwód. Dlatego ciągłe podkreślanie, że decyzja o rozwodzie to straaaaszne zło, a decyzja o separacji to mniejsze zło - jest nieprawdziwą tezą. Oprócz nazewnictwa naprawdę niewiele się to różni. Faktyczne skutki rozwodu i separacji są takie same - małżonkowie rozstają się i jest to taka sama trauma dla dzieci jak i dla ofiary. Szczególnie dzieci nie widzą różnicy, a może gdy są małe, nie mają pojęcia czy rodzice się rozwiedli, czy są w separacji. A "kochać na odległość", czy nawet wrócić do siebie można tak samo po rozwodzie jak i separacji. Poza tym problem jest gdzie indziej, bo rozwód jest już następstwem wcześniejszego rozpadu małżeństwa, zdrady, przemocy, alkoholizmu. Nie sam rozwód jest największym złem, ale to co do niego doprowadziło.
S
separacja...
21 października 2011, 17:02
Inna sprawa, że może obeszłoby się bez rozwodu!! >>>>  bo w emocjach zawsze podejmuje się ryzykowne decyzje. Najpierw separacja, choćby nieformalna, ochłonięcie, a potem decyzje - wówczas może sie okazać, że kocha męża, ale nie pozwoli mu się dalej krzywdzić, a więc będzie kochać z odleglości. Rozwód jest trzęsieniem ziemi, więc najlepiej odseparować się i ochłonąc, potem podejmować decyzje tak trudne i zawsze traumatycne dla ofiary i dla dzieci!
,
,,,,
21 października 2011, 16:36
Jeśli rozwód bierze kobieta, która się zakochała w innym mężczyźnie, ale jej mąż ją kocha nadal i nie chce rozwodu i chce ratować małżeństwo i rodzinę a rozwód bierze kobieta, która ucieka od kata, bo nie widzi innego rozwiązania, chyba jest różnica? jest różnica, jak ktoś ma dobrą wolę i zdolność widzenia takich różnic, a nie klapki na oczach, albo potrzebę uprawiania propagandy, czyli popularyzowania określonych opinii ...
R
RÓŻNICE
21 października 2011, 16:28
Jeśli rozwód bierze kobieta, która się zakochała w innym mężczyźnie, ale jej mąż ją kocha nadal i nie chce rozwodu i chce ratować małżeństwo i rodzinę a rozwód bierze kobieta, która ucieka od kata, bo nie widzi innego rozwiązania,   chyba jest różnica?
.
.......
21 października 2011, 16:22
Obawiam się jednak, że wiele porzuconych żon, albo żon, które wygoniły swoich mężów I znów jeden worek. Porzucone - to jeden "worek" Te, co wygoniły, bo się zakochały - to drugi "worek" te, co wyrzuciły z bezsilności przy ich pijaństwie i okrucieństwie mężów - to trzeci "worek"... itd. I tak dalej! Nie rób jednego worka. Nie godzi się.
O
olo
21 października 2011, 16:22
Leczyłam dwoje dzieci z genetycznymi wadami matki,żony alkoholika.Poniewierał ją idzieci. ..Wypijał zgromadzone w domu płyny do kroplówek dla dzieci.Kiedy matka z dziećmi jechała do Centrum Zdrowia Dziecka na konsultacje,zastawała po powrocie mieszkanie z menelami i ich odchodami na podłodze.Wystąpiłam jako świadek na rozprawie rozwodowej.Matka rozwód uzyskała.Ale w konfesjonale została sponiewierana. Powiedziano jej,że mąż pije bo ma chore dzieci i ona powinna to zrozumieć.I zaopiekować się nim. No bo w tym konfesjonale siedział zwykły partacz - jak wiadomo, w każdym fachu są: artyści, rzemieślnicy i partacze. I bardzo dobrze, że ta kobieta otrzymała rozwód, a nie separację, bo w przypadku separacji(czyli pozostając w związku), byłaby nawet zobowiązana w pewnych sytuacjach do udzielenia pomocy mężowi. A przecież Kościół nie kwestionuje rozwiązania, jakim jest rozwód, w przypadku, gdy ma to na celu ochronę dzieci, lub majątku. Dlatego trudno się nie oburzać, gdy księża w takiej sytuacji, jak opisana powyżej, plotą takie bzdury. Czy to męska solidarność? czy brak odpowiedzialności? czy głęboka ignorancja(czyli głupota)?....na pewno brak przygotowania...
,
,,,,
21 października 2011, 16:00
  Nie słyszałam na żadnym kazaniu w kościele ani o przemocy w rodzinie (widocznie księża nie znają takich przypadków? ), ani o możliwości separacji. Za to słyszałam o budujących przykładach dzielnych żon alkoholików, które się modlą o nawrócenie mężów i nie odchodzą od nich. Modlić się i modlić - takie jest zalecenie. A jeśli Bóg daje komuś krzyż to na miarę jego możliwości - tak też się mówi w kościele. JEST DOKŁADNIE TAK !!!!! KSIĘŻA TAK MÓWIĄ, BO TAK JEST NAJPROŚCIEJ, NAJŁATWIEJ, NIE TRZEBA MYŚLEĆ, NIE TRZEBA SIĘ WYSILAĆ, ŻEBY ZOBACZYĆ CZŁOWIEKA W JEGO INDYWIDUALNOŚCI, STARCZY POWTARZAĆ TO SAMO, LATAMI, JEDEN SCHEMAT, JAK ZEPSUTA PŁYTA.... I KARY BOŻEJ SIĘ NIE BOJĄ ???
W
wanda
21 października 2011, 11:00
Leczyłam  dwoje dzieci  z genetycznymi wadami  matki,żony alkoholika.Poniewierał ją idzieci. ..Wypijał zgromadzone w domu płyny do kroplówek dla dzieci.Kiedy matka z dziećmi jechała do Centrum Zdrowia Dziecka na konsultacje,zastawała po powrocie mieszkanie z menelami i ich odchodami na podłodze.Wystąpiłam jako świadek na rozprawie rozwodowej.Matka rozwód uzyskała.Ale w konfesjonale  została sponiewierana. Powiedziano jej,że mąż pije bo ma chore dzieci i ona powinna to zrozumieć.I zaopiekować się ni m.
PJ
prawda jest inna
21 października 2011, 08:37
"...Najpoważniejszym powodem uniemożliwiającym rozstanie się jest potomstwo pochodzące z nowego związku (chodzi także o dzieci adoptowane). Dzieci mają prawo do obojga rodziców, których obecność pod jednym dachem i atmosfera rodzinna są niezbędnymi warunkami do ich prawidłowego rozwoju. Wychowanie potomstwa zostało wskazane przez papieża jedynie tytułem przykładu, z czego należy wnioskować, że mogą istnieć także inne racje usprawiedliwiające pozostanie razem, takie jak podeszły wiek, choroba, wspólny dom, długi „staż cywilny”...' http://www.stignatius.pl/czytelnia/artykuly/105-spowiedz-i-komunia-swieta-osob-zyjacych-w-zwiazkach-niesakramentalnych.html Najpoważniejszym powodem - potomstwo z nowego związku, a ze starego związku - w dodatku pobłogosławionego przez Boga w Sakramencie Małżeństwa - to już dzieci-śmieci??.. Ksiądz, który to napisał daleki jest od prawdy! Co za nonsens!
A
Alvin
20 października 2011, 23:21
Problem polega na tym, że ludzie za dużo się modlę popadając często w formalizm a zbyt mało lub wogólę nie rozmawiają z Bogiem. Osobisty kontak z nim, bez pośredników, daje wiele odpowiedzi, pokój, spokój i miłość.
.
.
20 października 2011, 23:15
do ~ Kto miałby rozsądzać? Przecież odpowiedź jest oczywista: Kościół. Są sądy biskupie, które potrafią zbadać czy małżeństwo było ważnie zawarte czy nie. A więc jaka trudność jest w zbadaniu, kto pierwszy zdradził i rozbił małżeństwo? Na przykłąd kościoły prawosławne sobie z tym dobrze radzą, to dlaczego kościół katolicki nie mogły sprostać tej sprawie. Myślę nawet że normalny ksiądz po wysłuchaniu małżonków ma rozeznanie o winie. Nie rozumiem pytania " po co pomoc tym, którzy się mają dobrze?" Kto się ma dobrze? Czy uważasz, że porzuceni i zdradzeni mają się dobrze? Bardzo się mylisz, bo oni mają się dużo gorzej niż ci, co zdradzili. Oni cierpią psychicznie, duchowo, a także bardzo często fizycznie, oni często z tego nieszczęścia targają się na własne życie. Nie mów, że do nich Jezus nie przyszedł, bo są niby "doskonali". No tak, ale to nie jest problem tylko osób porzuconych. Jest wielu nieszczęśliwych ludzi, chorzy, więżniowie, bezdomni. Trudno tu o jakąś gradację. Myślę że czym innym jest duszpasterstwo związkó niesakramentalnych, gdzie ludzi powinno przywracać się na łono Kościoła tak aby mogli również dawać coś innym , a czym innym pomoc ludziom w trudnych sytuacjach życiowych, gdzie często nie wystarczy samo duszpasterstwo. Chyba kazdy członek kościoła ma prawo do pomocy oraz obowiązek pomagania innym. Jednak w każdym przypadku inaczej się to realizuje, i obecność w Kościele jednych nie wyklucza obecności innych.
.
.
20 października 2011, 23:06
Do Giaura Czy Jezus powiedział Samarytance żeby nadal żyła z tym trzecim, czy piątym mężem? Chyba nie na tym polegała "opieka duszpasterska" Jezusa nad Samarytanką. ?? A obecnie opieka nad związkami niesakramentalnymi do tego się sprowadza, czyli do utrzymania chorego stanu rzeczy. A na jakiej podstawie tak twierdzisz ? No bo skoro tak, to taka opieka nie ma nic do roboty, czyli de facto nie istnieje.
NT
nie tylko dzieci
20 października 2011, 20:51
"...Najpoważniejszym powodem uniemożliwiającym rozstanie się jest potomstwo pochodzące z nowego związku (chodzi także o dzieci adoptowane). Dzieci mają prawo do obojga rodziców, których obecność pod jednym dachem i atmosfera rodzinna są niezbędnymi warunkami do ich prawidłowego rozwoju. Wychowanie potomstwa zostało wskazane przez papieża jedynie tytułem przykładu, z czego należy wnioskować, że mogą istnieć także inne racje usprawiedliwiające pozostanie razem, takie jak podeszły wiek, choroba, wspólny dom, długi „staż cywilny”...' http://www.stignatius.pl/czytelnia/artykuly/105-spowiedz-i-komunia-swieta-osob-zyjacych-w-zwiazkach-niesakramentalnych.html
CZ
co za nonsens...
20 października 2011, 16:08
Nie można jednak powodować tego, aby ofiarami były dzieci, które mają prawo do obojga rodziców, nawet jeśli ci nie mogą wziąć ślubu. A te pierwsze dzieci są gorsze?! Maja mniejsze prawo?! Nonsens.
R
rena
20 października 2011, 14:27
Zaleca się utrzymanie chorego stanu rzeczy jeśli w związku niesakramentalnym urodzą się dzieci.
G
Giaur73
20 października 2011, 14:19
Rena żadne duszpasterstwo związków niesakramentalnych nie polega na utrzymywaniu chorego stanu rzeczy. Poczytaj bł. Jana Pawła II, który odnosi sie do tego w adhortacji Familiaris consortio. ps. szukanie winnych na niewiele się przyda.
R
rena
20 października 2011, 14:03
Do Giaura Czy Jezus powiedział Samarytance żeby nadal żyła z tym trzecim, czy piątym mężem? Chyba nie na tym polegała "opieka duszpasterska" Jezusa nad Samarytanką. ?? A obecnie opieka nad związkami niesakramentalnymi do tego się sprowadza, czyli do utrzymania chorego stanu rzeczy.
R
rena
20 października 2011, 13:55
do ~ Kto miałby rozsądzać? Przecież odpowiedź jest oczywista: Kościół. Są sądy biskupie, które potrafią zbadać czy małżeństwo było ważnie zawarte czy nie. A więc jaka trudność jest w zbadaniu, kto pierwszy zdradził i rozbił małżeństwo? Na przykłąd kościoły prawosławne sobie z tym dobrze radzą, to dlaczego kościół katolicki nie mogły sprostać tej sprawie. Myślę nawet że normalny ksiądz po wysłuchaniu małżonków ma rozeznanie o winie. Nie rozumiem pytania " po co pomoc tym, którzy się mają dobrze?" Kto się ma dobrze? Czy uważasz, że porzuceni i zdradzeni mają się dobrze? Bardzo się mylisz, bo oni mają się dużo gorzej niż ci, co zdradzili. Oni cierpią psychicznie, duchowo, a także bardzo często fizycznie, oni często z tego nieszczęścia targają się na własne życie. Nie mów, że do nich Jezus nie przyszedł, bo są niby "doskonali".
G
Giaur73
20 października 2011, 13:33
Przypominam, że Pan Jezus objął swoim duszpasterstwem Samarytankę, mimo iż ta żyła "na kocią łapę". Bóg zawsze szuka człowieka, nieżaleznie dlaczego znalazł sie w tarapatach. jeszcze raz polecam stronę www.sychar.org i www.kryzys.org
.
.
20 października 2011, 13:31
A białe małżeństwa ? Ktoś z internautów podejmuje sie sprawdzanie czy aby nie żyją w grzechu i napewno zasługują na pomoc ? A tak swoją drogą po co pomoc tym, którzy się mają dobrze ? Wydawało mi się ,ze Jezus to raczej do tych grzeszników przyszedł, niż osób ze wszech miar doskonałych.
.
.
20 października 2011, 13:18
Nikt nie miałby oporów do zaakceptowania pomocy Kościoła - w sensie tworzenia duszpasterstw dla niesakramentalnych - gdyby objęto opieką TYLKO skrzywdzonych, a nie rozbijających małżeństwa i tworzących nowe związki na gruzach poprzedcnich. Ciekawe kto miałby  rozsądzać czy dany współmałżonek małżeństwo rozbił czy został porzucowy. A  może to będzie się działo na podstawie orzeczenia sądu cywilnego ? Czy tez siły sugestii porzuconej strony i wrażliwości księdza proboszcza ?
R
rena
20 października 2011, 12:34
Podstawowy problem z  związkami niesakramentalnymi stworzył sam Kosciół, ze do jednego worka wrzucił i tych co rozbili małżeństwa i tych porzuconych. Nikt nie miałby oporów do zaakceptowania pomocy Kościoła - w sensie tworzenia duszpasterstw dla niesakramentalnych - gdyby objęto opieką TYLKO skrzywdzonych, a nie  rozbijających małżeństwa i tworzących nowe związki na gruzach poprzedcnich.
TR
tak rozumiem
16 października 2011, 15:36
Chyba coś źle zrozumiałaś Agaja. Nikt nie osądza negatywnie osób będących w takiej sytuacji, jak autorka tekstu; porzucona kobieta z dzieckiem, rozwiedziona bez swojej winy. Sprzeciw większości piszących budzi tylko fakt, że pomoc kościoła jest skierowana nie dla osób porzuconych i samotnych, ale dla tych co zniszczyli swoje sakramentalne małzeństwa i żyja w konkubinatach.
AO
Agnieszka Obuchowska
15 października 2011, 20:53
Czytając niektóre wypowiedzi, żal serce ściska, że tak łatwo Wam oceniać i osądzać innych....nie  znając całości sprawy potraficie oceniać i osądzać innych, tylko na podstawie słowa "kocia łapa". Otóż ta kocia łapa, którą sie tak brzydzicie bywa niejednokrotnie ratunkiem dla tych, któzy nie radzą sobie w obliczu Boga ze swoją samotnością a mają dzieci i nie potrafią w swojej ludzkiej słabości do której jako dzieci Boże, włączone do wspólnoty Kościołą przez chrzest być wierni Bogu do końca. Tak jak nie zawsze w młażeństwie  w imię złożonej przysięgi jest się wiernym mężowi i żonie, zastanówicie się przy dzisiejszym wieczornym rachunku sumienia czy nie ma w moich słowach ziarna prawdy.... Pozwolę sobie jedynie skomentować głos ~emilki, nie masz pojęcia kobieto o czym piszesz. Są takie duszpasterstwa tylko trzeba umieć je znaleźć, są grupy wsparcia i nie jeden kapłan wskaże Ci je jeśli poprosisz o wskazanie. Przy tym wszystkim trzeba jednak umieć być pokornym i próbować rozumieć  i poznaćdo końca sytuację drugiego człowieka nim napisze się taki a nie inny komentarz.
!
!!
15 października 2011, 20:20
<a href="http://rodzina.wiara.pl/doc/986621.O-wartosci-malzenstwa">http://rodzina.wiara.pl/doc/986621.O-wartosci-malzenstwa</a> Prelegent zauważył, że zobojętnieliśmy na zło rozwodu. Nie sprzeciwiamy się np. podczas rodzinnego spotkania, gdy padają takie „dobre rady”, nie akcentujemy, że małżeństwo jest święte i nierozerwalne i że nie wolno się rozwodzić. W ten sposób nie sprzeciwiamy się mentalności pro-rozwodowej, która szerzy się w mediach i w naszym otoczeniu.   Na koniec Pan Guzewicz zaapelował, by w parafiach zaczęto mocniej akcentować i przypominać świętość i nierozerwalność małżeństwa. Zaproponował, by w każdej modlitwie wiernych jedno wezwanie dotyczyło małżeństwa, np.: „Módlmy się, aby małżonkowie trwali w wierności przysiędze małżeńskiej”, „Módlmy się, aby przez wspólną modlitwę małżonkowie odrzucali pokusy złamania wierności małżeńskiej” czy „Módlmy się o jedność i miłość w małżeństwach z naszej Parafii”. Ponadto zachęcił do odnawiania przyrzeczeń małżeńskich na każdej Mszy św. w parafii w niedzielę Świętej Rodziny – by objąć nimi wszystkie małżeństwa w parafii.
A
anonim
14 września 2011, 11:40
Nie ma takiej chatki ani przybudówki, Gdzie by nie kochały ułana rozwódki! Hej, hej, ułany, malowane dzieci, Niejedna rozwódka za wami poleci!
J
Jola
3 września 2011, 23:00
Również b. dziękuję! Znowu potwierdza sie potrzeba opieki Kościoła nad osobami samotnymi. Juz kiedys pisałam o zawiązanej  duchowej Wspólnocie Dojrzałej Samotności. Osoby samotne i przezywające samotność, która jest nie tylko skutkiem nieudanego lub przerwaneggo związku ( po rozwodach) nie sa jak dotąd objęte opieką Kościoła. Osoby samotne nie mniej, a może nawet bardziej pragna Bożej opieki, bo tym bardziej odczuwaja swoja słabość, zagubienie i niewystarczalność. Jakże często ofiarna  miłośc osoby samotnej wobec potomstwa, skłania ją do życia w celibacie. Jej jednoosobowa odpowiedzialnośc rodzicielska pomnaża pragnienie przyjmowania Eucharystii i wypełnianie Bozych przykazań.  Ponadto osoby samotne mogą poprzez duchową łącznośc z kapłanami  mieć wpływ na umocnienie celibatu w Kościele; Ich samotnośc może być  pomocą duchową dla kapłanów, którzy nie sa pozbawienie trudnosci związanych z przeżywaniem celibatu. <a href="http://www.wiarairozum.org/samotnosci.asp">http://www.wiarairozum.org/samotnosci.asp</a>
S
sAMOTNA
3 września 2011, 21:52
Dziękuję. ..
I
INFO
3 września 2011, 20:01
Ksiądz Biskup Andrzej Czaja zaangażował się w rekolekcje dla rozwodników, dla żyjących w separacji, dla porzuconych i dla wszystkich WIERNYCH SAKRAMENTOWI MAŁŻEŃSTWA. <a href="http://sychar-news.blogspot.com/2011/08/robocze-spotkanie-z-ks-biskupem.html">http://sychar-news.blogspot.com/2011/08/robocze-spotkanie-z-ks-biskupem.html</a>
S
serena
2 września 2011, 23:46
gos.c:" Jeśliby wszyscy i zawsze w pełni wsłuchiwali się w słowa rekolekcjonistów, to mielibyśmy nieusanną falę nawróceń. A tak, nie ma się co łudzić: niewielu usłyszało, jeszcze mniej się tym przejęło. Cud niepamięci... ;)" gos.ciu, myślę, że "falę nawróceń" to byśmy mieli,  gdyby to co słyszymy było w stanie kogokolwiek nawrócić(wiesz, o jakość chodzi) wielu świętych nawracało całe rzesze i nie mieli z tym problemów :) Nic oczywiście nie usprawiedliwia księdza w jego olbrzymim skrócie myślowym: "rozwodnik nie ma prawa przystępować do sakramentu Eucharystii, nie może przyjmować Komunii świętej!" to nie jest, jak piszesz - skrót myślowy(niechby nawet olbrzymi), tylko fałszywa nauka, ignorancja, arogancja, rzecz karygodna i kwalifikująca się do tego, by takiego księdza zobowiązać do sprostowania przed tą samą wspólnotą - to powinno być oczywiste gos.ciu,  nie wiem, dlaczego nie nazywasz rzeczy po imieniu, tylko eufemizmami się posługujesz....no chyba, że też jesteś księdzem, to by mi wyjaśniało..  "Postulat jakiegoś szczególnego duszpasterstwa dla takich osób, byłby chyba jednak przesadzony."   a dlaczego? skoro jest : dla mężatek, panienek, to dlaczego dla rozwiedzionych - miałoby być przesadzone? :) .
R
romi/3/
2 września 2011, 21:50
do Romi, a w jaki sposób do tego doszedłeś, że Bóg miłuje rozwiedzionych? Dlatego, że im się małżeństwo rozpadło? nie mam zwyczaju odpisywać dyskutować itd itp com napisał napisałem ale odpowiem w drodze wyjątku Z WŁASNEGO DOŚWIADCZENIA. Bóg mnie kocha. ipoweim więcej gdyby nie rozwód daleki byłbym od drogi zbawienia. przeżyj to sam, a nie wypisuj swoje mądrości/czasem rozwód jest na przykład z powodu alkoholu żony ale mogłeś ktośu o tym nie wiedzieć dobranoc
M
Maga
2 września 2011, 01:07
Jest jakaś grupa wsparcia dla rozwiedzionych samotnych w Warszawie, u Jezuitów, na Rakowieckiej, przy Sanktuarium św. Andrzeja Boboli. I dla kobiet po rozstaniu w Fundacji Inigo, też przy tym sanktuarium. Nie wiem, czy zasługują na polecenie czy nie. Fundacja Inigo ma stronę w internecie... Wszystkim "wiernym rozwiedzionym" życzę dużo wsparcia od Boga i ludzi! :-)
E
emilia
1 września 2011, 19:42
 jeśli są duszpasterstwa dla zyjących "na kocią łapę" to dlaczego nie dla tych, którzy zostali tak skrzywdzeni przez swoich małżonków? Kościół pomaga zdradzającym, to niech też pomoże zdradzonym. I to właśnie szczególnie im, bo to są najczęsciej porzucone matki z dziećmi. Ktoś tu polecał stronę sychar. Ja ją odradzam ze względu na skrajny radykalizm i straszenie potępieniem i gniewem bozym dla wszystkich, którzy zgodzili się na rozwód, nawet gdy małżonek dawno odszedło w siną dal. Niektóre osoby są tak umęczone całą zdradą i rozwodem, że nie mają siły chodzić do sądu na kolejne rozprawy gdy i tak wiadomo, że sąd rozwód orzeknie
H
hmm
1 września 2011, 15:59
Bóg miłuje tylko zonatych i dzieciatych. wystarczy poczytać Forum rebelya. Ile tam nienawiści wobec nieżonatych, niedzieciatych.
R
Renata
31 sierpnia 2011, 13:24
Jedna osoba - jak autorka tekstu - nie załamie się po takich słowach księdza, ale inna poczuje się odrzucona i nie będzie już miała odwagi podejść do Komunii, a może nawet chodzić do kościoła? Przecież takimi słowami rekolekcjonista nie tylko skrzywdził tę konkretną osobę, ale zasiał niechęć do osób rozwiedzionych wśród wszystkich wiernych słuchających jego nauk
31 sierpnia 2011, 13:13
W moim odczuciu ta wypowiedź (artykuł) i świadectwo jest poruszające, piękne i powinno zwrócić uwagę na katastrofalne błędy popełniane przez część księży. Dodowem na to są skandalicznie niekompetentne słowa księdza, o którym mowa na początku artykułu. Podziwiam też pełną głębokiej wiary postawę tej pani, która mimo opuszczenia, z którym musiała się zmierzyć, pozostała wierna drodze wiary.
P
polonopitek
31 sierpnia 2011, 13:05
A co to ma do obrażania? Ani to było ładne, ani na temat, ani nie pasuje do osoby podpisującej się nickiem ~polonopitek i piszącej zdecydowanie ciekawiej. Albo coś Ci dosypano do herbaty, albo podszywasz się pod kogoś, kto tu pisze ;) Zawsze muszę pisac mądrze? A to już nie wolno mi odsapnąć? Która godzina? Skąd jesteś?
31 sierpnia 2011, 13:02
A co to ma do obrażania? Ani to było ładne, ani na temat, ani nie pasuje do osoby podpisującej się nickiem ~polonopitek i piszącej zdecydowanie ciekawiej. Albo coś Ci dosypano do herbaty, albo podszywasz się pod kogoś, kto tu pisze ;)
P
polonopitek
31 sierpnia 2011, 12:57
Na poczatku chciałem napisać "ona", ale pojawił się twój wpis, więc walnąłem "the ONA" :)
P
polonopitek
31 sierpnia 2011, 12:56
~polonopitek, czy możesz rozjaśnić swój ostatni wpis? Bo poza kiepską poezją nie widzę w nim nic konkretnego. :) Nic, tylko żart. Chyba Cię to nie obraziło!?
CD
c. d.
31 sierpnia 2011, 12:45
Chcącemu czego? I tak zawsze wygląda rozmowa z taką idiotką jak ty. Nie pisz źle o sobie. Ekran jest lustrem. Pytanie o samotność jest pytaniem, jak traktujesz siebie i innych. Jeśli źle, osądzająco - to może być odpowiedź na pytanie o samotność - osamotnienie. A pisanie, że Bóg nie miłuje samotnych panien, to jakaś potworna insynuacja, lepienie z własnych kompleksów i zranień jakiegoś cielca - ratuj się, kto może! To nie Bóg, ale sama siebie nie kochasz. Ot, projekcja. Nie sądź Boga, bliźniego i siebie samego - miłuj!
31 sierpnia 2011, 12:42
~polonopitek, czy możesz rozjaśnić swój ostatni wpis? Bo poza kiepską poezją nie widzę w nim nic konkretnego.
P
polonopitek
31 sierpnia 2011, 12:35
Bóg miłuje rozwódkę, o ile nie sięga theONA po wódkę :)
31 sierpnia 2011, 11:08
Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza a za zło karze. Taka jest prawda wiary której już dawno nie ma. Jest, jest, bracie-lefebrysto.
K
katolik
31 sierpnia 2011, 10:20
Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza a za zło karze. Taka jest prawda wiary której już dawno nie ma.
G
graniusia
31 sierpnia 2011, 08:58
Piękny tekst! Bóg jest Miłością, a wszystkie cytaty w tym tekście - potwierdzają to :-) Iz 54,6a. Jezus przychodzi do porzuconych, zgniecionych, wzgardzonych. Przychodzi ze światłem, bo Jest Światłem. Przynosi ciszę i ukojenie serca. Podnosi na duchu, lituje się, wyprowadza do wolności. Daje nowe życie. Ciężko zrozumieć to człowiekowi, który nigdy nie przeżył odrzucenia, słabości i nie doświadczył Miłości, która przychodzi. Ta Miłość jest największą radością :-)
R
Renata
31 sierpnia 2011, 07:33
Odsunięci nie są, choć jak widać nawet księża o tym nie wiedzą (?) Ale często są napiętnowani za sam fakt bycia "rozwodnikami". Mało kto wnika z jakiego powodu są w takiej sytuacji. Na jednej z katolickich stron nawet się pisze,  że zgoda na rozwód (nawet w przypadku zdrady i odejścia małżonka do innego partnera) to ciężki grzech, bo znieważa przymierze z Bogiem, obraża Boga, a Bóg nienawidzi rozwodów. Jak się mają czuć osoby porzucone, gdy czytają takie słowa? Jak straszni grzesznicy, dla których niemal nie ma zbawienia.
G
Grace
31 sierpnia 2011, 06:00
 Nigdy zaden rozwodnik, rozwodniczka nie byli i nie sa odsunieci od sakramentow swietych w kosciele pod warunkiem, ze nie zalozyli nowego zwiazku badz nie trwaja w grzechu przeciw szustemu przykazaniu /tzn. nie mieszkaja razem ale utrzymuja kontakty seksualne/.
OT
off topic
31 sierpnia 2011, 01:16
Może pozostawmy głos osobom rozwiedzionym bo o nich jest ten tekst.
&Z
> z boku :)
31 sierpnia 2011, 01:11
Nie wiem z kim rozmawiasz, bo na pewno nie ze mną.
OT
off topic
31 sierpnia 2011, 01:09
To nie są złe słowa. To jest życzenie skosztowania w życiu choć trochę cierpienia, przecież mamy nieść swój krzyż, który ty znasz tylko ze słyszenia. Dzięki temu tak łatwo ci szydzić.
&Z
>>> z boku :)
31 sierpnia 2011, 00:43
A ja ci zyczę choć minimum niepokoju w twoim komforcie i samozadowoleniu. Po co takie złe słowa? Dobrej i spokojnej nocy wraz z Panem Bogiem. Dużo pokoju w sercu i wszystkiego pięknego. :)
OT
off topic
31 sierpnia 2011, 00:21
A ja ci zyczę choć minimum niepokoju w twoim komforcie i samozadowoleniu.
&Z
>> z boku :)
31 sierpnia 2011, 00:19
Nie kłóćcie się.. Miłej nocy.
OT
off topic
31 sierpnia 2011, 00:16
Najlepiej mają w życiu osoby prymitywne, bezrefleksyjne i tępawe, które jednak posiadają dość złości i sprytu żeby się ustawić i rozypchać łokciami. Takie nie mają watpliwości czy są miłowane przez Boga - wszystko sobie załatwią i przypiszą to Jemu.
OT
off topic
31 sierpnia 2011, 00:11
Chcącemu czego? I tak zawsze wygląda rozmowa z taką idiotką jak ty.
CD
c. d.
30 sierpnia 2011, 23:57
Nie warto przepraszać że się żyje bo to prowokuje niektórych do pisania bredni. Żałuję że napisałam poprzedniego posta. To nie pisz bredni, że samotnych panien nie miłuje! ;) A zresztą żałuj i pogrąż się w cierpiętniczym czarnomyśleniu, jak chcesz - chcącemu nie dzieje się krzywda! ;)
L
literówka
30 sierpnia 2011, 23:00
Suma sumarum - każdy ksiądz musi o tych różnicach wiedzieć, a nie tylko ludzie świeccy.
RS
różnice są kluczowe!
30 sierpnia 2011, 22:59
Księża również potrzebują nawrócenia - które w tym przypadku byłoby uświadomieniem. Szkoda, że autorka nie miała tyle siły, by podejść do rekolekcjonisty i powiedzieć mu o swojej sytuacji. To na pewno ułatwiłoby temu księdzu szybsze wejście na drogę zrozumienia na temat różnicy między: rozwodnikami, którzy dążyli do zniszczenia ważnie zawartego małżeństwa sakramentalnego a rozwodnikami, którzy zostali rozwiedzeni nie z własnej winy. Jest również trzecia grupa rozwodników: tych, którzy bronili się biorąc rozwód np. przed przemocą (choć w tym wypadku może separacja byłaby bardzo zalecana!!). Suma sumarum - kządy ksiądz musi o tych różnicach wiedzieć, a nie tylko ludzie świeccy.
P
powtóreczka
30 sierpnia 2011, 21:11
"Małżeństwo jest jak oblegana twierdza - ci co są wewnątrz chca sie z niej wydostać, ci co na zewnatrz chcą do środka." :D
K
ktos
30 sierpnia 2011, 20:46
do Romi,  a w jaki sposób do tego doszedłeś, że Bóg miłuje rozwiedzionych? Dlatego, że im się małżeństwo rozpadło?
JR
jeszcze raz Romi
30 sierpnia 2011, 20:37
tak ,widze to po sobie: Bóg miłuje rozwiedzionych
R
romi
30 sierpnia 2011, 20:26
cześć mam na imię Roman i jestem po rowodzie. gdyby nie codzienna msza z Komunią/moja praca/ i nie znalezienie bratniej wspólnoty 12 krokowej moje życie by straciło sens a ja wciąż dzień po dniu widzę w nim sens i czerpię codzień pogodę ducha poczytajcie w Deonie o św Gummarze to wam się coś rozjaśni szacunek dla Autorki artykułu
OT
off topic
30 sierpnia 2011, 19:29
Nie wiem jak tam z rozwódkami, ale samotnych panien Bóg zdecydowanie nie miłuje. Przepraszam że żyję i że się wpisałam. Błąd! Przykład - Maria z Nazaretu. A że jacyśtam nataliści nie miłują, ich problem. Nie są oni Najwyższym, choć może kreują bożka na swój obraz i podobieństwo. Maryja była owszem Panną, ale miała męża. Nie była samotna ani w rzeczywistości ani w ludzkich oczach, miała kogoś kto Jej towarzyszył w trudach życia, Ją wspierał, chronił, Jej pomagał i Ją otaczał opieką. Nie warto przepraszać że się żyje bo to prowokuje niektórych do pisania bredni. Żałuję że napisałam poprzedniego posta.
K
ktoś
30 sierpnia 2011, 18:40
Bóg nie kocha rozwodników. Kościół też nie. Nie ma dla nich - jak pisze autorka - opieki duchowej, aby mieli siłę trwać przy wierze. Kościół oferuje dla wszystkich stanów pomoc duchową i rekolekcje; nawet dla cudzołożników co weszli w związki niesakramentalne. Dla rozwiedzionych i żyjących samotnie brak jest takiego wsparcia ze strony Kościoła. A juz to, co pisze autorka, że jakiś ksiądz w czasie rekolekcji stwierdził, że rozwiedziona osoba nie ma prawa przystąpić do Komunii - to skandal.
U
Ulka
30 sierpnia 2011, 17:14
Wiele jest prób, które czekają sprawiedliwego.... lecz ze wszystkich PAN go wybawi. (Ps 34)
D
D.
30 sierpnia 2011, 15:14
Autorka daje piękne świadectwo. Opowiem o mojej samotności i o obecności Pana Boga w moim życiu.  Więc było tak:  Żyłam z mężem wiele lat. Umarł. Był alkoholikiem. Mogłam się rozwieść. Nie zrobiłam tego. Czasem poddawałam się temu co złe. Upadałam. Wytrzymałam jednak bardzo ciężki czas bycia w rzeczywistości samotną osobą. Nie dlatego, że byłam dzielna.  Gdy było mi bardzo ciężko - często szłam do  kościoła. Stamtąd wychodziłam jakoś dziwnie wypoczęta i z nową chęcią do podejmowania trudów życia. Tylko dzięki wierze uniosłam swoje problemy. Dziś jestem osobą bardzo szczęśliwą, choć oczywiście niemłodą. Pan Bóg dał mi bardzo dużo - przez cierpienie. Życie jest piękne. Pan Bóg jest wszędzie. Dawajmy odpór złu. Ono w nas podstępnie może zadziałać. Jedyna droga w życiu - trzymać się wiary, zasad. Nieugięcie. Pan Bóg wie co dla nas jest dobre. Wymaga od nas dużo niczym dobry rodzic i nie zostawia nas samym sobie. Dobrego dnia - dla wszystkich, a najb. dla samotnych.
PP
powrót po rozwodzie
30 sierpnia 2011, 14:34
Są rozwody, ale są i powroty: <a href="http://www.tvp.pl/religia/programy-katolickie/my-wy-oni/wideo/07042011-1045/4165120">http://www.tvp.pl/religia/programy-katolickie/my-wy-oni/wideo/07042011-1045/4165120</a>
K
katolik
30 sierpnia 2011, 14:07
Rozwodów w Kościele nie ma, bo to cudzołostwo. Mt 7:21 "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie."
M
Magdalena
30 sierpnia 2011, 11:56
 Moja szwagierka nie mogła zostać matką chrzestną mojego dziecka, ponieważ jest rozwódką. Natomiast córeczka Natalii Kukulskiej za rodziców chrzestnych ma buddystów...Czy to w porządku? Przynajmniej w Kościele powinno być takie samo prawo dla wszystkich Magdalena
E
energetyk
30 sierpnia 2011, 11:52
@Pani Nadzieja Skoro już się człek urodził w tej tradycji, przesiąkł symboliką i przeszedł wszytkie szczeble inicjacyjne, to warto korzystać. Mnie obecność rozwodników - którzy są jakoś zabezpieczeni przed popadnięciem w pychę upokorzeniem ze strony Prawa - w kościele nie przeszkadza, a przeuczonymi w Piśmie nie ma się co przejmować. W górę serca, Pani Nadziejo! A dlaczego ty chodzisz do Kościoła Mariackiego, skoro jesteś buddystą? - Bo mnie to energetyzuje – odpowiedział <a href="http://www.youtube.com/watch?v=0szmIQE6oO4">Andrzej Dudek-Dürer</a>, wcielenie Albrechta Dürera.
K
korektor
30 sierpnia 2011, 10:14
Nie wiem jak tam z rozwódkami, ale samotnych panien Bóg zdecydowanie nie miłuje. Przepraszam że żyję i że się wpisałam. Błąd! Przykład - Maria z Nazaretu. A że jacyśtam nataliści nie miłują, ich problem. Nie są oni Najwyższym, choć może kreują bożka na swój obraz i podobieństwo.
PN
Pani Nadzieja
30 sierpnia 2011, 08:15
Wielu rozwiedzionych (tak jak ja) unika kontaktu z KOściołem myśląc że skoro a)nie ma dla nich miejsca b) nie mogą przyjmować Komunii św. to ich obecność jest bezsensowna. Kiedyś jakiś bardziej ogarnięty ksiądz uświadomił mnie ze mimo że tak jest, jako osoba rozwiedziona mogę w sposób duchowy przyjmować Komunię. Osobiście myślę ze naszego Boga urzeka wytrwałość mimo popełnianych blędów i nasza obecność mimo że nikt nas może tam chcie. Trędowatych 2tysiące lat temu też odsuwali od społ. a to właśnie ich Pan Jezus uzdrawiał!!! Zawsze jednak pytał "co chcesz żebym CI uczynił?" <-- potrzebna jest nasza wola i wiara!!!
OT
off topic
30 sierpnia 2011, 00:59
Nie wiem jak tam z rozwódkami, ale samotnych panien Bóg zdecydowanie nie miłuje. Przepraszam że żyję i że się wpisałam.
J
joan
30 sierpnia 2011, 00:27
Miłuje, miłuje..
SC
separacja czy rozwód?
29 sierpnia 2011, 22:07
Rozwód to tragedia chrześcijanina, to wielkie zło wyrządzone współmałżonkom i dzieciom. Tak może być. Ale może być inaczaj, niestety. Kto przeżył piekło (czyściec?) małżeństwa rodziców, ten wie, że brak rozwodu - rozjeścia się rodziców - powoduje wiele cierpień. Szabat... prawo jest dla ludzi, czy ludzie dla prawa? Kościół zaleca separację.
A
anonim
29 sierpnia 2011, 22:01
Rozwód to tragedia chrześcijanina, to wielkie zło wyrządzone współmałżonkom i dzieciom. Tak może być. Ale może być inaczaj, niestety. Kto przeżył piekło (czyściec?) małżeństwa rodziców, ten wie, że brak rozwodu - rozjeścia się rodziców - powoduje wiele cierpień. Szabat... prawo jest dla ludzi, czy ludzie dla prawa?
G
Giaur
29 sierpnia 2011, 21:56
polecam: <a href="http://www.sychar.org">www.sychar.org</a>
M
Maria
29 sierpnia 2011, 21:25
Pan Bóg ze zła wyprowadza dobro. Taki tekst jest jak uzupełnienie tej luki w kościele ; przysparza wiele dobrego, daje otuchę, umocnienie, nadzieję.Bardzo dziękuję.
A
AW
29 sierpnia 2011, 20:55
Długo po rozwodzie nie mogłam się pozbierać, odnaleźć. Dzięki za ten teskt, bo potwierdza moją drogę do Boga. Myślę, że duchowe wdowieństwo jest dużo trudniejsze od naturalnego.
G
gość
29 sierpnia 2011, 20:43
Piękne świadectwo.
B
beata
29 sierpnia 2011, 20:10
wzruszajacy tekst. Jestem pelna podziwu dla takiego spojrzenia na sprawe a przede wszystkim dla dzialania Bozej Laski w czlowieku ktory tak potrafi przyjac porzucenie przez wspolmalzonka. Zycze duzo sily i doswiadczenia Bozej Milosci oraz odwagi dla ludzi ktorzy sa w takiej sytuacji.