Czy w internecie obowiązuje moralność?

Józef Augustyn SJ / DEON.pl

Kiedyś pewien młody człowiek zapytał mnie: "Czy podawanie nieprawdziwych informacji personalnych w formularzach internetowych, na przykład przy zakładaniu bezpłatnej skrzynki pocztowej, jest grzechem?" - rozważanie o. Józefa Augustyna SJ.

Problem korzystania z internetu - jak każda ludzka działalność - podlega ocenie moralnej. Można z pewnością powiedzieć, że podawanie nieprawdziwych danych osobowych we wszystkich formularzach jest brakiem przejrzystości, a kiedy wynikają z tego faktu szkody materialne czy moralne, może być także grzechem. Oczywiście, o ile dana osoba jest świadoma tego, że czyni zło. By rozeznać takie sytuacje moralne, trzeba zadać sobie kilka dodatkowych pytań: Dlaczego ukrywam swoje prawdziwe dane osobowe, skoro jestem zobowiązany je podać? Jakimi motywami kieruję się w takim przypadku? Co chcę osiągnąć, podając nieprawdziwe dane? Jaki będzie miało to wpływ na komunikowanie się z innymi? Jakie mogą z tego faktu wynikać szkody moralne, materialne?

Internet to narzędzie

DEON.PL POLECA

Internet to niezwykle skuteczne narzędzie przekazywania informacji. W ciągu kilku sekund możemy przesłać na drugi koniec świata nieograniczoną wręcz ilość danych. Nie możemy jednak zapominać, że internet to doskonałe, ale jednak zimne narzędzie stworzone przez człowieka. Wielkim szansom, jakie daje owo narzędzie, towarzyszą równie ogromne niebezpieczeństwa. Podobnie jak przy użyciu ostrego noża można ukroić kromkę chleba bliźniemu lub też przeciwnie - ugodzić go śmiertelnie, tak bywa i z internetem. Opublikowanie o kimś pewnych informacji w internecie lub zamieszczenie jego zdjęć może zniszczyć życie danej osobie oraz jego rodzinie. Ileż samobójstw zdarza się z takiego właśnie powodu? Sposób korzystania z internetu zależy od człowieka, od czystości jego intencji.

Zostawmy na boku problem wykorzystania internetu przez środowiska przestępcze czy też ludzi z gruntu nieuczciwych, ponieważ ocena moralna ich zachowań jest jednoznacznie naganna. I tak na przykład upowszechnianie pornografii przez internet staje się źródłem wielu moralnych szkód, szczególnie wśród ludzi młodych. Umieszczanie zaś pornografii dziecięcej i korzystnie z niej jest przestępstwem ściganym przez prawo i policję.

Bardzo poważnym zagrożeniem dla relacji międzyludzkich jest anonimowość internetowa. Motywy anonimowości internetowej są bardzo różne; większa swoboda i wolność wypowiedzi, ale także lęk przed zdemaskowaniem, nieszczerość czy też chęć uzyskania przewagi nad interlokutorem. Łatwo na przykład - zza węgła własnej anonimowości - poniżać, upokarzać i wyśmiewać autora, którego imię i nazwisko, a często i zdjęcie jest publikowane przez portal. To z gruntu nierówna wymiana zdań.

Bywają też internauci, którzy w nielubianych przez siebie portalach sieją prawdziwe spustoszenie, dokonując złośliwych wpisów, których celem jest ośmieszanie, upokarzanie i poniżanie ludzi i ich pracy. Portale winny systematycznie usuwać takie wpisy. Gdyby tacy internauci byli zobowiązani podpisać się pełnym imieniem i nazwiskiem, a obok zamieścić własne zdjęcie dla identyfikacji, z pewnością zwracaliby większą uwagę na swoje wypowiedzi i używane słowa. Anonimowe i pozbawione odpowiedzialności posługiwanie się internetem grozi swoistą depersonifikacją komunikacji międzyludzkiej. Korzystanie z sieci, podobnie jak w przypadku każdego innego narzędzia, wymaga odpowiedzialnej postawy: ludzkiej, moralnej i duchowej.

Wielu zauważa, że listy wysyłane w kopertach zdecydowanie różnią się od listów przekazywanych drogą elektroniczną. Niemal wszystkie tradycyjne listy, jakie otrzymujemy, rozpoczynają się i kończą zwrotem grzecznościowym: "Szanowny Panie", "Droga Pani", "Łączę serdeczne pozdrowienia" itp. Natomiast listy wysyłane drogą elektroniczną często bywają pozbawione wszelkich form grzecznościowych, co sprawia, iż stają się dla wielu przykre. Anonimowość i nieuwzględnianie jakichkolwiek form grzecznościowych wobec adresata poczty elektronicznej sprzyjają urzeczowieniu drugiego człowieka, manipulacji i wykorzystywaniu go dla własnych celów. Bliźni jest podporządkowany wówczas egoistycznemu interesowi. Anonimowość internetowa nie zwalnia nas bynajmniej z osobistej kultury, wrażliwości wobec bliźniego oraz szacunku dla jego osoby.

Wielki Post to doskonała okazja, by zrobić sobie solidny rachunek sumienia z korzystam z internetu.

  • Czy nie poniżam i nie upokarzam innych w moich wpisach i wypowiedziach?
  • Czy nie jestem przykry, złośliwy dla osób, z którymi wymieniam opinie?
  • Czy mam minimum szacunku dla moich internetowych interlokutorów?
  • Czy biorę odpowiedzialność za wypowiadane słowa i opinie?
  • Czy nie kradnę cudzych dzieł zamieszczonych w internecie i nie podaję ich jako własnych?
  • Czy nie uciekam od realnych kontaktów rodzinnych: z rodzicami, dziećmi, mężem - żoną w wirtualny świat internetu?
  • Czy nie korzystam z internetowej pornografii?
  • Jakich słów, zdań, obrazów zamieszczonych w internecie winieniem się wstydzić?
  • Jakich interlokutorów w internecie winieniem przeprosić i za co?
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy w internecie obowiązuje moralność?
Komentarze (15)
E
ewa
15 marca 2012, 11:10
w każdej przestrzeni społecznej obowiazują zasady moralne i etyczne. Internet w tymwzględzie niczym się nie różni.
CO
człow.- obraz
7 marca 2012, 22:31
W wypowiedzi mamy też różne formy np.: informację, poezję, komiks wywołujący śmieszność, reklamy, blogi, jak np.o.L.Knabita - nie mówiąc o przeróżnych formach wypowiedzi i ich stylu którego bogactwo i formy od starożytności stanowiły ogromne znaczenie dla właściwego rozumienia wypowiedzi czy przekazu, czy to pisanego, czy też mówionego, radiowego, nagranego, dialogowego w rozmowie, czy nawet śpiewanego i moim zdaniem "trzeba w niego wejść". Przeciwieństwem jest "tupanie nogami" i udawanie obrażonego, często wcześniej, przy okazji próbować zinterpretować coś lub kogoś niesprawiedliwie, a potem mówić, że kilku napisało lub skomentowało coś "niekulturalnie" - raczej taka postawa świadczy o "ubogości formy", która nawet przy dużym autorytecie, może świadczyć o braku przygotowania do dyskusji lub wybraniu niewłaściwej formy przekazu. Myśle, że zarówno dla piszących i komentujących może być pomocne przysłowie, które sam słyszałem powtarzane przez osoby starsze: "nie czuj sie zbyt ważnym". Choć absolutnie się zgadzam, ze zarówno intencje piszącego jak i komentujących powinny być moralnie budujące. Zakończę zatem słowami autora: " (...) po drugiej stronie jest konkretny, żywy człowiek, często bardzo wrażliwy i oczekujący prostej ludzkiej życzliwości".
CO
człow.- obraz(a)
7 marca 2012, 22:29
prześledziłem również wypowiedzi, wszystkich tutaj internautów (którzy - sic -są anonimowi) i przyznam, ze nie rozumiem, dlaczego autor miałby czuć się niekomfortowo. Po jednej i drugiej stronie komputera siedzi człowiek -ten który pisze coś w internecie też ma "intencje" - jakie on sam wie, często nawiązujące do innych swoich wypodziedzi, artykułów lub sktrutów. I ma "klucz" głównej wypowiedzi (którą może bronić "otwarcie" i "anonimowo") Jak rozumiem, autor chce i jest przygotowany poddać swoje opinie, czy wypodziedzi krytyce (gr. "krino" - coś osądzam + "tatto" składam na nowo) co jest normalną sprawą od czasów pierwszych demokracji greckich. Takie komentowane wypowiedzi oczywiście prowadzą do wielu innch nawiązań i skojarzeń wiekszej liczby osób, ale jest to normalne i nawet brytyjska korona ma swoim królestwie "hyde park" lub niemiecki "Bayern" swój "Oktoberfest" z większym lub mniejszym folklorem. Język religijny ma też swoją formę i naki (np. forma ewangelii św.Jana jest głęboko symboliczna i ma tylko "znaki" a nie "cuda") To wszystko może być rozumiane przez grupę "anonimowych" i są czasem lepiej rozumiane niż "otwarte wypowiedzi", których może w różnych formach warto czasem więcej kreować, o czym świadczą tutaj komentarze, nawiązania, czy wątki.
J3
J 3, 20
7 marca 2012, 18:39
@Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków@. To kluczowe słowa Pana Jezusa, dla oceny naszych wpisów internetowych. Jeżeli nie dopuszczam się nieprawości, mam dobre intencje, pisząc nie boję się światła, odsłonięcia się... 
A
Adam
7 marca 2012, 13:50
- czy to nie jest "obraźliwe"?? (tylko wycinek, gdy się przeanalizuje całść można więcej znaleźć podobnych "paronomazji"..., nie mówiąc o innych insynuacjach i "kontekstach"). "no i pięknie": czyż nie byłoby rozsądniej odebrać powyższego tekstu w kontekście tego, "jak jest"? To znaczy, pisanie o tym, że w internecie różni ludzie zamieszczają często niekulturalne, obraźliwe i, krótko mówiąc, przeszyte "brudnymi intencjami", jest po prostu ukazaniem pewnej oczywistej prawdy, wobec której wcale a wcale nie widzę powodu, aby czuć się urażonym, ponieważ np. ja niezbyt czuję, żebym należał do podzbioru internautów zamieszczających obelżywe i pozbawione rzeczywistości szacunku bliźniego komentarze. Drugą kwestią jest to, że nigdzie nie znalazłem w artykule stwierdzenia, że WSZYSCY anonimowi internauci są zdeprawowani i kierują nimi nieczyste intencje, w związku z czym nie widzę powodu, dla którego ktokolwiek miałby stawać w obronie "godności wielu anonimowych internautów". Autorowi bardziej chodziło o to, aby ukazać zagrożenia wynikające z możliwości bycia anonimowym w internecie. Na koniec zacytuję: "Anonimowość internetowa, którą wielu wysoko sobie ceni, wymaga przejrzystości moralnej, czystości serca i umysłu."
G
gosia
6 marca 2012, 14:46
WIADOMOSC Z PORTALU ONET.PL. OTO SKUTKI ZABAWY INTERNETEM. W wiadomościach tekstowych, były student uniwersytetu stanowego New Jersey, Rutgers University, poinformował znajomych, że "ludzie bawią się oglądając" potajemną transmisję z kamery umieszczonej u jego współlokatora. W tym czasie współlokator miał spędzać intymne chwile z innym mężczyzną. Teraz ówczesny student, Dharun Ravi, staje przed sądem i ma postawionych piętnaście zarzutów, w tym jeden dotyczący szpiegowania i zastraszania swego współlokatora, Tylera Clementi, który był homoseksualistą. Jakiś czas po wysłaniu tej i następnych wiadomości, 18-letni Clementi odebrał sobie życie skacząc z Mostu George’a Washingtona do rzeki Hudson.
6 marca 2012, 11:24
(...)ja bardzo cenię sobie anonimowość(choć tu już próbowałam się zarejestrować ale jakoś nie wyszło) (...)Nie każdy wypowiadający się anonimowo, nie chce się ujawniać np. z jakiegoś lęku, czy z tego powodu że będzie miał mniejszą swobodę itp. Anonimowość ma też swój cel( oby częściej było to dobro drugiego) @noname Ja jestem zarejestrowany - ale tez jestem "anonimowy". Nie jestem powszechnie znany więc moje nawisko jest tu bez znaczenia... Plus zarejestrowania jest taki, że nikt nie podpisze się jako ja - to moja wygoda ale i trochę bezpieczeństwo: chcę by moje ostre wypowiedzi były traktowane na serio (a nie np. jako potencjalne próby osmieszenia mnie)
N
nonome
6 marca 2012, 11:16
Zgadzam się z Wojtasem i stanę w obronie /anonimowych/ którym często przypisuje się złe intencje(np. za krytykę słabego art)lub za wyrażenie swoich myśli które nie są po linii większości. Może potrzeba szerszej refleksji, uczenia się "relacji" w tej przestrzeni. ja bardzo cenię sobie  anonimowość(choć tu już próbowałam się zarejestrować ale jakoś nie wyszło) i obserwuję też że jest wielu anonimowych, zamieszczających swoje kom. (kullturalne i sensowne) Nie każdy wypowiadający się anonimowo, nie chce się ujawniać  np. z jakiegoś lęku, czy z tego powodu że będzie miał mniejszą swobodę itp.  Anonimowość ma też swój cel( oby częściej było to dobro drugiego)
NI
no i pięknie
6 marca 2012, 10:29
""(...) podstawowych cnót moralnych, a czasem pewnie i równowagi psychicznej - w internetowej komunikacji natychmiast pojawia się poniżanie innych, agresja, bluźnierstwa, potok obelg, wyśmiewanie, lekceważenie drugiego. Ma to miejsce także na portalach religijnych" "...to dlaczego nie brzydzimy się anonimowymi wpisami w internecie, w których jest tyle brudnych intencji i emocji?" - czy to nie jest "obraźliwe"?? (tylko wycinek, gdy się przeanalizuje całść można więcej znaleźć podobnych "paronomazji"..., nie mówiąc o innych insynuacjach i "kontekstach").   dlatego ciekawą ideą byłoby zakończyć na deonie "dodaj komentarz" i drukować piękne, ułożone, "nieoplute" informacje (tylko ze zdęciem) w przeciwnym wypadku jeszcze raz posłużę się wypowiedzią autora broniąc godności wielu anonimowych internautów: "...to dlaczego nie brzydzimy się anonimowymi wpisami w internecie, w których jest tyle brudnych intencji i emocji?"
W
Wojtas
6 marca 2012, 10:07
I "otwartość" i "anonimowość", także w internecie, ma swoje cele, kontekst, znaki jak i formę i po prostu trzeba się jej uczyć posługiwać.  Poza całą techniką internetową jest po prostu człowiek, zwyczajny człowiek, z jego ludzkimi najprostszymi potrzebami, zwłaszcza z potrzebą szacunku... Ktoś kto animowo pluje, po prostu pluje... Nie ma się co kryć za nowoczesnością, gdy właśnie pluje się drugiemu w gębę, jak to jest bardzo powszechne w internecie... Nie trzeba robić z ludzi głupków, tylko dlatego, że nie umeiją posługiwać się klawiaturą...
A
anonim
6 marca 2012, 09:43
"(...) rejestruję się do witryny informacyjnej podając swój adres e-mail. Skutek- skrzynka zapchana spamem" - ta informacja, jak i styl "broniących się oskarżeń" świadcza o dużym nieprzygotowaniu autorów do korzystania z portali lub internetu, aby nie rzec - naiwności. Jeżeli tak jest, to rzeczywiście lepiej się tylko trzymać powiedzenia Cycero: "Ludzie mówią, że życie to jest to, ale ja wolę sobie poczytać". Anonimowość nie znaczy często, że się nie wie co się dzieje - ale ma swoje cele ,także chroniące często "osoby trzecie", odpowiedni "cel misji", jak i odpowiednią formę, połącząną oczywiście z moralnością i te zasady gry powinno się rozumieć. Anonimowość ma też zdrowe potwierdzenie biblijne zarówno w czynach Jezusa, jak i innych (można przeanalizować): Mt 1,19; Mat 6,4-6; Mar 7,24; Mar 9,30; Luk 1,24; J 7,13; 19,38. Są jednak ludzie, którzy zawsze chcą "rozgłaszać" Mat 9,30-31; Mat 12,16; Mat 16,20 - bo po prostu nie rozumieją "kontekstu misji", także "kontekstu dialogu". I "otwartość" i "anonimowość", także w internecie, ma swoje cele, kontekst, znaki jak i formę i po prostu trzeba się jej uczyć posługiwać.
S
smd
6 marca 2012, 08:25
Uważam, że artykuł jest dobry. Poruszany temat jest na czasie. Anonimowość...? Podam tylko trzy wybrane ad hoc przykłady. Pierwszy - dawno zrezygnowałem z udziału we wszelkich 'forach' na portalach typu 'wp' lub 'onet'. Dlaczego? Brak treści, a za to mnóstwo 'kóltury' (sic!). Anonimowość (sprzyja temu. Drugi - dwa dni temu otrzymałem list z podpisem w rodzaju 'życzliwy'. Ordynarny anonim z niepotwierdzonymi informacjami i kilkoma oskarżeniami 'kogoś-tam'. Na anonimy nie odpowiadam - ten przeczytałem i wątpliwość pozostała bez możliwości weryfikacji. Anonimom dziękuję. Trzeci - rejestruję się do witryny informacyjnej podając swój adres e-mail. Skutek - skrzynka zapchana spamem. Anonim? Tak. Bardzo proszę. A najlepiej korzystać ze specjalnego adresu e-mail przeznaczonego wyłącznie na takie cele. Anonimowość jest wielkim problemem współczesności. Kominiarki i szaliki, internet i fałszywa tożsamość, wirtualny świat, w którym każdy może być kim chce, moralność w rodzaju 'róbta co chceta', egoizm, egocentryzm, kult konsumpcji, liczy się tylko 'moje'... Chciało by się rzec - o tempora, o mores. Ale czy już kiedyś ktoś tak nie wołał? ;)
TP
to po co informacja?
5 marca 2012, 20:21
ciekawe, i każda moralność i szacunek także tutaj. ale nie zagadzam się ze stwierdzeniem: "Łatwo na przykład - za węgła własnej anonimowości - poniżać, upokarzać i wyśmiewać autora, którego imię i nazwisko, a często i zdjęcie jest publikowane przez portal. To z gruntu nierówna wymiana zdań" powiedziałbym, że jest nawet...odwrotnie, bo: to autor ma "klucz" i pisze a tym samym publikuje co chce i to na portalu, który może go wspierać lub później "kreować kontekst" informacji. Po drugie, to portale często same umożliwiają komentowanie informacji, bo taka jest struktura wiadomości internetowych i ta wymiana jest każdemu na rękę, jak i powinna być ubogacająca. Po trzecie, szczególnie w internecie, nie widzę tego problemu, bo autor... też może się "bronić" anonimowo (choć nie wiem przed czym, bo jak się czuje "obity" to po co w ogóle pisze... lepiej wydać audiobooka i są tylko "słuchacze").
Bogusław Płoszajczak
5 marca 2012, 17:59
Oby kiedyś postulaty zawarte w tym artykule znalazły szersze zrozumienie!
P
Piotr
5 marca 2012, 15:53
Bardzo dobry artykuł, chociaż odpowiedź na początkowe pytanie wydaje mi się niewystarczająca. Czy podawanie nieprawdziwych danych jest grzechem? Co w wypadku, gdy boimy się wykradnięcia tych danych i wykorzystania przez kogoś w nieuczciwym celu? Jeśli chcę korzystać z darmowej skrzynki pocztowej, np. do późniejszej rejestracji na stronach, gdzie się nie wypowiadam, ale jest potrzebny adres e-mail podczas zakładania konta? Podawanie nieprawdy wydaje mi się złe, nawet w przypadku ochrony drugiej osoby. Rozumiem, że Duch Święty swoimi darami pomaga wybrnąć z każdej sytuacji bez uczieczki się do kłamstwa. Jednak gdy boję się włamań na daną stronę i kradzieży danych - jak to ocenić? Taka mała rozterka.