Dialog lepszy niż krucjaty

(fot. Grzegorz Gałązka)

Tym, którzy boją się ducha Asyżu w polskim Kościele, podpowiadam: czytajcie Papieża.

Echo Asyżu« było, według słów organizatorów, naszą reakcją na konkretne wydarzenie w Kościele i świecie. (...) Nie możemy się razem modlić, ale możemy razem zrobić coś konkretnego i dobrego, (...) razem przejść kawałek wspólnej ludzkiej drogi. (...) Mamy nadzieję, że coś to zmieni w naszym wzajemnym myśleniu o sobie" - mówił bp Grzegorz Ryś.

Przeciwko tej inicjatywie wystąpiła grupa katolików, którzy uważają, że międzyreligijne inicjatywy są "źródłem indyferentyzmu i relatywizmu religijnego, które w swym ostatecznym rezultacie prowadzą do utraty wiary" (słowa z listu do kard. Stanisława Dziwisza). Ich strach jest na wyrost, ale nie wziął się znikąd. Na łamach gazet niektórzy publicyści katoliccy dialog międzyreligijny sprowadzili do "międzyreligijnej paplaniny", a spotkanie w Asyżu uznali za "lansowanie synkretycznego ekumenizmu".

Tymczasem Asyż nie relatywizuje chrześcijaństwa, tylko pokazuje, jak ono jest ważne i wyjątkowe, a inicjatywy takie jak "Echo" stają się okazją, by spotykając się z wyznawcami innych religii uczyć się tego, co to znaczy, że jesteśmy chrześcijanami. Jak podkreślił bp Ryś: "Mamy wybór: albo tworzymy miejsce spotkania, albo otwieramy nowe fronty konfliktu" ("Rzeczpospolita", 24 listopada).

Wcielenie drogowskazem

W rekolekcjach adwentowych, wygłoszonych w 1964 r. do studentów w katedrze w Münster, ks. prof. Ratzinger powiedział: "Wszystko, w co wierzymy, jest przedmiotem naszej wiary w Boga, i wszystko, co wiemy o człowieku, nie pozwala nam myśleć, że poza granicami Kościoła nie ma zbawienia, że aż do czasu Chrystusa wszyscy ludzie skazani byli na los wiecznego odrzucenia. Nie potrafimy i nie chcemy sądzić, że nasz sąsiad, który jest porządnym i dobrym człowiekiem, który w wielu rzeczach jest od nas lepszy, będzie na wieki potępiony tylko dlatego, że nie jest katolikiem. Nie potrafimy i nie chcemy sądzić, że wszyscy ludzie żyjący w Azji, w Afryce lub jakimkolwiek innym zakątku świata pójdą na wieczne zatracenie tylko dlatego, że w ich dowodzie osobistym nie ma adnotacji »katolik«".

Taka wrażliwość wynika nie tylko z obserwacji ludzi, ale przede wszystkim z innego spojrzenia na tajemnicę Wcielenia. W swojej pracy habilitacyjnej obecny Papież na podstawie egzegezy Biblii i analizy Tradycji wykazał, że Bóg nie podzielił dziejów na okres ciemności i jasności; ludzi na tych, których odkupił, i tych, o których zapomniał; historii na "przed" i "po" Chrystusie. Taka periodyzacja została stworzona dopiero w XII w. przez Joachima z Fiore. Chociaż jego doktryna o trzech okresach dziejów została odrzucona przez Kościół, w świadomości chrześcijan pozostawiła ślad w sposobie rozumienia wydarzenia Chrystusa jako punktu odniesienia, który mieści się wewnątrz samej historii. Zdaniem Ratzingera, "zmiana ogólnego rozumienia tego, co chrześcijańskie, która stąd wynikła, jest jednym z najbardziej istotnych zwrotów w całych dziejach świadomości chrześcijańskiej", a "jego przezwyciężenie stanowi jedno z najpilniejszych zadań teologii w naszych czasach".

Żeby zrozumieć doniosłość tych słów, musimy na nowo podjąć refleksję na temat chrześcijańskiej tożsamości. Zmierzyć się z pytaniami dotyczącymi naszej postawy wobec wyznawców innych religii. Czy proponują one alternatywne drogi do Boga, czy może są całkowicie błędne? W teologii chrześcijańskiej można się spotkać z trzema stanowiskami w tej sprawie: ekskluzywizmem, inkluzywizmem i pluralizmem. Nie zamierzam ich streszczać - tylko rozwinąć myśl Ratzingera, gdyż ona wskazuje rozwiązanie akceptowalne dla tych, którzy boją się ducha Asyżu w polskim Kościele.

Wielkoduszna ortodoksja

W stanowisku Ratzingera, zarówno jako profesora, prefekta Kongregacji Nauki Wiary, jak i papieża, obecny jest umiarkowany inkluzywizm, złagodzony silnym naciskiem na niepełność objawienia i obecności Chrystusa w religiach niechrześcijańskich. Chociaż dokument "Dominus Iesus" można opatrzyć uwagami krytycznymi, warto pamiętać o odpowiedzi prof. Ratzingera na pytanie, jak niechrześcijanie mogą być zbawieni.

W przywołanych rekolekcjach powiedział on: "To w gruncie rzeczy nie jest nasz problem. Nasze pytanie nie brzmi: Czy i jak inni zostaną uratowani? Jesteśmy przekonani, że Bóg może to uczynić i uczyni niezależnie od naszej teorii i bez naszej pomysłowości; nie musimy Mu w tym pomagać. Pytaniem, które nas rzeczywiście porusza, nie jest pytanie o to, czy i w jaki sposób Bóg może doprowadzić do zbawienia innych ludzi. Pytanie, które nas dręczy, jest pytaniem o to, dlaczego w ogóle mamy podejmować cały trud chrześcijańskiej wiary, dlaczego, jeśli również wiele innych dróg prowadzi do nieba i do zbawienia, oczekuje się od nas niesienia na co dzień całego ciężaru kościelnych dogmatów i kościelnego etosu?".

W świetle tych słów trzeba stwierdzić, że ekskluzywizm daje błędnie rozumianą pewność odnośnie do zbawienia chrześcijan, a pluralizm nie potrafi uzasadnić pewności zbawienia niechrześcijan, którą można mieć w kontekście Pisma Św. Oba stanowiska grzeszą pychą i twierdzą więcej, niż są w stanie uzasadnić - przywłaszczając sobie poznanie "umysłu Boga". W pewnym sensie reprezentują odwrotne strony tego samego fundamentalizmu: mylą wiarę z wiedzą i nadzieję z pewnością.
Papież mówi, że "istnieją tylko jedne, niepodzielne dzieje, które jako całość naznaczone są słabością i nędzą człowieka i które jako całość potrzebują miłosiernej miłości Boga, zawsze je obejmującej i podtrzymującej". Jako chrześcijanin wierzę, że stało się to widzialne w osobie Jezusa, który nie jest dla mnie awatarem czy ideałem moralnym, ale wcielonym Logosem. Chrystus przyszedł na końcu czasów, jak podkreślali Ojcowie Kościoła. To zaś oznacza, że jest On celem i najgłębszym sensem całości historii.

Wiara w Niego jest jednak łaską. Nie jestem więc katolikiem dlatego, że chcę sobie zapewnić "rezerwację biletu do nieba". Bycie chrześcijaninem - podkreśla Ratzinger - "nie oznacza bowiem zdobycia czegoś wyłącznie dla siebie; przeciwnie: chodzi o to, aby świadczyć o jedynym i definitywnym objawieniu się Boga w historii, będąc w ten sposób narzędziem Jego miłosierdzia i pokoju dla świata".

Biskup, misjonarz i teolog protestancki Lesslie Newbigin w książce "The Gospel in a Pluralistic Society" (1989) pisze, że chrześcijaństwo jest ekskluzywistyczne, ponieważ podtrzymuje wyjątkowość objawienia się Boga w Jezusie Chrystusie. Nie jest jednak ekskluzywistyczne soteriologicznie (zbawczo), gdyż nie odmawia zbawienia niechrześcijanom. Jest inkluzywistyczne, ponieważ nie zgadza się na zawężenie działania zbawczej łaski Boga jedynie do członków Kościoła, ale odrzuca inkluzywizm rozumiany jako zbawcze równouprawnienie wszystkich religii. Jest pluralistyczne, ponieważ przyjmuje działanie Boga w życiu wszystkich ludzi, ale odrzuca pluralizm, który zaprzecza wyjątkowości i ostatecznemu charakterowi tego, co Bóg uczynił w Jezusie Chrystusie.

Taki chrystocentryzm ani nie odchodzi od Ewangelii, ani nie lekceważy pluralizmu religijnego. Chrystus pozostaje jedynym i niezastąpionym Zbawcą - ale nie oczekuje się od chrześcijan, że muszą znaleźć "dogmatyczną formułę" o tym, jak On działa w życiu niechrześcijan.

Jeśli do wejścia we właściwą relację z Bogiem trzeba zostać chrześcijaninem, to znaczy, że nie mówimy o łasce wiary. Jeśli nasza relacja z Bogiem oparta jest na łasce, to nie jest oparta na wymaganiach, łącznie z koniecznością bycia ochrzczonym. Łaska jest darem, a nie zaliczką - ta prawda w pełni objawia się w Kościele, w Chrystusie-Logosie - także poza jego widzialnymi granicami.

Ktoś, kto w odmowie zbawienia innych ludzi widzi warunek bycia chrześcijaninem, w końcu odejdzie niezadowolony, gdyż taki rodzaj zapłaty nie da się pogodzić z dobrocią Boga (por. Mt 20, 1-16). Skoro Jezus dał się przybić do krzyża, a nie wzywał do krucjaty, to dialog jest lepszy od "uświęconej" przemocy w ramach wojen kulturowych. W wytrwaniu w postawie ucznia Jezusa pomaga mi Asyż i jego "echo". Warto je usłyszeć, żeby nie popełniać błędów przeszłości, powołując się na "interesy" Pana Boga.
 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dialog lepszy niż krucjaty
Komentarze (2)
M
Mmm
12 grudnia 2011, 17:33
 Lubię zapach palonych heretyków o poranku...
M
marcin
12 grudnia 2011, 15:00
 Podoba mie się ten artykuł :)  Dialog - Komunikacja - Komunia..