Bronił chrześcijan i muzułmanów. Będzie błogosławionym?
"Mój brat był symbolem nie tylko dla chrześcijan, ale także dla innych mniejszości, nawet dla wielu wyznawców islamu". Czy Shahbaz Bhatti zostanie błogosławionym męczennikiem?
Jeśli chodzi o kwestie moralne i duchowe, nie można powiedzieć, że śmierć jakiegoś męczennika jest ważniejsza od śmierci innego. Jednak jeśli chodzi o szok, jaki powoduje morderstwo w społeczeństwie, to zamach na pakistańskiego polityka i obrońcę praw człowieka - Shahbaza Bhattiego - należałoby umieścić na jednym z czołowych miejsc.
Zbrodnia miała miejsce 2 marca 2011 roku. Bhatti w momencie śmierci miał zaledwie czterdzieści dwa lata i jako jedyny minister-katolik sprawował urząd do spraw mniejszości. Zarówno swoją śmiercią, jak i życiem Pakistańczyk udowodnił swoją troskę o wyznawców innych religii, prawa człowieka i rządy prawa.
Zamach na niego odbył się zaledwie dwa miesiące po zamordowaniu muzułmańskiego polityka, Salmaana Taseera, który sprzeciwiał się karaniu "bluźnierstw" i trzymał stronę Asii Bibi. Własny ochroniarz wystrzelił do Taseera dwadzieścia sześć razy, a kiedy prowadzono go na proces, zwolennicy mordercy obsypywali go płatkami róż. Sędzia, który skazał zabójcę, został zmuszony do ucieczki z kraju z obawy przed zemstą. Syn Taseera miał mniej szczęścia i wpadł w ręce bojówkarzy.
Zaraz po śmierci Bhattiego niektórzy śledczy próbowali wytłumaczyć zabójstwo "kłótniami w środowisku chrześcijan", lecz większość niezależnych obserwatorów zgadza się co do tego, że za zamachem stali pakistańscy talibowie. Jedna z ich grup przyznała się do zabójstwa.
Przywiązanie Bhattiego do katolicyzmu nie budziło wątpliwości. W wywiadzie udzielonym wkrótce przed śmiercią powiedział on: "Poznałem Jezusa Chrystusa, który poświęcił życie za innych. Dobrze rozumiem znaczenie krzyża. Jestem gotowy oddać życie za moich ludzi". W katolickim świecie powstała inicjatywa, by uznać ministra za męczennika i świętego. 31 marca 2011 roku katoliccy biskupi Pakistanu napisali list do Benedykta XVI, w którym stwierdzili, że jednomyślnie popierają prośbę o wpisanie imienia Bhattiego na listę męczeństwa światowego kościoła.
Brat zamordowanego Paul był lekarzem. W chwili zamachu przebywał na praktyce we Włoszech. Po śmierci brata powrócił do kraju, by przejąć jego dzieło jako "minister zgody narodowej" i dalej promować tolerancję religijną. W wywiadzie udzielonym jesienią 2012 roku Paul wspomina, że sprzątając spartańsko urządzone mieszkanie brata wkrótce po zamachu, znalazł na niewielkim stoliku przy łóżku tylko trzy rzeczy: Biblię, różaniec i obrazek Maryi.
Były lekarz mówi, że on i jego brat pochodzili z pobożnej rodziny. Wychowali się w wiosce, gdzie kościołem opiekowali się kapucyńscy misjonarze. Shahbaz już w wieku czternastu lat poprowadził protest przeciwko pomysłowi, by pakistańscy chrześcijanie musieli nosić przy sobie specjalne dokumenty. Bhatti stanął na czele strajku głodowego przed siedzibą parlamentu i ostatecznie pomysł został zarzucony. "Zobaczyłem wtedy, jak silna wiara może dokonać z pozoru niemożliwych zmian" - mówi Paul.
Opowiada też, że podczas politycznej kariery Shahbaza partie islamistyczne i pojedynczy politycy oferowali mu pieniądze, aby wpłynąć na jego decyzje. Z drugiej strony często grożono mu też śmiercią. Paul usiłował przekonać Shahbaza do przeprowadzki do Włoch, lecz ten w ogóle nie brał takiego rozwiązania pod uwagę. "Nie było ludzkiej siły, by go przekonać" - podsumował żyjący brat. "Powierzył swoje życie Jezusowi".
Swoją drogą, trudno uznać Shahbaza za obrońcę wyłącznie chrześcijan, ponieważ bronił także praw hinduistów, sikhów i innych, włączając w to nawet muzułmanów. Paul wspomina, że stało się to szczególnie widoczne podczas pogrzebu brata. "Zobaczyłem morze ludzi targanych niewyobrażalnymi emocjami" - powiedział. "Mój brat był symbolem nie tylko dla chrześcijan, ale także dla innych mniejszości, nawet dla wielu wyznawców islamu".
Jednym z ostatnich projektów Shahbaza było otwarcie darmowej szkoły na północy Pakistanu, w regionie doświadczonym trzęsieniem ziemi. Do szkoły miały uczęszczać dzieci, które po katastrofie zostały bez domów. Ćwierć tysiąca dzieci, jakie tam się uczą, to sami muzułmanie, a placówka wciąż działa.
Rzecz jasna, Bhatti poruszał się w skomplikowanym świecie polityki i wciąż trwają debaty, czy jego decyzje były słuszne. Niektórzy pakistańscy chrześcijanie uważają, że minister został obłaskawiony przez rząd i niewystarczająco stanowczo bronił ich praw. Z drugiej strony - Kościół katolicki od zawsze zajmował stanowisko, że beatyfikacja nie oznacza popierania każdego wyboru, jakiego błogosławiony dokonał w życiu.
Rzecz raczej w tym, że pomimo ludzkich słabości wiara tej osoby rozświetlała całe jej życie. Jeśli kiedykolwiek zdarzył się przypadek, żeby czyjeś zasługi na tytuł błogosławionego były oczywiste, dla wielu przypadkiem tym byłby właśnie Shahbaz Bhatti.
Skomentuj artykuł