Chrześcijańscy single

(fot. wili_hybrid/flickr.com/CC)
Przemysław Radzyński / "eSPe"

Rzeczywistość taka jak "single" w Kościele sprawia wiele kłopotów. Pierwszym są problemy definicyjne. Niby z angielskiego singiel znaczy tyle co "pojedynczy", ale skojarzenia z tym słowem mogą być już bardziej niepokojące dla ludzi wierzących.

Otóż single to hedoniści korzystający z życia, preferujący luźne związki i przygodny seks, egocentrycy za wszelką cenę robiący kariery. Obraz singli budują też popularne seriale jak choćby "Seks w wielkim mieście". Atrakcyjność singli odkryli spece od marketingu. To dla tej grupy powstają portale randkowe czy podróżnicze. To na nich szczególnie zależy fachowcom od reklamy, bo single mają chociażby więcej czasu na oglądanie telewizji niż mężatki czy żonaci, a co więcej - dysponują większym budżetem niż rodziny.

A czy single są atrakcyjni dla Kościoła? Czy można mówić o powołaniu do życia w samotności? Po raz kolejny odczuwamy brak odpowiedniego słownictwa, bo Pan Bóg musiałby być sadystą, gdyby skazywał ludzi na samotność. Możemy za to mówić o powołaniu do życia w pojedynkę. Ojcowie Soboru Watykańskiego II zauważyli, że "niezwiązani małżeństwem" - obok owdowiałych - mogą w "niemałym stopniu przyczynić się do świętości i pracy w Kościele" (por. Konstytucja Dogmatyczna o Kościele, p. 41). Psychiatra Krystyna Osińska nazywa takie osoby "świeckim pustelnikami", a na potrzeby tego tekstu będziemy używać również określenia "chrześcijańscy single".

Wspomniana już Krystyna Osińska w swojej książce Pustelnicy dziś pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku pisze, o samotności z wyboru ludzi świeckich jako "nowej drodze życiowej". Autorka twierdzi, że historia potwierdza takie powołanie, ale motywowane wyłącznie religijnie. W czasie, gdy książka powstawała "świecki pustelnik" uchodził za model nowoczesny. Do tej grupy Osińska kwalifikowała osoby, które rezygnowały z małżeństwa, macierzyństwa czy ojcostwa na rzecz służby innym ludziom (przekonania religijne czy ideowe nie były istotne). Psychoterapeutka Doris Wolf twierdzi, że tylko niektórzy ludzie mają predyspozycje do takiego stylu życia. Doświadczeni duszpasterze, którzy zajmowali się tą kwestią są przekonani, że takie powołanie istnieje, ale jest bardzo trudne.

Cechą powołania do życia w pojedynkę - wg Osińskiej - jest "świadoma decyzja na samotny marsz przez życie", bez wsparcia drugiego człowieka czy wspólnoty. Dodatkowo takim osobom towarzyszy przekonanie, że droga, którą wybrali przyczyni się do najlepszego wykorzystania ich osobowości i zdolności na rzecz realizacji wybranej idei. Paradoksalnie, poświęcenie się zupełne jakiemuś konkretnemu zadaniu powoduje, że samotnym jest się tylko zewnętrznie. Zogniskowanie wszystkich swoich wysiłków przy wykorzystaniu swoich talentów daje poczucie silnego zjednoczenia z konkretnymi ludźmi, grupami czy Bogiem.

Typową drogą chrześcijańskiego singla byłoby odkrycie tego konkretnego powołania w wieku młodzieńczym, rozeznawanie go, pozytywne potwierdzenie i realizowanie w życiu dojrzałym. Ale świeckimi pustelnikami zostają także - może nawet częściej - ludzie z nietypowymi historiami: kobiety opuszczające zakony, byli seminarzyści, nieszczęśliwie zakochani albo rezygnujący z miłości życia z powodu choroby lub kalectwa, bezdzietni rozwiedzeni czy stosunkowo młodzi owdowiali (taką drogę potwierdzają członkowie Grupy 33). Po uporządkowaniu dotychczasowych spraw, dojściu do wewnętrznej harmonii odkrywa się powołanie do życia w pojedynkę. Wówczas niejednokrotnie taki singiel zauważa drzemiący w nim talent, odnajduje pasję, którą z zapałem zaczyna realizować.

Z punktu widzenia Kościoła o pozytywnej motywacji takiego stylu życia decyduje przeświadczenie, że jest to wolny wybór "ze względu na królestwo niebieskie". Psychologicznie rzecz ujmując, życie w pojedynkę nie musi stanowić problemu ani w rozwoju dojrzałej osobowości, ani w pielęgnowaniu zdrowej duchowości, pod warunkiem, że zaakceptujemy naszą egzystencjalną samotność. Jej powodem jest posługiwanie się przez nas wyłącznie wyobrażeniami o drugim człowieku, w wyniku czego nie mamy bezpośredniego dostępu do wewnętrznej rzeczywistości innych osób, chyba, że jesteśmy mistykami… W tym sensie, każdy ma w sobie coś z singla. W życiu każdego człowieka są zatem nieprzekazywalne sfery, zastrzeżone tylko dla niego, do których nikt inny nie ma dostępu. - Od każdego człowieka zależy czy zrobi z tego smutną i tragiczną sprawę, i będzie na siłę dążył do wyeliminowania czegoś, czego nie da się wyeliminować, czy zaakceptuje tę rzeczywistość i na jej bazie będzie budował relacje z innymi - mówi Danuta Prokulska-Balcerzak, psychoterapeuta z Mazowieckiego Centrum Psychodynamicznego w Warszawie.

Ta czwarta droga na tle pozostałych, dobrze ugruntowanych w społeczeństwie - małżeństwa, życia konsekrowanego i kapłaństwa - jawi się jako nietypowa. To z kolei może sprawiać wrażenie oryginalności, ale rodzi też liczne trudności. Zauważalny jest brak specjalistycznych duszpasterstw. W Katowicach funkcjonuje Grupa 33 zrzeszająca osoby stanu wolnego w wieku 25-55 lat. Na swojej stronie internetowej piszą: "Chcemy pokazać, że jesteśmy i że takie życie ma sens. Że nie będąc żoną czy mężem, matką czy ojcem, księdzem czy osobą konsekrowaną, można być szczęśliwym". Na tle wszystkich kościelnych inicjatyw w Polsce stanowi budujący przykład, ale równocześnie wyjątek.

Problemem w odkrywaniu takiego powołania stanowi też wiek. Bo czy można mówić o byciu singlem - w rozumieniu prezentowanym w tym tekście - mając dwadzieścia kilka lat? Jeśli zostaje się samemu nie z własnego wyboru, to trzeba zadać sobie pytanie, czy możliwe jest autentyczne takie powołanie w przypadku niespełna trzydziestolatka. - Okres dorastania (adolescencji), w wyniku różnych zmian kulturowych, wydłużył się. Naturalną rzeczą jest to, że młodzi ludzie, mając zdecydowanie więcej możliwości niż ich rodzice na studiowanie, jeżdżenie po świecie czy rozwój zawodowy po prostu to robią. Niepokojące może być to wtedy, gdy okres ten się przedłuża - zauważa Prokulska-Balcerzak.

Natomiast, jeżeli jest to pozytywne i długotrwałe rozeznawanie tego typu drogi, to można o tym się przekonać stosunkowo wcześnie. Predyspozycją, która może potwierdzić słuszność wyboru tego modelu życia jest zdolność radzenia sobie z własną seksualnością. Carrie Bradshaw, bohaterka Seksu w wielkim mieście, w jednym z odcinków stawia retoryczne pytanie: "Czyż wstrzemięźliwość nie świadczy o dojrzałości?"

Częstym problemem dla osób żyjących w pojedynkę jest także presja otoczenia. Znajomi są ciekawi z kim ich koleżanka czy kolega pojawi się na imprezie, rodzina wypytuje o datę ślubu. Z wiekiem, zainteresowanie tą kwestią maleje - bliscy przyzwyczajają się do życiowej sytuacji ich przyjaciela czy dziecka. Ale dwudziesto- i trzydziestoparoletni single mają z tym kłopot. Sposobem radzenia sobie z takimi sytuacjami może być obracanie ich w żart. - Kiedyś przeczytałam radę pewnej kobiety, która czuła się zakłopotana, kiedy ciocie brały ją za rękę na ślubach i pytały: "a kiedy ty?". Panie przestały, gdy ona zaczęła robić to samo ciociom na ...pogrzebach - mówi z uśmiechem warszawska psycholog.

Św. Paweł w siódmym rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian, gdzie porusza kwestię życia w pojedynkę czy w małżeństwie pisze: "Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki" (1 Kor 7, 7). Krystyna Osińska również powołanie do życia w pojedynkę nazywa charyzmatem. Jest to dar, któremu towarzyszy pewność, że taki wybór życiowej drogi jest właśnie dla danej osoby właściwy. Charyzmat jest również dawany wspólnocie. Specjalne talenty i uzdolnienia osobiste służą społeczności, w której singiel realizuje swoje powołanie. W nakreślonej rzeczywistości chrześcijańskie single powinny być traktowane tak samo jak małżonkowie, księża i zakonnice. Dlatego też osoby żyjące w pojedynkę są dla Kościoła zarówno skarbem, jak i zadaniem. Kto może pojąć, niech pojmuje!

Cechy chrześcijańskiego singla:

- miał możliwość zapoznania się ze specyfiką innych dróg - poznał osobę, która proponowała mu małżeństwo, utrzymuje kontakt z zakonnikami czy kapłanami, którzy widzieliby go w swoim zgromadzeniu czy seminarium (jeżeli jest mężczyzną);
- co więcej - jest zdolny do realizowania każdej z wspomnianych dróg, a ludzie, którzy go znają, a są powołani do małżeństwa, kapłaństwa czy konsekracji, są przekonani, że byłby doskonałym mężem, zakonnikiem czy księdzem lub doskonałą żoną czy siostrą zakonną (w przypadku kobiet);
- ma szerokie horyzonty; stawia na samorozwój i samowychowanie;
- nie ulega samozachwytowi, a jeżeli bywa pyszny, to szybko orientuje się i stara nad tym zapanować; jest krytyczny wobec siebie;
- jest samodzielny w myśleniu i działaniu, np. sam potrafi podjąć decyzję o kierunku studiów czy przyszłym zawodzie (ale niekoniecznie musi mieć wyższe wykształcenie);
- zna swoją wartość; nie ma kompleksu "starej panny" czy "starego kawalera";
- nie ulega bezrefleksyjnie wpływom i opiniom innych osób; sam jest przekonujący w słowie i zachowaniu - ma duży wpływ na ludzi w swoim otoczeniu, uznawany jest za autorytet;
(na podstawie K. Osińska, Pustelnicy dziś, Warszawa 1988)

Singiel znaczy pojedynczy

Jeszcze dziesięć lat temu, gdyby zapytano mnie, co oznacza słowo "singiel" odpowiedziałbym, że to płyta z jednym utworem. To zapożyczenie oznacza coś "pojedynczego". Dzisiaj singlem określa się samotnie żyjącego człowieka, z różnych względów niezakładającego rodziny. O wdowcu czy rozwódce nie powiemy już "singiel". To potoczna nazwa nienależąca do salonowej i eleganckiej polszczyzny.
Kiedyś życie samotne nie było aprobowane przez społeczeństwo. Osoby żyjące w ten sposób były napiętnowane. Określenia takie jak "stara panna" lub "stary kawaler" narażały na sprzeczne reakcje w środowisku - budziły współczucie i zarazem drwinę. "Singiel" zastępuje te słowa i jest delikatniejsze aniżeli "stara panna" i "stary kawaler."

Prof. dr hab. Walery Pisarek, językoznawca

Wewnętrzna pojedynczość

Jeśli popatrzymy na zjawisko bycia singlem z perspektywy intrapsychicznej, to w pewnym sensie wszyscy jesteśmy "singlami" - nie jesteśmy w stanie do końca ani przekazać swojego świata, ani przyjąć świata drugiej osoby w taki sposób, by wyzwolił nas z naszej pojedynczości, ponieważ odbieramy świat poprzez nasze wyobrażenie o nim a nie bezpośrednio.

Zaakceptowanie tego faktu jest konieczne do tworzenia relacji i więzi, niekoniecznie tylko z ludźmi. Wówczas może się okazać, że np. naukowiec może mieć wg norm socjologicznych status singla a być w bardzo intensywnej, dającej mu wewnętrzną radość relacji do idei odkrycia czegoś nowego w nauce. I w tej wewnętrznej perspektywie już nie jest singlem, bo jest w relacji.

Studentka, która nie ma chłopaka, wcale nie musi czuć się samotna i nieszczęśliwa, bo może angażować się w jakąkolwiek sprawę, która pochłaniając jej czas i emocje daje możliwość przeżywania więzi. Można nie być singlem w sensie socjologicznym, a być bardzo samotnym z uwagi na brak umiejętności tworzenia emocjonalnych relacji. W byciu singlem zatem rozstrzygające jest to, czy dana osoba potrafi tworzyć wewnętrzne relacje i przekształcać je w więzi.

Danuta Prokulska-Balcerzak, psycholog kliniczny, psychoterapeuta

Charyzmat bezżenności

Św. Paweł w 1 Kor 7 zaleca życie bezżenne (takie jak sam prowadzi) po to, by móc troszczyć się bardziej o sprawy Pana i bardziej Mu się podobać. Dodatkową motywacją jest "krótki czas", tzn., że długość ludzkiego życia jest mocno ograniczona, albo paruzja jest już blisko. Są to motywy religijne, nie ekonomiczne, kulturowe czy moralne. Paweł jednak nie narzuca nikomu bezżenności, ale tylko ją doradza. Mówi, że każdy ma swoje powołanie: jeden do małżeństwa, a drugi do bezżenności. Dla niego i jeden, i drugi stan jest charyzmatem, a nie tylko naturalnym wyborem. Wskazywałoby to, że małżeństwo bez wsparcia ze strony Boga jest trudne czy wręcz niemożliwe. Widzimy to w dzisiejszych czasach…

Każdy człowiek żyjący zarówno w małżeństwie, jak i w pojedynkę należy przede wszystkim do Boga i ma do Niego zmierzać w ciągu życia, aby na koniec wejść do Jego chwały i z Nim się zjednoczyć.

Ks. dr Stanisław Wronka, biblista

Wyzwanie dla Kościoła

Zagrożeniem dla chrześcijańskich wartości, wspólnot i instytucji nie jest singiel jako taki, ale narcystyczny indywidualizm. Single są różni, mają różne systemy wartości. Wielu żyje w pojedynkę z radykalnie innych powodów niż hedonizm i egoizm. Rady księży i publicystów typu: "zaopiekujcie się chorymi i bezdomnymi, to odnajdziecie szczęście i miejsce we wspólnocie" są okrutne. Wynika z tego, że na akceptację i miłość wspólnoty singiel musi sobie zasłużyć, jakoś wytłumaczyć się z braku rodziny, uzasadnić swoją użyteczność, usprawiedliwić. Bo z definicji jest podejrzany, nienormalny, sprawia kłopot, nie mieści się w ramkach. Single to wielkie wyzwanie dla Kościoła i nie da się tego zjawiska zbagatelizować bez szkody dla wspólnoty.

Małgorzata Bilska, socjolog

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Chrześcijańscy single
Komentarze (37)
2
25letnisingielprawiczek
5 marca 2015, 00:19
A kim są księża? zakonnice ? i inni sakralni? Przecież to też single z wyboru. Ludzie piszecie głupoty, sami wykorzystujecie internet do pisania beznadziejnych artykułów dla większego zysku. Nie różnicie się niczym od wspomnianych tutaj speców od marketingu. 
L
Lidia
28 lipca 2014, 19:53
A co mam powiedzieć JA, zostawiona przez męża dla innej kobiety. Czy jest taka kategoria w "kościele" nie wdowa, nie panienka. Modlaca się i pytajaca Boga "dlaczego mi dałes taki krzyż". Po 15 latach bycia razem zostąła wymieniona na model zgrabny, powabnby bez wartosci moralnych. Mam 40 lat, mogła bym jeszcze być wspaniałą żoną, jestem wspaniałą matką a co mi pozostało, modlitwa!!! Co z tą "Moją" kategorią wiernych którzy zostali porzuceni przez małżonków którzy nie dotrzymali przysiegi czystosci, wierności i uczciwosci. Modlę sie o cud a jednoczesnie płacze codziennie i szukam rozwiazania...
P
Pawellas
29 lipca 2014, 14:43
Współczuję. Naprawdę. Trzymaj się dzielnie.
Y
ytus
31 sierpnia 2013, 19:33
witam.Jestem kawalerem z wyboru,moje zycie to wlasnie takie singlowanie.Zanim to zrozumialem minelo sporo czasu.Powolania nie mialem ale lubialem sie modlic i zyc zgodnie z wiara az do tego stopnia ze nie mozna bylo tego powiazac z zyciem obok kobiety.Prowadze proste zycie-praca i modlitwa.Nie jestem sam mam sporo przyjaciol i w miejscu zamieszkania i w pracy.ten czas ktory mam z tytulu bezdzietnosci wykozystuje na rozne sposoby miedzy innymi mam czas na refleksje i zglebianie nauki kosciola.Ogolnie niczego mi nie brak,a dodatkowo nauczylem sie nie chciec tego co wkrecilo by mnie w spirale problemow ktore zniszczylyby wiare i doprowadzilo do upadku.Zyjac samemu trzeba uwazac podwojnie.gdy sie zacznie upadac moze nie byc nikogo kto by przestrzegl,obudzil,pomogl.Jednak im mniej z ludzmi tym wiecej z Bogiem i pamietac o bliznich trzeba,dostrzegajmy w nich Chrystusa.
T
trzynasty
22 lipca 2013, 04:41
Nie chcesz zostac singlem, trzymaj się w młodości z dala od kościoła, aż do pierwszego dziecka.
A
Arkadius
22 lipca 2013, 02:20
Bardzo często za samotność odpowiada egoizm, egocentryzm.Kobiety szukają facetów z kasą i stanowiskiem, mężczyźni szczupłych, zgrabnych dziewcząt.Stan posiadania lub wygląd zewnetrzny jest utożsamiany z charakterem, zaradnością, pomysłem na życie.Z czasem okazuje się, że ten wymarzony facet zdradza lub traktuje żonę jak prywatną prostytutkę i sprzątaczkę, a ta wymarzona modelka jest zimną, wyrachowaną osobą, której zależy tylko na naszej wypłacie, którą traci na zabawy z kochankiem.W gąszczu życiowych wyborów, potrafimy się zagubić i obciążyć życiowym nieszczęściem.Potem okazuje się, że ta przeciętna, szara myszka, które zerkała w naszą stronę w czasie, który już nie wróci, jest wspaniąłą kochającą żoną, spokojnym, uczynnym mężem, którzy swoim ciepłem, szacunkiem i miłością, stanowią najwspanialszy dar życia.Są małżeństwa w których to kobieta zarabia więcej, są takie, gdzie większe obciążenie budżetem spada na męża.Ludzie zapominają, że w gruncie rzeczy liczy się miłość i ciepło domowego ogniska, a nie pozory i dobre wrażenie na innych.Ale każdy ma prawo do swojego zdania.Pozdrawiam.
J
Jusujus
28 lipca 2014, 16:30
Arkadius świetna odpowiedź do Kaski poniżej... !!! ale o tym to się chyba trzeba przekonać samemu... jeśli damy się zwieść pozorom- uroda, wygląd zewnętrzny czy kasa i stanowisko to gotujemy sobie sami los. Znam mnóstwo samotnych kobiet we wspólnocie swojej i widzę, że ich samotność wynika z ogromnych oczekiwań wobec potencjalnego małżonka... i nikt nie chce się poświęcać ale każdy chce być kochany... ech. Pozdrawiam Ciebie. J
S
SONYA
3 sierpnia 2014, 13:06
To prawda co napisałeś. Niektórzy jednak poprzez wychowanie nie dostrzegają tych wartościowych, potencjalnych małżonków, czy żon. Rodzice wpajaja chore "zasady":kasa, dostatnie życie, bo sami tego nie mieli. Chcą szczęścia dzieci, a ich unieszczęśliwiają. Ja proponuję posiłkować się Biblią, a nie tylko nauka Kościoła. Gdyby w Kościele Pismo Święte było dogłębnie studiowane przez Wiernych, a nie omawiane jej urywki, bylibyśmy jako ludzie bardziej szczęśliwi. Ja zostałam tak wychowana i tak nauczona przez Kościół, że bałam się nadmiernie Boga i uważałam, ze muszę być nieszczęsliwa, by być dobrym człowiekiem w oczach Boga. Jezus nauczał inaczej... Często single są napietnowani przez bliskich, rodzinę, by nie żyli w samotnosci, tylko nikt nie pomysli, ze każdy ma swoją drogę i niekoniecznie będzie szcześliwy w małżeństwie. Jeśli ktoś ma byc złym mężem, czy żoną to niech nie ślubuje, bo unieszczęśliwia siebie i innych. Uważam, że max 70 % ludzi nadaje się do małżeństwa. Skąd się biora smutne dzieci, porzucane żony, czy zdradzani małżonkowie? Na pewno nei z tego, że ktoś poznał najpierw siebie, swoje potrzeby, powołanie a dopiero póżniej zadecydował o zawarciu związku małżeńskiego...
K
Kaska
22 lipca 2013, 01:14
Vogel czyzbys pisal z wlasnej perspektywy?  Sama jestem mezatka i mam swietnego meza, ale znam wiele zameznych par,  dla ktorych malzenstwo to droga przez meke. Znam wiele kobiet, ktore sa niezamezne, a wcale do nieudacznikow nie naleza. Sa wyksztalcone, robia doktoraty, prowadza firmy, angazuja sie w rozne akcje spoleczne, oddaja sie swoim pasjom, jezdza po swiecie  i... na dodatek sa atrakcyjne fizycznie, swietnie sie z nimi rozmawia. Wielu facetow kreci sie wokol nich, ale one nie chca nieudacznikow, maja swoje wymagania i jedna z nich mi pwiedziala, ze ona nie zamyka sie na malzenstwo, ale za byle kogo nie wyjdzie. W dodatku celibat nie jest dla nich utrapieniem, chociaz czasem lekko im nie jest. W malzenstwie tez sa z tym problemy:) Ja wiecej  miernot widze w malzenstwach i to jest dopiero tragedia.
V
Vogel
6 czerwca 2013, 05:14
Uśmiałem się czytając to zdanie: "...Wówczas niejednokrotnie taki singiel zauważa drzemiący w nim talent, odnajduje pasję, którą z zapałem zaczyna realizować...". Nie łudźmy siebie i innych. Single to nie są żadne niezwykłe osobowości, indywidua, itp. To są nieudacznicy, życiowe miernoty, które nie wybrały życia w pojedynkę, tylko nie załapały się na nic lepszego. Są to ewolucyjne odpady, po których dobór naturalny posprząta.
T
Tania
28 lipca 2014, 16:34
Jestem sama nie z własnego wyboru - ale czy to aż taki problem? Nie czuję, bym była szczególnie wyjątkowa, ale też nie czuję się nieudacznikiem. Jak ocenisz żonatych nałogowców, przez wiele lat na bezrobociu, znęcających się nad rodziną? Utalentowani ludzie sukcesu co? Gratuluje "myślenia"
CG
członkini GRUPY 33
5 czerwca 2013, 23:26
Z rozbawieniem przeczytałam komentarz Autora tekstu na temat działającej w Katowicach Grupy 33, do której notabene należę :))). Nie wiem, czy autor nie zapoznał się w całości z tekstem opisującym charakter naszej grupy, czy też tendencyjnie wyrwał z kontekstu fragment, który nakreślił karykaturalny obraz członków G 33??? Mam nadzieję, że to pierwsze :) Na tej samej stronie <a href="http://www.grupa33.katowice.opoka.org.pl/">http://www.grupa33.katowice.opoka.org.pl/ </a> jest też zdanie: "Pragniemy rozeznać swoje powołanie i zrealizować je zgodnie z wolą Bożą". Nie jesteśmy osobami, które wybrały stan wolny! Owszem, część z nas rozeznała takie powołanie, ale zdecydowana większość nadal szuka. Co roku kilka par z Grupy 33 bierze ślub, są też osoby, które wybierają życie zakonne. Apeluję więc o nie wprowadzanie w błąd :) Najlepiej jednak jest poznać nas osobiście. Zapraszamy!!! Szczegóły spotkań na stronie Grupy 33 w zakładce Aktualności :)
Q
quiz
5 czerwca 2013, 22:11
a co jak ktoś jest po rozwodzie? czy m asie czuć wyobcowany i nie chciany?
:
:-)
5 września 2012, 11:07
Kochani. Pan Jezus był singlem i wszystko jasne. Czym się martwicie?
M
Martinus
5 września 2012, 11:03
Single w Kościele to osoby konsekrowane świeckie, a reszta to cudzołożnicy lub nienawidzący seks (bo to też nienormalne jeśli się nie jest osobą duchowną).
P
PanSatyros
29 lipca 2012, 10:49
Pisałem już to wiele, wiele, wiele razy, w przypadku różnych artykułów zamieszczanych na DEONIE: taka nauka - jaką przedstawia ten artykuł jest o d... roztrzaskać. Dlaczego? Bo tego nie usłyszy się w kościołach. Kościół katolicki ma istotny problem z ujednoliceniem swoich nauk. W każdym praktycznie kościele (zwłaszcza w przypadku wiejskich parafii i sędziwych wiekem księzy) pojawia się 'nalot' własnego 'widzimisię'. Cóż, połowa niestety duszpasteży ma zbyt wysokie mniemanie o sobie, a tym samym uważa się za nieomylnych. Co jak co, ale jaka kolwiek opinia kościoła na temat singli, zasłyszana przez mnie w kościele, w czasie rekolekcji, czy innych 'nauk' ma się nijak do tego co czytam tutaj. Ot: od ZAWSZE ZAWSZE i jeszcze raz ZAWSZE tluczono mi w kościele do głowy, że rolą katolika jest wybrac jedną z dwóch dróg: życie w kapłanstwie/zakonie lub zycie w związku małżenskim które ma dać początej jak najwiekszej ilości potomstwa. Singiel = zło, małżenstwo bez potomstwa = zło, małżeństwo z jednym dzieckiem = zło. Czasy się zmieniają i nie jestesmy w stanie niestety tak postępować jak było to możliwe kiedyś.
CN
c ndmsl
29 lipca 2012, 10:30
singiel to osoba która na skótek klątw i czarów nie może zrealizowac sie w swoim powołaniu. ja jestem takim przypadkiem. znam tez inne osoby które mają podobnie. np. za wszelką cenę chcą wstąpić do zakonu ale 'sie nie da' lub chcą wyjść za mąż ale 'sie nie da'
V
vega
28 lipca 2012, 23:43
Na młot i brodę Swaroga - nie mówi się chrześcijański singiel - mówi się świecki celibatariusz! I pamiętajmy, że jak każde powołanie winno być ono potwierdzone jakimś ślubem. Że co? Na czym miałby polegać ten "jakiś" ślub? A jak po ślubie powołanie singla zmieniłoby się z powodu związania z partnerem, co wtedy? Oj, Dzięcioł...
V
vega
28 lipca 2012, 23:42
Na młot i brodę Swaroga - nie mówi się chrześcijański singiel - mówi się świecki celibatariusz! I pamiętajmy, że jak każde powołanie winno być ono potwierdzone jakimś ślubem. Że co? Na czym miałby polegać ten "jakiś" ślub? A jak po ślubie powołanie single zmieniłoby się, co wtedy. Oj, Dzięcioł...
ZC
ZNAK CZASU
28 lipca 2012, 17:01
Chrześcijański singiel to osoba , której drugą połowę kiedyś abortowano, czyli zabito przed narodzeniem. Także wiele nieudanych nałżeństw to takie same osoby, ale decydujące się na nie swoją połowę. Samotni ludzie to owoc aborcji. Nikt nie zsatąpi zabitego człowieka.Jest ich teraz tak dużo, bo i ilość aborcji jest wielka. Kiedyś byli to tylko ci, których druga połowa umarła przed czasem. Pan Bóg stworzył nas mężczyzną i kobietą. W wieczności poznamy swoją drugą połowę.
E
earlwindom
28 lipca 2012, 14:56
 Nikt nikogo do niczego nie powołuje! Ingerencja boska w czyjąś sytuację rodzinną czy osobistą? Na boga, kto to wymyślił! Czasami życie się tak układa, czasami ktoś jest tak nieznośny, że po prostu z nikt z nim nie wytrzyma, czasami ktoś jest mało atrakcyjny i sam nie potrafi sobie w tej materii pomóc. Tysiąc różnych przyczyn może być. Gdzie tu Bóg? bo co Boga do tego mieszać?!
D
Dzięcioł
28 lipca 2012, 13:51
Na młot i brodę Swaroga - nie mówi się chrześcijański singiel - mówi się świecki celibatariusz! I pamiętajmy, że jak każde powołanie winno być ono potwierdzone jakimś ślubem.
Ż
Żuchienka
30 lipca 2014, 11:29
Potwierdzenie jakimś slubem po to, żeby coś komuś udowodnić?? Wszyscy chcieliby jakoś zaszufladkować chrześcijańskich singli a w tym właśnie jest cały problem, że nas zaszufladkowac sie nie da :) pan Bóg nas kocha a my kochamy Jego :) Czerpiemy radość z życia i bycia dla innych w różnych formach. Czasem po rpostu nie da się ustawić ram, wyznaczyć granic - teraz jestem singlem a teraz nie. Bycie/stawanie się się singlem to często proces. Pozdrawiam szczególnie wszystkich chrześcijańskich singli :)
L
lanksztrum
28 lipca 2012, 13:47
 A ja właśnie jestem chrześcijańskim singlem. I to z mojego wyboru a nie, że nie mogłam znaleźć męża. Jestem w Instytucie Świeckim osób konsekrowanych. I jestem bardzo szczęśliwa :) pozdrawiam
AZ
Anka Z-B
28 lipca 2012, 11:58
 nie wszyscy samotni są samotnymi z wyboru,wielu nie znalazło swojej drugiej połówki i nie dlatego,że nie potrafiło ale dlatego,że tak się złożyło i to nie Pan Bóg skazuje na samotność tak jak nie skazuje na choroby i na wojny.Lepiej nie znaleźć swojej drugiej połówki niż za wszelką cenę łączyć się z kimś po to,żeby za 3 miesiące się rozchodzić,zdradzać,usuwać ciąże,obrażać święty związek małżeński i Boga na wszelkie możliwe sposoby....
R
R4f
28 lipca 2012, 00:07
 Mam 22 lata i z tego co widzę, single to osoby które nie umiały znaleść sobie drugiej połówki. Są z tego powodu nieszczęśliwi. Nie znam osoby, która byłaby chrześcijańskim singlem z powołania.
V
vega
27 lipca 2012, 22:21
Mam lat 50+ i Kościół mnie juz nie potrzebuje, nie ma dla mnie miejsca w jego wspólnotach, a Bóg o mnie zapomniał. To wszystko w nagrodę za ponad 20 lat zaangażowania. Nie słuchajcie tych, którzy twierdzą że człowiek wierzący nie jest nigdy samotny, że lepiej pozostac bezżennym - ci ludzie mają w tym jakis swoj interes do wygrania, zakładajcie rodziny bo na starość wszyscy sie od was odwrócą i nikogo nie będziecie nic obchodzili, możecie umrzeć na progu kościoła albo salki w której zbiera się jakas wspólnota, a potraktują was jak niepotrzebnego śmiecia który przeszkadza im w dobrej w gruncie rzeczy zabawie. WIem i nie trzeba z tym czekać do 50+. DLa duszpasterzy NAJWAŻNIEJSZA jest właśnie dobra zabawa w klikach do których uczciwi ludize się nie nadają, bo MYŚLĄ i potrafią pracować.
V
vega
27 lipca 2012, 22:12
tak jak czarownice w stuleciach Inkwizycji. Zawsze jest na kogo rzucić społeczne odium i się odstresować kosztem tych najsłabszych. I jak zwykle licytowanie się kto ma gorzej. Nie byliście w sytuacji osoby samotnej, więc nie wyrokujcie. Racja:)) Najokrutniej wyrokują niestety księża, tak dodaja sił zgorzkniałym męzatkom - takie jest przynajmniej z jednaj strony moje doświadczenie. Jesli jednak dla kogoś życie polega na licytacji  i szukaniu BEZBRONNEGO, żeby zrzucić stres i nierzadko kłamstwo- cóż - biedny człowiek który ma taką potrzebę i sam nie radzi sobie z własnym stresem czy z duszpasterstwem.
27 lipca 2012, 22:01
 Tekst podejmuje ważny i trochę omijany temat. Ciekawe określenie "chrześcijański singiel". Nie zgodzę się jednak z tym, że ktoś z wyboru nim zostaje! Pozdrawiam:)
MW
Małgorzata Wiatr
27 lipca 2012, 17:21
Myślę, że nic się nie zmieni, dopóki księża - Kościół nie odnajdzie się w rzeczywistości, w której WIELE osób jest osobami samotnymi - niekoniecznie 'chrześcijańskimi singlami' z wyboru (osobiście trudno mi uwierzyć, że są osoby spełniające te wymagania wpisane powyżej w definicje singa chrześcijańskiego), raczej osobami poszukującymi drogi, sposobu, powołania na życie. Księża NIE WIEDZĄ jak się mają z takimi osobami obchodzić, NIE POTRAFIĄ doradzić i odpowiednio pokierować życia duchowego takiej osoby, NIE WYKAZUJĄ ZROZUMIENIA dla takich osób. Dowód? Rekolekcje parafialne, nauka stanowa dla KOBIET(!) wyszłam, bo nie jestem ani matką, ani żoną, jak się okazało dla księdza rekolekcjonisty było to równoznaczne z tym, że nie jestem kobietą... bo mówił tylko do nich, ignorując(!) wdowy, osoby samotne, rozwiedzione, zmagające się z życiem w pojedynkę. O czym my więc mówimy...
S
Słaba
27 lipca 2012, 15:11
Sposobem radzenia sobie z takimi sytuacjami może być obracanie ich w żart. - Kiedyś przeczytałam radę pewnej kobiety, która czuła się zakłopotana, kiedy ciocie brały ją za rękę na ślubach i pytały: "a kiedy ty?". Panie przestały, gdy ona zaczęła robić to samo ciociom na ...pogrzebach - mówi z uśmiechem warszawska psycholog. Pokaż mi swoje żarty, a powiem ci kim jesteś... Pani psycholog chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, co przez takie słowa mówi o "singlach", ale przede wszystkim o sobie...
S
Słaba
27 lipca 2012, 15:03
Zaakceptowanie tego faktu jest konieczne do tworzenia relacji i więzi, niekoniecznie tylko z ludźmi. Wówczas może się okazać, że np. naukowiec może mieć wg norm socjologicznych status singla a być w bardzo intensywnej, dającej mu wewnętrzną radość relacji do idei odkrycia czegoś nowego w nauce. I w tej wewnętrznej perspektywie już nie jest singlem, bo jest w relacji. Bełkot niestety! :-(((
SS
single są nieodzowni
27 lipca 2012, 14:59
tak jak czarownice w stuleciach Inkwizycji. Zawsze jest na kogo rzucić społeczne odium i się odstresować kosztem tych najsłabszych. I jak zwykle licytowanie się kto ma gorzej. Nie byliście w sytuacji osoby samotnej, więc nie wyrokujcie.
N
niby-singel
27 lipca 2012, 14:56
jeśli ktoś nie planował życia jako singel, ale został do tego zmuszony przez odejście (rozwód) małżonka to co ma zrobić zdaniem Kościoła? Nie może wejśc w ponowny związek bo musi być wierny małżonkowi którego faktycznie NIE MA. Musi żyć sam, często jeszcze ma na utrzymaniu i wychowaniu dzieci - i też Kościół nie ma mu nic do zaoferowania oprócz niejasnych wskazań, że musi żyć sam, bo ślubował. Lepiej mu było być singlem od początku
K
Kleks
27 lipca 2012, 14:42
A ja tak czasem myślę, że samotnym można być także w małżeństwie. Znam takie przykłady. Niestety w chrześcijaństwie nie ma opcji, jak pojąłeś złą decyzję w młodości , wybrałeś nie tego człowieka to konsekwencje są do końca życia. Stokroć gorsze od bycia świeckim pustelnikiem jest bycie niewolnikiem w małżeństwie, w którym miłość już dawno się wypaliła. Sakrament staje się pętami i bez Bożej Łaski nie da się ich zamienić na drogę do nieba. Ideał małżeństwa oparty na miłości, oddaniu, zaufaniu itd., itp. niestety nie zawsze się w życiu aplikuje a wtedy taki związek jest już tylko trwaniem w wierności mimo wszystko i pasmem świadomie akceptowanego cierpienia.
NW
nie warto być singlem
27 lipca 2012, 14:05
Mam lat 50+ i Kościół mnie juz nie potrzebuje, nie ma dla mnie miejsca w jego wspólnotach, a Bóg o mnie zapomniał. To wszystko w nagrodę za ponad 20 lat zaangażowania. Nie słuchajcie tych, którzy twierdzą że człowiek wierzący nie jest nigdy samotny, że lepiej pozostac bezżennym - ci ludzie mają w tym jakis swoj interes do wygrania, zakładajcie rodziny bo na starość wszyscy sie od was odwrócą i nikogo nie będziecie nic obchodzili, możecie umrzeć na progu kościoła albo salki w której zbiera się jakas wspólnota, a potraktują was jak niepotrzebnego śmiecia który przeszkadza im w dobrej w gruncie rzeczy zabawie.
S
student22
27 lipca 2012, 14:01
 I znowu ten sam problem. Znowu pomija się fakt, że wielu rzekomych singli to osoby, które po prostu nie mają możliwości znalezienia sobie drugiej połówki. Czasy są naprawdę ciężkie i mało kto chce założyć tradycyjną rodzinę.